lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
#4


Kasper dzisiaj od rana do wieczora pracował w kawiarni. Przeżył niemały szok kiedy dotarł do mieszkania i okazało się, że nikogo nie ma. Kiedy mieszkasz z tyloma osobami to ciężko jest o chwilę ciszy i spokoju. Kasper był wręcz przyzwyczajony do tego, że w tym domu istniał tylko hałas. W sumie to nawet nie dziwił się sąsiadom, że ich nie lubią. Nikt nie lubił hałasu. Kasper chyba też nie lubił, po prostu nauczył się w nim żyć. Tak czy siak nieobecność pozostałych domowników postanowił wykorzystać zamykając się w swojej małej ciemni, na którą wykorzystał wnękę w szafie, no i wywoływał zdjęcia, które zrobił w zeszłym tygodniu. Siedział w tej pracowni około godzinę i wyszedł z niej w odpowiednim momencie. Jego telefon rozświetlił się informując go o nowej wiadomości tekstowej. Musiał spojrzeć na nadawcę kilka razy, żeby mieć pewność, że to właśnie ona, po tylu latach milczenia w końcu się do niego odezwała. I to nie byle jak, poinformowała go żeby wyszedł przed dom. Typowe dla Ingi. Schował telefon do kieszeni i już za chwilę otwierał drzwi wejściowe i patrzył na dziewczynę, która kiedyś była dla niego całym światem, a później brutalnie złamała mu serce. Najsmutniejsze w tym wszystkim było to, że mijały prawie dwa lata od ich zerwania, a Kasper nawet przez chwilę nie zdobył się na to, żeby ją znienawidzić.
-Cześć. - Przywitał się i nawet nie krył swojego zdezorientowania zaistniałą sytuacją. Spojrzał na swoje auto, które zdradzało to, że Guillebeaux był w domu. Zaraz jednak wrócił wzrokiem na swoją byłą dziewczynę, która wyciągnęła w jego stronę rękę z niewielkim pakunkiem. Sięgnął po zawiniątku, które okazało się kasetą. -Yankee Rose. - Uśmiechnął się i pokręcił głową z niedowierzaniem. Długo polował na tą kasetę i długo nie potrafił jej nigdzie dostać. -Nie wierzę, że pamiętałaś. - Spojrzał na nią. Nie był to jakiś popularny kawałek, ale Kasper swego czasu długo marudził, że chciałby mieć to w swojej kolekcji. -Jak ci się udało? - Zapytał i nie wiedział, że to prezent czy przyszła się pochwalić, więc z bólem serca wyciągnął kasetę w jej stronę.

inga ostberg
sumienny żółwik
alemalpa#7279
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Snuje się, zaczepiam i szukam guza. Skarbie, raczej nie jestem najlepszym wyborem.
Sumienie to prawdziwy skurwiel. Tak jest i nie ma co nikogo przekonywać, że jest inaczej. Przecież to tak, jakby ktoś próbował usilnie wmówić ludziom na imprezie, że trawa jest soczyście czerwona. Nikt tego nie kupi. Inga cholernie regularnie chowała swoje sumienie do kieszeni. Nie wiedziała, kiedy się tego nauczyła, ale cóż tak było. Nie słuchała jego cichego skomlenia, namawiającego ją do zmienienia swojej postawy. Do przeproszenia, przyznania się do błędu. Rozkręcała muzykę na maxa – wtedy naprawdę było łatwo to ignorować.
Przychodziły jednak takie momenty jak ten, gdy sumienie złapało ją w swoje szpony i już nie było cicho. Darło się jak przez jakiś pieprzony megafon. A wszystko zaczęło się od niewinnego przeglądania zawartości jednego z kartonów, podpisanych zamaszyście „Tata”. Nie zaglądała do nich często, ba wręcz głównie zbierały kurz. Bo nie dość, że nie często słuchała wyrzutów sumienia, to starała się z całych sił nie być sentymentalną cipką. Tak było łatwiej, dużo wygodniej. A życie przecież jest przecież po to, żeby człowiekowi było wygodnie. A przynajmniej tak wydawało się Ostberg.
Kasper ostatnimi czasy chodził jej po głowie częściej, niż by sobie tego życzyła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ten most jest już dawno spalony. Doszczętnie i bezpowrotnie. Jasne, sprawa mogła zdawać się niezamknięta, w końcu nie rozmawiali od momentu gdy bardzo emocjonalnie i dobitnie z nim zerwała. Trochę głupio, zdecydowanie niepotrzebnie aż tak ostro. Czy miała coś na swoje usprawiedliwienie? Niespecjalnie. Tylko zazwyczaj nie przeszkadzało jej, że nie ma nic na swoje usprawiedliwienie. Jednak gdy palce trafiły na starą kasetę, o których jej ojciec mógł mówić w nieskończoność (i często znajdował kompana to tych dyskusji w osobie jej byłego chłopaka) coś ją ruszyło. A ze wspomnieniami tak już jest, że są jak lawina i nie potrzebują wcale wiele, żeby nabrać tempa.
Zaciągnęła się mocniej papierosem, wpatrując się w drzwi. Wiedziała, że jest w domu. Znaczy, tak zakładała, przecież stojący na podjeździe samochód niewiele znaczył. Z drugiej strony niekoniecznie chciała natknąć się, na którego z przyjaciół, z którymi dzielił lokum. Tak, sms to lepsze rozwiązanie. Wyrzuciła niedopałek na posesję obok, a po wysłaniu wiadomości wsadziła telefon do tylnej kieszeni. No dobra, czuła się co najmniej głupio. I niespodziewana się, że otworzy jej drzwi:
-Cześć – uśmiechnęła się lekko, wyciągając pakunek z kasetą w środku w jego stronę. W gruncie rzeczy nie wiadomo było, do czego ta sytuacja ma prowadzić. Delikatny uśmiech na twarzy bruneta, przyprawił ją o lekki dreszcz na plecach. Cholera, serio nadal to tak działało? Na jego pytanie, poprzedzone zdumieniem, wzruszyła lekko ramionami:
-W gruncie rzeczy bardzo dużo pamiętam. A kaseta była w rzeczach mojego ojca i pomyślałam, że u ciebie będzie miała lepiej – odgarnęła włosy z czoła, dalej intensywnie wpatrując się w chłopaka, czując, jak te cholerne wyrzuty sumienia nie dają jej spokojnie myśleć – Masz może chwilę na kawę i papierosa? Trzeba sprawdzić, czy ta kaseta działa.

Kasper Guillebeaux
powitalny kokos
oszit#1116
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
Widok Ingi stojącej przed jego domem, z tym delikatnym uśmiechem na twarzy obudził w nim wszystkie możliwe uczucia. Wszystko co rozwinęło się podczas trwania całego ich związku. Nie myślał o niej ostatnio zbyt często. Jasne, wspominał ją kiedy natrafiał na rzeczy, które przypominały mu o niej, albo o wspomnieniach z nią. Robił porządek w szafie i znalazł pudełko po butach, w którym trzymał zdjęcia i bilety po koncertach, które spędził w jej towarzystwie. Dopiero teraz, widząc ją we własnej osobie, stojącej przed nim poczuł, że za nią tęsknił. Gdzieś podświadomie jego serce wiedziało, że Inga na zawsze będzie jego pierwszą poważną dziewczyną. Był nawet pewien tego, że gdyby ją spotkał za dziesięć czy dwadzieścia lat to czułby to samo co w tym momencie. Jedno wielkie What if?. Co jakby z nim nie zerwała? Co jakby walczył o nią mocniej? Czy byliby nadal razem? Czy wyleczyłby się z Rajy? Czy nigdy nie związałby się z Max? Czyżby to Inga była tą, z którą powinien być, ale on jak skończony idiota pozwolił jej odejść?
Zacisnął szczęki i spuścił wzrok kiedy wyznała, że dużo pamięta. W jego głowie zaczęły się kłębić głupie pytania, które chciał jej zadać. Czy myślałaś o mnie przez ostatnie dwa lata?, Czy żałujesz? -Przykro mi z powodu twojego ojca. - Nie miał nigdy okazji powiedzieć jej tego osobiście. Lubił jej ojca, pojawił się nawet na pogrzebie w towarzystwie swoich przyjaciół. Nie podchodził jednak do niej, bo przecież nie byli już parą, a tego typu ceremonie to coś co powinno się spędzać z rodziną. -Zaopiekuję się tym. - Uniósł kasetę i posłał jej uśmiech. Starał się nie spuszczać z niej wzroku. Bolało jak cholera patrzeć na nią, ale nie chciał jej spłoszyć swoim dziecinnym zachowaniem. Nie wiedział jak się zachować, czy powinien ją zaprosić do środka, więc podziękował bogu w głębi duszy za to, że to ona wyskoczyła pierwsza z propozycją. -Zawsze. - Odpowiedział z uśmiechem i przytrzymał jej drzwi, żeby weszła do środka. -Jestem sam. - Dodał, bo wiedział, że ludzie odwiedzając, któregokolwiek z lokatorów, mieli tendencję do głośnego witania się ze wszystkimi, którzy tu mieszkali. Wolał jej tego oszczędzić, chociaż wiedział, że Inga raczej nie będzie krzyczeć w niebogłosy witając się z nimi. W jej przypadku chciał po prostu żeby czuła się swobodnie. Pokierował ją do kuchni gdzie nalał im do kubków kawy, a następnie zaprosił ją na taras gdzie mogli sobie usiąść i zapalić. -Papieros czy blant? - Zaproponował, bo w tym domu i tego i tego było zawsze pełno. Sam sięgnął po papierosa i go odpalił. -Dopiero teraz zajrzałaś w rzeczy swojego ojca? - Wiedział, że zapytanie jej Co tam słychać? byłoby debilnym posunięciem. Wiedział jak to jest nagle stracić ojca. Sam przechodził przez to, że dopiero po kilkunastu długich miesiącach był w stanie zajrzeć w rzeczy po swoim tacie.

inga ostberg
sumienny żółwik
alemalpa#7279
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Snuje się, zaczepiam i szukam guza. Skarbie, raczej nie jestem najlepszym wyborem.
Często jak wracała myślami do swojego związku z Guillebeaux, miała wrażenie jakby wszystko, co przeżyli, miało miejsce w poprzednim życiu. Jakby razem z ich rozstaniem i śmiercią jej ojca, coś się skończyło, jakby ona w jakimś sensie się skończyła. Nie dorabiała do tego szczególnie dramatycznych teorii, po prostu wszystko się zmieniło i nie miało szans na powrót do starego stanu. Czasem, przez naprawdę krótką minutę zastanawiała się, czy mieli szansę to przetrwać. Czy gdyby była mniej uparta, mniej zraniona i mniej przerażona? Nigdy jednak przesadnie nie zatonęła w tych myślach, bo nie lubiła gdybać. A przede wszystkim wiedziała, że bardzo szybko to wszystkie pytania zaczną drążyć w niej dziurę, zaczną sięgać też innych osób, o które już nie będzie miała jak walczyć. Po przecież nie żyją. Dlatego, robiła to, na czym znała się najlepiej – paliła mosty, betonowała każde możliwe sentymenty i parła do przodu niczym taran. Tak było łatwiej i przyjemniej. Mniej kłopotliwie.
Gdy odebrał od niej ponownie kasetę, zdała sobie sprawę, że nie bardzo wie, co powinna dalej powiedzieć. Coś ponad propozycją wypicia wspólnie kawy i zapalenia papierosa. Czy była gotowa na konfrontację? Czy w ogóle tak konfrontacja po takim czasie była potrzebna? Jej rozmyślanie przerwało Przykro mi z powodu twojego ojca.. Nigdy nie wierzyła w szczerość taki wyznań, z resztą co jej było po tym, że komuś było przykro. Jednak w ustach Kasa zabrzmiało to na tyle szczerze, że zamiast zbyć to jakimś ironicznym tekstem jedynie machnęła ręką na znak, że to nic. Mimo że nadal było epicentrum jej rozterek i bezsennych nocy.
Poczuła, jakby jakiś ogromny ciężar zszedł jej z ramion, gdy od progu zapewnił ją, że nie będzie musiała konfrontować się z żadnym z jego przyjaciół. Dokładnie pamiętała swoje przypadkowe spotkanie z Ryderem na jednej z imprez tuż po śmierci ojca. I to spotkanie zdecydowanie nie należało do miłych. Chwyciła kubek w dłoń, a jej tyłek w wytartych szortach nie zdążył jeszcze dobrze dotknąć ratanowego krzesła, gdy w kąciku jej ust pojawił się papieros. Zdecydowanie paliła za dużo.:
- Jak wypalę papierosa, nie odmówię blanta – stwierdziła, podbijając swoją odpowiedź radosnym i beztroskim wzruszeniem ramion. Blanta się nie odmawia.
Bezpośredniość pytania, które zadał Kasper, nieco zbiła ją z tropu. Odchrząknęła cicho, wpatrując się w ogród, po czym skierowała spojrzenie ciemnych oczu na chłopaka:\
-Właściwie to tak. Spakowałam wszystko do kilku kartonów, jak mojej matce odwaliło i chciała przeprowadzać się do swojego nowego męża – wywróciła oczami, mocniej się zaciągając – Nie mam za bardzo jaj, żeby przejrzeć to wszystko na raz, więc zaglądam na chwilkę i potem za jakiś czas znów.- miała wyrzuty do siebie, że złamał jej się lekko głos, nie chciała odstawiać emocjonalnej szopki.:
-A ten… Co słychać? W sensie no wiesz – zrobiła nieokreślony ruch ręką, czując, że brzmi jeszcze głupiej niż we własnych myślach.
Kasper Guillebeaux
powitalny kokos
oszit#1116
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
Kasper stał z tą kasetą i obracał ją w dłoniach zastanawiając się czym jest ten prosty gest. Czy to są swego rodzaju przeprosiny od Ingi? Za to jak zakończyła ich związek? Jak złamała mu serce? Nie mógł przeczyć, było to miłe, po tylu latach doczekać się prostego gestu, który wyrażał tak wiele. Zastanawiał się czy żałowała, czy miała teraz kogoś i była szczęśliwsza niż z nim? Chciał wiedzieć, ale jednocześnie nie chciał tego wiedzieć. Chciał, żeby była szczęśliwa, ale nie zmieniało to faktu, że mogła być szczęśliwa z nim, a zrezygnowała z tego. No, ale może to Kasper miał o sobie zbyt wysokie mniemanie i nigdy nie był dla niej dostatecznie dobry. No trudno.
Kasper wiedział jak blisko była ze swoim tatą. On był blisko z jej tatą. Uwielbiał faceta i cieszył się z tego, że udało mu się wzbudzić sympatię w ojcu swojej dziewczyny. Mógł spędzić z nim godziny gadając o muzyce. Żałował, że nie mógł robić tego ze swoim tatą, więc korzystał z tego, że znalazł w tej kwestii jakieś zastępstwo. Pamiętał też jak jego zrujnowała śmierć taty, więc mógł sobie tylko wyobrażać przez co przechodziła Inga. On był dzieckiem jak stracił ojca, nie do końca wiedział co się działo. A Inga zapewne bardziej odczuła swoją bezsilność. Więc tak, jego słowa były szczere.
-Super. – Uznał, że dołączy do niej jak zdecyduje się na blanta. On również zajął sobie miejsce na krzesełku. Wybrał to, z którego mógł swobodnie kontynuować rozmowę z Ingą, ale też takie, które nie wymuszało na nim ciągłego kontaktu wzrokowego z nią. Nie czułby się komfortowo i był pewien, że i ona nie czułaby się za dobrze z tym gdyby nieustannie się jej przyglądał. Spojrzał na nią szczerze zdziwiony. –Twoja mama ponownie wyszła za mąż? – Okej, to była dla niego nowość. W sensie nie miał nic przeciwko temu, że ludzie ponownie znajdowali partnerów po stracie poprzednich. Jego mama też w końcu znalazła sobie kogoś nowego i Kasper uwielbiał swojego ojczyma. Tylko, że jego mamie trochę dłużej zajęło otworzenie serce na kogoś nowego. Nie chciał kwestionować niczego, bo to nie jego sprawa jak ktoś obchodzi żałobę, ale tutaj poszło całkiem szybko i sprawnie. –Robiłem dokładnie tak samo. – Uśmiechnął się. –Wszystko za bardzo przypominało mi o nim, za bardzo nim pachniało. Nie do końca też rozumiałem co się stało i dlaczego straciłem go tak szybko. Więc… nie grzebałem w jego rzeczach, bo ciągle miałem nadzieję, że wróci. A nie chciałem być przyłapany na tym, że w nich grzebię. Liczyłem, że się pojawi mimo, że byłem na jego pogrzebie. – Parsknął trochę, bo poczuł się żałośnie. Niby miał prawo do robienia sobie nadziei te kilka lat temu. Był jeszcze dzieckiem. Miał tatę, a parę miesięcy później go nie miał.
Uśmiechnął się widząc ten nieokreślony gest. –Tak jak widzisz. – Wskazał na ogródek, co niewiele wyjaśniało i on też nie wiedział co ogródek miał reprezentować. –Wakacje więc trochę więcej pracy, ale mniej nauki. – Dodał jeszcze i spojrzał na nią. –A co u ciebie? Poza wiesz… – Teraz to on wykonał ten sam, nieokreślony ruch ręką.

inga ostberg
sumienny żółwik
alemalpa#7279
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Snuje się, zaczepiam i szukam guza. Skarbie, raczej nie jestem najlepszym wyborem.
Są tacy ludzie w naszych życiach, przy których czujesz się trochę jak w domu. Dziwny spokój, poczucie, że wszystko jest na miejscu. Inga zawsze tak czuła się przy swoim ojcu i to uczucie właśnie do niej wróciło. Nie potrafiła za bardzo się z nim oswoić, jakby nie chciała przyznać, kto jest jego źródłem. Bo to byłoby równoznaczne z przyznaniem się do tego, że straciła kogoś bardzo cennego, jeden po drugim. I ta druga strata byłaby obarczona dużo większą odpowiedzialnością, bo na jej własne życzenie. Dlatego bardzo szybko odgoniła te myśli, intensywnie wpatrując się w trawnik, chmury i wszystko, co mogło odwrócić jej uwagę. Najgorzej było przyznawać się do błędów przed samym sobą:
- Taaaak, niestety. W dodatku za strasznego buca, z synem ćpunem. I teraz próbują zrobić z nas nową, kochającą się rodzinkę. Szkoda gadać – machnęła ręką, krzywiąc się lekko pod nosem. Jej nowy status rodzinny niesamowicie ją męczył i niesamowicie wkurwiał. Przebywanie w domu było ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę, bo w ogóle nie czuła, żeby to było jej miejsce. Na szczęście było wiele miejsc, do których można było po prostu uciec. I wszystko było lepsze niż siedzenie w tych samych czterech ścianach co Olivier czy jego ojciec. Nawet konfrontacja z ex.
- To widzisz, ja strasznie długo to wypierałam. Łapałam się na tym, że po prostu wróci z morza. Stanie w drzwiach i zapyta, czy wiem, gdzie są wszystkie jego rzeczy – poruszyła w charakterystyczny sposób nosem, jak za każdym razem gdy gdzieś w kanalikach łzowych zbierała się nowa fala. O nie, absolutnie nie było mowy o płakaniu. Westchnęła, zaciągając się ostatni raz papierosem, zaraz zapijając to kawą. Potrzebowała uziemienia, poczucia, że zaraz wróci na ziemię i będzie po prostu po staremu. Czyli zero jakiś wzruszających chwil i wyrzutów sumienia. Jednak im dłużej siedziała przy niewielkim, tarasowym stoliku, tym czuła się gorzej:
- A u mnie, no to wiesz. Kończę zaraz studia, chyba. Zobaczymy. Tutaj się snuję, pojeżdżę trochę na wrotkach, pójdę na imprezę, no życie się jakoś toczy… - wzruszyła ramionami i spojrzała na chłopaka z niemrawym uśmiechem. – Jestem zaskoczona, że jest mniej niezręcznie, niż się spodziewałam jak do ciebie tutaj szłam. Ale no, z resztą no – przygryzła policzek od środka, powstrzymując się od spuszczenia wzroku. Czy to był ten słynny moment, w którym piła piwo, które nawarzyła?

Kasper Guillebeaux
powitalny kokos
oszit#1116
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
Kasper miał bardzo podobnie. To właśnie przy ojcu czuł się najlepiej. I to nie tak, że jego mama była okropną kobietą, bo nie mógł złego słowa o niej powiedzieć. Świetnie sobie poradziła z wychowaniem dwójki synów, była też fantastyczną żoną. Nawet mężczyznę, z którym związała się po śmierci męża, Kasper bardzo polubił. Mimo wszystko, żadne nigdy nie było w stanie zastąpić tego co Kasper miał ze swoim tatą. Poznanie Ingi było dla Kaspra jak powiew świeżego powietrza. Nie był nawet świadom tego jak nowa osoba może wpłynąć na twoje życie. Była całkiem inna niż on, ale jednak mieli mnóstwo wspólnych tematów i pasje, którymi mogli się dzielić. Miał Ingę, a później jej nie miał.
-Jezu… – Wyszeptał, bo jednak posrana sprawa. Przez chwilę przyglądał się Indze myśląc o tym jak bardzo zasługiwała na coś lepszego.-Popierdolona sprawa. – Dodał jeszcze nie wiedząc co innego mógłby powiedzieć, żeby przynieść Indze jakiekolwiek ukojenie. Wiedział, że nie było takich słów i że nie lubiła tego jak ktoś się nad nią litował.
Spuścił wzrok, bo pamiętał dokładnie jak on też liczył na to, że jednak jego ojciec nie umarł i wróci lada chwila. Jego nieobecność była wręcz namacalna, ale Kasper i tak nie chciał i nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że jego tato nie żyje. Dopiero kiedy mama zaczęła się spotykać z Simonem to do Kaspra zaczęło docierać to, że jednak jego tata nigdy nie wróci. Zauważył reakcję Ingi. –Wiesz, że możesz sobie pozwolić na płacz, nie? – Może i zerwali. Może i nie gadali ze sobą przez ostatnie dwa lata, ale Kasper chciał, żeby Inga wiedziała, że on nadal może być jej bezpieczną przystanią czy jakimś innym gównem. –Jeśli chcesz się przytulić to daj znać. – Tutaj już posłał jej delikatny uśmiech i zaciągnął się papierosem, którego też w końcu skończył, więc peta wrzucił do popielniczki.
-I co planujesz po studiach? Wyprowadzić się od nowej rodziny? Wyjechać? Zostać tutaj? – Był ciekaw czy będzie ją jeszcze widywał, teraz już w mniej niezręcznych okolicznościach.
Parsknął śmiechem. –Tak. To prawda. Też się spodziewałem, że będzie dziwnie. – Uśmiechnął się i wypił trochę kawy. –Cieszę się, że przyszłaś, Inga. – Zatrzymał na niej wzrok na dłuższą chwilę.

inga ostberg
sumienny żółwik
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ