lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
24 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Cały szedł w szumie szat kamiennych
laurowy rzucał cień i blask
Oddychał lekko jak posągi
a szedł jak kwiat
We własną zasłuchany pieśń
lirę podnosił na wysokość milczenia
#3

Bywał w tym miejscu rzadziej niż częściej, niestety. Bo to właśnie tutaj potrafił zapomnieć, nieco wyluzować i znormalnieć, daleko od własnych problemów, jak i nasiąkniętym rozżaleniem życiem. Tutaj miał szansę na coś więcej, a mimo to nie potrafił jej w pełni przyjąć, dalej przyjmując minimum terminów na tatuaże. Poniekąd tłumaczył go dopiero co zakończony staż, ale jednocześnie był w tym całkiem niezły. Może nie był sztukmistrzem, ale tatuaże wykonywał przede wszystkim poprawnie, uważnie, skrywając dalej swój prawdziwy talent.
Tym razem znalazł się w studiu już z samego rana, poniekąd uciekając od rzeczywistości. Na łuku, szczęce i pod okiem majaczyły jeszcze sińce po niedawnej bójce, ale dziwnym trafem nadawało to mu jakiegoś niezrozumiałego uroku, nie przeszkadzając w ogólnym odbiorze.
Zaznajomił się uprzednio z grafikiem na cały tydzień, zdążył nawet zjeść śniadanie, które okazało się wczorajszą, niekoniecznie dobrą kanapką, kupioną w pierwszym lepszym sklepie. Mógł się nie spieszyć, a to szczególnie go uspokoiło. Przecież zawsze gdzieś pędził, zawsze miał coś do zrobienia lub sprzedania.
Przygotował swoje miejsce wraz z całym sprzętem, dbając o czystość. Doskonale pamiętał swoje początki z tatuowaniem, które odbywało się gdzie bądź, bez przesadnej higieny, co skutkowało długim gojeniem się tatuaży. Czasami był w szoku, że nikt ani on sam nie nabawił się zakażenia. Głupi ma zawsze szczęście, prawda? Stanowczo przydałoby mu się ono, teraz kiedy pracował i przejmował się bardziej, niż kiedykolwiek.
- Hej - rzucił w stronę wejścia, gdy tylko otworzyły się drzwi salonu. Tego dnia, o tej porze było jeszcze pusto, bo pozostali tatuatorzy mieli przyjść na późniejsze godziny. Ruszył spokojnie w stronę blondynki, lustrując ją naprędce, jakby się upewniał, że jest jego klientką.
- Eskja? - zapytał, wyciągając do dziewczyny dłoń, aby ją uścisnąć. - Apollo - przedstawił się, uśmiechając delikatnie w jej stronę. - Wejdź, wszystko jest już gotowe. Chcesz coś do picia? - czasami był pod wrażeniem swojego zachowania, które wyćwiczył w tym miejscu. Zazwyczaj inni znali go też z drugiej, bardziej surowej i oschłej strony, co dość mocno kontrastowało z tym wydaniem, które ukazywał teraz.
- Mam gotowy projekt, ale jeśli chciałabyś wprowadzić jakieś poprawki, to mów od razu - sięgnął przez blat recepcji po niewielki kawałek paperu, na którym był już dopracowany, wcześniej omówiony tatuaż. Wręczył go blondynce, przyglądając się jej chwilę. - To będzie twój pierwszy tatuaż?

Eskja Gisladóttir
ambitny krab
Alfons tego przybytku
24 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Simulation, give me something good
God's creation, so misunderstood
Pray to the divinity, the keeper of the key
One day everyone will believe
#1
outfit

Pomimo tego, że w Lorne Bay mieszkała już jakiś czas to nadal miała problemy, żeby połapać się gdzie są niektóre miejsca. Zwykle nie miała też okazji do tego, aby chodzić po mieście i opuszczać farmę, na której było mnóstwo pracy, a kiedy brała wolne to wolała je spędzić sama ze sobą. Dopiero ostatnio zaczęła nabierać chęci do nawiązywania więzi z miejscowymi. Dlatego właśnie potrzebowała nawigacji w telefonie, żeby trafić w odpowiednie miejsce. Na całe szczęście nie pogubiła się i na miejsce dotarła chwilę przed czasem.
Stojąc przed drzwiami przemknęła jej myśl, że może jednak to nie jest dobry pomysł i powinna uciekać gdzie pieprz rośnie, ale koniec końców odetchnęła głęboko kilka razy i weszła do środka.
-Dzień dobry! - powiedziała radośnie - nieco za głośno - kiedy już weszła w głąb studia.
Uśmiechnęła się szeroko słysząc swoje imię. Kiwnęła energicznie głową wydając z siebie krótkie "mhm". Dopiero po chwili zorientowała się, że tatuażysta chciałby uścisnąć jej dłoń.
-Miło mi - odparła, gdy w końcu podała mu dłoń -Przepraszam, jestem trochę nerwowa - dodała zmieszana rozglądając się ukradkiem po lokalu.
Na sam pomysł zrobienia tatuażu wpadła całkiem niedawno. Naszła ją taka myśl, że chciałaby aby jej pierwszy tatuaż coś znaczył. Zdecydowała, że niewielki wulkan, który miał kojarzyć jej się z tatą będzie jak najbardziej odpowiedni. Nie spodziewała się jednak, że aż tak ucieszy się na widok gotowego wzoru.
-Jest super - powiedziała wciąż wpatrując się w kartkę -Hm? - oderwała wzrok od kartki i wbiła spojrzenie w chłopaka -Tak...? - przyznała nieco zawstydzona.

Apollo Quinn
powitalny kokos
Eze
24 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Cały szedł w szumie szat kamiennych
laurowy rzucał cień i blask
Oddychał lekko jak posągi
a szedł jak kwiat
We własną zasłuchany pieśń
lirę podnosił na wysokość milczenia
Mieszkał w tym mieście od urodzenia. Nigdy nawet szczególnie stąd nie wyjeżdżał, toteż lokalnych mieszkańców miał w małym paluszku. Jeśli kogoś nie znał, to zazwyczaj kojarzył go z widzenia, ponadto dobrze orientował się w tym, kto jest przyjezdnym.
Mógłby przysiąc, że Eskję widział już kilkukrotnie, przemierzając ulice Lorne, ale nigdy chyba nie widział jej w towarzystwie. Przyjrzał się jej jeszcze dokładniej, posyłając jej uspakajający uśmiech, dostrzegając swoistą nerwowość. Widział to już wielokrotnie, choć miał nadzieję, że nie była jedną z tych osób, które mdleją już na fazie odbijania wzoru z kalki na skórze. Zdarzyło mu się nie zdążyć, złapać takiego delikwenta w locie.
— To świetnie, chodź, odbijemy na spokojnie wzór — zaprosił ją gestem dłoni wgłąb pomieszczenia, gdzie było już przygotowane siedzisko owinięte szczelnie folią. Podszedł jeszcze po drodze do malutkiej, przeszklonej lodówki, w której trzymali schłodzone napoje. Przykucnął przy niej, wyjmując z głębi wodę, po czym jeszcze odwrócił się w stronę Eskji.
— Co chciałaś do picia? — zapytał, bo nie wiedział, czy odpowiedziała mu na wcześniej zadane pytanie. Wyglądała na delikatnie zdenerwowaną, co z resztą potwierdziła już na wejściu, więc nie miał jej niczego za złe. — Mamy colę, pepsi light, fantę, wodę… — zaczął wymieniać i gdy tylko uzyskał odpowiedź, wręczył dziewczynie butelkę. Przyzwyczaił się do zmieszania, czy zagubienia klientów, szczególnie jeśli mieli mieć wykonywany tatuaż pierwszy raz. Zawsze starał się to złagodzić, i choć z natury był raczej bezpośredni i pewny siebie, to w tych progach nieco luzował dla dobra swojej pracy.
— W jakim miejscu chciałabyś go mieć? — założył na dłonie rękawiczki, biorąc przygotowany wzór na kalce, po czym odwrócił się do blondynki, gotowy do działania. Tatuaż nie miał być przesadnie duży, toteż wiedział, że uwiną się z tym wszystkim raczej szybko.

Eskja Gisladóttir
ambitny krab
Alfons tego przybytku
detektyw w narkotykowym — Lorne Bay Police Station
34 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw w narkotykowym i członek klubu motocyklowego, który od roku infiltruje pod przykrywką przestępczą działalność gangu. Odpycha od siebie nieświadomą Aeralie, choć nie może przestać jej całować.
04.

Uzależnienie w które popadał od momentu pierwszego tatuowania się wzrastało z każdym, kolejnym arcydziełem, które zdobiło jego ciało. Miał milion pomysłów na minutę i na dobra sprawę mógłby z salonu nie wychodzić w ogóle, a robić sobie przerwy jedynie na posiłek i toaletę. Już teraz liczba jego tatuaży sięgała pięciu ale nie zamierzał na tym kończyć - wciąż chciał dopracować swój rękaw, który ze spokojem pomieściłby kolejne dzieła sztuki, więc dwa miesiące temu umówił się do zaznajomionego tatuażysty i przedstawił kolejny, jakże ważny projekt.
Po przybyciu do Cairns, dobrali odpowiednie rozmiary i Bergman mógł się wygodnie rozsiąść na specjalistycznym fotelu, w oczekiwaniu na igłę, która będzie nakłuwać jego przedramię kilka razy razy na sekundę. Nie obawiał się bólu, bo przetrwał gorsze rzeczy w terenie i gorsze tatuaże - choćby na żebrach czy plecach. Był przyzwyczajony, a nawet twierdził, że lubił to uczucie! Kiedy czekał aż zaczną, do salonu wszedł młody mężczyzna, który wraz z drugim tatuażystą zaczął dogadywać własny projekt. Początkowo nie zwracał na niego uwagi, zwłaszcza, że po krótkiej chwili sam doczekał się i z wyciągniętym ramieniem, oczekiwał na pierwsze kłucie igły.
Wsłuchiwał się w przyciszoną, rockową muzykę, dobiegająca z głośnika, stojącego w kącie sali i przymknął powieki, by móc korzystać z chwili w której mógł zebrać myśli do kupy. Cenił sobie to miejsce także za to, że nie musiał wkładać tutaj żadnej ze swych masek - nie był ani policjantem ani członkiem klubu motocyklowego. Był klientem jak każdy inny i to naprawdę mu odpowiadało.
happy halloween
rejwen#6729
nicholas, donalda, cedric, milo, sidney, rafe, suzie
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
#nie wiem ile, ale kiedyś się doliczę

Ponoć alkohol jest jednym z tych najgorszych możliwych doradców - podobne stwierdzenia słyszał niezwykle często czy to z ust przyjaciół czy adopcyjnej matki, sam jednak miał co do tego mieszane uczucia. Pamiętał, doskonale, biologiczną matkę wracającą pod wpływem do domu, gdy to musieli chować się po kątach aby przypadkiem nie oberwać - przy tych wspomnieniach podpisywał się pod podobnymi stwierdzeniami rękami oraz nogami. Z drugiej jednak strony, gdy już wychylił kilka głębszych był skory słuchać podszeptów procentów, zupełnie jakby wtedy znikała bariera w postaci nieśmiałości oraz tego całego emocjonalnego bagna, jakie regularnie przewijało się przez jego życie, zaś dzisiejszego dnia…
W zasadzie nie był pewien, czemu spotkanie z producentami (zawsze prowadzone w jednym z eleganckich barów ze skórzanymi kanapami oraz mocnym alkoholem) zakończyło się przejażdżką do najbliższego studia tatuażu. W swojej karierze zdobienia ciała, a prawie całe pokryte było malunkami, nigdy nie robił nieprzemyślanych, impulsywnych tatuaży, teraz jednak… Teraz czuł, że musi udowodnić coś jednej, niezwykle upartej oślicy i właśnie tatuaż wydawał się dobrym posunięciem. Zaparkował więc starego mustanga tuż przed wejściem, by śmiało przekroczyć próg studia tatuażu, na pierwszy rzut oka, w idealnie skrojonym garniturze od Boss’a nie wyglądając na typowego klienta. Wystarczyła jednak chwila, uważniejsze spojrzenie, by zauważyć czarne wzorki wystające spod mankietów i kołnierzyka koszuli, zdradzające zamiłowanie do podobnej sztuki. Niegdyś pod tatuażami chował siebie oraz swoje demony pożerające go od środka, zaś teraz… Teraz zwyczajnie nie wyobrażał sobie aby spojrzeć w lustro i nie widzieć malunków znajdujących się na membranie jego skóry.
- Zmiana personelu? - Zagadnął wysokiego mężczyznę za kontuarem, uważnie mu się przyglądając. Był pewien, że nigdy ale to nigdy wcześniej nie widział to w tym salonie, mimo iż już kilka razy miał okazję odwiedzać to studio, w ostatnich miesiącach jednak był pochłonięty swoimi sprawami, jakoś nie mając okazji zainteresować się co też się tu działo. - Hyde O. Terrell. - Przedstawił się, wyciągając w jego kierunku dłoń chyba głównie dlatego, że nie sądził aby tatuażysta był w stanie poznać go ze srebrnego ekranu. - Potrzebuję zrobić tatuaż, najlepiej od razu, nim dotrze do mnie jak bardzo bezsensowny jest ten pomysł. - Prosto z mostu wyjawił powód swojej wizyty z nadzieją, że mocne perfumy zdołały przysłonić zapach starej whisky, jaką przyszło mu wypić celem uczczenia… W zasadzie, już nie pamiętał czego.
I nie miał najmniejszego pojęcia, kogo przyszło mu właśnie poznać.

Harrison J. Madden
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
złota rączka, tatuażysta — W Lorne Bay od niedawna
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Duży chłopiec, który niedawno kupił studio tatuażu w Cairns i przeniósł się do Lorne Bay. Poznał długo skrywany, rodzinny sekret i postanowił uporządkować swoje sprawy.
Harrison starał się nie pić zbyt często, a już na pewno nie w dużych ilościach. Miał słabą głowę i chociaż najczęściej upijał się na wesoło, najwcześniej go odcinało. Być może dlatego ma sporą kolekcję zdjęć śpiącego siebie, z karnym wackiem narysowanym na czole - przyjaciele nigdy go nie oszczędzali. Przez ostatnie tygodnie miał bardzo dużo roboty, przede wszystkim papierkowej, bo musiał zarejestrować działalność, zameldować się, sfinalizować transakcje kupna lokalu, jak i wynająć mieszkanie. Poza tym organizował mały remont studia, nowy wystrój. Musiał także zamówić potrzebny sprzęt i załatwić ubezpieczenie. A obok tego wszystkiego kontaktował się ze swoim prawnikiem, aby dopilnować że o niczym nie zapomni i nie obudzi się nagle z ręką w nocniku.
Kilka dni temu nastąpiło wielkie otwarcie studia i Harrison oferował przez cały okrągły tydzień tatuaże po okazyjnej cenie. Nie znalazł jeszcze co prawda tatuażystów ani piercera, którzy chcieliby u niego pracować, ale oferty pracy już wisiały na portalach internetowych i być może to tylko kwestia czasu. Póki co był sam, czekając na klientów.
Miał zaledwie dziewięć tatuaży i część z nich zrobił jeszcze w szkole średniej i na studiach. Wszystkie z nich mają dla niego głębokie znaczenie. Niektóre z nich to na przykład ten na lewym przedramieniu, duży, przedstawiający niewielkie trójkąty na ciemnym tle. Trójkąty to zęby rekina, symbolizujące zespół rockowy, który stworzył w liceum wraz ze swoją obecna żoną Avą. Zespół nazywał się “Shark Teeth”. Posiada również tatuaż przedstawiający kompas, który ma wskazywać mu dobry kierunek w życiu, taki talizman szczęścia. Oprócz tego wytatuował sobie na piersi, w miejscu serca, jeden z pierwszych rysunków jego córki Mii, a na wierzchniej części prawej dłoni, bliżej kciuka, po skosie ma wypisane kursywą imię i nazwisko panieńskie żony oraz imię i nazwisko córki. Niewielka czaszka na wierzchu jego lewej dłoni odnosi się do warsztatu samochodowego, który odziedziczył po ojcu i do jego miłości do motoryzacji - taka sama czaszka, tylko w większej wersji, znajduje się na jego motorze.
Najnowszy tatuaż przedstawia panoramę miasta i mieści się na prawym przedramieniu - jest to logo Cairns City Tattoo.
Tego wieczoru siedział cały dzień w pustym studiu, trochę się nudząc. Odchylił się na dużym, wygodnym obrotowym krześle, za biurkiem, a nogi oparł wysoko o jego skraj i szkicował różne wzory, które akurat przy szły mu do głowy. Rysunki trafią potem do folderu, który klienci będą mogli oglądać, gdy nie będą posiadać konkretnego pomysłu na tatuaż i postanowią się zainspirować. Miał dziś w południe jednego klienta, ale to było niestety wszystko. Zerknął na zegarek i postanowił, że jak do godziny dwudziestej nikt się nie pojawi, to zwinie się do domu. Zdąży jeszcze porozmawiać z Avą przed snem. Gdy usłyszał, że ktoś wchodzi do środka, przerwał bazgranie i wychylił się lekko, aby spojrzeć na przybyłą osobę. Przez chwilę nie mógł uwierzyć kogo widzi. Czy to? Jak? Zamrugał zaskoczony, uderzony falą natarczywych myśli, świecących w jego głowie na wściekły czerwony kolor, o mało co nie wywrócił się do tyłu razem z fotelem. Stanął na nogi jak oparzony i odchrząknął, czując się niesamowicie niezręcznie. Objął pięść swoją dłonią i zaczął “pstrykać” kośćmi palców, uśmiechając się trochę głupkowato. — Zmiana właściciela i personelu — odparł, dokładniej wyjaśniając sytuację. — Tak, wiem — powiedział Harrison trochę podniesionym głosem, po czym uścisnął Hydy’owi gwałtownie i mocno dłoń. Czuł się jak pięciolatek, który spotkał Świętego Mikołaja. — Znaczy widziałem cię… W Internecie — dodał zaraz, zerkając w bok i pocierając nos. — Ja jestem Harrison Madden, bardzo mi miło.
Nie zachowuj się kretynie, bo tylko pogorszysz sprawę.
Więc… Co cię tu sprowadza, Hyde? — zapytał, klaskając zaraz w dłonie i pocierając je o siebie ochoczo. Nie mógł uwierzyć, że tak niespodziewanie stanie przed nim jego własny, rodzony brat. Chociaż z drugiej strony było to nieuniknione, bo Lorne Bay wcale nie jest takim dużym miastem. Ich pierwsze spotkanie chciał odpowiednio zaplanować, ale jak widać los uznał, że ma to wyglądać inaczej.
Świetnie, po to tu jestem. Co to ma być za tatuaż? — spytał, jednocześnie gorączkowo zastanawiając się co ma z tym wszystkim zrobić (oprócz tego, że ma zrobić tatuaż).

Hyde O. Terrell
powitalny kokos
an idiot sandwich
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Cień rozbawienia pojawił się na męskiej twarzy, gdy zauważył jakże nietypowe zachowanie tatuażysty… Nietypowe przynajmniej w teorii, gdyż Hyde Oberon Terrell nie raz widział podobne gesty niezręczności gdy pojawiał się w miejscach publicznych u osób, jakoś dziwnie zawstydzonych jego obecnością. Znany w końcu był ze srebrnych ekranów telewizorów (choć doskonale wiedział, że niewielkie było grono fanów dobrej kuchni gotowanej własnoręcznie w domu) i ten fakt jakoś dziwnie onieśmielał ludzi, chociaż on sam był równie onieśmielony co oni sami - nigdy bowiem nie był mężczyzną śmiałym, wręcz przeciwnie nie raz mając się za zwyczajnie niezręcznego oraz nieśmiałego w kontaktach z nowymi ludźmi, zwłaszcza gdy okazywali się jego fanami. Fakt ten powiązany był z tym, że najzwyczajniej w świecie nigdy nie chciał zawieść czyichś oczekiwań, daleko mu jednak było do pewnego szefa kuchni w domowym zaciszu. Gdyby jednak wiedział z kim ma do czynienia zapewne sam zrobiłby z siebie największego z idiotów, tkwił jednak w słodkiej nieświadomości, a ta świadomość należąca do niego przyjemnie była znieczulona procentami buszującymi w jego krwioobiegu które pchały go do decyzji, których kiedyś przyjdzie mu pożałować.
- Nie wiedziałem, że studio jest na sprzedaż. - Przyznał więc bez ogródek, bo przecież wykonał tu kilka ze swoich tatuaży i kilka razy wdawał się w pogawędki, gdy kolejne wbicia igieł wsuwały tusz pod jego skórę. I gdzieś w środku ciekaw był, co też sprawiło, że poprzedni właściciel wydał studio na sprzedaż, na razie jednak postanowił nie pytać, jedynie unosząc brew ku górze, gdy proste potwierdzenie znajomości jego tożsamości uleciało z ust tatuatora. W zasadzie nie powinien się temu dziwić, uśmiechnął się więc, gdy ten przyznał skąd też go zna. - W intrenecie? No, to chyba powinienem dopytać managera, gdzie puszczają mój program. - Zauważył z cieniem rozbawienia w swoim basowym głosie, tę kwestię jednak uważając w tym momencie za najmniej istotną. - Mi również miło. - Odpowiedział ściskając jego prawicę, aby wszelkim formalnościom oraz uprzejmościom stało się za dość. A gdy padło to jedno, konkretne pytanie o tatuaż, ciężkie westchnienie wyrwało się z jego piersi. Bo co miał powiedzieć temu mężczyźnie? Miał problem z dziewczyną, a i owszem. Nie była ona jednak pierwszą, lepszą dziewczyną a Julią Crane z którą łączyła go tak cholernie zawiła relacja, że sam nie raz nie potrafił zrozumieć na czym stoją do której dodatkowo dochodziło noszone przez nią dziecko i fakt, że niezaprzeczalnie kochał ją tym swoim głupim sercem, nawet jeśli rozsądek podpowiadał, że powinien zwiewać.
Opadł więc na krzesło, przesuwając dłonią po zmęczonej twarzy.
- Nie do końca wiem, co to ma być. Widzisz… mogę na ty? - Zaczął, przerwał jednak, aby upewnić się czy może przejść na swobodniejszą formę rozmowy. - Tylko to, zostaje między nami. - Dodał jeszcze unosząc palec w niemal grożącym geście, każdy jednak wiedział że tatuażysta nie raz przyjmuje buty terapeuty, zwłaszcza w momentach takich, jak ten - gdy tatuaż miał coś znaczyć i powiązana z nim była historia. - Mam problem z kobietą, dwoję się i troję a ona chyba nadal nie wierzy, że faktycznie chcę z nią być… Między nami było bardzo dużo wzlotów, upadków i dziwnych sytuacji bo no, oboje mamy swoje za uszami. - Mówił i choć wspominał o problemach cień uśmiechu prześlizgnął się przez jego usta. - Potrzebuję więc coś, co ją przekona, że nie jest dla mnie byle kim, a tatuaż to przecież dobry pomysł, nie? W końcu nie łatwo go usunąć i takie tam… - Tak, Hyde Oberon Terrell po wpływem był przekonany, że był to niezwykle dobry pomysł na upewnienie Julii co do jego uczuć choć w tym wszystkim nie pomyślał o jednym, niewielkim szczególe który komplikował całą sprawę. - Tylko mało miejsca mi zostało, trzeba będzie jakoś to wszystko ścisnąć. - A niebieskie spojrzenie spoczęło na mężczyźnie oczekując jego werdyktu - bo przecież wciśnięcie jeszcze jednego tatuażu nigdy nie powinno być problemem, czyż nie?

Harrison J. Madden
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
złota rączka, tatuażysta — W Lorne Bay od niedawna
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Duży chłopiec, który niedawno kupił studio tatuażu w Cairns i przeniósł się do Lorne Bay. Poznał długo skrywany, rodzinny sekret i postanowił uporządkować swoje sprawy.
Harrison co prawda nie był fanem Hyde’a, przynajmniej nie w takim znaczeniu, w jakim mówi się o typowych fanach celebrytów. Najpierw bowiem odkrył, że ten jest jego bratem, a dopiero później odnalazł na youtube filmiki z nim w roli głównej - jako całkiem dobrego kucharza. Wiedział już wtedy co prawda, że Hyde jest kucharzem z zawodu, ale nie spodziewał się, że całkiem znanym.
Jego zdenerwowanie nie miało z tym jednak nic wspólnego.
Harrison w zasadzie nie wnikał za bardzo w prywatne powody poprzedniego właściciela studia. Być może trochę głupio, bo powody prawdopodobnie były finansowe i być może mu też się oberwie po kieszeni, bo zwyczajnie zarobek jest tutaj niestety zbyt mały. W końcu nie był to duże miasto.
Ktoś wrzucił kilka filmików na youtube — wyjaśnił Harrison w odpowiedzi na wzmiankę o managerze i jego programie.
Kiedy po pytaniu o tatuaż, Hyde ciężko westchnął. Harrison już wiedział, że za jego wizytą kryje się trudna sytuacja bądź ciężki wybór. Poczuł również woń alkoholu. Czyżby bardziej spontaniczna wizyta, niż mogłoby się wydawać?
Jasne, nie krępuj się — mruknął, machnąwszy ręką. Miałby mu odmówić? W końcu to jego bliźniak. Co za okrutny świat. Jak to mogło się stać, że tyle lat o sobie nie wiedzieli.
Uśmiechnął się pod nosem i kiwnął głową, słysząc jego instrukcje.
Był całkiem niezły w utrzymywaniu sekretów, co prawda sam miał ich niewiele, ale potrafił trzymać buzię na kłódkę, jeśli tego wymagała sytuacja.
Słuchał więc uważnie, a już po pierwszym zdaniu uznał, że mógł się domyślić. No tak, problemy sercowe.
Był strasznie ciekawy co takiego ma Hyde za uszami, był ogólnie ciekawy jak wiedzie się jego życie i jak wiodło się przez ostatnie 33 lata.
Masz jak najbardziej rację — przyznał, bo faktycznie tatuaż trudno było usunąć, przynajmniej ot tak. Poza tym to dosyć mocny przekaz - w końcu zrobienie sobie niezmywalnego rysunku czy napisu na własnym ciele, to nie taka łatwa decyzja.
Zważając na to jak mężczyzna był ubrany, Harrison nie mógł dokładnie obejrzeć jego ciała i znajdujących się na nim tatuaży.
Na pewno coś się na to da poradzić — odparł, bo faktycznie chęci miał i przecież musiała być jakaś przestrzeń na skórze Hyde’a, która nie była tknięta. W końcu nie oblał się tuszem od stóp do głów. — Wielu mężczyzn decyduje się na wytatuowanie sobie imienia ukochanej lub na wykonanej jej podobizny. Ewentualnie symbolu, który jest bardzo ważny zarówno dla niego, jak i dla niej. Coś, co ich łączy i będzie wyraźnym sygnałem zaangażowania.
Nie miał pojęcia czy Hyde już o czymkolwiek myślał czy może miał pustkę w głowie. Tak czy siak, na pewno coś wybierze. Chyba, że nagle straci pewność i jednak się wycofa, a to by była szkoda. Nie zamierzał też, póki co, poruszać żadnych rodzinnych tematów, bo raz, że Hyde był pod wpływem, dwa, że trzeba było załatwić wszystko po kolei, a póki co najważniejszy chyba było wykonanie odpowiedniego tatuażu.

Hyde O. Terrell
powitalny kokos
an idiot sandwich
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Brwi mężczyzny powędrowały ku górze w wyrazie zaskoczenia, gdy okazało się, że jego filmiki krążyły po YouTubie.
- No, a mówili mi, żeby raz na jakiś czas wpisać się w wyszukiwarkę… - Przyznał kręcąc głową ni to z dezaprobatą do własnych działań, ni to ze zwyczajnym rozbawieniem. Owszem, gdyby bardziej przejmował się swoją sławą, zapewne częściej sprawdzałby podobne rzeczy… Sęk tkwił w tym, że dla pana Terrell najważniejsze było gotowanie, przyprawianie ludzi o uśmiech oraz sprawianie za pomocą dań, że choć na chwilę zapomną o tym całym źle, jakie miało miejsce na tym świecie. Sława pomagała, zapewniała stały dopływ gotówki… ale i niejednokrotnie niezwykle komplikowała wszelkie historie, ciężko bowiem było wyjść po zakupy, nie napotykając uroczych pań po pięćdziesiątce, które dopytywały o kolejne porady.
Uśmiechnął się na zgodę, aby przejść z tych oficjalnych określeń dochodząc do wniosku, że nowy tautażysta jest całkiem spoko gościem. Nadal bowiem trwał w słodkiej nieświadomości, przekonany, że przecież posiadał jedynie starszą, biologiczną siostrę. Miał co prawda jeszcze rodzeństwo, z którym nie łączyły go więzy krwi, to jednak zaliczało się do zupełnie innego worka, przynajmniej w jego mniemaniu.
Kolejne słowa sprawiły jednak, że pan Terrell zamyślił się okrutnie zastanawiając się, jak też zobrazować ich relację. Nie była ona prosta, nie była oczywista, a sprawy zdawały się komplikować z dnia na dzień, nie wspominając już o dziecku, które miało pojawić się na tym świecie, jeśli Julii uda się donosić ciążę. Tak, z pewnością nie była to prosta relacja, Hyde jednak chyba nie zamieniłby jej na nic innego, przynajmniej teraz, gdy z każdym dniem coraz bardziej przekonywał się do tego, że przecież zakochuje się w tej kobiecie na zabój.
- Oboje lubimy motocykle, poznaliśmy się w mojej restauracji… Ostatnio uznałem, że jest solą do mojego pieprzu… - Uśmiechnął się na to wspomnienie, choć nie był pewien, czy idzie w dobrym kierunku. - No ale nie wiem, czy to takie oczywiste. Imię w sumie nie byłoby złe, choć jak ją znam, mogłaby uznać, że dziewczyn o tym imieniu jest wiele, a podobizna… Cholera, nie wiem, czy to nie trochę no, za dużo? No i czy będę miał gdzieś na nią miejsce. - Mruknął w zastanowieniu. Procenty szalejące w jego ciele sprawiały, że wytatuowanie sobie podobizny Julki nie wydawało mu się aż tak najgorszym pomysłem… Przynajmniej w pierwszej chwili, gdy tak usilnie próbował znaleźć coś, co zapewni dziewczynę o jego uczuciach. I gdyby nie jej błogosławiony stan, zapewne zwyczajnie kupiłby im parę pasujących do siebie motocykli, lekarz jednak jasno oraz negatywnie wypowiedział się o jeździe na motocyklu przez ciężarną… A to komplikowało jego wyznaniowe plany.
Mógł co prawda zwyczajnie i wprost przekazać jej to na jakiejś randce, miał jednak wrażenie, że panna Crane nie doceni gestu o podobnym romantyzmie, a buszujący w nim alkohol najzwyczajniej w świecie robił mu wodę z mózgu, podsuwając te, mniej genialne pomysły. Chociaż jak stał tak w tym studiu tatuażu i patrzył na artystę, coraz mocniej dochodził do wniosku, że oto wpadł na pomysł idealny.
- Gdzie wcześniej tautowałeś? Mam na sobie połowę Australii, a jestem pewien, że nigdy wcześniej cię nie widziałem… - Spytał z zaciekawieniem, po czym jak gdyby nigdy nic zdjął z ramion marynarkę, poluzował krawat aby odrzucić go gdzieś na blat biurka po czym rozpoczął rozpinać koszulę. W końcu skoro mieli zrobić mu tatuaż, musieli wpierw znaleźć jakieś wolne miejsce… A to faktycznie mogło być problemem, bo gdy odsłonił nagą skórę ukazały się dziesiątki najróżniejszych rysunków, zakrywających większość jego skóry.

Harrison J. Madden
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nastał weekend, a Aresa swędziała dupa od siedzenia w domu. Rano skoczył popływać, wykonał kilka telefonów i kazał się swoim ludziom trzymać od niego z dala przez kolejne trzy dni. Wczoraj znowu poimprezował ostro z turystami, a ostatni tydzień miał dość pracowity. Przyszedł czas na mini urlop, który zazwyczaj spędzał właśnie na plaży, strzelając za miastem, albo w swoim studio. Tatuowanie cholernie go odprężało, ale zanim skoczył do Cairns, zahaczył jeszcze po drodze o hotel. Sprawdził, czy wszystko gra i już po niedługim czasie jego świeżo umyta, czarna G lasa parkowała od studiem. Miał za pięć minut pierwszego klienta na dziarę, mieli kończyć dzisiaj jego rękaw, a później już nikogo na liście nie było. Pewnie posiedzi chwile, porobi zamówienia, pogada z pracownikiem i wróci na chatę, a wieczorem ściągnie jakąś dupeczkę. Miał plan.
Z klientem dość szybko się uwinął. Zero odbijania kalek, czy analizowania wzoru. Najlepsza robota. Znał gościa bardzo dobrze, nie pierwszy raz wpadał do niego po dziarę. Pogadali trochę o swoich sprawach, Kennedy posłuchał trochę o robocie tamtego i chwila moment, a było po temacie. Zabezpieczył przedramię maścią i folią, zostając w studiu sam. Dzisiaj wyjątkowo nie było klientów, bo weekendy bywały dość intensywne. Pracownik Aresa wyszedł godzinę wcześniej, a właściciel studia usiadł do komputera. Odpalił cygaro, puścił włoski Rock, śpiewał co jakiś czas, gdy dochodziło do kluczowych momentów i robił zamówienia brakujących towarów.. Wiedział, że w każdym momencie może wejść niespodziewany klient, ludzie robili tak bardzo często, a szczególnie turyści, ale tego kto przejdzie przez te drzwi za chuja się nie spodziewał.
Podniósł chłodny wzrok zza komputera, słysząc otwierające się drzwi i ściszył muzykę, wypuszczając z ust dym. Uniósł brwi zaskoczony, odkładając cygaro obok.
- Młoda, sklep z pamiątkami jest obok. - Rzucił i chciał wrócić do pracy, ale ona w cale nie szła do sklepu z pamiątkami. Ile miała lat ta gówniara? On to nic przeciwko nie miał, wydziarałby nawet niemowlakowi swastykę na czole, gdyby ktoś chciał, ale jako Ares Kennedy musiał uważać na konflikty z prawem, musiał być czysty jak łza, a dziabanie niepełnoletnich (oficjalne w studiu) mogłoby niepotrzebnie ściągnąć na niego uwagę.
- Jak nie jesteś pełnoletnia, to wróć ze starymi. - Wstał, zostawiając cygaro na stole i ominął biurko, patrząc na potencjalną klientkę. Nie kojarzył tej twarzy, więc albo musiała być naprawdę młoda, albo przejezdna.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
To, co miała zamiar zrobić Gabrielle, było jakimś totalnym szaleństwem. Ledwie pięć dni temu skończyła osiemnaście lat i dorosłość uderzyła jej do tej ślicznej główki jak woda sodowa. W ostatnim czasie uwaga: pierwszy raz zapaliła papierosa, przeskrobała coś na tyle poważnego, że mało nie wylądowała w areszcie, pierwszy raz nie wróciła na noc do domu, nie informując nikogo o tym fakcie. Delektowała się możliwością zakupu alkoholu wysokoprocentowego w sklepie na totalnym legalu, bo ten niskoprocentowy mogła już przecież kupować od szesnastego roku życia.
Rzuciła się na tę dorosłość, gryzie ją jak najlepsze ciastko. Ciekawe kiedy się zakrztusi i będzie miała dość.
Jako że teraz miała wakacje, a studia rozpoczynała dopiero w lipcu, to większość dni upływały jej na spotkaniach z przyjaciółmi, wypadach do klubów, restauracji, nad morze, potem spanie do południa — żyć nie umierać. Dziś obudziła się z myślą, którą ciężko było wyprzeć z głowy. Wlazła do niej i nie chciała wyjść, więc coś z tym trzeba było zrobić.
Tatuaż! Marzyła o nim już od bardzo dawna, tylko rodzice nie chcieli się na to zgodzić, a teraz... Teraz kiedy miała dowód swojej pełnoletności to czuła, że może pobawić się w rebeliantkę i najwyżej wywalą ją z domu.
Bała się, był to totalny spontan. Trochę obawiała się tego, że zemdleje w trakcie, bo panicznie boi się igieł, ale Gabi to mały uparciuch i jak sobie coś postanowi to prędzej czy później osiąga swój cel, nie ważne ile czasu przyjdzie jej do niego dążyć.
Wsiadła więc w swoje żółte, wiecznie zawodzące auto, pod pretekstem zwiedzania kampusu i badania gruntu, co, gdzie i jak i wybrała się do Cairns na poszukiwania studia tatuażu, które podejmie się stworzenia na jej ciele rysunku, który sobie wymyśliła. W jej mniemaniu był to super pomysł, kreatywny, uroczy, kobiecy i na sto procent nikt takiego tatuażu jak ona mieć nie będzie.
Zaparkowała samochód przed studiem. Chyba miała problem z hamulcami, bo opornie jej to poszło, a może jej ciało protestowało przed tym co chciała zrobić? Chwilę siedziała w aucie, myśląc, czy dobrze robi, czy może jednak to nie jest dobra decyzja. Uderzyła drobnymi rękami w kierownicę.
- Dawaj, zrobisz to, jesteś silna.- zachęciła samą siebie. Zgarnęła torebkę i pewnym krokiem weszła do studia, gdzie z miejsca mało brakowało, a prawie potknęła się o wycieraczkę. Serce waliło jej jak młotem, krew w żyłach krążyła szybciej, a miała zaraz jeszcze przyspieszyć.
- Dzień dobry!- zawołała radośnie już od progu. Grzeczna, uprzejma i taktowna dziewczynka. Nie pasowała do tego miejsca. Nerwowo się rozejrzała, odgarnęła kosmyk włosów za ucho i wtedy go zobaczyła. Ares... Mówił do niej. Że niby się pomyliła?
- Ale ja nie szukam....- zmarszczyła śmiesznie nos, ale nie dokończyła, bo mężczyzna kontynuował swoją wypowiedź.
Gabi zareagowała na to promiennym uśmiechem, duma w niej urosła do poziomu K2, oczy zaczęły się błyszczeć. Podeszła do kontuaru recepcji, zaczęła grzebać w torebce i wyjęła prawo jazdy, które położyła na blacie i przesunęła w kierunku mężczyzny. Postukała paznokciem w datę urodzenia, dobitnie podkreślając rok.
- Jestem do-ro-sła i mogę robić co chcę, a chcę mieć tatuaż. Jak nie teraz to nigdy, bo się cholernie boję i jak wyjdę to już pewnie nigdy nie przyjdę. Podejmujesz wyzwanie?- uśmiechnęła się, oparła łokcie na blacie a na otwartych dłoniach oparła brodę. Przypatrywała się mężczyźnie uważnie. Świdrowała go spojrzeniem jakby chciała prześwietlić jego duszę. Trochę ją przerażał... Był wielki, umięśniony, wydziarany pewnie od samych stóp i na pierwszy rzut oka nie wzbudzał zaufania. Nie oceniaj książki po okładce... Tak powtarzała sobie w myślach, może facet będzie całkiem sympatyczny!

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ