Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
To było straszne: siedzieć w domu na dupie i nic nie robić.
Kiedy doszło do niego, że nie będzie mógł pracować jako strażak przez najbliższy rok, zwyczajnie się podłamał. Sage doświadczyła tego na własnej skórze. Obserwowała, jak osiadł na dupie i stronił od większości zadań, jakie mu pozostały. Pad od konsoli kurzył się na stole, telewizor nie był uruchamiany od kilku dni i gdyby nie rudowłosa, prawdopodobnie nawet nie przebrałby się z bokserek, w których sypiał.
Najczęściej był zgryźliwy. Mamrotał do swoich dziewczyn – Sage i Regan – nie miał ochoty na jedzenie i narzekał, że coś plątało mu się pod kulami.
Kuśtykał z kąta w kąt i przeklinał, kiedy sprzęt osuwał się na śliskiej nawierzchni, aż wreszcie, pewnego dnia wpadł na pomysł.
Siedział na krześle. Lewa noga zamknięta była w szczelnym ochraniaczu w postaci gipsu. Gdzieniegdzie wystawały z niej druty, które podtrzymywały złożoną kość.
- Sage? – zapytał, nalewając sobie kolejny kubek kawy i oplótł dłonie wokół białej ceramiki. Ostatnio z zazdrością patrzył na jej zmiany, choć przecież nie pracowała w pełnym wymiarze godzin. Już sam fakt, że mogła być w Straży i brać czynny udział w ich działaniach sprawiał, że Buckley nieco posępniał.
- Co Ty na to, abyś przyniosła mi do domu trochę papierów? – zapytał, próbując obejść oczywisty nakaz odpoczynku, choć wiedział, że wcale to łatwe nie będzie. Jego dziewczyna trzymała się reguł, chłopaki z remizy także. Żartowali nawet, że wreszcie odpocznie, podczas gdy on najchętniej spakowałby swoją torbę i wyszedł z domu.
- Chociaż te najpotrzebniejsze, które miałem w segregatorach na biurku – doprecyzował na wszelki wypadek, aby Eimer nie uznała, że upadł na głowę i planuje uprawiać swoisty pracoholizm.

Sage Eimer
sumienny żółwik
13#9694
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Zdecydowanie straszniejsze było uświadczanie męk Buckleya, który ze względów medycznych zmuszony został do urlopu chorobowego. Zmuszony dość dosłownie, bo nawet o kulach i z drutami wystającymi z nogi, zainteresowany nadal twierdził, że jest do pracy zdolny. Usłyszawszy to za pierwszym razem Sage tylko przewróciła oczami. Duke czasem doprawdy przechodził sam siebie i ruda była o krok od uznania go za chorobliwego pracoholika. Szczególnie, że sama mocno obcięła swoją liczbę godzin aby móc go doglądać na zmianę z siostrą i okazjonalnie matką. Czasem oboje potrzebowali przecież od siebie małej przerwy, tym bardziej, że Eimer dotrzymała słowa i wprowadziła się do domu przy Pearl Lagune jak tylko bruneta wypuścili ze szpitala.
- Tak Tygrysie? - mruknęła, nie odrywając wzroku od noża, którym własnie rozsmarowywała na kanapce masło. Właściwie to szykowała wszystko na tosty, które chciała podać w ramach śniadania. Ostatnio więcej czasu spędzała w kuchni, usiłując poprawić humor Buckleya różnymi przysmakami. Mimo wszystko zamarła słysząc z jego ust podejrzane pytanie. Powoli obróciła się też, posyłając mu spojrzenie, które mogłoby zabijać.
- Nie ma mowy - ucięła temat krótko, z cichym fuknięciem pod nosem powracając do poprzedniego zajęcia. Nawet zabraniając mu pracy, wydawało się to jedynym o czym nieustannie myślał Buckley. Kiedy był z nią w łóżku, w głowie pewnie też tak naprawdę podliczał roczne wydatki czy coś takiego. Nie byłaby specjalnie zaskoczona. Oczywiście gdy opadł początkowy gniew, jego miejsce szybko zastąpiły znajome wyrzuty sumienia. Jeden rzut okiem na szpitalny gips i Sage zaraz przypominała sobie kto mężczyznę w niego wsadził.
- Ugh dobra, ale tylko pod warunkiem, że nie będziesz ślęczeć nad nimi dzień i noc - obróciła się znów do bruneta, na odległość celując w niego nożem do masła - Maks trzy godzinny dziennie. Obiecaj, to się zastanowię.


Duke Buckley
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Uśmiechnął się tym rodzajem uśmiechu, który z radością nie miał w ogóle nic wspólnego. Można by rzec, że bardziej wykrzywił twarz w bliżej nieokreślonym grymasie, raczej świadczącym o niezadowoleniu, niż o radości. Sage była bardzo troskliwa. Dbała o niego niekiedy aż do przesady i nadskakiwała mu, prawdopodobnie mierząc się nie tylko z marudnym facetem, ale i własnymi demonami. Poczucie winy bywało okropne. Zmuszało do robienia tego, czego w normalnej sytuacji, na pewno by się nie zrobiło.
I prawdopodobnie to było jedną z tych rzeczy. Gdyby Buckley połamał się sam, na pewno popukałaby się w czoło i kazała zmienić spodnie od dresu, bo te nosił już któryś dzień z kolei.
Patrzył więc na nią przez chwilę, w całkowitym milczeniu, następnie podebrał skrojoną dopiero co paprykę. Rozgryzł ją i zachrupał pomiędzy zębami, obserwując jak szykuje śniadanie.
- Mogę obiecać – odparł wreszcie i oblizał usta. Spróbował podebrać jeszcze jeden kawałek, ale dostrzegając jej spojrzenie, zrezygnował. Parę razy zdarzyło mu się już oberwać po łapach za podjadanie.
- Trzy godziny nie brzmią wcale jakoś drastycznie, co? – upewnił się, że rzeczywiście Rudej odpowiadał ten stan rzeczy. Mógł przecież pracować, kiedy ona zajmowała się swoimi rzeczami, albo kiedy była w pracy. Nie byli ze sobą sklejeni, tak jak większość par. I chyba to mu się najbardziej podobało; że mógł być przy niej sobą i obserwować to, jaka była Eimer.
- Jeśli będziesz miała ochotę, to możesz mi pomóc. Pokażę Ci co i jak w tych papierkach. A jeśli nie, to uwinę się z nimi tak szybko, że nawet nie zauważysz, że jestem zajęty – nie chciał, aby czuła się samotna i opuszczona w jego domu, do którego niedawno się przeprowadziła.
Wyprostował swoją nogę i uniósł kubek z gorącą, gorzką kawą do swoich ust. Upił łyka.
- Myślałaś coś o wyjeździe, kaczuszko? – zapytał i uśmiechnął się, tym razem prawdziwie i szczerze.
- Co prawda po górach raczej nie pochodzimy, ale może jakiś weekend… nie wiem, SPA, albo coś? – zaproponował, nie będąc nawet pewnym, czy jego przyszła żona miałaby na coś takiego ochotę.
- Nie tylko mnie przyda się odpoczynek. Masz już takie sińce pod oczami, że wyglądasz jak miś panda.

Duke Buckley
sumienny żółwik
13#9694
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
To prawda, że mógł liczyć na ulgowe traktowanie, wszystko jednak w Eimer standardach. Na pewno nie pozwalała mu użalać się nad sobą czy popadać w przesadną depresję. Miała starszych braci oraz wielu znajomych płci męskiej. Wiedziała, że trzeba się z takim obchodzić jak z jajkiem, dlatego wymyśliła własny system aby Buckley cały czas czuł się potrzebny. Od odkręcania słoików z konfiturami po drobne zadania dla złotej rączki, chwytała się wszystkiego by zająć mu czas i podpompować nieco ego. Leżenie bezczynnie Duke'owi nie służyło bowiem nigdy.
- To będzie jak 1/8 Twojego normalnego etatu - rzuciła pół-żartem, pół-serio, resztę papryki odsuwając poza zasięg długich ramion mężczyzny. Była zadowolona, że pozostawał tak otwarty na dyskusję oraz pewne kompromisy. Może nawet powoli docierało do niego, iż świat wcale nie stanie w miejscu lub nie zawali się z dnia na dzień tylko dlatego, że brunet czasem weźmie małe wolne. Takie, które z resztą należało mu się z automatu.
- Nie, nie. Nie chcę Ci przeszkadzać. Będziesz mógł rozkoszować się w samotności każdą kartką - spędzali ze sobą razem większość dnia, jeśli akurat nie pracowała. To na pewno nieco obciążało ich świeży związek, bo pod wieloma względami nadal musieli się dotrzeć. Dodatkowy stres związany z unieruchomioną nogą też im nie pomagał, ale Sage starała się być tak wyrozumiała jak tylko mogła. Wyrzuty sumienia na szczęście skutecznie jej w tym pomagały. Prace domowe również. Nawet teraz zajęła się składaniem kanapek i układaniem ich w tosterze. Głodny Buckley to w końcu markotny Buckley.
- Prawdę mówiąc nie miałam zbytnio czasu. Może Ty byś się rozejrzał w internecie? - zaproponowała, dostrzegając kolejną okazję by wyjąć kilka godzin z życia jej ukochanego. Ekran komputera pozostawał dla niego aktualnie najlepszym oknem na świat - Tylko pamiętaj, że Twój wózek nie zmieści się do mojego auta, więc będziesz mi musiał oddać kluczyki do swojego - to powinno nieco ostudzić zapał Duke'a. Jak w każdej dziedzinie życia, za kółkiem Sage również bywała impulsywna i nieprzewidywalna.



Duke Buckley
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Sage była specyficzną osobą, którą albo się lubiło, albo nie. Była uparta, charakterna i niekiedy wręcz irytująca. Duke wielokrotnie aż dygotał ze złości i obliczał po ilu latach wyjdzie z więzienia, jeśli postanowi ją odstrzelić. Zaraz jednak szybko mu przechodziło. Wystarczyło, że Eimer przytuliła się do niego, a z jego ciała ulatywały wszelkiej maści negatywne emocje.
- Mam nadzieję, że do tego czasu jednostka nie stanie w płomieniach – westchnął i pochylił swoją głowę. Richard został wybrany na jego zastępcę tylko po to, aby móc sprawować nad nim większą pieczę. Wierzył, że sobie poradzi, chociaż w rzeczywistości często się ze sobą żarli i Buckley uważał go za niedojrzałego i nieodpowiedzialnego. Może to, że wrzucono go na głęboką wodę sprawi, że oprzytomnieje i wreszcie się za siebie weźmie.
Brunet podniósł się i wyciągnął dłoń w stronę rudowłosej. Jego palce musnęły ledwie koszulkę, a on sam nadął policzek z wyraźnym niezadowoleniem.
- I co mam wpisać? Maseczki błotne i akupunktura? – nie wiedzieć dlaczego, lecz propozycja piegusa go nieco zirytowała. Wolałby, aby to właśnie ona podjęła decyzję dokąd mieliby się wybrać. Nie wiedział co mogło podobać się kobietom, gdyż tę posiadał od niedawna, a Regan… Regan się nie liczyła.
- Poza tym, nie zamierzam wsiadać na tego rumaka – dodał, kątem oka zezując na składane siedzisko, które lekarze wcisnęli im na odchodne. Nie znosił go równie mocno, co dziecko brukselki i tym samym odcinał się od zewnętrznego świata. Kuśtykając o kulach nie można było zajść daleko.
Nie potrafił zapanować nad swoimi emocjami – nad tym, że dopadała go istna huśtawka nastroju. Ze słodkiego misia przeskakiwał do naburmuszonego gnojka jak za mrugnięciem okiem. Trochę tak, jakby zamiast niego siadał tutaj brat bliźniak i dawał się wszystkim we znaki.

Sage Eimer
sumienny żółwik
13#9694
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Nie ma miłości bez ognia, a Sage za swoją osobę nie zamierzała nikogo przepraszać. Poza tym była pewna, że gdyby tylko urodziła się mężczyzną, jej ośli upór nazwano by zdecydowaniem, a trudny charakter wliczono w to, że po prostu wie, czego chce. Niestety, na świat sprowadzona została jako dziewczynka, co oznaczało mniej więcej tyle, że miała pozostawać cicha, łagodna i potulna. Dobre sobie. Musiałaby upaść na głowę, żeby pozwolić decydować o swoim życiu mężczyźnie i z uśmiechem zgadzać się na każdą z opcji. W gruncie rzeczy nie zmieniła się tak bardzo od czasów dzieciństwa, więc Buckley nie miał prawa narzekać. Wiedział co brał, godząc się na związek z Rudzielcem. Poza tym sam też nie był bez wad. Jego pracoholizm oraz przesadny altruizm i Eimer grały na nerwach.
- To by było nawet zabawne, w ironiczny sposób - chociaż dziewczyna starała się powstrzymać uśmiech, brew i tak jej drgnęła. Domyślała się bowiem co dokładnie chodzi po głowie Duke'owi. Zdecydowanie nie był zachwycony gdy jego miejsce zajął Remi, ale zdaniem Sage oceniał chłopaka zbyt surowo. Remington jak dotąd wywiązywał się z nowych zadań śpiewająco. Może brunet bał się, że wygryzie go z posady?
- Może być nawet lewatywa z kawy, słyszałam, że świetnie pobudza - dorzuciła mimochodem, dopiero po chwili czując jak długie palce Buckleya ciągnął jej koszulkę, a on sam podnosi się z miejsca. Czasem zapominała jak jest wysoki, szczególnie od kiedy większość dnia spędzał siedząc na tyłku. Ruda instynktownie zerknęła w jego ciemne oczy, potem sprawdzając dłonie. Dziwne, była pewna, że chciał odstawić filiżankę po kawie do zlewu.
- Daj spokój Tygrysku, o kulach daleko nie zajdziesz, a SPA i zabiegi same do Ciebie nie przyjda - skoro para kanapek spoczęła w tosterze, mogła się wreszcie obrócić do mężczyzny. Dłońmi zaraz objęła jego pas, odhylając się do tyłu by być w stanie obserwować jego niezadowoloną twarz - Poza tym nie masz się czego wstydzić. Wylądowałeś w gipsie, bo uratowałeś mi życie. Mogę tłumaczyć to każdej napotkanej osobie, jeśli to przekona Cię do wózka.



Duke Buckley
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Prawda była taka, że oboje mieli już swoje przyzwyczajenia i zachowania wyjęte z przeszłości. Buckley był obyty z Dawsonem i jego ekscentrycznymi zachowaniami, przez co sam zachowywał typową powściągliwość. Wolał obserwować, nie spieszyć się z podejmowanymi decyzjami. Potrafił trawić je przez kilka dni i tym samym przyczyniał się do zgrzytania zębami bliźniaka i Sage. Oboje byli do siebie podobni i im więcej czasu spędzał z rudą, tym był o tym coraz bardziej przekonany. Niekiedy nawet miał dziwne wrażenie, że patrzy na brata w żeńskiej formie.
- Ta. Bardzo zabawne, ale ten się z cyrku nie śmieje, kto zna Dicka - mimo wszystko udzielił mu się jej nastrój, a kąciki ust uniosły się wśród gąszczu brody. Gdzieś z tyłu głowy tliła się iskierka jego pracoholizmu, która narastała w chwilach, w których był sam. Zastanawiało go to, czy raporty były wypełniane poprawnie; o ile w ogóle. Jego ludzie i współpracownicy mieli problemy z papierkami, co skutkowało naciskami z jego strony na końcu miesiąca. A przecież był to wierzchołek góry lodowej.
- O proszę, patrzcie jaka mądra - parsknął i wtulił nos w jej płaski brzuszek. Zaciągnął się zapachem proszku do prania i skóry kąpanej w wyjątkowo kuszących olejkach.
- Nie spodziewałem się, że lubisz takie rzeczy, Sage. Czym jeszcze mnie zaskoczysz? - zapytał, odchylając głowę nieznacznie w tył, kiedy znów spróbowała dotknąć jego włosów. Może to on powinien się ogolić na łyso, a nie Dawson?
- Możesz mówić co chcesz. Ale na wózek nie wsiądę - był uparty niczym krowa. Niestety, ale wózek kojarzył mu się tylko z inwalidztwem, ze słabościami i byciem wyjątkowo niemęskim i uwiązanym do kogoś łaski. Nie działały tu żadne słowa, które mówili jego bliscy: mama, Dawson, Nala czy Sage. To było upokarzające, zwłaszcza w momencie, w którym zdał sobie sprawę, że gdyby odciął emocje, to istniała spora szansa na to, aby ujść z tego bez szwanku. Strach przed utratą Rudej był znacznie silniejszy niż przypuszczał. Chyba zaczął się do niej… przyzwyczajać, przywiązywać. I czuł się z tym całkiem okej.
- Przykro mi. Musisz tu zamieszkać, aby mi pomagać - już od dawna mielił informacje we wnętrzu czaszki, zachodząc sobie niejednokrotnie głowę czy Eimer myślała o tym samym.
- Chciałabyś się do mnie wprowadzić?

Sage Eimer
sumienny żółwik
13#9694
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Czas spędzony w domowym zaciszu nie do końca wydawał się Duke'owi służyć. To fakt. Z biegiem czasu Sage nabierała wręcz przekonania, że Buckley sam szuka sobie nowych problemów oraz przysłowiowej 'dziury w całym'. Zaakceptowanie faktu, iż jednostka radziła sobie całkiem nieźle bez jego pomocy przychodziło brunetowi z ogromnym trudem. Zupełnie jakby od tego zależała jego własna samoocena. Skoro nie był potrzebny tam, to nie był potrzebny w ogóle. Co za brednie. Sage każdego dnia pilnowała by nie czuł się zaniedbany. Podsuwała mężczyźnie nowe hobby oraz pomysły, szukała czegoś w co mógłby się zaangażować. Niestety, Duke'a nie interesowały puzzle, szachy, ani składanie modeli Lego. Książki też szybko odpuszczał, bo wolał wtykać nos w sprawy jednostki.
- Przypominam, że sam go szkoliłeś i to najlepsze świadectwo, że sobie poradzi - nie do końca rozumiała dynamikę jego relacji z Richem, ale możliwe, iż winna była jej płeć. Nie zmieniało to jednak faktu, że Remington pozostawał oficjalnym zastępcom Buckleya, który niewiele mógł teraz z tym faktem zrobić - Nie zapominaj, że Remi to jeden z nas, Twój człowiek. Po prostu wspieraj go zamiast krytykować, bo tak byś zrobił gdyby chodziło o mnie lub kogoś innego z drużyny - nie chciała Duke'a pouczać, ale nie dał jej innego wyboru. Sam najlepiej powinien wiedzieć, aby nie mieszać prywatnych odczuć ze sprawami zawodowymi.
A co do lewatywy, Eimer raczej nie mówiła poważnie. Nawet jej wydawało się to zbyt ekstremalne, po prostu widziała program, w którym wspominali o takich zabiegach. Do tego jednak nie musiała się Duke'owi przyznawać.
- W tym rękawie jest jeszcze sporo asów - zapewniła, i tak odnajdując drogę do ciemnej czupryny swojego chłopaka. Sage nie przyjmowała w końcu sprzeciwów, więc walka z nią była bezsensowna. Niestety informacja o tym musiała gdzieś zaginąć na Buckley'owiej poczcie, bo mężczyzna dalej upierał się by nie korzystać z wózka. Tego samego, który rekomendowali dla niego lekarze i który stał nietknięty w rogu od dnia powrotu bruneta ze szpitala.
- Jak chcesz. Obciążając nogę tylko wydłużasz cały proces, a komendant z Cairns pewnie nie byłby zadowolony wiedząc, że nie stosujesz się do zaleceń doktorów - Rudzielec westchnął niby od niechcenia, uwagę na powrót skupiając na parującym tosterze. Z pomocą szpatułki wyciągnięła z niego gorące kanapki, na ich miejsce wkładając kolejne, a gotowe tosty porozcinała na zgrabne trójkąty. Talerz z nimi zaraz wylądował na stole przed Buckleyem. Kolejna była butelka z keczupem i Sage nareszcie mogła przycupnąć chwilę ze swoją kawą. Już tylko z tyłu głowy nasłuchiwała sygnału z łazienki, że pranie skończone. Na szczęście nie na tyle uważnie, by przeoczyć kolejne słowa ukochanego.
- W sensie.. tak na stałe? - mruknęła, spijając mleczną piankę. Jak na kogoś tak stonowanego i rozważnego, w kwestii ich związku Duke pozostawał w gorącej wodzie kąpany. Jednego dnia narzekał na Rudą, drugiego chciał aby się do niego wprowadziła. Czasem ciężko było nadążyć - A co z Regan?



Duke Buckley
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
To nie tak, że Buckley nie miał zainteresowań, bo tych miał nawet sporo, a przynajmniej miał, nim postanowił nie oddać się pracy.
Nim jeszcze nie rozstał się z Rory, Duke pochłaniał książkę za książką, grzebał przy motorach i pływał. Może i Sage nie zdawała sobie sprawy, ale grał w siatkówkę i kopał z chłopakami w gałę, a także i urządzał zawody na playstation w fifę. Gdzieś na strychu, gdzie Eimer jeszcze nie wściubiła swojego nosa, były starannie poklejone i pomalowane modele samolotów, które odwzorowywały oryginały z czasów II Wojny Światowej. Potrafił interesować się także kinem grozy, które Hammond skutecznie mu obrzydziła.
- Kiedy ja się bardzo stosuję do zaleceń lekarza – mruknął niechętnie, a dłonie zsunął z jej bioder i rozłożył, chcąc ukazać jej to, co miał na myśli. Przecież był w domu, nie pracował, starał się odpoczywać, chociaż ostatnim, czego pragnął, było siedzenie na tyłku.
Westchnął przeciągle i podrapał się po brodzie, przymykając na moment swoje oczy, czując jak nagle stał się dziwnie zmęczony, choć nawet nie minęło południe. Nie potrafił przekonać się do tego, aby rozsiąść się na wózku inwalidzkim. Chyba, że… zerknął na Rudą, która krzątała się po kuchni i przechylił głowę tak, jak robił to pies, który właśnie zwietrzył jakiś trop. Jednocześnie pod ciemnymi włosami, na które to poczęła wkradać się siwizna, pojawił się pomysł, który raczej nie zadowoli dziewczyny.
- A jeśli… – zaczął, zgarniając kawałek grzanki przyrządzonej przez Strażaczkę i zaraz syknął, czując jak ciepło parzy mu dłonie. Wytarł je w spodnie.
- Czy jesteś w stanie iść na ustępstwa, Eimer? – zapytał i uniósł kąciki warg w lekkim, nonszalanckim uśmiechu.
- Jeśli siądę na wózek, to będę mógł raz w tygodniu zajechać nim do remizy? – nie żeby właśnie zgniótł resztki swojego męstwa tym pytaniem.
- A co do Regan, to ona ma swój pokój, a my swój. Chyba że chcesz spać we trójkę, ale to musiałbym się jej zapytać. Chociaż raczej wolałbym nie – nie mógł się powstrzymać, aby nie obrócić tego w żart. Regan nie miała nic przeciwko, a przynajmniej tak sądził Duke. Nie wyglądało to tak, aby dziewczyny się ze sobą nie dogadywały, a przynajmniej on tego nie dostrzegał. Jeśli rzeczywistość była inna, stanowczo wolałby się o tym dowiedzieć teraz, niż później.

Sage Eimer
sumienny żółwik
13#9694
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Ciężko było jej odkryć zainteresowania ukochanego, skoro modele pozamykał na strychu razem z piłkami, a kolekcję książek pokrywała cienka warstwa kurzu. Aktualnie głównym zajęciem Buckleya było snucie się po domu, dąsanie i kombinowanie jakby tu dostać się niepostrzeżenie do remizy. Toczyli z Sage tą cichą batalię od tygodni i żadne z nich nie było chętne by ustąpić. Rudzielec dla dobra ukochanego, Duke ze zwykłego oślego uporu. Kobieta nie była tylko pewna jak długo jeszcze wytrzyma.
Szczególnie, że brunetowi durnych pomysłów nie brakowało. Szkoda, że na swojej rekonwalescencji nie skupiał się równie mocno. Eimer była pewna, że istniał jakiś sensowny, bezinwazyjny sposób, w jaki mógłby spędzać ten wolny czas. I nie, wcale nie chodziło jej o to by całkiem odciął się od remizy. Chłopaki z ekipy i tak odwiedzali go regularnie, zdając prywatne raporty z pracy. To oni osobiście zapewniali go, że nie ma się czym martwić, ale nie słuchał ani ich ani Sage w tej kwestii.
- Jeśli zgodzi się na to Twój lekarz. W końcu podobno stosujesz się do wszystkich jego zaleceń - nowy pomysł skomentowała krótko. Tak jak większość poprzednich. Choćby ten by zainstalować w aucie Buckleya system, który pozwoliłby mu prowadzić samochód tylko przy użyciu rąk. Albo ten z zainstalowaniem w remizie sieci kamer lub tymczasową przeprowadzką do bazy w Lorne. Duke nie miał w sobie choćby krztyny wstydu.
- Poza tym jeśli siedzenie ze mną w domu to taka okropna kara, po co proponujesz mi wprowadzenie się do Ciebie? - ciężko było nie zauważyć, że Sage miała całej sprawy po dziurki w nosie. Czuła się zrezygnowana i wiedziała, że jeśli dalej tak pójdzie, wreszcie odpuści. Własnoręcznie spakuje Buckleyowi walizkę, a potem podrzuci go na próg remizy żeby zaprzestać bezsensownych potyczek.
Co do jego siostry, to była osobna sprawa, ale Duke chyba nie sądził, że Eimer zamieni pokój w rodzinnym domu na mieszkanie dzielone z jego młodszą siostrą? Miała współlokatorów na studiach i to jej wystarczyło. Jeśli brunet poważnie traktował ich związek, powinien raczej pomyśleć o zaproponowaniu jej wynajęcia lokum razem, tylko dla nich. Poza tym sam nie był najmłodszy. Chyba nie zamierzał dzielić z Regan domu do śmierci? Wychowywać tam ewentualnego potomstwa? Jak on to sobie wyobrażał?
- Wolałabym trochę więcej prywatności. Nie mam nic do Twojej siostry, ale nie sądzisz, że czas najwyższy pomyśleć o czymś własnym?


Duke Buckley
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Duke nawet nie domyślał się, że dziewczyna ma trudności z dotarciem do niego i to przez sam fakt, że nie do końca uporał się z przeszłością. Dla niego wszystko było w jak najlepszym porządku, jeśli nie liczyć tego, że był połamany i nie mógł usiedzieć na dupie. Gdyby zależało to od niego i gdyby Sage nie grała mu na nosie (mając sporo racji w tym, co mówiła), to już dawno złapałby za kule i pokuśtykał do jednostki.
Zamiast tego, po prostu się buczył, marudził i irytował tych, którzy byli mu bliscy. Z Regan wykłócał się o wszystko, co tylko przyszło mu do głowy. Powodem były rozrzucone czasopisma w salonie, czy mnóstwo czarnych kudłów w umywalce, które nie należały do niego. Nawet Dawson miewał go dość, a przecież był typem osoby, która miała wysoki próg odporności na wszelkie głupoty.
Mężczyzna zacisnął tylko wargi, kiedy usłyszał jej komentarz. Robił tak za każdym razem, kiedy Ruda reagowała na jego pomysły w ten sposób. Nie był zadowolony, zresztą jak zwykle. Czuł się nierozumiany, choć nawet nie kwapił się do tego, aby cokolwiek jej wyjaśnić.
- Dobrze wiesz, że nie to mam na myśli, Sage – zaczął cierpko i się skrzywił.
- Mam na myśli to, że muszę siedzieć w domu, chociaż jeszcze niewiele ponad dwa tygodnie temu robiłem wszystko. Bieganie, siłownia, kolacje z Tobą w różnych lokalach. I nagle nie ma niczego ponad cztery kąty i ten pieprzony wózek – wyburczał praktycznie na jednym wydechu.
- Jeśli uważasz, że chodzi tylko o to, to jesteś niesprawiedliwa – odparł, łapiąc za resztkę tosta i wepchnął sobie do buzi, aby przełknąć następną porcję gorzkich słów.
- Mieszkanie jest moje. Kupiłem je siedem lat temu, jak… jak miałem lekki zwrot akcji w swoim życiu – zastanawiał się dlaczego Eimer tak bardzo przeszkadzała obecność Regan i dlaczego też każe mu wybierać pomiędzy jedną, a drugą. Zerknął na nią, na jej poważną twarz i zmarszczone brwi. Znał ten stan i nie wiedział jak z niego wybrnąć.
- Co proponujesz? Mam wyrzucić Regan, albo zostawić jej dom bo Ty potrzebujesz prywatności? – może powiedział to nieco za ostro, ale nie umiał i nie chciał tego zrozumieć. Czy Eimer zamierzała paradować nago pomiędzy pokojami, że jego siostra tak bardzo jej przeszkadzała?

Sage Eimer
sumienny żółwik
13#9694
ODPOWIEDZ