lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
7. + outfit


Nie wiem czy Logan mógł mieć udany weekend, bo absolutnie sobie nie wyobrażam co on w taki weekend mógłby robić. Normalnie spędziłby go z Yarą, ale, że z nią definitywnie zerwał, to nawet nie zawracał sobie głowy tym, żeby do niej dzwonić czy pisać. Jasne, kilka razy podnosił telefon, z czystego przyzwyczajenia i prawie już wykręcał jej numer, prawie jej pisał, że jednak tęskni. W końcu old habits die hard. Zaraz sobie jednak przypominał jaką jebaną pizdą Yara była kiedy ostatni raz się o nią starał i przechodziła mu ochota na cokolwiek. W takich momentach wracał sobie wspomnieniami do Zoyi. Myślał o jej seksownym głosie, o ustach, mądrych oczach, pachnących włosach. Myślał o tym jaka była delikatna i kojąca, jak lubił czuć jej skórę pod swoimi palcami. Żałował w sumie, że w tygodniu nie zapytał Zoyi czy nie miałaby ochoty spędzić z nim weekendu. Przez chwilę żałował nawet, że nie mieszkają w tej paskudnej, brudnej Ameryce, bo wynająłby sobie z nią jakiś domek na wsi i tam spędził czas w jej towarzystwie. Niestety było za późno i wierzył, że Zoya miała jakieś plany. Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, żeby kilka razy do niej napisać, a jak nie doczekał się odpowiedzi to próbował dzwonić, bo zaczął się martwić. No, ale dostał odpowiedź, że Zoya jest u wujka. Napisał jej więc, że zobaczą się w poniedziałek. No i trochę tego poniedziałku Logan wyczekiwał.
Przyszedł do biura wyjątkowo wcześnie, więc nie zastał tutaj jeszcze Zoyi, ale i tak zajrzał do jej gabinetu, bo uznał, że może jednak będzie. Później jak już się rzucił w wir pracy to zapomniał o bożym świecie. Nawet o tym, że ma dzisiaj urodziny. Dobrze, że sobie ustawił przypomnienie na telefonie, które zadzwoniło akurat w momencie, w którym do biura weszła Zoya. -Cześć tobie. - Przywitał się z nią personalnie, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Szybko przerwał to co robił, żeby skupić swoją uwagę na niej. Nawet wyszedł zza biurka, żeby się z nią przywitać, ale w sumie drzwi od biura były otwarte, więc tylko do niej podszedł. -Jak ci minął weekend? - Zapytał zatroskany i pewnie nawet musnął delikatnie jej dłoń.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#16

Wiedziała, że ten poniedziałek nie będzie dla niej łatwy, na pewno nie po ostatnich nowinach, których się dowiedziała. Dlatego starała się do tego jakoś przygotować. Najpierw strzelanie z Inej, później picie z Rykerem i na końcu małe umieranie w niedzielę podczas rodzinnego obiadu. Wujek, z którym Zoya miała jak wiadomo napięte relacje, oczywiście musiał jej zapytać jak tam w pracy, a ona z uśmiechem na ustach musiała mówić, że wszystko jest zajebiście i już nie może sie doczekać kolejnego dnia pełnego wyzwań. Prawda była taka, że gdyby mogła to wolałaby spędzić jeszcze kilka rodzinnych niedziel pod rząd niż iść w poniedziałek do pracy, którą do tej pory uwielbiała. Jak to się jednak wszystko potrafi zmienić w ciągu kilku chwil. Starała się jednak zachowywać normalnie, bo jej relacja z szefem przecież nie mogła wpłynąć na jej pracę. Musiała być profesjonalistką i tylko i wyłącznie dlatego wzięła teczkę z dokumentami i sama poszła do Logana, tak jak to już robiła setki razy. Oczywiście mogła wysłać kogoś innego, ale to byłoby podejrzane i dziwne, poza tym kogo się będziemy oszukiwać, sama jeszcze nie wiedziała co powinna zrobić i jak się zachować. Może jak go zobaczy to nagle dozna jakiegoś olśnienia.
Za wiele jednak jej nie olśniło, oprócz tego, że i tak wchodząc do jego biura chcąc nie chcąc się uśmiechnęła. To było mimowolne i gdy sobie to uświadomiła to zaczęły ją boleć policzki. - Hej Ty - odpowiedziała na spokojnie, bo o dziwo widząc go wcale nie czuła chęci wykrzyczenia mu prosto w twarz jak bardzo ją zranił. Zupełnie nie to chciała zrobić. Chciała zrobić coś zupełnie innego, ale głowa jej podpowiadała, że to bardzo zły pomysł, więc może jednak dobrze, że zostawiła te drzwi uchylone. - Jak mam być szczera to beznadziejnie - nie musiała go okłamywać, dokładnie tak było. - A Tobie? - Zapytała, bo tak wypadało, a później podała mu dokumenty. - Podpisz mi je proszę w wolnej chwili, nie muszą być na wczoraj, ale najlepiej max do jutra - chciała się z tym wszystkim uporać jak najszybciej. - Niech mi je ktoś później podrzuci do biura, mam dużo pracy, bo mój beznadziejny szef sobie wymyślił jakąś powaloną imprezę... jak tak można - powiedziała wywracając oczami i trochę była z siebie dumna, ze mogła go zjechać niby sobie żartując. Brawo Zoya. - Spotkamy się później, a i wszystkiego najlepszego - rzuciła jeszcze na odchodne i wyszła prędko przez drzwi żeby wrócić do swojego gabinetu. Było jej trochę głupio, bo wiedziała, że dzisiaj są jego urodziny, z drugiej strony była mega zraniona, z trzeciej strony nie chciała się zachowywać jak wariatka dopóki z nim nie pogada, a z czwartek strony to jego urodziny nie były odpowiednim dniem na taką rozmowę, szczególnie, że sama nie wiedziała jeszcze co mu chce powiedzieć. Wolała wiec wrócić do siebie, założyć swoje seksi okulary, usiąść przed kompem i papierami, by ogarnąć wszystko zarówno w księgowości jak i sprawdzić czy aby na bank mają wszystko zaklepane na sobotnie przyjęcie.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Widać było po nim, że posmutniał kiedy wyznała, że miała beznadziejny weekend. –Mogłaś dać mi znać. Wyszlibyśmy gdzieś razem. – No teraz jak już nie miał zobowiązania jakim była Yara to na spokojnie mógł proponować coś takiego. W końcu jakby był widziany w miejscu publicznym z Zoyą i to w weekend to ludzie mogliby nabierać podejrzeń. No i wcześniej bardzo by się tym przejmował? A teraz? Teraz to chciał Zoyę zabrać wszędzie. Chciał się z nią pokazać i miał wyjebane to co sobie pomyślą ludzie.
-Dosyć nudno. – Przyznał. Nie pamiętał kiedy ostatni raz spędzał weekend siedząc w domu i nic nie robiąc. Gdyby nie to, że miał ekipę sprzątającą to pewnie zacząłby robić porządki. A tak to miał czas na typowe nic nie robienie i relaksowanie się. Chociaż nie wiem czy to było relaksowanie się, bo jednak Logan był człowiekiem, który zawsze musiał coś robić. Nie relaksowało go lenistwo. Nie wiem jak w sumie przetrwał ten weekend. Parsknął jak sobie zażartowała, że ma beznadziejnego szefa, bo oczywiście był pewien tego, że to tylko żarcik, a nie jakiś ukryty szejd. –Oczywiście. Podeślę ci je jeszcze dzisiaj. – Skinął głową i już otworzył japsko, żeby coś powiedzieć, żeby poflirtować, ale Zoya uznała, że już sobie pójdzie. Trochę go to zasmuciło, bo jednak liczył na to, że sobie pogadają, poflirtują, może wymienią szybki pocałunek, który trochę ich odmóżdży i zrelaksuje, a tu takie coś. –Dziękuję. – Odpowiedział no i jak Zoya wychodziła to Logan odprowadzał ją wzrokiem i żałował, że nie ma żadnego powodu, żeby jednak zatrzymać ją tutaj na dłużej. Zaraz jednak do biura wszedł jakiś NPC no i niestety Logan musiał przestać myśleć o Zoyi. Wrócił do skupiania się na pracy.

No i tak zleciało mu te kilka godzin pracy. Znalazł w końcu wolną chwilę na to, żeby sobie usiąść i sprawdzić telefon. Nie sprawdzał jednak nowych dup na instragramie w okolicy, bo to absolutnie nie było w jego stylu! To inny człowiek. No i tak sobie scrollował, aż przypomniało mu się o tych dokumentach. Przejrzał je na szybko, złożył podpisy i zamiast wysyłać Gemmę, żeby zaniosła Zoyi, postanowił zrobić to sam. Poszedł do biura Henderson, które pewnie było niedaleko, bo skoro była jego prawą ręką to musiała być gdzieś pod ręką, hehe. Zapukał dwa razy i wszedł do środka. Uniósł teczkę z papierami, żeby od razu pokazać powód swojej wizyty. –Udało mi się podpisać wszystko dzisiaj. – Powiedział i podszedł do jej biurka i położył teczkę. Nie spieszył się z wyjściem więc zamiast tego spojrzał na Zoyę i tak jej się przyglądał. –Mogę zrobić coś, żeby wynagrodzić ci beznadziejny weekend? – Zapytał, bo przecież był tak zajebisty, że o ja jebie.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Śmieszne. Szkoda ze głównym powodem jej beznadziejnego weekendu był on sam. Smutne, że kilka tygodni temu nie był tak otwarty na jawne spędzanie z nią czasu, tak jak teraz. Jakie życie byłoby wtedy piękne! - Na spacer brzegiem plaży przy zachodzie słońca? - Zapytała trochę oczywiście ironizując, ale skoro już poznała romantyczna stronę Blackwella to kto to wie. Może właśnie tak, by było. - Nie chciałam na Ciebie przenosić swojego słabego humoru - a gdyby się spotkali w piątek po jej rozmowie z Sameen to było jak w banku, że teraz by ze sobą już nie rozmawiali, bo Zoya by się zwolniła w trybie natychmiastowym. Dobrze więc, że trochę ochłonęła.
- Przykro mi, ale czasem dobrze pobyć samemu z własnymi myślami, może wtedy przemyśleć różne sprawy - niby tak luźno rzuciła, ale cóż, ona miała na przykład dość sporo rzeczy do przemyślenia więc, by się jej przydał taki czas sam na sam z Zoya. Kto wie na co wtedy by wpadła.

Później już zajęła się swoimi sprawami, których było dość sporo. Po pierwsze trzeba było rozliczyć faktury, szczególnie te, w których musiała trochę zamieszać, żeby hajs się zgadzał. Nad tym trzeba było jednak dłużej posiedzieć i skupić się, co o dziwo dala rade zrobić. Nie mogła sobie przez jej problemy uczuciowe pozwolić na kontrolę skarbową, bo wtedy to słabe zachowanie Logana względem niej byłoby najmniejszymi ze zmartwień. Później musiała jeszcze dogadać niektóre rzeczy z dostawcami jedzenia na ich imprezę i właśnie kończyła rozmawiać przez telefoniczny gdy Logan do niej przyszedł. - Super, dziękuję bardzo - odpowiedziała lekko się uśmiechając i wzięła od razu tą teczkę żeby sprawdzić czy wszystko się zgadza. Teraz już wiedziała, że Logana trzeba czasem kontrolować hehe. - Hmmm możesz zadzwonić do tego glonojada z portu i powiedzieć żeby mnie nie wkurwiał, bo jak mu mówię, że chce mieć świeże krewetki a nie jednodniowe to nie obchodzi mnie o której on musi wypłynąć w morze żeby je złowić - wywróciła oczami, bo nie lubiła takich wymówek. Zamknęła teczkę z dokumentami i spojrzała na Logana. - Może to Ty za to płacisz, ale ja wymagam więc wszystkim tym ludziom serdecznie współczuje - Zoya była niestety perfekcjonistką i jak już się za cos brała to musiało to być zrobione na tip top. - Ale możesz mi podpisać wniosek o urlop jak już to wszystko się ogarnie- powiedziała ściągając z nosa okulary i odłożyła je na biurku, a później wstała ze swojego fotela i zrobiła kilka kroków żeby sobie stanąć obok niego. - Mam coś dla Ciebie - no bo pewnie miała jakiś prezent dla niego kupiony juz wcześniej i obstawiam, że planowała mu go dać w nieco innych okolicznościach, ale ze wyszło jak wyszło to trudno. Odeszła więc od niego zeby podejść do polki, gdzie leżała jej torebka i wyciągnęła ładnie zapakowany (znając Zoye do pewnie na czarno) prezent. Jaki to Ci wyślę na DC bo nie chce mi się z telefonu szukać. - Wszystkiego najlepszego - złożyła mu życzenia jeszcze raz i podała prezent. - Które to już? 24? - Zażartowała, ale nie wiedziała czy u Logana kwestia wieku jest tematem tabu czy jednak nie.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
No on niestety o tym nie wiedział, bo Zoya nie chciała z nim rozmawiać, więc co miał biedak zrobił. Żeby nie przedłużać rozmowy w jego biurze i nie sprawiać wrażenia, że była dłuższa niż zakładamy, to Logan jej powiedział, że oczywiście jeśli miałaby ochotę na spacer po plaży przy zachodzie słońca to byłby w stanie to zrobić. Taki gotowy na poświęcenia facet. Do rany przyłóż! Reszty nie skomentował, bo w sumie nie wiedział za bardzo jak na to zareagować. Uznał po prostu, że Zoya niestety swój zły humor przyniosła do pracy. Nie miał jej jednak tego za złe, bo postawił sobie za punkt honoru żeby jej ten humor poprawić. Ale to później. Teraz praca.

Dobrze w sumie, że nie przeszło jej przez myśl, żeby swoje prywatne odczucia przełożyć naprawdę i na przykład nie namieszała w fakturach zbyt przesadnie. Albo mogła w nich na przykład nie robić nic i w tym miesiącu zyski mieliby mniejsze. Chociaż gdyby namieszała za bardzo to i ona zapewne miałaby konsekwencje tych działań. On i tak miałby większe, bo pewnie Sam by o to zadbała, ale wiadomo jak jest.
-Glonojada? – Zapytał rozbawiony. –Dobrze wiesz, że akurat w tych kwestiach jesteś w stanie osiągnąć więcej niż ja. – Taka była prawda. Zoya miała gadane, miała wysoki poziom perswazji i szybko sobie podporządkowała ludzi. –No chyba, że jeśli jest taka potrzeba to mogę tam wysłać Franka i Billy’ego. Może się przestraszą facjaty Franka, a wiadomo… taka pogadanka w cztery oczy może więcej zdziałać niż rozmowa telefoniczna. – No tak jak mówił, był gotowy na wiele, jeśli nie na wszystko, żeby rzeczywiście poprawić jej ten humor. A jeśli nie poprawić humor na stopie prywatnej, to oczywiście był szefem, który był gotowy żeby się poświęcać dla pracowników i chciał im ułatwiać pracę. A ewidentnie Zoya spotykała się z jakimiś utrudnieniami. –Zgadzam się. Nie po to wydajemy kupę hajsu, żeby dostać nieświeży towar. – Pokiwał głową. A wiadomo, przy nieświeżych rybach czy owocach morza to nietrudno o jakieś zatrucie. A nie chciał sobie potruć całej firmy. –Wniosek urlopowy? Nie mówiłaś nic o urlopie. – Wyprostował się i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. –Wybierasz się gdzieś? – Trochę go zmartwiło to, bo jednak jak on sobie tutaj bez niej poradzi? Tragedia. –Dla mnie? – Zainteresował się, bo zapomniał znowu na chwilę, że ma urodziny. Tak się przejął jej słabym humorem. –Dziękuję. – Odpowiedział i wziął prezent i spojrzał na nią. –Bez żadnego całusa? Przytulenia? – Uniósł brwi. –Blisko. Dwudzieste piąte. – Zażartował sobie, ale tak naprawdę to cieszył się, że się tak dobrze trzyma.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
No dobra, to żeby nie przedłużać, to od razu zacznę od rozmowy już w jej biurze. Mimo wszystkiego co się działo to Henderson starała się swoje obowiązki wykonywać tak samo precyzyjnie jak zawsze. Dlatego też starała się jak mogła żeby ta planowana przez nich impreza wypaliła, bo jednak to też świadczyło o jej umiejętnościach organizacyjnych, a klientom czy potencjalnym pracodawcom chciała się pokazać z jak najlepszej strony. - No z tym się kłócić nie będę - wiedziała, że w większości kwestii była w stanie osiągnąć więcej niż on. Zdawała sobie z tego sprawę doskonale. Gdyby tylko chciała i sama otworzyła swoją firmę to mogłaby doprowadzić do bankructwa najpierw swojego głupiego wujka, a później Logana... no ale nie chciała. Może Henderson miała zapędy do zostania jakąś szarą eminencją. - Lepiej nie, bo później będzie, że straszysz biednych ludzi, a to PR-owo nie wygląda najlepiej - westchnęła, bo cóż, czekała ją jeszcze batalia z panem od krewetek. - Poradzę sobie z nim - najwyżej mu nie zapłaci i weźmie kogoś z konkurencji. Pewnie w okolicy było sporo rybaków, którzy się tym zajmowali.
- Nie mówiłam, bo go do tej pory nie potrzebowałam - odpowiedziała na spokojnie - teraz mówię - to nie tak, że go zostawiała z dnia na dzień i brała jakiś UŻ czy cos. - Mam sporo do wykorzystania, a trzeba to zrobić, bo takie mamy prawo - z czego teraz się bardzo cieszyła, bo przynajmniej miała jakieś wytłumaczenie dlaczego tak nagle jej się zachciało wakacji. - Nie wiem jeszcze, może... nie zastanawiałam się nad tym. - Tak było, na razie po prostu nie za bardzo chciała go widzieć, ale może jak sobie weźmie dłuższy urlop to w głowie jej się coś poukłada. Chociaż w sumie.. hmm... - W sumie, to nawet myślałam, że możemy pojechać gdzieś razem, ale wiem, że masz teraz dużo biznesowych spotkań - dodała jeszcze i wzruszyła lekko ramionami.
- Jesteśmy w pracy, możesz sobie wyobrazić całusa i przytulenie - powiedziała i nawet się uśmiechnęła, bo pomyślała sobie, że teraz to mu już tylko wyobraźnia może dopomóc i miała nadzieję, że ma ją bujną, a skoro tak łatwo mu przychodziło kłamanie i wymyślanie wymówek to powinien sobie z tym poradzić. - Literalnie nie wyglądasz na 25 - wyglądał na więcej, ale niech myśli, że tak nie jest. - Jakieś plany na świętowanie? - Zapytała chociaż w sumie nie była jakoś wybitnie ciekawa, bo spodziewała się czegoś w stylu "spotkamy się z bratem i mamą", co pewnie, by oznaczało "idę na dziwki", czy coś w tym stylu.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
-Hm. Okej. – Zamyślił się na chwilę. Nie miał zamiaru wpieprzać się w jej obowiązki. Nie wiedziałby prawdopodobnie jak to ogarnąć i z kim ona obecnie negocjuje. Zaczął jednak rozmyślać o tym, że może powinien swoich ludzi przeszkolić z jakiejś komunikacji. Tak, żeby przychodzili wyglądając groźnie, ale żeby jednak mieli soft skillowe podejście do ludzi. Żeby wiedzieli jak rozmawiać z ludźmi spoza firmy. Wydawało się to dosyć sensowne. Będzie musiał przysiąść i popatrzeć na różne kursy. Albo poprosi Gemmę, żeby to zrobiła, a on wtedy tylko ogarnie te najkorzystniejsze. Miało to sens.
-Rozumiem. – Skinął głową. Jeśli nie chciała się rozwodzić na ten temat to przecież nie będzie tutaj stał i ciągnął jej za język. Jeszcze go oskarży o jakiś mobbing czy ki chuj. –No dobra, to po prostu wystaw odpowiedni wniosek i ci go zaakceptuje. – Nie będzie przecież robił czegoś wbrew prawu! Przecież był takim prawym i legalnie działającym człowiekiem. Nie chciałby wyzyskiwać pracownicy, która dawno nie była na urlopie. –Niespecjalnie mogę sobie teraz pozwolić na pojechanie gdziekolwiek. – Wyznał i w sumie przypomniała mu się rozmowa z Remim na temat tego, że Logan musiałby ogarnąć sobie jakiegoś zastępcę. I tak, Zoya była pierwszą osobą, która przyszła mu na myśl, bo była idealną kandydatką. Z drugiej jednak strony sama miała masę swoich obowiązków, zajmowała się rzeczami, o których Logan nie miał zielonego pojęcia. Dawanie jej dodatkowych zadań nie brzmiało jak coś co powinien zrobić. Poza tym wydawało mu się to dziwne, że nie myślała o urlopie, bo go nie potrzebowała, a teraz go potrzebuje i nie zastanawiała się nad wyjazdem, ale zastanawiała się nad tym, że mogłaby pojechać z nim. Nie chciał się w to jednak zagłębiać, bo na razie priorytetem był dla niego wyjazd z Remim. Swoją drogą też będzie musiał nad tym usiąść i popatrzeć jakieś oferty.
-No tak. Jesteśmy w pracy. – Wcześniej praca nie stanowiła problemu, więc coraz bardziej był pewien tego, że Zoya nie miała zbyt dobrego humoru. Może rzeczywiście coś się działo w jej rodzinie, może ten jej nagły urlop był z tym powiązany? Mógł się tylko domyślać. –Dobre geny. – Skwitował uśmiechem. –Tak, ale dopiero na weekend. – Nie zamierzał się w to zagłębiać, bo i po co. Miała swoje problemy na głowie czemu miał jej się chwalić swoim szczęściem. –Przeszkadzam ci? – Zapytał kiwając głową w stronę jej biurka.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Może powinien coś takiego zrobić, szkolenie pracowników zawsze były przydatne i można było się tym chwalić w ogłoszeniach o pracę. Także same plusy. - Super, to ogarnę - kiwnęła głową, bo dobrze, że się dogadali w sprawie jej wolnego. Chwila oddechu jej się na pewno przyda, podobno wypoczęci pracownicy są bardziej efektowni w swojej robocie, także byłoby to z plusem dla wszystkich. - Jasne, rozumiem - odpowiedziała lekko sie uśmiechając, bo podejrzewała, że szefowie nie mieli łatwo z wolnym, chociaż jakby ktoś chciał to zawsze jest w stanie chwilę urlopu dla siebie znaleźć. Firma się nie zawali przez kilka dni, ale no Zoya nigdy nic własnego nie miała więc też ciężko było jej powiedzieć jak to jest. No, może oprócz szkoły nurkowania, ale tam zawsze był też William. Może powinna skupić się tylko na jednej pracy i zająć się tym co rodzice zostawili im w spadku, szczególnie teraz, gdy Will przechodził przez trudne chwile. Rodzina była przecież istotna i chociaż kontakty Zoyi z rodzeństwem nie były może jakieś wyborne, to jednak... no byli rodziną i należałoby się wspierać w trudnych chwilach.
- No właśnie - kiwnęła głową, wcześniej jej to nie przeszkadzało, ale wcześniej nie była zraniona. - Ah, no to mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić - uśmiechnęła się, no cóż, jej do świętowania nie zaprosił, ale czego się teraz mogła spodziewać? Niczego. Przynajmniej nie musiała wymyślać powodu, dla którego nie może się pojawić, więc jest to jakiś plus. - Chciałabym powiedzieć, ze nie, ale nie będę Cię okłamywać. Mam sporo pracy jeszcze - jej biurko zresztą przepełnione było papierami, z którymi musiała się jakoś uporać. - Chciałabym stąd wyjść do północy - dodała jeszcze z lekkim uśmiechem, bo w takich gorących momentach to często jej się zdarzało siedzieć po nocach. No więc myślę, że z racji natłoku roboty to każde zajęło się swoimi obowiązkami, chociaż Zoya wolałaby pewnie wrócić do domu i się popłakać, ale musiała być silna i jakoś sobie radzić.

2xzt
Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
9.

Logan czy tego chciał czy nie, to ostatnimi czasy rzucił się w wir pracy. Chyba rozstanie z Yen jednak troszkę go dobiło i musiał skupić myśli na czymkolwiek. Niby już od dłuższego czasu zapowiadało się na to, że się rozstaną, ale jak już do tego doszło to tak ciężko się przyzwyczaić, że ktoś kogo widywałeś właściwie codziennie, nie będzie częścią twojego życia. I tak Logan myślał, że będzie to bardziej przeżywał. Podejrzewał nawet trochę, że będzie płakał. Niestety nic takiego się nie wydarzyło. Dla niego było to po prostu potwierdzenie tego, że Yen już nie kochał. Być może już dawno jej nie kochał. Możliwe, że w momencie, w którym zaczął interesować się Zoyą nastąpił moment, w którym odkochał się w obecnej dziewczynie. No, ale ogólnie to chuj to wiedział. Niezbadane są ścieżki uczuć Logana i tego jak sobie z nimi dilował.
Pracował, bo musiał ogarnąć jak najwięcej rzeczy. Zaczął nawet pracować nad jakimś programem szkolenia dla nowego pracownika, który będzie w stanie go zastąpić jak on będzie chciał iść na urlop. Postanowił iść za radą brata i zaufać komuś z firmą. Miał nawet o tym pogadać z Zoyą, ale ostatnio ciągle się mijali, oboje byli zajęci. Dzisiaj na przykład troszkę przesadził z nadgodzinami, ale wiele spraw chciał dociągnąć do końca. Tym bardziej, że miał zamiar zacząć planować wyjazd z Remim. Co prawda jakoś specjalnie planować tego nie będzie, bo po prostu chciał gdzieś wyjechać, więc wykupi pobyt w jakimś ekskluzywnym miejscu i tyle. No, ale chuj, nieważne. Spakował swoją aktówkę czy coś tam, pogasił światła uznając, że na dzisiaj to już przesada i czas wracać do domu. Przechodząc obok biura Henderson zauważył uchylone drzwi, przez które wydostawało się światło. Oczywiście założył, że może Zoya zapomniała zgasić lampkę czy coś, więc nie pukając wszedł do jej biura. No i jego oczom ukazała się Zoya, śpiąca na biurku. No dobra, może nie na biurku, ale zdecydowanie przy biurku. Odłożył swoją aktówkę i podszedł do niej cicho. Położył jej dłoń na karku i lekko nią potrząsnął. -Zoya, Zoya. - Mówił cicho i delikatnie, żeby się biedna nie przeraziła. -Wstawaj. Chodź, odwiozę cię do domu. - Zaproponował jak już ogarnął, że księżniczka się przebudziła.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#21

Chodziła do tej pracy trochę jak na skaranie boskie. Wiadomo z jakiego powodu, a raczej z czyjego. Nie mogła też spać po nocach, więc jakby tego wszystkiego było mało to naprawdę czuła się cholernie źle, nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Chciała sie w końcu wyspać i gdy myślała, ze to już jest ten dzień to i tak zasypiała tylko na dwie czy trzy godziny. Całe szczęście nie tylko ona się z tym borykała i dzięki temu mogła nawiązać nić porozumienie ze swoim nowym sąsiadem, który niedawno przyjechał z Ameryki. Dobrze, że nie musiała się z tym mierzyć sama, bo chyba, by zwariowała wiedząc, że wszyscy dookoła śpią, a ona siedzi jak jakaś psycholka. Dużą część tych bezsennych nocy poświęcała pracy, nie tej w firmie, ale tej związanej ze szkołą nurkowania. Miała tam dużo papierów do nadrobienia i chyba to wszystko zaczęło ją przytłaczać i stresować jeszcze bardziej, co z kolei też wpływało na pogorszenie jakości jej snu, czy jego kompletnym braku. Zaczęło jej to przeszkadzać już na tyle mocno, że rozważała ogarnięcie sobie recepty na jakieś leki nasenne. które pomogłyby jej jakoś przetrwać chociaż jedną noc bez pobudki.
To co się działo w trakcie nocy, nie mogło mieć jednak wpływu na jej funkcjonowanie za dnia. Wlewała w siebie hektolitry kawy, wpadały też jakieś energetyki, byle tylko jakoś przetrwać w pracy. Od pewnego czasu po prostu gdy przychodziła to zamykała się w swoim biurze i praktycznie z niego nie wychodziła... no chyba, że na fajkę, z nałogiem się nie wygra. Pracy miała w pizdu i jeszcze więcej, a przez swoje niewyspanie była w dość złym humorze i nie chciała nikogo w niczym prosić o pomoc. Nawet nie wiedziała kiedy zrobiło się już tak późno, a oczy robiły jej się jakoś dziwnie ciężkie i tylko na chwilkę je przymknęła... dosłownie na chwilkę.
- Hmmmm co? - zapytała jeszcze nie do końca przytomna, bo musiała w ogóle ogarnąć gdzie jest i co tu robi, a właściwie to czego nie robi. - Nie, nie... muszę jeszcze dokończyć kilka rzeczy, musiałam tylko na chwilkę oczy zamknąć - wiedziała, że w domu i tak nie zaśnie, wiec bez sensu było tam jechać. - I tak żebyś wiedział na przyszłość, nie śpię zazwyczaj w pracy - powiedziała i uśmiechnęła się lekko, bo jednak był jej szefem i czuła jakąś potrzebę mu się wytłumaczyć. - Tobie też widzę, nieźle zeszło - zerknęła na zegarek i cóż, było już późno.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Patrzył na nią szczerze zmartwiony jak już się wybudziła i próbowała ogarnąć gdzie właściwie jest. Wykorzystał tą chwilę, żeby rozejrzeć się po jej biurze. Samo w sobie nie było jakoś specjalnie zagracone czy zabrudzone. Za to jej biurko było zawalone papierami, kubkami po kawie, w śmietniku nawet dostrzegł puszki po napojach energetycznych. Zacisnął szczęki, bo jednak Logan stawiał na zdrowie, a wiedział, że to najgorsze gówno jakim mogła się faszerować. No i fakt, że zasnęła w pracy świadczył tylko o tym, że poza pracą nie miała jakiegoś odpoczynku.
-Absolutnie nie, Zoya. – Bardzo się silił na ton głosu nieznoszący sprzeciwu. Niestety wyszedł bardziej na zatroskanego faceta. No nie ma co, zależało mu w końcu na Zoyi. Nie tylko jako na pracowniku, ale też na osobie. Odszedł na chwilę od jej biurka i uchylił wszystkie możliwe okna. –Jestem pewien, że nie masz do zrobienia nic co nie mogłoby poczekać parę dni. – Mruknął i zaraz do niej wrócił. Tak, sugerował to, że Zoya dostanie parę dni wolnego. Nie widział jej pracującej w takim stanie. Potrzebował swoich pracowników na 100%, a Zoya śpiąc dawała z siebie 0%. A skoro zasnęła to musiała być przemęczona, więc dawała z siebie maks ile… 10%? Na bank mniej.
Odwzajemnił uśmiech i przysiadł na biurku, żeby pogłaskać ją po głowie. –Wiem, że nie śpisz w pracy, Zoya. To tylko daje mi do myślenia, że ostatnimi czasy się przemęczasz. – Teraz już wiedział, że jest im niezbędna kolejna osoba, która wesprze nie tylko Logana, ale też i Zoyę. –Może będzie trzeba pomyśleć nad tym, żeby zatrudnić ci kogoś do pomocy. – Zasugerował. Pewnie dodatkowa osoba, która będzie robić za asystentkę Zoyi nie byłaby jakąś złą inwestycją.
-Tak. – Przyznał kiwając głową. –Musiałem się spiąć, bo mam kilka nowych pomysłów, które chciałbym wprowadzić jak najszybciej. Nie mogę ich jednak wprowadzić dopóki nie podomykam paru pierdół. – Wyjaśnił. –Zbieraj się. Jedziemy. – Ponaglił ją jeszcze.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ