lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
#4
Nie pamiętała kto pierwszy pokazał jej to miejsce, ale były czasy, kiedy wraz z siostrą bywały tu co najmniej raz w miesiącu. Zawsze kiedy potrzebowały wyrwać się z domu, pobyć same ze sobą, połazić i pogadać. Celeste czasami zabierała z nimi Huntera, którego nazywała najlepszym kumplem. Willow czuła się przy nich trochę jak cień, sunący za nimi na krótszych niż oni nóżkach. Ale nie sprawiali, że czuła się niechciana. Lubiła to... nie zawsze się tak czuła, nie przy wszystkich. Przy niektórych po prostu czuła się obco, jakby przeszkadzała. Ostatnio tak czuła się we własnym domu.
Już w drodze do Cairns napisała do Huntera, czy nie chce się wybrać na przechadzkę starym szlakiem. Philemon był z Achillesem, na farmie skończyła wcześniej i o dziwo nie chciała wracać do domu. Potrzebowała wrócić w miejsce, gdzie wszystko wydawało się łatwiejsze. Gdyby Hunter się nie zgodził, pewnie poszłaby sama, nie miała problemu z samotnością, większość życia była sama. Wiadomo, nie cały czas, ale w ostatecznym rozrachunku wychodziło na to, że wiodła życie w pojedynkę. Nawet będąc matką dla syna siostry i... kimś, cholera wie kim, dla jej męża, nadal czuła, że jest sama. W końcu bycie z kimś w jednym domu nie oznacza, że nie jest się samotnym.
Zaparkowała na leśnym parkingu, ale chwilę jej zajęło, nim wysiadła z samochodu. Wzięła kilka głębszych wdechów, oczyściła umysł i w tym momencie usłyszała szelest kół samochodu na leśnej drodze. Spojrzenie przez ramię i już wiedziała kto to. Czyli jednak będzie mieć towarzystwo. Leonie i Hunter byli plusami powrotu do Lorne... Jednymi z niewielu plusów.
- Już myślałam, że mnie wystawisz. - uśmiechnęła się na powitanie, gdy oboje wysiadali z samochodów. - Cieszę się, że się myliłam. Jeszcze by mnie coś zjadło jakbym tak samotnie łaziła po lesie. Niby chupacabra jest w Ameryce Południowej, ale może ma jakiegoś Australijskiego kuzyna. - wzruszyła ramionami.

Hunter Schafer
sumienny żółwik
nick
brak multikont
detektyw — Lorne Bay Police Station
37 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Są takie chwile, w których paraliżuje strach i w których nie masz już nadziei, że przyszłość cokolwiek zmieni.
trzy
.

[akapit]

Nawet sie nie zawahał, kiedy dostał wiadomość od Willow. Miał napisać odpowiedź, ale zapomniał, wciskając telefon do tylnej kieszeni spodni. Wyszedł z posterunku policji i przez ułamek sekundy miał ochotę zabrać służbowe auto, powstrzymał się jednak. Było pełno roboty do wykonania, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że sprawa Dantego ruszyła w końcu z kopyta. Ale Hunter potrzebował tej przerwy, chciał się na moment wyrwać i zaznać odrobinę dziczy otaczającej Cairns, jej ciszy i swobody. W dodatku nie powiedział jeszcze przyjaciółce o swoim ojcu - zawsze były rzeczy ważniejsze, a pisanie o tym… wydarzeniu w smsie wydawało mu się nieodpowiednie. Cieszył się więc naraz i stresował na myśl, że znowu ją zobaczy i że być może będzie musiał poruszyć wrażliwe tematy.

[akapit]

Będąc już w samochodzie zastanawiał się, jak jej przedstawi najnowsze fakty.

[akapit]

“Wydarzyło się coś strasznego…”

[akapit]

Zbyt dramatycznie. Poza tym poczucie dziwnej pustki towarzyszyło Schaferowi od głębokiego dzieciństwa, stalo sie jego integralna czescia. Tylko kiedy był sam - i czasami w obecności Willow lub Achillesa - pozwalał sobie na zdjęcie maski, odklejenie uśmiechu, na ukazanie swojej prawdziwej twarzy.

[akapit]

A może proste w przekazie, suche: “Stary w końcu kopnął w kalendarz”.

[akapit]

Jechał szybko, łamiąc po drodze co najmniej piętnaście przepisów drogowych. Nie wiedział nawet, dlaczego się tak spieszy. A kiedy wjechał w niewielka zatoczke gdzie znajdowal się parking i zobaczył tam auto Willor oraz ją samą, nerwy ścisnęły mu gardło. Mimo tego uśmiechnął się szeroko jak to najlepiej potrafił i pomachał przez przednią szybę. Wyskoczył energicznie z samochodu natychmiast po zgaszeniu silnika i żwawym krokiem podszedł do kobiety.

[akapit]

Zaśmiał się gromko na jej słowa, a potem wyciągnął w jej stronę ramiona i na krótką chwilę zamknął w mocnym uścisku.

[akapit]

Też się cieszę, że cię widzę i że nic cię po drodze nie pożarło — odpowiedzial zaczepnie, tarmosząc jej włosy. — Chodźmy w takim razie — rzucił niecierpliwie, odwracając się plecami w kierunku szlaku i idąc w jego stronę tyłem tak, żeby móc patrzeć na Willow. — Razem stawimy czoła wszystkiemu, co tam na nas czeka.

[akapit]

W jego głosie brzmiała łagodna nuta, a twarz była spokojna; wesoła. Teraz już zawsze tak było: stawiali wszystkiemu czoła razem, każdej trudności. Stres na moment ustąpił radości z tego spotkania.

[akapit]

Co słychać na farmie? Jak mały i Achilles? Dawno mnie nie bylo — odezwał się znowu, kiedy weszli na szlak i kiedy wspomnienia uderzyły z zaskakująca mocą.

Willow Kelly
ambitny krab
-
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
Miała w swoim życiu kilka osób którym ufała i z którymi chętnie spędzała swój czas. Tego niestety wiele nie miała dla znajomych, bo bycie matką dla Philemona, zajmowanie się domem i rodzinną farmą... to pochłaniało zbyt wiele godzin. Gdy w końcu miała czas dla siebie, zaczynała myśleć i zadręczać się mroczną wizją nadchodzącej przyszłości. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim starała się znaleźć choć trochę czasu na grę. Coraz częściej była pewna tego, że chce do tego wrócić, gdy już zostanie sama, gdy Philemon umrze, a Achilles swoim zwyczajem zniknie. Pozamyka sprawy na farmie i wyjedzie do Sydney, walczyć o jakąś przyszłość dla siebie. Hunter jak większość ludzi, nie znał prawdy o tym, że tak na prawdę dostała się do orkiestry i, że zrezygnowała z kariery dla siostry. Sądził, zgodnie z tym, co do tej pory utrzymywała, że tej pracy nie dostała. Taka wersja wydawała jej się lepsza dla wszystkich, nikomu się nie musiała tłumaczyć, odpowiadać na pytania, czy nie żałuje. Nie śmiała żałować... choć bywały momenty, że tak właśnie czuła, że zmarnowała życiową szansę dla kogoś, kogo już na tym świecie nie było i dla kogoś, kogo za chwilę nie będzie.
Hunter mógł jej powiedzieć o wszystkim. Nie na wszystko znała odpowiedź, zwykle lepiej wychodziło jej wysłuchanie niż doradzenie, ale każdy mógł do niej przyjść i zwierzyć się jej z własnych problemów.
Odwzajemniła uścisk, pozwalając sobie na westchnienie ulgi. Dobrze było mieć w swoim życiu kogoś, kto potrafił mocno uścisnąć, wtedy, kiedy człowiek tego potrzebował.
Poprawiła włosy odruchowo, zawsze tak robiła, od kiedy pamiętała, gdy tylko ktoś je mierzwił. Rude włosy teraz może były modne, ale jak była nastolatką, to były kolejnym powodem, dla którego dzieciaki były dla niej niezbyt miłe. Dlatego pilnowała, by były chociaż uczesane, lub co najmniej jakoś ułożone. Rude i poplątane... tego jeszcze brakowało.
- W sumie jakaś przygoda rodem z filmów przygodowych, mogłaby być ciekawą odmianą. - zamyśliła się. - Rodzice nadal nieugięci w sprawie sprzedaży i nie wiem jakimi argumentami ich namówić. - zagryzła wargi. Od kiedy ojciec zachorował, nie mógł zbyt wiele zdziałać na farmie. Dlatego Willow wróciła. Musiała dopilnować wszystkiego, zadbać o sprawy i nawet mając kilku pracowników do pomocy, tego było zbyt wiele. A nie chciała tu zostawać gdy już Phily odejdzie. Musiała raz zachować się egoistycznie. Ale żeby móc to zrobić, musiała zadbać o rodzinę. Sprzedaż farmy wydawała jej się jedynym słusznym wyjściem. Ale rodzice nie chcieli o tym słuchać. - Achilles wiecznie zajęty. Mało go ostatnio widuję. - nie chciała o nim rozmawiać. - A Phily... w życiu byś nie powiedział, że za kilka miesięcy... - urwała - Cieszy się z nadchodzących Świąt. Jak to dziecko. - uśmiechnęła się smutno - A u ciebie? - zapytała, gdy już wchodzili na szlak, zostawiając za sobą leśny parking.

Jak coś to "mały" - synek.

Hunter Schafer
sumienny żółwik
nick
brak multikont
detektyw — Lorne Bay Police Station
37 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Są takie chwile, w których paraliżuje strach i w których nie masz już nadziei, że przyszłość cokolwiek zmieni.

[akapit]

Albo na przykład taka z Tomb Raidera — podjął spokojnie, uporczywie ignorując poczucie przyjacielskiego obowiązku i wyrzucenie z siebie informacji, z którą tutaj przyjechał, niczym z głazem na jednym z barków, przyciskającym do ziemi. — Moglibyśmy poszukać ukrytych w lesie skarbów, poudawać, że jesteśmy dziećmi, może nawet się gdzieś zgubić… — wrzucił na rozmarzony głos, ale obrzucił przyjaciółkę czujnym, bystrym spojrzeniem detektywa.

[akapit]

Znali się już taki kawał czasu. Ich przyjaźń rozwijała się praktycznie bez żadnego wysiłku z żadnej ze stron, symbiotycznie z mijającym czasem i siostrą Willow. Hunter nauczył się nie wymawiać jej imienia na głos, bo to przywoływało bolesne wspomnienia umieszczone bezpiecznie za odporną barierą ochronną w jego mózgu. Nawet po tak długim czasie mógłby wręcz przysiąc że pamiętał jej śmiech… Czy może teraz był to już śmiech Willow, a wspomnienia drwiły z niego okrutnie? Czy dwie osoby mogłyby stać się jednym - wspomnienie i cień, obie niepełne, wybrakowane, wypłowiałe? Mężczyzna odwrócił się w kierunku, w którym szli niespiesznym krokiem. Lubił w nich to, że nigdzie się nie spieszyli, że lubili spędzać czas razem bez myślenia o tym, gdzie muszą być za godzinę, dzień, rok. Wcisnął dłonie w kieszenie spodni i pokiwał smętnie głową na wiadomości o farmie. Weszli na szlak, nagle otwarta przestrzeń wokół parkingu zniknęła i zastąpił ją ograniczający pole widzenia gąszcz. Zmiana przyniosła ulgę. I poczucie niepokoju. Niezrozumiałą dla Huntera i niewytłumaczalną w logiczny sposób chęć ucieczki. Stłumił te myśli.

[akapit]

Próbowałaś już skusić ich na niższe koszty utrzymania czegoś, co nie będzie się rozpadało w tak spektakularny sposób, jak ta wasza farma? — sarknął, patrząc na przyjaciółkę koso.

[akapit]

Był to żart, dobrze dla nich obu znany. Hunter nie umiałby skłamać, nawet gdyby bardzo chciał, że nie lubi tej rudery - tfu, wspaniałej, wiekowej posiadłości - w której obecnie mieszkała Willow i reszta jej przedziwnej rodziny. Często przecież wpadał pomóc coś naprawić, kiedy tylko został poproszony, a czasem nawet i zupełnie proaktywnie. Myśl, że to miejsce pełne wspomnień nieżyjącej przyjaciółki zostanie oddane komuś innemu jemu też nie była najprzyjemniejsza, chociaż rozumiał, w czym leży sedno sorawy i sam doradzał Willow, żeby pozbyła się tej posiadłości.

[akapit]

Znowu weszli na grząski temat. Schafer nie chciał naciskać. Wiedział, jak się pod tym względem sprawy mają.

[akapit]

Jeśli o świętach mowa, to może wpadniecie do mnie któregoś wieczoru? Mam dobre wino w piwnicy, domowe, moglibyśmy spędzić trochę czasu razem, jak kiedyś. Ty i Phily, albo ty i Achilles, jeśli uda ci się na jeden wieczór zostawić małego pod czyjąś opieką. — Mężczyzna pochylił się i dodał konspiracyjnym szeptem: — Polecam dziadków, niech się wykażą.

[akapit]

Przez chwilę szli w ciszy, aż w końcu detektyw zdecydował się dodać. A kiedy to zrobił, w jego głosie brzmiała trudna do rozszyfrowania nuta, mieszanka sprzecznych uczuć.

[akapit]

Mój brat wrócił na stare śmieci. Też chciałem go zaprosić na któryś wieczór.

Willow Kelly
sorka, już poprawiłam :D
ambitny krab
-
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
- O ile to ty założysz obcisłe szorty. - zaśmiała się. Jej samej do Lary Croft było bardzo daleko i to pod różnymi względami. Chociaż pewnie sama też dużo byłaby w stanie zrobić dla ratowania rodziny. Już to robiła, choć nie tak spektakularnie i widowiskowo, a raczej cicho, tworząc z tego codzienność, przez co tym bardziej było to niewidoczne.
To było możliwe, że zlewały mu się w jedno. Celeste i Willow, Willow i Celeste. Sama Kelly miała wrażenie, że stała się własną siostrą, mieszkała z jej mężem, wychowywała jej syna. Już nie wiedziała w którym miejscu kończyła się Willow, a zaczynała C. Nawet jeśli tej drugiej nie było na tym świecie od czterech lat.
- Wiesz, że ojciec ma to swoje poczucie dziedzictwa. Farma przekazywana z pokolenia na pokolenie. Nie może przejść w obce ręce. - próbowała naśladować głos ojca. - Tym bardziej jest pewnie rozczarowany, że nie ma syna, albo chociaż porządnego zięcia. - Achilles był na czarnej liście u rodziców po tym, jak zniknął po śmierci Celeste i ogólnie po tym co zrobił. Tolerowali go gdy tego wymagały okoliczności, ale po dawnym uwielbieniu śladu już nie było. A był taki czas, kiedy to oni go kochali, a Willow na Achillesa patrzeć nie mogła, uważając go za dupka do potęgi. Dziwnie się plącze to życie. Na szczęście z Achillesem wynajmowali dom, więc Willow zmuszona była spędzać na farmie tylko ograniczoną ilość czasu. Tyle ile potrzebna była jej pomoc. Rodzice choć wspierali jej rozwój i karierę skrzypaczki, to jeśli przychodziło co do czego, to farma była priorytetem. Nastoletnia Willow mogła ćwiczyć grę po tym, jak wypełniła swoje obowiązki na farmie. Teraz to już się nawet nikt nie pytał czy nie chce pograć. W końcu według oficjalnych informacji jakie ogłosiła wszem i wobec - nie dostała się do orkiestry. A skoro się nie dostała, to po co marnować czas na skrzypce. Pomagała więc na farmie ile mogła, zajmowała się Philemonem i jak na nią przystało, cholernie mało czasu poświęcała na to, co jej sprawiało przyjemność. Inni byli ważniejsi. Nawet jeśli tak na prawdę dostała się do orkiestry i mogła jechać w światowe tournée. Wtedy ważniejsza była siostra, teraz Philemon i rodzice.
- Ale namówię go. Jeszcze nie wiem jak, ale namówię. W najgorszym wypadku będę musiała powiedzieć to głośno i wyraźnie, że nie tknę więcej niczego palcem na tej farmie. Ani teraz, ani tym bardziej jak umrą. Dziedzictwo się kończy. Nie mam dzieci, Philemon nie... - zawiesiła głos. Nie dożyje dorosłości, bo pewnie nie dożyje kolejnych Świąt. Nie dokończyła. Przez chwilę szła w milczeniu, wędrując wzrokiem po drzewach, by nie dać łzom popłynąć.
- A mogę sama? - zapytała. Achilles i tak pewnie nie będzie mieć czasu, wiecznie czymś zajęty, albo kimś, cholera go wie. A z Philym u boku by nie mogła się napić i "impreza" musiałaby się skończyć o dziewiętnastej, albo wcześniej. - Jeszcze by go wysłali go karmienia kur. - wzdrygnęła się. Sama była w wieku Philemona gdy już miała swoje obowiązki na farmie. Nie narzekała, bo to było głównie karmienie zwierzątek a dzieci to lubią, ale Phily miał i tak mało czasu na tym świecie by marnować go na pracę. Czasem zabierała go na farmę gdzie mógł się bawić ze zwierzętami i zachowywać się jak na dzieciaka przystało. Ale nie zostawiała go u dziadków aż tak często jak by mogła.
- Ooo... A to niespodzianka. Dawno go nie widziałam. Co u niego? - zapytała. Bo w sumie wolała rozmawiać o Hugh niż o sobie.

Hunter Schafer
sumienny żółwik
nick
brak multikont
detektyw — Lorne Bay Police Station
37 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Są takie chwile, w których paraliżuje strach i w których nie masz już nadziei, że przyszłość cokolwiek zmieni.

[akapit]

Zaśmiał się swobodnie.

[akapit]

Jednak zrezygnuję, chociaż tyłek mam odpowiednio wyrzeźbiony, żeby startować do męskiej wersji — odgryzł się niemal natychmiast. Odetchnął tym żartem, poczuł się na moment zupełnie swobodnie. Jak pięknie było znów oddychać.

[akapit]

Niedługo jednak żartowali, bo życie jak zawsze weryfikowało nadzieje i zniekształcało je w ponurą rzeczywistość. Hunter często nie mógł się nadziwić temu, jak wiele Willow uwagi, czasu i siebie samej poświęcała na pomaganie innym ludziom. Właściwie wszystkim dookoła, jemu samemu też. Nie raz, nie dwa ratowała jego tyłek, kiedy spił się do reszty i nie potrafił znaleźć drogi do domu. W innych, bardziej poważnych problemach też zawsze była na miejscu. Niezawodna - tak opisałby ją jednym słowem. Nie miał pojęcia, skąd ta kobieta brała tyle energii i poświęcenia, ale nie chciał go nadużywać. I może dlatego odwlekał moment wyduszenia z siebie tego, z czym przyjechał na to spotkanie - jego stary został zamordowany. Pogrzeb za kilka dni. Hugh wraca do miasta chuj wie po co. I wszystko jest tak cholernie zawiłe.

[akapit]

Zamiast wyrzucić to, chociażby w żarcie, on tłamsił potrzebę podzielenia się swoimi przeżyciami z kimkolwiek. Nie chciał Willow dokładać problemów. Nie powie jej. Oszczędzi jej chociaż jednego dodatkowego zmartwienia. Widział przecież, ile wymagało od niej bycie mamą na pełny etat, zwłaszcza, że nawet nie uprawiała seksu bez zabezpieczenia owocującego niechcianą ciążą.

[akapit]

Obrócił się przez ramię, kiedy przyjaciółka zatrzymała się nagle, bez ostrzeżenia. Zrobił krok w tył i położył swoją ciężką dłoń na jej ramieniu. Wydawała mu się taka krucha…

[akapit]

Willow — zaczął miękko. Nie było jednak nic do powiedzenia, czego jeszcze nie powiedział w tej sprawie, ani tym bardziej nic, co przyniosłoby jej faktycznie jakąkolwiek ulgę. — Dlaczego o tym myślisz? Doceniaj te święta, ten czas, który jeszcze jest. Nie myśl tyle naprzód, bo… Bo… — zacisnął wargi w wąską linię. — Medycyna zmienia się nieustannie — użył jej słów, którymi czasami ratowała się w momentach takich, jak ten, kiedy wydawało się, że wszelka nadzieja umarła. Widział, że była na skraju wybuchnięcia płaczem. Znał ją tak dobrze…

[akapit]

Uśmiechnął się do niej ciepło i przeniósł dłoń na jej drugie ramię tak, żeby móc ją swobodnie objąć. A potem ruszył powoli, popychając ją przy tym do przodu i nieubłaganie zmuszając do kontynuowania ich wspólnej wędrówki.

[akapit]

Możesz, Willy — zgodził się natychmiast, już szczęśliwy na wizję kolejnego spotkania i używając tego głupiego pseudonimu, który wymyślił dawno temu. — Hugh jak to Hugh, wiesz. — Zawahał się na moment, potknął w wypowiedzi, która miała być nonszalancko płynna.

[akapit]

Zarysował w powietrzu wolną dłonią niesprecyzowany kształt, jakby to miało wyjaśnić wszelkie niedopowiedzenia. W końcu wzruszył tylko ramionami, niepewny, jak odpowiedzieć na jej pytanie.

[akapit]

Sama będziesz musiała go zapytać.

[akapit]

Ze zrezygnowaniem przyznał w ten sposób, że nie wie. Nie wie “co tam” u jego najstarszego, najbardziej uwielbianego w przeszłości brata.

Willow Kelly
ambitny krab
-
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
Nawet zerknęła do tyłu, za plecy Huntera, żeby móc ocenić na własne oczy. Oczywiście, że były to wygłupy i wiedziała, że on się za to nie obrazi, ani nie zinterpretuje tego jakoś inaczej. Za dobrze się znali i rozumieli. Na dodatek im obojgu były potrzebne takie wygłupy i odetchnięcie od codzienności, którą zostawili te kilka kilometrów dalej.
Taka była, rezygnowała z siebie dla innych, nie umiała inaczej. A gdy próbowała zachowywać się minimalnie egoistycznie, to dopadały ją wyrzuty sumienia. Wiedziała, że to też nie jest dobre, takie nieustanne poświęcanie się dla innych, że powinna pomyśleć o sobie, zadbać o swoją przyszłość, dobre samopoczucie i tak dalej. Póki co jednak nie umiała się przestawić. Może bez Philemona jej się uda, łatwiej będzie wtedy pomyśleć o sobie, bo nie będzie miała już o kim innym myśleć.
Zawsze jej jednak starczało siły, by wysłuchać przyjaciół. Nie zawsze umiała im pomóc, ale wysłuchać mogła zawsze. A czasami właśnie tego trzeba, wygadać się, powiedzieć na głos co nas trapi, wyrzucić to z siebie, nie zawsze człowiek oczekuje rady. Więc Hunter mógł śmiało jej powiedzieć co go trapi, kiedy już będzie na to gotowy.
Uśmiechnęła się i pokiwała głową.
- Tak, masz rację. - wiedziała jednak, że w przypadku Philemona medycyna nie zdąży się zmienić. Wyrok był podpisany, nie było na nim tylko daty. Pozwoliła sobie jednak na to maleńkie kłamstewko, bardziej dla niego niż dla siebie. Sama już dawno w tym temacie przestała być naiwna. Pozwoliła też się objąć i odetchnęła głęboko. Nie chciała teraz o tym myśleć. Wolała skupić się na marszu, niż na problemach w domu.
- No to tak zrobimy. - kiedyś udawała, że ją drażni ten pseudonim, robiła naburmuszoną minę i tupała nóżką. Celeste się wtedy z niej śmiała. Ale w głębi Willow strasznie się podobał fakt, że ktoś wymyślił dla niej ksywkę. Ksywki nosili fajni ludzie, lubiani, tacy co mieli wielu przyjaciół, swoją ekipę i specjalne tajne powitania. Więc fakt, że ona też miała ksywkę, nawet jeśli używaną przez jedną osobę, sprawiał, że czuła się lubiana.
Pokiwała głową ze zrozumieniem. Tajemnicze sprawki Hugh... skryty z niego był człowiek. Coś o tym wiedziała, sama miała swoje sekrety których nikomu nie zdradzała. Nie oceniała więc Hugh i nie drążyła tematu.
- A poza tym co u ciebie? - zerknęła na przyjaciela.

Hunter Schafer
sumienny żółwik
nick
brak multikont
Tak jakby ukrywa się przed światem — sprzedając w antykwariacie
31 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#10

Ostatnie tygodnie nie były dla Angie przyjemne. Nie to, że były niedobre, coś się działo złego, były po prostu takie... Meh. Tak, to było idealne określenie. Były takie nijakie. Nic fajnego się nie działo, ale na całe szczęście nic bardzo złego też nie. Po prostu codzienność była taka bezsensowna. Szła do pracy, wracała do pustego domu, wyprowadzała psa na spacer, otwierała butelkę wina i tak w koło Macieju.
Była wychowana w Tingaree, więc nawet jeśli przez część swojego życia wypierała tą kulturę i pochodzenie, to jednak wciąż pośród natury czuła się najlepiej. Choć stworami takimi jak pająki, czy węże gardziła, nie była głupia. Wiedziała, że Olive nie jest taką fanką natury, jak jej psiapsi, ale cóż - czasem nie ma się zbyt wiele do gadania.
Angie wzięła swoje autko i postanowiła jechać przed siebie... do pewnego momentu, bo tak naprawdę to wiedziała, dokąd zmierza. Do miejsca, w którym jej dawno nie było. Było to miejsce, do którego można było się wybrać po piękne widoki, a także nieco zadyszki, bo trochę trzeba było przejść. Ale to nic. Co prawda nasza blondyneczka nie była specjalnie przygotowana do tego, bo do swojego uroczego wdzianka założyła białe adidasy, a do plecaczka nie wsadziła ani bidonu ze słodką her.... zimną wodą, ani batoników energetycznych. Czy ktoś spodziewał się po niej czegoś innego? Miała za to w nim błyszczyk do ust, choć i do tego, który miała na ustach lepił się jej pojedyncze włosy, które wysunęły się jej z kiteczki.
-No daj spokój, Olive... Co może nam się tutaj stać? Najwyżej się spocimy. Co i tak nie jest niczym dziwnym w trakcie lata.. No dobra, początku jesieni.-przewróciła oczami, słysząc jęczenie przyjaciółki. No ale przecież Donoghue powiedziała, że jadą na wycieczkę, a że mieszkały pod Cairns, to raczej (niestety) nie mogły się wybrać do Disneylandu. A szkoda, Angie z przyjemnością kupiłaby sobie mysie uszy, jabłko w karmelu i wizytę w bobbity bobbidi boutique, gdzie zrobiono by z niej małą księżniczkę. No ale niestety, w Australii nie było takich atrakcji, można było za to zobaczyć papugi zamiast gołębi. Niewielkie pocieszenie. -Jak wrócimy, możemy pojechać do mnie na wino, mam takie dobre, z Coles, było na promocji ostatnio!-no, chciała jakoś poprawić humor swojej przyjaciółce, by jednak miło spędziły czas. Może inaczej niż zawsze, ale jednak miło!

Olive Halsworth
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
w szklanej kuli Temat: ocean/morze.
Niech jedno z was uda się do tematu "czego teraz słuchasz", a drugie do "co teraz oglądasz"; wstawcie odpowiednie tytuły produkcji, które nawiązują w widoczny sposób do oceanu lub morza.
Tytuły zamieszczane w tematach w ramach zadania nie mogą się powtarzać!

Ilość wylosowanych kart: 1
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 1
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors
strój idealny na wycieczkę z Angie

U Olive też wielkich wydarzeń nie było, ALE ona się cieszyła z tego powodu. Potrzebowała odsapnąć przez ostatnie tygodnie od dramatów czy zwrotów akcji. Spokojnie sobie wiodła swoje życie i było jej z tym naprawdę dobrze. Czuła, że wszystko wraca do normalności. To taki spokój, który się czuje na koniec tygodnia, gdy człowiek kładzie się do łóżka - poczucie, że ten tydzień był dobry. I tak właśnie mijał jej ten czas. Oczywiście nie tylko chodziła do pracy, ale też udało jej się spotkać z przyjacielem, który powrócił do Australii czym sprawił jej dużą radość, ale i niespodziankę. Nigdy nie narzekała, jeżeli mogła mieć przyjaciół bliżej siebie, a Bjorn tak jak i Angie nim był. Nawet jeżeli ostatnie lata mieszkał na drugim końcu świata. Tworzyła też bliżej nieokreśloną relację z Jordanem, nie wiedząc do czego w ogóle zmierzają, ale z tym również jej było dobrze, bo jak wiadomo panienka Olive ucieka od wszelkich deklaracji i zobowiązań.
Tak samo jak po akcji Halloweenowej ucieka od wszelkich lasów, a już szczególnie w środku nocy. Dlatego z racji tego, że był środek dnia (i jak na blondynki przystało - największe upały) to udało się Angie ją przekonać na wycieczkę. Z drugiej strony trochę ruchu i pięknych widoków nie zaszkodzi, prawda? Jednak gdyby Halsworth od razu wiedziała, gdzie Donoghue planuje ją wywieźć, to tak łatwo by nie poszło. Lecz nawet nie znając kierunku podróży, nauczyła się na błędach przeszłości i przygotowała swój plecak, do którego zapakowała jeden z większych bidonów z wodą, telefon wraz z naładowanym powerbankiem i pomimo wczesnej pory - latarkę. Przezorny zawsze ubezpieczony. Pomyślała nawet o czapce, bo po ostatniej chorobie nie chce znowu być uziemiona w domu, a o udar słoneczny w taką pogodę nie jest wcale trudno.

- Dżizas Angie jest tyle świetnych miejsc, gdzie mogłabyś mnie zabrać na randkę, a wybrałaś jakiś cholerny las- powiedziała uważając pod nogi, aby nie wpaść do kolejnej dziury. - Ty chyba czyhasz na moje życie. Pamiętaj, że przecież i tak już teraz możesz wziąć wszystkie moje obrazy. Ale od płyt winylowych się trzymaj z daleka- powiedziała przystając na chwilę, aby poprawić koszulę przewieszoną w pasie. Była już cała mokra, a strój bardziej krótszy już nie mógł być. Co takiego ta Angie zrobiła, że przekonała do tego Olive?

- Innym też każesz wcześniej chodzić po lesie, żeby się z Tobą napili wina czy tylko ja jestem taka wyjątkowa?- spytała pół żartem pół złośliwie, ale proszę jej wybaczyć! Las wciąż źle jej się kojarzył o czym przyjaciółka powinna doskonale wiedzieć, a pogoda wcale nie pomagała, a tylko pogarszała humor Halsworth.


Angie Donoghue
wystrzałowy jednorożec
Miło
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
serce Niech każde z was wykona rzut kością 1d10. Osoba z wyższym wynikiem wygrywa - nie musi wykonać żadnego zadania. Osoba z niższym wynikiem musi w jednym poście zrobić i powiedzieć coś miłego.
(W przypadku remisu należy wykonać kolejny rzut kością).

Ilość wylosowanych kart: 2
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 2
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
ODPOWIEDZ