lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Była dopiero środa, a Jermaine miał już dosyć tego tygodnia. Zwykle nie pił na umór w trakcie dni pracy, ale dziś miał tak bardzo parszywy nastrój, że musiał sobie odreagować butelką czegoś mocniejszego. Wypitą w samotności, bez różnicy, alkoholizm i tak był wpisany w rodzinę Lyonsów od pokoleń, prędzej czy później i tak na niego padnie. Kierując się w stronę alejki z alkoholami stał się świadkiem zaiste osobliwej scenki. Dwóch "dżentelmenów" kłóciło się butelkę, jaką z prawdziwą werwą obaj otrzymali w dłoniach i żaden z nich nie chciał ustąpić. Jerry przystanął zaciekawiony. Właściwie to bawiła go ta sytuacja. Powinien pewnie zawołać ochronę albo wkroczyć i rozgonić awanturników, ale dopóki nie robili nikomu - i sobie - większej krzywdy, nie zamierzał się narażać. Pijaczki może i nie były wobec niego groźne, ale nigdy nie wiadomo, czy nie obiorą wspólnego frontu wobec intruza wcinającego się w ich konflikty, który - nie daj Boże! - może chciał ograbić ich z tego ostatniego najtańszego i parszywego winiacza nawet przez korek walącego siarką.
Dostrzegając ruch odwrócił głowę w stronę stojącej nieopodal dziewczyny, która dołączyła do obserwowania potyczki. Może gdyby nie jej rozbawione uniesienie brwi, Jermaine wzruszyłby ramionami i dalej obserwował w milczeniu kłótnię na odpowiednim dla awanturników poziomie, ale skoro przyglądała się całemu zajściu z pobłażliwym uśmieszkiem, skinął głową w jej kierunku zwracając tym samym jej uwagę na siebie.
- Stawiam dwudziestkę - pogrzebał w kieszeniach i portfelu, żeby wyciągnąć z niego banknot dwudziestodolarowy i trzy świstki, które dostał w ramach premii świątecznej, a których po pół roku nie zdążył jeszcze zrealizować - i trzy bony do Coles po dziesięć dolarów, że rudy wyjdzie ze sklepu z butelką. - W sumie mógł dać tę dwudziestkę i bony rudemu, a kupiłby sobie za to jedzenia na tydzień (a alkoholu na dwa dni), ale zakład poprawił mu humor i był zabawniejszy. Choć wcale nie bardziej dojrzały. Ale kto powiedział, że Jerry w ogóle dojrzał? Wyznawał zasadę, że pierwsze czterdzieści lat dzieciństwa faceta jest najtrudniejsze, a do tego magicznego wieku “dorosłości” jeszcze trochę mu zostało, więc zamierzał korzystać, póki jeszcze mógł!
W każdym razie wygrana rudego wcale nie była przesądzona! Łysy był wyższy i grubszy, więc miał przewagę masy, jednak w oczach rudego czaiła się determinacja, jaka kazała Jerry'emu podejrzewać go o przebiegłość zdolną do przechytrzenia większego przeciwnika. Szanse były więc wyrównane.
No, powiedzmy.
- Hej, rudy! Kopnij łysego w kolano! Kuleje na lewą nogę! - zawołał włączając się tym samym do “konfliktu”, bo oczywiście nie zamierzał tak łatwo przegrać zakładu. Nie obiecywał przecież, że zamierza grać czysto.

Presley Prescott
lisowa
A.
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
05.
Supermarkety przyprawiały Presley o spazmy, palpitację serca i mdłości. Zawsze, wchodząc do środka, wyglądała tak, jakby miała się porzygać. A warto zaznaczyć, że było całkowicie trzeźwa, co w jej przypadku było raczej rzadkością. Miała zadatki na młodą alkoholiczkę i to z własnej, nieprzymusowej woli. Geny absolutnie nie miały nic do tego, chociaż ojciec i dziadek nigdy nie wylewali za kołnierz. Zważywszy jednak na fakt, ze była kobietą (no była, żadna to dyskryminacja, szufladkowanie ani stereotypy). w dodatku szczupłą, to procenty klepały ją szybciej niż któregoś z braci i kolegów. I choćby skały srały, a mury pękały, nie dało się tego przeskoczyć. Także głowę miała standardową - ani mocną, ani słabą. I nigdy nie wiedziała, kiedy był ten ostatni kieliszek, który przelewał szalę, a film się urywał.
Poszurała do alejki z alkoholem, gdzie niespodziewanie wpadła w wir potyczki dwóch miejscowych pijaczków, którzy toczyli walkę o butelkę taniego wina. Początkowo przyglądała się wartkiej akcji z wyraźnym zaciekawieniem i dopiero męski głos oderwał ją od tego widoku.
- Tak uważasz? - zacmokała, jeszcze raz lustrując Walecznego Rudego i Zawziętego Łysego. - To ja stawiam na tego grubego. No spójrz tylko, ile ma w sobie werwy - wskazała podbródkiem na tęższego gościa; właśnie wystawił rękę, żeby przechwycić butelkę, ale Rudy dzielnie dzierżył ją w dłoni.
Już miała wyciągnąć z portfela banknot, ale wtedy usłyszała doping mężczyzny, który nawet nie musiał namawiać ją do tego zakładu. Szybko zaszczepił w niej szczyptę rywalizacji, więc i ona musiała jakoś się wykazać i zachęcić swojego faworyta. Szczerze mówiąc, Presley czuła się jak na turnieju Pokemonów, gdzie trenerzy pokazywali swoje umiejętności, wystawiając do walki najpotężniejsze stworki.
- Łysy, nie bądź frajer! Postaraj się trochę bardziej, wierzę w ciebie jak w nikogo na świecie - w tym momencie rzeczywiście pokładała w nim wszelkie nadzieje, więc lepiej, żeby jej kurwa, nie zawiódł. Tylko, że Rudy nie dawał za wygraną i wszystko wskazywało na to, że nie odpuści na łatwo. Ba, szło mu zdecydowanie lepiej niż typowi, na którego postawił Presley, a to się nie godziło, tak nie mogło być. Dlatego postanowiła mu trochę pomóc. A właściwie nieco przeszkodzić Rudemu i kiedy oba pijaczki zerknęli w jej kierunku, podwinęła koszulkę i ukazała im swoje odziane w stanik cycki. Nie pomyślała jednak, że ten chwyt rozproszy również Łysego - chwila nieuwagi i butelka z tanim winem roztrzaskała się o sklepową posadzkę.
- O kurwa - wyrzuciła z siebie przez zaciśnięte zęby, szybko poprawiając t-shirt z kolorowym na drukiem. Nie tak miało to wyglądać. Chciała dobrze, a wyszło chujowo. - Co za nieszczęście! Może wybierzecie jakiś inny trunek z dolnej półki? Ten spirytus z zieloną etykietką smakuje prawie jak wódka - zerknęła z ukosa na stojącego mężczyznę, posyłając mu spojrzenie w stylu no co? Próbowała tego spirytusu, owszem. Jeśli on go nigdy nie próbował, to chyba nie znał życia. A jak próbowała, to mogła zachwalać pod niebiosa. Polecam, Presley Prescott.

Jermaine Lyons
towarzyska meduza
.
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Zanim zorientował się, co takiego rozproszyło uwagę Rudego i Łysego, butelka upadła na podłogę. Jermaine widział to jak w zwolnionym tempie: lekkie przechylenie się górnej części w trakcie lotu, uderzenie kantem podstawy o twardą płytkę, rozpryśnięcie się promieniście nie tylko ciemnego szkła, ale i burgundowego płynu, który drobnymi kropelkami najpierw zachlapał obdarte i brudne ubrania Łysego, a następnie - już w normalnym tempie - rozlał się szeroką plamą po podłodze dookoła pijaczków.
Nie! Jerry przejął się co najmniej tak, jakby owa butelka stanowiła najdroższą porcelanę samej królowej Elżbiety, a nie najgorszego dyskontowego jabola, ale tu chodziło już o coś więcej niż wartość materialna winiacza.
Skonsternowane drapanie się po głowie łysego oraz kwaśny grymas rozczarowania na twarzy rudego, gdy patrzyli we wspólny punkt po prawej stronie, zmusiło Jerry’ego do odwrócenia głowy, ale dostrzegł już tylko moment poprawiania koszulki przez dziewczynę. Szybko zrozumiał, co miało miejsce, bo w jakim innym przypadku dwóch samców w tym samym momencie zwróciłoby swoje oczy w jednym kierunku?
Wycelował w nią palec wskazujący z groźną miną. - Ej, to cios poniżej pasa! - A tak naprawdę powyżej pasa, niemniej wzbudził w Jerrym oburzenie niestosowaniem się do zasad, których nawet nie ustalili. Tak, tak, w głębi ducha zazdrościł, że on nie miał podobnych “argumentów” w tym pojedynku. Cholera. Po tym zdarzeniu z upuszczeniem butelki Rudy już stracił motywację i było to widać na jego twarzy. Rozglądał się przebiegle, czy nie przyleci zaraz ochrona i nie każe mu zapłacić za rozbitą butelkę i już chciał się wycofać nie zważając na propozycję dziewczyny, ale Jerry był zdeterminowany go zatrzymać. Bo w sumie bardziej niż o te dwadzieścia dolców i trzy bony chodziło o wygraną. Jermaine całe życie musiał czemuś ustępować. Dziś w tym parszywym humorze, za wszelką cenę zamierzał chociaż raz postawić na swoim. Zacisnął mocniej dłonie na uchwycie wózka, zmarszczył z determinacją brwi i zrobił krok do przodu.
- Rudy, kupię ci tyle alko, ile zmieści ci się w reklamówkę, jak powalisz Łysego!
I wtedy Rudy złapał za tulipana od rozbitej butelki i z żądzą mordu w oczach rzucił się w kierunku Łysego, który jeszcze próbował ratować resztki alkoholu z największego dolnego odłamka szkła, w którym zebrała się niewielka ilość wina. A Jermaine zamarł w przerażeniu, do czego jest zdolny posunąć się człowiek uzależniony od alkoholu i… cholera, do czego on sam doprowadził swoimi prowokacjami!
A to miała być tylko niewinna zabawa!

Presley Prescott
lisowa
A.
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Nie wiedziała, że jej odziane w stanik piersi wywołają tyle emocji, a przede wszystkim dezorientację, a butelka z winem finalnie skończy na podłodze, roztrzaskując się na więcej kawałków niż można było przypuszczać. To miał być zwykły, niegroźny żart, a wyrządził same szkody.
To, co zrobiła Presely było niczym w porównaniu do tego, do czego przyczynił się mężczyzna przy wózku z zakupami. On swoimi słowami otuchy sprawił, że Rudy AUTENTYCZNIE rzucił się na Łysego z odłamkami szkła! Istne szaleństwo!
Pres machinalnie odskoczyła w bok, aby przypadkiem nie dostać jakimś rykoszetem. Już pal licho z tym koszykiem, który zostawiła na środku alejki. A może to i lepiej, bo Rudy potknął się o niego, stracił równowagę i wywinął koziołka. Niefartownie, bo szyjka od butelki wbiła mu się w ramię.
- Jezu! - krzyk Prescott zmieszał się ze skowytem pijaczka. - Zabiliśmy Rudego! - złapała się za głowę i spojrzała z przerażeniem na współwinnego całego zamieszania. Nie była w tym samym, to ON rozpętał tę krwawą jatkę. Ona dorzuciła tylko swoje kilka centów. A właściwie koszyk, o który Rudy niefortunnie zawadził. Co za pech!
Łysy patrzył na kolegę z wyraźnym politowaniem. Coś tam mamrotał, że po co mu to było, że trzeba było wziąć jabola i wypić go razem, a tak to całą noc spędzi na ostrym dyżurze. A chwilę później zjawili się pracownicy marketu - jeden z nich w biegu zadzwonił po karetkę, żeby przyjechali po Rudego i go zabrali, bo krew tryskała na lewo i prawo. Tętnica ramienna jak nic. Chłop się wykrwawi zanim dojadą, a ona i gość przy wózku pójdą, kurwa, siedzieć.
- Czy to znaczy, że właśnie wygrałam dwadzieścia dolarów i trzy bony? - zapytała, stając bliżej współwinnego sytuacji. Tak, Presley. I jeszcze talon na kurwę i balon. Chciała jakoś rozładować atmosferę, kiedy Rudy zalewał się krwią i wił z bólu, jakby co najmniej obdzierali go ze skóry. - Trochę głupio wyszło, nie? - dodała, drapiąc się po karku. Głupio? Za mało powiedziane. Wyszło fatalnie, choć początkowo zakład wydawał się świetną zabawą, którą Prescott ochoczo podłapała. Trzeba była darować sobie zakup piw i skręcić we wcześniejszą alejkę. A matka powtarzała: nie pij tyle, dziecko. Przez jej zadatki na młodą alkoholiczkę człowiek prawie stracił życie.

Jermaine Lyons
towarzyska meduza
.
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Zrobił się zgiełk. Ludzie jak to ludzie, zaczęli sprawdzać, co stało za źródłem owego krzyku i wokół pijaczków i ochroniarzy zebrał się dość spory tłumek. Pierwsze ogłupiające oszołomienie już minęło i Jerry zebrał się w sobie, aby coś zrobić. A co mógł zrobić w tym momencie? Jedyny pomysł jaki przyszedł mu do głowy, brzmiał następująco: - Chodź, spieprzamy! - dyskretnie pociągnął ją za brzeg koszulki i udając, że nic takiego się nie stało, jakby był najniewinniejszą osobą w całym tym markecie, wycofał się z alejki. - Nic mu nie będzie, na podłodze więcej było wina niż samej krwi - kierując się z nią niespiesznie do wyjścia przekonywał bardziej siebie niż dziewczynę. Bardzo chciał w to wierzyć. Jeszcze tego mu brakowało, żeby zostać zabójcą!
Dlaczego zamiast zostawić dziewczynę w cholerę i uciec z tego tłumu samemu, jeszcze ją za sobą ciągnął? Dobre pytanie. Chyba szok zrobił swoje. No i jakby nie patrzeć stali się partnerami w zbrodni, a to w jakiś pokraczny sposób wywoływało współodpowiedzialność. Wychodząc z marketu nawet nie zauważył, że pozostawili za sobą dźwięk pikającego alarmu, ale niemal cały personel i ochrona skupieni byli na pijaczkach i nikt nie zwrócił uwagi na drobnego złodziejaszka, który nieświadomie wyciągnął ze sobą butelkę pierwszej z brzegu whisky, co zauważył dopiero po oddaleniu się kilkadziesiąt metrów od sklepu.
No świetnie, nie dość, że był (pośrednim) zabójcą, to jeszcze złodziejem! I to złodziejem alkoholu! Popatrzył na butelkę trzymaną w ręce. Nawet nie wiedział, kiedy znalazła się w jego posiadaniu, ale kogo to obchodziło? Może i lepiej? Tego nie dało się omówić na trzeźwo. Odkręcił butelkę i w dżentelmeńskim geście wyciągnął ją najpierw w kierunku dziewczyny, gdyby była zainteresowana. A patrząc na jej twarz nie miał wątpliwości, że będzie. Swoją drogą jego musiała być równie przerażenie-zdezorientowana.
- Co za szajbuska, kto normalny rozbiera się w markecie?! - wyolbrzymiając całe zajście i jej udział w nim odreagował pierwszą złość, choć sam nie był lepszy. Ale gdyby nie jej złamanie reguł, w wyniku których stracili pierwotny obiekt zainteresowania, jakim była butelka taniego winiacza, do niczego gorszego by nie doszło! Wściekłość jednak do niczego nie doprowadzi. Wdech-wydech, względny spokój. Jerry w przetrząsnął kieszenie w poszukiwaniu telefonu i znalazł go, ale zauważył, że w ferworze zdarzeń zgubił te trzy bony, które obstawił w zakładzie. To w sumie usprawiedliwiło jego złodziejskie wyrzuty sumienia. Jedno z głowy. Pozostało drugie… - Znasz kogoś w szpitalu, żeby się dowiedzieć, co z tym typem? Niby nie nasza wina - no, nie bezpośrednio - że się poślizgnął, ale powinniśmy się chyba zorientować nie? Wolę nie myśleć, jaka afera się z tego wykręci, jeśli… - nie był w stanie powiedzieć tego na głos, więc jedynie przejechał palcem po szyi. Nie mówiąc o tym, że spałby spokojniej, gdyby wiedział, że nie przyłożył ręki do czyjejś śmierci.

Presley Prescott
lisowa
A.
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Chodź, spieprzamy!
Nim Presley zdążyła się zorientować, już kierowała się do wyjścia z mężczyzną, z którym jeszcze chwilę temu zakładała się o to, kto zwycięży w tej żałosnej szarpaninie o wino. I wszystko wskazywało na to, że górą był Łysy, ale w tym momencie to nie miało już najmniejszego znaczenia. Czy na podłodze rzeczywiście było więcej rozlanego wina niż samej krwi? Ciężko stwierdzić, Pres nie była medykiem. Wiedziała tylko, że szkarłatna ciecz tryskała z ramienia Rudego jak pojebana. To akurat zdążyła zauważyć jeszcze przed tym, jak mężczyzna chwycił ją za materiał koszulki i pociągnął za sobą, ukradkiem opuszczając supermarket.
Nie dość, że uciekli z miejsca zdarzenia, to w dodatku, jak okazało się stosunkowo szybko, gość zawinął pod pachą butelkę alkoholu!
Bez zastanowienia przechwyciła od niego szkło, kiedy ten odkręcił butelkę i złapała z niej kilka porządnych łyków. No nie, na trzeźwo to ona tego nie zdzierży!
- Słucham? - spojrzała na mężczyznę z nieukrywanym zdziwieniem. - Ledwo co podwinęła koszulkę, już nie rób ze mnie ekshibicjonistki! - obruszyła się nie na żarty, upiła jeszcze łyk trunku i wcisnęła butelkę w dłoń rozmówcy. Co on sobie wyobrażał? - Pragnę tylko przypomnieć - pstryknęła palcami, bo właśnie nagle, całkiem znienacka odświeżyła jej się pamięć. - Że to ty zachęcałeś ich do toczenia walki o wino marki wino. I kto tu niby jest szurnięty, co? - wywróciła teatralnie oczami, bo może Presley do najnormalniejszych nie należała, ale dokładnie to samo można było powiedzieć o stojącym na przeciwko mężczyźnie.
Wyciągnęła swój telefon i próbowała odgrzebać w myślach, czy któryś z jej znajomych nie pracował w szpitalu albo nie miał tam bezpośrednich znajomości, jednak w głowie miała totalną pustkę.
- W każdej alejce mają kamery, więc na pewno wszystko zostało nagrane - powiedziała i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że wypowiedziała te słowa na głos. - Słyszysz? Mają nagrania! Znajdą nas i pójdziemy siedzieć za zamach na życie Rudego! - no dobra, trochę histeryzowała, ale chyba serio udzieliła jej się panika nieznajomego z marketu. Tak naprawdę to Rudy sam był sobie winien, ale wpierw został podjudzany, naobiecywano mu cudów na kiju w postaci reklamówek z alkoholem, a ten nakręcony tymi zapewnieniami potknął się o koszyk i nadział się na szkło, które było przeznaczone dla Łysego. I zarówno Presley, jak i facet od bonów mieli w tym swój udział - on nagabywał, ona rozproszyła pijaczków swoimi cyckami i postawiła koszyk na środku alejki. W ogóle to wszystko brzmiało tak absurdalnie, że ciężko będzie im się wytłumaczyć z tych poczynań.

Jermaine Lyons
towarzyska meduza
.
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
To było czystą i głupią naiwnością wierzyć, że dziewczyna jest w takim oszołomieniu, że nie przyjdzie jej do głowy odbić piłeczki. Ale argument wypowiedziany na głos dotarł do Jerry’ego jeszcze bardziej dosadnie niż własne przemyślenia. Ba, wręcz dźwięczał mu w uszach i rozbijał się pod kopułą czaszki, jeszcze bardziej pogłębiając absurd tej sytuacji oraz jego zdezorientowanie w niej. Im bardziej chciał uporządkować myśli, tym bardziej chaotycznie przeskakiwały z jednej scenki do drugiej. Nie wspominając o tym, że po zamknięciu powiek widział tylko sikającą z ramienia Rudego krew. Dlatego bardzo chętnie odebrał od niej alkohol, przystawił go do ust i pociągnął z butelki kilka sporych łyków, po których skrzywił się szpetnie i otarł usta.
Tak, wino marki wino nie było warte tego zachodu ani kosztowania tej paskudnej podróby whisky/koniaku/cokolwiekbytoniebyło. A jednak znaleźli się tu i teraz właśnie przez to, że Jerry’emu zachciało się dopełniania rodzinnej tradycji alkoholizacji, musieli coś wymyślić!
- Cicho, nie panikuj! - Jerry próbował zebrać myśli, ale w tym ogólnym rozemocjonowaniu przychodziło mu to bardzo słabo. Pracował kiedyś w podobnym supermarkecie gdzieś w Europie, ale przecież wszystkie takie przybytki rządziły się jakimiś swoimi stałymi prawami. Zanim polegną całkiem, istniała jeszcze nadzieja! - Mają nagrania, no i co? Jaka jest szansa, że ktoś nas rozpozna? Jeśli kamery nie są atrapami, to przecież nikt nie inwestuje do marketów w super sprzęt, więc zdjęcia są na pewno na tyle niewyraźne, że nie da się rozpoznać twarzy - dalej - bardziej przekonywał sam siebie niż ją. Próbował sobie przypomnieć, w jakim kierunku do kamery stał w trakcie całego zajścia, ale za późno, nie przyszło mu do głowy wcześniej interesować się rozmieszczeniem monitoringu w sklepie. Przecież nikt o zdrowych zmysłach - i kto nie jest złodziejem - nie rozgląda się za kamerami! - Poza tym kamera nie nagrywa dźwięku! - powoli odzyskiwał nadzieję, że uda im się z tego jakoś wykręcić. - A to znaczy, że oprócz pijaczków nikt nie potwierdzi tego, co mówiliśmy! Obaj wyglądali na trzepniętych, więc nie uznają ich zeznań za wiarygodnych. Musimy po prostu znaleźć wytłumaczenie, dlaczego tam staliśmy i co mówiliśmy! - Wraz ze wzrostem rozemocjonowania jakimś cieniem wyjścia z sytuacji zaczynał popadać w niezdrowy entuzjazm, który szybko zgasł, gdy przypomniał sobie, że nie pamięta za bardzo, co robił w trakcie. - A co my robiliśmy? Co robiliśmy….? - powtarzał na głos próbując wymyślić na szybko jakiś plan działania. Napił się jeszcze trochę paskudnego alkoholu i usiadł na murku. - Myśl! - nerwowo zachęcił ją do kombinowania, bo powinni ustalić jakąś wspólną wersję wydarzeń, w razie gdyby jednak policja ich namierzyła. - Siedzimy w tym razem! Dlaczego podniosłaś koszulkę? - wypalił głupio. Oczywiście wiedział, dlaczego podniosła koszulkę. Ale jak miała to wytłumaczyć policji, żeby miało ręce i nogi, a ich nie posądzono o współudział w zbrodni? No właśnie.

Presley Prescott
lisowa
A.
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Nie panikuję - zastrzegła natychmiast. No dobra, może miała małego pietra, ale bez przesadnej dramaturgii. To wszystko przez ramię Rudego, z którego sikała krew jakby ktoś zażynał prosiaka. Na pewno szkło przebiło tętnicę, Presley nie widziała innego wyjścia. Bo skąd tyle krwi? Przy zwykłym draśnięciu nie lałaby się przecież strumieniami. - Poczekaj, daj mi pomyśleć - przycisnęła sobie dłonie do skroni i przymknęła na chwilę oczy. I to niby ona siała zamęt i wyolbrzymiała, tak?
Wypuściła powietrze z płuc i szybkim ruchem wyciągnęła z torebki paczkę papierosów, jednak przed odpaleniem jednego z nich powstrzymała ją fala pytań.
Gość ciągle pytał, a to wywołało w jej głowie mętlik i zasiało jakąś niepewność. No właśnie, co oni wtedy robili? Presley próbowała wrócić myślami do tej sytuacji. Stali i podpuszczali pijaczków. Ale tego nie mogli powiedzieć, jeśli policja zapragnie ich przesłuchać.
- Próbowaliśmy przetłumaczyć im, że to wino jest chuja warte - wzruszyła ramionami, ale dostrzegając nerwowe spojrzenie, szybko uniosła dłoń z paczką fajek do góry. Tak w ramach przeprosin. - Dobra, dobra, dobra! - zaczęła niespokojnie krążyć przy przy krawężniku, na którym usiadł współsprawca zdarzenia. - Byliśmy w tej alejce, żeby wybrać wino do kolacji, bo mnie zaprosiłeś na randkę. No co? Kazałeś mi myśleć! - obruszyła się, bo niby co było nie tak z jej pomysłem? Zmusił ją do myślenia, a to było pierwsze, co przyszło jej do głowy. Wiadomo nie od dziś, że pierwsza myśl jest zawsze najsłuszniejsza i można później pożałować zmiany zdania.
Pochyliła się nieznacznie i przejęła od mężczyzny butelkę; po kilku głębszych łykach alkohol znów okazał się cierpki i z pewnością nie smakował jak ten, który kupiliby jako dodatek do wspólnie spędzanego wieczoru.
- Może podniosłam ją dlatego, żeby Łysy zdiagnozował mój pieprzyk na żebrach. Ostatnio wydaje mi się coraz większy, sam popatrz - i nie zastanawiając się długo, tuż po tym jak wcisnęła typkowi trunek w łapy, ponownie podciągnęła koszulkę, jednak równie szybko ją opuściła. - Jezu, nie wiem. Może wpadł mi tam jakiś jadowity robal i musiałam się otrzepać? Mieszkamy w Australii, tutaj wszystko może nas zabić - chyba tego nie trzeba było mu tłumaczyć, jeśli nie mieszkał tutaj od wczoraj, prawda?
Hej, umówmy się, żadne z nich nie wyglądało na potencjalnych zbrodniarzy. Szczególnie on z tym swoim śmiesznym, fikuśnym wąsikiem, który był nawet całkiem uroczy. Jak już, to w pierwszej kolejności podejrzenie padłoby na Preskę - chłodne spojrzenie jasnych oczu, przebiegły uśmiech, ciągła gestykulacja i wymyślanie bzdurnych historii na poczekaniu. Jak nic socjopatka. Na szczęście miała przy boku kogoś, kto towarzyszył jej podczas tej niefortunnej akcji w markecie, więc wystarczyło, żeby oboje robili wzajemnie za swoje alibi.

Jermaine Lyons
towarzyska meduza
.
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
No dobra, może on panikował bardziej i przekładał swoją projekcję na nią, ale - przynajmniej w jego opinii, jej przecież nie znał - miał więcej do stracenia! W głowie już słyszał plotki na swój temat w miasteczku, gdyby to wszystko wyszło i aż podrapał się po głowie, bo chociaż nie obchodziło go, co ludzie pomyślą o nim, tak bardziej martwił się o to, że mogą dokuczać jego rodzinie. Jak widać był nieczułym egoistą, bo bardziej martwił się własnym tyłkiem niż ramieniem Rudego.
Parsknął krótko nerwowym śmiechem, kiedy rzuciła komentarz o rozradzeniu paskudnego winiacza. To nawet było prawdą, z tego co kojarzył dziewczyna wspominała coś o innym alkoholu, ale teraz nie przypomniał sobie, co konkretnie miała na myśli. Pomysł z randką w pierwszej chwili go striggerował, ale w gruncie rzeczy nie był głupi, dlatego na jego twarzy odmalowała się ewolucja grymasu od oburzonego “no chyba żartujesz!” po akceptujące “w sumie, w sumie”. Odrzucił propozycję papierosów kręcąc głową. - Okej, ma to sens - przyznał Wystarczyło raz pochwalić, żeby zaraz osiadła na laurach i podsunęła inny absurd. - Pieprzyk na żebrach? - spytał z powątpiewaniem unosząc brew ku górze. Nie trzymało mu się to kupy, bo dlaczego jakiś pijaczek na stoisku z alkoholami miałby jej diagnozować pieprzyka na żebrach? Ale faktycznie, w trakcie tej krótkiej ekspozycji zmrużył lekko oczy odruchowo przysuwając głowę, żeby samemu się przyjrzeć. - Ej, ale serio zbadałbym to na twoim miejscu, chyba trochę wystaje ponad poziom skóry - zbliżył palec wskazujący do kciuka obrazując, jak niewiele w jego opinii wystaje. - Może się zrobić niebezpiecznie jak zaczniesz zaczepiać o niego stanikiem… - włączył mu się tryb dziecko_lekarza. Ale do rzeczy, to nie był przecież powód ich zebrania i burzy mózgów! Robal już znów brzmiał sensownie, więc przytaknął na ten pomysł. - A wyszliśmy tak szybko, żeby sprawdzić czy nie siedzą gdzieś jakieś inne robale… - podsumował na koniec. Może to kwestia alkoholu, ale całość brzmiała całkiem sensownie. Im więcej faktów ustalali, tym Jermaine czuł się spokojniejszy. Może i martwili się na zapas, ale warto było ustalić wspólną wersję wydarzeń chociażby dla uspokojenia nerwów. Potarł dłonie i uderzył się nimi z głośnym klaśnięciem o uda i podniósł się do pionu. - Dobra, mamy to! Chyba… - nie, nie było sensu niepotrzebnie komplikować, to było wystarczająco dziwne, żeby jeszcze zagłębiać się w szczegóły. A gdy sytuacja była opanowana, Jermaine wpadł w wyrzuty sumienia, że w ogóle to zaczął. Podrapał się po głowie skonfundowany nie wiedząc, jak zacząć. - No i ten, no, głupia sprawa, nie? Sorry, że cię w to wciągnąłem, nie wiem, co mi strzeliło do głowy - wzruszył ramionami próbując w ten sposób umniejszyć swojej winie. - Jakby jednak nas złapali i nasze zeznania zaczęły się sypać to… no… wiesz, jak cię przycisną, możesz powiedzieć, że to ja cię do tego namówiłem… - powiedział tonem zupełnie bez przekonania, ot tak, w nadziei, że dziewczyna jednak nie okaże się konfidentem.

Presley Prescott
lisowa
A.
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Z reguły nie przejmowała się plotkami, a wiedziała, że takie już krążą na jej temat, więc kolejna niczego nie zdołałaby jeszcze bardziej popsuć reputacji Presley. Grunt, to nie przejmować się jakoś za bardzo. A jak sama nazwa wskazuje - przeważnie były to informacje totalnie wyssane z palca. Niektóre tylko po części skrywały ułamek prawdy, ale reszta to jakieś kompletnie nieporozumienie. Szkoda było nawet czasu na sprostowywanie takich bredni, Prescott miała co robić i nie mogła narzekać na nudę. Zresztą, hej, czy bycie na językach nie czyniło ją w pewnym sensie miejscową sławą?
Pijaczek ze sklepu nie mógł diagnozować jej pieprzyka, ale za to gość, który popijał sobie alkohol na krawężniku i teraz prawie niczym nie różnił się od Rudego i Łysego (z tym, że nie był ani rudy, ani łysy), mógł stawiać takie diagnozy? Wiało trochę hipokryzją. Od bierdolta się od Presley, jej pieprzyka i od niej, ok?
- Jeszcze powiedz, że to czerniak - wywróciła teatralnie oczami. Znalazł się doktorek od siedmiu boleści. - Ej, wyluzuj, bo spięty jesteś jak guma w gaciach - burknęła, bo z niej zdążyły nieco opaść emocje, które do tej pory buzowały w jej krwi.
W końcu odpaliła papierosa; smuga szarego dymu uniosła się ponad nimi. Musiała odreagować, a palenie zawsze jej w tym pomagało. Nie dlatego, że uspakajało, bo podnosiło ciśnienie tętnicze krwi, jednak wyrównywało oddech.
Słuchając przeprosin mężczyzny, skrzywiła się lekko i pokręciła głową, dając mu do zrozumienia, że nic takiego się nie stało. A potem klapnęła obok niego, wypuszczając papierosowy dym w przeciwnym kierunku.
- No co ty! Za kogo mnie masz? Za konfidenta? - obruszyła się, bo ojciec nauczył ją kodeksu honorowego i nie miała zamiaru na nikogo zwalać winy. Poza tym uczestniczyła w tym całym zamieszaniu? Uczestniczyła i zwalanie winy na kogoś, kto winny był tylko w połowie, to naprawdę bardzo, ale to BARDZO niefajne. A Prescott nie chciała być niefajna. Ba, chciała zawsze znajdować się w tej puli fajnych ludzi. - Siedzimy w tym razem, więc daj już spokój. I daj się napić - wyciągnęła rękę po butelkę, a kiedy mężczyzna podał jej szkło, upiła kilka łyków i syknęła, do czego przyczynił się cierpki smak alkoholu. - A tak przy okazji, jestem Presley - przytrzymawszy butelkę nogami, wystawiła dłoń w kierunku mężczyzny. - I naprawdę szkoda, że nie udało nam się obejrzeć do końca pojedynku Rudy kontra Łysy. Jestem pewna, że gdyby nie ten feralny upadek, Łysy dałby radę i zmiażdżyłby Rudego - dodała z łobuzerskim uśmiechem, mając w pełni świadomość, że jej towarzysz obstawiał w tej walce kogoś innego. Ogólnie czuła się trochę tak, jakby wybierała postaci w Mortal Combat, tylko zamiast Sub - Zero i Scorpiona mieli do wyboru dwóch, ledwo stojących na nogach żuli.

Jermaine Lyons
towarzyska meduza
.
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
- Słabe porównanie; guma w gaciach równie dobrze może być na maksa poluzowana, wszystko zależy od sytuacji! - wzruszył nawet ramionami sugerując, że już wyluzował, a oczami wyobraźni przypomniał sobie scenkę z którejś części Harry’ego Pottera, w którym Harry napompował jakąś ciotkę i ona już na pewnym etapie na pewno miała luźną gumę w majtkach. Wyraz jego twarzy w tym momencie przedstawiał jedno wielkie “WTF?!”, ale fakt, po tym już nie był aż taki spięty. Opanowanie sytuacji, zejście adrenaliny i alkohol zrobiły swoje. A jeszcze jak potwierdziła, że go nie wsypie, to już prawie w ogóle się rozluźnił!
- Nie wyglądasz na konfidenta, oburzyłaś się zbyt prawdziwie, żeby posądzać cię o sypanie, przeszłaś test śpiewająco. - Prawie powiedział “bo w przeciwnym wypadku musiałbym cię sprzątnąć”, ale w perspektywie niepewnego rokowania Rudego byłby to bardzo nieśmieszny żart. Oddając jej butelkę trącił ją lekko łokciem w ramię i uśmiechnął się z ulgą przyjmując, że w razie co nie będzie się męczył na komendzie sam.
Słysząc jej imię odruchowo uniósł brwi i uśmiechnął się, ale nic nie skomentował. - Jerry - uścisnął jej rękę i podrapał się po czole. W sumie zapomniał, że się nie przedstawił w tym całym zamieszaniu. - Wcale nie! Gdyby Rudy zastosował moją taktykę i kopnął Łysego w kolano... - i bum, kolejna scena stająca mu przed oczami, w której Łysy ściąga Rudego do parteru i powala go masą. Coś szalała mu dziś ta wyobraźnia! Jakby się jednak głębiej zastanowić, to uwierzył w Rudego, bo nie miał szans i czuł solidarność z tym typem. Utożsamił się, cholera jasna! - No dobra, Rudy by przegrał, chciał za bardzo przekombinować i źle skończył - tu też odnajdywał całkiem spore porównanie do siebie, chociaż w nieco innym kontekście i skrzywił się paskudnie z powrotem odbierając od niej butelkę i opróżniając ją jeszcze bardziej. - Wygrałaś! - A skoro ona była honorowa, to i on zamierzał wywiązać się ze swojej części. - Kuponów do marketu już nie mam, ale uznajmy, że za nie mamy butelkę, a dwie dychy… - pogrzebał w kieszeni, do której - jak mu się wydawało - wsunął portfel z banknotem i znów doszedł do wniosku, że musiał zgubić je razem z bonami. - Może być przelewem? - uśmiechnął się głupkowato, bo nie miał więcej gotówki w portfelu. Ale ponieważ zalegało mu tam wystarczająco dużo dziwnych kwitków i kartoników, wysypał zawartość portfela na chodnik między stopami, pochylił się nad nimi i zaczął przeglądać z ciekawością. - Ewentualnie mogę dać zniżkę 30% na tatuaż, voucher na bilet do kina… chociaż nie, nieaktualny! Tu jest darmowa kawa w Hungry Hearts! O, mam też minus sto dolarów na pierwszy zabieg depilacji laserowej przy wykupieniu całego pakietu! - Skąd to znalazło się w jego portfelu? - Co my tutaj jeszcze… -50% za wejściówkę do parku linowego przy zakupie dwóch. I cztery żetony na myjnię… - tu coś go tknęło, ale jeszcze nie wiedział co. - Do wyboru do koloru! - rozłożył cały swój dobytek na chodniku i zamaszystym ruchem ręki zachęcił ją do wybrania czegoś dla siebie.

Presley Prescott
lisowa
A.
ODPOWIEDZ
cron