greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Może coś w tym było. W końcu ich rodzice byli tak w sobie zakochani, że to aż się prosi o jakąś złą wróżkę i klątwę, jak w bajkach! A jednak śmierć mamy, umieranie ojca z tęsknoty za mamą było bardzo bajkowe. I adoptowane dziecko, duża ilość rodzeństwa, która musi się sobą zaopiekować… no i sporo wilków na drodze. A przynajmniej na drodze Rorey, bo zdecydowanie trafiła na wilka przebranego za ciepłą babcię. Czy tam miłego faceta, no wiadomo co chodzi w tej metaforze. Może powinni się razem zebrać, odprawić jakieś czary na cmentarzu o północy i spróbować się klątwy pozbyć! Inna sprawa, że to im czasu nie cofnie, żyć nie zwróci, ran nie wyleczy.
- Tak… ale tęsknie za rodzicami. I żałuję że więcej nie naprawili z Leonem…. - westchnęła cicho. - Trochę się o niego martwię. Myślisz że sobie radzi? I nie robi tylko dobrej miny do złej gry? - zapytała, ciekawa czy Gwen się przygląda bratu, czy jednak w pełni skupia się na swoich problemach. Do czego miała prawo, w końcu wciąż była w trakcie rekonwalescencji. A Roo miała podzielną uwagę, mogła się martwić o wszystkich na raz, byle nie o siebie.
- To nie czuje się aż taka dziwna - przyznała, bo jednak to wyznanie siostry jej trochę pomogło. Bała się jak siostra na to zareaguje. I no, nie do końca myślała że właśnie takie powody ma Gwen, no ale hej, nie podpisywała cyrografu, zawsze mogła zmienić zdanie.
- Trochę widzę różnicę - zaryzykowała i zdecydowała się włączyć w rozmowę - ale… to nie jest tak, że czujesz się winna, że możesz się poczuć jednego dnia trochę lepiej? - zapytała w nieco pokrętny sposób, ale nie była terapeutką. Sama też u żadnej nie była, więc nie wiedziała jakie pytania powinna zadawać i jak taka rozmowa powinna wyglądać, żeby komuś pomóc. - A mówili że pomogą od razu, czy że musi się najpierw pogorszyć, żeby się polepszyło? - zapytała, przesuwając się w inną stronę, bo tam już jej brakowało tapety do zrywania. Dobrze im to szło. Czy tak dobrze jak rozmowa? O tym się zaraz Rorey przekona. Nie chciała za bardzo na siostrę naciskać, ale… naprawdę chciała jej jakoś pomóc. Jakkolwiek. Dobrze, że chociaż akcja remontowa była dobrym pomysłem.
promienny latawiec
-
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Tak. Starych ran nie da się do końca doleczyć. Trzeba nauczyć się żyć z tym, co się działo i z tym, co było. Owszem, to trudne sprawy, ale co rodzeństwo mogło zrobić? Mogli tylko powiedzieć czasem, że jest okej, że będzie dobrze, a i tak jedyny głos w tej sprawie zabierali raczej ci, którzy i tak mieli zjebane życie. Znaczy... Może nieco mniej zjebane od niej, ale też mieli swoje problemy.
- Ja... - zaczęła nieco nieśmiało, troche tak, jakby nie chciała powiedzieć głośno tego, co powinna powiedzieć, ale jednak wzięła głębszy wdech i kontynuowała. - Wiem, że jestem fatalną siostrą. Wiem, że daje z siebie tego, co mogłabym dawać, ale chwilowo przerastają mnie moje własne demony i nie jestem w stanie myśleć za nas wszystkich. Chciałabym, żeby było inaczej, ale... Rorey, ja nie potrafię. Nie umiem myśleć o sprawach innych, kiedy sama mam własne problemy.
A takowe miała. Czy musiała o nich mówić? Nie, zdecydowanie nie. Nie siostrze. Nie chciała wtajemniczać w swoje problemy więcej osób, niż musiała. Nie chciała wyjść na przesadnie marudną, chociaż i tak wszyscy w rodzinie wiedzieli, że marudą to ona zdecydowanie była.
- Chciałabym poczuć się lepiej - przyznała. - Charlie zawsze będzie w mojej pamięci, ale minęły dwa lata, a ja...
A ona nadal była w tym samym miejscu, w którym była zaraz po wypadku. Nic sie nie zmieniło, może poza tym, że była juz nieco bardziej sprawna fizycznie. Wciąż jeszcze miała problemy zdrowotne, ale było juz znacznie lepiej. Cała reszta... Cała reszta była kiepska.
- Myślałam o tym, żeby wrócić do zawodu. A przynajmniej spróbować.
Nie była do końca pewna, jak to wyjdzie, dlatego nie chciała niczego deklarować. Na szczęście pracowała z Benem, który na nią nie naciskał, obchodził się z nią wyjątkowo łagodnie i we wszystkim wspierał.

rorey fitzgerald
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Tak, poza tym.. no człowiek trochę się składa też z tych swoich małych i dużych ran, prawda? To one uczą człowieka… no właściwie wszystkiego. Jak handlować z porażkami, z rozczarowaniami, ze smutkiem i tęsknotą. I jak stawać się silniejszym człowiekiem, niezależnie czy chodzi o wywalenie się w trakcie jazdy na rowerze, czy pozbieranie po czymś trudnym i bolesnym. Człowiek, który nigdy nic nie przeżył i nie został nigdy zraniony, nie wie jak się za to zabrać.
- Hej, nie mów tak - pokręciła głową, patrząc na nią ze smutkiem. - Nie jesteś fatalną siostrą - zapewniła ją, bo naprawdę tak o niej nie myślała. - Kiedy wylądowałaś w szpitalu każdy z nas czekał w szpitalu jak na szpilkach, prawie z zawałem na miejscu, bo tak bardzo się baliśmy, że możemy cię stracić. I wiemy, że potrzebujesz czasu dla siebie. Wciąż dochodzisz do siebie i to rozumiemy. Teraz powinnaś skupiać się na sobie - zapewniła ją. Rorey czułaby się idiotycznie, gdyby próbowała z nią porozmawiać o.. tamtej nocy, albo o swojej ucieczce z posterunku policji. Gwen straciła ukochanego, a jej problemy, które nawet nie wiedziała czy naprawdę są problemami, czy tylko jej wymyślaniem w jej własnej głowie… no nie, nie mogłaby jej tym zamęczać. - Poza tym u nas i tak nie dzieje się nic takiego… poważniejszego. Leon też sobie radzi - zapewniła ją jeszcze, chociaż no, nie chciała zapeszać, ale jednocześnie wierzyła w Leona i w to, że ma wszystko pod kontrolą i też odzyskuje swoje życie. Może i ich rodzina miała swoje problemy, czy raczej każdy członek miał swoje na głowie, ale dawali rade, póki co.
- Myślałaś o tym żeby na chwilę zmienić scenerie? - zapytała po chwili. Zrobić coś nowego gdzieś poza Lorne Bay, gdzie nie masz… no wiesz, żadnych wspomnień? [/b]- zapytała, zastanawiając się, czy to nie tego Gwen potrzebuje. Odcięcia się chociaż na chwilę od wspomnień, zostawienie demonów tu, a tam… no znalezienie czegoś nowego? Cokolwiek by to miało być.
- Jeśli jesteś gotowa, to będziemy cię w tym wspierać - zapewniła ją, bo Gwen nie musiała się martwić o bar. Jakoś dadzą radę, jeśli będzie musiała zrezygnować z pomocy. - W Twojej poprzedniej kancelarii? - zapytała zaraz potem, bo ciekawiło ją, czy to pierwsze myśli, czy jednak więcej o tym myślała.
promienny latawiec
-
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
- To wszystko jest po prostu... - zaczęła, ale tak naprawdę nie do końca wiedziała, co chce powiedzieć. Nie chciała się nad sobą użalać, nie chciała też, żeby siostra użalała się nad nią i nie wiedziała, dlaczego w ogóle wybuchła. Przecież wydawało jej się, że najgorsze momenty ma już za sobą, a teraz wcale nie była tego taka pewna. - Kiedyś to poukładam. Nie wiem kiedy i jak, ale...
Uśmiechnęła się delikatnie. To nie będzie łatwe, ale naprawdę nie chciała wyglądać wciąż jak kupka nieszczęścia. Chciała w końcu się pozbierać i zacząć w miarę normalne życie. Póki co nie miała jeszcze pomysłu, jak to zrobić, ale może plan sam na nią spłynie.
- Ale jeśli coś będzie się działo, to mi o tym powiesz? To, że moje życie wygląda tak, jak wygląda, nie znaczy, że nie interesują mnie wasze sprawy.
Zawsze interesowały, dlatego młodsza siostra powinna jej o wszystkim mówić. Może właśnie to okazałoby się zbawienne dla Gwen? Zajęłaby się problemami rodzeństwa i nie miałaby czasu na myślenie o swoich. Nie chodziło tylko o to! Nie chciała traktować rodziny jak kolejnego zagłuszacza własnych ciemnych myśli. To nie tak. Po prostu chciała dla nich być, tak jak dawniej.
- Nie. Nie chcę wyjeżdżać. Tu mi dobrze. Zresztą, w jakim innym miejscu mogłabym siedzieć sobie w pubie i nic nie robić?
Z tym akurat żartowała, bo czasem jednak robiła coś w rodzinnym barze. Czasem przejrzała jakąś umowę, czasem stanęła za barem, była potrzebna! Nie wyobrażała sobie jakiegoś dłuższego wyjazdu. Nie chciała wyjeżdżać nawet na krócej. Miała inny pomysł na to, żeby stanąć na nogi.
- Sama jeszcze nie wiem, czy jestem gotowa, ale obawiam się, że dopóki nie spróbuję, nigdy się tego nie dowiem - odparła po chwili. - Nie. Nie chcę tam wracać. Za dużo wspomnień - zawiesiła na moment głos. - Kiedy Charlie jeszcze żył, chcieliśmy rozkręcić własny interes z Benem i chyba chcemy wrócić do tego pomysłu. Wiesz, na naszych warunkach, na spokojnie i bez spinania się.
Póki co brzmiało to dobrze. Na tyle dobrze, że Gwen naprawdę była gotowa w to wejść.

rorey fitzgerald
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Rorey nie użalała się nad siostrą. Uważała ją za bohaterkę i niesamowicie silną kobietę. W końcu… no widziała na własne oczy, jak ich rodzice się kochali i jak po śmierci mamy, tęsknota wyniszczyła ojca, aż… no aż zmarł. Roo wierzyła, że to jest ze sobą powiązane w jakiś sposób, że jego serce po prostu pękło przy jej śmierci i potem nie wytrzymało życia bez niej. I przez to wiedziała, że pozbieranie się po śmierci ukochanej osoby to nieludzki wysiłek.
- Mamy czas - zapewniła ją, bo… no właśnie tak było. Nie musiała się gonić, mogła zrobić to po swojemu. Tak żeby… no Rorey sama nie wiedziała co, ale czuła, że żałoba po prostu musi tyle trwać, ile trwać musi. I każdy musi ją sam odkryć.
- Jasne - zapewniła ją, czując że kłamie. Ale w tamtym momencie i tak nie była gotowa na żadne wyznania, nawet takie we własnej głowie, do samej siebie. I czuła się jak paskudna kłamczucha i paranoiczka w jednym, ale niewiele mogła z tym zrobić. Całe wielkie nic.
- Wiesz… naprawdę dobrze Ci szło szefowanie, o wiele lepiej niż mi - przypomniała jej, ale nie dodała nic więcej, bo nie chciała żeby siostra czuła jakąś presję. Bo… no bar sobie dawał radę bez niej, prawda? No, właśnie.
- Będę Cię wspierać, cokolwiek postanowisz - zapewniła ją, zastanawiając się czy powinna dodać coś więcej. Ale uznała że lepiej jednak nie, po prostu uśmiechnęła się do siostry, kiwając powoli głową. Bo to był naprawdę dobry pomysł. Ale no, naprawdę nie chciała wywierać żadnej presji na siostrze. To była decyzja Gwen. No i trochę Bena, ale wiadomo. Na pewno Rorey nie miała co się wymądrzać.
promienny latawiec
-
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Teraz rozumiała ojca. Rozumiała to, że po śmierci żony pan Fitzgerald nie miał czasem ochoty wyjść z domu, że nie był już tak radosny, jak dawniej, że by może nie okazywał już swoim dzieciom tyle serca i wsparcia, ile okazywał im dawniej. Czuła teraz mniej więcej to samo, co on i ani trochę nie dziwiło jej zachowanie taty. Może powinna zrobić to samo, pozwolić, by jej serce się poddało i przestało bić. Może powinna być taka, jak ojciec. A może... To nie tak, że byłaby lepsza, niż on, gdyby stanęła na nogi. Nie patrzyła na to w tych kategoriach. Po prostu... Chyba nie miała na tyle odwagi, by się poddać. Nie miała też odwagi, by żyć, ale strach przed końcem był jeszcze gorszy.
- Trzymam cię za słowo - zdobyła się na delikatny uśmiech. - Po prostu jestem starsza i mam w tym wszystkim nieco więcej doświadczenia, ale zobaczysz. Z czasem będziesz radziła sobie coraz lepiej. I tak jesteś już lepsza ode mnie, jeśli chodzi o remontowe sprawy.
Wystarczyło tylko spojrzeć na to, która z nich zdrapała więcej. Oczywiście była to Rorey, bo Gwen jakoś nie miała do tego zapału. To nie wina młodszej siostry, po prostu ta starsza nie miała teraz najlepszego momentu w swoim życiu.
- Ja ciebie też - odparła po chwili. Będzie wspierać wszystkich po swojemu, wiadomo, ale będzie. To dlatego nieco przyspieszyła skrobanie starej tapety i ostatecznie pod koniec popołudnia spora część pokoju była już sprzątnięta. Teraz tylko pozostałe pomieszczenia, ale może to już zostawią sobie na jakiś inny dzień.
Pogadały jeszcze chwile, posprzątały po sprzątaniu i każda poszła w swoją stronę.

/ zt rorey fitzgerald
ODPOWIEDZ
cron