doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Dobrze, że była tam tylko kawa i energetyki, bo Zoya się nie kryła z tym, że sięgała po narkotyki, szczególnie, w czasach gdy umawiała się z gangsterem i była małolatą. Teraz, już nie zdarzało się to często, ale jednak. W sumie, może kokaina, by ją postawiła na nogi na kilka dni... no, albo jednak powinna dokończyć tego blanta, którego przyniosła jej siostra, może zioło, by ją wyciszyło i mogłaby zasnąć. Tego potrzebowała, snu, a tak bardzo bała się wrócić do domu, bo wiedziała, że gdy tylko położy się do łóżka to znów zlecą się do jej głowy miliony myśli i tyle będzie ze spania. Zmarnuje tylko czas na kręcenie się w łóżku z boku na bok.
Wywróciła oczami, bo nie miała za bardzo siły, żeby się z nim tu spierać. - Oczywiście, że jest, bo jak czegoś nie zrobię teraz to później się uzbiera i dopiero będzie syf - teraz już powoli wychodziła ze wszystkim na zero. Powoli. I co to za oszczerstwa, Zoya nawet jak spała to dawała z siebie sto procent, a patrząc na ilość rzeczy, które ogarnęła w ciągu ostatnich dwóch tygodni to na luzie można powiedzieć, że wyrobiła o wiele za dużo normy. Skupiała się na pracy, bo tak było jej łatwiej. Wolała myśleć o tabelkach, cyferkach czy rekrutacjach niż o tym, że musi w końcu z Loganem porozmawiać żeby wyjaśnić wszystko co się działo. Jej bezsenność sprawiała jednak, że nie mogła znaleźć w sobie wystarczająco dużo sił na tą rozmowę, a znowu jej problemy ze snem były związane ze stresem całą tą sytuacją i tak się błędne koło zamykało. - Po pierwsze, to urocze, że się martwisz - stwierdziła przyglądając mu się i nawet mu położyła rękę na kolanie, bo było już tak późno, że raczej nikogo poza nimi tu nie było, więc mogła sobie pozwolić na ten drobny gest. Co prawda, gdzieś na ramieniu miała takiego małego stworka, którego wyobrażam sobie jako taka tyci Sam, gdzie szepta Zoyi do ucha słowa "przyjeb mu w nos", a Henderson tradycyjnie starała się to zignorować, tak jak wszelkie głosy zdrowego rozsądku. - Po drugie, nie przemęczam sie. Mam po prostu problemy ze snem, nie mogę spać w nocy. - Codziennie spała może po dwie, trzy godziny i całe szczęście, że była naprawdę ładna i stać ja było na dobre kosmetyki, więc trochę była w stanie ukryć swoje niewyspanie. - Muszę iść do lekarza, żeby mi przepisał jakieś leki. Wezmę coś, wyśpię się i wszystko wróci do normy - taką przynajmniej miała nadzieję, bo wiedziała, że długo tak nie wytrzyma.
Spojrzała na niego zaskoczona słysząc jego propozycję. - Nie, nie potrzebuje nikogo do pomocy - powiedziała stanowczo. Doskonale sobie dawała radę. Okej, teraz to prawie doskonale, ale już niedługo. - Zresztą nie sądzę żeby to był dobry pomysł - w końcu ta firma nie do końca w stu procentach działała na legalu, a im więcej osób miałoby wgląd w papiery tym łatwiej o przypał i w tym wypadku już Zoya też miała coś do stracenia. Chociaż oczywiście to nie była jej decyzja do podjęcia. Mogła tylko wyrazić swoje zdanie. - Kilka nowych pomysłów? Brzmi poważnie. - Kiwnęła głową, a później spojrzała mu prosto w oczy. - Okej, ale jedziemy do McDonalda, bo mam ochotę na Happy Meala - powiedziała i wstała z fotela żeby pozbierać papiery, które i tak miała w planach wziąć do domu, skończy to wszystko u siebie, skoro i tak nie będzie spać. Włożyła do torebki to co było jej potrzebne i była w sumie gotowa.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
-Jestem pewien, że się mylisz. – Odpowiedział zirytowany. Jasne, Zoya zajmowała się wieloma sprawami, o których Logan nie miał pojęcia, ale z drugiej strony znał swoją firmę i miał świadomość tego, że nic się nie stanie jak sobie odpuści na parę dni. Tym bardziej, że jej obecna forma może doprowadzić do wielu pomyłek, na które niestety ani Logan, ani firma nie mogli sobie pozwolić. Nie do końca wszystko tutaj działało legalnie, więc jedna pomyłka mogła ich kosztować naprawdę wiele. –Oczywiście, że się o ciebie martwię. – Minęła mu już ta chwilowa irytacja i teraz patrzył na nią czule. Poważnie się martwił. Nie tylko dlatego, że Zoya była jego ulubionym pracownikiem, ale też dlatego, że naprawdę ją lubił. Była zbyt młoda, żeby doprowadzać się do ruiny przepracowaniem. Zwłaszcza dla niego. Logan musiał też pamiętać, że okej, mają taką dosyć specyficzną relację, ale przede wszystkim był jej szefem. –To tym bardziej potrzebujesz kilku dni wolnego. Jutro podpiszę ci ten wniosek urlopowy, okej? – Pamiętał o tym, że Henderson chciała kilka dni wolnego, ale tradycyjnie… gdzieś ten temat zaginął. Ona była ewidentnie zbyt zajęta wszystkim innym, żeby pamiętać, a on… no cóż, nie chodziło o jego urlop, więc była to kwestia raczej osoby, która chce na ten urlop iść. –Hmmm. Okej. – Zmarszczył brwi i przyglądał jej się badawczo przez chwilę. –Coś się dzieje czy to po prostu randomowy napad bezsenności? – Nigdy wcześniej nie opowiadała mu o tym, że ma jakieś problemy ze snem. –Ewentualnie może zamiast iść na urlop to zafunduj sobie jakieś zwolnienie lekarskie? – Zaproponował, bo jednak szkoda urlopu na chorowanie.
-A ja myślę, że to jest bardzo dobry pomysł i porozmawiamy o tym jak wrócisz z urlopu. Mówię poważnie. – Zadecydował. Nie miała w sumie w tej kwestii nic do gadania. Była zbyt wartościowa, żeby się przemęczała i pracowała na pół gwizdka. –Pomoc, która wyręczy cię oczywiście w niektórych obowiązkach i będzie miała dostęp tylko do części informacji. – Wyjaśnił, bo absolutnie nie miał zamiaru wprowadzać jakiejś osoby z zewnątrz do ich nielegalnych spraw. Tym bardziej, że o tym wiedziało naprawdę wąskie grono. Nawet Remi nie wiedział, że Logan jest małym krętaczem. Yen to już w ogóle nie była dopuszczona do czegoś takiego. Była zbyt wielką paplą. –Trzeba się rozwijać, nie? – Wyszczerzył się i nachylił się, żeby pocałować ją w czoło. W sumie nie był pewien czy może sobie pozwolić na taki gest. Tym bardziej, że od czasu ich randki niespecjalnie mieli okazję spędzić ze sobą trochę czasu czy nawet o tym pogadać.
-Oczywiście. Dostaniesz Happy Meala. – Zaśmiał się i wstał, pozamykał już te okna, poczekał aż się ogarnie i wyszli z budynku żegnając się z ochroniarzem. Wsiedli do auta Logana i musiał w gps wyszukać McDonaldsa, bo oczywiście on nie jadał w takich miejscach i nie wiedział gdzie to stoi. –A tak poza tym, poza pracą, to co u ciebie słychać? – Zagaił, bo tak jak wspominałam, nie mieli okazji pogadać.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Jestem pewna, że nie chcemy się o to teraz kłócić - powiedziała stanowczo mając nadzieję, że to zakończy jakąkolwiek dyskusję. Prawda była taka, że każdego dnia dochodziła cała masa faktur, które trzeba było sprawdzić i wprowadzić w system, nawet za głupie paliwo dla samochodów. Oczywiście mogłaby to zlecić komuś innemu, ale sądziła, że pracuje z bandą imbecyli, a fakt, że wiele rzeczy musiała za nich poprawiać przez co siedziała po godzinach w pracy, tylko ją w tym wszystkim utwierdzał. Wiedziała, że nie każdemu z ich pracowników zależy na pracy tak samo jak jej. Niektórzy gdyby mogli to chodziliby do sklepu w czasie pracy, albo grali w gry... dlatego Zoya musiała ich pilnować i się wkurwiać, bo w ostateczności to ona była odpowiedzialna za dobrą pracę całego działu. - To miłe, naprawdę - uśmiechnęła się i westchnęła sobie. - Ale nie ma o co, nic wielkiego się nie dzieje - chociaż jako psycholog dobrze wiedziała, że powinna iść na terapię, ogarnąć swoje życie i stać się lepszą wersją samej siebie. Wiedziała, ale czy coś z tym robiła? Absolutnie nie. - Dobrze, jeżeli poczujesz się z tym lepiej - tak właśnie, bierze urlop, żeby on się poczuł lepiej. - Ale dopiero po tej imprezie, wtedy będę mieć spokojną głowę - dopnie wszystko na ostatni guzik, rozliczy ich z kontrahentami i będzie miała spokojną głowę. Przynajmniej w kwestiach zawodowych. - Mam nadzieję, że to randomowy napad bezsenności - który został wywołany zbyt wielką ilością stresu w jej życiu, a organizm zaczął się buntować. - Przepiszą mi receptę i tyle - no miała nadzieję, że to nie było nic poważnego, bo pomimo tego, że czasem miała ochotę na niezdrowe jedzenie, a wata cukrowa była jej guilty pleasure, to Zoya o siebie dbała. Pomijając palenie fajek, blanty z siostrą, alkohol... ale tak ogólnie to o siebie dbała. Zazwyczaj jadła regularnie, biegała, ćwiczyła i próbowała żyć w zgodzie ze swoim organizmem. - Już byś chciał cwaniaczku mi mniej zapłacić co? - Zażartowała sobie, bo na żadne L4 się nie wybierała. Nie potrzebowała zwolnienia, nie była chora. Smutne, że Blackwell tak się martwi nie wiedząc, że sam jest w głównej mierze przyczyną jej problemów ze snem.
- Zrobisz jak uważasz - to była jego firma. Miał tu ostatnie słowo. - To osoba, którą będę musiała przez pierwsze trzy czy cztery miesiące niańczyć - poprawiła go, bo szkolenie nowego pracownika zawsze zajmowało dużo czasu, a ona chciałaby mieć kogoś naprawdę zajebiście przeszkolonego, jeżeli już miała kogoś mieć do pomocy. - No to jakie te pomysły? - Zapytała przyglądając mu się z uśmiechem. Ponownie czuła się trochę jak idiotka, bo z jednej strony czuła się zraniona i oszukana, a z drugiej wolałaby żeby rzeczy były tak jak dawniej, może nawet trochę żałowała, że dowiedziała się prawdy na temat Logana.
- Wspaniale, miło się robi z panem interesy panie Blackwell - kiwnęła głową wyraźnie rozbawiona i dopiero gdy wyszli z budynku zdała sobie sprawę, że jak pojedzie z Loganem to rano będzie musiała tu jechać taksówką, bo jej samochód zostanie na parkingu. No trudno. Najwyżej przyjedzie motorem, dawno w sumie go nie odpalała, bo nie miała czasu na takie przejażdżki. Usiadła sobie wygodnie w samochodzie rzucając torebkę na tylne siedzenie, żeby nie zajmowała jej miejsca. - Hmm poza pracą niewiele, jak wracam stąd to robię papiery dla brata, a to też nie jest jakieś wybitnie ciekawe - oczywiście działo się coś poza pracą, ale nie chciała z nim przeprowadzać rozmowy a ten temat w aucie, w ogóle jak tak sobie pomyślała to nie wiedziała, czy chce tą rozmowę przeprowadzać w ogóle. Może warto było to po prostu puścić w niepamięć i zachować te informacje dla siebie. Idiotka. - Tak mi się wydaje, że mogę mieć jakiś mały problem z pracoholizmem - dont say! - Co ludzie w ogóle robią na urlopach? - Nie miała w planach nigdzie jechać, bo samej to nie za bardzo jej się chciało. Mogłaby leżeć w łóżku i nic nie robić, ale obawiała się, że nie potrafiła. - Miałabym robić przetwory? Chodzić na plażę jak... turyści... - ugh. - Z takich dziwnych rzeczy to moja siostra jest w ciąży, co jest naprawdę niesamowicie irracjonalną sprawą, bo ja bym jej nawet kaktusa do opieki nie zostawiła - a te są o wiele, wiele, wiele, wiele mniej wymagające niż dzieci. Co jeszcze dziwniejsze to fakt, że to dziecko genetycznie będzie też jej dzieckiem. Kripi maks. - Ale byłam jakiś czas temu na strzelnicy, zainspirowało mnie to wesołe miasteczko... - no powiedzmy - następnym razem te największe miśki będą moje - rzuciła uśmiechając się szeroko i oparła głowę o zagłówek. - A co u Ciebie? Wszystko w porządku? - Zapytała przyglądając mu się.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
-Nie będziemy, bo jednak ja tutaj jestem szefem, to moja firma i mam ostatnie słowo. – Powiedział równie stanowczo co ona. Okej, Zoya była wartościowym i istotnym członkiem zespołu, ale na pewno nie stawała ze swoimi decyzjami ponad Logana. Momentami mogła mu dorównywać, ale i tak nie było to coś równego. Musiała się liczyć z tym, że to on jest szefem, a niestety przez ich bliższą relację często o tym zapominano. Logan jednak nie miał nic przeciwko temu, żeby przypominać ludziom z kim rozmawiają. Tak jak ty powinnaś przypomnieć typowi z pizzerii, który zabronił ci płacić kartą. –No jeśli zasypiasz w pracy to myślę, że jest o co się martwić. – Posłał jej smutny uśmiech. Teraz będzie musiał przemyśleć sprawę czy to tylko Zoya się tak przepracowuje czy może reszta pracowników cierpi równie mocno jak ona. Może musi przemyśleć zatrudnienie większej ilości osób.
-Nie. Nie po imprezie. – Na to nie mógł się zgodzić. Do imprezy było jeszcze trochę czasu. Mogła sobie w międzyczasie pozwolić na odpoczynek. Nit nie umrze. –Odpoczniesz przed imprezą i po imprezie. – Zarządził. Jeśli się nie mylił to pracodawca chyba mógł wysłać pracownika na obowiązkowy urlop. Będzie musiał później pogooglować.
-Pierwsze co zrób rano to zapisz się do lekarza. Nie chcę cię widzieć w biurze. Wniosek podpiszesz jak poczujesz się lepiej. – Dobra, postanowione. Zoya miała parę dni wolnego, żeby dojść do siebie. Logan był nawet troszkę z siebie dumny, bo jednak okazywało się, że zarządzanie firmą było łatwe. Hehe, oczywiście żartuje. Po prostu niektóre decyzje były łatwe, a on miał wyjątkowo dobry humor, więc łatwo mu przyszło stawianie się Zoyi.
Zaśmiał się, bo w sumie nie pomyślał o tym, że rzeczywiście by jej mniej płacił. Dobrze, że to nie Ameryka gdzie za dni na zwolnieniu lekarskim nie dostawało się absolutnie nic kasy. Nawet się dostawało obrzydliwie wysoki rachunek do opłacenia, ahhaha. –Dostaniesz dobrą rekompensatę na święta. – Zażartował sobie, bo to był czasami obrzydliwy śmieszek.
-Nikogo nie będziesz niańczyć. – Odpowiedział zirytowany jej podejściem. Nie dawała sobie pomóc i jeszcze miała pretensje do tego, że on chciał rozwijać swoją firmę. Miał ochotę ją zostawić w tym biurze, żeby przemyślała swoje zachowanie. –Podzielę się w odpowiednim momencie. – Odparł nie czując, żeby teraz był dobry moment skoro mogła go skrytykować obrażona jakimś hipotetycznym niańczeniem.
-Mhm. Czyli z jednej roboty do drugiej. – Skupił się teraz na prowadzeniu auta, więc nie mógł rzucać na nią okiem. Nie był Morganem niestety. –To nic dziwnego, że jesteś przemęczona.I irytująca i sfrustrowana, to już sobie dopowiedział w myślach, hehe. –Mały problem? – Zaśmiał się, a w sumie to wybuchnął nawet śmiechem. –Masz Zoya problem. Serio. – Niby teraz mówił rozbawionym tonem głosu, ale mówił poważnie. –Pewnie odwalają zaległą robotę papierkową. – On by pewnie tak zrobił. Sam najchętniej wiecznie siedziałby w pracy, ale jednak potrafił gdzieś znaleźć ten umiar. Zmarszczył brwi słysząc o jej siostrze. –To planowana ciąża? – Zapytał, bo skoro miała takie zdanie o siostrze to nie wiedział czy powinien się martwić czy co.
-Poważnie? I jak ci szło? – No teraz to mu zaimponowała tą strzelnicą, chociaż sam był przeciwnikiem broni palnej. –Taaak. Wszystko w porządku. Bez żadnych rewelacji. – nie było nad czym się rozwodzić.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Kiwnęła głową i spojrzała na niego przechylając lekko głowę w bok. - Z takim podejściem wydajesz się być bardziej atrakcyjny... dziwne - jak się tak rządził na prawo i lewo. No, albo Henderson po prostu wiedziała, że Logan jest trochę próżny i lubi dostawać komplementy więc może sądziła, że go to zbije z tropu i da sobie spokój z jej urlopami, zwolnieniami i innymi głupimi rzeczami. - Logan przestań, jestem dorosła, wiem co robię. Nie potrzebuje zwolnienia, chyba, że lekarz powie inaczej, a urlop wezmę po imprezie, ale obiecuje, że przez ten czas nie będę zostawać po godzinach. Będę pierwsza, która wychodzi. 16 i mnie nie ma - powiedziała na spokojnie. Nie chciała siedzieć w domu. - Nie chcę siedzieć samej w domu - to nie służyłoby dobrze jej zdrowiu psychicznemu. Brała sobie więcej pracy żeby nie myśleć o wielu rzeczach, między innymi o jak potraktował ją facet siedzący naprzeciw niej. - Spadaj - rzuciła śmiejąc się pod nosem, bo mógł sobie w dupę wsadzić taką rekompensatę.
Oczywiście, że musiałaby kogoś niańczyć, bo trzeba było taką osobę przeszkolić. Co łączyło się z tym, że trzeba wszystko pokazać, nauczyć i później poprawiać po niej błędy przez najbliższe tygodnie. Nie odezwała się jednak, bo tak. To nie była jej sprawa. - Tak - kiwnęła głową, bo tak to właśnie wyglądało. Wcześniej pomagała bratu w papierach tylko raz w tygodniu, ale teraz wzięła na siebie więcej obowiązków i wyszło jak wyszło. Ta firma była w połowie jej i musiała być za nia odpowiedzialna, tak samo jak William. - Dzięki za potwierdzenie - zaśmiała się, bo dobrze, że się przynajmniej potrafiła do tego przyznać. - Hmm to w sumie nie brzmi tak źle - może mogła wziąć urlop w firmie Logana żeby nadgonić sprawy związane ze szkołą nurkowania. Był to jakiś pomysł. - Oczywiście, że nie... moja siostra i planowanie czegokolwiek - aż się zaśmiała. - Nie mam pojęcia jak to się stało, że mamy tych samych rodziców, byłyśmy w tej samej macicy, wyglądamy prawie tak samo, a jednocześnie możemy się tak od siebie różnić. Gdyby to nie była moja siostra to irytowałaby mnie tak bardzo, że w życiu bym z nią nie chciała mieć nic wspólnego - tak bardzo różniły się charakterami!
- Jakbym byłą ślepa i upośledzona, ale jeszcze trochę potrenuje i będzie lepiej - oczywiście, że była w chuj krytyczna wobec siebie. - Logan, chyba jesteśmy już starzy i nudni - westchnęła trochę tym rozbawiona, bo cóż, zero szalonych imprez i okej, Zoya nie spała po nocach, ale ani to przez zajebisty seks, ani przez imprezy do białego rana. Pojebane. - Możemy iść jutro coś zjeść, normalnego do normalnej restauracji, jak chcesz - zawsze to jakaś rozrywka i było to też zdrowsze niż McDonald i chociaż Zoya nie chciała się do tego przyznać, to trochę się stęskniła za spędzaniem z nim czasu. Tak po prostu, nie w pracy.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
-Serio? – Próbował ukryć uśmieszek, ale bardzo było po nim widać, że mocno połechtała jego ego. Pewnie nawet był z siebie dumny. No bo nie oszukujmy się. Wiadomo, że on przy Zoyi to raczej nigdy taki nie był, bo raczej traktował ją jak równą sobie. A teraz jak już się stawiała i nie chciała iść na urlop czy zwolnienie to jednak musiał pokazać swoją wyższość. –Dobrze, ale jesteś też moim pracownikiem i swoim podejściem i zasypianiem w pracy narażasz moją firmę na szwank. Także moim obowiązkiem jest zareagowanie i ewentualne wysłanie cię na urlop, albo na zwolnienie. – Ponownie się zirytował i już zapomniał o tym, że jeszcze przed chwilą połechtała jego ego. Nie podobało mu się to jak się stawiała i próbowała w dziwny sposób udowodnić, że się nie myli. –Mogę posiedzieć z tobą. Jeśli chcesz. – Zaproponował trochę cicho i jakimś dziwnie niewinnym tonem głosu. Tęsknił za nią. Dawno nie spędzali ze sobą czasu. Nawet głupie siedzenie z nią i doprowadzenie jej zdrowia do porządku wydawało mu się dobrą wizją wspólnego spędzania czasu. –Inaczej będziesz śpiewać na święta! – Powiedział żartobliwie i wycelował w nią palec.
-Wiesz… nie mogę ci mówić co masz robić po godzinach pracy u mnie, ale może powinniśmy ci obciąć obowiązki skoro się nie wyrabiasz? – Trochę sobie żartował, ale jednocześnie jak leciała na dwa fronty i tak to na nią wpływało to może były kwestie, które musieli sobie omówić. Oczywiście biedny Logan nie wiedział o tym, że rzeczywiście były kwestie, które musieli omówić, ale nie dotyczyły one pracy.
-Wyglądacie prawie tak samo? – Dopytał, bo to było interesujące. –Byłem pewien, że jesteście identyczne. – Zmarszczył brwi. –Ale no ja, z Remim, z moim bratem mamy dokładnie tak samo. Jesteśmy bliźniakami, ale jednocześnie jesteśmy strasznie różni. I z wyglądu i z charakterów. Chyba taka jest idea bliźniaków. Że są przeciwieństwami. – Wzruszył ramionami. To, że on i Remi byli różni wcale nie przeszkadzało im w byciu zgranym rodzeństwem.
Zaśmiał się. –Na pewno nie było aż tak źle. – Podrapał się po skroni. –Oczywiście, że jesteśmy. Chociaż odnoszę wrażenie, że ty nie tak bardzo. Skoro jednak postanowiłaś przełamać rutynę starej kobiety i wybrałaś się na strzelnicę. – Rzucił jej szybkie spojrzenie, bo zaraz oczywiście wrócił spojrzeniem na drogę, bo musiał za chwilkę skręcić.
-A może przyjdę do ciebie ze śniadaniem i ugotuję ci coś na obiad? – Zaproponował, bo jakby sobie też zrobił dzień wolnego to by nie umarł.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Oczywiście, poleciałabym na Ciebie, gdyby nie fakt, że już to zrobiłam - zaśmiała się cicho ciesząc się jednocześnie, że byli sami i nikt nie słyszał tego o czym tu gadali, bo po pierwsze nie chciała żeby ktoś z firmy słuchał jak mówi o swoich problemach, a po drugie właśnie powiedziała szefowi, że jest pociągający więc lepiej żeby o tym też nikt nie wiedział. Przynajmniej na ten moment. - Chcesz mi powiedzieć, że w ostatnim czasie zrobiłam coś na czym ta firma, by ucierpiała? - Zapytała unosząc brew, bo akurat z jej podejściem było wszystko w porządku i pracodawca powinien się cieszyć, że stawia pracę tak wysoko. Jezu jak dobrze, że Zoya akurat nic nie jadła, ani nie piła, bo by się zakrztusiła słysząc jego propozycję, której absolutnie się nie spodziewała. - Naprawdę? -Zdziwiła się w chuj. - I kto by pilnował wszystkiego, gdybyś został ze mną w domu? - Zapytała wpatrując się w niego. - A co gdybyśmy na przykład zrobili takie dwu dniowe home office w ramach odpoczynku? - To też był jakiś kompromis, chociaż dopiero sobie w tej chwili przypomniała, że brała na siebie tyle pracy żeby o nim nie myśleć i się z nim nie widzieć, a nie po to żeby spędzali ze sobą całe dnie. Umknęło jej to totalnie. - ohh you wouldn't dare - powiedziała mrużąc oczy, bo nie robiłaby z siebie pośmiewiska na imprezie gwiazdkowej. Już wolała tańczyć na stole, bo tańczyć umiała całkiem nieźle, a ze śpiewaniem to nie wiem.
- Nic nie trzeba obcinać, naprawdę wszystko jest okej. Nie zauważyłeś spadku wydajności przez ostatni czas, a przysnąć w pracy najwyraźniej się zdarza najlepszym - nie chciała z tego robić wielkiego dramatu, bo sądziła, że nic się nie stało. - Tak, różnimy się kilkoma szczegółami, niestety matka natura żadnej z nas nie dała obfitego biustu - bo nawet po tym nie można ich było rozróżnić. - Oh... czyli Remi to ten miły? - Zapytała żartując sobie oczywiście, bo nie uważała Logana za jakiegoś chama... uważała go za kłamliwego oszusta bawiącego się uczuciami niewinnych kobiet, ale nie za chama. Nic dziwnego, że było jej ciężko uwierzyć w to, że chciałby z nia posiedzieć w domu.
- Tak, ale wiesz jak mnie po tym bolały plecy? Tragedia. - Zaśmiała się, bo okej, nie było az tak źle, ale owszem Sameen miała rację, bolały ją mięśnie po strzelaniu. - Możesz po prostu zostać na noc, bez sensu tak jeździć - pewnie wszystkie wyzwolone kobiety i feministki, by jej teraz chciały przyjebać. - Ale zaskakujesz mnie Blackwell, nie wiedziałam, że z Ciebie taki kucharz. Co jest Twoją specjalnością? - Zapytała i trochę jej się podobało to, że dowiadywała się o nim jakiś nowych rzeczy. - O patrz, już widać McDonalda - no, bo oczywiście ten znak maka to było widać z daleka, a Zoya czuła, że zgłodniała.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Spojrzał na nią uśmiechając się. –Po prostu przyznaj, że poleciałabyś na mnie za każdym razem. – Zaśmiał się, ale w sumie to nie żartował. –Ja i ty, Zoya, to było nieuniknione. – Teraz to już się uśmiechnął pod nosem do samego siebie. Nie da się ukryć, że chemia była między nimi od samego początku, od pierwszego spotkania. Byli jednak skupieni na innych rzeczach, żeby poddać się temu pożądaniu. No i w sumie nawet na lepsze im wyszło. A przynajmniej tak uważał Logan. Może dlatego, że to nie on poświęcił więcej. W końcu to Zoya zakończyła związek, który miał zadatki na coś poważnego i szczęśliwego. Logan nie zakończył nic. A przynajmniej nie na początku, hehe. –Nie. Przynajmniej nic o czym nie wiem, ale widząc, że śpisz w pracy i pracujesz na dwa etaty to może będzie się trzeba przyjrzeć twojej dotychczasowej pracy. – Niby sobie troszkę żartował, ale jednocześnie no musiał stawiać swoją firmę na pierwszym miejscu. Jak coś jebnie to jebnie wszystko i Logan zostanie z niczym. Nie ma czasu na pomyłki. –Myślę, że firma by nie upadła jakbyśmy oboje zluzowali. – Wzruszył ramionami. On też odczuwał, że przydałoby mu się trochę luzu. Spojrzał na nią słysząc tą propozycję. Nawet ciężko westchnął. –Jest to coś co rozważałem, żeby zaproponować. – Przyznał niechętnie. –Ale może spróbujmy na początek jeden dzień bez pracy, a następnego dnia stopniowy powrót, ale na zasadzie home office? – Postanowił jeszcze bardziej rozłożyć jej kompromis. Naprawdę chciał, żeby obie strony były zadowolone.
-To twoja opinia. Moja jako twojego pracodawcy jest trochę inna. – Może mu wmawiać dalej, że wszystko jest okej, ale dla niego to było nie do zaakceptowania. Zasypianie w pracy było nie do zaakceptowania. I nie, nie zdarzało się to najlepszym. Zdarzało się to ludziom, którzy nie potrafili sobie zorganizować dnia czy życia. Logana takie podejście nie interesowało. –To jakaś ujma? – Zapytał o ten biust i nawet był na tyle uprzejmy, żeby po tej wypowiedzi nie gapić się w jej cycki. –Tak. Jest zdecydowanie milszy. – Nie do końca odebrał to jako żart. Jasne, Logan nie był jakimś stu procentowym chamem, ale jednak Remi był tym lepszym człowiekiem.
-Musiałaś być bardzo spięta. Albo strzelać z większego kalibru. – Zmarszczył brwi. Zoya wyglądała raczej na wysportowaną, więc wątpił, żeby miała nierozruszane mięśnie czy coś. –No wiesz… nie chciałem się wpraszać, ale skoro to proponujesz. – Wzruszył ramionami i uśmiechnął się zadowolony. –Nie mam pojęcia. – Zaśmiał się. –Spróbuję coś ugotować, będziemy udawać, że mi wyszło, ale ostatecznie coś zamówimy? – Zaproponował. Pewnie jakiegoś tam kurczaka z warzywami potrafił zrobić. Wiadomo, że to żadna filozofia. –Dzięki bogu. – Bał się, że będą krążyć, bo on nie wie gdzie jechać, ale w końcu do maca zajechali i pewnie Logan złożył zamówienie i nawet wziął jej tego happy meala! I jakieś duperelki jeszcze. No i zapłacił i pewnie zjechali na jakiś parking. –No chyba, że masz ochotę zjeść w domu albo w restauracji. – Zaproponował, bo jemu to tam bez różnicy, ale napił się swojej dietetycznej coli.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Czy to polecenie służbowe? - Zapytała żartując sobie i śmiejąc się pod nosem. No, ale tak, pewnie, by poleciała. No chyba, że byłby nudnym człowiekiem, wtedy nie, bo jednak dobry wygląd to nie wszystko. - Tez tak myślę - dopowiedziała z lekkim uśmiechem. - Żałujesz, że w końcu do tego doszło? - Zapytała zanim zdążyła się ugryźć w język. No, bo czego on niby miał żałować, nic nie stracił, chociaż Zoya o tym oficjalnie przecież nie powinna wiedzieć.
- Naprawdę? Okej... - zmrużyła trochę oczy przyglądając mu się, ale okej, skoro chciał ją sprawdzać, to takie było jego prawo jako pracodawcy. Czy jej sie to podobało? Nie. Czy pokazywało, że jej nie ufa? Trochę tak, co nie podobało jej się jeszcze bardziej, ale nie odezwała się w tej kwestii. - A to jakieś nowe podejście - bo nie tak dawno nie mógł z nią jechać na wakacje przez firmę. No, ale nie narzekała. Podobało jej się. - Dobrze, niech tak będzie, jeden dzień leniuchowania będzie okej - kiwnęła głową zgadzając się na te warunki. Zoya naprawdę nie wiedziała co miałaby robić sama w domu na tym wolnym więc dobrze, że Logan chciał jej potowarzyszyć. Chuj z tym, że go świadomie i z pełną premedytacją unikała przez ostatnie dni, niewiele jej to unikanie pomogło, bo tylko się za nim stęskniła, do czego było jej też głupio się przyznać.
- Dobrze, jak znajdziesz chociaż jedną rzecz, którą zrobiłam ostatnio źle, to przyznam Ci rację - wiedziała jednak, że to mało prawdopodobne, bo jeżeli chodziło o pracę to Henderson była straszną perfekcjonistką i sprawdzała wszystkie dokumenty po kilka razy, tak żeby wszystko się zgadzało. Nawet jeżeli była zmęczona to i tak wykonywała pracę skrupulatnie, a skoro przysnęła to co najwyżej mogła tą pracę wykonywać dłużej, już i tak siedziała po godzinach więc nie robiło jej to wielkiej różnicy. - Każdy ma jakieś kompleksy nie? - Wzruszyła ramionami. - Zawsze byłam za mała, za chuda, za niska, ale nikt nie jest idealny - z biegiem lat nauczyła się siebie akceptować, ale gdzieś z tyłu głowy niektóre rzeczy zostawały i chociaż nie zrobiłaby sobie operacji powiększenia piersi, to był to jakiś jej mały kompleks. - Przynajmniej jestem mądra, a jedyne co mają moje szkolne koleżanki to tłuszcz i rozstępy - no, bo która z nich się mogła pochwalić studiami na Oxfordzie? No żadna. - Kto, by chciał miłych chłopców - odpowiedziała, bo zauważyła, że chyba nie za bardzo ten żart go rozbawił, starała się więc to jakoś naprawić.
- Strzelałam z różnych rzeczy, bardzo oczyszczające doświadczenie - bo zdecydowanie poczuła się wtedy lepiej, może nie na długo, ale tego wieczora jeszcze mogła normalnie spać. Zaśmiała się słysząc jego kolejne słowa. - Logan, nie mamy szesnastu lat, jak chcesz do mnie przyjść to po prostu powiedz albo przyjdź, tak na przyszłość - nie miała z tym najmniejszego problemu. - Okej, brzmi dość logicznie - zaśmiała się. - Możemy coś spróbować wspólnymi siłami, może będzie zjadliwe. Ostatnio nauczyłam się robić całkiem niezły sernik, więc może nawet zaszalejemy z deserem - chyba, że już za dużo cukrów i węglowodanów dla Logana. No i totalnie była zadowolona z tego Happy Meala, pewnie nawet w środku była spoko zabawka, którą odda jakiemuś dziecku, jak się jakieś napatoczy. - W sumie to możemy podjechać w jedno miejsce - zaproponowała i obstawiam, że Logan się zgodził więc Zoya go pokierowała do miejsca, które znajdowało się dosłownie kawałek za miastem. Był to całkiem ładny punkt widokowy z panoramą miasta i portu. Była tam drewniana ławka ze stołem, więc gdy się już zatrzymali to Zoya zabrała jedzenie i rozłożyła je na tym stole. - Przyjeżdżałam tutaj jak wracałam z Anglii i miałam potężnego jetlaga, a nie chciałam nikogo wkurwiać swoim łażeniem po nocach - w sumie sama nie wiedziała po co mu sie tłumaczy, ale trudno. - Jesteś Mcdonaldsową dziewicą? - Zapytała zaciekawiona, bo wiedziała, że nie jadał takich rzeczy no i wziął sobie dietetyczną colę, co już Henderson uznała za oznakę szaleństwa z jego strony. Nie była pewna, czy może mu zaproponować cheeseburgera czy jednak same frytki.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
-Jeszcze nie. – Uśmiechnął się. Zaraz jednak uśmiech zniknął mu z twarzy słysząc jej pytanie. –Oczywiście, że nie. – Powiedział nie zastanawiając się nawet nad odpowiedzią. –Jeśli już to żałuję, że doszło do tego tak późno. – No i żałował też tego, że zaczęli ten związek trochę od dupy strony. Wolałby chyba zacząć tak typowo i stereotypowo od zwykłego randkowania i poznawania jej jako osoby prywatnej, stopniowo przechodząc do tej intymnej strony. No i przede wszystkim, wolałby tą relację zacząć szczerze, już po zerwaniu z Yen. Niestety był skończonym chujem i tylko teraz mógł mieć nadzieję, że Zoya o niczym nie wie i nigdy się nie dowie. Hehs. Chociaż też nie do końca miał wyrzuty sumienia, bo wiadomo jak to z tą Yen było.
-Trzeba iść z duchem czasu, czy coś tam. – Machnął ręką, bo absolutnie nie wiedział jak idzie to przysłowie, ale no też chciał zmienić swoje podejście do pracy. A przynajmniej nie chciał, żeby jednak ta praca była największą częścią jego życia, która pochłania mu całe dnie. –Super. Nie mogę się doczekać. – Mówił całkiem szczerze. Co prawda nie wiedział za bardzo co będą mogli robić, ale na bank coś wymyślą. Bardziej będzie się skupiał na tym, żeby jednak ani razu nie gadali o pracy. To najważniejsze postanowienie, którego miał zamiar dotrzymać.
-Umowa stoi. – Posłał jej uśmiech, chociaż szczerze wątpił, żeby w najbliższym czasie znalazł w ogóle czas na sprawdzanie jej. Poza tym prawdopodobnie musiałby poprosić o to kogoś innego, a najlepiej zatrudnić kogoś z zewnątrz, a wiadomo, że to nie wchodziło w grę. –Prawda. – Skinął głową, chociaż on to nie miał żadnych kompleksów. Był przystojny i potwierdzały mu to jeszcze wszystkie kobiety, które się do niego śliniły. Przez to miał tak wyjebane w kosmos ego i bywał debilem i sukinsynem. –Wydaje mi się, że to jest też kwestia tego, że może dla siebie nie będziesz nigdy idealna, bo zawsze będziesz znajdowała coś co nie będzie ci pasować, ale możesz być ideałem w oczach drugiej osoby. – Wzruszył ramionami. Jasne, wierzył w te bzdury, że należy siebie kochać najpierw, a dopiero później drugą osobę, ale ważne dla naszych ego było też to, żeby inni mieli nas za ideały. No i Logan myślał, że Zoya była ideałem. Nie skomentował dalej, bo niestety nie był kobietą i nie ogarniał, że kobiety z jakiegoś powodu nie chcą miłych chłopców.
-No to dobrze, że znalazłaś coś takiego dla siebie. – On był przeciwnikiem broni, więc skoro jej to sprawiało przyjemność to niespecjalnie miał zamiar to komentować. Tym bardziej, że nie był jej ojcem czy mężem żeby prawić jej jakieś kazania na temat spędzania wolnego czasu.
-O kurde, ja tu myślałem o obiedzie, a ty od razu przechodzisz w desery. – Zaśmiał się, pewnie używanie piekarnika nieco go przerażało. Przerażała go też wizja tego, że Zoya poprosi, żeby podał jej blender, a on poda mikser, bo absolutnie nie zna różnicy między jednym a drugim. –Ale tak, współpraca mi pasuje. – Pewnie we dwójkę pójdzie im rzeczywiście sprawniej.
Wysiadł z auta i jak ona rozkładała jedzenie to on przez chwilę podziwiał widoczek. –Nie dziwię się, że wybrałaś to miejsce. Ładnie tu. – Wsadził ręce w kieszenie spodni i jeszcze przez chwilkę tak się tam gapił. Zaraz jednak do niej dołączył, usiadł sobie przy stole i sięgnął to co zamówił dla siebie. Chociaż podejrzewam, że wziął wszystkiego po dwa, żeby się nie bili. –Nie. – Pokręcił głową i zaczął rozwijać jakąś kanapkę. –Po prostu nie mam powodu, żeby odwiedzać to miejsce, więc nawet nie pamiętam kiedy byłem tutaj ostatni raz. – Wgryzł się w kanapkę i ku jego zdziwieniu, nie była jakaś najgorsza. Najwyżej później będzie go bolał brzuch. Życie.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Uśmiechnęła się i trochę jej też kamień z serca spadł, że nie żałował tego co się między nimi wydarzyło. Poczuła się jakoś tak pewniej. - Ja też - odpowiedziała przyglądając mu się i mówiła całkowitą prawdę. Pewnie byłoby lepiej, gdyby mogli zacząć się ze sobą spotykać jak a dobre wróciła z Anglii, przynajmniej oszczędziłaby cierpienia niewinnej osobie, jaką był Alden. Nie czuła się dobrze z tym co zrobiła, ale nie potrafiła tego żałować i gdyby miała się cofnąć w czasie do tamtego dnia, gdy jej i Loganowi puściły wszelkie hamulce, to pewnie zrobiłaby dokładnie to samo bez zawahania. - Na naszą obronę powiem, że mieliśmy dużo pracy w międzyczasie - w końcu on rozkręcał firmę, ona się dowiadywała, że jej wujek to skończony kretyn, a później jednak nie do końca też było wiadomo na ile sobie oboje powinni pozwolić skoro nagle stał sie jej szefem. - Ja też, jesteśmy umówieni - no szkoda, że tą PlayStation od sam dostanie później, bo by sobie zagrali w Assasin Creed, ale nie Odysey, oni by zagrali w coś bardziej oldschoolowego. Może w drugą część i zapierdalaliby po ulicach Florencji. No albo po prosty w Vallhale.
- Dobra, ale mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że już przegrałeś ten zakład - powiedziała mrużąc groźnie oczy, ale w taki żartobliwy sposób. Oczywiście nie mogła być pewna tak na sto procent, że wszystko zrobiła bezbłędnie, ale tak na 99 już tak. - Może masz rację - nawet się trochę zarumieniła. - Chyba też po prostu dobrze znać swoje mocne i słabe strony... widzisz gdybyś mi zrobił porządną rozmowę o pracę to byś się dowiedział, że mocnymi stronami sa intelekt i piękna buzia, a słabymi małe cycki i nic kurwa więcej - żartowała sobie oczywiście, bo chyba łatwiej jej było szukać u siebie wad niż zalet i pewnie jeszcze jakieś kilka mogłaby mu tu wymienić, ale to nie o to tu teraz chodziło. - A jak jest z Tobą? Masz coś co nie do końca Ci przypada do gustu? - Zapytała, bo skąd miała wiedzieć, że się za aż tak genialnego uważa. Była świadoma tego, że taki idealny nie jest, ale było zbyt miło żeby miała poruszyć tą kwestię.
- No bo już wiesz, że za bardzo kocham słodycze żeby zrezygnować z porządnego deseru - zaśmiała się i już ona wiedziała, że teraz musi się naprawdę postarać zrobić ten sernik przynajmniej tak dobry, jak ten, który zrobiła dla Sam. Nie chciała narobić sobie wstydu przed Loganem. Co było pojebane, bo absolutnie nie zasługiwał na to, by brała jego zdanie pod uwagę. Zoya jednak w tej kwestii była głupiutka.
- I know right? - Tak to miejsce było piękne, szczególnie gdy było już ciemno i można było nacieszyć oko rozświetlonym miastem. - Serio? Mój boże... spróbuj tego pysznego ciastka z jabłkiem to będziesz mieć powód - oczywiście, że Zoji najbardziej smakowały w Maku słodycze. Lubiła też ich szejki. - Możemy to wpisać jako randkę numer dwa, wykwintne jedzenie i romantyczne oświetlenie - bo nie potrzebowała wynajmowanego całego wesołego miasteczka, wystarczyło jej jedzenie z fast fooda i ładny widok.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Pokiwał głową, bo nie była w błędzie. Miał jednak na ten temat inne zdanie. –Dlatego myślę, że powinniśmy wtedy też zacząć być ze sobą. – Powiedział i spojrzał na nią. –Oboje kochamy pracę. Nie da się tego ukryć. Więc myślę, że jakbyśmy mieli też możliwość pracować nad sobą, nad naszym związkiem, to stworzylibyśmy coś dobrego. – Posłał jej smutny uśmiech. Miał świadomość tego, że kiedy on był zajęty rozkręcaniem firmy to ona miała zagmatwanie na stopie prywatnej. Wierzył jednak, że gdyby mogli to wszystko ogarniać razem to nie tylko by się do siebie zbliżyli, ale mieliby silną relację, taką opartą na mocnym fundamencie zaufania. Coś czego teraz nie mają, a o czym w sumie Logan nie wiedział. On jej ufał, nie miał powodu, żeby jej nie ufać. Natomiast on złamał zaufanie, którym go obdarzyła.
Zaśmiał się. –Zobaczymy. – Szczerze mówiąc to wolałby przegrać ten zakład, bo nie chciałby odkręcać żadnych błędów, a jednak nie od dziś wiadomo, że praca Zoyi jest na tyle istotna, że nawet jeden mało znaczący błąd, mógł zmienić naprawdę wiele. Także tak, chciałby przegrać ten zakład. Teraz to w ogóle wybuchnął śmiechem słysząc o jej mocnych i słabych stronach. –Jak chcesz to możemy w przyszłym tygodniu odbyć rozmowę o pracę i zobaczymy jak ci pójdzie. – Pewnie znalazłby godzinkę, żeby pobawić się w coś w sumie tak dziwnego. Ale miała rację, nigdy nie miała rozmowy o pracę. Po prostu dostała pracę, a on nie żałował podjęcia tej decyzji. –Źle na to wszystko patrzysz. – Zaczął. –Pomyśl o tym, że gdyby twoje życie zależało od tego, żeby się gdzieś przecisnąć, w jakiejś jaskini, albo pod gruzami, to małe cycki będą twoim błogosławieństwem. – Nie wiedział czy powinien jej coś takiego mówić, ale kiedyś, kilka lat temu, oglądał jakiś teleturniej gdzie ludzie robili jakieś ekstremalne rzeczy i jednym z zadań było przeciśnięcie się w dosyć ciasnej powierzchni i kobieta ze sporym biustem przeklinała przez cały czas i ostatecznie zawiodła. Tymczasem te z małym biustem i mężczyźni, zadanie wykonali. Poza tym biust nie robił z nikogo dobrej czy lepszej osoby. A Logan lubił jej cycki. –Nie. – Odparł bez zastanowienia. –Jasne, mógłbym popracować nad swoją osobowością, ale nie mam kompleksów z powodu wyglądu. – Wzruszył ramionami. Bozia dała mu wszystko o czym mógłby marzyć także, nie narzekał.
-Na razie skupię się na wytrawnej części tego posiłku. – Wskazał na swojego burgerka. Nie był najgorszy, ale jakoś obawiał się ciastka z jabłkiem. Zastanawiał się jak bardzo to jabłko jest prawdziwe. No, a samo ciastko wyglądało jakby było smażonym na głębokim tłuszczu cukrem. –Pasuje mi. Nawet miałem pytać kiedy wybierzemy się na kolejną. Ale spójrz… zaskoczyłaś mnie i wszystko zorganizowałaś. – Wskazał nawet ręką na otoczenie. –Ile jeszcze randek zanim będę mógł zaproponować bycie razem? – Zapytał dając jej do zrozumienia, że chce to zrobić na poważnie, hehe.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ