lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
uzdrowiciel i kaznodzieja — znany z telewizji
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Osobowość telewizyjna, znany uzdrowiciel i kaznodzieja, którego na pewno znasz ze szklanego ekranu. Podróżuje po całym kraju niosąc wszystkim Słowo Boże. Przyjechał w te strony, by negocjować kontrakt z telewizją z Cairns. W rzeczywistości - oszust, krętacz, charyzmatyczny naciągacz, ale tej strony jego osobowości na pewno nie poznasz.
/ po grach

Cairns już od jakiegoś czasu jawiło mu się jako dobry przystanek w czasie jego zawodowej drogi. Nie było miastem szczególnie dużym; na tyle małym, by tabuny turystów wybierały raczej Brisbale oraz Gold Coast, jednak na tyle wielkim, by skupiały się tu spojrzenia mieszkańców okolicznych miejscowości. Wśród nich na pewno znajdzie się kilka(set) osób, które miały w rodzinie kogoś chorego, potrzebującego wsparcia, kogoś wierzącego, kto chętnie wykupi wejściówkę na jego wystąpienie. Co więcej, po cichu liczył chyba na to, że mieszkańcy tego regionu będą chyba nawet bić się o ostatnie bilety, niczym Howard Langston z filmu "Świąteczna gorączka" walczący o Turbo-Mana. O tak, chętnie obejrzałby pojedynek pomiędzy panią Smith (dajmy jej broń w postaci jednej kuli oraz zbroi z gipsu na lewym przedramieniu) i panią Carter (tej z kolei nie poskąpimy broni biologicznej - osobliwego zapachu będącego czymś pomiędzy mieszaniną naftaliny oraz potu, a także jakże groźnej broni żółtej - wysuwanej sztucznej szczęki, przy czym kolor broni jak najbardziej miałby tu odbicie w kolorze rzeczonej szczęki). Kto wie, czy nie dałoby się zarobić więcej podczas przyjmowaniu zakładów na tego typu walki, niż podczas samej obecności Lachlana na scenie. Może warto pójść w tym kierunku? Może jakiś nielegalny stream online prosto z trybun lub jeszcze z kolejki?
Okej, to tylko jego dziwaczna wizja, która zapewne nie będzie miała odzwierciedlenia w stanie faktycznym. Mimo to on oraz Vi, jego spec od wszelkiego rodzaju technologii, przekazu oraz dostępu do sieci, pojawili się w Cairns Pop-Up Arena. Hala widowiskowo-sportowa gościła wielu gości, zarówno zespoły sportowe, jak i artystów z całego regionu, kiedy więc przyszło do wyboru jednego z miejsc, w których Clearwater chciał wystąpić, arena była jedną z pierwszych pozycji z jego listy.
- No dobra, co o tym myślisz? Chciałbym, żebyś zerknęła później na samo centrum dowodzenia - wskazał na "bocianie gniazdo" speców od techniki - i powiedziała, co da się tam zmodyfikować, do czego możesz się dogrzebać, co ustawisz pod siebie, a co ewentualnie trzeba przerobić. Innymi słowy - potrzebuję twojej opinii, zanim zakontraktujemy ten obiekt do występu.
Zdecydowanie polegał na jej opinii. Kto jak kto, ale Vi miała doskonałe rozeznanie we wszelkich technicznych, na których on totalnie się nie znał. To dlatego wolał zdać się tu na zdanie innych, w tym wypadku tych, którzy byli z nim od początku i którym ufał.

Vi Ducette
hakerka/sprzedaje informacje — u "mistrza" Clearwater / w sieci
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Lepiej umrzeć niezrozumianym, niż przez całe życie się tłumaczyć.
W przeciwieństwie do Lachlana nie miała dobrego przeczucia co do Cairns. Od samego początku węszyła coś niedobrego, co nie wynikało tylko i wyłącznie z jej wrodzonego sceptycyzmu, ale także przeczucia, któremu w innych okolicznościach sama by nie zawierzyła. Tylko, że coś z tym miejscem było nie tak i z cholernym Lorne Bay także zwłaszcza, że pochodziła z niego babcia tego bachora zwanego również asystentką Clearwatera. Na jej temat Vi również miała dużo do powiedzenia, bo nie ufała nikomu, kto był spoza ich grupy (i samej sobie, ale to się wytnie).
- Występ iluzjonisty Clearwatera. – Uśmiechnęła się do niego niczym przesłodki diabełek podkreślając to, jak bardzo lubiła, gdy on nazywał swoje cuda „występami”. Niewiele osób wiedziało, jak dużo prawdy kryło się w tym wyrazie, bo.. to był cholerny występ. Magiczna sztuczka mająca na celu okłamać widzów, zmanipulować ich i wmówić, że widzieli co innego niż działo się naprawdę.
To było wspaniałe wielkie show!
- Dobrze wiesz, co myślę o tym mieście. – Nie gryzła się w język i parokrotnie raczyła go swoją opinią na temat Cairns. Nie zgadzała się z większością grupy, która przegłosowała wybór tego konkretnego miasta. Żyli w demokracji, choć ostateczny głos miał Lachlan, którego zamęczała swoją nieuzasadnioną negatywną opinią uparcie podciągniętą pod zwykłą troskę (do której nigdy by się nie przyznała). – Ale skoro już tutaj jesteśmy to.. – Zatrzymała się po środku boiska i patrzyła w kierunku jednego z koszy, który zostanie zdemontowany tuż przed występem Clearwatera. – Tam postawimy scenę a z przeciwnej strony będą wchodzić ludzie. Sektory obok sceny zostaną zamknięte. Nie chcemy, żeby ludzie siadali po bokach i zaglądali nam w gacie – Czyli za „kulisy”. – Część krzeseł rozstawimy na boisku, ale jego środek zostawimy pusty. Rozświetlimy go – środek boiska. – i ciebie na scenie tak aby ludzie z trybun nie widzieli tych z naprzeciwka. Dzięki temu nie będą oglądać się na innych tylko na ciebie i łatwiej nam będzie rozsadzić swoich wśród tych durniów. – Tak, nazywała wyznawców durniami, bo się cymbały dawały oszukiwać. – Sześć do ośmiu kamer mi wystarczy. Będę miała wszystkich na oku. – Głównie tych, których sklasyfikowała jako godnych wspomnienia podczas występu Clearwatera. – Włączając w to twoją asystentkę. Naprawdę jej potrzebowałeś? – Nie wygrała głosowania w sprawie Cairns, ale mogła wpłynąć na Lachlana w kwestii asystentki. – Co ona tak w ogóle robi? Czesze ci włosy, masuje stopy i wali gruchę pod stołem? – Nie rozumiała, po co dorosłemu facetowi młoda dupa robiąca za niego zakupy albo inne rzeczy. Zwłaszcza taka, która krzywo patrzyła na całą ekipę, co aż prosiło się o to, że pewnego dnia wyda Lachlana i ten cudowny interes runie - Jak na tacy widać, że nie rozumie tego co robimy. Gardzi nami. - Skrzywiła się, bo nienawidziła ułożonych panienek gardzących tymi, których uważała za gorszych, a takie właśnie wrażenie sprawiała Deborah. - Pewnego dnia tknie ją serce i zgłosi nas jakimś służbom. - Ducette nie czuła się dobrze w stadzie, ale skoro już udało jej się do jakiegoś przynależeć, to zawzięcie go broniła. Przynajmniej do czasu, bo gdy tylko zacznie się walić, jako pierwsza da nogę (a biegała bardzo szybko).
uzdrowiciel i kaznodzieja — znany z telewizji
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Osobowość telewizyjna, znany uzdrowiciel i kaznodzieja, którego na pewno znasz ze szklanego ekranu. Podróżuje po całym kraju niosąc wszystkim Słowo Boże. Przyjechał w te strony, by negocjować kontrakt z telewizją z Cairns. W rzeczywistości - oszust, krętacz, charyzmatyczny naciągacz, ale tej strony jego osobowości na pewno nie poznasz.
- Tylko nie iluzjonisty - żachnął się. Oczywiście nie na poważnie, bo jednak miał pełną świadomość tego, jak mogą być odbierane jego występy. Od wspomnianego magika różnił się chyba tylko tym... Nie. Rzeczywiście był jak iluzjonista i cieszył się, że Vi, która była z nim od samego początku, nie miała z tym żadnego problemu. Lachlan podpierał się w tej kwestii znanym w pewnych kręgach powiedzonkiem - chcącemu nie dzieje się krzywda. Wszyscy ci, którzy zaszczycali grono jego wyznawców i zarazem gości jego widowisk, byli raczej fanami jego samego oraz głoszonych rzez niego tez. Może nawet wyznawcami? Tak, niektórych faktycznie można było określić w ten sposób. Czy mu to przeszkadzało? Ależ skąd. Czy zamierzał czerpać z tego dodatkowe profity? Zdecydowanie tak.
- To...? - spróbował pociągnąć ją za język, ale na szczęście nie musiał długo czekać na jej profesjonalną ocenę. - Zapamiętujesz to wszystko?
Wolał dopytać, bo on jednak nie przywiązywał uwagi do tego typu szczegółów. Nie skupiał się na technicznych aspektach swojej "pracy". Od tego miał Vi. Dzięki temu mógł zająć się już tym, co było mu przeznaczone - dzieleniem się z potrzebującymi (lub jak nazywała ich Ducette - durniami) swoim darem.
Ha, to zabawne, że niemal każdy rozumiał pod tym pojęciem coś innego. Jego współpracownicy wiedzieli swoje. Wyznawcy równie. On sam... Zdecydowanie stał po stronie tych drugich. Przynajmniej oficjalnie. Bo nie oficjalnie... Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie wymyślił sobie takiego sposobu na życie, prawda?
- Oczywiście, że potrzebowałem. Kto inny podawałby mi na scenie szklankę wody, gdyby nagle zaschło mi w gardle? - zerknął na swoją współpracowniczkę. - Przepraszam, moje włosy muszą wyglądać idealnie. Ne mogę mieć łupieżu ani rozdwojonych końcówek. Kamery od razu by to wychwyciły - tu oczywiście trochę ściemniał, bo jednak to w gestii Ducette należało ustawienie wszystkiego w taki sposób, by zakryć jego mankamenty, a odsłonić plusy. A ponieważ nie miał ich zbyt wiele i mocno grał, to trzeba było wysunąć je na pierwszy plan.
- Dlatego właśnie dobrze jej płacę. Nie wyda nas.
A jeśli to zrobi, to Clearwater i tak wszystkiego się wyprze. Spokojnie, trzeba mieć odrobinę zaufania do ludzi. Swojej asystentce ufał. Nie chciał wnikać we wzajemne relacje obu pań, a przynajmniej do momentu, gdy nie zaczną skakać sobie do gardeł. Wtedy zdecydowanie będzie musiał interweniować.

Vi Ducette
hakerka/sprzedaje informacje — u "mistrza" Clearwater / w sieci
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Lepiej umrzeć niezrozumianym, niż przez całe życie się tłumaczyć.
- Jestem suką a nie głupią pindą. – To istotna różnica, bo jako suka mogła być mądra i cholernie ogarnięta nawet jeśli w wielu innych kwestiach miała wyjebane. Ducette po prostu dbała o swój tyłek a dobry występ Clearwatera oznaczał również profity dla niej samej. Kasa była jej motywatorem i tylko trochę była to również chęć popisania się swymi umiejętnościami w kwestiach technicznych występów oraz tymi związanymi z poszukiwaniem danych na temat najciekawszych (najbogatszych) person gotowych wyłożyć sporą gotówkę na cuda na kiju jaśnie oświeconego Lachlana. Skupiała się na tym, co sama uważała za ważne a nie było tego dużo. Dzięki temu więcej energii mogła poświęcić temu na czym jej zależało, chociaż to było krótkie uczucie (wobec pracy), bo jeśli będzie musiała ucieknie jako pierwsza.
- Od kiedy oświecony musi pić wodę? Twoja wiara cię nie napełnia? – Szturchnęła go ramieniem prowokując do zaczepek, którym właśnie go uraczyła. Uwielbiała żartować sobie z tego, co Lachlan robił i co sobą reprezentował, bo tylko z nim i z resztą ekipy mogła to robić. Nikomu innemu nie mogła zdradzić prawdy i to trochę ograniczało Vi, która uwielbiała nawijać, a raczej okazywać swój cynizm na prawo i lewo. To jednak nie stanowiło zagrożenia, bo kiedy wmawiała sobie lojalność to taka też była, czego jednak nie mogła powiedzieć o pannie Hill.
- Masz za dużo wiary w ludzi, wiesz? – Pokręciła głową na boki. – Laska ma na imię Deborah.. – Jak stara babcia dziergająca na drutach. – Nie ufam żadnej Deborah. – Postanowiła o tym, kiedy poznała pannę Hill, którą od razu wzięła na celownik. Nie zamierzała opuszczać gardy tylko dlatego, bo zdaniem Lachlana kasa zamykała usta. W większości przypadków tak było, ale trafiali się ludzie moralnie przesiąknięci koniecznością bycia dobrym, że nawet duże sumy siania nie potrafiły powstrzymać ich przed wyznaniem grzechów (swoich i innych). – Czemu tak bardzo upierasz się, żeby z nami została? Tak serio Lach, po co ci asystentka? Wciąż tego nie rozumiem. – Nie ona zatrudniała dziewczyną. Miała tylko ją sprawdzić a całą resztą zajął się kto inny. Nie spodziewała się, że niejaka Deborah Hill zostanie asystentką. Ba, że Clearwater w ogóle takowej potrzebował. W ekipie świetnie sobie radzili, więc po co przyjmować kolejną – na dodatek niezaufaną – osobę? Tego nigdy Vi się nie dowiedziała i miała nadzieję, że wreszcie pozna prawdę bez pitolenia o tym, że Lachlanowi boli rączka od nalewania sobie wody albo że serio gania młodą laskę do sklepów po najlepszy szampon przeciwłupieżowy. Że stał się aż tak wygodnicki tym samym wpuszczając w ich szeregi kogoś obcego.
uzdrowiciel i kaznodzieja — znany z telewizji
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Osobowość telewizyjna, znany uzdrowiciel i kaznodzieja, którego na pewno znasz ze szklanego ekranu. Podróżuje po całym kraju niosąc wszystkim Słowo Boże. Przyjechał w te strony, by negocjować kontrakt z telewizją z Cairns. W rzeczywistości - oszust, krętacz, charyzmatyczny naciągacz, ale tej strony jego osobowości na pewno nie poznasz.
- Okej, okej, przecież nic nie powiedziałem - uniósł obie dłonie w obronnym geście. Naprawdę nie chciał z nią zaczynać. Jechali na tym samym wózku i chociaż teoretycznie (praktycznie w zasadzie też) to on był twarzą całego projektu, to jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że bez niej, bez jej umiejętności, czasem również bez kąśliwego dowcipu, nigdy nie zaszedłby tak daleko. Nie byłoby go w tym miejscu. Być może nadal robiłby swoje, ale na zdecydowanie mniejszą skalę: bez telewizyjnych występów, bez blichtru, sławy, dużych pieniędzy. Owszem, mniejsze miejscowości wciąż stały przed nim otworem, jednak nie po to Clearwater "stał się Clearwaterem", bo klepać biedę gdzieś w miejscach podobnych do pobliskiego Gahdun Island. Oczywiście jeszcze tam nie był, ale na pewno nawiąże kiedyś w swoim kazaniu do piratów oraz tradycji całego regionu. Piractwo zdecydowanie potępi.
- Święty. Woda. Woda święcona. Halo, ten ciąg logiczny sam nasuwa się każdemu wierzącemu.
Spójrzmy prawdzie w oczy: nie każdemu, jednak Lachlan zdecydowanie wolał trzymać się tej myśli. Mimo to musiał po prostu wchodzić w swoją rolę i dla wszystkich lepiej będzie, jeśli ta sztuka uda mu się również w prywatnych rozmowach. No bo... Co by było, gdyby nagle zawiesił się podczas występu?
Okej, to wciąż było mało prawdopodobne, po co jednak maksymalizować ryzyko?
- Debora to biblijne imię. Gdyby odpowiednio wykorzystać to marketingowo, wszyscy byśmy na tym skorzystali - puścił jej oczko. - A dlaczego nie? - odparł. - Być może pomyślisz sobie, że naprawdę poczułem się gwiazdą, ale czasami naprawdę nie chce mi się załatwiać moich podstawowych potrzeb. Nie wypada, żeby robił to manager, ty pewnie nie będziesz miała na to ochoty, więc kto mi zostaje? - nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie. - Zresztą, ona jest stąd. Zna te strony. Powie nam, gdzie najlepiej wystąpić, kogo zaprosić, a gdzie nie powinniśmy się pokazywać.
A że przy okazji kupi mu szampon odpowiedni do jego włosów, od czasu do czasu namydli mu plecy lub poda mu kubek wódy ze słomką. I kapcie. Kapcie musiały być. A gdyby tak Lachlan przeziębił się od stąpania po chłodnych płytkach?

Vi Ducette
hakerka/sprzedaje informacje — u "mistrza" Clearwater / w sieci
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Lepiej umrzeć niezrozumianym, niż przez całe życie się tłumaczyć.
- W porządku. Kiedyś przeczytam streszczenie Biblii. – Tylko tyle miała do powiedzenia na temat skojarzeń z wodą. Clearwater już wcześniej sugerował jej, żeby chociaż trochę zainteresowała się religijnymi odniesieniami. To nie musiało być Chrześcijaństwo ani tym bardziej najsłynniejsza w dziejach książka wymyślona przez facetów. Równie dobrze mogła obejrzeć dokument o sekcie z USA, o pedofilach w kościele albo ten na Netflixie o artefaktach Chrześcijaństwa. Niech odhaczy chociaż jedną rzecz, żeby mieć jakiekolwiek większe pojęcie o tym całym szajsie, bo nie oszukujmy się, ale podczas występów Lachlana nawet go nie słuchała. Obserwowała otoczenie, bawiła się światłami, pilnowała kamer i tylko czasami (jeśli miała możliwość, bo była w zamkniętym pomieszczeniu) jarała leczniczą Marihuanę.
- Skorzystalibyśmy na tym, gdyby była dziewicą. – Oho, jednak coś na temat religii wiedziała i całkiem przypadkowo się do tego przyznała. Udawała, że to normalne. Że każdy wiedział o czystości dziewictwa połączonego z obrządkami religijnymi, ale tak naprawdę w jej życiu było sporo tego chorego szajsy tylko, że nikomu o tym nie opowiadała. W rzeczywistości gardziła tym i szczerze cieszyła się, że swą nienawiść mogła przekuć w praktyczne wykorzystywanie tego cholerstwa, którym okłamywali ludzi jednocześnie udowadniając sobie, że jej własna niechęć była właściwa.
- Dobra, już dobra. Nie chce więcej słuchać o załatwianiu twoich podstawowych potrzeb. – Skrzywiła się wyobrażając sobie dziwne rzeczy, jak choćby to, że Lachlan jest na tyle leniwy i załatwia się do tak zwanej „kaczki”, którą potem Deborah musi opróżniać. Okropieństwo.
- Właśnie to mnie martwi, że jest stąd. Zna to miejsce i ludzi. Kto wie? Może ich lubi bardziej niż sądzisz i nagle ją tknie, że woli tę społeczność, którą my oszukujemy? – W efekcie ich wyda władzom albo po prostu całe Lorne Bay rzuci się na nich z widłami. – Nie jestem co do niej pewna i tyle. – Wzruszyła ramionami nie na znak, że to ją nie obchodziło, ale że nie zmieni zdania. Na pewno nie za sprawą przekonania Lachlana, że potrzebuje kogoś, kto mu przyniesie kapcie.
- Jeszcze jedna rzecz mnie martwi. – Nagle nieco bardziej ściszyła głos i rozejrzała się w ramach upewnienia, że na pewno nikogo tutaj nie było. – Tutejsze szajki przestępcze. To małe miasteczko, ale w okolicy dochodzi do wielu przemytów i jest to całe Shadow, w którym pracują nieciekawe jednostki. Mogą się wkurzyć, że okradasz tutejszych. – Częściowo też ich klientelę albo że oszuka właśnie tych przestępców, którzy szukaliby oświecenia a dostaliby NIC. Ryzyko było spore a Vi dbała o to aby sprawdzić wszystko i to też zrobiła. Nie dłubała w nosie tylko dokładnie przejrzała najwięcej jak mogła na temat Lorne Bay i okolicy. Grzebała gdzie się dało i możliwe, że zobaczyła więcej niż by chciała, ale nie zawsze uważała, że warto było coś wykorzystywać (choćby dla własnego świętego spokoju).
uzdrowiciel i kaznodzieja — znany z telewizji
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Osobowość telewizyjna, znany uzdrowiciel i kaznodzieja, którego na pewno znasz ze szklanego ekranu. Podróżuje po całym kraju niosąc wszystkim Słowo Boże. Przyjechał w te strony, by negocjować kontrakt z telewizją z Cairns. W rzeczywistości - oszust, krętacz, charyzmatyczny naciągacz, ale tej strony jego osobowości na pewno nie poznasz.
- A wiesz, że nigdy jej o to nie pytałem?
Chyba wyszedł z założenia, że w obecnych czasach dziewice można spotkać jedynie w przedszkolu. Gdyby jednak okazało się, że Deborah nie miała do tej pory żadnego partnera, mógłby wspomnieć o tym na scenie i wskazać ją jako żywy przykład osoby, która stosuje się do Słów Bożych.
Musiał tylko sprawdzić, czy we wszystkich religiach istniały wzmianki dotyczące czystości przedmałżeńskiej.
No i upewnić się, że Hill naprawdę się tego trzymała. Deb - czeka cię kontrolna wizyta u ginekologa, którego wybierze Lachlan. Czy trzeba wspominać o tym, że on sam również musiał być obecny podczas badania, by nie doszło do jakiegoś oszustwa?
- Tak myślisz? - zerknął na Vi; może nieco podejrzliwie, jakby wyczuwał jakiś podstęp, ale jednocześnie nie mógł chyba oprzeć się wrażeniu, że kobieta mogła mieć rację. - Myślisz, że... mogłabyś to jakoś sprawdzić? Wiesz, żebyśmy w razie czego mieli czas na zrzucenie balastu i ucieczkę. Nie wnikam w twoje metody, chciałbym tylko, żebyś wybrała te najbardziej dyskretne z możliwych. Nie chcę, żeby nabrała podejrzeń i potem podała mi na scenie butelki z naparem z muchomora zamiast delikatnie gazowanej wody.
Nie chciał umierać. Był na to zbyt młody, zbyt piękny (tutaj kolejność każdy mógł ułożyć sobie sam) i zbyt biedny (to chyba zawsze będzie numerem trzy). Śmierć z ręki własnej asystentki byłaby kiepską opcją. Owszem, może i medialną, klikaną, ale co mu po tym, jeśli umrze na scenie i nic nie zarobi? Nie miał żony, nie miał dzieci, nie miał nikogo, komu mógłby przekazać swoje aktywa finansowe. Chyba że mieli w umowie to, że wtedy dziedziczy po nim personel...
Zdecydowanie musiał przejrzeć warunki zatrudnienia swoich ludzi.
- A czy my kogoś okradamy? Proszę cię - posłał jej pełne litości spojrzenie, jednak wciąż mocno teatralne. - Ale chciałbym, żebyś, oczywiście w miarę możliwości, pogrzebała również w tym temacie, a w razie wątpliwości, powiedziała mi, z kim można się dogadać.
Jak on się cieszył, że ktoś taki, jak Vi, był w jego załodze. Momentami miał wrażenie, że kobieta czytała mu w myślach i wybiegała przed to, czego mógł sobie zażyczyć. A on? Chciał zakotwiczyć tu na nieco dłużej, więc wszelaka wiedza o tym regionie decydowanie mu się przyda.

Vi Ducette
hakerka/sprzedaje informacje — u "mistrza" Clearwater / w sieci
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Lepiej umrzeć niezrozumianym, niż przez całe życie się tłumaczyć.
- Co powiesz na podsłuch w jej telefonie? – zapytała, jakby oczekiwała zgody, chociaż tak naprawdę zrobiłaby to bez aprobaty Lachlana. Ducette odznaczała się samowolką i nie słuchała nakazów ani zakazów. Robiła to o co ją proszono, bo tak zarabiała, ale nigdy nie powiedziałaby, że była posłuszna. Jak sobie coś zdecyduje to tak zrobi. Jak będzie miała ochotę napsioczyć na Hill i włamać się do domu jej dziadków, to żadne „nie rób tego” nie zmieni jej zdania. Żadna rozsądkowa pogadanka ani kazanie nie odwiedzie jej od tego jakże cudownego planu. Trzeba by było przykuć Vi do grzejnika w piwnicy i najlepiej zamurować wszystkie wejścia, żeby MOŻE powstrzymać ją przed zrobieniem tego, co sobie ubzdura; bo Vi zawsze robiła to na co miała ochotę. – Albo wezmę wiertarkę i wwiercę się w jej czaszkę. – Uniosła wzrok do góry, jakby naprawdę rozważała ów opcję, po czym szczerze się roześmiała. Tylko, że to nie był radosny śmiech a złowieszczy (acz nadal podkreślający żartobliwość wypowiedzi), wręcz wyrwany ze starych filmów z wyraźnie nakreślonymi złoczyńcami. Bardzo możliwe, że Ducette nie posiadała radosnego śmiechu. Jedynie, gdy się upiła jakaś namiastka szczęścia przewijała się w jej chorym (nie dosłownie) umyśle. Nie była ograniczona ani wypruta z emocji. Po prostu nie nauczyła się ich okazywać. Nie w ten zdrowy i społecznie akceptowany sposób.
- Chcesz się dogadać w sympatyczny sposób czy złośliwy? – Druga opcja zakładała groźby pokryte danymi, które Vi mogłaby wyciągnąć. To był ich osobisty slang (Ducette i Clearwatera). Mogli albo coś zrobić po dobroci albo wbijając nóż w plecy, co już nie zależało od kobiety. To nie było jej zadanie. Ona robiła swoje a co z tym wszystkim uczyni Lachlan, to jego wola, choć gdyby potrzebował towarzystwa to Vi może udawać, że go bardzo lubiła, szanowała i.. wręcz uwielbiała niczym prawdziwego mistrza. Bo i owszem, lubiła Lachlana, którego poznała zanim stał się kaznodzieją, ale teraz momentami miała co do niego mieszane uczucia. Chyba zresztą jak do każdego, bo Vi Ducette nie lubiła ludzi.
- Znajdę co mogę i obgadamy to w domu. – Może za dwa dni albo za tydzień. Zależy jak głęboko będzie musiała grzebać, chociaż z tego co się zorientowała to w Lorne Bay mieszkały niezłe ziółka. Z takimi tylko konie kraść, o ile wcześniej nie utrącą ci kolan i nie wrzucą do bagna z krokodylami.
- Idziemy zapalić? – Uznała, że mieli wszystko obgadane, więc oboje zasłużyli na dymka w formie przyjemnego dla umysłu zioła, które mogli zapalić na tyłach budynku za jakimś śmietnikiem. Gdyby ktoś ich przyłapał, to Lachlan powiedziałby, że oduczał Vi palenia (tę biedną zagubioną owieczkę, która a) była zagubiona b) na pewno nie była biedna).

Koniec
ODPOWIEDZ