lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
1.
Południowe godziny na lokalnym basenie charakteryzowały się tym, że na próżno było szukać tłoku czy bandy dzieciaków hałasujących na każdym możliwym kroku. Idealna pora aby wypalić kalorie po nieco wcześniejszym obiedzie. Skąd pomysł na taki rodzaj relaksu? Sara od dawna nie pływała a żadną tajemnicą jest, że zabawa w wodzie robi dobrze na kręgosłup. Ostatnie zabiegi, a właściwie ich przesadna ilość sprawiły, że potrzebowała odpoczynku. Jako osoba wręcz gardząca samotnością, namówiła na krótki wyjazd swojego sąsiada i jednocześnie współpracownika ze szpitala. Nie znali się długo ale zdarzało się, że czasem razem jeździli do pracy gdy grafik temu sprzyjał. Od słowa do słowa, od podsunięcia pomysłu aż do niespiesznej realizacji. Skoro sprzyjało temu zestawienie dyżurów, pogoda i chęci, oboje wybrali się na wspólną, niedaleką wycieczkę zakładając, że spędzą tam około 2 godzin, a później wyskoczą coś zjeść. Chociaż Sara nie była pewna, podejrzewała, że na terenie basenu jest restauracja aczkolwiek nie przepadała za jedzeniem w takich miejscach. Ta część planu była jeszcze do dogadania.
– Dojechaliśmy – poklepała kierownicę w ramach wdzięczności, że nikogo nie potrąciła, nic nie zarysowała i nie dachowała jak to miało miejsce dwa lata temu w pewien zimowy wieczór. Oficjalna wersja wydarzenia była dla niej bardzo oczywista – było ślisko a na to nie mogła nic poradzić. Wówczas prócz strat związanych z autem, musiała zapłacić mandat. Obeszło się bez ofiar… szczęśliwie.
– Myślę, że wykupimy wejściówki na dwie godziny. Nie sądzę żeby nas tutaj coś zatrzymało dłużej – chociaż Sara ledwo wyjechała z domu, myślami była już przy grafiku na przyszły tydzień, który zakładał kursowanie między LB a prywatną kliniką. Lubiła życie w biegu, choć czasem marzyła o świętym spokoju.
Miła pani w okienku przyjęła płatność wręczając dwa gumowe zegareczki, które miały numerki odpowiadające numeracji szafeczek we wspólnej szatni. Układ pomieszczeń był podobny do tego na innych basenach. Kilka rzędów kabin do przebrania, wspólne, duże pomieszczenie z szafkami i dwa osobne przejścia z prysznicami oraz toaletami, męskie oraz damskie.
Zrzucenie z siebie ubrań, przyodzianie czerwonego bikini i związanie włosów w wysoką kitę nie zajęła dużo czasu. Wystarczyło tylko przejść pod prysznicem aby zwilżyć ciało i tadam!
– Gotowa – Quintona spotkała chwilkę później. – A co to za ciacho? Znamy się ? – zmierzyła go wzrokiem żartując z charakterystycznym dla siebie luzem. Gdyby byli poza miejscem publicznym, mogłaby nawet zagwizdać na palcach bo i taką umiejętność posiadała. – Od czego chcesz zacząć? – omiotła hale wzrokiem. – Mamy do wyboru strefę plażową na zewnątrz, kilka jacuzzi, zwykłe baseny do pływania, siłownie wodną, rzekę i rury. Na tamtej można zjeżdżać we dwoje w takim kole w kształcie ósemki – wskazała czerwonego zawijanego potwora stając na palach.
Lepiej niech nie przyznaje się ile ma lat i czym się zajmuje bo to kompletnie nie pasowało ani do zawodu ani do metryki.

Quinton McDonagh
dzielny krokodyl
Sara Smith
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
4


outfit
Siedząc na miejscu pasażera podziwiał widoki zza ciemnych szkieł swoich okularów. Łokieć miał oparty o drzwi w pustym miejscu po opuszczonej do końca szybie. Jednym uchem słuchał muzyki lecącej z głośników, biorąc także udział w konwersacji na różne tematy. Uwielbiał podróżować z Sarą i nie bał się, gdy prowadziła, mimo że przestrzegała go już z milion razy. W dodatku miała duży i wygodny samochód, który sprawdzał się w dalekich podróżach bądź chociaż w podróży do pracy (chociaż to i tak nie to samo, co srebrna strzała czy gwiazda, jak kto woli). Jeśli chcieli trochę poszpanować wieczorem na mieście, wtedy on użyczał swoje oldschoolowe Ferrari, odziedziczone po ojcu.
- Uff, żyję. – zaśmiał się wysiadając przy małej uszczypliwości. Z tylnego siedzenia wyciągnął swoją sportową torbę, w której trzymał parę przydatnych na basen rzeczy. Zarzucił ją sobie na ramę i ramię w ramię z Sarą udał się do ośrodka z wodnymi akwenami, by już za niedługo oddać się wodnym przyjemnościom.
- Dwie godziny brzmią sensownie. Ale potem idziemy gdzieś zjeść. – przypomniał o drugiej części planu, który zakładał jakiś posiłek. Przeczuwał, że po dwóch godzinach spędzonych na częściowym wysiłku, będzie mocno głodny. Na pewno nie odmowi nawet hamburgera w jakimś fast foodzie. Chociaż, skoro wracają w tym samym kierunku, a ponadto mieszkają niemal obok siebie, to mogą zawsze urządzić sobie domową ucztę, o ile wytrzymają.
Odebrał kluczyk od szafki i ruszył w stronę szatni, skręcając w część męską, tym samym rozdzielając się na moment ze swoją znajomą doktor. Minął półnagich i nagich facetów, docierając do swojego schowka. Zawsze istniały dwa rodzaje zachowań mężczyzn na basenie – ci, którzy przebierają się chowając po kątach, za ręcznikami i w toalecie oraz ci kompletnie bez kompleksów. Małym obejściem było założenie na siebie kąpielówek w domu, przed wyjściem, lecz po wyjściu z basenu i tak trzeba było już określić przynależność do danej grupy. Quinton przystał do tej drugiej, całkiem sprawnie ściągając z siebie wszystko co miał i nakładając dłuższe, przylegające do ciała spodenki. Na wierzch wyciągnął ręcznik, który przewiesił na ramieniu i maszerując w klapkach przeszedł przez natrysk, by wyjść na część główną, gdzie spotkał się ponownie z Sarą.
- Call me maybe. – uśmiechnął się zaczepnie poruszając brwiami, wszystko z dużą dozą humoru. – Dobrze, że zauważyłaś, bo inaczej byłbym rozczarowany i oburzony. – zerknął ze swoim frywolnym uśmieszkiem na nieco starszą koleżankę. Różnica między nimi zdawała się być tylko metryczna. Dogadywał się z Sarą bardzo dobrze, mimo że czasem pewnie okazywał się dzieciuchem. Zawsze jednak potrafił znaleźć z nią tematy, które mogliby wspólnie obgadać bądź rzeczy do wspólnego zajęcia. Czasem zastanawiał się, dlaczego niektóre a w zasadzie większości tych pomysłów nie realizuje ze swoim mężem? Partnerem? Chłopakiem? Nie weszli jednak na ten poziom znajomości, gdzie trochę by zaczął wściubiać nos w nieswoje sprawy, lecz to tak z troski i chęci głębszego poznania.
- Przyjemności zostawiam na później. Najpierw trochę wysiłku. To ciało nie zrobiło się od picia kawy w pracy… niestety. – westchnął aż sobie, bo o ileż życie byłoby łatwiejsze, gdyby tak właśnie się działo. – Liczę na mały sparing. – obejrzał się jeszcze za Sarą, teraz wyraźniej zmierzając już w okolice normalnych basenów, gdzie chciał wykonać sobie parę rundek, by mięśnie mogły popracować. Tym większa będzie potem przyjemność w siedzeniu w bąbelkach i podgrzewanej wodzie. – Zjeżdżalnie też możemy wypróbować. Na sam koniec proponuję relaks w jacuzzi. – nie wiedział jaki jest jej plan, ale jego prezentował się mniej więcej w ten sposób.
Odwiesił ręcznik na jednej z wolnych ławek, przy której zostawił również basenowe obuwie. Wyhaczył wolny tor, oddzielony jak reszta długimi pławikami. Przynajmniej miał pewność, że uniknie kolizji z innymi gośćmi. Stanął na podeście, po czym biorąc głęboki wdech i wydech złożył się do nurkowania i zniknął pod wodą. Nie czekając, wynurzył się gdzieś mniej więcej w połowie basenu i wykonał sobie rozgrzewkową długość. Dopiero powróciwszy na miejsce rozejrzał się, czy Sara dołączyła do niego tutaj czy wybrała inny sposób spędzania czasu.

Sara Smith
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
– Tym razem tak. Udało się – mało brakowało a zza auta obok nie wyskoczyła grupka ludzi gratulujących sukcesu dojechania na miejsce. Kwestia przyzwyczajenia do swojej nieudolności za kółkiem pozwoliła obracać podobne teksty w żart. Jak to było, że jako kobieta wykształcona, uważna, rozważna, dokładna i profesjonalna, w niektórych dziedzinach życia, była tak kiepskim kierowcą. Zastanawiała się nad tym już kilka razy szukając źródła problemu. Analizując wszystkie niekorzystne sytuacje związane z samochodem doszła do wniosku, że zawsze jest to wina zbyt wielu bodźców, rozpraszaczy. Kiedyś był to dobra piosenka, która sącząc się z radia sprawiła, że zamiast pilnować lusterek, nuciła utwór razem z wykonawcą. Innym razem myślała o zabiegu jaki czekał ją kolejnego dnia. Próbując się skupić na wielu rzeczach jednocześnie wcześniej czy później zawsze popełnia się błąd.
– Nie ma innej możliwości – woda działała na nią jak prawdziwy odkurzacz energii i praktycznie nigdy nie zdarzyło się aby po pływaniu zapomniała wypełnić domagającego się żywności żołądka. Tak pewnie będzie i tym razem. Najprościej byłoby podjechać gdzieś gdzie można dostać jedzenie na wynos i zjeść w zaciszu domu. Powód? Brak zamiaru doprowadzania się do nienagannego wyglądu chwile po wyjściu z wody. Najpewniej jej toaleta skończy się na wysuszeniu włosów i ponownym związaniu ich w kuca. Do restauracji wychodziła rzadko przez wzgląd na deficyt czasu wolnego a jeśli już nadarzyła się okazja to zwyczajnie jak to kobieta – lubiła dobrze się prezentować.
– Quinton wzdycha do Ciebie pół personelu pielęgniarek, pewnie ze dwie sprzątaczki a kiedyś wydawało mi się, że nawet ochroniarz się obejrzał. Jeszcze Ci mało? – uniosła brew nie mogąc się oprzeć przed kolejnym komplementem. – Kiedy Ty masz na to wszystko czas? – musnęła paznokciami tareczkę na jego brzuchu odruchowo spoglądając na swój, który owszem, był płaski ale na próżno było szukać na nim dobrze zarysowanych mięśni. Ciało Sary stanowiło bardzo dobrą bazę pod ćwiczenia, które mogły wydobyć ten ukryty chociażby czteropak ale jak to w jej przypadku – nigdy nie było czasu albo siły więc dziękowała najwyższemu za brak predyspozycji do tycia, to jej kompletnie wystarczało.
- Słonko, o czym Ty mówisz – jeśli serio liczył na wyścigi to musiał się rozczarować bo chociaż Smith ruszyła za nim w stronę torów to ledwo pokonała trzy schodki do wody a została zaczepiona przez o wiele młodszą dziewczynę, która za wszelką cenę chciała dowiedzieć się gdzie ta kupiła tak świetne bikini. Sara żadnej świetności w nim nie widziała ale nie mogła odejść bez słowa więc dobrą minutę tłumaczyła usytuowania sklepu z bielizną gdzie można ów zestaw kupić. Do mężczyzny dołączyła płynąć wcale niespiesznie na plecach. Z przyjemnością obserwowała ogromne, drewniane sklepienie i podwieszone lampy. Nie mogła oprzeć się też przed wizją spadającego oświetlenia.
Ciekawe co by było gdyby…
Gdy dopłynęła do towarzysza uwiesiła się na plastikowym łańcuchy oddzielającym tory. – Nie zabrałam ze sobą okularów ani klipsa – dotknęła palcem płatka nosa. To oznaczało, że z wyczynowego pływania nici. Nic jednak nie stało na przeszkodzie aby pokonać jeszcze kilka odległości we własnym tempie. – Jeszcze dwie długości i przerwa – uśmiechnęła się wskazując palcem ów przerwę. A była nią czerwona, pozawijana rura. Jak na swoje lata wcale nie miała w zamiarze gnicia jedynie w gorących bąbelkach. Nie lubiła szybkości połączonej z ciemnością więc masochistycznie chciała sprawdzić jak tam jest. Zwłaszcza, że sama nie zjechałaby nigdy. Co innego we dwoje… – Kto przegra ten stawia obiad – odbiła się od murka za sobą i wypłynęła pierwsza chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, że nie ma szans z o wiele młodszym i bardziej wysportowanym facetem.

Quinton McDonagh
dzielny krokodyl
Sara Smith
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
Widząc Sarę konwersującą z jakąś młodą dziewczyną zdał sobie sprawę, że zrobi jeszcze jedno okrążenie. Kto wie, ile jak długo mogą zająć te babskie ploty, a jednoznacznie było widać, że takowe miały miejsce. Odbił się więc nogami od ściany i wykonał jeszcze jeden przepływ na pełnej intensywności, dając popracować mięśniom. I tak była to dla Quintona czysta przyjemność.
Zatrzymał się dopiero, gdy zauważył obok niespiesznie nadpływające ciało kobiety, które unosiło się na plecach. Również zawiesił się ramionami o linę, przecierając twarz z nadmiaru kropel. Mieli się tutaj ścigać a ona prezentowała swoje ciało na tafli wody. Pokręcił oczami na brak odpowiednich gadżetów do szybkiego pływania, ale nie zamierzał robić z tego powodu wyrzutów.
Doszło jednak do małej konkurencji, co bardzo go cieszyło. Dał jej fory, zaczynając, gdy Sara dopływała do drugiego brzegu, by za moment zrobić nawrót. Wyminęli się gdzieś w tamtej strefie, po czym Quinn praktycznie ją dogonił. I chociaż nie musiał się do tego uciekać, wyciągnął rękę i złapał kobietę za nogę, wstrzymując ją w miejscu, samemu dając nurka by wypłynąć kawałek dalej i ostatecznie dopłynąć pierwszemu.
- Ach te skurcze, nie mają litości, co nie? – zaśmiał się zerkając w stronę wychodzącej z wody Sary, gdy samemu wytarł trochę swoje ciało, by nie lało się z niego jak z fontanny. Odrzucił włosy do tyłu, nieco je przygładzając, zupełnie jakby szykował się do roli w kolejnym filmie Słonecznego Patrolu. Smith również by się do niego nadawała, przecież przynajmniej jedna blondynka również musiała być. I czerwony strój się zgadzał. – No i zarabiasz więcej. – wzruszył niewinnie ramionami, tłumacząc się ze swojej wielkiej chęci wygrania.
- Dobra, chodźmy do rury. – zarządził, odrzucając ręcznik na poprzednie miejsce. Niby mieli dużo czasu, ale ten leciał bardzo szybko, więc żeby skorzystać ze wszystkich atrakcji trzeba było odpowiednio nim zarządzać. Popływać zawsze mógł sobie potem w oceanie.
Po metalowych, krętych schodkach wspięli się na górę. Jak można się było domyślić, najwięcej było dzieciarni, niecierpliwe czekającej na swoją kolej. To one zawsze nieco go przerażały, zwłaszcza jeśli chodziło o zjeżdżalnie. W końcu czasem pakowały się do środka mimo czerwonego światełka a dziecięca ciekawość popychała je do sprawdzenia jak fajnie jest się zatrzymać w połowie i poczekać na innych. Ufał jednak, że wszystko dobrze się skończy, zwłaszcza że musiał ogarnąć duże dziecko w postaci Sary. Gdy nadeszła ich kolej usadowił się tuż za nią we wlocie po czym odpychając się rękoma od metalowej rurki sunął w dół za pomocą strumienia. Odchylił się do tyłu, bo tak było szybciej i z uśmiechem na ustach zjeżdżał krętą drogą, wśród zmieniającej się scenerii i kolorystyki, mającej na celu umilenie podróży. Na samym końcu wylądowali w niewielkim brodziku, na szczęście nie turbując jakiegoś małolata.
- Było zabawnie, ale koniecznie musimy iść na te pontony. – spojrzał przez szyby na zewnętrzny akwen z większą, odkrytą zjeżdżalnią i znacznie głębszym finiszem. Czy było coś fajniejszego jak wypadnięcie z pontonu i wylądowanie w wodzie? - Ale czuję parę otarć na swoim tyłku. – aż go sobie rozmasował opuszczając strefę spływu. – Już wiem, gdzie wybierzemy się następnym razem. Na masaż. – ile by dał, by ktoś pougniatał trochę jego ciało. Na szybką sesję do szpitalnej fizjoterapeutki nie było tak łatwo się wkręcić. – Idziemy teraz, czy najpierw bąbelki i ploty? – zerknął na Sarę, pozwalając jej ułożyć plan na następne minuty.

Sara Smith
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
To, że przegra było pewne niczym zachód słońca i kolejny świt. Sara wcale nie miała problemu z wydawaniem pieniędzy bo i nie miała na kogo ich wydawać. Jedyną osobą jaką miała na utrzymaniu była ona sama więc banalnie będzie jej miło kupić młodszemu koledze z pracy coś na ząb. Prawie jak synowi, ale i tego się nie dorobiła jakimś cudem w żadnym z małżeństw. Patrząc z perspektywy czasu to była dobra decyzja i nie żałowała, że finalnie została sama. Miała prace, znajomych. Nie brakowało jej niczego.
– Quinton! – krzyknęła bo za żadne skarby świata nie wpadłaby na pomysł aby łapać kogoś za kostkę gdy ofiara niczego się nie spodziewa i udaje, że zależy jej na wygranej. Duży haust powietrza zaczerpnięty minimalnie kilka milimetrów nad taflą niespokojnej wody zasilił płuca na kolejne głośniejsze zdanie. – Tak się nie robi! Nie nauczyli Cię być fair? – otrząsnęła się i nigdy nikomu się nie przyzna, że jej pierwszą myślą był atak rekina.
Na torze do pływania.
Na basenie… zatrzyma to dla siebie.
W końcu dotarła do ściany okalającej wodę. – Tak. Na studiach tego nie uczą ale bywają zaraźliwie, wiesz? – czyt. Nadchodzi zemsta…
– Nie mogą zaprzeczyć – i nie miała z tego względu żadnych wyrzutów sumienia. Lata nauki i kolejne podczas których zdobywała doświadczenie doprowadziły ją do momentu w życiu gdy mogła pozwolić sobie na wiele. I tym oto sposobem ostatnimi dniami wymarzył jej się jacht ale póki nie będzie gotowy, również zachowa sekrecik dla siebie. – Mogłeś iść w plastykę. Serce jest nudne – przynajmniej z jej perspektywy. Serce miało być naprawione aby spełniało swoją podstawową funkcję. W plastyce zaś liczyło się piękno i jej to bardzo odpowiadało. Czuła, że ma dobre oko i pewną dłoń a to gwarantowało stały, wysoki dochód. – I mógłbyś uczyć się pod moimi skrzydłami – a ona umiała dbać o swoje pisklaki. Dlatego często dostawała stażystów i nigdy ten nadmiar obowiązków jej nie wadził. Może w ten sposób realizował się jej instynkt macierzyński.
Cholera wie.
– Będę krzyczała – odwróciła się do mężczyzny siedząc już na miejscu przeznaczonym do startu. I jak zapowiedziała tak też zrobiła. Ona serio się bała takich warunków ale jeszcze bardziej lubiła przełamywać własne granice. Widząc coraz więcej światła odruchowo zakryła dłońmi twarz bo doskonale wiedziała, że teraz czeka ją zdarzenie z wodą. Nie myliła się.
– Biedaczku. Opatrzę Cię wieczorem jeśli nadal będzie bolało – spojrzenie pełne litości z nutką „czegoś” prześliznęło się po jego mokrym od wody ciele.
Mówiła serio? A może tylko żartowała.
– Gorące kamienie. Byłeś kiedyś? Korzystałeś? Swego czasu chodziłam regularnie a później skończył się urlop. – podsumowując jej przygoda nie trwała dłużej niż dwa tygodnie. Przez sytuacje takie jak ta Smith uświadamiała sobie, że nawet nie ma kiedy wydawać zarabianych pieniędzy. Czas się zatrzymać i porządnie wypocząć albo wprost przeciwnie, zmęczyć się w przyjemny sposób.
– Skoro już czuje ból gardła od krzyku to zróbmy to – uniosła brew dokonując wyboru. Zjeżdżalnia była o wiele większa od poprzedniej. Koła w kształcie dużych ósemek stały oparte o ścianę tuż przed schodami na górę. – Bierz to słonko – zdjęła gumkę z włosów i założyła ją od nowa aby lepiej sprawowała swoją funkcję. Gdy znaleźli się już na górze Sara wyjrzała zza chłopaka oceniając wysoko.
Westchnęła.
– Siadaj pierwszy – zdecydowała i tym razem aby w pierwszym kółku usadowił swój kuperek Quin. Ona usiadła przed nim wsuwając łydki między jego bicepsy a klatkę. Pozycja była zabawna ale przecież przyjechali się tu bawić a nie przejmować pozą w kółku do spływu.
3…2…1…
– Oj – jęknęła widząc rażącą zieleń tuż nad swoją głową. To znak do startu, który był niczym sygnał do pierwotnego skamlenia i naprawdę głośnego pisku. Dodatkowo zacisnęła kurczowo łydki na swoim kompanie w niedoli łamania własnych słabości. Ponowne spotkanie z wodą w brodziku spowodowało, że znów zakryła twarz puszczając rączki trzymane kurczowo do tej pory na kole.
– Ja się do tego już nie nadaje. Było strasznie – machała dłońmi przed twarzą mimo wszystko uśmiechając się szeroko. Jakoś trudno było jej wyjść z nietypowego środka transportu. – Pomocy – wyciągnęła dłoń do Quintona, którego wilgotne włosy przylgnęły do czoła i zarośniętych policzków.

Quinton McDonagh
dzielny krokodyl
Sara Smith
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
W przeciwieństwie do Sary, Quinn z wielkim entuzjazmem wchodził po schodach na górę, gdzie mieścił się punkt startowy. Niecierpliwie obserwował innych ludzi, którzy już mogli dosiąść dmuchane pojazdy i wodną drogą ześlizgnąć się na dół. Zerknął na swoją starszą koleżankę, która uważnie wszystko badała. Zaśmiał się na jej westchnięcie, podczas gdy on podchodził do tego bez żadnych obaw.
- Daj spokój, będzie dobrze. Tej ładnej buźki sobie nie uszkodzisz, a ewentualną reanimacją zajmę się ja. – postarał się załagodzić jej nerwy, trochę kąśliwie w odpowiedzi do stwierdzenia, że serce jest nudne.
Kiedy nadeszła ich kolej, na samym początku ślizgawki pojawił się dla nich dwuosobowy ponton. Wedle jej prośby, przysiadł z przodu. Zapewne sam wybrałby to miejsce, bo większy był ubaw. Poczuł, jak Sara obejmuje go swoimi rękoma, niemal wciskając się w plecy oraz dociska swoje nogi, do jego boków. Przekrzywił nieco głowę by wszystko zaobserwować. Nie wyobrażał sobie za dużo, chociaż trudno było nie przyznać, że to było miłe.
Nie było czasu na dalsze kontemplacje, bo za moment wybrzmiał odgłos startu i po chwili oboje sunęli w dół. Prędkość nie była zapewne jakaś zawrotna, zwłaszcza na ciężar ich dwójki, ale i tak fantastycznie się bawił. Mokre włosy lekko falowały mu od pędu. Na moment puścił nawet gumowe rączki pontonu, by dodać sobie wrażeń. Przejazd, tak jak wcześniej na zjeżdżalni, zakończył się wpadnięciem do wody i dryfowaniem na spokojnej tafli brodzika.
- Było świetnie! Ja chcę jeszcze raz. – oznajmił niczym zadowolone dziecko, po czym opuścił pokład pontonu, który przekazał opiekunowi na dole. Bez problemu wyszedł na brzeg i wyciągnął w kierunku Smith pomocną dłoń. – Chodź. Tym razem zjedziemy osobno. – przedstawił jej swój niecny plan, po czym pobiegł na górę, żądny powtórki.
W zależności od jej decyzji i tak wspiął się w górę. Odczekał chwilę, jak poprzednim razem po czym gdy ponownie dostał ponton, wziął nawet lekki rozbieg, by ostatecznie umiejscowić się na brzuchu i zjeżdżać na leżąco. Woda cały czas smagała jego twarz, a sam miał poczucie szybszej jazdy. Pod sam koniec dał nura, lecz natychmiast wypłynął, by nie dawać poczucia innym, że utonął.
- Dobra, chodźmy na te kamienie. – zakomunikował, gdy ponownie byli razem. Akurat spodobał mu się pomysł. Co prawda, nie poruszał się za dużo a domyślał się, że jak już odda się masażom, to do końca ich pobytu, to jednak nie będzie tego żałował. Dlatego oboje wrócili do środka i udali się w odpowiednią stronę.
Po rozebraniu się z kąpielówek i opasaniu się białym ręcznikiem Quinn przeszedł do głównej sali, gdzie było bardzo ciepło, cicho i tak spokojnie. Ułożył się na leżance słuchając się wytycznych pani go obsługującej. Sam napiął mięśnie, by je rozluźnić, nastawiając się na przyjemne rozluźnienie.
- To jaki lekarz wpadł ci w oko, poza mną? – zapytał przymykając jednocześnie oczy, leżąc spokojnie na plecach. Nawet nie spytał, czy jakiś w ogóle, bo był pewien, że jeśli nie już, to tylko kwestia czasu. Sam był lekarzem i większość czasu spędzał w szpitalu, przez co inni pracownicy byli niemal jak rodzina. Nie wspominając już o ludzkich słabościach i potrzebach cielesnych.

Sara Smith
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
Przez moment, bardzo krotką chwilę Sara miała nieodpartą ochotę aby wyciągnąć dłoń i zacząć przestrzegać mężczyznę żeby nie biegał bo się przewróci, uderzy, połamie nogę albo co gorsza rękę bo mogłoby się wydawać, że co tam… zwykłe złamanie ale w pracy chirurga kończyny górne były na wagę złota. Ostatecznie przygryzła język nie chcąc wyjść na ciotkę, która zabrała siostrzeńca na basen. Wystarczyło, że dotrzymywała mu kroku zerkając czy nigdzie czyha na jej „malucha” niebezpieczeństwo.
– Ty to naprawdę umiesz pocieszyć – zmierzyła go badawczo od góry do dołu traktując rzucone z lekkością słowa jako jawny przejaw dowcipu. Absolutnie nie było mowy o żadnym topieniu się, uderzaniu w jakieś elementy ślizgawek i traceniu przytomności. Przecież ktoś skonstruował wszystko tak aby był bezpieczne. Uświadamiając to sobie już drugi raz, oddała się w pełni zabawie ze swoim młodszym kolegą.
– Cudownie wręcz – wydostała się jakoś z tego śmiesznego kółka nie podzielając szalonego entuzjazmu Quina ale co tam, skoro jemu to sprawia frajdę, niech jedzie jeszcze raz! Ona czuła nadchodzącą chrypkę. Najpewniej już jutro rano będzie musiała poczęstować się gorącą herbatą aby jakoś mówić. Nie ma co – dawno tak nie krzyczała. – Śmigaj na górę, ja poczekam tutaj – poczucie opiekuna przywarło do niej na stałe i pod pewnymi względami zaczęło ją to niepokoić. Chyba za bardzo brała sobie do serca, że coś może się wydarzyć więc gdy tylko Quin zjechał i dołączył do niej na dole rzuciła w jego stronę szybkie pytanie. – O której masz jutro dyżur? – zsuwając z włosów gumkę spojrzała w stronę szatni. – A jacuzzi ? – zapytała spoglądając tęskno w stronę bąbelków, które zachęcająco bulgotały w jednej z wolnych bali. Qui tak mocno nastawił się na masaż, że nie w głowie było mu namaczanie się w gorącej wodzie. Skoro tak bardzo spodobał mu się pomysł z kamieniami, niech będzie.
W drugiej kolejności na salkę weszła blondynka opasana ręcznikiem znacznie wyżej. – Przekręcaj się na brzuszek Misiaku – nakazała Sara wiedząc, że i tak to polecenie wyda pani, która lada chwila miała ich zaszczycić swoją obecnością. W czasie gdy Qui wykonywał obrót, Smith skorzystała ze sposobności i zsunęła ręcznik na biodra również kładąc się na łóżku. – To nas całkiem rozleniwi – przymknęła oczy tuląc policzek do materiału. – Mam ochotę na drinka. Takiego zimnego, z lodem – przełknęła ślinę zdając sobie sprawę z tego, że nie może sobie na niego pozwolić ponieważ jest kierowcą. – Nie umawia się na randki z ludźmi z pracy. Nie wiesz o tym? – odpowiedziała radośnie kłamiąc go prosto w oczy. Nie dość, że jakiś czas temu spotykała się na kolacji z Chrisem, to jeszcze miała gdzieś wypowiedzianą przez siebie regułkę. – Ty jesteś najpiękniejszy – puściła mu całusa w powietrzu przypominając sobie o czymś jednocześnie. – Zgadnij co sobie zamówiłam. W życiu na to byś nie wpadł ale spróbuj – że też do tej pory mu nie powiedziała. Ten drobny szczegół zupełnie wyleciał jej z głowy!

Quinton McDonagh
dzielny krokodyl
Sara Smith
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
Jacuzzi też brzmiało świetnie i mogli pomoczyć się tam przed samym wyjściem, ale coś mu mówiło, że nie będzie chciał psuć sobie efektów tego masażu. A potrzebował go bardziej niż posiadówki w wodzie, o czym przekonał się, gdy tylko ułożył swoje ciało na specjalnym leżaku. Przekręcił się na brzuch słuchając swojej bardziej doświadczonej w tych sprawach koleżanki i podłożył dłonie pod policzek, przymykając oczy.
- Kiedy wrócimy, możesz przyjść do mnie i przygotuję ci takiego. Chyba, że mamy jeszcze inne plany? – pamiętał o jedzeniu, choć szczegółów żadnych nie ustalili. Jeśli tak, to pogubił się w tym, gdzie ostatecznie odbędzie się ich posiłek. Mimo wszystko, ich mały wypad mógł się na tym nie zakończyć.
- Serio, nie? – zapytał z udawanym zdziwieniem w głosie, jednocześnie uśmiechając się do siebie. Ktoś najwidoczniej zapomniał wspomnieć mu o tym fakcie, a jeżeli widniała gdzieś w umowie, to zapewne nie dopatrzył. Teraz, było już za późno na udawanie świętego, kiedy na randki zaprosił niemal pół szpitala. – Z resztą, nie spytałem o to, z kim się spotykasz, tylko kto jest moją konkurencją. – doprecyzował swoje pytanie z uśmiechem przyjmując również jej komplement.
Na moment ucichł, bo właśnie zjawiły się dwie panie, które stanęły przy ich łóżkach. Jedna z nich poprawiła mu ręcznik, który zasłaniał tylko jego pośladki. Usłyszał prośbę, by spróbował się rozluźnić, co uczynił natychmiast, choć z tego wyczekiwania i małej ekscytacji jego ciało na nowo się spinało. Wszystko jednak przeszło, gdy pani masażystka, gorącymi kamieniami przesunęła parę razy po jego ciele. Quinton miał wrażenie, że za moment cały się rozpłynie pod wpływem tego przyjemnego uczucia. Najpierw głównie wzdłuż w ramion, wprowadzając ciepło w wyziębiony obszar na ciele, jednocześnie podnosząc jego temperaturę. Po chwili, gdy kamienie utraciły nieco swoją temperaturę, lecz pozostały znośnie ciepłe zaczęło się ugniatanie ciała, przy którym kompletnie przepadł.
- Czy możemy stąd nigdy nie wychodzić? – wymruczał, niczym dziecko, któremu zdecydowanie było za dobrze. I chociaż chodził na siłownię czy pływał, nawet w oceanie to dopiero teraz zdał sobie sprawę, jaki był spięty. W końcu większość czasu i tak spędzał w szpitalu. – Muszę kupić takie do domu. Będziesz przychodzić i mnie masować. Nie myślałaś o karierze masażystki? Przychodziłbym codziennie. – chciał ją trochę podpuścić, by w inny sposób przyczyniła się dla dobra ludzkości, chociaż szanował również to, czym zajmowała się na co dzień.
- Jeśli są to kamienie do masażu i nie wspomniałaś o nich wcześniej, to się nie znamy. – zakomunikował, poddając się ich cudownej magii, którą w tym scenariuszu mógł doświadczać zdecydowania wcześniej. Było jednak jasne, że zakupione zostało coś bardziej pompatycznego. – Nie wiem… młotek? Seks lalkę? Rozpadający się dom na Sycylii za jednego dolara? Nielegalnie kupiłaś koalę? – próbował odgadnąć, trochę dla żartu wymyślając jakieś absurdy, choć dom we Włoszech po taniości, który zobowiązywało się wyremontować nie brzmiał tak źle. Na razie miał swoją miejscówkę w RPA i nie prosił o więcej. – Musisz mnie nakierować. – poprosił o jakieś wskazówki, by nie psuć zabawy, choć po entuzjazmie w jej głosie spodziewał się, że zwali go z tej leżanki, nawet jak mu po prostu powie.

Sara Smith
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
Masaż relaksacyjny był formą odpoczynku, która bezwzględnie powinna należeć się każdej osobie pracującej. Co innego zabiegi wykonywane przez fizjoterapeutę i cały pakiecik prostych ćwiczeń jaki każdy z nas powinien wykonywać w domu. Nieprawidłowe pozycje ciała, zbyt wiele czasu spędzonego siedząc czy garbiąc się, fatalnie wpływały na kręgosłup. Tak, wiedziała o tym, miała nawet przelotny romans z jogą, który zamienił się w żywiołowy związek gdy skończyła trzydziestkę bo wtedy po raz pierwszy odczuła skutki wielogodzinnego zabiegu przy stole operacyjnym. Nadmiar obowiązków i nazwijmy rzeczy po imieniu – lenistwo, spowodowały, że już od dawna nie dba o plecy więc taki zabieg jak ten był czymś absolutnie cudownym. Odprężenie do granic możliwości a to całe jęczenie Quintona uświadamiało jej, że nie tylko ona zaniedbuje w pewnych sferach własne ciało. Odpoczynek i relaks były zupełnie niezbędne aby stale funkcjonować na wysokich obrotach. – Naszym planem jest jedzenie gdzieś po drodze i w zasadzie tyle a z zaproszenia bardzo chętnie skorzystam – taki drink ze słomką idealnie wpasowałby się w aktualną scenerię gdzie można by go sobie popijać i rozpływać się jednocześnie.
Bajeczna wizja.
– Tak mi kiedyś ktoś powiedział – odbiła piłeczkę bo pomysł nie był jej ale po głębszej analizie faktycznie stwierdzenie zawierało ziarenko prawdy. Jeżeli dwoje ludzi żywi do siebie uraz i prowadzi wspólnie zabieg to jedyną osobą jaka ucierpi jest pacjent. To znaczy w skrajnym przypadku, który w ich szpitalu jeszcze nie miał miejsca. Do tej pory nie obiło jej się o uszy aby jakaś była para zaczęła wyrzucać sobie nad stołem – to byłby kompletny brak profesjonalizmu. – Aktualnie nie spotykam się z nikim. Nie mam czasu – nutka żalu wybrzmiała w jej głosie ale można było dać odciąć sobie dłoń, że była ona udawana. Jasne, że to żaden problem. Nie po to ludzkość stworzyła tindera i inne portale randkowe żeby single ganili po mieście przeprowadzając ankietę pod hasłem „czy do siebie pasujemy”. – Po dwóch rozwodach jestem sceptycznie nastawiona do związków – i to chyba było najlepsze wytłumaczenie całej sprawy. Nie wchodzi się do tej samej rzeki, która w jej przypadku oznacza obrączki, formułkę przed ołtarzem i wspólne krojenie tortu.
O nie, nie.
– A kto za nas pójdzie do pracy – sprowadziła go brutalnie na ziemię odbierając nadzieję na spędzenie reszty życia będąc przyciśniętym przez jakieś kamyki. – Nie ale spróbuj namówić stażystki. Większość i tak odpadnie więc może to dla nich jakaś alternatywa – mruknęła pod nosem czując, że ogarnia ją zupełna senność. Nie było opcji żeby wróciła na basen. Czuła się tak rozleniwiona, że na ten moment nawet nie chciała myśleć o jeździe autem. – Jacht Quinton. Zamówiłam prywatny, spersonalizowany jacht – chociaż prywatna koala też brzmiała kozacko i trochę nielegalnie. Nie wytrzymała, musiała mu się pochwalić. – A najlepsze jest to, że nie umiem takim pływać – brawo Sara, brawo…

Quinton McDonagh
dzielny krokodyl
Sara Smith
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
Szybko postawiony gruby mur ukrócił dalsze dążenie Quinna do miłosnych plotek z życia Sary. Skwasił się na moment, lecz nie robił żadnych wyrzutów. Raz, że było mu zbyt dobrze, gdy masażystka kamieniami ugniatała jego ciało, a dwa, wiedząc już o perypetiach blondynki całkiem ją rozumiał. Tyle, na ile pozwalała inteligencja i takt dorosłej osoby. On sam całkiem otwarcie potrafił przyznać się do romansowania, lecz żadna z relacji nie pozostawiła na nim jeszcze trwałych blizn. Mimo wszystko, pytał w dobrej wierze, bo nie chciał, by Smith już na zawsze trwała w swoim związkowym ascetyzmie.
- Nie wiem, kto przyjdzie za nas do pracy, lecz jestem pewien, że jakby wszyscy spróbowali tych kamieni, to szpital musiałby zostać zamknięty. – wymruczał gdzieś pomiędzy kolejnymi stęknięciami, które samowolnie się z niego wydobywały. – Dlaczego od razu to sceptyczne podejście, Sara? Społeczeństwo się starzeje i potrzeba jak najwięcej wykwalifikowanych, młodych osób do pracy. Zwłaszcza w lecznictwie. Ty, jako doświadczona lekarka powinnaś przynajmniej zachęcać, by alternatywnie wybrały twoją branżę. – podsunął jej pomysł, tym samym traktując medycynę estetyczną po macoszemu. W mniemaniu większości i tak istniała jako poboczna dziedzina, nie przystająca do klasycznych dziedzin. Mimo to, głęboko wierzył, że Sara potrafiła uszczęśliwić osobę na tym samym poziomie, co on swoimi operacjami ratującymi zdrowie i życie. Jego ręce były najczęściej potrzebne na tu i teraz, podczas gdy Smith swoimi obdarowywała pacjentów niemal nowym życiem na długie lata.
- Zamówiłaś co?! – uniósł nagle tułów, gdy blondynka przyznała mu się do swojego zakupu. To podziałało mocniej, niż te gorące kamienie. Dopiero masażystka za barki sprowadziła go z powrotem do pozycji leżącej. Quinn przekręcił głowę, by spojrzeć na Sarę, w poszukiwaniu potwierdzenia tego, co przed momentem usłyszał. Słuch miał jednak w najlepszym porządku. – Skąd wzięłaś na to pieniądze? – zapytał, bo takie pytanie zawsze musiało nasunąć się na początku. Szybko sobie przypomniał o jej małżeńskich perypetiach, o których nie wiedział w detalach, ale mógł różnych szczegółów się domyślać. Zdawał sobie sprawę, że sama zarabia bardzo dobre pieniądze. – Z resztą, nieważne. – dodał szybko, nie chcąc jej przypadkowo urazić, ale i tak był bardzo ciekaw. – Czy mówimy tutaj o jakiejś łajbie, na którą zabierzesz mnie, aby powędkować i wypić skrzynkę piwa czy o luksusowym domu na wodzie, które parkują w Sydney czy Melbourne, na której wyprawisz tygodniową imprezę? – wyobraźnia Quintona działała na pełnych obrotach. Chyba tak do końca nie znał jej zbyt dobrze, jak mu się wydawało. Teraz Sara jawiła mu się jako krezuska, które będzie parkować swój jacht w ekskluzywnych kurortach na świecie. Co prawda, do Monako czy Miami było stąd daleko, lecz Japonia? Chiny? Bali? Jest z czego wybierać.
- Właśnie zamówiłaś jacht. Myślę, że o załogę nie będzie już tak trudno. – w końcu ludzie kupują sobie takie rzeczy, ale ktoś za nich musi o nie dbać. O ile Sara nie postanowi zamieszkać w swojej zabawce. Tak czy siak, tego się nie spodziewał, ale był pod dużym wrażeniem. – A więc na czym polegała jego personalizacja? I kiedy mogę go zobaczyć? – od razu zaczął ją wypytywać o szczegóły tak dobrze strzeżonej przez nią tajemnicy.

Sara Smith
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
Słysząc z jaką błogością Quin wypowiada się o nowej formie relaksu mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem. – Kiedy masz urodziny? Już wiem co Ci kupię – i wcale nie miała na myśli zestawu do masażu bo do tego potrzebna jest wykwalifikowana osoba, która wypadałoby aby wpadała do mieszkania na każde zawołanie. Jej myśli krążyły aktualnie wokół vouchera uprawniającego właściciela do wykorzystania pakietu zabiegów. Wśród kobiet kilka lat temu dość popularny był masaż czekoladowy ale Smith po pierwszej wizycie zrezygnowała. Jakoś ten rodzaj relaksu nie przypadł jej do gustu na tyle aby kontynuować przygodę z brązową substancją w formie ciekłej.
– Musimy lepiej żyć z fizjoterapeutami z 2 piętra. Myśle, że oni też znają całkiem fajne sztuczki, po których przestajesz uważać, że Twój kręgosłup ma co najmniej 20 lat więcej niż ty sam – romans z masażystą i kucharzem w tym samym czasie byłby totalnym hitem i Sara już nigdy nie wróciłaby do pracy zajęta odwiedzaniem obu panów na zmianę. Być może to czas najwyższy rzucić pudełka?
– Jak alternatywnie ?! – uchyliła gniewnie powiekę oceniając wyraz twarzy mężczyzny. Czy on w tej właśnie chwili z niej kpił w najlepsze? Jej specjalizacja była bardzo ciekawa, rozwojowa, dochodowa i przede wszystkim niosła satysfakcję z widocznych efektów. Co taki kardiochirurg może o tym wiedzieć skoro jego pacjent przed operacją i po niej wygląda tak samo. Temat specjalizacji był w jej przypadku rzeką i kto znał ją lepiej, lubił drażnić na tym polu bowiem zawsze zaciekle broniła swojego kierunku. Szczerze uważała, że nie ma nic lepszego i ciekawszego od chirurgii plastycznej. – Nie zaczynaj bo wrócisz na piechotę – pogroziła mu niczym małemu dzieciakowi, który zaczyna pyskować do starszych.
Reakcja Quintona przyniosła jej szczerą satysfakcję. Pierwszy raz odczuła coś co nazwała w towarzystwie Sky „szpanem”. I prawdopodobnie wstyd się przyznać ale … to uczucie było cholernie dobre. – Zastanówmy się. Pracuje dłużej niż Ty i to w 2 miejscach, nie mam dzieci ani willi z basenem a do tego jestem po 2 rozwodach – i tutaj nadszedł czas na usystematyzowanie wiedzy bowiem jacht jachtowi zupełnie nierówny. – To nie będzie łódka jak w teledyskach, która wozi imprezę od portu do portu. Nie pamietam ile ten model ma metrów ale jest na nim sporo miejsca do opalania a pod pokładem jest łóżko, kącik kuchenny i łazienka – w sumie to kampery i łodzie mają bardzo podobny system wyposażenia, w którym wszystko domyka się na kliknięcie i na samym początku warto przyjąć zasadę, że jeśli coś nie chce się otworzyć i próbujemy użyć do tego siły to robimy to źle. – Rozmiar jest dopasowany do moich potrzeb bo nie wspominałam ale nim będzie gotowy mam zamiar wyrobić sobie uprawnienia. Głupio mieć jacht tylko po to żeby popatrzeć na niego z brzegu – czyli jednym słowem zbliżał się dla niej bardzo intensywny czas pracy połączony z nauką. Ciekawa perspektywa najbliższych tygodni..
– Sprawy związane z silnikiem i innymi ważnymi elementami zostawiłam facetowi, który zajmuje się tym od dawna ale ja decyduje o kolorach i wyposażeniu . O, możesz ze mną wybrać imię bo do tej pory nic ciekawego nie wpadło mi do głowy – i na pewno nie będzie to Quinton.
Obie masażystki skończyły prace dziękując owej dwójce. Gdy znów zostali sami Sara powoli wstała i okręciła ręcznik wokół ciała na odpowiedniej wysokości. – Wracamy i po drodze musimy koniecznie coś zjeść – zarządziła czując delikatny skurcz w żołądku.
Po tym jak rozeszli się do odpowiednio sekcji damskiej i męskiej, spotkali się na parkingu. – McDrive koniecznie – wsunęła się na siedzenie kierowcy wrzucając niewielką torbę na tyły. W wyżej wspomnianym miejscu Sara zamówiła colę i royala oraz kubeczek lodów, który ulokowała w miejsce na napój. Quintonowi zamówiła to co chciał po czym ruszyła w kierunku wspólnego bloku. Smith skupiona była po części na pilnowaniu loda, po części na łyżeczce i trochę na drodze. Zbyt dużo bodźców więc nic dziwnego, że zdarzały jej się wypadki. – Zaniosę rzeczy do mieszkania a Ty w tym czasie możesz mi zrobić tego drinka, o którym rozmawialiśmy – puściła mu oczko w windzie czując, że to nie koniec przyjemności na dziś.

Zt x 2

Quinton McDonagh
dzielny krokodyl
Sara Smith
ODPOWIEDZ