lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.

[akapit]

SIEDEM

Kiedy przyjechała do Lorne Bay, w ogóle nie myślała o tym, aby zacząć układać tu sobie życie. Nie przypuszczała, że mogłaby zacząć wiązać z tym miejscem przyszłość i chociaż w tej kwestii może niewiele się zmieniło, to jednak postanowiła nieco bardziej otworzyć się na tutejszych ludzi. Nigdy nie była zamknięta, a jednak randkowania nie brała pod uwagę, ponieważ nie po to tutaj przyjechała. Miała tylko lepiej poznać własne korzenie, w czym miało pomóc jej odnowienie odziedziczonej po dziadku farmy. W tej kwestii była jeszcze daleka sukcesu, ale z zaangażowaniem walczyła o to, aby stary dom zaczął przypominać to, co widziała na starych zdjęciach. Równie mocno zaangażowała się w opiekę nad zwierzętami, które mieszkały na farmie, choć to ostatnio szło jej wyjątkowo opornie. Zdecydowanie nie miała do tego ręki i potrzebowała czyjejś pomocy, a jednak o nią nie zdecydowała się poprosić. Jak na rasowego uparciucha przystało, wolała męczyć się z tym sama i udowodnić, że ona także mogła dać sobie radę. Nie dawała, a codzienność na farmie coraz częściej doprowadzała ją do szału. Poznawanie nowych osób było więc jedną z tych rzeczy, które miały odciągnąć jej uwagę od przykrej codzienności i sprawić, że zyskałaby powód, aby jednak zostać tu na dłużej.
Nie wiedziała więc, jak dokładnie do tego doszło, ale na dzisiejsze popołudnie umówiona została na randkę w ciemno. Zupełnie nie znała chłopaka, z którym miała się zobaczyć, a myśl o tym sprawiała, że czuła się odrobinę zakłopotana. Z drugiej strony wydawało jej się to także odrobinę ekscytujące i to właśnie tego odczucia postanowiła się trzymać, kiedy szykowała się do wyjścia. Całe szczęście, że na miejsce spotkania nie wybrali kina, drogiej restauracji, ani niczego, co powodowałoby pewien dyskomfort. Ona i Leonard mieli spotkać się na neutralnym gruncie i po prostu zobaczyć, jak się ze sobą dogadują, dlatego nie nakładała na siebie zbyt dużej presji. Jak się prędko okazało, to nie było konieczne, a jej nowy znajomy okazał się całkiem sympatyczny. Kiedy więc mieli już za sobą całą tę farsę z poznawaniem własnych imion i rozpoznawaniem się w tłumie, Gayla trochę odetchnęła. Teraz miało być już naturalniej. - Urodziłeś się tutaj? - zapytała na chwilę po tym, jak odebrali swoje zamówienie z budki z mrożonymi ananasami. Skoro mieli się lepiej poznać, wydawało jej się, że właśnie od takich pytań warto zacząć.

Leonard Callaway
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
#8

Leonard od niedawna był singlem, randkowanie było dla niego nowością. W teorii nie było to nic trudnego, wystarczyło się względnie dogadać z drugą osobą i dobrze się bawić. W praktyce jednak to było mocno stresujące. Trzeba było wybrać dobre miejsce, pokazać się z jak najlepszej strony i nie zanudzić drugiej osoby. Problemem było też znalezienie wolnego czasu na takie spotkania. Leonard miał swoją własną działalność, która wymagała od niego atencji. Spędzał tam praktycznie całe dnie, bo musiał wszystko dopilnować samemu. Miał dobrych pracowników ale i tak chciał wszystkich sprawdzać i pilnować. Potrzebował mieć kontrolę nad wszystkim co działo się w klinice i przez to jego ilość wolnego czasu dość mocno się skurczyła. No, ale z czasem mu się udało znaleźć wolna chwilę i mógł zaplanować spotkanie z niedawno poznaną dziewczyną.
Stresował się tym spotkaniem, ale wziął głęboki oddech i miał nadzieję, że nie zanudzi kobiety swoją osobą. To byłoby chyba najgorsze. - Tak, jestem z Lorne Bay - kiwnął głowa w odpowiedzi na jej pytanie. - Mam starszego brata, którego dzieci są nawet starsze ode mnie... także równie dobrze mógłby być moim ojcem. To trochę dziwne, ale jesteśmy wszyscy dość dobrze zgrani. Moja rodzina ma miejscowa winnice. Brat się nią zajmuje. - Ich rodzina była dość specyficzna, ale przynajmniej nie wychowywał się samotnie. Miał dzięki temu dużo znajomych i nastoletnie czasy wypełnione były dzikim przygodami. - A Ty? Jesteś z Lorne? - zapytał przyglądając się kobiecie. Była bardzo ładna i cieszyl się, że zdecydowała się na spotkanie z nim. - To co, napijemy się? - Zamówił picie, chcoiaz szczerze mówiąc była to dla niego nowość, bo nigdy nie pił niczego prosto z ananasa. Był trochę nudziarzem może... - Czym się zajmujesz? - Było to bezpieczne pytanie, wydawało mu się, że jest odpowiednie na rozpoczęcie spotkania.

Gayla Farnham
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Gayla też nie była dobra w randkowaniu – na pewno nie na dłuższą metę, skoro nawet wtedy, kiedy wydawało jej się, że zarówno ona, jak i jej ówczesny towarzysz bawili się świetnie, niedługo później okazało się, że ta znajomość nie wypali. Musiała mieć w sobie coś, co nie pozwalało innym zatrzymać się przy niej na dłużej, ale próbowała się z tego powodu nie zrażać. Była młoda, otwarta, a także nowa w miasteczku, przez co jej życie miało być teraz wypełnione nowymi osobami. I chociaż początkowo wcale nie nastawiała się na to, że zacznie randkować, chciała dać temu szansę, aby przy okazji przekonać się, na jak wiele wartościowych osób mogła trafić. Teraz miała się przekonać, czy Leonard był jedną z nich.
Słuchała go uważnie, uśmiechając się pod nosem, kiedy wspomniał o rodzinie. Trochę może nawet mu tego zazdrościła? Sama miała przecież tylko rodziców, a reszty rodziny nie była nawet w stanie poznać. Dopiero teraz, kiedy przyjechała tu po latach, odnalazła kontakt z częścią z nich. Ci, którzy interesowali ją najbardziej, nie stąpali już jednak po tym świecie. - Nie, ale moi rodzice pochodzili stąd. Przeprowadzili się do Brisbane na kilka lat przed tym, jak się urodziłam - wyjaśniła, jednocześnie nie zagłębiając się zanadto w szczegóły. Sama przecież nie rozgryzła jeszcze swojej sytuacji rodzinnej, dlatego nie widziała powodów, dla których miałaby opowiadać o niej innych. Nawet jeżeli Leonard mógł być zainteresowany poznaniem jej trochę bliżej. Na pytanie o napoje pokiwała głową, przy okazji posyłając mu uśmiech. Kiedy je dostali, wzięła własny w dłonie i lekko nim obróciła. - To w sumie trochę trudne pytanie - odparła, po czym lekko wzruszyła ramionami. - Odziedziczyłam farmę po dziadku, więc aktualnie głównie zajmuję się zwierzętami. Ale poza tym jestem rzeźbiarką, chociaż na to ostatnio nie mam zbyt wiele czasu - przyznała, po czym skrzywiła się lekko. Nie była zadowolona z tego, że obecnie nie miała czasu na własne zajęcia, ale nie mogła zostawić tych zwierząt samych sobie. Kto niby miał o nie zadbać? - A ty? - odbiła piłeczkę, przenosząc spojrzenie na mężczyznę obok. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej na jego temat.

Leonard Callaway
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
Jego rodzina była wielka, głośna i często denerwująca. Kłócili się, dogryzali sobie, ale gdy tylko była potrzeba to zawsze wzajemnie sobie pomagali. Leonard wiedział, że wskoczyliby za sobą w ogień. Może i nie miał z bratem nigdy takiej więzi, by sie wspólnie bawić samochodami, bo ten był od niego grubo starszy, ale na spokojnie zastąpił w tej kwestii Salvadora jego dziećmi. Bratankowie i bratanice Leonarda byli mniej więcej w jego wieku i zawsze traktował ich bardziej jak rodzeństwo. Jakkolwiek posiadanie tak wielkiej rodziny nie byłoby meczące, to i tak nie zamieniłby ich na nic innego. - Brisbane... byłem tam tylko chyba ze dwa razy - większość swojej dorosłości spędził na studiach w Sydney. To tam uczył się jak być najlepszym z weterynarzy, a niedługo po ich skończeniu powrócił w rodzinne strony. - Przez długi czas mieszkałem w Sydney. Byłaś tam kiedyś? - Kto wie, może sie okaże, że też tam bywała i spędzali czas w tych samych miejscach? Świat był mały i Leonard się o tym już dobre kilka razy przekonał.
Serce mu sie na chwilę zatrzymało, bo jego bezpieczne pytanie okazało się być nie do końca trafione. Zapłakał w duszy z własnego nieszczęścia i już miał się odezwać, że jeżeli nie czuje się na siłach to nie musi odpowiadać, ale spóźnił się. Pokiwał więc głową słuchając jej słów. - Bardzo mi przykro z powodu dziadka - no bo zakładał, że zmarł, chociaż może nie powinien tego robić? Jezu, zaraz sie okaże, że dziadek ma sie świetnie, a Gayla po prostu postanowiła przejąć obowiązki. To byłby kolejny przypał Callawaya. - Jakie masz zwierzęta? - Zapytał, bo to go od razu bardzo zaciekawiło. - Tak się składa, że jestem weterynarzem, więc gdybyś tylko potrzebowała pomocy przy swoich czworonogach to świetnie trafiłaś - znał się trochę na zwierzętach hodowlanych i mógł jej udzielić jakiś rad, albo po prostu pomóc na farmie. - Mam w Lorne własną klinikę weterynaryjną, tak więc na spokojnie możesz do mnie uderzać jak tylko będziesz potrzebować. - Po znajomości nawet jej nie policzy, bo taki był z niego dobry chłopak. - Ale to fascynujące, artystka i farmerka. Ciekawe połączenie... jest możliwość, że widziałem w jakiejś galerii Twoje dzieła? - Nie żeby chodził wybitnie często po galeriach, bo nie miał na to czasu, ale może akurat się trafiło!

Gayla Farnham
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Każda rodzina miała swoje za uszami, a w jej przypadku były to przewinienia na tyle poważne, iż skończyły się brakiem utrzymywanego kontaktu. Gayla do tej pory nie wiedziała, co takiego zaszło pomiędzy jej dziadkami, że woleli całkowicie odciąć się od swoich dzieci, zamiast zaakceptować fakt, że ich miłość była silniejsza niż sąsiedzkie spory. Nie rozumiała tego i wydawało jej się, że sama nigdy nie posunęłaby się do czegoś takiego, ale prawda jest taka, że nie znała wszystkich szczegółów – może dlatego tak bardzo zależało jej na ich odkryciu? Chciała wiedzieć, jak poważne były rodzinne sekrety. - Kilka razy, najdłużej chyba na tydzień. Jedna z moich koleżanek postanowiła urządzić tam sobie trochę przedłużony panieński… Strasznie głośne miasto - stwierdziła, ale biorąc pod uwagę fakt, że opierała swoją opinię głównie na imprezowych wspomnieniach, nic dziwnego, że doszła do takich właśnie wniosków. On, jako osoba, która mieszkała tam przez dłuższy czas, musiała mieć na jego temat inne spostrzeżenia.
Uśmiechnęła się łagodnie, w ten sposób przyjmując jego kondolencje. Postanowiła zgrabnie pominąć wspominanie o tym, że tak naprawdę straciła niewiele, ponieważ wcale nie znała starszego mężczyzny. Miała wrażenie, że ten temat wyłącznie wprawiłby ich w zakłopotanie i wcale nie uważała, że mogłaby się w tej kwestii mylić. - Naprawdę? - zapytała, kiedy wspomniał o tym, że sam zajmował się zwierzętami. Biorąc pod uwagę to, jak koszmarnie sobie z nimi radziła, właśnie kogoś takiego potrzebowała w swoim najbliższym otoczeniu. - Kozy. W dodatku cholernie uparte. Czasami mam wrażenie, że nie da się zrobić nic, żeby jakoś nad nimi zapanować. Nie wiem, czy przypadkiem nie odziedziczyły tego po dziadku - wyjaśniła, po czym uśmiechnęła się łagodnie. - Masz na nie jakiś cudowny sposób? - podpytała, jednak nie tylko dla własnej korzyści. Zainteresował ją swoim zawodem i po prostu chciała wiedzieć na ten temat coś więcej. - Właściwie… Miałam jedną wystawę, ale ograniczyła się do Brisbane. Później zrobiłam sobie przerwę i myślałam, że tu znajdę trochę czasu na to, aby znów do tego wrócić, ale okazuje się, że zadbanie o farmę kosztuje mnie zbyt dużo czasu. Im więcej o tym myślę, tym bardziej za tym tęsknię - przyznała, może w ten sposób za bardzo się odsłaniając, ale chciała być po prostu szczera. Miała zresztą wrażenie, że rozmowa kleiła się całkiem dobrze, dlatego nie przypuszczała, aby tym nagle miała go wystraszyć. Ale może się myliła? Przecież w randkach naprawdę nie była świetna.

Leonard Callaway
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
Zaśmiał sie trochę pod nosem i pokiwał głową. - Jeżeli przyjeżdża się tam na imprezę to i owszem - jak dla niego było to jednak niezwykle ciekawe miejsce. Dobrze mu się tam żyło. Były momenty, w których dużo imprezował, gdy był jeszcze młodym studenciakiem, ale później docenił też inne pozytywne aspekty życia w tym super mieście. - Myślę, że powinnaś tam pojechać i trochę pozwiedzać miasto, może w nieco spokojniejszej odsłonie - mógł jej co nieco zasugerować, albo nawet i sam pokazać, ale znali się o wiele za krótko, aby mógł zaproponować wspólny wyjazd. To byłoby super nie na miejscu i Callaway o tym wiedział, a nie był przecież najbardziej doświadczonym człowiekiem w kwestiach randek. Nie trzeba było jednak być jakimś wielkim randkowym guru żeby wiedzieć takie rzeczy. Leonard chyba będzie musiał poczytać jakieś poradniki o tym jak być samcem alfa i co robić żeby poderwać dziewczynę. Może mu będzie tam miał jakieś cenne rady!
Odetchnął nieco z ulgą, że jego kondolencje nie sprawiły, że rozmowa zrobiła sie dziwna. Miał chyba jakieś szczęście. - Tak, zajmowałem się nawet końmi w miejscowej stadninie - także coś tam o takich zwierzakach hodowlanych to wiedział. Nie byl zupełnym laikiem. - Hmmmm - musiał się trochę zastanowić. - Kozy to towarzyskie zwierzęta, podobno mogą przechodzić depresję po utracie bliskiego opiekuna, może po prostu muszą się do Ciebie przyzwyczaić. - Nie miał dla niej jednak zbyt wielu informacji, bo nie chciał się przemądrzać na tematy, o których nie za wiele wiedział. - Możesz też im spróbować ich czymś zaciekawić. To bardzo ciekawskie zwierzaki, lubią eksplorować... może jakieś jedzenie im poukrywać pod jakimiś pudełkami czy coś w tym stylu. - Więcej pomysłów na chwilę obecną nie miał. Mógl się jednak popytać swoich kolegów po fachu, być może oni będą wiedzieć więcej. - Jeżeli za tym tęsknisz to powinnaś zrobić wszystko co możesz, by znaleźć trochę wolnego czasu na swoje hobby - nawet sie zastanowił co on lubił robić w wolnym czasie i chyba wyszło na to, że ćwiczenia i słownia były jego hobby. - Nie myślałaś o zatrudnieniu kogoś do pomocy? Może jakiś student albo uczeń chciałby sobie dorobić - chociaż z drugiej strony on nie był w stanie zostawić swojej kliniki w rękach własnych pracowników, być może ona miała podobnie i nie chciała zostawiać farmy. - Masz ochotę na coś do jedzenia? - Zaproponował, bo niedaleko nich znajdowała się mała knajpka, którą Leonard lubił.

Gayla Farnham
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Pokiwała lekko głową, chwilę po tym wspominając, że tak – prawdopodobnie powinna zwiedzić to miasto w spokojniejszych warunkach. Nie była jednak w miejscu, w którym mogłaby obiecać mu, iż rzeczywiście do tego dojdzie, ponieważ jej zapas czasu ostatnio pozostawał znacznie uszczuplony. Każdą wolną chwilę spędzała na farmie, starając się uporządkować odziedziczony po dziadku dom, a gdyby tego było mało, były jeszcze zwierzęta, które bez niej nie poradziłyby sobie. Z drugiej jednak strony, czasami zastanawiała się, czy właśnie bez niej nie byłoby im lepiej. Przecież i tak zupełnie sobie nie radziła, a jedyna pomoc, jaką oferowano jej do tej pory, była przez nią odrzucana. Co tu dużo mówić, Gayla odziedziczyła po swoim dziadku ten paskudny rodzaj dumy, przed którym nie umiała się uwolnić.
Kiedy wspomniał o koniach, kącik jej ust uniósł się ku górze. Miała wrażenie, że musiały być to tutaj bardzo popularne zwierzęta, skoro zajmowali się nimi wszyscy dookoła. A przynajmniej takie wrażenie odnosiła ona. - Nie jestem pewna, czy to depresja, czy może raczej jakaś wrodzona złośliwość. Czasami mam wrażenie, że specjalnie robią mi pod górkę - przyznała, po czym upiła kilka łyków napoju. Choć teraz wspominała o tym z uśmiechem, w rzeczywistości naprawdę męczyła się przy tych zwierzętach. Bywały chwile, kiedy doprowadzały ją do szału, ale najwyraźniej upór nie pozwalał jej na wywieszenie białej flagi. Szkoda tylko, że nieco szybciej poddała się z robieniem tego, co naprawdę sprawiało jej radość. Kiedy i on wypowiedział te myśli na głos, Gayla lekko pokiwała głową. Wiedziała o tym, ale czy cokolwiek miało się zmienić? Raczej niekoniecznie. - Może? Sama nie wiem. Chyba muszę po prostu rozgryźć, jak to wszystko zaplanować - przyznała, po czym lekko wzruszyła ramionami. Nie był to temat, który warto było wałkować – zresztą, sama chciała przecież dowiedzieć się czegoś więcej na jego temat, a teraz odnosiła wrażenie, że mówiła wyłącznie o sobie. - Masz na myśli coś konkretnego? - zapytała, zaciekawiona tym, co chodziło mu po głowie. Zupełnie jeszcze nie znała okolicy i nie wiedziała, czy gdzieś blisko znajdowało się coś, co było szczególnie warte uwagi. Chętnie jednak to zmieni, a przecież nic nie miało bardziej jej w tym pomóc, jak bazowanie na opiniach ludzi, którzy z Lorne Bay i jego okolicami mieli większą styczność niż ona. Odkrywanie w ten sposób kolejnych kart wydawało się naprawdę ciekawe.

Leonard Callaway
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
Leonard nawet nie potrafił sobie wyobrazić z jakimi trudami musi się teraz mierzyć dziewczyna. Nie ma się co oszukiwać, była sama w obcej miejscowości z całą farmą na głowie. To musiało być dużo i zupełnie jej nie zazdrościł. Nie wiedział czy sam dałby sobie radę, gdyby był w jej sytuacji. Jakby nagle przyszło mu zająć się winnicą to chyba, by się przekręcił. Coś tam wiedział o zarządzaniu tym miejscem, ale gdyby miał zrobic to zupełnie sam to nie był pewien, czy by sobie poradził. To był rodzinny biznes, który przekazywano z pokolenia na pokolenie, chyba popłakałby się ze stresu, gdyby taka odpowiedzialność spoczęła na jego barkach. Zdecydowanie lepiej czuł się mając swój własny interes, jego klinika prosperowała całkiem nieźle. Miał sporo klientów i dobre ocen, więc nie powinien narzekać. Udało mu się wyleczyć nie jednego zwierzaka i z tego był najbardziej dumny.
- Daj im chwilę - powiedział z delikatnym uśmiechem - do wszystkiego trzeba się przyzwyczaić, tym bardziej do nowego właściciela - zwierzęta wyczuwają wiele rzeczy, a niektóre nie lubią zmian. Czy to psy, koty czy kozy. - Tobie też pewnie musiało być dziwnie, gdy się tu przeprowadziłaś. Masz jakiś znajomych w mieście, albo inną rodzinę? - Miał nadzieję, że nie jest tak zupełnie samotna ze wszystkim na własnej głowie. Jakkolwiek, by nie było to gdyby potrzebowała wsparcia i rąk do pracy to Leonard z chęcią, by jej takowego użyczył, na miarę swoich możliwości. - Ty też potrzebujesz czasu, tak samo jak i Twoje zwierzaki. Na spokojnie, gdy poczujesz się ze wszystkim pewniej, to znajdziesz chwilę na własne hobby - był o tym przekonany! Nie znał jej może jakoś długo, ale już po tej krótkiej chwili mógł stwierdzić, że wydaje się być inteligentną osobą, która łatwo się nie poddaje. Widział więc jej dalszą drogę w bardziej pozytywnych barwach. - Hmm to zależy co lubisz - nie ganiałby jej po knajpach z jedzeniem, którego nie cierpiała. - Mamy w okolicach bardzo dobrą smażalnie ryb, nie jest to nic wykwintnego, ale ryby są świeże i naprawdę pyszne - co jak co, ale Leonard bardzo skupiał się na tym co jadł i nie wrzucał w siebie niezdrowego i niedobrego jedzenia. Nie przepadał za daniami z puszki, albo takimi odgrzewanymi gotowymi posiłkami. - Możemy też podejść nieco dalej i tam za rogiem jest restauracja grecka, jeden typ przyjechał tutaj gdzieś z jakiejś małej wyspy niedaleko Krety i robi naprawdę super jedzenie... musisz sama wybrać - no mogli też zjeść kebsa, ale to dość słabe jak na randkę. - Gotujesz w ogóle coś sama w domu? - Zapytał, bo to było ciekawe!

Gayla Farnham
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Gayla też nigdy nie myślała o tym, że nagle miałaby zacząć swoje życie w zupełnie innym miejscu, przy okazji zajmując się rzeczami, do których nigdy nie była przywiązana. Zarządzanie farmą to zdecydowanie nie był jej konik, ale przecież nie chodzi już nawet o zainteresowania i brak możliwości samorealizacji. Chodzi również o fakt, że w ten sposób mogła zaszkodzić zwierzętom, o które troszczyła się, choć sama nie była do nich jeszcze jakoś bardzo przywiązana. Wystarczyła jej myśl o tym, że były zwierzętami, a ona, jako osoba, która wykazywała się względem nich ogromem empatii, zwyczajnie nie chciała patrzeć, jak padają ofiarami jej niewiedzy. Tego by sobie nigdy nie wybaczyła.
- Mam tu kuzynkę… i trochę rodziny z jej strony, ale nie jesteśmy szalenie blisko. To znaczy z innymi. Melis jest świetna - przyznała, uśmiechając się pod nosem. Jej rodzina miała pogrzebanych w szafie trochę trupów, a Huntington pomogła Gayli się spomiędzy nich wydostać. Może gdyby opowiedziała o wszystkim Leonardowi, ten zrozumiałby, o czym tak właściwie mówiła, ale Farnham przecież sama jeszcze nie wszystko wiedziała. Nie uważała też, aby miała czym się afiszować. - Mówił ci ktoś, że całkiem dobrze radzisz sobie z udzielaniem rad? - odparła, kiedy po raz kolejny wspomniał o czasie. Nie kłamała, ale zapomniała wspomnieć jeszcze o jednym – Callaway zdawał się być jedną z tych osób, które naprawdę potrafiły słuchać. Farnham ceniła coś takiego u drugiej osoby, dlatego on bardzo prędko zyskiwał u niej kolejne punkty. Sprawiał też, że na jej twarzy coraz częściej pojawiał się uśmiech, a przecież jak dotąd niewiele osób potrafiło go wywołać. - Czasami - odparła, lekko wzruszając przy tym ramionami. - Moja mama była zafascynowana kuchnią włoską, a ja asystowałam jej jako nastolatka, więc teraz odtworzenie tych przepisów idzie mi całkiem sprawnie, chociaż… Nie zawsze chce się gotować dla jednej osoby - przyznała, pomijając już zupełnie fakt, że kiedy była zaganiana i skupiała się na tym, co działo się na farmie, zwyczajnie nie miała na to czasu. - Ale zaintrygowałeś mnie tą grecką restauracją. Chyba nigdy nie jadłam nic, co pochodziłoby z tamtych rejonów, a naprawdę lubię nowości - zasugerowała, po czym uśmiechnęła się łagodnie. Nawet jeśli ta kuchnia wcale nie musiała trafić w jej gusta, to nie miało większego znaczenia, ponieważ Gayla chciała dać jej szansę. Uwielbiała eksperymentować i sprawdzać nowe rzeczy, dlatego i tym razem nie mogłaby być zawiedziona – tym na szczęście wcale nie musiał się martwić.

Leonard Callaway
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
- To dobrze, że masz tu przynajmniej jedną bliską osobę, nawet ciężko mi sobie wyobrazić jak musiałaś sie tu czuć samotnie zaraz po przeprowadzce - nie wiedział jak się dalej sprawy mają, ale teraz to przynajmniej znała już jego i gdyby tylko potrzebowała pogadać, albo spędzić z nią czas to był do usług. Dobrze mu się z nią gawędziło i nie czuł sie dziwnie skrępowany ani nic z tych rzeczy, a co najważniejsze nie było niezręcznej ciszy, więc można pokusić się o stwierdzenie, że jak na razie randka szła całkiem nieźle. A już na pewno mogłoby być gorzej! Dlatego Leonard był raczej dobrej myśli co do reszty i miał nadzieję, że dziewczyna zgodzi się kontynuować wyjście i wybierze sie z nim do restauracji. - Serio? Staram się jak mogę, ale zawsze się boję, że ktoś mnie weźmie za jakiegoś przemądrzałego - westchnął nieco i uśmiechnął się delikatnie. - Ale to miłe, że Ty tak nie uważasz. - Dodał nieco bardziej się rozpromieniając. Bardzo przyjemne było uczucie bycia docenianym przez innych. Leonard miał jednak małe problemy z przyjmowaniem tego typu komplementów, zawsze się wtedy nieco rumienił, tak jak i to miało miejsce teraz. Gdy ludzie mu mówili, że jest przystojny, albo dobrze wygląda, albo że dobrze sobie radzi ze zwierzakami to ładnie dziękował i tyle, bo zdawał sobie sprawę, że w jakiejś części te wymienione rzeczy są prawdą. Miał lustro w domu więc widział, że go Bozia obdarowała niezłym ryjem, nad ciałem mocno pracował, a pasję do zwierząt wyrobił sobie już jako dziecko. Natomiast co do swojego sposobu bycia i charakteru to nie za bardzo był siebie taki pewien, także miło było usłyszeć pozytywny feedback z jej strony. Naprawdę to doceniał.
- No nie gadaj... Bella Ragazza... - zaczął udawać, że potrafi mówić po włosku i oczywiście od razu nieco mocniej gestykulował, bo przecież wiadomo, że tak robią prawdziwi Włosi. - W takim razie wpraszam się do Ciebie na jakąś dobrą pizzę albo spaghetti i wtedy nie będziesz gotować dla jednej osoby - on to wiedział jak zadowolić kobiety he he. - No i żeby nie było to mogę też pomóc - lubił spędzać czas w kuchni, a gotowanie z kimś też zawsze było o wiele fajniejsze niż samemu. - Super, to chodźmy. Mam nadzieję, że będą miejsca - bo nie wpadł na to, że mógł zarezerwować wcześniej jakiś stolik. Nie wiedział jak potoczy się ich rozmowa więc wolał nie robić dalekosiężnych planów. Będzie trochę spontanicznie. No i za kilkanaście metrów pojawił się w oddali znak restauracji, a gdy w końcu dotarli do wejścia to okazało się, że wolny stolik też się dla nich znalazł. - Jesz mięso czy jesteś może wege? - Zapytał, bo to po pierwsze było ciekawe, a po drugie chciał jej zaproponować jakieś danie, gdy już zasiedli na miejscach, a kelner podał im menu.

Gayla Farnham
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
To akurat był temat rzeka – naprawdę! Wystarczyło, że cofała się myślami do tego, jakie oczekiwania miała względem tego miasteczka, aby przypomnieć sobie dość boleśnie, że te wcale nie pokrywały się z rzeczywistością. Wydawało jej się, że Lorne Bay będzie pełne życzliwych ludzi, a jednak tych mogła policzyć na palcach jednej ręki. Nawet ze swoim sąsiadem nie zaczęła najlepiej, choć akurat ich relacja zaliczała się do grona tych, które bardzo ciężko byłoby określić w jasny sposób. Nie wiedziała już, czy w końcu lubili się, czy raczej pałali do siebie drobną niechęcią, ale to nie było ważne. Obecnie skupiała się przecież wyłącznie na tym, o czym dyskutowała z Callawayem. - Wierz mi, to zdecydowanie lepsze od ciągłego pomrukiwania i udawania, że interesuje cię to, co mówię. A i takie przypadki się zdarzają - zauważyła, po czym uśmiechnęła się ciepło. Ludzie mieli tendencję do puszczania mimo uszu tego, o czym wspominały im obce osoby. Nawet w trakcie takich wyjść jak randki dało się zauważyć, że drugiej stronie nie zawsze zależy na poznaniu kogoś. Czasami chodziło po prostu o ładną buzię, zgrabny tyłek i chęć spędzenia nocy na miłych aktywnościach. Gayla jednak nie tego szukała.
Zaśmiała się pod nosem na widok tej parodii Włocha. Był to kolejny plus dzisiejszego spotkania – Leonard zdecydowanie był osobą, która potrafiła ją rozbawić, a to momentalnie czyniło dzisiejsze wyjście przyjemniejszym. - Pizzę albo spaghetti? Nie stawiasz wysoko poprzeczki - odparła przekornie, uśmiechając się kącikiem ust. Wiedziała, że dla większości osób kuchnia włoska to głównie pizza i makarony, ale przecież w rzeczywistości miała ona znacznie więcej do zaoferowania! Istniał szereg innych, przepysznych potraw, które Gayla potrafiła przygotować, więc gdyby rzeczywiście do tego doszło, na pewno wykorzystałaby innego asa z własnego rękawa, żeby trochę się popisać. Co tu dużo mówić, ona również lubiła komplementy, ale chciała, żeby były one szczere. W tym konkretnym przypadku raczej nie miałaby względem tego wątpliwości. - Aż tak tłoczno tam bywa? - zapytała, teraz już całkowicie zaintrygowana tą restauracją. Wiadomo, jak jest – tam, gdzie sporo ludzi, jedzenie zazwyczaj bywało naprawdę dobre. Nic więc dziwnego, że i ona miała ochotę go skosztować. Zanim jednak tak dotarli, skupiła się nieco mocniej na jego pytanie. - Jem. Chociaż odkąd tu przyjechałam i zaczęłam zajmować się zwierzętami, coraz częściej zastanawiam się nad tym, aby jednak wyeliminować je ze swojej diety. Nie, żebym kiedykolwiek jadła kozę - wytłumaczyła się od razu, zdając sobie sprawę z tego, jak dziwnie mogło to zabrzmieć, a przecież nie chciała, żeby teraz nagle wziął ją za wariatkę.

Leonard Callaway
ODPOWIEDZ