lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Troy od dawna nie bywał rozrywkowym facetem. Pozwalał sobie na szaleństwa za dzieciaka, a potem trochę w liceum, ale też nie w taki sposób żeby było o nim głośno. Żartowanie też jakoś mu nie przychodziło ostatnio z łatwością. Ale każda zła passa musi kiedyś przeminąć i na jego szczęście było to pewnego słonecznego dnia kiedy to ratował grupkę młodzieży z pożaru. Mimo, że oni nie doznali większego uszczerbku na zdrowiu to już o Hoverze nie można było tego powiedzieć. Spadła na niego jedna z belek i złamała mu kość w przedramieniu. Spędził wtedy na urazówce kilka fascynujących nudnych godzin po czym pielęgniarka wreszcie poprosiła go o wejście, a wtedy ujrzał właśnie ją.
Pamiętał, że bez jakichkolwiek zbędnych pytań od razu rzucił dowcipem, a potem drugim. Tak jakby od samego początku mieli nadawać na tych samych falach. Z początku Josephine wyglądała na sceptycznie nastawioną, ale po tym jak już założyła mu gips i oznajmiła, że przez trzy tygodnie może zapomnieć o pracy Troy odpowiedział jedynie, że przynajmniej o pracy, a nie o niej i tak oto się zaczęło.
Koleżeńska przyjaźń.
Hover tamtym powiedzeniem nie miał na myśli flirtu czy też ewidentnego podrywu. Chciał po prostu wreszcie do kogoś zagadać bez zbędnych kompleksów i akurat Josie była jego ofiarą. Bądź co bądź wszystko wyszło dobrze i od tamtego momentu Troy stał się jej głównym rozśmieszaczem. Nie wiedział jaką kobieta ma przeszłość, bo nie rozmawiali na te tematy. Być może było zbyt wcześnie na ich poruszenie, a być może po prostu nie chciała mówić. Hoverowi natomiast nie przeszkadzał fakt bycia tą osobą, która dodaje trochę światła do jej życia.
Właśnie dlatego teraz stał przed wejściem do recepcji wycieczek po rzece. Wykupił ją od razu po tym jak przyjaciółka zdjeła mu gips i kiedy umówili się na kolejne spotkanie. Troy powiedział, że będzie mieć niespodziankę i właśnie to była ta niespodzianka. Samotny rejs we dwóch po okolicznej rzeczce ze wszelkimi zabezpieczeniami. Bywał już na takich więc pani za biurkiem praktycznie mogłaby mu mówić po imieniu gdyby nie te wszystkie formalności prawne i kultura osobista w pracy. Odebrał ich bilety i kapoki w razie gdyby któreś wypadło za burtę i teraz tylko czekał z niecierpliwością na Josephine. Miał nadzieję, że wycieczka jej się spodoba. Chociaż też nie opuszczało go wrażenie, że kobiecie przypadają do gustu wszystkie pomysły mężczyzny. A kiedy tylko zobaczył ją z daleka od razu podskoczył z radości w miejscu.
- Dzień dobry! Gotowa na ciszę, spokój i wypatrywanie żółwi? - Spytał pokazując palcem na ich małą łódkę na której czekał już prowiant, dwie książki i leżak. Od tak gdyby chciała odpocząć.

Josephine Hirsch
ambitny krab
Troy Hover
30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
You saved me life….Not forever, not for good. Probably just temporarily. But you saved my life, and now I’m yours. The me that’s me right now is yours. Always.
Potrzebowała towarzystwa, jakiejś namiastki normalności. Oczywiście, że tęskniła za Seattle i za wszystkimi ludźmi, których tam zostawiła. Teoretycznie sporą część życia spędziła gdzieś daleko, ale tym razem było inaczej. I chociaż facetime dawał radę mimo różnych stref czasowych to… potrzebowała żywych ludzi.
Dlatego nie odmawiała, gdy ktoś proponował jej właściwie cokolwiek… dlatego tak lgnęła do ludzi i coraz mocniej pracowała nad tym, żeby zapanować nad swoją niechęcią do tego miejsca. Zdobywała przyjaciół, coraz częściej się uśmiechała i naiwnie liczyła, że w ten sposób pozbędzie się problemów. Ignorowanie ich – szalenie odpowiedzialne!
Nawet jeśli nie była fanką niespodzianek to nie mogła mu odmówić. Wolny dzień, możliwość poznania okolicy i trochę radości w życiu jeszcze nikomu nie zaszkodziły, a na pewno nie Posy. Zaparkowała w miejscu, w którym się umówili, poprawiła okulary przeciwsłoneczne na nosie i wyszła z auta, trzaskając drzwiami. Nie potrzebowała wiele czasu, żeby go zobaczyć i automatycznie na jej twarzy zagościł szeroki, pogodny uśmiech.
- Jeśli tylko jesteś pewien, że nic nas tam nie zje… to gotowa na wszystko! – zaśmiała się jak tylko przywitała się z przyjacielem i odebrała od niego swój kapok. Kochała ocean i plaże, zdążyła się polubić z surfingiem, ale rzeki w Australii ciągle były dla niej nowością. I tak… ciągle drżała, że wylądowała w miejscu, w którym nawet najmniejszy (a większość nie była mała) pająk może ją po prostu zabić – I nie wiedziałam, że jesteś miłośnikiem takich klimatów… łódki, cisza i spokój? Myślałam, że we krwi macie uzależnienie od adrenaliny i nawet w ten sposób odpoczywacie. – uśmiechnęła się pod nosem w momencie, gdy nawet uczciwie założyła kapok na plecy i znowu poprawiła zsuwające jej się z nosa okulary – Chociaż jako twój lekarz… powiedziałabym, że łódka i dochodzenie do siebie po złamaniu to też średni pomysł. Masz szczęście, że jestem dzisiaj incognito. – chyba, że ktoś będzie umierał, ale oby jednak nie.


Troy Hover
ambitny krab
nie#5225
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
To prawda, że Troy uwielbiał adrenalinę w każdej postaci. Za dzieciaka przejawiał nawet obsesje na punkcie podwyższonego ryzyka, który to kończył się zazwyczaj licznymi kontuzjami i reprymendami od rodziców, którzy mogli już wtedy tylko kiwać głową z rezygnacją na wyczyny syna. On również kiwał głową na znak, że rozumie ostrzeżenia, a potem robił równie większe głupoty niż dnia poprzedniego. Wszystko zmieniło się w momencie kiedy dostał pismo, że został przyjęty do straży i będzie musiał dbać o życie innych osób. Można powiedzieć, że właśnie wtedy dorósł do odważnych decyzji. Jedną z nich była właśnie ta o porzuceniu niebezpieczeństwa w dzień wolny, by oszczędzać siły i adrenalinę na dni pracujące. Również wtedy zaczął więcej czasu spędzać w miejscach cichych i spokojnych, bo krzyki osób w palącym się budynku były czasami nie do zniesienia i przywoływały wieczorami złe wspomnienia. Dlatego wybrał rzekę.
Była spokojna, sprawiającą na pierwszy rzut oka jedną z tych, która nie powinna w sobie kryć nic oprócz znanych gatunków ryb. Jednak Troy wiedział swoje i miał zamiar pokazać Josephine inne stworzenia niż tylko te, które poza wodą nie potrafią oddychać.
- Jestem pewien, że nic Cię nie dopadnie. Zadbałem nawet o to żeby omijały nas i te najmniejsze owady. - Wyciągnął z kieszeni spray na komary i uśmiechnął się przy tym z wielką dumą. Miał wszystko zorganizowane tak jak należało. Bo skoro sam ją zaprosił na wycieczkę to nie wypadało przyjechać z samym plecakiem i prowiantem na dwie godziny.
- Jeszcze wiele rzeczy o mnie wiesz. Czasami nawet strażacy potrzebują chwili oddechu i wytchnienia. A gdzie indziej można się tak poczuć jak nie na łonie natury? - Spytał ciągnąć linę od łódki żeby ją odcumować. Robił to wszystko szybko i sprawnie jakby był etatowym klientem. Nie wiedział czy to chęć pokazania się z jak najlepszej strony czy może ochota na przygodę tak go pobudziła.
- Dzisiaj nie będziemy rozmawiać o pracy. Ty nie jesteś lekarzem, a ja strażakiem. Nie leczysz mojego złamania, a ja udaje że nic złamanego nie miałem. - Określił zasady dzisiejszej wycieczki, a potem bez zapowiedzi chwycił kobietę za dłoń i pomógł jej wejść na pokład. Czuł się jak zapalony kapitan statku wycieczkowego.

Josephine Hirsch
ambitny krab
Troy Hover
30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
You saved me life….Not forever, not for good. Probably just temporarily. But you saved my life, and now I’m yours. The me that’s me right now is yours. Always.
Jeśli chodziło o adrenalinę to chyba mogli przybić sobie piątkę. Zresztą tak samo jak za robienie w życiu głupot. Tylko Posy niekoniecznie z nich wyrosła. Właściwie to nawet dorosła do robienia głupot. Tryb autodestrukcji włączył jej się, gdy właściwie straciła wszystkich swoich bliskich, gdy została sama w Afganistanie i wcale nie chciała dłużej żyć. Powrót do Stanów sprawił, że tylko mocniej się w tym pogrążała. Przepracowywanie się do granic możliwości, imprezowanie, branie proszków, które pomagały jej się utrzymać na nogach i innych, które pozwalały jej się oderwać od rzeczywistości. Była w rozsypce, ale jej życie to był wieczny rollercoaster. W momencie, gdy wylądowała w Lorne Bay, zaobrączkowana, ze specjalizacją, pracą i ładnym domem… było tak spokojnie, że gdzieś z tyłu jej głowy pojawiał się głosik, że może powinna do tego wszystkiego wrócić. Powinna wrócić do robienia głupot. Powinna wrócić do bycia sobą. I to już chyba byłby gwóźdź do jej trumny…
Dlatego starała się utrzymać w ryzach, a jednocześnie znajdować sobie zajęcie, przyjaciół i rozrywkę. Rzeka? Idealnie.
Widząc w jego dłoni spray na komary nie mogła się nie zaśmiać – I za to cię właśnie uwielbiam – wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. Chyba każdy z jej znajomych zdążył się zorientować, że robactwo nie było jej ulubioną częścią życia w Australii.
- Dobrze! Ale jeśli doznasz kontuzji… wiesz, że nie będziesz mógł wrócić do pracy. – odezwała się, ale zaraz się zorientowała, że nie o to w tym chodziło. Podniosła ręce w obronnym geście – Dobrze, dobrze… już nic nie mówię! Nie jestem lekarzem, ty nie jesteś strażakiem. – niech więc tak będzie! Żyjąc w Seattle łódki nie stanowiły dla niej nowości, promy i statki, generalnie woda – nawet jeśli w zupełnie innym wydaniu – była jej żywiołem, nie była więc przestraszona jego dzisiejszą łajbą, wręcz przeciwnie. Wydawała się być całkiem zadowolona – Ale to w takim razie kim jesteśmy? Mówisz, że nie wiem o tobie wielu rzeczy, więc… mamy chyba sporo czasu, żebym się czegoś dowiedziała! – zaproponowała, przyglądając się mężczyźnie i pogodnie się do niego uśmiechając.


Troy Hover
ambitny krab
nie#5225
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Trafili na siebie idealnie. Mieli podobne poczucie humoru, poglądy na niektóre sytuację w kraju i na świecie, a co najważniejsze złapali idealny kontakt jeśli chodziło o omijanie trudnych tematów. Troy wierzył, że nie spotkali się przypadkiem. Może to złamanie jakiego doznał miało jakiś specjalny przekaz, a zagadanie Hovera do Josephine było początkiem pięknej przyjaźni. Chociaż wiedział, że kobieta jest zajęta przez innego to i tak czasami spoglądał na nią jak prawdziwy mężczyzna. Podobno przyjaźń między kobietą, a facetem nie istnieje, ale najwidoczniej oni są dobrym przykładem na to, że jednak ten mit może okazać się obalony.
- Oj gdybyś Ty wiedziała za ile rzeczy ja Cię uwielbiam! - Powiedział radośnie udając, że zlicza na palcach wszystkie cechy, które tak uwielbiał w tej kobiecie. Dobrze pamiętał ich rozmowę na temat owadów w Australii i zapamiętał, że lepiej się do niej z robactwem trzymać daleko, a komary można było zaliczyć do właśnie takich, których trzeba się pozbyć. - Będziemy mieć mnóstwo czasu żebym Ci o Twoich zaletach opowiedzieć. - Kiwnął głową dając jednocześnie znak żeby usiadła i przez chwilę się nie ruszała. Chciał odepchnąć łódkę od brzegu żeby mogli wyruszyć w podróż życia po jeziorze! Czy może być coś lepszego? Owszem!
Brak rozmów o pracy, zero wspominania akcji strażackich i tych, które trzeba było oglądać za drzwiami szpitala. To był przepis na idealną wycieczkę, która mogła zamienić się w szczęśliwe i radosne wspomnienia.
- No widzisz jak się potrafimy dogadać? Zero lekarzowania i strażakowania. Jeśli będziesz chciała popływać to mów! Wskoczę z Tobą żebym przypadkiem za bardzo Ci nie zazdrościł. - Powiedział spoglądając na nią z troską, a w głosie można było usłyszeć podniecenie i nadmiar adrenaliny. Naprawdę nie mógł się doczekać żeby pokazać Josie żółwie i ukryte w lesie stworzenia. O pływanie się nie obawiał. Kobieta kochała wodę!
- Kim jesteśmy? Pani w kasie myśli, że chcę Ci się dzisiaj oświadczyć, a kierownik że już jesteśmy małżeństwem. Nie wyprowadzałem ich z błędu. - Nie dlatego że dostali najlepszą łódź i tańsze bilety, ale jedynie dlatego, że dostali darmowego szampana, który właśnie chodził się w lodówce. - Będziesz mogła pytać o co chcesz, a ja z ręką na sercu szczerze odpowiem. Mogę liczyć na to samo? - Spytał chowając już na dobre sznur z boku. Usiadł na miejscu dla sterownika i zaczął rozkoszować się cudną pogodą.

Josephine Hirsch
ambitny krab
Troy Hover
30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
You saved me life….Not forever, not for good. Probably just temporarily. But you saved my life, and now I’m yours. The me that’s me right now is yours. Always.

[akapit]

I za to była wdzięczna, że nawet na końcu świata była w stanie znaleźć ludzi, których mogła obdarzyć sympatią, z którymi mogła się zaprzyjaźnić i którzy sprawiali, że jej egzystencja tutaj zaczynała nabierać barw. I chociaż odrobiny dobrej zabawy.

[akapit]

Zaśmiała się, bo tak… chyba zdecydowanie ją przeceniał – Obawiam się, że przesadzasz! Znam całe morze ludzi, którzy stwierdziliby, że nie mam tyle zalet, co pokazałeś! – akurat pod tym względem nie była najbardziej pewną siebie kobietą, chociaż może w tym momencie po prostu żartowała, tak samo jak była pewna, że i Troy żartował.

[akapit]

Zero lekarzowania w przypadku Josephine mogło być ciężkie, bo jednak medycyna to naprawdę spora część jej życia, ale obiecała sobie, że będzie się trzymała tej zasady. Chociaż jeden raz! Ten jeden jedyny raz, zwłaszcza że miało być miło. Łódka zakołysała, więc mocniej zacisnęła palce na ławeczce, na której siedziała, ale poza tym rozglądała się po okolicy, bo co jak co… ale uroku temu miejscu nie można było odmówić. Nawet jeśli w zaroślach pewnie kryło się mnóstwo stworzeń chcących cię zabić. I tak było pięknie.

[akapit]

Poprawiła na nosie okulary słoneczne i spojrzała z powrotem na przyjaciela.

[akapit]

- Czyli chodzi o to, że chcesz tu wskoczyć… rozumiem. Był kiedyś taki strasznie głupi film, w którym ludzie się utopili, bo zapomnieli wyciągnąć drabinkę do statku… co prawda obstawiam, że oboje byśmy dopłynęli do brzegu, ale ciągle to odrobina ryzyka. – wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, a jak tylko odbili od brzegu poczuła się na łódce nie dosyć, że pewniej to i swobodniej.

[akapit]

- Czekaj, czekaj… – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Naprawdę tak naściemniałeś? – wzniosła oczy ku niebu, ale ciągle raczej rozbawiona niż zdenerwowana ewentualnymi plotkami na swój temat. Nikt jej tu nie znał, była nowa i zapewne dla większości tubylców uchodziła za kolejną amerykańską turystkę.

[akapit]

- Chociaż przyznaję, że byłyby to najbardziej romantyczne zaręczyny jakie przeżyłam. – a właściwie miała doświadczenie. Może do trzech razy sztuka! – Chciałeś się kiedyś komuś oświadczyć? – miał równie bogate życiowe doświadczenia jak Josephine? Czy musiał improwizować przed obsługą?


Troy Hover
ambitny krab
nie#5225
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Troy uwielbiał prawić komplementy innym, a najbardziej kobietom, a tym bardziej jeśli chodziło o bliskich znajomych czy też przyjaciół. Sprawiało mu to radość i jakieś niepohamowane szczęście, że chociaż ktoś dzięki niemu się uśmiechnął. O tak! Hover kochał uszczęśliwiać innych nie zważając na swoje sprawy i to, że człowiek zazwyczaj skupia całą uwagę na swojej osobie. On był inny, a w momencie kiedy poznał Josie otworzył się przed nią. Przynajmniej przed nią, bo innych ludzi nadal unikał, a kiedy miał z nimi styczność to był nieśmiały i przytakiwała żeby tylko nikogo nie urazić. Tarcza ochrona jaką przyjął w dość młodym wieku potrafiła zdziałać cuda i choć wielu znajomych powtarzało mu, że powinien wreszcie się ogarnąć i czerpać z życia pełnymi garściami od czasu do czasu olewając innych to Troy nadal pozostawał sobą. I najwidoczniej obecnej kobiecie, która właśnie wypłynęła z nim w podróż życia po australijskiej rzece to nie przeszkadzało.
- Oj weź przestań! Przecież sama dobrz wiesz, że w niektórych aspektach jesteś niezastąpiona! - Chciał dodać coś o składaniu kości w całość, ale w porę ugryzł się w język. Przecież sam zarządził, że wyprawa ta nie będzie mieć nic wspólnego z tematami lekarskimi. Musiał trzymać się własnych zasad sporządzanych na tą przygodę.
- Od razu tam naściemniałem. Po prostu minąłem się z prawdą. Ale bądź co bądź musisz przyznać, że urocza byłaby z nas para. - Rzucił z uśmiechem robiąc im z nienacka selfie. Musiał uwiecznić ten moment rozbawienia kobiety i swój dosyć niezdarny tryb siedzenia przed sterem. Miał wczorajszy zarost, wiatr rozwiewał włosy na różne strony świata, a przez koszulkę można było dojrzeć mięśnie. Raczej ta fotografia nie nadawała się do tego, by umieścić ją na półce wraz z rodzinnymi zdjęciami.
- Tak? Wydawało mi się, że wy kobiety wolicie Wieżę Eiffla! - Powiedział nieco głośniej śmiejąc się przy tym, bo wiedział że to tylko stereotypy. - Nie. Nigdy. Znaczy był ktoś kiedyś, ale.. - Wzruszył ramionami, bo nie chciał wspominać Sinead. Nie chciał mówić nikomu o kobiecie, która pewnego dnia spakowała wszystkie swoje rzeczy i odeszła nie zostawiając nawet karteczki z informacją. Kochał ją i nawet planował przed nią uklęknąć, ale nie zdążył. - A Ty? Jak się układają Twoje sprawy? - Spytał zmieniając wyraz twarzy na bardziej rozbawioną. Nie warto było myśleć o tym co było.

Josephine Hirsch
ambitny krab
Troy Hover
30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
You saved me life….Not forever, not for good. Probably just temporarily. But you saved my life, and now I’m yours. The me that’s me right now is yours. Always.
Była tak specyficzna ze swoim podejściem do życia i ludzi, że trzeba byłoby być naprawdę skomplikowanym człowiekiem by ją do siebie w jakikolwiek sposób zrazić. Doskonale też rozumiała istnienie tarczy ochronnej, bo sama to robiła. W nieco inny sposób, bo zamiast zamykać się w sobie – traciła hamulce. Robiła głupie rzeczy starając się sobie i całemu światu udowodnić, że wszystko jest w najlepszym porządku, gdy właśnie wtedy było najgorzej. Największy dół w życiu Josie objawiał się największą liczbą imprez, ilością wlanego w siebie alkoholu i wciągniętych kresek. A przyjaciół miała wtedy mnóstwo! Zazwyczaj takich na jedną noc.
- Paryż jako miejsce na oświadczyny jest dość… oklepany. Nie to, żebym miała akurat w tym jakiekolwiek doświadczenie, bo niby nie miałam faceta-romantyka, który w ogóle by przebąknął o wycieczce do Europy, ale no wiesz. Jak zgooglujesz „zaręczyny” to obstawiam, że duża część wyników będzie miała coś wspólnego z Paryżem. – zaśmiała się pod nosem, bo nie… nie była romantyczką, zupełnie jak jej dotychczasowi faceci. Nie miałaby nic przeciwko wycieczce do Europy oczywiście, ale nigdy nie marzyła o takich zaręczynach. Te w bazie wojskowej albo w samochodzie w drodze ze szpitala musiały jej wystarczyć. Zresztą chyba nie powinna narzekać… nie zamierzała być niewdzięczny – Ale co? Powiedziałeś, że mogę pytać o wszystko, więc tym razem chcę poznać twoją historię miłosną. Widzę, że to nie będzie opowieść z happy endem, ale nie oszukujmy się… większość nie ma happy endu. – i mówił to ktoś, kogo narzeczony wyleciał w powietrze, więc chyba można było jej wierzyć. Czy teraz liczyła na happy end? Chyba w ogóle o tym nie myślała, nie zastanawiała się nad tym, bo nawet jeśli chciała – to nie chciała się rozczarować – Bo moje sprawy pozostają bez zmian. Ciągle zamężna, ciągle z za dużą liczbą dyżurów, ale że o pracy rozmawiać nie możemy, to… – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu. Jej życie uczuciowe było mocno związane ze szpitalem, więc… nie mogła o nim rozmawiać!



Troy Hover
ambitny krab
nie#5225
ODPOWIEDZ