lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
aktorka — Eclipse Pictures
30 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Aktorka której zostały jedynie przygarnięte bliźniaki, które straciły rodziców podczas wypadku samochodowego i których matką chrzestną jest właśnie Sarah.
#4

Maeve Thompson

Dlaczego Sarah wybrała ratusz a nie dom kultury w Lorne Bay? Otóż dlatego, bo miejscowy ratusz miał większą bibliotekę niż miejski dom kultury. A ona pilnie potrzebowała poradników na temat wychowywania dzieci oraz stanowiących poradę prawną w sytuacji adopcji dzieci nie mających żadnej rodziny oprócz rodziców chrzestnych, którzy nie są związani z ich zmarłymi tragicznie rodzicami więzami krwi. W tej pierwszej kwestii liczyła głównie na swojego ukochanego, który już jedną córkę wychował i to na naprawdę mądrą dziewczynkę, do drugiej zaś kwestii mieli prawnika. A co jeśli prawnik nie pamiętał o jakimś małym kruczku w prawie który mógłby pomóc jej i Okayowi zaadoptować bliźniaki? Poza tym Okay mógł przekazać jej wychowywanie dzieci ze strony ojca, a ona chciała być dla nich prawdziwą matką, musiała się zatem nauczyć różnych matczynych sztuczek. Zabrała ze sobą do biblioteki przyjaciółkę, bo dzięki temu miała okazję do pogawędki.
- Na początek poszukajmy jakichś książek o wychowywaniu dzieci, tutaj mam listę najlepszych i najlepiej ocenianych pozycji na rynku w tej dziedzinie, niektóre są bardzo stare, dlatego będziemy ich szukać właśnie w bibliotece. - podała kartkę szatynce, samej trzymając drugą kartkę, kopię tej pierwszej. Obie listy napisała podwójnie bo we dwie łatwiej im będzie szukać.
- Mae, może ty masz jakieś złote rady przy dzieciach? - zapytała, bo choć przyjaciółka nie miała dzieci to miała rodzeństwo, więc może coś od tej strony wiedziała w przeciwieństwie do Sarah, która była jedynaczką?
happy halloween
nick
lorne bay — lorne bay
31 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Miała być malarką, ale z racji niepowodzeń, zdecydowała się zostać pielęgniarką w tutejszym szpitalu.
W sieci wciąż krąży filmik, na którym ucieka sprzed ołtarza, a jej wszystkie dotychczasowe związki... No cóż, nie udały się.
Niesamowita z niej niezdara, ale za to z wielkim sercem.
Pogoda była kiepska, żeby nie powiedzieć, że tragiczna. A Effie dzisiaj bardzo nie chciała zacząć dnia od "kurwa". Mimo to zaczęła, nim jeszcze dobrze podniosła się z łóżka, zahaczając małym palcem o kant nóżki. W duchu podziękowała sobie za te lata dobrze funkcjonującej antykoncepcji, bo znając życie, zrobiłaby raptem dwa kroki żeby wdepnąć w jakiegoś klocka lego czy inne dziadostwo, które tak lubiły rozrzucać małe dzieci. Tylko z tym jej się kojarzyły. Z wiecznym wrzaskiem, wszędobylską śliną, brudem i toną rozrzuconych zabawek, a w tym morderczych pułapek, zwanych LEGO.
Jej mieszkanie też pozostawiało wiele po sobie do życzenia. Piramida brudnych talerzy zdążyła się już zrosnąć, dzięki klejowi z zaschniętego tłuszczu i kilku czekoladowych pałeczek, które w ogólnym rozgardiaszu postanowiły wpaść do zlewu. Nawet nie podjęła się próby ich wyciągnięcia. Mogłaby przysiąc, że ogarnęła ją depresja poporodowa, choć to było fizycznie niemożliwe.
Nie bardzo potrafiła odpowiedzieć na pytanie, kiedy postanowiła wybrać się do biblioteki. Być może to był moment, w którym postanowiła pochylić się nad swoim dotychczasowym życiem.
Drgnęła, kiedy usłyszała swoje imię. Chociaż nie. Wyskoczyła na dobrych kilka centymetrów do góry, jak gdyby ktoś przyłapał ją na złym uczynku. Cholera. Nie była jeszcze gotowa na to żeby wszystkim na prawo i lewo opowiadać o tym, że jest w ciąży. Zwłaszcza, że w niedługim czasie planowała się tego pozbyć, ale.... To też ją przerażało. To całe grzebanie we wnętrznościach i te obleśne filmy, które atakowały, niespodziewanie wyskakującymi okienkami, które tak dobrze się maskowały w kodzie html. Nie było to jakieś szczególnie pokrzepiające.
- H-Hej! - pisnęła nieswoim głosem, należącym do nastolatki, której matka pojawiła się akurat w momencie, w którym próbowała kupić alkohol na fałszywy dowód. Głos Effe był niski, zachrypnięty, co było zasługą niezdrowej ilości instant jedzenia i papierosów, zalewanych tanim alkoholem. - Hm, co słychać? O, widzę, że jakiś romansik będzie grany - pokiwała głową z uznaniem, plecami widząc co trzyma w ręku. - To do domu pod kocyk, czy na jakiś wyjazd? Jezu, nie widziałam Cię ze sto lat! Masz ochotę na jakąś kawę, czy coś?
ambitny krab
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Biblioteka od dzieciństwa była jednym z ulubionych miejsc Aarona. Początkowo oczywistym było, że pierwszym wyborem chłopca była biblioteka szkolna. Starsza pani bibliotekarka może nie wyglądała na najmilszą, ale gdy się ją poznało, to była jak taka babcia, która chętnie podsunie kolejny niemodny już, ale nadal bardzo interesujący klasyk. Już jako nastolatek często przyjeżdżał do Cairns, tutaj biblioteka była znacznie większa, ale z biegiem lat mógł powiedzieć, że zna w niej każdy kont dostępny dla przeciętnego czytelnika.
Zawsze miał przy sobie książkę, ale nie pochodził z zamożnej rodziny, jego kieszonkowe były na tyle małe, że może na jedną książkę mógłby wyskubać z niego każdego miesiąca, ale nigdy nie miał problemu z książkami z bibliotek. Uważał, że ślady użytkowania są idealnym dowodem na to, czy książka jest dobra czy nie, albo chociaż popularna, bo to niestety nie szło w parze z jakością. Później na studiach kupowanie książek już w ogóle mijało się z celem, przy tej ilości, którą przeczytał w tamtym czasie i podczas pisania doktoratu, to pewnie zastawiłby całą kawalerkę, którą już wówczas dzielił z żoną.
Barnard nadal miał jakiś sentyment do biblioteki w Cairns, choć bibliotekarki z czasu jego dorastania już jakiś czas temu odeszły na emeryturę. Zresztą na pewnym etapie zaangażował się w dyskusyjny klub książki, tylko potem praca naukowa mocno go pochłonęła. Ale ostatnio obiecał sobie powrót do tej tradycji, a to, że ostatnim razem za biblioteczną ladą zobaczył swoją dawną studentkę, już tym bardziej utwierdziło go w tym postanowieniu. Dziś jeszcze nie przyszedł na spotkanie, postanowił podrzucić kobiecie listę interesujących, ale też wartościowych jego zdaniem książek. A, że również pracował w Cairns, to miał całkiem po drodze, choć pojawił się w budynku niedługo przed zamknięciem książnicy, z nadzieją, że to dzień, w którym Sky zamyka. Gdy zaraz po wejściu zobaczył jak młoda kobieta, z uśmiechem obsługuje staruszkę, która zbierała z lady książki o charakterystycznych, nie dających się pomylić z niczym okładkach, to sam mimowolnie się uśmiechnął.
- Cześć. - powiedział, podchodząc do kontuaru, gdy wspomniana kobieta odeszła. - Przyszedł Twój najbardziej upierdliwy klient. Nie wiem czy wiesz na co się pisałaś Sky. - dodał z lekkim rozbawieniem. Chodziło o to, że jeśli mowa o książkach, to trudno mu było wcisnąć hamulce w odpowiednim momencie, mógł na ten temat rozmawiać i rozmawiać, aż do znudzenia.

Sky Burke
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
#6

Sky od dziecka kochała książki. Już jako mała dziewczynka uwielbiała zaczytywać się w książkach dla dzieci, albo tych romansidłach, które tak uwielbiała jej matka, a znaczenia słów, których ona jako osimio, czy dziewięciolatka zrozumieć jeszcze nie potrafiła.
Sam zapach książek ją odprężał, a imponująca biblioteczka, którą udało jej się zebrać w domu, napawała dumą. Burke ani na chwilę nie porzuciła swojej pasji. Zaczytywała się w klasykach, uwielbiała romanse, które tylko podsycały jej nadzieję na znalezienie tego prawdziwego pana Darcy'ego i nawet, Poradnik dobrej gospodyni domowej wydawał jej się szalenie interesujący.
Nic więc dziwnego, że sprzeciwiła się woli rodziców i zamiast zostać lekarzem, wolała studiować literaturę angielską. Wybrała tę jak najdalej od Sydney, by nie musieć znosić palących spojrzeń rodziców. A potem w Lorne już została, kiedy udało jej się przejąć posadę jednej z bibliotekarek odchodzących na emeryturę.
Od tamtej pory Sky starała się zaszczepić w młodzieży choć ziarenko pasji do czytania. Niestety ze skutkiem miernym, choć od czasu do czasu, młodzi chłopcy lubili wpaść do biblioteki, by popatrzeć na nią, czego ona w sumie nie rozumiała, albo rozumieć nie chciała. Jakby spojrzeć na to z boku, to nie było w tym nic dziwnego, bo jednak jej poprzedniczka była stara i pomarszczona, a Burke ładna i pełna życia, jednak brunetka wolałaby, żeby młodzieńcze hormony nie grały głównej roli przy podejmowaniu decyzji o odwiedzeniu biblioteki.
Tego dnia Sky miała pełne ręce roboty i po cichu marzyła, by ten dzień powoli dobiegł końca. Była zmęczona, a ostatnie dni zmęczyły ją również psychicznie. Kiedy jednak usłyszała tak dobrze znany jej głos, uśmiech rozjaśnił jej twarz, a wielkie niebieskie oczy aż błyszczały ze szczęścia. Aaron – jej dawny wykładowca i pierwszy poważny obiekt westchnień z czasów studenckich. Brunetka, aż rumieniła się na samą myśl o tym, jak bardzo nachalna wtedy była, napastując go swoją osobą.
- Uwielbiam upierdliwych klientów. - Odpowiedziała mężczyźnie z szerokim uśmiechem, malującym się na jej karminowych wargach. - Szczególnie takich, którzy tak, jak ty przejawiają zamiłowanie do literatury. - Dodała jeszcze. Z nim godzinami mogłaby rozprawiać o klasykach i o literaturze ogółem i wcale by się nie znudziła. W Aaronie znalazła swoją bratnią duszę. – Co cię tu dziś sprowadza? - Zapytała, niemal zacierając dłonie z ekscytacji. Teraz już nie czuła się tak bardzo zmęczona.


Aaron Barnard
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron zupełnie nie dziwił się tym chłopcom, których do biblioteki przyciągała wyłącznie młoda bibliotekarka, choć gdyby przy okazji udało jej się też zainteresować ich chociażby komiksami, to byłaby to olbrzymia wartość dodana. Barnard ze swojego dzieciństwa nie pamiętał żadnej tak atrakcyjnej bibliotekarki, bo trzeba było przyznać, że Sky z dorastającej nastolatki, stała się piękną kobietą. W jej czasach studenckich może nie była pierwszą studentką, na którą zwrócił uwagę pod względem urody, za to bardzo doceniał jej pasję do książek, to chyba najbardziej lubił w swoich studentach. Cóż, nie mógł wiedzieć, że to zaangażowanie było choć trochę podszyte jakimś tam zainteresowaniem jego osobą. Nie był wówczas świadom swojej atrakcyjności, teraz już się to trochę zmienia, może to dlatego, że wrócił na rynek. No i studentki zdają się dziś być bardziej bezpośrednie, niż w jego czasach, choć te przecież nie miały miejsca aż tak dawno temu. Choć też nie wszystkie, bo podwoził ostatnio do miasteczka jedną dziewczynę, która nawet minimalnie nie przekroczyła granicy.
Z drugiej strony, w czasach studiowania Sky był przecież ledwo dorosłym facetem, więc raczej nie ma się co dziwić, że atrakcyjne studentki przyciągały jego uwagę. Nigdy nie poszedł o krok dalej, niż przelotne spojrzenie, bo miał żonę, którą kochał, ale jednocześnie mózgu młodego faceta nie da się tak łatwo oszukać, nawet jeśli ma już u swojego boku miłość życia.
- Uważaj Sky, bo jeszcze wezmę sobie to do serca i zacznę przychodzić codziennie. - odpowiedział luźno. Bardzo szybko przeszli na ty, właściwie w momencie, w którym przestała być jego studentką, nie było żadnych przesłanek, by musieli zachowywać pozory formalności. Zresztą kiedy spotykali się na uczelni, to w ogóle dziwnie się czuł, gdy studenci zwracali się do niego per Pan, a on przecież był tylko doktorantem, który musi przepracować wymaganą ilość godzin zajęć ze studentami, by zaliczyć jakiś tam etap do uzyskania stopnia naukowego. - Przychodzę z paroma pomysłami w związku z klubem książki. - wyjaśnił szybko. - Niedługo kończysz, prawda? To może pogadamy o tym przy kawie... albo lampce wina. Nie wiem czy pijasz kawę o tej porze. - zaproponował spoglądając jednocześnie na zegar gdzieś na ścianie.
Mogli tutaj na szybko to załatwić, ale oboje mogliby długo rozmawiać o literaturze, no i Aaron potrzebował w końcu zacząć wychodzić do ludzi, stąd tak otwarta propozycja z jego strony. Pewnie też dlatego chciał się zaangażować w te spotkania.

Sky Burke
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
Sky w kontaktach z mężczyznami była szalenie nieśmiała, więc może dlatego nigdy nie wyjawiła Aaronowi, że się w nim zadurzyła. Zamiast tego, potrafiła pod byle pretekstem prowadzić z nim bardzo długie rozmowy o książkach, słuchając go z zapartym tchem i z dnia na dzień, dochodzić do wniosku, że albo Barnard jest jej bratnią duszą, albo jakimś wcieleniem tak przez niego ukochanego pana Darcy'ego. Była zakochana tak bardzo, jak bardzo zakochana potrafi być młoda dziewczyna, która wiedzę o miłości czerpała jedynie z ukochanej literatury. Nigdy jednak nie zrobiła nic więcej, a po ukończeniu studiów jej zadurzenie minęło, jako że nie mieli ze sobą przez jakiś czas kontaktu.
Nadal jednak mogło istnieć ryzyko, że sytuacja mogłaby się powtórzyć, gdyby mężczyzna był tym samym człowiekiem, co kilka lat wcześniej. A Sky, od bardzo długiego czasu złakniona była uczuć i zaznania miłości, przez co podejmowała bardzo złe decyzje, o których jednak w tym momencie nie chciała myśleć.
Pojawienie się Barnarda w progach jej miejsca pracy mogło zwiastować jednak bardzo miłe zakończenie tego okropnego dnia i brunetka utwierdziła się w tym przekonaniu, kiedy tylko usłyszała padające z jego ust słowa.
- Wierz mi, że gdybyś to robił, nie miałabym nic przeciwko. - Odpowiedziała Aaronowi ze szczerym uśmiechem na ustach. - W końcu miałabym godnego siebie przeciwnika, jeśli chodzi o dyskusje na temat literatury. - Dodała jeszcze, wiedząc że ma rację. Rzadko kiedy zdarzało się, żeby ktoś przychodząc do biblioteki miał ochotę rozmawiać o książkach, czy o innych związanych z literaturą tematach. Sky tego naprawdę brakowało, więc nic dziwnego, że wizyta Aarona bardzo ją ucieszyła. Tak samo jak jego propozycja.
– Chodźmy w jakieś neutralne miejsce. - Zaproponowała, bo jednak siedzenie w bibliotece, mimo otoczenia tylu książek, akurat dziś nie nastrajało jej optymistycznie. - Kawy staram się nie pić w ogóle. - Wyjaśniła. - Jednak wino to bardzo dobra opcja. - Powyłączała komputery, zabrała swoją torebkę i wyszła zza kontuaru, podchodząc do mężczyzny. - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że nasza rozmowa zbyt szybko się nie skończy, a i lampka wina może nie być wystarczająca. Nie wiem, czy któraś knajpa będzie działała tak długo. - Dodała jeszcze, śmiejąc się cicho.
I chociaż czerwone wino kojarzyło jej się ostatnio głównie z pewnym sąsiadem i nocą, którą u niego spędziła, to wiedziała, że przy Aaronie nic jej nie grozi. On zdecydowanie nie był Richardem. A przynajmniej Sky szczerze w to wierzyła.

Aaron Barnard
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Właściwie to dobrze, że zarówno Sky, jak i praktycznie żadna inne studentka, nie powiedziała mu wprost, że jakoś tam wpisał się w jej upodobania i może zajął przez chwilę trochę tylko istotniejsze miejsce w sercu tych młodych dziewczyn. Wniknęli tym samym wielu niezręcznych sytuacji, one wszystkie bez problemów zdobyły dyplomy, on też oszczędził sobie problemów i plotek. A w ogóle, to wielu studentów literatury jest raczej nieśmiałych. Wolą przeżywać niesamowite historie za pośrednictwem książkowych postaci, aniżeli doświadczać ich na własnej skórze. Na pewnym etapie jest to może trochę kiepskie, bo omija je wiele rzeczy, ale też każdy z nas ma prawo żyć w taki sposób, w jaki tylko sobie chce i Aarona zdaniem nigdy nie było robienie z tych młodych ludzi na siłę przebojowych. Chciał tylko, by nie bali się rozmawiać, bo na tym w dużym stopniu polega studiowanie literatury, no i też umiejętność konwersacji jest bardzo potrzebna w dorosłym życiu, nie ważne czy zdecydowaliby się robić coś związanego z literaturą, jak Sky, czy poszliby zupełnie inną drogą w życiu, bo studiowali dla pasji, a prawdziwe życie pokierowało ich na zupełnie inne tory. Sky jak widać coś tam wyciągnęła z jego zajęć, bo widział jak swobodnie rozmawia z czytelnikami, no i im jak dotąd, też całkiem swobodnie płynie rozmowa.
- I chyba jednego z nielicznych hetero facetów, którzy bez skrępowania rozmawiają o klasyce literatury romantycznej. - powiedział z lekkim rozbawieniem. Zresztą pierwszy tom Grey'a też przeczytał, co prawda tylko dlatego, by przekonać się na czym polega fenomen książki, która zapoczątkowała swego rodzaju modę na tego typu literaturę, ale nadal przeczytał. W tamtym czasie był jednak tak pochłonięty swoim życiem, że nie mógł wziąć udziału w żadnej z dyskusji poświęconych gatunkowi. Później już wrócił do tych swoich napisanych gównie na Starym Kontynencie staroci, i na tym skończyła się jego przygoda.
- Szczęściara z Ciebie. Ja potrzebuję kawy prawie jak powietrza. - przyznał szczerze. Pora była taka, że może faktycznie wino będzie lepszym rozwiązaniem, tym bardziej, że nie planował już dzisiaj pracować. No i trzeba czasem wyluzować. - Chce się Pani tym tekstem o mnie wprosić, Panno Burke? - odparł całkowicie na luzie. Nie wydawało mu się, że mógłby tymi słowami wywołać niezręczność u kobiety, no ale nie mógł wiedzieć o działo się w jej życiu w ostatnim czasie. - Znam długo działającą knajpie w mieście. - powiedział po chwili. Barnard nadal jakoś tak podświadomie tworzył dystans, bo choć wydaje się, że otrząsnął się już z żałoby, to to wszystko co przeżył w ostatnich latach, wciąż go gdzieś tam powstrzymywało przed byciem takim hop do przodu w relacjach z kobietami. Szczególnie tymi, które były w jego polu zainteresowań.

Sky Burke
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
Sky zdecydowanie nie bała się rozmawiać, jednak buzia nie zamykała jej się dopiero wtedy, kiedy miała do czynienia z osobami, które znała. W relacjach z kimś sobie nieznanym, ciężko było jej się otworzyć i wtedy na wierzch wychodziła cała jej nieśmiałość. A w gruncie rzeczy brunetka miała naprawdę wiele do powiedzenia. I bardzo ceniła sobie inteligentnych rozmówców. A takim zdecydowanie był Aaron.
Burke studiowała literaturę z miłości i z miłości postanowiła pracować w bibliotece. Uwielbiała swoich czytelników. Kochała rozmowy z nimi i możliwość polecenia im kolejnej świetnej książki. Jej romantyczna dusza też miała swoje miejsce tutaj. Wśród tych wszystkich zakurzonych tomów, tylko czekających na to, by ktoś wziął je w swoje ręce i przeczytał. Sky uciekała w świat fantazji. Święcie wierzyła w to, że wszyscy są z gruntu dobrzy, tylko los podkładał im kłody pod nogi. Była kompletnie nie przygotowana do życia w tym świecie, w którym przyszło jej żyć i ledwie utrzymywała się na powierzchni, starając się z całych sił, by nikt ani nic nigdy jej nie zepsuło.
- Nie. Jesteś jedynym mężczyzną, który potrafi z taką pasją mówić o literaturze. - Powiedziała święcie wierząc, co to co mówi. W końcu to z nim najczęściej rozmawiała na studiach, nawet o najbardziej durnych książkach. To on zawsze słuchał jej opinii i potrafił prowadzić z nią konstruktywne dyskusje. A rzadko zdarzało jej się znaleźć rozmówcę, który potrafiłby odpowiadać jej w tak bezczelny sposób, w jaki jemu czasami zdarzało się jej odpowiadać.- Wiesz, że nawet kiedyś... - zaczęła, ale w porę ugryzła się w język. Przecież nie powie mu, że w dawnych czasach jawił jej się jako wcielenie pana Darcy'ego. Wtedy chyba pomyślałby, że jest nienormalna, albo w nim zakochana. Bo to dawne uczucie do niego już jej minęło, chociaż niekiedy, kiedy go spotykała, jej serduszko biło nieco mocniej na jego widok.
Zarumieniła się lekko, słysząc jego słowa, jednak szeroki uśmiech nie schodził z jej twarzy. - Jakże bym śmiała, panie Barnard. - Odpowiedziała podobnym tonem do jego. - Wszak młodej, niezamężnej pannie, nie wypada wpraszać się do domu mężczyzny. - Dodała jeszcze, nie mogąc powstrzymać się od chichotu. Przy Aaronie czuła się naprawdę swobodnie. Być może wynikało to z tego, że znała go od lat.
- Prowadź więc ku przygodzie, mój rycerzu. -Żartowała i założyła swój płaszczyk, po czym bez żadnego skrępowania, wsunęła swoją dłoń pod ramię Aarona. Chciała się trochę wyluzować, porozmawiać o tym, co tak bardzo ją interesowało, a przede wszystkim wrócić do równowagi, którą gdzieś zgubiła po drodze. A towarzyszący jej mężczyzna wydawał jej się idealnym kompanem na ten wieczór.

Aaron Barnard
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron przez jakiś czas też był takim idealistą, szczególnie w czasach swojej młodości. Potem jednak przyszedł czas na prawdziwe życie i przekonał się, że w prawdziwym życiu dużo trudniej jest o dobre zakończenie. Więc potem te wszystkie fikcyjne historie były dla niego tylko odskocznią od codziennego życia. Później stało się to też pracą i jak dotąd jakoś udało mu się nie znienawidzić czytania książek, ale wciąż jeszcze większe pół życia przed nim i nic nie jest jeszcze przesądzone. Nie żeby tego chciał, chyba nikt w życiu nie chciałby się mierzyć z wypaleniem zawodowym, a u niego właśnie to by ta cała niechęć do czytania prowadziła.
- Co kiedyś? Myślałaś, że nie mogę być heterykiem? - zapytał żartobliwie. Jakoś nie pomyślał, że zbierało jej się na jakieś poważniejsze wyznania, dlatego nie zmienił tonu, tylko dalej brnął w to, że on w sumie to rozumie cały ten fenomen Pana Darcy'ego albo Gilberta z Ani z Zielonego Wzgórza u młodszych nastolatek. Patrzył co prawda na to zjawisko w innej perspektywy, ale nadal rozumiał. W obu przypadkach zresztą ekranizacje i szereg odniesień w kulturze i tzw. życiu społecznym robiły swoje.
- Teraz to brzmisz jak bohaterka jednej z książek Austen albo sióstr Bronte. - odpowiedział. Żyjemy dziś w takich czasach, gdzie na całe szczęście ten ciasny gorset ograniczeń został już całkowicie zdjęty i też Aaronowi nie chodziło o to. Głupia rzecz, ale od śmierci jego żony, poza naprawdę bliskimi osobami, żadna kobieta jeszcze nie odwiedziła jego mieszkania. Powinien wychodzić do ludzi, wiedział to, ale jak to mówią amerykanie, one step at a time. Właśnie dlatego poszli do zaproponowanej przez niego knajpy znajdującej się w handlowej części Cairns. Był środek tygodnia, więc nie mieli problemu ze znalezieniem wolnego stolika w nieco spokojniejszym kącie lokalu.
- Jak Ci się ułożyło życie po studiach? Od razu zaczęłaś pracę w bibliotece? - zapytał, tak ogólnie ciekaw, jak radzą sobie absolwenci tak niepraktycznego kierunku studiów, jeśli nie zdecydują się na pracę naukową.

Sky Burke
Maluje obrazy — Ebay, etsy
24 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oklejony od rzeczywistości artysta. Wiecznie chodzi w słuchawkach. Dla jednych oaza spokoju, dla innych zaś prawdziwy wulkan emocji. Na pozór zamknięty w sobie, wyalienowany człowiek, charakteryzujący się wyjebanizmem w czystej postaci, w rzeczywistości persona wyjątkowo wrażliwa, czuła i mocno współodczuwająca. Lekko szurnięty. Patrzący na świat z własnej, nagiętej perspektywy. Bezpośredni. Bezmyślny. Zachowawczy.
007.

I found the solder
I saw the sparking
Start drowning out
The older scars
It's giving more than
What it's taking
And I'll be ready
With a hand on my heart


Nie przepadał za książkami. Czytał z braku laku. Czytał, bo od zawsze rodzice w domu mówili, że człowiek oczytany zawsze będzie mieć w życiu łatwiej. Czytał z przyzwyczajenia. Czytał z nudy. Czytał, bo podobno z książką było mu o wiele bardziej do twarzy, niż z grubym jointem po brzegi wypełnionym zielskiem, którego ostatnio zdecydowanie nadużywał. Czytał dla ciszy. Lubił cisze. Otaczający świat wiecznie i bez jakiekolwiek przerwy czy chwili wytchnienia zawsze wydawał z siebie dźwięki. Przeróżne. Zaczynając od szumu liści przy mocniejszym podmuchu wiatru, przez gwar uliczny aż po głośne rozmowy ludzi, te mniej lub bardziej przyjemne dla ucha. Wiecznie coś. Wiecznie głośno. Za głośno.
Dash cenił sobie cisze. Cenił możliwość zamknięcia się w głowę z własnymi myślami, nabranie perspektywy, ułożenie mentalnej papierologii. Cenił te chwile, gdy z każdej strony nie docierały ircujące dźwięki i rozpraszacze. Cenił spokój. Spokój, którego w domu nie było pod żadną postacią. Zresztą co się dziwić, gdy mieszkasz z trójką braci, którzy zamknąć potrafili się jedynie podczas głębokiego snu. Całe szczęście kochane miasto Lorne przewidziało wszystkie problemy świata i postawiło odpowiednie placówki.
Biblioteka. Miejsce, w które normalnie nie zawitałby nigdy z własnej woli, jednak gdy raz przez przypadek pojawił się opłacić karę za nieoddane książki Archera, zakochał się w nim bez pamięci. Zakochał się w spokoju. Zakochał w ciszy. Zakochał w powolnym tempie życia, jakie toczyło się wśród licznych regałów. Nikt nie biegał, nikt nigdzie się nie śpieszył. Usiadł wiec na moment, na krótką chwilę, łapiąc pierwszy lepszy tytuł i chowając za nim głowę, by na moment po prostu posiedzieć w ciszy. Był przekonany, że to tylko jednorazowa akcja, chwila słabości, jednak od tamtego dnia przychodził tam średnio trzy razy w tygodniu. Zawsze odprawiając ten sam rytuał — podchodził do regału, wybierał najbardziej obskurnie wyglądającą książkę i siadał w kącie pod parapetem, napawając się chwilą spokoju. Z czasem i dusza artysty przejęła kontrole. Zaczął szkicować obrazy na pierwszych kartkach. Duże, małe i abstrakcyjne. Co tylko dusza zapragnęła, a kiedy przez kilka pierwszych razów nikt go nie przyłapał — jak zaczął, nie przestał już nigdy.
I tak samo tym razem, z podwiniętymi nogami i przestarzałym egzemplarzem Romeo i Julia spoczywał pod jedną z bibliotecznych ścian, dopuszczając do ucha jedynie delikatne przesunięcia ołówka. Co chwile również mimowolnie unosił wzrok w kierunku regału naprzeciw, przy którym wysoki brunet, usilnie przeglądał licznie tytuły. Nie był to pierwszy raz, gdy Dash widział go w takiej sytuacji. Nie pierwszy, kiedy zwrócił na siebie jego uwagę. Intrygował go.
Za każdym razem, gdy ten przeglądał książki, wybierając z półki, macając i odkładając na miejsce, Brooks zastanawiał się co wpływa na jego decyzje. Dlaczego nie akurat tamten tytuł? Dlaczego za każdym razem tak długo się zastanawiał? Na jakich kryteriach opierał swój wybór? Pragnął odpowiedzi, jednak tchórzył za każdym razem. I oto był znowu. Przebierając chyba dziesiątą okładkę. Opuszczając głowę, pozwalając by stręczące włosy nagięły się delikatnie do przodu, marszcząc ściągnięte do środka twarzy brwi. Zaledwie kilka metrów od niego.
Jedno spojrzenie.
Kolejne.
Kolejne.
Kolejne.
Wciąż tam był. Wciąż przebierał. Wciąż trwając we własnym transie, w niewytłumaczalny sposób burząc tym samym spokój Dasha samą obecnością.
Nie łatwiej po prostu wybrać jeden i zobaczyć co kryje się w środku? — rzucił spokojnie, skupiając uwagę na własnej książce, a dokładniej spisie treści z tyłu, na którym powoli zarysowywał się wielki zamek ze ścianą pokrytą bluszczem. Dopiero po chwili uniósł leniwe spojrzenie, by tym razem nie natrafić na ostry profil, a sam środek twarzy. Twarzy zwróconej prosto do niego. Całkiem ładnej twarzy — Podobno nie powinno się oceniać książki po okładce.

Casper Ellison
ambitny krab
Kasik#0245
Aktor :) — Internet :)
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I'll chew you up and I'll spit you out,
'Cause that's what young love is all about.
So pull me closer and kiss me hard,
I'm gonna pop your bubblegum heart.
W bibliotekach było coś niezwykle ujmującego. Może spokój, który otaczał go od progu, albo zapach starych książek, nieporównywalny z niczym innym.
Tutaj uciekał. Ostatnio zbyt często, lustrując spojrzeniem tytuły, przechadzając się między regałami bez większego celu. Tutaj nie spotka wymagającego ojca, który suszył mu głowę o kolejne bankiety i wdrożenie do kolejnej filii banków. Nie było tu przyjaciela, który nęcił go za nos, miażdżył, zgniatał jak kartkę i wyrzucał, kiedy uznał to za sposobne. Nie było tu pieprzonych filmów, kolejnych podpisanych kontraktów, nie było też masy bezimiennych twarzy, które spotykał na mocno zakrapianych imprezach, a z którymi często budził się nad ranem.
Tu miał inny świat, trochę jakby jego - pomiędzy Dostojewskim, a Kafką, w towarzystwie milczących ludzi i ulotnych szeptów.
Na pierwszy rzut oka ciężko było nazwać go książkowym molem. Markowe koszule kontrastowały z poniszczonymi okładkami, a okulary nosił tak rzadko, że czasami sam zapominał o ich istnieniu. Częściej upadlał się by zapomnieć, a kiedy dochodził do siebie upadlał się, żeby stanąć na nogi. Ale czytał; w tych wszystkich momentach stabilności, trochę ze wstydem jakby czytanie w jego sferach i w jego wieku nie było przychylnie widziane.
W bibliotece nikt nie zadawał pytań, kiedy sunął palcami po zakurzonych półkach, wystukując opuszkami rytm. Nikt nie dziwił się, że jego usta nie uśmiechają się sztucznie i nikt nie oceniał tego, że czasami krzywi się na widok mniej lubianych autorów wyrytych na książkowych grzbietach. I spędzał tam godzinę albo dwie, zanim wrócił do pędzącego na złamanie karku życia, którego nienawidził tak mocno, jak było to tylko możliwe.
Czytał. Czytał. Czytał.
Wybierał tytuły, odkładał je, czasami zmieniając kolejność by stały alfabetycznie. Czasami zaglądał do książki, czytając przypadkowe wersy i na tej podstawie oceniając czy zabierze książkę do domu, ukrytą głęboko w torbie.
A może robił to tylko po to, by nie siedzieć bezczynnie - tak czy inaczej, nadszedł dzień, kiedy ktoś zmącił jego spokój kilkoma rozsądnymi słowami.
Nie łatwiej po prostu wybrać jeden i zobaczyć co kryje się w środku?
Trudno powiedzieć, czy Ellison zdziwił się bardziej samym pytaniem czy może faktem, że nie zauważył wcześniej siedzącego nieopodal chłopaka. Zamarł, z dłonią nadal na jednej z książek, odszukując spojrzeniem nieznajomego i unosząc tylko odrobinę brwi.
Podobno nie powinno się oceniać książki po okładce.
Przechylił głowę i oparł się bokiem o regał. Romeo i Julia.
- Lecz choćby oczy jej były na niebie, a owe gwiazdy w oprawie jej oczu, blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy.* - zacytował tylko, skinieniem głowy wskazując na trzymany przez niego tom, unosząc kącik ust w bladym uśmiechu, przeskakując spojrzeniem do jego twarzy.
- Nie lubię ryzykować - odpowiedział, tym razem obracając własny tom. Hamlet.
- Wracam do tego co znam. Co do reszty...Lubię się z nią oswajać. - nie odwrócił spojrzenia, daleko mu było do płochości i wstydu. Tym razem skoncentrował się na jego wargach, a następnie na drobnym dołku w policzku.

Dash Brooks
ambitny krab
Mów mi jak chcesz
ODPOWIEDZ