Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia
Nie była aż tak doświadczona jeśli chodzi o palenie, albo inne używki. Chciałaby kiedyś spróbować, lecz zdawała sobie sprawę z tego, że nie mogła przesadzić. Nie było przy niej Emily, która potrafiła myśleć za nią, a Whittemore potrafiła się zapomnieć. Życie normalnej nastolatki za szybko uderzało jej do głowy, niby wiedziała, że powinna się pilnować, lecz z drugiej strony to wszystko było... Kuszące. Nie przywykła do tego, że miała czas dla siebie, lecz kochała momenty w których nikt jej nie pilnował. Mogła robić co chce i z kim chce, bez reprymend na temat niestosownego zachowania i przypominania, że zbyt dużo zabawy może przypłacić uszczerbkiem na zdrowiu.
Zapaliłaby, lecz nie chciała całkowicie się wyluzować, dlatego odeszła od towarzystwa i przyszła tutaj, do Teddy'ego.
— Plotki niszczą relacje, wiesz? — Zapytała, posyłając mu delikatny, ciepły uśmiech. Ludzie plotkowali i plotkować będą, nieważne jak mało uciążliwym człowiekiem by się było, zawsze znajdzie się osoba, która twierdzi, że zna Cię lepiej, niż Ty sam. Starała się nie rozpuszczać plotek, ani ich nie powielać. Nie kręciło jej niszczenia życia swoim koleżankom, czy też znajomym. Nie interesowało jej to, kto ile miał w portfelu, ani to z kim kto sypiał. Każdy miał swój rozum, wiedział na co może sobie pozwolić, a na co nie. Miała koleżankę, która pragnęła przespać się z dużą ilością chłopaków, miała również taką, która brała narkotyki, gdy miała chwile słabości. Czy którąś z nich nazwałaby puszczalską, albo narkomanką? Nie, nie nazwałaby. Robiły to, co uważały za słuszne, Bell nie wypadało oceniać, ani pytać, bo sama do chórów anielskich nie należała. Może nie ćpała, nie rozkładała nóg dookoła, ale miała swoje dziwactwa... Cicha, skryta i próbująca nie zwracać na siebie uwagi, a zarazem lubiąca być w towarzystwie innych osób. Delikatna i dziewczęca, choć dość śmiała.
Lisabell Whittemore we własnej osobie.
— Śmiało, możesz mnie przekonać. Nie chcę do nich iść, uważam, że nic nie tracę. Z Tobą może być zabawniej — Przyznała, odkładając patyk na ziemię i podniosła się z pieńka, rozprostowując kości. Wzięła kilka drewienek, pomagając podrzucić chłopakowi do ogniska. Nie powinna siedzieć i się przyglądać, choć oczywiście nie narzekała, bo dość bezceremonialnie obrzuciła oceniającym spojrzeniem sylwetkę chłopaka, gdy dorzucał do ognia.
— Nie. Do tej pory widziałam ocean tylko z fal i deski, nie płynęłam nigdy motorówką — Przyznała, szczerze zaintrygowana propozycją chłopaka. To mogło być ciekawe przeżycie, takie które zapamiętuje się na długo, a pozytywne wspomnienia były warte każdej ceny.

Teddy Wood
ambitny krab
-
MAGAZYNIER — WINFIELD'S CRAFT
21 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Plotki nie zawsze są złe, chyba że wychodzą po za granicę wszystkiego. W takich momentach, można pomyśleć, że to jest nieodpowiednie. Ale dzięki nim możemy poznać, jakąś prawdę w mniejszym lub większym powodzeniu, że to prawda. Gdyby nie one, pewnie nie wiedziałbym większości ploteczek o kumplach. Choć to dość damskie zadanie, jednak było to czasem fajne. Ale tylko w momentach, kiedy było mi to potrzebne do życia. Dzięki temu wiem, co kto o mnie mówi. Ponieważ większość plotek, które są na czyjś temat, w końcu dotrą do osoby, o której są dane ploteczki. Teraz zastanawiam się głównie, kiedy to wszystko dojdzie do Bell. Tak zastanawiając się, czy na pewno ona chce to wszystko wiedzieć? Jeszcze jak to mają dziewczyny, załamała by się lub wkurzyła. A tego chyba nie chce żadna dziewczyna na świecie. Jeśli by tego chciała, byłaby jakąś dziwną dziewczyną, naprawdę.
- Plotki jak plotki, można totalnie wyssać z małego paluszka. Wiesz o tym? Dodatkowo ja lubię sprawdzać to co usłyszałem, jak na razie połowa jest na bank zmyślona - Wzruszyłem ramionami. Dlatego nie można kogoś ocenić, jeśli się danej osoby nie pozna lub nie usłyszy drugiej strony, aby potem wszystko sobie poukładać i zdecydować w co powinno się jednak uwierzyć. A osoby, które przekazały nie prawdę, usunąć z swojego życia. Ponieważ jak po tym wszystkim, potem komuś takiemu uwierzyć? Wiadomo to też, może nie być ich wina, ale no zazwyczaj do każdej plotki, ktoś dodaje coś od siebie. Dzięki czemu to wszystko, staje się bardziej skompilowane, niż może się to wydawać.
- Czyli jesteś pewna? Nie będzie problemu, no wiesz z twoim stanem zdrowa. Tak to też wiem, plotki czasem są przydatne - Uniosłem brew, kiedy wrzuciłem ostatni już kawałek drewna do paleniska. Nie żebym zaraz stał się jakimś bohaterem lub prawił jej jakieś morale życiowe. Po prostu lepiej się upewnić, nie za bardzo chcę żeby jej się pogorszyło. Była jeszcze dzieciakiem, także miała jeszcze przed sobą życie. A taka mała zabawa, może wszystko zniszczyć. A tego chyba nikt naprawdę nie chciał. - Moja ciotka od strony matki, też zachorowała. Chyba na to samo co ty, nigdy jej nie poznałem. Ale z historii mojej mamy, była pogodna i szalona, prawie jak ja - Wzruszyłem ramionami, nie mówiłem zbytnio o swojej rodzinie. Nie lubiłem poruszać tego tematu. Ponieważ każdy osądza, że dziecko pijaka stanie się takie samo, jak rodzice. A prawda jest taka, że nie zawsze to się sprawdza. Może czasem mam ciągoty, jednak wiem kiedy powiedzieć sobie nie. Tak pewnie już dawno skończyłbym jak mój ojciec i to jeszcze w młodszym wieku, niż on sam. Dodatkowa moja ciotka od strony ojca, nie pozwoli na takie zabawy. Jest za bardzo opiekuńcza, chociaż uważam że jest to bardziej spowodowane, jedynie jednym faktem. Sama nie ma dzieci, ma tylko w sumie mnie na tym świcie. Więc na kogoś musi zwrócić swoją uwagę w życiu.
- Nigdy? To naprawdę jest dziwne, mieszkamy wokół błękitnej wody, wręcz można wszystko w niej widzieć. A ty lisabello Whittemor, mówisz mi że nigdy nie byłaś na łodzi? Czuje się, jakbym mieszkał zupełnie innym świcie. Podejmę się tego wyzwania, pokażę tobie czym jest przygoda na wodzie - Oczywiście deska, pływanie w samej wodzie to nie to samo, zupełnie inaczej jest, kiedy poczujesz wiatr i zapach świeżej wody. A dodatkowo jak pryśnie na ciebie ona, sprawia że wszystko totalnie znika i myśli się o czymś innym. Będę musiał to jej kiedyś pokazać, naprawdę dużo ona traci. Wręcz aż za dużo, przez co jest to nawet na serio smutne.

Bell Whittemore
powitalny kokos
M
Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia
We wszystkim trzeba znać umiar, nieważne czy dotyczyło to plotek, czy jedzenia. Zbyt dużo wszystkiego prowadziło w ostateczności do tego samego — konsekwencji. Plotkami można było kogoś skrzywdzić. Niektórzy nie mieli na tyle mocnej psychiki, by poradzić sobie z hejtem. Whittemore prowadziła kiedyś kanał na yt i choć miała dużo obserwatorów i ludzi, którzy naprawdę interesowali się tym co robiła, byli też Ci którzy nie mieli co ze sobą zrobić, więc jad wylewali w internecie. Nie była gotowa na to, by mierzyć się z tymi ludźmi, więc dla swojego własnego zdrowia, po prostu zrezygnowała. Nie chciała, by obcy ludzie mieli wpływ na jej sąmopoczucie. Jako osoba internetowa, teraz, z biegiem lat inaczej na to patrzyła. Mogłaby wrócić do nagrywania, miała zupełnie inne podejście, niż kilka lat temu. Teraz ci ludzie byliby jej całkowicie obojętni; podobnie jak plotki krążące na jej temat. Była ciekawa, zastanawiała się co o niej mówią i... Nawet zrobiło jej się trochę głupio, gdy o tych plotkach wspomniał, bo naprawdę nie wiedziała, czego się spodziewać. Wiedziała, że ludzie różnie wypowiadali się w jej temacie; podobnie jak w temacie każdej innej osoby, ale nie wiedzieć czemu... Zależało jej na tym, by miał o niej dobre zdanie. Wkurzał ją, to jasne. Zwłaszcza wtedy, gdy na tych zawodach ewidentnie dawał jej fory, ale w pewnym sensie lubiła tego chłopaka.
— Co słyszałeś? — Zapytała podejrzliwie, marszcząc z zainteresowaniem brwi. Nie wiedziała, czego się spodziewać, to oczywiste. Teraz miał okazję zbadać sprawę dokładnie, poznać Lisabell.
Wywróciła oczami, słysząc pytanie o swój stan zdrowia.
Teddy był cholernie... Bezpośredni. Pewnie uznałaby to za urocze, bo jej zdaniem on się teraz o nią martwił, ale tylko wtedy, gdyby powiedziała mu o tym sama. On musiał jednak usłyszeć coś od jej cudownych znajomych, którzy nie potrafili trzymać gęby na kłódkę.
Słyszała, że chłopak miał ojca alkoholika, ale nie przykładała do tego uwagi. Zapewne dużo osób o jej statusie społecznym, od razu nazwałaby go patologią, ale nie Whittemore. Ona miała szacunek do drugiej osoby i walczyła o to, by wszyscy się szanowali. Wolność, miłość, tolerancja, bez tego ani rusz.
— Chcę spróbować, mała ilość na pewno mi nie zaszkodzi — Właściwie, to nie była tego aż tak pewna, ale... Nie widziała żadnych przeciwwskazań. Może gdyby nałogowo paliła i zaciągała się tak, jak niektórzy, zapychając całkowicie płuca i oskrzela, na pewno by sobie zaszkodziła. Nie miała takiego planu, znała swoje granice i możliwości, których nie chciała przekraczać.
— No, niestety, ale dość szybko umieramy. W przeciwieństwie do niej, Ty możesz robić dosłownie co chcesz, ona musiała się ograniczać — Przyznała całkowicie szczerze, choć z lekką obojętnością w głosie i wzruszyła ramionami. Ludzie często patrzyli na nią przez pryzmat choroby, dając jej często jakieś ulgi, zupełnie jakby była niepełnosprawna. To było frustrujące, nawet bardzo.
Westchnęła ze zrezygnowaniem, przytakując.
Naprawdę, nigdy nie wsiadła na łódź, skuter wodny, statek, czy coś takiego. Podziwiała ocean z deski surfingowej, czuła, że to jej żywioł. Nie wiedziała jednak, czy wypływając na otwartą wodę, nie dostałaby choroby morskiej. Fale wtedy cholernie mocno kołysały, niezależnie od tego, czy użytkownikowi łodzi się to podobało, czy wręcz przeciwnie.
— Mam nadzieję, że nie dostanę choroby morskiej, to byłoby okropne... — Zażartowała, chichocząc cicho. Pierwszy wspólny wypad okazałby się wtedy klapą, a ona naprawdę nie chciała, by Teddy miał o niej beznadziejne zdanie.

Teddy Wood
ambitny krab
-
MAGAZYNIER — WINFIELD'S CRAFT
21 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zmarszczyłem czoło, nie spodziewałem się takiego pytania. Bardziej sądziłem, że po prostu ona odpuści. A jak to odpuści to nie będzie wypytywać się, co dokładnie o niej słyszałem. Ale skoro chciała wiedzieć, jakie plotki o niej krążą, to chyba jednak warto powiedzieć, je na głos przy tej odpowiedniej osobie? Nie zawsze może będą one za przyjemne, zwłaszcza dla niej. Jednak patrząc na wszystko, jest nawet dość silna. I nawet marne ploteczki, chyba jej jednak nie złamią.
- To co mówiłem wcześniej, jesteś chora. Nie powiedzieli dokładnie na co, ale wskazali na fakt, że jesteś bardziej delikatniejsza. Przez co nie możesz, korzystać z imprez jak inni - Powiedziałem co prawda dopiero połowę, zmieniałem zadania na bardziej łagodniejsze. Nie chciałem też zrobić jej krzywdy, jakoś płacz dziewczyny, smutek oraz inne humorki mi teraz nie szły na rękę. Przez co musiałam się parę razy zastanowić nad tym, co dokładnie mam jej powiedzieć. Bądź co bądź lubię ją, nawet jeśli mało z sobą rozmawiamy. Dodatkowo mamy wspólnych znajomych, połączonych na jakiś tam sposób. Nie chcę niszczyć relacji lub czegoś, przez sytuację, która może wyjść u mnie i Bell. - Nie wiem czy to prawda, ale większość ludzi, którzy widzą o twoim blogu, uważają że ich na nim oczerniasz? Sam go nie widziałem na oczy, także wiesz... jak dla mnie pisz o czym chcesz, twoja wola - Wzruszyłem ramionami, niby pisanie pomaga w ogarnięciu myśli, spraw, rozwija wyobraźnię. Dlatego dla mnie to plus, sam chociaż się nie nadaję to może, w dalekiej przyszłości poczytam jej blog? Może nawet znajdę coś tam na siebie, pośmieje się do telefonu i tylko tyle? Jakoś nie za bardzo przykładam do tego, swoją uwagę. Każdy na swoje hobby, tak jak ja bawiąc się samemu motorem, także niech każdy żyje jak tylko chce. - Dobra - Zapaliłem jednego, wciągnąłem dym do swoich płuc. Kiedy zaczynałem, bolało teraz, jest to bardziej przyjemniejszy ból. Dodatkowo z każdych wciągnięciem, było lepiej. Uspokojenie, myślenie wszystko stawało się łatwiejsze. Tak jak obiecałem, podałem też go dla Bell, czekając aż sama zdecyduje co zrobi.
- I tak nie spróbujemy wszystkiego, także życie w pięknej bajce to tylko bujda, dla małych i dużych dzieci - Wzruszyłem ramionami, jakby to nic nie znaczyło. Życie to nie bajeczka dla dzieci, gdzie chłopak poznaje dziewczynę, ten się w niej zakochuje i mają piękne zakończenie swojej historii. Właśnie dlatego, nie przepadam za bajkami, tworzą zmyślone historie, w które wierzą naiwne dzieciaki. A potem wszystko psuje, niczym domek z kart. Prychnąłem na ostatnie słowa brunetki, naprawdę?
- To wszystko zależy od fal, jeśli podpłyniemy w miejsce gdzie są łagodne. Nie odczujesz niczego, na mocniejszej fali, czuć to. Ale nie sprawi że zaraz dostaniesz choroby morskiej. Musiałabyś wypływać na połów ryb, tam jest świetnie.. ale jak mówisz można wymiotować - Skrzywiłem się na ostatnie słowa. Lubiłem wypływać na głębokie wody, zwłaszcza z rybakami, którzy chętnie tłumaczą wszystko. Lecz to nie dla każdego, a jeśli lubi się wodę, tworzy to wszystko piękną przygodę. Zwłaszcza na wodzie, a naprawdę jest to smutne, że sama Bell nie poznała takich możliwości. Po tym wszystkim, jeszcze bardziej chcę to zmienić.

Bell Whittemore
powitalny kokos
M
Licealistka — Tylko szkoła
17 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Artystka i marzycielka
Wzdychająca do brytyjskiego księcia
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, tak kilka razy słyszała. Nie mogła jednak powiedzieć nic więcej, bo do Piekła jeszcze nie trafiła i w najbliższym czasie się tam nie wybierała. Nieprzyjemnie słuchało się plotek na swój temat, ale miała ważniejsze sprawy na głowie. Plotki były, są i będą wszędzie, nie ma przed nimi żadnej ucieczki. Gdyby wiedziała, kogo interesuje jej życie, zareagowałaby i wyjaśniła sytuację, ale do tej pory tego nie zrobiła, bo nie wie od kogo wypłynęła pierwsza plotka.
— Ludzie są kochani, tak bardzo się o mnie martwią... To miłe z ich strony — Rzuciła sarkastycznie. Nie miało to nic wspólnego z martwieniem się i wszyscy doskonale o tym wiedzieli. Ludzie cały czas szukali sensacji, a chora na nieuleczalną chorobę dziewczyna, była w stanie zapewnić im niekończące się źródło plotek.
— Oczerniam? Skoro tak — Niech tak będzie.
Bell słynęła ze swojej szczerości, czasem zbyt przesadnej. Potrafiła po kimś pojechać, a jakżeby inaczej... Ale nie widziała nic w złego w szczerości, nie miała zamiaru wybierać ludzi, którzy coś do niej mieli, najważniejsze, że nie wypisywała z imienia i nazwiska, tylko potrafiła zachować jakąś klasę w tym, co robi.
Wzięła skręcika od chłopaka, zaciągając się dwa razy. Nie brała ogromnych haustów, lecz mniejsze, dzięki czemu się nie krztusiła. Nigdy wcześniej nie paliła, lecz doszła do wniosku, patrząc na znajomych, że im bardziej się zaciągali, tym bardziej kasłali, dlatego Bell była delikatna. Wyjątkowo dziewczęca, nawet podczas takiego momentu, którym było popalanie jointa. Odkaszlnęła tylko raz, może dwa, lecz żaden problem z dusznością się nie pojawił i oddała chłopakowi jointa.
— Nie zmienia to faktu, że świat jest niesprawiedliwy — Podsumowała, rozkładając ręce. Nie miała na to żadnego wpływu, gdyby miała, inaczej ułożyłaby sobie życie.
— W takim razie przejadę się z Tobą. Nie na połów ryb, bo tam pewnie niezbyt ładnie pachnie, ale na coś innego już tak — Nie do końca wiedziała, jak ma nazwać sprzęt o którym mówił Teddy. W tym momencie, dziwnym trafem zabrakło jej po prostu słowa i nie potrafiła znaleźć dla niego zastępstwa.

Teddy Wood
ambitny krab
-
pan nauczyciel — w Lorne Bay School
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Chciał być strażakiem i ratować kotki, a ratuje australijskie dzieciaki przed chorobami, ucząc ich biegania i sportu. Do tego próbuje pozbierać się do kupy, po tym jak go narzeczona kopnęła w tyłek.
Wolne od pracy i użerania się z dzieciakami, skusiło go do tego aby wybrać się gdzieś w okoliczne parki albo wyspę, choćby po to aby rozbić namiot i poczuć się trochę jak dzikus. Samotność oraz w koło roztaczająca się natura, miała być niczym remedium na wszelkie problemy i komplikacje jakie występowały w jego życiu. Wciąż bowiem miewał noce, gdy nie mógł spać i oblewał się potem, były też noce gdy miał flashbacki z wypadku i ogólnie wszystko to mąciło mu głowę. Pamiętał jednak o tym jakie uroki skrywa Lorne Bay, jak to może pomóc mu zwalczyć te demony w głowie, przeszkadzające w funkcjonowaniu. Co prawda mógłby iść z tym do terapeuty czy pogadać z rodziną, ale jednak miał te swoje "rytuały" i chciał być w tym sam. Dosyć narzekania i nastawiania się jako ofiara w ich oczach.
Przygotował się na jedną noc przynajmniej, którą miał spędzić w tym specyficznym ale urokliwym miejscu. Miał namiot i kilka rzeczy ze sobą, w plecaku jaki dumnie targał na plecach. Temperatury w Australii były przyjemne o tej porze, więc nie musiał się martwić o to co będzie w nocy, jedyne co mogło go zdeprymować to armia insektów czy owadów, które mogłyby go pogryźć w takim miejscu. W teorii był w miejscu blisko brzegu i może woda na nie wpływała? Tak czy inaczej miał ze sobą jakiś preparat na gorsze chwile, ale także starał się o jedzenie, które ich nie przyciągnie w żaden sposób. Nie oczekiwał, że będzie tam tylko sam ze sobą, bo gdy zbliżał się na miejsce, w którym można było rozbijać namiot, minął czyjś kamper, zaparkowany w strefie, która chyba była dla nich przystosowana. Nie kalkulował tego, myśląc w tamtej chwili głównie o sobie i swoim założeniu, a więc nocy w dziczy, przy naturze.
Miał nadzieję tylko, że nie skończy się ta jego wyprawa groźnym ukąszeniem przez pająka giganta czy innego stwora, których w okolicy nie brakowało. Żyli w Australii cholernej i tutaj pająk czy motyl, mógł mieć rozmiar ludzkiej dłoni mężczyzny albo nawet większy. Pomijając ten aspekt, niczym harcerz zaczął wyjmować rzeczy i szykować sobie "bazę" dowodzenia na dziś. W Gahdun Island miał okazję być kiedyś z braćmi, co doskonale pamiętał gdy zachciało im się za nastolatków przygody. Okolica stała się aktualnie bardziej zmodyfikowana pod potrzeby ludzkie, dało się dojrzeć działalność człowieka, jednak na szczęście było to zachowane w pewnym tonie, bez ingerencji w las deszczowy czy inne strefy przynależne, bardziej dzikie. To na pewno było na plus bo Casey ostatnie o czym marzył to walka z pijanymi nastolatkami, które zaśmieciły by okolice albo były głośne..
Zajęty sobą Zeimer, nie dostrzegł w pewnej chwili iż ma towarzystwo pewnej blondynki, która totalnie mu nie pasowała do tego miejsca, ale może to było tylko połowiczne złudzenie i pierwsza opinia? Nie wiedział czy się zgubiła czy może mijany kamper należał właśnie do niej.

Stasia Hayworth
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
Instruktorka tenisa — FRESHWATER TENNIS CLUB
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Nowoczesna hipiska, ucząca dzieci bogaczy gry w tenisa, lubiąca podróże swoim campervanem i sączenie szampana, gdy nikt nie widzi.
#11

Wakacje od szkoły też wpływały na jej plan dnia. Nie pracowała w szkole, broń boże! Ale jednak większość jej zajęć, czy to szkółki, czy zajęcia indywidualne z uczniami. Lekcje były odwoływane, a jej uczniowie też woleli mieć wolne. Trochę to wpływało na jej budżet, ale nie na tyle, by blondynka się jakoś szczególnie tym przejmowała. Z resztą, odbywały się zajęcia dla dzieciaków, które nie wyjeżdżały nigdzie, lub w trakcie pozostałych miesięcy, połknęły bakcyla.
A Stasia, jak to Stasia, korzystała z wolnych dni, a czasem nawet godzin. Od pewnego czasu miała kompana, któremu proponowała każdy wyjazd, choć rozumiała, że taki poważny człowiek, z rozsądną i odpowiedzialną pracą, własnym domem i tak dalej, nie zawsze może się zgodzić. Choć po ostatnich tarapatach, w które blondynka wpadła, lub które sama sobie wkręciła, nie była już taka chętna do samotnych wypraw. Zwłaszcza tych dalszych. Jednak jak miała siedzieć sama w mieszkaniu, to oczywiście, że wolała ruszyć swój van i nawet pojechać kilkanaście kilometrów. Wpatrywanie w nocy w gwiazdy działało na nią terapeutycznie. Tak samo jak nagie kąpiele po ciemku w oceanie i palenie trawki. Ciii.
Do zmroku, jej ulubionej pory, bez względu na owady i inne robale, które owszem były groźne i upierdliwe, pozostało jeszcze trochę czasu. Zaparkowała na Ghadun Island, w wyznaczonym miejscu już jakiś czas temu. Teraz trzeba było zabić czas. Założyła tenisówki, zamiast chodzić w ulubionych, wygodnych japonkach lub chodzić na bosaka i postanowiła przejść się po wyspie, bo w sumie nie znała jej zbyt dobrze. Nie należała do osób, które w takich sytuacjach wkładają słuchawki w uszy. Nie. Szła przed siebie, napawając się mocą płynącą z natury wprost do niej samej.
Widząc, że ktoś rozbił się niedaleko niej, totalnie nie miała nic przeciwko. Z jednej strony, fajnie było być w takich miejscach samotnie, ale wiedziała też, że fajnie poznać nowe osoby, wspólnie pogadać wieczorem przy piwku czy innym soczku. Z resztą, po jej ostatniej przygodzie, wolała mieć towarzystwo w trakcie wycieczek, nawet jeśli to teoretycznie mogłaby być osoba, która by ją zabiła. No, ale nie ważne, Stasia była kobietą, blondynką, nikt nie oczekiwał od niej zbyt rozsądnych decyzji!
-Hejka-rzuciła do mężczyzny, kiedy przechodziła obok jego namiotu. Niby były jakieś niesnaski pomiędzy takimi osobami, którzy korzystają z namiotów i cały swój dobytek noszą na plecach, gardząc tymi, którzy mają niemal domowe warunki w kamperze, ale ona nie zamierzała nikogo skreślać. A jak była potrzeba, to coś pożyczała ze swojego wyposażenia, bo cóż... Miała wiele i faktycznie, było jak w domu, łącznie z pościelą ubraną w miłą i ładną poszewkę, zamiast spania pod śpiworem. Bo jednak temperatura temperaturą, ale dziwnie tak spać bez niczego. -Miłośnik natury?-zagadnęła. Nigdy nie wiedziała, jak taką rozmowę nawiązać, przecież nie będzie pytać jak jakiś creep, czy przyjechał tylko na jedną noc, czy też może ma w planach zatrzymać się dłużej w tym miejscu. Ona nie czułaby się okej, gdyby ktoś pytała jej.

Casey Zeimer
ODPOWIEDZ