lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
  • Obrazek
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
18 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Cała rodzina nie miała ostatnio zbyt łatwo i przyjemnie. Śpiączka ojca wpędziła wszystkich w ponury nastrój, nie mówiąc już o tym, że każdy miał jeszcze dodatkowo swoje problemy. Nie było to wszystko proste, ale każdy radził sobie jak tylko potrafił. Hudson, jak można się domyślać, posiadał sprawy, które przysłaniały mu logiczne myślenie, jak i myślenie ogólnie. Był bowiem w stanie rozpamiętywać imprezę na której stracił swojego chłopaka. Wydarzenie to nie mogło mu wyjść z głowy i aż głupio było się przyznać, ale myślał o tym znacznie częściej niż o ojcu leżącym w szpitalu. Nie znaczyło to, że nie przejmował się jego stanem zdrowia, tylko po prostu rozstanie przepełniło szalę goryczy i rozbiło go na milion malutkich kawałeczków, które dopiero niedawno zaczął zbierać i składać. Musiał się przecież ogarnąć, żeby być wsparciem dla rodziców, którzy mieli teraz większe kłopoty, zwłaszcza jego ojciec, który nic nie pamiętał.
   W domu mieszkał sam z rodzicami. Jego brat wyprowadził się już dawno, pozostawiając Hudsona na łaskę rodzicieli. No i obecnie to właśnie Hudson był świadkiem wszystkiego, co działo się w ich domu. Nie było zbyt kolorowo, bo każdy przejmował się na początku wypadkiem a później pobytem ojca Hudsona w szpitalu, a teraz jeszcze dodatkowo pojawiła się amnezja, która wywróciła wszystko do góry nogami. Ciężko było przełknąć fakt, że własny ojciec nie pamiętał swoich dzieci, no ale Hudson nie obrażał się i nie był o to zły. Mało znał się na amnezji i ogólnie neurologii, ale wiedział, że ojciec potrzebował czasu i że pewnie z tego wyjdzie. Dlatego też nie chciał zbytnio naciskać i zachowywał się zupełnie normalnie. Potrzebowali tej normalności. Z tego właśnie względu postanowił wybrać się do swojego brata na krótką rozmowę. Nie widzieli się od dłuższego czasu, więc wypadało się spotkać. No i czy nie było lepszej okazji do rozmowy, jak wspólna wędrówka do jaskini? Przy okazji Hudson mógł zrobić swój projekt z biologii, więc można powiedzieć, że wygrał podwójnie.
   – Nie wiedziałem, że ta jaskinia jest tak daleko – powiedział nieco rozgoryczony, że nie sprawdził dokładnie, ile zajmie im przybycie do tego miejsca. Nie przemyślał bowiem tego wszystkiego, gdy zgłaszał się właśnie na ten projekt. Jego zadaniem było przygotowanie prezentacji i opisu ekosystemu jaskiniowego, więc musiał wszystko dokładnie udokumentować, no i aby to zrobić, to musiał zjawić się na miejscu. Będąc jednak w jaskini szybko zauważył, że nie było tutaj nic innego, jak woda i kamienie. Westchnął cicho. – Mam tylko nadzieję, że nie ma tu wściekłych nietoperzy – powiedział.
shawn macnee
sumienny żółwik
Hudson
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
- 13 -

Nie wierzyła nigdy w te bajki o źródełkach i syrenach, które mama czasami zwykła opowiadać im na dobranoc, nawet mimo, że jej wyobraźnia pracowała przeważnie na wysokich obrotach. No bo jeśli naprawdę istniało takie źródełko, to czemu niby nigdy nie spotkała żadnej syreny? Ona, Bowie, pierwsza poszukiwaczka przygód (no może zaraz po Ryan, ale ona potem wybrała nudną księgowość) powinna mieć prawo spotkania takiej istoty, zwłaszcza, że stosunkowo często wybierała się w miejsca, do których chodzić się nie powinno. Założyła więc, że to wszystko to bzdury wymyślone dla małych dzieci żeby było ciekawiej.
- Kuuuurwa, Ryan, ja się nie nadaję do takich wypraw - teraz dysząc, próbowała złapać oddech, wspinając się po kolejnych skałach w kierunku jaskini. Serce łomotało jej w klatce piersiowej, przypominając, że może i kiedy była dzieckiem robiła takie eskapady, ale kondycja pożegnała się z nią lata temu. Albo to wina blanta, którego wypaliła przed wyjściem. Nie powinna tego była robić. Chyba pierwszy raz w życiu żałowała, że zapaliła zioło.
- Myślałam, że jaskinia jest jakoś bliżej, a idziemy chyba już z pół dnia. Wzięłaś jakieś kanapki? - spojrzała na siostrę błagalnie, bo chociaż szły może raptem godzinę, czy dwie, to dla Bowie minęła już cała wieczność, a głód zżerał ją od środka. Ryan była tą, która wierzyła w lecznicze właściwości jej soczków, więc młodsza Hillbury wyszła z założenia, że zadba o prowiant, sama naprędce zgarniając przed wyjściem kilka batoników proteinowych, które obecnie nijak się miały do burczenia w jej brzuchu, które wołało o podwójnego cheeseburgera albo coś w tym stylu.
- Oooo, patrz, tam jest wejście! - wrzasnęła uradowana, wymachując palcem w stronę wejścia do jaskini. Była naprawdę pod wrażeniem tego miejsca, dlatego w duchu zaprzestała przeklinania tej wyprawy, bo chyba rzeczywiście było warto.

Ryan Hillbury
grzybiara
bowie
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
chyba 11.

- Właśnie widzę, że się nie nadajesz - wywróciła oczami, bo Bowie zdecydowanie zbyt mocno dramatyzowała w tym momencie. Okej, może i ścieżka nie była najłatwiejsza, ale miały dwadzieścia parę lat, kiedy jak nie teraz powinny się ruszać bez zakwasów na całym ciele dzień później? Ryan w ogóle przez swój wyjazd nauczyła się życia i chociażby tego, że wygoda była ponad wyglądem, więc do bagażnika samochodu przed wyjściem z domu zapakowała swoje brzydkie jak noc (głupie powiedzenie, noc jest ładna) buty sportowe, ze wskazaniem do łażenia po skałkach, które wytrzymały z nią niejedną wycieczkę we włoskich górach, nadawały się też do Syreniej Wyspy. - Tak, mam w plecaku cały zestaw piknikowy, razem z kieliszkami do szampana - zaśmiała się, bo jasne, że nie, ale wzięła jakieś batony energetyczne i bidon z wodą, bo głupio byłoby tak bez żadnego prowiantu, kiedy znajdowały się w kompletnym odosobnieniu od czegokolwiek. Na tę wyspę trzeba było nawet przypłynąć jakimś promem, tak bardzo była odległa!
- Ojaa, ale to dobrze wygląda! - zawołała zaraz za nią i jakoś tak z większym zapałem zaczęła się znów wspinać. - Nawet jest taki mini kawałek plaży. Masz kostium? - bo Ryan przezornie nawet się w swój wcisnęła, zamiast bielizny, w razie jakby chciały sobie wskoczyć do wody i wysuszyć się potem na słońcu. - I trzymaj - jak już się zatrzymały, to wyciągnęła im po batonie, bo widoki były niesamowite, ale pewne dużo lepiej się na nie patrzyło nie na głodnego. - Nie wiem czemu tu się tak mało dzieje, jak jest tak ładnie - chodziło jej o całą wyspę, która była trochę odcięta od turystycznych atrakcji. A jakby tak właśnie wywieźć wszystkich turystów tutaj i zostawić plaże w Lorne Bay dla mieszkańców? Cóż, wtedy pewnie straciliby widoki, więc to może nie było akurat najlepsze rozwiązanie. Ponad to, o Gahdun Island krążyły jakieś dziwne legendy i o ile Ryan w ogóle w takie rzeczy nie wierzyła, to po swoich podróżach zaczęła mocniej zwracać uwagę na otaczające ją cudy przyrody, bo zdała sobie sprawę, że prawie w ogóle nie znała okolicy. Bowie mogła się więc spodziewać jeszcze więcej podobnych wycieczek!

bowie hillbury
przyjazna koala
my name is jeff
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
- Nie było Cię tyle czasu, że nie miałam z kim ruszać w takie eskapady - w końcu pół semestru spędziła w miasteczku uniwersyteckim, bardziej balując niż zwiedzając okolice. Zwłaszcza, że nie było czego. Dopiero kiedy została wyrzucona, nim skonfrontowała się z rodzicami, spędziła jakiś czas w miasteczku niedaleko Lorne, ale głównie po to żeby się zaszyć i przeczekać ciszę przed burzą. Jedyne spacery jakich doświadczała to te brzegiem plaży i w ciasnych uliczkach, z kolei ich obecna wyprawa to było coś czego naprawdę od dawna nie robiła. I chociaż narzekała, marudziła i była wyjątkowo kiepskim kompanem podróży ze swoimi wiecznymi bólami, o których głośno mówiła, w rzeczywistości była zadowolona. Jeśli więc Ryan kiedyś zaprosi ją na kolejny taki wypad, to Bowie z nieco lepszą kondycją na bank się zgodzi.
- Ooooch - jęknęła wyraźnie zmartwiona brakiem kanapek. Chociaż tym szampanem by nie pogardziła i nawet nie potrzebowała do tego kieliszków. Już nawet nie pragnęła tego burgera, ale czegokolwiek co zaspokoi jej głód! - A-aleeee... Cokolwiek masz? Bo ja wzięłam te batoniki, o - zademonstrowała te biedne paczuszki, wyciągając je na chwilę z kieszeni. - Ale one są takie małe, że nie wiem czy się nimi najemy - mówiąc "my" miała na myśli bardziej siebie, no ale to jej siostra, więc gdyby też zgłodniała to proste, że Bowie by jej nie odmówiła. Zaczęła żałować, że nie przygotowała się lepiej do tej wyprawy, ale chociaż miała nauczkę na przyszłość żeby lepiej do tego podejść. Może nawet zrobić jakieś kanapki zamiast zwijać blanty.
- Co nie? Zajebiście tutaj jest! I jasne, że mam kostium - nie była z niej żadna wytrawna surferka, ale mając stały dostęp do wody, przeważnie chodziła w kostiumie, na który narzucała codzienne ubranie. Nie była wielbicielką upałów, a to był najlepszy sposób żeby się schłodzić, zaraz po pływaniu w cudzym basenie.
- Jezu, Ryan, kocham Cię, zapamiętam ten gest na zawsze - odpowiedziała niemal ze łzami wzruszenia w oczach, sięgając po batona. Wygryzając się w niego, rozejrzała się dookoła i pokiwała głową.
- Wiesz co, wydaje mi się, że to przez te miejskie legendy. Ludzie mają trochę stracha, a ja raczej w takie rzeczy nie wierzę. Nie wiedzą co tracą! No i to jest na tyle daleko, że turystom pewnie nie chce się ruszać dupy - zresztą miejscowym pewnie też. Sama Bowie do niedawna nie ruszała się zbyt daleko, raczej okupując wieczorami kluby niż wybierając się na piesze wycieczki. Albo nawet te promem. A miejsce było naprawdę wyjątkowo ładne i można było się tu w naturalny sposób oderwać od szarej rzeczywistości, nawet jeśli ta była ubrana w palmy i piasek.

Ryan Hillbury
grzybiara
bowie
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Czekaj, może powinnam cię nagrać i to puścić następnym razem, jak będziesz mówiła, że ci MATKUJĘ - kiedy ostatnim razem zmartwiona Ryan podpytywała o zajęcie siostry i o to, czy przypadkiem nie zaczepiła się w jakimś gangu, ta protestowała i przyrównywała jej słowa do rodziców i ich wiecznych pretensji o dosłownie wszystko. No i teraz mogła się z nią trochę podroczyć, bo jakieś zdrowe batoniki australijskiej odpowiedniczki Anny Lewandowskiej to pewnie mogły im tylko jeszcze bardziej rozbudzić apetyt, przynajmniej tak się Ryan wydawało, bo mało jadła takich rzeczy - były cholernie drogie i najczęściej paskudne, bo fit celebrytki chciały sobie zrobić niby zdrowe wersje niezdrowych rzeczy, a przez to powstawały całe linie produktów słodzonych jakąś stewią. STEWIĄ! Nawet słownik nie zna takich słów.
- O, to możemy tam potem wskoczyć - popatrzyła w stronę fal, na których absolutnie nie umiałaby się utrzymać na desce, ale mogła sobie trochę poszaleć, próbując na nie jakoś wskakiwać. No wiesz, o co mi chodzi. - Poza tym przyda się po tej wspinaczce - może i używała dobrego dezodorantu, ale nie było takiego, który blokował lepienie się skóry po podobnym wypadzie. Aż żałowała, że nie wzięła na zmianę ciuchów do samochodu, zupełnie poważnie. - O, to też powinnam nagrać - tu już się wesoło zaśmiała, sama biorąc gryza batona, bo po takim wysiłku im się po prostu należało. A jak już dotrą na lądową stronę cywilizacji, to koniecznie muszą iść po jakieś burgery, bo, cholera, burgera jej właśnie w życiu brakowało. - Serio myślisz, że ktoś poza naszą babcią jeszcze może w to wierzyć? - no, może jeszcze Aborygeni, w których kulturę nie chciałaby ingerować, zawstydzona tym, jak mało o niej wie. - Poza tym, czy coś się tutaj stało złego w przeciągu kilku ostatnich lat, żeby w ogóle mieli dowody? - z dowodami wiara co prawda nie byłaby już wiarą, no ale wiadomo o co chodzi. - I serio, tu jest tak ładnie, że żałuję, że wcześniej nie byłam - zajrzała w głąb jaskini, spodziewając się tam jeszcze piękniejszych rzeczy.

bowie hillbury
przyjazna koala
my name is jeff
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
- Bo to co innego - stwierdziła, nieco urażona tym, że siostra ten moment czułości teraz wykorzystywała przeciwko niej. Następnym razem będzie trzymać dziób na kłódkę i tyle z tego będzie. - To jest dbałość o zdrowie, bo jakbym tak nagle zasłabła, to ciężko by było ściągnąć tutaj asap jakąś pomoc - dokończyła, uśmiechając się dumna z tego jak udało jej się wybrnąć z sytuacji. Przecież nie przyzna, nawet przed samą sobą, że czasem to całe matkowanie nie jest takie złe. Nawet w przypadku rodziców, którzy na swój irytujący sposób też się o nią troszczą.
Nawet jeśli ten batonik nie miał nawet w połowie zaspokoić jej głodu, święcie wierzyła w te wszystkie napisy na opakowaniu, że da nieskończoną ilość energii, a proteiny przecież są zdrowe - w końcu bzika na punkcie białka ma każdy fit człowiek, więc na sto procent musiały być magiczne.
- Taaak, a jak obczaimy dno to może znajdzie się jakiś fajny klif do skakania - pokiwała ochoczo głową, bo sama lubiła czasem tak sobie pochillować w wodzie i poskakać razem z nadpływającą falą. Nie należało to do żadnych sportów ekstremalnych, ale było rozrywką mas, której nigdy nie podważała.
- Gorzej będzie z powrotem, ale w sumie wtedy już będzie chłodniej to też trochę lepiej - stwierdziła jakby czytając jej w myślach. Co prawda sama niespecjalnie się tym martwiła, bo prawdopodobnie mimo lepkiej skóry, po takiej eskapadzie będzie już tak wykończona, że nie będzie na to nawet zwracać uwagi. Raczej skupi się na tym żeby z wpółprzymkniętymi oczami, nie wpaść do jakiejś dziury albo nie nadepnąć do węży. Chociaż mieszkała w Australii od urodzenia, nigdy do nich nie przywykła.
- Jesteś okropna - mruknęła pod nosem, ale nie kryła uśmiechu. Sama na jej miejscu też próbowałaby zarejestrować takie wyznania żeby potem przy pierwszej lepszej okazji je wyciągać jak asa z rękawa!
- Co nie? Ja tak samo! W ogóle chętnie bym tu częściej przychodziła. Tym razem z jakimś lepszym prowiantem - no i blantem rzecz jasna, bo nie ma nic lepszego niż zapalenie sobie śmiesznego papieroska w tak dziewiczej scenerii. - Wydaje mi się, że głównie starzy ludzie w to wierzą, chociaż ta laska od kryształów, ona też mi wygląda na taką co by w to wierzyła - stwierdziła po chwili zastanowienia, przypominając sobie o Reannon Graham, czy jak jej tam, która miała równie dziwny biznes co sprzedawanie wikliny. Chociaż nie. Ten był dziwniejszy.

Ryan Hillbury
grzybiara
bowie
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Czyli dokładnie to samo, moja droga - w końcu mama też chciała dbać o jej zdrowie. O zdrowie, o przyszłość, o teraźniejszość, o wszystko. Czasem jak dzwoniła na whatsappie o trzeciej w nocy czasu w Lorne Bay, kiedy sama znajdowała chwilę i internet podczas swoich wycieczek, mama nie chciała oglądać zdjęć widoków - najbardziej interesowało ją co Ryan jadła w ciągu dnia, czy się wyspała i czy było bezpiecznie. Dlatego o niektórych atrakcjach jej nawet nie wspominała, nie chcąc jej niepotrzebnie martwić, kiedy sama uważała, że ma wszystko pod kontrolą. - O, no, to dobry pomysł, chociaż może być średnio, bo tu jest dużo skał - może i dlatego turyści trzymali się z daleka? W końcu jadąc na wybrzeże, chcieli korzystać z piaszczystych plaż i kąpać się w wodzie, a nie patrzeć z tęsknotą na fale, żałując, że nie mogą się nawet dzięki nim ochłodzić.
- Już będzie trochę mniej słońca, to chociaż tyle - zawyrokowała, bo chyba porwały się na wspinaczkę o złej porze dnia, kiedy gorące promienie roztapiały wszelkie kremy z filtrem, mózgi z resztą też. Wieczory też nie należały do najchłodniejszych, ale przynajmniej nie trzeba było szukać na każdym kroku cienia. I nie można było na to narzekać, bo zawsze mogły się zerwać prawdziwie niszczycielskie wichury.
- Ale i tak mnie kochasz, Bo - uśmiechnęla się do niej szeroko, nawet cmoknęła w powietrzu i zajęła jedzeniem swojego batona. - Musisz sobie zorganizować taki wycieczkowy przybornik, to będzie kolejna motywacja do wyjść - trochę jak z drogimi ciuchami sportowymi - jak już się na nie dużo wydało, to prawdziwym marnotrawstwem byłoby je trzymać tylko w szafie. - Ciekawe w sumie czy teraz się coś zmieni - każdego roku powstawały nowe inwestycje, a nawet samo Lorne Bay potrafiło się zmieniać diametralnie. - Ta laska od kryształów może ma jakąś tajemną wiedzę - prześmiewczo to rzucila, bo Ryan nie wierzyłą w taki bullshit, tylko wydawanie pieniędzy bez sensu, jak kazda inna religia.

bowie hillbury
przyjazna koala
my name is jeff
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
Rzuciła pod nosem coś w stylu Booooże, kręcąc przy tym głową i marszcząc czoło, zupełnie jak wtedy kiedy miała kilka lat i Ryan tłumaczyła jej, że nie mówi się wziąść, a wziąć i Bowie nie chciała się z tym zgodzić, a kiedy finalnie okazało się, że starsza siostra ma rację, robiła dokładnie tą samą nadąsaną minę i udawała, że cała sytuacja nie miała miejsca. Szkoda tylko, że zdradzał ją ten niepocieszony wyraz twarzy, z którego kolejno potem naśmiewali się wszyscy w rodzinie.
- Kurde, o skałach nie pomyślałam. Myślisz, że jak pójdziemy sobie poskakać na falach to nie będzie nas jakoś mocno na nie rwało? - zastanowiła się na głos, patrząc nieufnie w stronę mini plaży. Z drugiej strony, zdawało się, że przynajmniej ten niewielki kawałek jest pozbawiony zabójczych skał, o które mogły się porozbijać. - Chociaż chyba w tym miejscu akurat wygląda całkiem spoko - najwyżej nie będą skakały, ale Lorne jest na tyle duże i piaszczyste, że w najgorszym wypadku z klifów poskaczą sobie tam albo na następnej wyprawie, bo musiała przyznać, że kiedy już powiedziała o tym na głos, to nie mogła przestać myśleć, jak fajnie by mogło być. Zwłaszcza bez zgiełku, kręcących się pod nogami dzieciaków i marudzących (gorzej od niej samej) starszych pań, rozłożonych na ręcznikach jak rozpuszczające się w słońcu flaki.
- Dokładnie, a o tyle dobrze, że teraz sobie możemy tutaj spędzić więcej czasu i się ochłodzić, skoro już przeżyłyśmy wędrówkę w tym skwarze - wciąż nie mogła się nadziwić, że dały radę sprostać temu wyzwaniu, zwłaszcza że na miejscu Ryan pewnie by nie wytrzymała i zdzieliła siebie w łeb za to całe narzekanie. Zanotowała sobie w głowie, że o ile będzie w ogóle potem o tym pamiętać, postara się tak bardzo nie marudzić następnym razem.
- Nic na to nie poradzę - rozłożyła ręce przed siebie, zadowolona i z całkiem spoko siostry, i z tego batona którego już zdążyła zjeść. - Ej, a może poszłabyś ze mną i mi coś doradziła? - sama niespecjalnie znała się na tym wycieczkowym sprzęcie, więc pewnie zamiast przybornika Beara Gryllsa, skończy z różową sakwą w jednorożce.
- Oby nie... To znaczy, fajnie jak w miasteczku pobudują coś żeby nie było taką dziurą, ale szkoda by mi było tych wszystkich okolic - posmutniała nieco na myśl o tym, że rzeczywiście coś się mogło skończyć, a coś zacząć i to wcale nic pozytywnego jak wydawało się deweloperom.

Ryan Hillbury
grzybiara
bowie
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- W sumie ekspertem nie jestem, to niewiele ci mogę powiedzieć - zaśmiała się na głos, bo rzeczywiście nic mądrego na temat skał i wiatru nie wiedziała, poza takimi podstawowymi sytuacjami. - Wiesz, zawsze coś może być niewidocznego pod wodą i ryzyko ryzykiem, ale tu bym się dwa razy zastanowiła. W ogóle wiesz, że na świątecznym jarmarku usłyszałam, że jestem inna po wyjeździe? Mówiłam ci to? - dalej trochę bawiło. Owszem, może coś się w niej zmieniło trochę, ale wtedy została posądzona o ostrożność, bo nie chciała mieszać słodkiej czekolady z brazylijską kuchnią. Już nawet Bowie chyba zaakceptowała jej wymówkę o wstrzemięźliwości od alkoholu, więc dlaczego inni znajomi jakoś nie potrafili tego zrobić? W ogóle tak naprawdę to przecież nikomu nic do tego.
- W ogóle się stąd nie ruszam, jeśli temperatura nie spadnie - żeby słuchać, że Bowie jest gorąco, że pić się jej chce, że but ją obtarł? Na-ah. Nie było takiej opcji, musiały najpierw się zrelaksować. Tacy alpiniści chyba też trochę się cieszyli zdobyciem szczytu? No dobra, tego nie była pewna, bo jednak tam na górze było zimno, wiało, nie było chyba za wiele nawet widać, ale akurat jaskinia zapowiadała się wspaniale. - Możemy kiedyś skoczyć na zakupy do Cairns. Albo gdziekolwiek, gdzie takie sklepy w ogóle są. Albo poszukać czegoś online - pewnie ta ostatnia opcja miała być najbardziej rozsądna, bo kto tu w Queensland w ogóle miał taki duży sklep ze wszystkim? Takie to były głównie w internecie. a trochę wycieczek im przecież dobrze zrobi, więc wszystko działało idealnie.
- Powinni po prostu, no nie wiem, budować jakoś z głową? Ale zawsze chodzi o kasę - wzruszyła ramionami, bo one to i tak nie miały wielkiego wpływu na to, co robili wielcy tego świata. - Ale może znajdziemy jakieś malowidła, jak w Lascaux i będą musieli trzymać się z daleka? Dawaj - co prawda nie spodziewała się, że mogą znaleźć coś podobnego, ale taka myśl była dosyć ekscytująca i w jakimś maleńkim stopniu się w niej tliła.

bowie hillbury
przyjazna koala
my name is jeff
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
- Dobra no, to najwyżej spróbujemy najpierw na brzegu, a potem się stopniowo będziemy zagłębiać - zawyrokowała, bo to chyba najsensowniejszy sposób, chociaż na morzu i tym co pod wodą znała się jeszcze mniej niż siostra, a po ostatnich wybrykach była chyba ostatnią osobą, na której można było polegać z wyborem najbezpieczniejszej opcji. Chociaż tu akurat chyba nie było zbyt dużej filozofii, a przynajmniej tak sobie myślała. - Coo? Kto Ci tak powiedział? - w pierwszej chwili trochę się najeżyła, no bo Ryan była jednak jej siostrą, więc jeśli ktoś rzucał jakimś niewygodnym tekstem, to z miejsca była do niego wrogo nastawiona. Dopiero potem zastanawiała się, czy w rzeczywistości to stwierdzenie, to w ogóle było coś złego. - W sumie to przecież sama powiedziałam Ci to samo. Nawet podejrzewałam jakąś sektę, ale na razie nie zauważyłam żebyś się w tajemnicy gdzieś wymykała, więc chyba to jednak nie to - przypomniała jej. Obecnie była na etapie akceptacji jej wyborów i w duchu ustaliła, że to pewnie jakaś duchowa odnowa w stylu "Jedz, módl się, kochaj" tylko, że z tym kochaj to nie do końca była pewna czy coś z tego się wykluwa, chociaż w duchu kibicowała trochę Benjemu, odkąd Ryder powtórzył mu, że Bowie się wygadała z powrotem siostry. - Ale w gruncie rzeczy to chyba nie tak źle, no bo kurwa, to że odmawiasz blanta i browara, nie znaczy, że się zmieniłaś o sto osiemdziesiąt stopni - rzecz jasna w pierwszej chwili trochę ją zabolało, że straciła towarzyszkę do głupkowatego śmiania się z byle czego, ale wciąż mogły chillować wieczorem przy Netflixie i zajadać gorzkie żale, nawet jeśli zamiast chmielowych napojów, zastępowały je witaminowymi mieszankami Ryan. Przynajmniej widać po jej kondycji, że miało to jakiś sens, bo na przykład Bowie prawie wypluła własne płuca podczas tej wyprawy.
- A czaisz jakby tak się tutaj zaszyć z namiotem i spędzić weekend? - pomyślała głośno, bo chociaż pomysł miał kilka fundamentalnych wad, to w zasadzie jej się spodobał. Odpocząć od zgiełku, zapomnieć o uczelni, pigułach pod łóżkiem, no i mogłaby Lyrze zostawić wolną chatę żeby popróbowała co nieco z Ryderem, tak jak ostatnio gadały.
- Z tymi zakupami online to spoko pomysł, bo będzie można potem zwrócić, a pewnie jest większy wybór niż stacjonarnie - pokiwała głową, zwłaszcza, że nie była fanką łażenia po sklepach, bo tam było zawsze dużo ludzi i nigdy się nie potrafiła odnaleźć gdzie co jest, a w internecie przynajmniej wszystko było podzielone na kategorie, no i istniała jeszcze zbawienna lupka.
- Ooo, to jest sztos pomysł! No i jakbyśmy coś odkryły to może jeszcze by nas dodatkowo nagrodzili! - trzeba było myśleć o interesach. Równocześnie znowu poczuła się jak wtedy, kiedy udawała Larę Croft w dzieciństwie i szukała w lasach zapomnianych grobowców do odkrycia. Poza tym być może byłyby świadkiem odnalezienia miejsc jakiś dawnych kultów, a to też byłoby ekstra, no i mogłaby to wykorzystać do swojej książki, której jeszcze nie zaczęła pisać.

Ryan Hillbury
grzybiara
bowie
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Czy wyście wszyscy poszaleli? Serio Bowie? Myślałam, że sobie żartujesz z tą sektą - westchnęła głośno i długo. - Od kiedy jak się nie chce wypić drinka, albo zapalić blanta, to już zmiana w potulną mniszkę? Zdecydowanie przesadzacie, ale jeśli mój detoks tak na was działa, to macie problem ze sobą, nie ja - fuknęła na siostrę tym, co jej się ostatnio mocno uzbierało, ale prawda była taka, że już ją po prostu nużyły te same komentarze po raz kolejny i kolejny, więc Bowie dostało się za wszystkich znajomych, którzy o tym wspominali. - W ogóle to, że odmawiam blanta to jest tylko i wyłącznie moja sprawa, od kiedy to jest dla wszystkich take ważne, czy ja mam samych znajomych ćpunów i już nic więcej nie można ze mną robić? - no przesadziła trochę ze swoim wybuchem, ale niesamowicie ja to irytowało, a do tego była w tej jebanej ciąży, to może miała jakieś hormony, które na nią mocno wpływały i to wszystko dlatego?
- No jasne, o ile nie mieszkają tu żadne lisy, czy coś, to czemu nie? - Ryan spała już chyba wszędzie, więc namiot w jaskini nie był jej straszny. Co prawda miałyby dużo rzeczy do przytaszczenia, ale jakby zaczęły wspinaczkę w jakiejś rozsądnej porze dnia, a nie samym jego środku, to mogłoby się okazać, że nie jest tak źle. No i pokazałaby Bowie jak to jest w takich dalekich i długich podróżach, więc w razie czego wiedziałaby czy proponować jej na przyszłość podróże autostopem. - Chociaż nie powiem, jestem największym skąpcem, kiedy trzeba płacić za dostawę - przyznała, bo potrafiła zrezygnować z zakupów, jak się okazywało, że musi dopłacić kilka dolców za to, żeby paczka do niej trafiła. Może dzięki temu tak dobrze jej wychodził ten cały minimalizm?
- Już to widzę, czy o tych dzieciakach z Lascaux ktoś w ogóle mówi? - no pewnie, że ne, bo o odkrywcach się zapominało, ale to nie znaczyło, że nie mogły czegoś dalej poszukać. - Szkoda, że nie mam latarki - w pewnym momencie zaczęło się robić coraz ciemniej, a ona mała tylko tę telefonową.

bowie hillbury
przyjazna koala
my name is jeff
ODPOWIEDZ