lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Chciałabym się w końcu zatrzymać, ale wybrałam życie w którym nie ma hamulca bezpieczeństwa.
006
Nie była do końca przekonana czy osiedlanie się w Lorne Bay na stałe to był dobry pomysł. Po pierwsze w jej profesji zatrzymywanie się na dłużej w jednym miejscu było zgoła niebezpieczne. Drugą sprawą było to, że nie sprawdzała teraz regularnie swoich magazynów i skrytek, które powinna zacząć opróżniać. Co lepsze rzeczy postanowiła przetransportować do Lorne Bay i ukryć w podziemiach swojej fortecy. Inny, mniej sentymentalne, ale sporo warte chciała spieniężyć. Co bardziej niebezpieczne szło na czarny rynek, co mogło rozpłynąć się wśród obywateli tego świata, szło do internetu na aukcje i niezbyt popularne portale sprzedażowe. Tak było z zegarkiem, długo się zastanawiała czy go sobie jednak nie zostawić. Who dares wins, nie wiedziała, dlaczego tak bardzo poczuła się związana z tym cytatem, który był kojarzony z SASR. Miała świadomość, że jego poprzedni właściciel nie był w ciemię bity. Szybko ją rozgryzł, ale w myślach zawsze usprawiedliwiała się tym, że podczas tamtego rekonesansu w Londynie była jeszcze świeżynką i nie przykładała się zbyt dobrze do swojego zadania. Właściwie, kiedy tylko zamieniła z nim te kilka zdań, wiedziała, że o wiele przyjemniej będzie spędzić z tym mężczyzną wieczór niż spróbować znaleźć u niego jakieś dzieła sztuki. Głupi nie był i dopiero po fakcie dowiedziała się, że jest byłym komandosem. Na byle kłamstewko nie dałby się nabrać, a że trafiła na godnego przeciwnika to wolała milej zapaść mu w pamięć. Tego wieczoru zgarnęła zegarek jako swoistą pamiątkę, ale wtedy liczyła na to, że skusi go tym do tego, żeby próbował ją odnaleźć. Z tyłu głowy uczepiła jej się myśl, że nie chciałaby, aby Lorenzo okazał się człowiekiem na jedną noc. Niestety kolejnego spotkania nie było, a na pamiątkę został tylko zegarek.
Wystawiła go na aukcję, ale tym razem nie myślała o tym, że mężczyzna mógłby się zjawić. Właściwie nie przeszło jej to nawet przez głowę, jej życie tak pędziło do przodu, że wychodziła z założenia, że i ona dla innych może być mglistym i niezbyt wiele znaczącym spojrzeniem.
Czekała na spotkanie, ubrana totalnie kobieco niczym dziewczyna, która właśnie umówiła się na spontaniczną randkę. Okulary siedziały jej na nosie, a ona po prostu czekała. Miała przerzuconą przez ramię niedużą torebkę na cienkim pasku, do którego przywiązała jasną apaszkę. Torebka z apaszką miała być znakiem rozpoznawczym, więc Anita grzecznie czekała. Drapała się co jakiś czas po karku, myśląc o tym, że to miejsce swędzi ją zazwyczaj tylko wtedy, kiedy ktoś ją obserwuje.
Uniosła spojrzenie i aż ją zmroziło. Szedł w jej kierunku i już dobrze wiedziała, że to on. Wszystkie elementy układanki wpadły na swoje miejsce. Uśmiechnęła się tylko pod nosem i zsunęła odrobinę okulary, lustrując go wzrokiem jakby nigdy nic: - Proszę, proszę… Nie chcę powiedzieć, że się spodziewałam, bo jestem zaskoczona. Z drugiej strony chyba jednak liczyłam na ponowne spotkanie. – Nie uciekała i nie robiła dobrej miny do złej gry. To nie taka pierwsza sytuacja w jej życiu, kiedy przypadkowa ofiara trafia na swoje.

Lorenzo d'Alviano
ambitny krab
cattitude#5494
39 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Leave the gun. Take the cannoli
Outfit

Nie kierowała nim złość, czy pragnienie zemsty – paradoksalnie, był ciekaw, co u kobiety słychać, jak się jej życie ułożyło i co sprowadziło do urokliwego miasteczka w Australii. To, że przy okazji miał szansę odzyskać zegarek, który stanowił w jakimś stopniu wartość sentymentalną dla niego, to dodatkowy z powodów, dlaczego nalegał na spotkanie w cztery oczy. Chciał zobaczyć na jej twarzy, być może kwaśny uśmiech, a może tylko wyraz zaskoczenia? Oczywiście, było wielce możliwe, że to, co wziął za „swój” zegarek, to jeno jego dobra imitacja i na miejscu spotkania pojawi się mężczyzna w apaszce, chociaż wątpił, w to szczerze mówiąc, nie dlatego, że osobiście nie przepadał za tym akurat dodatkiem do kreacji i w jego opinii był zbędny, a zdecydowanie lepiej pasował płci pięknej, jak niemal wszystko, nawet damskie garnitury potrafiły wydobyć z kobiety to, co najlepszego, zakrywając niedoskonałości, o ile takowe miała, naturalnie.
Pozwolił sobie na niewinną obserwację kobiety, miał jak nie trudno zgadnąć w tym względzie nie tylko talent, ale i zdolności, więc zniknięcie w tłumie lub ustawienie się tak, aby mieć jak najlepszą pozycję, pomimo jego gabarytów przychodziło mu z dziecinną łatwością. Poznał ją oczywiście, że tak. Specjalnie się nie zmieniła, to jest – dalej wyglądała elegancko i przyciągała wzrok, być może nawet dojrzała pod pewnymi aspektami, co naturalnie sprawiało, że tym bardziej zyskiwała na atrakcyjności. Szedł swobodnym krokiem, a poruszał się z gracją, niemal jak tancerz, co w połączeniu z dopasowanym garniturem i lekkim drwiącym uśmieszkiem robiło efekt wizualny. Gdy zbliżył się, niemal na wyciągnięcie ręki spojrzał jej w oczy, a jego spojrzenie przeszywało na wskroś, było polodowcowe i raziło kryształkami lodu. Co prawda, ona do gorszych zapewne przywykła i nie robiło to na niej większego wrażenia, a i on nie starał się jakoś emanować złą energią, bo w pewnej chwili uśmiech, nawet szczery rozorał jego facjatę i spojrzenie złagodniało, momentalnie.
Tak się wita starego kolegę? – posłał jej szelmowski uśmiech i nachylił, aby pocałować w policzek. Pachniała równie pociągająco, co niegdyś, a i on nie zmienił swego gustu w tym względzie. Lubił dobre perfumy, ot taka pozostałość po pierwszym związku, gdzie nabrał doświadczenia, jak je dopasowywać, cóż uczymy się często od najbliższych, niekoniecznie zawsze tego, co najlepsze. Co prawda w jego przypadku, to wychodziło raczej na plus.
Mogę go zobaczyć, czy chcesz raczej przejść do wspominania starych czasów? Uprzedzam, obecnie moja kolekcja zegarków jest znacznie pokaźniejsza – uśmiechnął się i wskazał ławeczkę, aby usiedli.

Anita Peterson
powitalny kokos
Lorenzo
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Chciałabym się w końcu zatrzymać, ale wybrałam życie w którym nie ma hamulca bezpieczeństwa.
Wpatrywała się w niego jak zahipnotyzowana, ciągle poruszał się z tym samym rodzajem gracji i nieodpartego męskiego uroku. Jeżeli kiedykolwiek poznała faceta, którego mogła nazwać przystojnym to był nim Lorenzo. Miał w sobie ten magnetyzm, który przyciągał kobiety i wprawiał mężczyzn w zazdrość. Z drugiej strony trzeba było wytrzymać to chłodne spojrzenie, które nadal wywoływało dreszcz. Nie było przerażające, ale Anita ciągle odnosiła wrażenie, że wystarczyły za długo patrzeć w jego tęczówki, żeby zaraz znał wszystkie twoje sekrety. Czuła się przy nim naga w ubraniach. Tamtego wieczoru nie myślała o tym jakie to intymnie-fascynujące, ale teraz ta świadomość była bardzo przyjemna.
- Tęskniłeś ? – Zapytała, nadstawiając się do pocałunku i sama musnęła wargami jego pokryty zarostem policzek. Nie wiedziała, czego powinna się po nim spodziewać, nie znała go wcale tak dobrze. Zachowywała więc gustowny dystans, jakby faktycznie była na randce z mężczyzną, którego kilka dni wcześniej przesunęła w prawo na jakieś aplikacji randkowej.
- Spokojnie, nie interesują mnie już zegarki – uśmiechnęła się i sięgnęła do torebki. Sama nosiła Philippe Patek z sentymentu jako prezent od Francisa. Te kilka lat zdecydowanie zmieniło jej priorytety. Mogła mieć wszystko, co by tylko chciała, jeżeli sobie tego nie kupi to ukradnie. Lubiła żyć w tej świadomości niezależności i skupianiu się na tym, że tak naprawdę wystarczy pstryknąć palcami lub się trochę wysilić. W końcu była sprytna i niewidzialna, a raczej tak jej się wydawało, bo właśnie nieświadomie randkowała z facetem, który miał jedno zadanie – dorwać ją.
- I jak? Pamiętasz go jeszcze? – Zapytała z tajemniczym uśmiechem i sięgnęła do jego nadgarstka, żeby sprawnym ruchem móc założyć mu zegarek. Ten sam, oryginalny, ciągle na chodzie i bez żadnej dodatkowej ryski. Jeżeli już coś przetrzymywała to nadal kierowała się swoją dewizą docenić, a to u niej wiązało się z zadbaniem. Przechowywała go więc tak, jak trzeba. Nie musiał się martwić.
- To teraz płać – uniosła jeden kącik ust w łobuzerskim uśmiechu, nie żeby teraz chciała za niego pieniądze. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie byłaby sobą gdyby się z nim odrobinę nie podroczyła. Zawsze mógł jej kupić, chociaż butelkę wina.

Lorenzo d'Alviano
ambitny krab
cattitude#5494
39 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Leave the gun. Take the cannoli
Czuł na sobie jej wzrok, a idąca za nim mina przypadła mu do gustu, ta świadomość atrakcyjności podbijała samoocenę, ale i była niezwykle przydatna w prowadzonych negocjacjach, a na tym polu Włoch był człowiekiem upartym i czasem, zbyt staromodnie myślącym, za dużo wpojonych za młodu wartości rodzinnych i narodowych sprawiło, że był dumnym człowiekiem, tak ze swego pochodzenia, jak i tego co reprezentuje, być może wojsko i dyscyplina, tam wszechobecna dodatkowo podkreśliły i uzewnętrzniły tak jego wady, jak i zalety.
Spojrzeniem, którym ją otaksował, wrócił do linii oczu, uznając za niezbyt taktowne patrzenie w inne regiony jej ciała, zwłaszcza kiedy mieli sobie do pogadania. Musiał jednak sam przed sobą przyznać, że miał dziwną i niewytłumaczalną słabość do filigranowych kobiet, przy tym te zawsze emanowały kobiecością i potrafiły, jeśli chciały, na długo wryć się w pamięć.
Dobre pytanie – udał, wyraz zamyślenia nie spuszczając zeń wzroku. – Za tobą, czy zegarkiem? – Uśmiechnął się, drapieżnie, chociaż kąciki ust tylko nieznacznie podniosły się ku górze. – Odrobinę – dodał, po chwili przedłużającej się ciszy, aby zakończyć temat tęsknoty.
Jej słowa naturalnie nie zrobiły na nim wrażenia, pozostając czujnym i starając się nie wpaść w sidła, które zapewne miała, gdzieś w pogotowiu w razie, gdyby rozmowa przybrała, nieco inny charakter. To zapewnienie zostało potraktowane jako kłamstwo mydlące oczy, bo wiedział, że od jej pociągów do takich i innych błyskotek, nie ma ratunku i kiedyś, w końcu wpadnie. Czego szczerze jej nie życzył, bo była sympatyczną i bystrą kobietą, a żal, by taki potencjał marnował się za kratami.
Uśmiech radości przywodzący, ten dziecięcy wyraz zachwytu, gdy magik pokazuje sztuczkę, rozjaśnił oblicze biznesmena, który tak skupiony na jej oczach nie dostrzegł, jak założyła zegarek. Jego waga i lekki chłód metalu sprawiły, że wspomnienia z nocy, podczas której go stracił, stanęły, przed nim jak żywe, było w tym sporo prawdy, bo wszystko się zgadzało, pomijając kraj, czas, kreacje i nastroje. Ale poza tym, było miło. – Pamiętam twoje dłonie, był niezwykle sprawne. Powinienem się tych kilku sztuczek nauczyć – odparł z uśmiechem i spojrzał na zegarek, jak na starego towarzysza, którego nie widział od lat.
Jej słowa wyrwały go z okowów szczęścia i sprowadziły, może nie z hukiem na ziemię, ale wyraz twarzy uległ lekkiej zmianie. Ten przebiegły uśmiech, tak dobrze wypraktykowany podczas rozmów handlowych teraz miał okazję ponownie zabłyszczeć.
Płacić ci? No proszę, to raczej ty mi winnaś zapłacić odszkodowanie za uprowadzenie sentymentalnej pamiątki – odparł, podłapując jej grymasik. – Chyba że... Chcesz mi oznajmić, że było tak źle, iż musiałaś, jakoś sobie powetować zmarnowaną noc? – Ton głosu, nie zdradzał wesołości, lecz robiły to oczy.

Anita Peterson
powitalny kokos
Lorenzo
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Chciałabym się w końcu zatrzymać, ale wybrałam życie w którym nie ma hamulca bezpieczeństwa.
Obróciła delikatnym ruchem jego nadgarstek i przyglądała się właśnie zegarkowi, z którym będzie się musiała pożegnać. Ładny był, a z niej była prawdziwa sroczka, bo chociaż nigdy go nie założyła to lubiła się otaczać ładnymi przedmiotami. Bez względu na to czy mogła na nie patrzeć, czy nie to świadomość posiadania napawała ją dziwną satysfakcją. Nie mówić o tym, że kradzieże potrafią być wyjątkowo podniecające, jeżeli człowiek podejdzie do nich w odpowiedni sposób. Wiedziała, co mówiła, bo była typem człowieka, którego trzeba było karmić bodźcami. Niestety jej żołądek nie miał dna.
Uniosła tylko jeden kącik ust, kiedy się z nią droczył. No, no, niech nie kłamie, bo zaraz mu znowu ten zegarek zabierze: - Ja też – puściła mu oczko w tym samym momencie, kiedy puściła jego nadgarstek. Wystarczy tych niebezpiecznych ruchów, bo zaraz Lorenzo cały się zepnie czekając na to co kobieta jeszcze jest w stanie zrobić w jego towarzystwie. – Nie widzę przeszkód, mogę ci zdradzić kilka tajemnic, jak działają te rączki. – Uśmiechnęła się i poruszyła palcami, pokazując swoje dłonie ze starannie wypielęgnowanymi paznokciami, których nie pokrywał żaden lakier.
- No właśnie to ty powinieneś mi zapłacić odszkodowanie za utratę sentymentalnej pamiątki – uśmiechnęła się i dźwignęła prawą dłoń, w której znowu trzymałą jego zegarek: - Może jednak go sobie zostawię. – Trzymała go w swoich drobnych dłoniach i przyglądała się tarczy. – W końcu to pamiątka z dnia, kiedy poznałam faceta, któremu zabrałam zegarek, bo liczyłam, że będzie go szukał, a wtedy znowu na mnie trafi. – Uśmiechnęła się, posyłając mu szybkie spojrzenie i tym razem podała mu zegarek i nie zapinała go już na nadgarstku. Jeszcze pomyśli, że właśnie stracił portfel i kluczyki od samochodu. Czego nigdy nie będzie pewien?
- Wiem, co zaraz powiesz, że trzeba było zostawić numer telefonu. – Zaśmiała się i założyła dłonie na piersiach. – Tylko, to takie… Nudne – wzruszyła ramionami, jakby była najbardziej znudzoną na świecie kobietą. Chociaż tak naprawdę poziom ekscytacji i emocji był w jej przypadku często tak niebezpieczny, że mógł doprowadzić do nieodwracalnych uszkodzeń w mózgu.
- Powiedzmy, że stawiasz kolacje i jesteśmy kwita – zsunęła na czubek nosa przeciwsłoneczne okulary i przyglądała mu się uważnie, licząc na to, że nie będzie się migał i przystanie na jej propozycję.

Lorenzo d'Alviano
ambitny krab
cattitude#5494
39 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Leave the gun. Take the cannoli
Zabawa w kotka i myszkę, nie uśmiechała mu się, w tej chwili raczej czuł lekkie rozdrażnienie, niżeli chęć na dalsze figle, a nieustanne figlowanie przy jego nadgarstku z dawno zaginionym zegarkiem, było nadwyrężaniem jego cierpliwości, kobieta nie znała go i nie mogła zakładać niczego z góry, więc niebezpieczną sztuką, było tak drażnić, bo chociaż w oczach Włocha tańczyły iskierki rozbawienia, to te niewiarygodnie szybko mogły przeistoczyć się w gromy, którymi ciskałby w postać ciemnowłosej.
Domyślał się, jak działają jej „rączki”, chociaż zastosowanie ich jakże niebezpieczne mogło niejednokrotnie zapewnić luksus w postaci interesujących fantów, jakie wpadały kobiecie w oko, jeśli tylko wykazywała się inteligencją, cóż mogła faktycznie żyć na całkiem przyjemnym poziomie i niczym się nie przejmować, być może była już na emeryturze? Tego nie mógł wykluczyć, w końcu miasteczko, w jakim przebywali, służyło idealnie, ku takiemu zakopaniu się przed światem, a przy okazji codziennie rano miało się widok, jak z bajki, więc dlaczego nie?
Ja? – zdołał wykrztusić, lekko zaszokowany śmiałością kobiety, jej słowa były jawną prowokacją do dalszej utarczki słownej i jeszcze czegoś, lecz nie zamierzał poddawać się tak łatwo, przynajmniej mógł poudawać, że wcale nie podobała mu się ta zabawa i to, w jaki sposób potraktowała tę niezręczność. Dobra mina do złej gry? A może zwykłe odświeżenie znajomości? Trudno mu orzec, na bazie kilku uśmiechów i dłuższych spojrzeń. Nachylił się, gdy ta dalej kontynuowała swoją gierkę. Pachniała cholernie pociągająco i tylko silna wola sprawiła, że nie zatracił się zupełnie w tej bliskości. – Nie radzę – wyszeptał jej do ucha, niemal muskając jego delikatną skórę. Mógłby gdyby chciał porwać zegarek wraz z kobietą i bez większego trudu zapakować do auta i wywieźć, była filigranowa i chociaż zwinna to brakowało jej siły, aby się wyrwać. Westchnął jednak lekko zrezygnowany. – Czyżbyś tęskniła? – Tutaj wchodzili na inną ścieżkę, taką, jakiej nie rozważał, mogła się droczyć, mogła udawać, ale żeby tak po tylu latach i to prosto w oczy? Nie wypada, zatem uznał, jakże pewnie, że mówiła prawdę i cóż, musiał przyznać, że jeśli pod względem wizualnym nie zmieniła się specjalnie, a wręcz przeciwnie, wypiękniała, to charakterek dalej miała równie ostry, co kiedyś i to mu zapadło w pamięci. – Nie powiedziałbym, że to nudne, ani że chciałem twój numer. Mam swoje sposoby. A ty, cóż wiedziałem, że kiedyś wpadniesz – uśmiechnął się z wyższością i wyprostował, górując nad drobną kobietą. – Kolacja? – prychnął, a lekki grymas przebiegł przez pełne usta Włocha. – Powiedziałbym, że to takie nudne. Lepiej zacząć, od czegoś bardziej, cóż porywającego – ujął delikatnie jej podbródek i spojrzał w oczy, miał wiele pomysłów, lecz wszystko zależało, od tego, na co ona się zgodzi, wprawdzie nie wiedział, niczego o niej, ale swoją osobą go nęciła.

Wybacz zamulanie

Anita Peterson
powitalny kokos
Lorenzo
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
2

Zmęczenie po pracy dawało mu się we znaki już w autobusie, który z uwagi na zapowiadane deszcze wybrał dziś zamiast roweru. Nic więc dziwnego, że przysnął oparty o szybę i obudził się kilka przystanków po swoim. Normalnie pewnie poświęciłby energię by się na to zdenerwować czy powyzywać samego siebie w głowie, ale miał dziś dla siebie nieco wyrozumiałości. Dopiero zaczynał pracę w ratuszu i powiedzieć, że mają tam pierdolnik w księgowości to trochę tak jakby nic nie powiedzieć. Czuł się zobowiązany do posprzątania tam i wyprowadzenia dokumentacji na prostą, to też spędzał tam dodatkowo godziny, a mentalnie miał wrażenie, że nie wychodził stamtąd wcale.
Był chyba nawet trochę wdzięczny losowi za tą krótką drzemkę, bo nie dość regeneracji jaką poczuł to dodatkowo wysiadł w bardzo przyjemnej okolicy Lorne Bay. Normalnie zapewne zakręcił by na przystanek w drugą stronę i wrócił do domu, ale dzięki tej nowej energii jaką w sobie poczuł zdecydował się na krótki spacer po okolicy. Od powrotu starał się napawać miejscem w jakim przyszło mu dorastać, a teraz żyć. Madrytem był zachwycony, mimo kilku lat mieszkania tam każdego dnia chodził na spacery, napawał się, cieszył się odkrywaniem nowych miejsc. Zdawał sobie sprawę, że ze swoim rodzinnym miastem nigdy tak nie robił. I teraz dawał miastu to czego nigdy nie dawał – swoją uwagę.
Odszedł od ulicy, kierując się bliżej widokowej ścieżki rozciągającej się wzdłuż plaży. Czuł w powietrzu typową dla Australii wilgoć i był prawie pewien, że wyczuł chęć chmur by runąć deszczem. Mimo to miał nadzieję, że nie postanowią zrobić tego teraz gdy Alexander rozpoczął swój proces zakochiwania się w naturze.
Przeszedł spory kawałek, było to niesamowicie oczyszczające doświadczenie. Patrzył w ocean i znów badał jego nieskończoność. Gdzieś jednak w międzyczasie odezwały się do niego ludzkie instynkty i potrzeby. Chciał zapalić. Wymacał w kieszeni paczkę papierosów, będąc pewnym że w drugiej wymaca zapalniczkę. Nic jednak takiego się nie stało. Przemacał wszystkie możliwe kieszenie i po zapalniczce nie było ani śladu. Może wypadła mi w autobusie? pomyślał, ale nie chcąc marnować za wiele energii na tęsknotę za zapalniczką wyszukał w okolicy kogoś kto mógłby go poczęstować ogniem. Na całe nieszczęście (akurat w tej sytuacji, ale ogólnie to raczej na szczęście) było to spokojne miejsce. Dostrzegł jednak dziewczynę opartą o barierkę i chyba napawającą się oceanem jak on jeszcze niedawno. Postarał się podejść do niej w miarę spokojnie i tak aby nie przestraszyła się jakiegoś creepa co się od tyłu skrada.
- Cześć, przepraszam, masz może zapalniczkę? – zagaił, ale gdy odwróciła głowę był pewien, że zna jej twarz – Esme? – dopytał z niedowierzaniem.

Esme Rose Fuentes
Alexander Brooks
Mania
córeczka tatusia — masażystka i kosmetyczka w spa
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jesteś o wiele lepszym wierszem, niż każdy, który ja rzetelnie sklecę, chcąc Cię uchwycić w tekście.
Wolny dzień postanowiła spędzić w samotności, na plaży. Ostatnio lubiła tylko swoje towarzystwo. Może potrzebowała go, aby oswoić się z myślą, że autentycznie może polegać przede wszystkim na samej sobie. Jeżeli zaakceptuje i polubi siebie, to nie będzie miała problemu, aby polubić i innych. Spakowała w sportową torbę duży ręcznik, krem do opalania i butelkę wody niegazowanej. Z domu wyszła w klapkach, dwuczęściowym, bordowym stroju kąpielowym, na który narzuciła długą, zwiewną, letnią sukienkę. Na nos założyła przeciwsłoneczne okulary, a włosy zaplotła w długi warkocz.
Zatrzymała się na chwilę przy barierce, tuż przed ścieżką prowadzącą na plażę, aby napić się wody. W pewnym momencie usłyszała prośbę o zapalniczkę. — Tak, mam tu gdzieś — mruknęła, wsuwając dłoń w małą kieszonkę torby. W końcu złapała niewielką, złotą zapalniczkę, bardzo elegancką, którą dostała w prezencie na dwudzieste czwarte urodziny od przyjaciółki. Odwróciła się i podała ją chłopakowi, dopiero teraz spoglądając na jego twarz. Powoli zdjęła okulary, bo nie mogła uwierzyć kogo właśnie widzi. — Alex? — spytała tuż po tym, jak on wypowiedział jej imię. Uśmiechnęła się lekko. — Nie wierzę. Co ty tu robisz?
Podeszła bliżej. Sandały zdjęła jakiś czas temu i wpakowała do torby, więc była na bosaka. W pewnym momencie przypomniała sobie, że jego dziewczyna była jedną z tych, które widniały na sex filmiku z jej ex. Poczuła ukłucie w żołądku, ale postanowiła odegnać to nieprzyjemne uczucie i jak najszybciej zlekceważyć to wspomnienie. Trochę było jej szkoda chłopaka, ale nie zamierzała mu nagle o tym wszystkim trąbić - w końcu to nie jej sprawa. nie chciała mu też robić przykrości. Chyba wystarczyło, że ona sama bardzo przeżywała zdradę chłopaka. Poza tym dopiero co go spotkało po kilku latach i to tak nieoczekiwanie. Czemu miałaby bombardować kogokolwiek taką nieprzyjemną informacją?
Uśmiechnęła się więc ponownie, przyglądając się znajomemu.
Zmrużyła lekko oczy, bo słońce dzisiaj było wyjątkowo ostre. Miała nadzieję na to, aby ładnie się opalić. Dużo bardziej lubiła naturalną opaleniznę od tych wszystkich samoopalaczy. Najpierw jednak chciała się przepłynąć wśród fal i trochę ochłodzić. To wszystko musiało jednak poczekać, bo to nieoczekiwane spotkanie napełniło ją dosyć pozytywnymi wibracjami.

Alexander Brooks
niesamowity odkrywca
esmeralda
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
Automatycznie wyciągnął dłoń w jej stronę sięgając po zapalniczkę, ale całą uwagę miał skupioną na jej twarzy. Łapał się na tym czasem gdy spotykał ludzi w całkowicie niepasujących mu miejscach. Tak jakby nie pasowali mu do danego krajobrazu, powietrza, nieba nad głową. Niczym flashbacki z Madrytu przypomniał sobie jej rozbawioną twarz w restauracji Alegrias, ale w tej samej chwili zdał sobie sprawę kogo trzymał wtedy za rękę. Kogo cichy śmiech jest tłem wszystkich takich historii. Czego by nie próbował o Esme pomyśleć, gdzieś będzie śmiech tej jednej jedynie, która już nie jest jego. Ciepła fala mieszanki skrajnych uczuć przeszła po jego ciele w ramach kumulacji właściwie wszystkiego co przypomniała mu Esme. I orbitą tego wszystkiego była zdrada. Zdrada, której dokonała jego miłość życia z miłością życia dziewczyny stojącej na przeciwko niego. A może wcale nie był jej miłością życia? Tak niewiele Alexander wiedział o ich związku. Czy wciąż byli razem? Kilka myśli przebiegło przez jego głowę w zastraszającym tempie, nie mógł jednak od czegoś takiego zaczynać ich spotkania po takim czasie.
Z transu wyrwał go cichy brzdęk zapalniczki upuszczonej na dróżkę z uwagi na jego rozłączenia na linii mózg-ciało, a zapewne pewność Esme, że skoro już wyciągnął rękę po zapalniczkę to ją weźmie.
- Kurczę, sorki – były to zbiorowe przeprosiny za zapalniczkę i jego chwilową nieobecność duchową. Uśmiechnął się niezdarnie, schylając po upuszczony przedmiot. Podał jej, znów bardziej automatycznie niż sensownie w kontekście sytuacji, w której przecież jeszcze chwilę temu sam o nią prosił. – Nie spodziewałem się tutaj… tak znajomej, madryckiej twarzy – skomentował chcąc nieco wyjaśnić swoją nieporadność w jaką wpadł. – Co ja tu robię? Nigdy nie wspominałem, że Lorne Bay to moje rodzinne strony? – dopytał z lekkim śmiechem. Wiedział bowiem, że prawdopodobnie nigdy nie wspomniał bezpośrednio nazwy miasta z którego pochodził. Ale o ile jego obecność w Australii nie powinna dziwić, bo tym zapewne się podzielił przy okazji jakiegoś spotkania towarzyskiego (po za tym ciężko ukryć okropny akcent jaki miał przez większą część czasu w Hiszpanii), to absolutnie nie potrafił sobie przypomnieć żeby Esme planowała pobyt w Australii. Kojarzył gdzieś przez mgłę, że wyjechała, ale strzelał w coś bardziej europejskiego. – Co mogę powiedzieć, witaj w moim domu – znów się zaśmiał i rozłożył ramiona chcąc podkreślić, że to wszystko na około to jego naturalne otoczenie. Nawet jeśli w tej okolicy był zaledwie kilka razy. – Powiedź mi lepiej, co ty tu robisz? – nie mógł przecież dłużej żyć w tej niepewności jakim cudem znaleźli się w tak nietypowym miejscu razem. Może powinien częściej śledzić instagramy znajomych żeby wiedzieć, co się u nich dzieje…


Esme Rose Fuentes
Alexander Brooks
Mania
córeczka tatusia — masażystka i kosmetyczka w spa
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jesteś o wiele lepszym wierszem, niż każdy, który ja rzetelnie sklecę, chcąc Cię uchwycić w tekście.
Alexander tutaj, teraz, w tym momencie jej życia, był jak część jakiejś dziwnej układanki, której obraz niekoniecznie był przyjemny, przynajmniej patrząc z perspektywy bałaganu, który narobił jej ex. Chociaż czy do tanga nie potrzeba dwojga?
Mimo, że twarz Alexa przypominała jej o wielu dobrych chwilach, to chcąc czy nie chcąc bieg myśli prowadził ku emocjom skrajnie nieprzyjemnym. Mimo to bardzo było jej miło widzieć znajomą twarz, szczególnie teraz, kiedy bardzo brakowało jej jakiegokolwiek oparcia. Taki akcent wróżył chyba tylko coś dobrego? Przynajmniej podnosił ją na duchu.
Uśmiechnęła się lekko, widząc jak zwraca jej zapalniczkę, o którą przed chwilą zapytał.
Przyjęła ją jednak bez słowa, po czym wyciągnęła znowu w jego stronę, posyłając chłopakowi sugestywne spojrzenie.
Ja też się ciebie nie spodziewałam… tutaj — przyznała, zaczesując kosmyki ciemnych włosów za uszy. — Nie… chyba. Nie przypominam sobie — dodała na wzmiankę o Lorne Bay. Gdzieś tam świtało jej w głowie, że Alex pochodzi z Australii, bo kiedyś o tym mówił, ale że akurat z miasteczkach, w którym ojciec wykupił hotel i do którego zaciągnął ją i jej matkę? Co za niecodzienny zbieg okoliczności.
Kiwnęła lekko głową, słysząc powitanie. — Teraz to chyba i mój dom — przyznała, marszcząc lekko nos, jakby trudno jej się było zdecydować czy to dobra informacja czy nie za bardzo.
Mogła się spodziewać, że takie pytanie padnie wcześniej czy później, więc westchnęła ciężko i zaczęła tłumaczyć swoje położenie, obficie gestykulując:
Ojciec jakiś czas temu wykupił tutaj dom i hotel ze SPA. Kiedy otworzył hotel po remoncie zaproponował mi prace, dzięki której mogłabym zdobyć doświadczenie i podszkolić język. No i tak mi minęły prawie… cztery lata.
Sama była trochę zaskoczona jak ten czas szybko płynie. — Mam wrażenie, że stoję w miejscu, ale to chyba temat na inny dzień — machnęła niedbale dłonią i uniosła nieco brwi, rzucając: — A ty? Od dawna tu jesteś? Przyjechałeś do rodziny?
Zwilżyła wargi językiem, splatając dłonie na klatce piersiowej. Miała tylko nadzieję, że rozmowa nie zejdzie jakimś cudem na dziewczynę Alexa albo jej byłego chłopaka, bo wtedy mogłoby się zrobić niezręcznie.

Alexander Brooks
niesamowity odkrywca
esmeralda
ODPOWIEDZ
cron