lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Archer Brooks
Wiedział, że coś się wydarzy, gdy w ciasteczku z chińską wróżką odnalazł hasło: "I mewa może bać się lotu". Nie miał bladego pojęcia, do czego miało się to odnosić, ani kto był autorem tak górnolotnej myśli. Zwyczajnie przeczuwał, że to zapowiedź czegoś złego, że ten Azjata, pakując karteczkę w ciastko, zmrużył oczy i przeklął tego, co je zje. Tak, na pewno tak właśnie było i Casper wiedział, że winny jest tylko ten anonimowy pakowacz kartek w ciastka, gdy na wybiegu dla kangurów wdepnął w kupę. Taki wielki wybieg, a on wdepnął. Przeklinając na czym świat stoi, próbował rozetrzeć podeszwę o kupie liści i to był błąd, bo fiknąwszy koziołka, wylądował twarzą na glebie.
Wpierw poczuł złość i bezradność, potem zaś ból.
- Ała, kulwa - wybelkotał cicho (w razie jakby jego matka była w pobliżu, jednak ten lęk przed oberwaniem z kapcia był w nim silny), a potem poczuł, że ma coś w ustach. Splunął na dłoń, skrzywił się i dwoma palcami pochwycił ten cudaczny, mały przedmiot.
Jego ząb.
Kurwa, stracił ząb. Zrywając się na nogi i biegnąc z zakrytymi ustami w stronę najbliższej łazienki, modlił się tylko do wszystkich znanych sobie boskich istot, by nie było tak źle, jak myślał. Ale było. Było, bo stracił właśnie pół górnej jedynki i wyglądał jak żul, proszący pod sklepem o parę drobnych na coś pokroju leśnego dzbana albo innego wina w kartoniku.
Symfonię jego niezadowolenia dało się prawdopodobnie słyszeć po drugiej części sanktuarium, a Aborygeni powiadali nawet, że psy dingo spłoszył tego dnia skowyt jakiegoś wielce zranionego zwierzęcia.
No bo jak to tak, że Casper nie miał mieć zęba? Przecież bez zęba to on mógł wyrwać sobie tylko niewidomą, a to i tak do pierwszego pocałunku, bo jakby przypadkiem wymagała językiem lukę, to zaraz zwinęłaby manatki i pognała w te pędy przed siebie.
Nie wiedział co robić, więc, jak każdy niezależny i dorosły mężczyzna, zadzwonił do matki. Kiedy zaś ta wysłuchała jego lamentu i umówiła go do dentysty, znów jego zbolały kwik roztoczył się echem po mieście. To już chyba wolał nie mieć zęba, niż iść do dentysty. Borze sosnowy, za coś go tak pokarał, raz jeden tylko w tym tygodniu przejechał na czerwonym i nie zapłacił za paczkę gum, bo zapomniał, że trzyma je w ręce. Kara losu była nieadekwatna do przewinień.
Ale był mężczyzną. Drugim najstarszym z braci, musiał świecić przykładem, być wzorem siły, odwagi, męstwa, grozy, pełnego uzębienia. Po prostu musiał i aż mu się jelita skręcały na myśl, że naprawdę musiał do tego dentysty pójść.
Szczęśliwie cudowna pani stomatolog zaproponowała mu znieczulenie jak dla konia i kiedy już tak leżał i zaczęło mu się robić błogo, to pomyślał, że takie wizyty mają całkiem spory sens. Przynajmniej póki nie dostał rachunki i trzeci raz skowyt wydostał się z jego duszy i portfela, bo właśnie wydawał równowartość porządnego zestawu lego. Ewentualnie pięciu takich zestawów.
Usiadł na krześle, czekając na wuja, który miał go odebrać z racji znieczulenia i z łzami w oczach wpatrywal się w ten przebrzydły świstek. Nawet zajeść tego bólu nie mógł, bo przecież znieczulenie ciągle go trzymało w jaki.
ambitny krab
Misia
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
12.


Posiadanie dużej rodziny miało swoje plusy - człowiek nigdy nie był sam. Miało też swoje minusy - człowiek nigdy nie był sam. Nigdy. Nawet, jeśli potrzebował chwili dla siebie. W dorosłym życiu nieco się to unormowało, każdy z braci Brooks poszedł swoją drogą, ale jednak łączyły ich więzy krwi i tego nie można było wyplewić. Poza tym, mimo wyprowadzki z rodzinnego domu, ich drogi i tak prowadziły do Lorne i żaden nie wyniósł się z miasteczka na stałe.
Tego dnia Archer nie maił większych planów, dlatego kiedy najstarszy brat wydał polecenie, postanowił je wykonać, choć nie obyło się bez wcześniejszego marudzenia. Capser miał być odebrany z kliniki dentystycznej przez wuja Deacona, ale temu znienacka coś wypadło. Najstarszy z Brooksów również nie mógł się wyrwać, mama aktualnie przebywała u koleżanki w Port Douglas, inni bracia pogrążeni byli w obowiązkach, więc Archie, jako ten uczynny, dobry braciszek, zdecydował się służyć pomocą. Wpakował się w swojego Chryslera z siedemdziesiątego dziewiątego (pamiątka po ojcu) i pomknął, żeby zaopiekować się swoją życiową ostoją, krwią z krwi, australijskim uchodźcą.
Już po przekroczeniu progu kliniki dostrzegł Caspra - siedział na krześle i wyglądał jak siedem nieszczęść. W pierwszym momencie Archerowi nawet zrobiło się przykro, ale szybko przypomniał sobie te wszystkie sytuacje, w których brat zachowywał się wobec niego jak cwel, dlatego zmartwienie na twarzy szybko zostało zastąpione przez uśmiech przepełniony satysfakcją.
- Cześć, Cas - rzucił wesoło, stając naprzeciwko. - Wstawaj, zabieram cię stąd - nawet chwycił go pod ramię, żeby pomóc mu zwlec się z krzesła. Twarz starszego brata napuchła, ale to nie był jeszcze szczyt możliwości po wybitym zębie i wstawionym implancie. Najgorsze jeszcze przed nim, kiedy znieczulenie przestanie już działa. Ale tego Archer nie miał zamiaru mu mówić. - Nie patrz tak na mnie, wujkowi Deekowi wypadło coś ważnego i nie mógł przyjechać. Nikt inny też, wszyscy mają cię w głębokim poważaniu. Zostałem ci tylko ja. Doceń moje poświęcenie, gnałem tutaj na łeb na szyję, żeby cię stąd odebrać. Taki jest dobry, taki uczynny. A ty - w tym miejscu Arch wymierzył w starszego brata palcem. - Ty jesteś moim dłużnikiem. No rusz się, nie mam całego dnia - ileż można wychodzić z budynku? Czy powinien na zachętę rzucić mu trochę ziarna i pochwalić, że jest wiernym gryzoniem? A może bardziej zadziałałaby marchewka, którą zawiesza się na wędce, motywując zwierzę do galopu? Nie, żeby Casper przypominał rumaka. Chociaż z tym nowym implantem, to kto wie? Archie jeszcze nie miał okazji przyjrzeć się jego uzębieniu.
Niezbyt cierpliwie podążał za bratem wzrokiem, kiedy ten chwiejnie powlekał nogami w kierunku drzwi. To będzie naprawdę długa podróż do Lorne Bay. Ale za to jaka zabawna!

Casper Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Archer Brooks

Casper, niepomny tego, jak strasznymi dupkami byli jego krewni, którzy odrzucili od siebie obowiązek udzielenia mu pomocy (TEŻ MI RODZINA W OGÓLE), zaczynał zaś powoli wracać w stan znieczulenia. Ból portfela, wywołany widokiem paragonu fiskalnego, doskwierał coraz mniej, a jego usta rozciągały się w coraz to szerszym, błogim uśmiechu. Już naprawdę czuł się na tyle dobrze, że oparłszy głowę o ścianę za plecami, pozwolił sobie na odpłynięcie myślami w strony uczęszczane wyłącznie przy okazji nadużywania alkoholu lub innych używek.
Oesu, jak dobrze było być na haju.
Może właśnie z powodu tego odlotu, gdy Archer zjawił się, wypowiadając tak wiele słów i wykonując tak wiele gestów, mózg starszego Brooksa zwyczajnie się przegrzał, przebodźcował i w końcu na twarzy Caspera dało się dostrzec konsternację wywołaną resetowaniem tego ważnego - według nielicznych - organu.
- Ale co ty mnie szarpiesz, co ty mówisz do mnie PO PORTUGALSKU? - obruszył się, odrywając od siebie rękę młodszego brata i marszcząc brwi. Zamrugał parokrotnie i pokręcił przecząco głową.- Ja nigdzie z tobą nie jadę, ty masz z osiem lat, do pedałów nie sięgasz - dodał, bo nagle ten portugalski w jego głowie zmienił się już w sensowny angielski, choć sam Cas nie wiedział, jak do tego doszło. Słowa zaczynały mu się plątać, z jego twarzą działo się coś bardzo niepokojącego, ale ostatecznie nie czuł bólu. Było tylko to lawirowanie na granicy jawy i bardzo realistycznego snu.
Chwytając brata za oba ramiona, spojrzał mu w oczy z pełną powagą.
- Ja odkryłem swój talent - oświadczył, a potem otworzył szeroko usta, prezentując zarówno implant jak i resztę uzębienia. - Pacz, nie muszę zamykać usta jak mófię, jestem ustomówcą - dodał, na tyle podekscytowany nowo odkrytą zdolnością, że już zapomniał, że Archer ma te osiem lat.
Potem ruszył dziarsko w stronę drzwi, a przynajmniej tak mu się wydawało, bo w rzeczywistości jego nogi chybotały się jak łodygi trawy wodnej na wietrze.
- Myślę, że ludzie powinni się wiele nauczyć od kangurów - kontynuował serię swoich głębokich przemyśleń. Och, biedny, gdyby tylko wiedział, że przez najbliższych parę rodzinnych spotkań będzie pewnie cytowany przez tych wszystkich kaszojadów, to poprosiłby po implancie o zaszycie ust. - Dzieci powinny być noszone w torbach, ale kobiety musiałyby mieć chyba sutki na brzuchu, wiesz?
ambitny krab
Misia
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
W swojej głowie Archer wciąż miał osiem lat i chyba w tym momencie naprawdę wolałby być w takim wieku niż użerać się z bratem, który był od niego starszy, ale pod wpływem znieczulenia zachowywał się po prostu komicznie. Wszystko, co mówił Capser nie miało największego sensu, dlatego Archiemu wydawało się to jeszcze zabawniejsze.
Kiwał głową, przytakując mu na wszystko, łącznie z sutkami na brzuchu. Ta rozmowa zabrnęła tak daleko, że sam postanowił wziąć udział w przedstawieniu.
- Ej, a gdzie masz kluczyki od czołgu? - zapytał, przystając nagle w miejscu, po czym wystawił rękę w oczekiwaniu aż brat poda mu wspomniany przedmiot. - Bez kluczyków nie ruszymy, Cas. A to nasza jedyna szansa, żeby dostać do się do Lorne Bay. Chyba chciałbyś wrócić do domu? Czy wolisz zamieszkać w klinice dentystycznej? - dopytywał i pchnął drzwi, chcąc przepuścić go w przejściu. - W ogóle wiesz co łączy kosmos i zęby? Czarne dziury, Casper. CZARNE DZIURY - Archer zatrzymał się przy ławce i sięgnął do kieszeni, z które wyciągnął pomiętą paczkę papierosów. Nie palił często, raczej sporadycznie i w zeszył tygodniu przysiągł sobie, że w końcu przerzuci się na IQOSY. Musiał tylko wybrać się do galerii handlowej, żeby zaczerpnąć porady co do sprzętu.
Umieścił sobie papierosa w ustach i zerknął na Caspra; starszy brat przyglądał mu się uważnie, jakby zobaczył go po raz pierwszy w życiu. Jakby Archie dopiero co opuścił łono matki i na starcie został uznany za niechciane rodzeństwo. Swoją drogą tak pewnie było, przynajmniej w przypadku dwóch najstarszych Brooksów, którzy chyba uważali, że ich matka wyjmowała dzieci z pochwy jak chipsy z paczki Laysów: NO TO JESZCZE JEDEDN. TERAZ TO JUŻ NA PEWNO OSTATNI. ALBO JESZCZE TYLKO TEN I KONIEC. I tak z planowanej trójki pojawiła się na świecie dodatkowa czwórka, co łącznie dawało parszywą siódemkę, jak to mawiał wujek Deacon.
- Poczęstowałbym cię, ale nie możesz palić, jeść ani pić przez najbliższe kilka godzin. A jak musisz się napić, to tylko przez słomkę i najlepiej tylko wodę. Kupimy coś po drodze, tylko nie rycz - chociaż raz, jeden zasrany raz w życiu to on mógł traktować starszego brata niczym dziecko. I wiecie co? Miał z tego zajebistą satysfakcję.

Casper Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Kluczyki. Kluczyki? Głowa Caspera eksplodowała nadmiarem informacji, z których nie potrafił oddzielić żadnej wartościowej. Uderzając rękoma o kieszenie, spanikowany wzrok utkwił w najmłodszej (i niewątpliwie najbardziej szyderczej, biorąc pod uwagę ten skrajny brak empatii dla brata pod wpływem znieczulenia!) latorośli państwa Brooks.
- Nie mogę tu mieszkać! - wrzasnął, rozglądając się w popłochu. Mijający ich pacjenci niespecjalnie wyglądali, jakby ten widok przekonywał ich do leczenia własnych zębów. Casper chciał w końcu uciec, oddalić się, zejść z oczu tych dentystów-sadystów.
Nagły żart też zawrócił mu w głowie, zwłaszcza gdy wciąż szukał kluczyków, ale roześmiał się radośnie.
- A wiesz po czym poznać wesołego motocyklistę? - zapauzował, a potem wskazał palcem na usta i wybuchnął śmiechem. Dopiero po paru sekundach mógł skończyć żart. - Po muchach na zębach, hehe.
A potem pacnal się w czoło.
- GDZIE SĄ TE KLUCZE? - wykrzyknął, sięgając po papierosa młodszego brata. W pewnym sensie miał świadomość, że to wojna, był ranny, więc nie zamierzał się przejmować tym, że papieros na trzeźwo smakował jak asfalt. Nie zdążył się zaciągnąć, wbił więc w Archiego mordercze spojrzenie.
- Ty mi życia układać nie będziesz, mleko spod nosa wytrzyj, padawanie.
Jeśli chodziło o nadmiar rodzeństwa, Casper raczej rzadko narzekał. Nie był najstarszy, żeby brać za nich większą odpowiedzialność, ale mógł korzystać z wszystkich przywilejów posiadania młodszych braci - z wielką chęcią wysyłał więc ich po zakupy, zarządzał robienie mu jedzenia, odrobienie pracy domowej, zrobienie plakatu. W późniejszym czasie myli mu samochód, kryli go gdy wracał z imprezy nad ranem... Oczywiście odwdzięczał się, tak jak mógł! Ale z drugiej strony należała mu się jakaś rekompensata, bo przecież takiemu Archerowi to musiał pampersy wyrzucać do kosza, żeby nie wspominać o sytuacjach, gdy zasranego młodego Brooksa lał z słuchawki prysznicowej na odległość paru metrów, jęcząc, że to najgorsze chwile jego życia.
Prawdopodobnie udało im się dotrzeć do samochodu, ale ten nie wyglądał jak czołg.
- Ale ja prowadzę - oświadczył, chociaż ciężko prowadzić, jak nie ma się kluczyków. Casper grał jednak dużo w GTA i wiedział, że jak się wsiądzie, to każda bryka w końcu odpali.

Archer Brooks
ambitny krab
Misia
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Przemknęło mu przez myśl, żeby zostawić starszego brata w klinice, bo w tym stanie był nie do zniesienia, a podróż, o ile początkowo zapowiadała się zabawnie, teraz mogła przysporzyć Archerowi sporo nerwów. Ale nie potrafił być dla niego aż tak okropny, a poza tym zanim Caspra odebrałby ktokolwiek innego, to mężczyzna naprawdę mógłby rozbijać na korytarzu obozowisko i przyzwyczajać się do nowego, przytulnego mieszkanka.
- No nie rusz! - wydarł się na niego, kiedy brat łapczywie sięgnął po papierosa. - Kluczyków szukaj, nie ma czasu, musimy stąd uciekać! Słyszałem, jak dentystka mówiła, że jak nie odjedziemy, to wyrwie ci wszystkie zęby i do końca życia będziesz szczerbaty - przynajmniej raz, jeden jedyny raz mógł cieszyć się przewagą w postaci trzeźwego umysłu i robić Casa tak, jak mu się tylko podobało. A on łykał wszystko jak pelikan.
Archie nie miał żadnych przywilejów z posiadania młodszego rodzeństwa, bo sam był najmłodszy. Zawsze ostatni, zawsze najbardziej wykorzystywany, zawsze na posyłki. Przynieś, podaj, pozamiataj. A jak coś nie szło po myśl starszaków, zrzucali na niego winę. Oczywiście doskonale wiedzieli, że jemu się upiecze, bo był najmłodszy. No właśnie, był najmłodszy, więc miał swoje własne, prywatne przywileje. Oczko w głowie mamusi, ulubieniec wujka Deacona, ukochany wnuczek dziadka Linda. Słodki, niewinny Archer, który przecież nie chciał źle, więc nie można go za nic karać. No i dorastając, uczył się na błędach starszych braci. Benji przyszedł pijany do domu i mama uziemiła go na miesiąc? Archer pod wpływem wybierał opcję zostania na noc u kolegi i obyło się bez przypału. Ezra przyprowadził dziewczynę i nagle osaczyła ją cała rodzina, zasypując tysiącem pytań o ślub i dzieci? Archer nie przyprowadzał na rodzinne spotkania dziewczyny. Głównie dlatego, że żadnej nie miał.
- Wsiadaj i zapnij pas - nakazał, kiedy już dopalił papierosa i dotarli do chryslera. - Cas, błagam, nie chcę mieć bezzębnego brata - przypomniał mu o nieprawdziwych ostrzeżeniach dentystki i chyba zadziałało, bo mężczyzna w końcu zajął miejsce pasażera. Jednak pas to już musiał zapiąć mu Arch, bo ten ewidentnie sobie nie radził. Prawie się nimi udusił. I szkoda, że jednak tego nie zrobił.
- Możesz wybrać muzykę - pozwolił łaskawie być mu didżejem na tym dancingu, a sam odpalił silnik i wyjechał z parkingu na drogę. Przynajmniej w taki sposób mógł pobawić się w swoje GTA - zmieniając stacje radiowe. - Chcesz jechać do siebie czy do nas? - niby dał mu prawo wyboru, ale wolał, żeby Casper nie zostawał sam, bo w jego stanie nie wróżyło to niczego dobrego. Jeszcze doprowadziłby do jakiegoś nieszczęścia, wzbudzając w Archiem poczucie winy.

Casper Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Wykrzywił usta w kształt najsmutniejszej podkówki, na jaką było go stać w obecnym stanie - znieczulenie jednak sprawiło, że nie do końca panował nad częścią twarzy w okolicach niedawno uszkodzonego zęba. Trochę jakby miał udar, ale na szczęście obyło się bez większych szkód w okolicach podobno obecnego u Caspera mózgu.
- Przestań, chce do mamy, jesteś okropny - zaszlochal niemal, bo naprawdę Archer to nie miał za grosz serca i empatii. Ewidentnie chciał starszemu bratu zafundować traumę życia i nocne moczenie tym swoim wciskaniem, że czeka go mieszkanie w klinice dentystycznej. Klinice dentystycznej! Najgorszemu wrogowi nie życzyło się takich tortur, ale widać Archie miał go za znacznie podlejszą kreaturę. Może miał prawo, bo niewątpliwie Casper zapewniał mu wiele przygód w młodzieńczych latach i niekoniecznie były to tylko pozytywne przygody.
W gruncie rzeczy jednak Casper wyrażał tym troskę! Biorąc pod uwagę poziom rozpieszczania Archera, mógł wyrosnąć na naprawdę strasznego dupka i drugi z najstarszych Brooksow bardzo chciał zadbać, by tak się nie stało. Gdy więc wujaszek i dziadek cmokali z aprobatą nad tym śliniacym się kaszojadem, Casper zawiązywał mu sznurówki w pierwszych bucikach i patrzył, jak pulchna buzia poznaje zasady grawitacji i spotyka się z ziemią. Oczywiście on wtedy spotykał się z wpierdolem laczkiem matki, ale totalnie było warto, bo halo - czyż Archer nie był teraz w miarę porządnym kaszojadem? Czy jako brat zawiódł?! Na pewno nie!
Czy zawiódł jako mentor podrywu, korepetytor uczuć, mistrz romantyzmu?
Być może. Ale Archer może miał dopiero odkryć piękno miłości po swojemu.
Pogrążony w tych wszystkich myślach rzeczywiście średnio poradził sobie z pasem, ale na szczęście od czego są gówniaki z tej samej matki.
- A masz tu Baby Shark? - spytał, nucąc najbardziej wkurwiającą melodię, jaka powstała poza reklamą Media Marktu. - Pojedziemy do McDonalda? - dopytał tonem podekscytowanego pięciolatka, bo już nie pamiętał o tym, że nie może jeść. Ale zabawkę mógł dostać, prawda?
- A co macie na obiad?
Cóż, najpierw priorytety. Nie chodziło przede wszystkim o to, że mógłby spędzić czas, zaopiekowany (haha, na pewno!) przez rodzinę, a o zawartość lodówki.
- Mogę jechać do nas.

Archer Brooks
ambitny krab
Misia
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Pamiętał jak dziś, kiedy starsi bracia zafundowali mu przejażdżkę w oponie - kazali wejść do jej wnętrza i zepchnęli z góry, bo przecież nie mogło mu się nic stać, był w oponie! Czy widzieliście kiedykolwiek samochód po wypadku? Co w nim zwykle pozostawało nieuszkodzone? Koła i opony! Niestety Arch, turlając się z górki, wypadł podczas tego manewru i zarył brodą o ziemię. Miał całą zdartą gębę, ale bracia kazali mu powiedzieć mamie, że sam się przewrócił. A on, jak na dobrego brata przystało, nie sprzedał żadne z nich! I kto tu był okropny, co? CO?
Casper (zresztą jak i pozostała piątka) zafundował Archerowi prawdziwą szkołę życia. Tym sposobem stał się niezniszczalny. Przynajmniej uważał, że nic mu nie groził, skoro przetrwał te wszystkie wyzwania rodzeństwa. Dlatego proszę się nie dziwić, że tak nieustraszenie i z takim zapałem wspinał się na słup wysokiego napięcia, z którego finalnie spadł i wtedy okazało się, że wcale nie był takie nie do zdarcia. Mało tego, prawie zginął i chyba nikomu już nie było do śmiechu, choć to nie bracia rzucili mu takie głupie wyzwania, a jedna z koleżanek. I pomyśleć, że wszystko kręciło się wokół zgrzewki piwa!
- Mam Baby Shark - przytaknął mu i już wiedział, że ta podróż nie będzie należeć do najkrótszych. Ani najłatwiejszych. Oczywiście mógł skłamać, że nie miał dziecięcej piosenki, o którą pytał Cas, ale chyba wolał słuchać Baby Shark od soundtracku z Frozen, więc bez dyskusji sparował telefon z radiem samochodowym. - A będziesz tańczył rączkami? - zwrócił się do niego w taki sposób, jakby rozmawiał z pięcioletnim dzieckiem. - Chyba znasz choreografię, hm? - trochę go podpuszczał, ale umówmy się, każdy znał układ do piosenki o rekinach. KAŻDY.
Pokręcił głową, dając mu do zrozumienia, że nie było mowy o maczku. Ani o KFC. Ani w ogóle żadnym jedzeniu. Na razie Casper musiał się wstrzymać ze spożywaniem pokarmów i Archie musiał dopilnować, żeby faktycznie nie pakował do gęby wszystkie, co wpadnie mu w łapy.
- Mam zrobiła zupę. Rosół. Fajnie, nie? - każdy lubił chicken soup, a akurat zupa była czymś, co starszy brat mógł zjeść za jakieś dwie godziny. Przynajmniej wszyscy mieli gwarancję, że ten implant mu nie wypadnie przy pierwszym lepszym kęsie. - Zaczyna boleć, czy dalej jeszcze nic nie czujesz? - zdążył jeszcze zapytać, zanim z głośników zadudniło MOMMY SHARK DOO DOO DOO DOO DOO DOO.

Casper Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Hola, hola! Rodząc się jako ostatni, Archie już w łonie matki powinien przeczuwać, że życie jego będzie obfitować w ból i zdenerwowanie, które ostatecznie wyjdzie mu na dobre. Przekazywali sobie bęcki tradycyjnie, zgodnie z prastarą hierarchią - najstarszy lał Caspera, gdy ten dziąsłami przeżuwał jego samodzik, potem Casper lał Coltona, Colton Benjiego, Benji Ezrę, Ezra kolejnego i na samym końcu wszyscy jeszcze trochę tarmosili Archiego. Z miłości. Poza tym mógł nie pamiętać, ale przecież wróżyli mu karierę wrestlingowca i próbowali przygotować na wszystkie ewentualne ciosy, których mógłby doznać na ringu. TROSKLIWI STARSI BRACIA. Tak właśnie powinien o nich myśleć.
To, że potem odwalał te swoje krzywe akcje, to była jego wina. I w zasadzie Casper, gdy był trochę mniej oderwany od pługa, niż obecnie, zwykle nieco uważniej przyglądał się najmłodszemu. Trochę głośniej krzyczał, gdy ten prowadził, że jest czerwone, kurwa, halo; kroił mu jabłka na mniejsze kawałki, albo nawet rozkładał hamburgera, gdy Archie nie patrzył, czy przypadkiem ktoś mu nie podrzucił kamienia. Nie wyobrażał sobie po raz kolejny znaleźć się w szpitalu jako osoba odwiedzająca. Nigdy. Nigdy więcej. Może i był mendą i strasznym pacanem niekiedy (ale też ogromnym wsparciem, mentorem i prawdziwym mistrzem jedi dla swoich padawanów, wiadomo), ale kochał Archera i chciał dla niego jak najlepiej.
Nie można było jednak liczyć na to, że takie słowa opuszczą jego gardło. Wystarczyło, że wychrząkał je, siedząc przy łóżku i ocierając łezki, gdy młody leżał jak ta kłoda pod pierzynką, podpięty do dziwnych, pikających aparatów.
- NO PRZECIEŻ - odparł, gdy Archer spytał go o taniec i już wyciągnął pięści, gotów symulować bejbi rekinka. Już chciał rozpocząć taniec, kiwając się jak te azjatyckie dzieci na teledysku, ale wtedy Archer zachował się jak typowa matka. Nie będzie kurczaczków z maka, kurczaczek jest w domu. W zupie.
- Nie będę pić kompotu z kury - żachnął się, krzyżując ręce na piersiach. Foch z przytupem wkroczył na salony, dwudziestoośmioletni Casper wkraczał na rejony znane wszystkim czterolatkom. - Nic mnie nie boli - dodał, ale też niespecjalnie pamiętał, co miałoby go boleć. Czuł odrętwienie w okolicach twarzy, ale w gruncie rzeczy miał teraz na głowie znacznie większe zmartwienia.
- Ja chcę do maczka - podjął ponownie, aby Archer nie miał wątpliwości, że jego tortury opieki się skończą. - Bo będę się darł -zagroził jeszcze, prychając.

Archer Brooks
ambitny krab
Misia
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Jak przez mgłę pamiętał lata wczesnego dzieciństwa. Wspomnienia nabierały kształtu dopiero, kiedy poszedł do szkoły. Doskonale pamiętał też śmierć ojca, a raczej mamę obwieszczającą całej siódemce te smutne wieści. Właściwie pamiętał ten moment tak dokładnie, jakby sytuacja miała miejsce wczoraj. Ale podobno traumatyczne przeżycia łatwiej odtworzyć w głowie, bo pozostawiają na psychice stały uszczerbek. To dlatego wyróżniały się na tle tych innych, które powinny przecież potęgować ze zdwojoną siłą ze względu na radosne, przepełnione szczęściem chwile.
Ale to nie oznaczało, że całkiem zapomniał o wcirach od starszych braci. Z początku nie dawał im rady, ale później nie pozostawał dłużny i nawet Casper obrywał za swoje. I teraz, kiedy tak jojczał, też powinien dostać po głowie. Oj, chyba nikt dawno nie utarł mu nosa.
- Ten kompot, jak to nazwałeś, jest zdrowy i pożywny. Nie możesz jeść niczego twardego, bo implant ci odpadnie. Chcesz tego? Chcesz wracać do kliniki? - Archie trochę go straszył, ale istniało prawdopodobieństwo, że rzeczywiście sztuczny ząb jeszcze się nie przyjął i dalej był wrażliwy na wszelkie uciski. - Przecież lubisz rosół mamy, Cas! - skarcił go, bo ich mama gotowała najlepszą zupę, robiła najsmaczniejszą zapiekankę makaronową i piekła najpyszniejszy jabłecznik. - Wolisz jechać do maka i sprawić jej przykrość? Tak? Chcesz, żeby mamie było przykro i żeby przez ciebie PŁAKAŁA? - uuu, cóż to był za piękny szantaż! Cóż za celny strzał w sam środek wrażliwego, naćpanego znieczuleniem miejscowym, serduszka starszego braciszka.
Mama w rodzinie Brooksów była świętością. To ona (ze wsparciem wuja Deeka i dziadka Linda) samotnie wychowywała siedmiu synów po tragicznej śmierci męża. I to jej udało się wychować ich na porządnych ludzi. Serio, żaden z chłopców nie skończył jako skrajna patola. Każdy był bardziej lub mniej wykształcony, wszyscy mieli lepiej albo gorzej płatną pracę i żaden nie skończył w więzieniu, a to już duży sukces. Winona Brooks mogła sobie tego serdecznie pogratulować, jej synowie skończyli jako dobrzy, nieźle prosperujący ludzie.
- Drzeć to ty możesz co najwyżej łacha jak zobaczysz swoją gębę - wyciągnął rękę, rozłożył schowane przy podsufitce lusterko i postukał w nie kilkakrotnie. - Widzisz? Wyglądasz jak Stephen Hawking. Morda ci tak zdrętwiała, że mógłbyś prowadzić warzywnika. WARZYWNIAK. Łapiesz, Cas? - Archer zarechotał głupkowato, niezmiernie zadowolony z własnego żartu. Ale co poradzić, skoro brat aktualnie nie wyglądał zbyt korzystnie? Żeby mu tak tylko nie zostało!

Casper Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Problem nie tkwił chyba w tym, że Casper miał zbyt rzadko ucieranego nosa - w istocie życie bardzo lubiło podkładać mu kłody pod nogi. Cytując jednak oposy z Epoki Lodowcowej, żyło mu się beztrosko dzięki temu, że był emocjonalnie dość głupim stworzeniem. Nie głupim w stylu kretyn, bo jednak jakoś weterynarzem został (jak do tego doszło, nie wiem, chciałoby się zaśpiewać), ale pozostającym głupio ślepym na oczywiste oczywistości. Na przykład na to, że dziewczyna jego marzeń wyszła za innego, bo był egocentrykiem i hulajduszą. Albo że śmierć ojca należało przeżyć i przepłakać, a nie zgrywać się ze względu na pozostałych braci udawac, że jest się silniejszym, mocniejszym i że można cierpienie znosić w chlubnym milczeniu.
- NIGDY TAM NIE WRÓCĘ - zagrzmiał tak, że zapewne słychać go było po drugiej stronie miasta. Niebywale jakim strachem napędzała go myśl o tym, że znów miałby usiąść na tym fotelu nowoczesnych tortur.
- Lubię - przyznał, kiwając głową. Casper kochał wszystko, co wychodziło spod rąk ich matki. Samą matkę też kochał (doprowadzać do szału, ale to przy okazji). - Nie chce żeby płakała - dodał też, zaciskając usta. No Archerbtu ewidentnie próbował grać na uczuciach starszego brata! Przez krótką chwilę Casper wyglądał nawet, jakby rozważał wyskoczenie z jadącego auta, bieg do kwiaciarni i wykupienie przeprosinowego bukietu dla mateczki, chociaż przecież nic złego nie zrobił. Wstrzymał się jednak, bo ciężko było mu się wciąż skupić na jednej myśli i ilekroć wydawało się, że zaczyna ogarniać, przypominała mu się jakaś wizja w stylu "kurczaki to w pewnym sensie potomkowie dinozaurów, więc KFC to organizacja antydinozaurowa".
- A kiedy będzie ten rosół? - przystał w końcu na propozycje obiadową. Szybko jednak apetyt mu uleciał, jak zobaczył swoją twarz.
Co do ciężkiego chu... Co mu się stało?! CO ONI MU ZROBILI Z WARGĄ?!
- Moja piękna twarz! - zawył smutno, chowając się za dłońmi. Quadimodo to przy nim wyglądał jak Mister World 2022, serio. - Czeka mnie banicja i związek z jakąś niewidomą, borze.
Niestety Casper był raczej płytki i przywiązany do powierzchowności. Oczywiście interesowały go te wszystkie cechy wewnętrzne, ale jednak nie gustował w babkach z brakami w uzębieniu.
Co było ironiczne, bo sam niedawno miał braki w uzębieniu.

Archer Brooks
ambitny krab
Misia
ODPOWIEDZ