lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
twenty-three

— No chodź, chodź! — przedzierając się przez gąszcz drzew w stronę wyznaczonego na piknik miejsca, z łatwością można było usłyszeć donośny głos Vanderberga. Dopiero tutaj, na łonie natury, otoczony niczym więcej tylko ciszą i spokojem, stawał się na powrót dawnym sobą. O powrocie w to miejsce myślał dość często; zazwyczaj wtedy, kiedy nagabywały go wspomnienia z dzieciństwa i nastoletnich lat i towarzysząca im nieco młodsza twarz przyjaciółki. Od jej powrotu do Lorne Bay nie mieli jeszcze okazji, by wyrwać się z miasta. Skupiona na ciężkiej pracy jako matka-singielka, z pewnością miała ręce pełne roboty, a i Miles nie operował już wolnym czasem tak jak kiedyś. Musiał dzielić go pomiędzy pracą, współlokatorami i ukochaną, choć ostatnio nie było mu po drodze, by do niej zajrzeć (dobra, tak właściwie bał się jak cholera tego, że wyrzuty sumienia pożrą go do reszty i odkładał to w nieskończoność). Jednak w takich momentach, nawet i najdzielniejszy mężczyzna potrzebuje przyjaznej mu duszy, a kto mógłby lepiej go zrozumieć, czy pogonić, niż Cece — kobieta, która była mu bliżej niż rodzona siostra? 

To gdzieś tutaj — odzywa się, jednocześnie rozglądając się za znajomą polaną, ściskając stary kompas w dłoni. Kiedyś inaczej trzeba było sobie radzić; właściwie do tej pory w tych stronach zasięg był beznadziejny, a internet ograniczał się do ładowania jednej strony przez kilkanaście minut, nie wspominając już o nawigacji. Dlatego tuż po tym jak tylko skończył sprawdzać dostawy w barze, wrócił szybko do domu po swój stary sprzęt, aby nie kusić losu i pojechał wpierw po zakupy, a później po brunetkę, w nadziei, że Sole udało się zająć małą.
— Mam! — wreszcie wychodzi żwawym krokiem na trawę, świecąc latarką od telefonu na powierzchnię, by sprawdzić, czy nie mają żadnych dodatkowych towarzyszy wieczoru typu jadowitych węży, po czym ściąga torbę z ramienia, rozkłada koc i wyjmuje poszczególne przysmaki z koszyka. Ostatnie trafiło w jej ręce piwo, które wcześniej zręcznie otworzył. Ach, Ci barmani, tylko alkohol im w głowie!
— Tęskniłem za tym miejscem — przyznaje, zerkając na nią z uśmiechem. To było ich miejsce na ziemi. Kiedyś potrafili siedzieć tu godzinami, uciekając przed pracami domowymi i dramatami szkolnymi. Po prostu leżeli na ziemi, rozmawiając o marzeniach, przyszłości, a nawet popełniając młodzieńcze błędy, jak wtedy, kiedy Miles zdecydował się poćwiczyć na niej usta-usta. W jego oczach było to genialnym pomysłem, lepsze interakcje niż z ręką!
— Uwierzysz, że jestem tutaj pierwszy raz odkąd wyjechałaś? Serio, nie zabrałem tu nawet Malii przez trzy lata związku, to coś znaczy — prycha śmiechem, delikatnie szturchając ją przy tym w ramię. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że również i on, pierwszy raz od dłuższego czasu, jest bardziej wyluzowany niż na codzień. Wszystko dzięki Cece.

cecilia trelawney
przyjazna koala
naleśnik puchaty
samotna mama — na bezrobociu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ma roczną córeczkę, której ojciec zwiał pozostawiając za sobą szereg dłużników. Wraca do rodzinnego Lorne, jednak żyje na bezrobociu, bo cały swój czas poświęca małej Ruthie i ledwo wiąże koniec z końcem. Mieszka z Noel, która zgodziła się przygarnąć je pod swój dach.
- trzy -

Zanim podjęła się wejścia na wzgórze, była święcie przekonana, że jej kondycja nie pozostawiała wiele do życzenia, jednak szybko się przekonała, że wykonywane w zaciszu domowym ćwiczenia to zwyczajnie za mało. Brakowało jej zajęć z pilatesu na które uczęszczała w Gold Coast i codziennego joggingu na który z łatwością znajdowała czas, jednak teraz, większość aktywności ruchowej organizowała jej raczkująca córka. Dopiero za dwa lata miała osiągnąć kolejną granice wiekową, której się obawiała, a już teraz miała problem z kontrolowaniem oddechu, bo pokonała ją niewielka górka na która wspinała się jako dziecko każdego dnia.
Nie popędzaj mnie! Idę! — krzyknęła dreptając za nim i sapiąc jak stary sąsiad, którego miała za ścianą w starym mieszkaniu. Nienawidziła tego dźwięku, jednak teraz sama modliła się o to by nie wypluć własnych płuc. Vanderberg radził sobie kondycyjnie znacznie lepiej i był po trzydziestce, było jej wstyd!
Poza wspinaczką, musięli poradzić sobie także z przedostaniem się przez gęstwiny lasu w zupełnej ciemności. Owszem, korzystali z latarek w telefonie ale światło to nie dawało jej pewności, że nie wdepnie na jakiegoś olbrzymiego węża, który chętnie poskubałby ją swymi kłami bądź wciągnął w ramach kolacji. Pomimo faktu, że spędziła całe życie na tym kontynencie, wciąż panicznie bała się węży i pająków nie potrafiła pokonać w sobie tego strachu. Dzięki kompasowi Milesa i jego nieocenionej orientacji w terenie, w końcu udało im się dotrzeć na wysunięty szczyt wzgórza. Niemalże od razu uderzyły w nią wszystkie młodzieńcze wspomnienia, które dzieliła w większej mierze z mężczyzną. Czy to nie tutaj pocałował ją po raz pierwszy?
To znaczy, że wciąż się ze mnie nie wyleczyłeś, Vanderberg — wzruszyła ramionami i roześmiała się po chwili. Nie czuła przy nim żadnego skrępowania pomimo faktu, że przed jej wyjazdem na studia, łączyło ich naprawdę szczere uczucie. Wiedziała jednak, że było to bardziej szczenięce uczucie aniżeli coś, co przetrwałoby trudy dorosłego życia. Był od niej starszy, więc być może on patrzył na to nieco poważniej ale ona planowała wyjazd na studia i nie chciała by cokolwiek ją ograniczało - w tym także odległość i tęsknota.
Gdy brunet zadbał o odpowiednie naświetlenie, Cece rozłożyła koc, który przez całą drogę trzymała pod swoją pachą i zajęła na nim miejsce, by przejąć od niego koszyk z prowiantem. Była cholernie ciekawa co zabrał ze sobą i czy znajdzie tam jakiś alkohol. Marzyła o choćby odrobinie zimnego piwa, którego smak był dla niej w ostatnim czasie jedynie abstrakcją. — Dlaczego jej ze sobą nie zabrałeś? Może w końcu miałabym okazje ją poznać — odparła, zaglądając do koszyka i oświetlając jego zawartość latarką.

Miles Vanderberg
sapphire river
rejwen#6729
brak multikont
barman — Moonlight
32 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Z wykształcenia ratownik medyczny, ale wyrzuty sumienia nie pozwalają mu pracować w zawodzie. Obecnie dorabia jako barman w Moonlight i nie potrafi rozgryźć swoich uczuć do Violet, mimo, że planuje przyszłość ze swoją ukochaną, Malią.
Utrzymywanie dobrej kondycji i formy fizycznej było jego lekiem na całe zło. Bywały dni, gdy zaciekle walił w worek treningowy, dając upust emocjom, a bywały też i takie, gdy pozwalał sobie jedynie na poranny jogging dookoła osiedla czy na obszarach leśnych. Mieszkał w Lorne Bay trzydzieści lat, wyłączając przerwy na inne miejsca na świecie i znał te tereny, jak własną kieszeń, a nawet i lepiej, bo nie raz znajdował w kieszeniach kurtki, poczynając od zwiniętych, zapomnianych banknotów po urywki papieru zapełnione kobiecym pismem i przypadkowymi numerami telefonu, które jakimś cudem się tam znalazły. 

Droga do ich polany nie zajęła długo — starał się jej nie zagadywać, by lżej wchodziło jej się na górę i mogła złapać trochę oddechu, a całą trasę ograniczył się do wesołego pogwizdywania. W jej towarzystwie tak łatwo było zapomnieć o wszystkim. Mimo, że dzieliło ich kilka lat, a i kontakt ostatnimi czasy był z lekka ograniczony, wciąż była dla niego ważną częścią życia. Nigdy nie rozumiał, gdy kumple narzekali na swoje byłe. Z każdą ze swoich rozstał się w miarę w pozytywnych stosunkach, choć Cece nie można było podpiąć pod tą kategorię. Nie, Trelawney należała do innej ligi; wychodziła poza szereg, a ich relacja oparta była głównie na przyjaźni, a dopiero później na pojedynczych aktach romantyzmu. Poznał ją jako dziecko i z początku nie podobało mu się, że wszędzie za nim latała, lecz z biegiem czasu dojrzał do decyzji, by uznać ją za swoją i być jej najlepszym przyjacielem. A to, że znała go w momencie, gdy odkrywał swoje hormony, cóż, to już inna bajka.
— Z Ciebie? Nigdy — żartuje, pomagając jej z kocem. Łączyło ich szczere uczucie, i niewątpliwie była pierwszą miłością Milesa, ale nie cierpiał po rozstaniu. Owszem, tęsknił za nią cholernie mocno, ale bardziej za Cece jako przyjaciółką, niż dziewczyną. I nadal ją kochał, to się miało nigdy nie zmienić, lecz jego uczucia przybrały inną formę. Była jego rodziną, kimś niezwykle ważnym w życiu, za kogo był gotów skoczyć w ogień. Czy nawet dać się ugryźć przez węża, których bacznym wzrokiem wyglądał, aby nie zepsuły im wieczoru. Tego jednego nie cierpił w Australii — prawie wszystko było jadowite. Nawet z rury w odpływie mogło coś wyskoczyć, raj pełen niespodzianek.
Kiedy już rozłożyli się wygodnie na trawie, a on upił pierwszy większy łyk pływa, mógł zagłębić się bardziej w temat.
Tęskniłem za Tobą, i chciałem pobyć z Tobą sam na sam, porozmawiać… Wyznać grzechy — to ostatnie rzuca z ponurym uśmiechem, drapiąc się wolną dłonią po czole. Miał ich całkiem sporo, najgorszy news z nocy wcześniej. — Spieprzyłem sprawę, młoda — stwierdza rzeczowo, aczkolwiek zabrzmiało to zbyt tajemniczo, bo żeby coś dalej mogło mu przejść przez gardło, musiał wypić o wiele więcej niż jeden łyk.

cecilia trelawney
przyjazna koala
naleśnik puchaty
samotna mama — na bezrobociu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Ma roczną córeczkę, której ojciec zwiał pozostawiając za sobą szereg dłużników. Wraca do rodzinnego Lorne, jednak żyje na bezrobociu, bo cały swój czas poświęca małej Ruthie i ledwo wiąże koniec z końcem. Mieszka z Noel, która zgodziła się przygarnąć je pod swój dach.
Całe szczęście brunetka nie przybrała wiele na wadze podczas ciąży, a jej szybki metabolizm sprawiał, że znacznie łatwiej było jej utrzymać sylwetkę sprzed ostatnich dwóch lat ale nie był to efekt przy którym chciałaby pozostać. Pragnęła z całych sił odzyskać dawne centymetry w talii i zadbać o swa kondycję, jednak opieka nad małą i brak pracy nie pozwalały jej na zakup karnetu na siłowni. Finanse jednak nie były problemem nie do przeskoczenia, bo od zawsze wolała biegać po plaży czy po parku aniżeli wskakiwać na bieżnie i pocić się wśród innych, obcych ludzi. Nie mogła jednak ciągle podrzucać córki swojej siostrze, a Brana nie miałaby odwagi poprosić o pilnowanie małej. Wystarczająco dużo robił dla niej i Ruth, nie chciała przeginać. Gdy już będzie mogła pozostawiać małą w żłobku i znajdzie pracę, będzie jej odrobinę łatwiej pogodzić obowiązki z dbaniem o samą siebie ale na ten czas nie było ku temu szans.
Na ten moment cieszyła się gdy mogła spotkać się z przyjacielem, jednak gdyby nie Sole, pewnie nie miałaby takie sposobności. To już drugi raz, gdy podrzuciła córkę swojej bliźniaczce, bo przecież kilka dni temu, zdecydowała się nawet na randkę w ciemno na która namówili ją znajomi. I nie żałowała, potrzebowała tego tak samo jak czasu z bliskimi. Musiała dalej żyć i zachowywać równowagę między macierzyństwem a własnymi potrzebami.
Przykro mi, miałeś swoje pięć minut — wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. Nigdy się nie zastanawiała jakby to było, gdyby z ich krótkotrwałego związku powstała poważniejsza relacja. Być może zdecydowałaby się po studiach wrócić do rodzinnego Lorne Bay i wciąż byliby razem? Teraz z perspektywy czasu, naprawdę ciężko było jej sobie to wyobrazić. Był wspaniałym facetem i wiedziała, że u jego boku nie zaznała by żadnych krzywd ale czy zrodziłoby się między nimi coś więcej aniżeli fizyczny pociąg i szczenięce uczucie?
Ja tez tęskniłam — odparła i pogładziła dłonią jego ramię, dając mu do zrozumienia, że przez ostatnie lata rozłąki, cholernie potrzebowała swojego przyjaciela. Pech chciał, że nigdy nie udało im się spotkać poza granicami miasteczka, choć niejednokrotnie tworzyli ku temu plany. — Dopóki tu nie wróciłam, nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo. Wszystkie te miejsca i twarze, uświadomiły mi, że życie w Gold Coast nie było tym, czego faktycznie chciałam. Gdybym nie wyjechała, miałabym więcej czasu na to by pobyć z rodzicami — odparła i westchnęła ciężko, wplatając palce w trawę, którą wyrwała by móc rozrywać ją na mniejsze części.
Dopiero gdy podał jej piwo, przestała. Przyssała się do niego i jęknęła cicho, gdy odsunęła butelkę od ust. — Grzechy? — zapytała z rozbawieniem i zmarszczyła czoło, nie do końca rozumiejąc co mężczyzna miał na myśli. Jedynym jego grzechem był sześciopak pod koszulką, który z cała pewnością wciąż robił na niej wrażenie.

Miles Vanderberg
sapphire river
rejwen#6729
brak multikont
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
008.
Jeszcze nigdy nie chciała tak bardzo być całkowicie samolubna i egoistyczna — tak, by czuła się w porządku z myślą, że swoje szczęście układa na nieszczęście innych. I potrafiła to robić przez kilka dni, gdy żyła niczym w amoku, wciąż otoczona świeżymi wspomnieniami ich wspólnej nocy, dotyku Mallory, zapachu i samej, tak bliskiej obecności.
Przez kilka, zbyt krótkich dni, czuła się tak, jakby jej życie znowu odzyskało odpowiedni rytm, zmierzając w konkretnym kierunku, którego wizja niosła za sobą obietnicę większej ilości tak miłych spotkań. I gdyby wtedy, leżąc w łóżku z Mallory wiedziała, że to jedyny i ostatni raz, kiedy będzie mogła czuć pod opuszkami jej nagą skórę, a całowanie jej będzie wydawało się tak odpowiednie i na miejscu, przyciągnęłaby ten dzień o kilka kolejnych. Wbrew logice i obowiązkom, które ciążyły na barkach kobiety, byleby tylko lepiej zapamiętać fakturę jej skóry i miękkość ust.
Obwiniała po trochu siebie, że podejrzewając, że tak może się to zakończyć, pozwoliła sobie przekroczyć granicę. Kiedy wyobrażała sobie, ile traci, łatwiej było to znieść. I chociaż mogła jedynie zakładać, ile kosztować będzie ją udawanie na nowo, że przyjaźń im wystarcza — gdy już wiedziała, jak bardzo było to kłamstwem — to i tak była gotowa to jakoś znosić. Nie zamierzała usuwać się z życia kobiety, czując nawet lekką ulgę, gdy dowiedziała się, że to ona wylicytowała tamten koszyk. Wystarczyło wprawdzie, że usiadła na rozłożonym kocu, by zaczęła odczuwać całą gamę emocji, w której królował stres i zdenerwowanie.
Mogłyby mieć naprawdę miłe spotkanie, gdyby nie wiszące nad jej głową widmo poważnej rozmowy, wraz z którą zamierzała pogrzebać ich relację, cofając ją — o ile to w ogóle wykonalne — do momentu przed tamtym pieczeniem pierników. Przed pierwszym pocałunkiem, dowodzącym jedynie tego, że zadurzyła się jak gówniara. Dlatego serce zabiło jej dość mocno, gdy dostrzegła jej sylwetkę, zbliżającą się do niej powoli.
Dużo dałaby za to, by i w głowie Mallory pojawiło się przekonanie, że nie mogły tego powtórzyć, by była na tyle zgodna, by ściągnąć nieco ciężar z barków Astorii.
— Hej, gratulację! Zostałaś dzisiejszym zwycięzcą! — przywitała się, uśmiechając się do kobiety, która wyglądała tak pięknie, że wydawało się to wykraczać poza jakąkolwiek logikę. Astoria odwróciła lekko głowę, wyglądając niby to napoju, który schowała w koszyku, na wypadek, gdyby Mallory chciała subtelnie przekroczyć granicę — bo nawet mogła to zrobić, skoro znajdowały się w dość ustronnym miejscu, daleko od wścibskich oczu. — Masz ochotę się czegoś napić? — zapytała, chociaż już i tak w dłoni trzymała tę nieszczęsną butelkę, więc zapytała chyba tylko po to, by coś dodać.
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
007.
Za każdym razem jak odsuwała się od Astorii albo powstrzymywała przed zrobieniem czegoś, myślała, że poczucie winy, wątpliwości i sumienie będą ją gryźć albo wręcz zjedzą żywcem. Kiedy jednak odwzajemniła pocałunek kobiety i pozwoliła sobie i jej na zdecydowanie więcej, okazało się, że wcale nie czuła się potwornie z tym, co zrobiła. Wręcz przeciwnie, pierwszy raz od bardzo dawna miała poczucie, że zrobiła właściwą rzecz w swoim życiu uczuciowym. Bycie z Arią wydawało jej się naturalne i tak niesamowicie przyjemne, że wciąż odbierało jej to dech w piersiach. Miała się za porządniejszą osobę, ale okazało się, że gdy przyszło co do czego, wybrała swoje szczęście ponad obowiązki i powinności.
Czas jednak mijał, a bez kojącej obecności Astorii obok, bez możliwości dotknięcia jej dłoni, splecenia palców ze swoimi, pocałowania jej miękkich ust, zsunięcia ramiączka jej sukienki i tak wielu innych gestów czy czynności, a nawet znaku życia z jej strony, zaczęły się wkradać wątpliwości. Praca skutecznie dawała jej ucieczkę, tak jak zawsze gotowa przyjąć Mallory w objęcia setek godzin dyżurów.
Dlatego kiedy nadarzyła się okazja, przy której nikt nie będzie ich o nic podejrzewać, skorzystała z niej i zmierzała teraz przez polanę na umówione miejsce, przygładzając co chwila nerwowo sukienkę i poprawiając pasek od torebki. Kiedy ją zobaczyła, serce zabiło jej szybciej, a nogi zdały się same zagęścić kroki by znaleźć się bliżej niej w krótszym czasie. Uśmiechnęła się do niej szeroko i zaśmiała na słowa, które usłyszała i ton, z jakim zostały wypowiedziane.
Cała przyjemność po mojej stornie — zapewniła ją i usiadła naprzeciwko. Chciała się wychylić i rzeczywiście pocałować ją, jedynie w policzek, ale Astoria odwróciła się w sposób, który skutecznie to jej uniemożliwił. Przełknęła ślinę, nagle czując, że wątpliwości i zdenerwowanie uderzają ją ze zdwojoną mocą. Miała rację. Coś było bardzo nie tak. Czyżby ten krok, który dla niej wydawał się tak właściwy, inaczej wybrzmiał dla kobiety? Albo Mallory nie była wystarczająco dobra? Myśli, które wcześniej jedynie krążyły na granicy jej świadomości, nie mając jak przedrzeć się przez bańkę szczęścia, w której lekarka się znalazła, zalały ją teraz, powodując, że dłonie zaczęły jej się trząść, a w gardle jej zaschło. Miała ochotę się podrapać w zgięciu ręki albo oblać zimną wodą, bo zaczęła czuć się niekomfortowo we własnej skórze. Wszystko to wydarzyło się naprawdę szybko, pokazując jej jak bardzo zakochała się i jak niewiele było jej potrzebne by przestać wierzyć w możliwość kontynuacji i zacząć panikować. Przecież to mógł być tylko przypadek, do którego ona bardzo szybko dopisała sobie całe znaczenie. — Tak — odpowiedziała krótko na jej pytanie ze wzrokiem wbitym w kawałek koca, na którym nic nie leżało. Nawet nie widziała co takiego chciała wypić.
Co przygotowałaś w koszyku? — zapytała, unosząc wzrok na szatynkę, której widok z tak bliska jak zwykle sprawił, że zrobiło jej się ciepło, a serce zatrzepotało boleśnie w piersi. Bała się poznać odpowiedź na pytanie, które cisnęło jej się na usta w kilku wersjach, więc na razie je omijała. Zadała pierwsze, które przyszło jej do głowy i nie brzmiało „co się stało?” albo „czy zrobiłam coś źle?”.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Nie chciała być tą, która to zepsuje, ale jeszcze mocniej nie była gotowa być kimś, kto stawał między kilkuletnim małżeństwem. I kiedy Mallory odkryła, jak zaskakująco mało wyrzutów sumienia czuła w związku z tamtym dniem, tak Astoria wręcz przeciwnie — poznała dość szybko, czym były paskudnie doskwierające wyrzuty sumienia. Świadomość, że będzie musiała przyznać się do tego Mallory, wyznając, że miała rację i między nimi nie powinno być nic więcej, niż przyjaźń, skutecznie zabijała ją od środka.
Przeżywała bolesne rozstania w życiu, ale pierwszy raz musiała zrezygnować tak szybko z czegoś, co wydawało się tak dobre.
Nie chciała stawiać na ciszę, która nie pozostawała przecież do końca wymowna. Wolała rozwiązać to w sposób, na jaki obie zasługiwały, ale było to ciężkie. Końcówka roku, intensywna praca i inne obowiązki nakładały się na kolejne dni, zawężając dość mocno wolne terminy, które mogłyby poświęcić sobie. Chciałaby w tym krótkim czasie znaleźć w sobie wystarczająco dużo pokładów samolubności, by nie musieć docierać do dnia, gdy należało w końcu przeprowadzić tę rozmowę.
Nie łudziła się, że prowadzenie rozmowy z Mallory będzie łatwe, ale rzeczywistość przyćmiła wszystkie założenia. Serce biło jej jak szalone, gdy odkręcała butelkę, z której nalała im napoi do dwóch kieliszków. Starała się nie rozlać nawet kropli, czego nie ułatwiał niestabilny grunt i trzęsące się dłonie. Ostatecznie jednak mogła jej jeden z nich.
— Wszystko to, czego sama nie zrobiłam — przyznała z rozbawieniem lekkim, chociaż nie było w nim zbyt wiele naturalności. Pozostawało przesadzone, nieco niezręczne i nerwowe. Chciała utrzymać neutralną rozmowę jeszcze kilka minut, zanim podejmie temat, ale prawda była taka, że już na tym etapie zdała sobie sprawę z tego, że nie zdoła tego zrobić.
— Naprawdę cieszę się, że to ty — zapewniła ją szczerze, by nie miała co do tego wątpliwości. Odstawiła kieliszek na brzeg zamkniętego koszyka, by zwolnić rękę i móc odszukać na materiale koca jej dłoń. — Chciałabym, żeby to spotkanie miało zupełnie inny charakter, żebym mogła potraktować je jak nasza pierwszą randkę, Mal, ale nie mogę. Miałaś rację, gdy mówiłaś, że powinnyśmy być tylko przyjaciółkami, bo przecież masz męża… Miałaś go, zanim ja się pojawiłam nagle i chcę to zepsuć, a nie chcę być takim człowiekiem — wyjaśniła. Bała się, że jeśli cofnie rękę, to Mallory zdecyduje się uciec i nie ciągnąć ani tej rozmowy, ani dalszej znajomości. Dlatego trochę mocniej zacisnęła palce, poszukując pewności, że mimo wszystko zostanie. Nie tylko teraz, ale ogólnie. Zostanie dla niej, nawet jeśli jako przyjaciółka tylko.
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Informacje na temat swojego małżeństwa, którymi podzieliła się z Astorią były szczątkowe. Wiedziała, że ma męża, z którym jest nieszczęśliwa i czuje się jakby utknęła w potrzasku. Wcześniej nie chciała dodawać nic więcej, opowiadać o powodach swoich uczuć względem Raymonda i tej wypaczonej relacji, którą małżeństwem mogła być nazywana tylko z prawnego punktu widzenia. Próbowała odseparowywać te dwie części swojego życia od siebie nawzajem, z nadzieją, że nigdy się ze sobą nie zderzą i nie będzie musiała ich mieszać. Pragnęła by jej relacja z kobietą pozostała czysta i wolna od ciężaru jej problemów. Tymczasem, doszły do momentu, w którym trudno byłoby udawać, że ta druga część jej życia nie istnieje, choć Mallory wciąż naiwnie wierzyła, że to może się udać.
Miała sporo wątpliwości do tej pory, ale ta aura szczęścia, która ją otaczała dotychczas skutecznie je wypierała. Dopiero teraz, mierząc się twarzą w twarz z Astorią, wszystkie uderzyły ją naraz. Wzięła od niej szklankę dłońmi, które drżały równie mocno co kobiety. Widzenie jak bardzo się denerwuje jedynie potęgowało emocje, które szalały w Mallory. Miała wrażenie, że nie jest w stanie nabrać pełnego oddechu, bo czuła się jakby ktoś jej naciskał na klatkę piersiową. Czekała z niecierpliwością aż w końcu Lindbergh zdecyduje się poruszyć temat, który zdawał się nad nimi ciążyć jak deszczowa chmura, ale jednocześnie chciała ten deszcz odsunąć w czasie jak najdalej od siebie. Upiła kilka drobnych łyków, próbując się w ten sposób uspokoić, ale na niewiele się to zdało.
Och, po tym jak robiłaś pierniczki myślałam, że dobrze Ci idzie gotowanie — powiedziała bez przemyślenia swoich słów i zaraz na jej policzki i szyję wypłynął rumieniec zawstydzenia na wspomnienie tamtego popołudnia. Nie tylko zawstydzenia, ale na tej emocji obecnie o wiele łatwiej było się skupić, bo mocniej wpisywała w inne, które w tym momencie odczuwała. Zagryzła wargę i kiwnęła raz głową, kiedy Astoria ją zapewniła, że lepiej ona niż nachalny pijany typ. Prawie każda obecna wówczas na sali osoba byłaby lepsza od niego. Miała nadzieję, że to będzie ich pierwsza randka, którą wszyscy inni będą postrzegać jako wyratowanie koleżanki z opresji podczas licytacji, co było bardzo dalekie od prawdy. A przynajmniej tak Mallory się wydawało do tej pory. Spojrzała zaskoczona w dół, gdy poczuła na niej ciepło i smukłe palce oplatające jej dłoń. Serce zaczęło jej bić jeszcze szybciej, zbliżąjąc ją niebezpiecznie do stanu przedzawałowego. Otworzyła lekko usta, kiedy usłyszała wyjaśnienie dlaczego nie powinny się spotykać, tylko wrócić do bycia przyjaciółkami.
Nie — zaprzeczyła stanowczo, gdy już odzyskała zdolność mowy. Na razie tylko tyle potrafiła z siebie wydusić, ale wiedziała, że chce powiedzieć zdecydowanie więcej. Odwzajemniła mocniej jej uścisk. Zwykle trzymała bardzo dużo przy sobie, dzieląc się jedynie skrawkiem tego, co czuła i myślała, ale teraz nie mogła na to pozwolić. — Nie potrafię być jedynie Twoją przyjaciółką. Mogłam się wcześniej łudzić, że tak, ale teraz wiem, że mi to nie wystarczy — przyznała się z przekonaniem, utrzymując kontakt wzrokowy. Mogłaby utonąć w tych oczach na całe godziny, ale teraz musiała dokończyć i powiedzieć wszystko, co miała do powiedzenia. Na temat swój, ich i jej męża. Odetchnęła głęboko. — To małżeństwo… Nie jest małżeństwem. Jest tak naprawdę papierem, wspomnieniem, pustą połową łóżka i zapachem cudzych perfum na jego ubraniach — przyznała się i opuściła wzrok na ich złączone ręce. Przesunęła powoli kciukiem po miękkiej skórze Astorii. — Wcześniej z tym żyłam, robiąc dobrą minę do złej gry, ale przez Ciebie już nie potrafię. I nie chcę — dokończyła i podniosła głowę by móc znów na nią spojrzeć. Uśmiechnęła się do niej lekko, choć kosztowało ją w to w tym momencie sporo wysiłku.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Astoria chciała wierzyć, że te dwa aspekty da się rozdzielić — że mogła być Mallory, pozostającą w związku małżeńskim i tą, którą poznała ona — szczęśliwą, piękną i bliską jej. Zdołała się jednak naiwnie łudzić, że to możliwe jedynie przez kilka krótkich tygodni, zanim dotarły do niej wszystkie powody, dla których było to nieodpowiednie i krzywdzące. Nie dla nich, ale dla innych osób, które chyba sobie na to nie zapracowały. Tak samo, jak Astoria powoli zaczynała myśleć, że ona sama nie zrobiła nic, by najwidoczniej zapracować nad Mal — dlatego miała zniknąć tak szybko, jak sie pojawiła, zostawiając jej życie smutne i jeszcze bardziej puste, niż przed jej pojawieniem się.
— Lubię próbować — wyjaśniła krótko. Nie znaczyło to wcale, że sobie radziła. I chociaż chciała przypomnieć jej, że ostatecznie niewiele to miało z pieczeniem wspólnego, to przełknęła tę uwagę, nie chcąc odnosić się do wydarzeń, które doprodziły do tego dnia — tym bardziej, że przecież chwilę później chciała to wszystko zdusić na zbyt wczesnym etapie.
Czuła się paskudnie, gdy mówiła te wszystkie słowa, które były niczym więcej, niż smutnym obowiązkiem — powinna w nie wierzyć i się ich trzymać, pozwalając jej żyć życiem, które wiodła wcześniej. Powinna zaakceptować, że spóźniła się o kilka lat i wierzyć, że gdyby pojawiła się wcześniej, to może miałyby szansę. Bo może młodsza Mallory i tak dałaby jej się jakoś oczarować i zaprosić na spotkanie, na które mogłyby iść, bo nie byłoby żadnego mężczyzny, mącącego ten ładny obrazek. I naprawdę wierzyła, że wszystko to, co mówiła, było tym, co ostatecznie Mal i tak spodziewała się usłyszeć, a nawet przytaknąć, samodzielnie też dojrzewając do takich wniosków.
A jednak zaprzeczyła tak gwałtownie, że Astoria otworzyła lekko oczy, wyraźnie zaskoczona stanowczością kobiety. Zapiekły ją policzki i mocniej zabiło serce, gdy kontynuowała, czując, jak coś w środku niej topnieje. Przekonanie, że zachowywała się dobrze i że naprawdę powinny to ukrócić — wiara, że mogła pozostać jej przyjaciółką, pogodzoną z myślą, że miała męża.
— On ma kogoś? — powtórzyła. Nie szukała w tym w tej chwili szansy dla nich. Wygodnego argumentu, odbicia piłeczki i powodu, dla którego mogło to być mniej złe. Myśl, że mógł zdradzać tak wyjątkową kobietę — która przez kilka chwil była boleśnie poza zasięgiem Astorii, budziła w niej prawdziwe zdenerwowanie. Policzki zalały się czerwienią przez nadmiar emocji, którymi przewodziła teraz paskudna złość na mężczyznę, który traktował ją w ten sposób. — Jak… Co za pieprzony gnojek — wyrzuciła w końcu, zanim westchnęła głośno i lekko przyciągnęła ją do siebie za dłoń, którą trzymała.
— Nie traktujmy tego jak pierwszej randki — poprosiła po chwili, gdy już Mallory znalazła się tak, że mogła oprzeć się nieznacznie o ciało Astorii plecami. Przełożyła ręce, obejmując ją lekko. Próbowała być rozsądna, wierząc, że to lepsza decyzja dla Mallory, ale nie była na tyle silna, by po podobnym wyznaniu, móc dalej się tego trzymać. — Zabiorę cię na ładniejszą, której nie zacznę już w taki sposób — przyznała żartobliwie i nachyliła się, by pocałować ją w czubek głowy, przymykając przy tym lekko oczy, bo nie sądziła, jeszcze chwile temu, że znowu sobie na to pozwoli.
— Nie myśl, że musisz teraz podejmować jakieś decyzje, ale myślisz, że kiedyś będziesz gotowa? — zapytała niepewnie. Na rozwód i zostawienie go? Musiała to wiedzieć, jeśli miała się angażować, bo nie sądziła, że to jedynie krótki romans, któremu pozwolą umrzeć za kilka tygodni.
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Nie mogły skrzywdzić Raymonda, co najwyżej jego reputację. Prędzej ten romans mógłby skrzywdzić jej rodziców, ale Mallory chciała wreszcie pomyśleć o sobie, dla odmiany. Chciała raz w życiu być samolubna i mieć na uwadze swoje szczęście, nie innych. Tylko Astorii jeszcze.
Uśmiechnęła się lekko i przełknęła ślinę, gdy wspomnienia tamtego popołudnia zalały ją niczym woda plażę podczas przypływu. Na jej policzki wypłynął rumieniec, niekoniecznie zawstydzenia. Te myśli jeszcze mocniej pchały ją do tego by wyjaśnić swoją sytuację i wytłumaczyć jej dlaczego nie mogła ani nie chciała się zgodzić na bycie jedynie przyjaciółkami, tak jak zdawała się tego chcieć Aria, chociaż Mallory i tak nie była gotowa uwierzyć, że tego naprawdę pragnie.
Pewnie nie jedną — wzruszyła ramionami. Nie bolała ją ta myśl już, po tylu latach. Na początku tak, ale z czasem się przyzwyczaiła i odrętwiała. Nigdy go nie pytała o szczegóły ani liczby. Nie chciała wiedzieć. Teraz jej już to wcale nie obchodziło, mógł sobie robić co mu się żywnie podobało. Zdziwiła ją złość kobiety, nie spodziewała się jej. Ale nie spodziewała się niczego, co padło dzisiaj z jej ust. Ścisnęła mocniej jej rękę i położyła dłoń na policzku. — Hej, nie przejmuj się nim — powiedziała uspokajająco i uśmiechnęła się do niej delikatnie. Zaprosiła myśli o nim tylko na występ gościnny i była już jego pora, żeby się zawijać. Wolała zostać z Astorią sam na sam. Ułożyła się blisko niej po tym jak ją przyciągnęła i w końcu poczuła się tak jakby znalazła się na swoim miejscu. Odchyliła głowę do tyłu by spojrzeć na kobietę, gdy ta się znów odezwała.
Dobrze — zgodziła się bez najmniejszego problemu, bo i jej było to na rękę. Teraz mogły spędzić po prostu miło czas, a następnym razem zrobić coś bardziej wyjątkowego, co kwalifikowałoby się jako pierwsza randka. Mallory dawno na żadnej nie była, ale razem z pewnością coś wymyślą. — Bardzo mnie to cieszy — powiedziała szczerze i uśmiechnęła się ponownie, tym razem szerzej. Podniosła się lekko, żeby móc pocałować kobietę w policzek. Chciała zrobić znacznie więcej, ale wiedziała, że to jeszcze nie koniec poważnych rozmów. Należało je dokończyć zanim pozwolą sobie na rozproszenie się. Chociaż i tak nie mogły zrobić za dużo, biorąc pod uwagę miejsce, w którym były. Ale i tak to jej wystarczało. Leżenie w jej objęciach z poczuciem, że jakoś to wszystko będzie i się ułoży, tak długo jak będą razem.
Tak — wyznała po chwili ciszy. Nie bez wahania w głosie, ale w końcu to słowo padło. Zapatrzyła się na drzewo kilkanaście metrów od nich. Wydawało jej się, że na jednej z gałęzi siedzi kookaburra. — Zostawałam z nim tylko dlatego, że tak było łatwiej dla wszystkich — kontynuowała, głaszcząc przedramię Astorii powoli. — Ale teraz mam powód, żeby chcieć odejść — w tym momencie spojrzała w górę, na nią i znów obdarzyła ją uśmiechem. To dzięki niej się obudziła. I nawet gdyby do niczego między nimi nie doszło, dojrzałaby w końcu do tego by zostawić Raymonda. Jeśli nie z nią to może czekałaby na nią przyszłość z kimś innym. Cieszyła się jednak, że mimo wszystko miały mieć z Astorią tę szansę. — Na razie nie wiem jak się za to zabrać — dodała szczerze. Jej myśli o rozwodzie nigdy nie zaszły tak daleko by zaczęła przygotowywać jakikolwiek plan, pozostając raczej w strefie fantazji. — Zacznę od spotkania z moim prawnikiem, ale nie będę Cię zanudzać szczegółami — tyle wiedziała. Była córką bajecznie bogatych rodziców i neurochirurgiem ze sporą ilością pieniędzy na koncie. Oczywiście, że miała prawnika, do którego mogła się zwrócić z takim problemem.
Ale nie myślmy już o tym. Co jeszcze masz w koszyku? — zapytała, chcąc zmienić temat by ich myśli mogły wrócić na przyjemniejsze tory.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Było to zaskakująco podnoszące na duchu — nie tylko to, że był gnojkiem, który na to zasługiwał, ale też, że Mallory sama chciała wreszcie uwolnić się ze stanu, w którym się znalazła. Sama ta świadomość sprawiła, że Astoria była w stanie zaczerpnąć głębszego wdechu, dopiero wówczas odkrywając, jak płytko oddychała, gdy w napięciu czekała na rozwój tej sytuacji. Trzy minuty wcześniej była pewna, że właśnie spycha się na dno, głębsze niż to, w którym znajdowała się na początku swojej przeprowadzki do Lorne Bay — bo czym innym było wiedzieć, co się traciło, a co innego pozbawiać się tego już na początku drogi, gdy dopiero się to odkrywało.
Nie miała jednak nic przeciwko temu, by odrzucić jego temat już całkowicie. Współczucie, jakie odczuwała względem obcego mężczyzny, na myśl o rujnowaniu mu życia, momentalnie zniknęło, zastąpione lekką wściekłością, gdy dowiedziała się, jak kiepsko traktował Mallory. Jak kiepskim mężem był dla kobiety, dla której Astoria byłaby skłonna się starać, chcąc ją miło zaskakiwać tak długo, jak jej pozwoli.
Nie potrzebowałaby czasu, by przyzwyczaić się do wygodnego leżenia razem z Mallory. Jej dłoń zadziwiająco idealnie zgrywała się z jej, a plecy układały się w sposób, który nie wywoływał poczucie jakiejkolwiek niewygody. Nawet jej włosy, przyjemnie pachnące, nie łaskotały ją po twarzy — jakby Mallory była idealna nawet w tak drobnych kwestiach, w których perfekcja niekoniecznie miała prawo bytu.
— Nie musisz o tym myśleć teraz i nie wymuszam, byś zajmowała się tym już jutro — zapewniła, bo chciała, by Mallory zdawała sobie sprawę z tego, że nie zamierzała wywierać na nie żadnej presji. Była gotowa czekać tak długo, aż uzna, że będzie gotowa — o ile tylko da jej słowo, że to nastąpi. A skoro ją co do tego zapewniła, to Astorii to wystarczało. Wierzyła w słowo, które jej dała. — Ale jak kiedyś będziesz jednak potrzebowała pozanudzać mnie szczegółami, to możesz się zgłosić — dodała. Nie mogła jej wesprzeć fachową radą, ale nie zamierzała odcinać się całkowicie od niewygodnego tematu, pozostawiając Mal samą z tym bałaganem. Była to jednak ostatnia rzecz, jaką zamierzała tego dnia dodawać w tym temacie. Pocałowała ją w czubek głowy, przesuwając powoli palcami po ręce Mallory na koniec, co było jedynie potwierdzeniem, że od tej chwili zamierzała bardziej skupiać się na niej.
— Mam gofry, jakieś kanapki i muffinki. No i sałatkę, bo chciałam, żeby było neutralnie, więc nie wiedziałam, że powinnam zgarnąć tiramisu niestety — przyznała. Nie spodziewała się przecież, że to ona złoży największą ofertę. Gdyby tak było, wtedy postarałaby się lepiej z dopasowaniem zawartości do jej preferencji. Co byłoby stosunkowo łatwe, skoro nie tak dawno, wymieniały się informacjami o ulubionych posiłkach i deserach. — Na co masz ochotę? — zagadnęła, gotowa znaleźć w koszyku coś, co wybierze. Chwilowo jeszcze nie ruszyła się nawet o centymetr, rozkoszując się tym, jak blisko znajdowała się Mal. Tym bardziej że wiedziała doskonale, że na niewiele ostatecznie będą mogły sobie pozwolić w tym miejscu. Co było niezbyt miłym wnioskiem, skoro w ostatnim czasie miały tak mało okazji na to, by spędzić wspólnie czas.
ODPOWIEDZ
cron