lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.


Jasne spojrzenie pana Terrell uważnie powiodło po zgrabnym ciele towarzyszącej mu kobiety. I zapewne gdyby zobaczył ją na jakimś przyjęciu pokręciłby z uznaniem głową, serwując jej kilka komplementów. Bo na przyjęciu, w świetle przydymionego światła zapewne w różnych kolorach wyglądałaby zjawiskowo. Teraz jednak, w otoczeniu bujnej, soczystej roślinności oraz szlaku z ubitej ziemi oraz luźnego żwiru wyglądała… Zabawnie. Nietypowo. Niczym wyrwana z zupełnie innej bajki.
- Przepraszam, ale muszę o to spytać… - Zaczął, z ognikami rozbawienia tańczącymi w niebieskich tęczówkach oraz uśmiechem co jakiś czas przebijającym się przez pozornie obojętną fasadę, gdyż zwyczajnie nie chciał urazić jej salwą śmiechu, jaka cisnęła się na jego usta. Pani Maruda, jak zapewne będzie nazywał ją już do końca znajomości, z każdym spotkaniem okazywała się być coraz bardziej zaskakująca.
Spojrzenie mężczyzny powędrowało ponownie po jej sylwetce - od krótkiej sukienki (która w jego pojęciu równie dobrze mogła być bluzką i spódniczką - mimo lat wspólnych zakupów z siostrami nadal czuł się w tej kwestii niczym dziecko we mgle) aż po wysokie szpilki zdobiące jej stopy. Ciche parsknięcie uciekło z jego ust, a Hyde posłał jej krótkie, przepraszające spojrzenie. - Co sprawiło, że wybrałaś akurat taki strój i obuwie? - Spytał nadal rozbawiony, robiąc dwa, duże kroki w przód na wypadek gdyby dziewczyna chciała spotkać swoją pięść z jego ciałem. Nie był jednak chamem, to też odwrócił się przodem do niej, nadal jednak tyłem idąc wzdłuż wyznaczonego szlaku. Był przekonany, że kilka dni temu gdy przyszło im spotkać się przypadkiem na jednej z ulic Pearl Lagune wyraził się dość jasno: Jadę na wycieczkę, jeśli chcesz możesz mi towarzyszyć, tylko ubierz się wygodnie… Albo coś w tym stylu, ostatnie zamieszkanie w pracy sprawiało, że zeznania zwyczajnie mogły mu się pomieszać. Nie był pewien również, czemu dokładnie zaproponował Julii spotkanie. Nie znali się długo, lecz podczas ich krótkiej rozmowy poczuł, że mimo odmiennych doświadczeń mogła rozumieć go w jakiś specyficzny sposób… A może to on rozumiał ją przez pryzmat swoich doświadczeń? Nie był pewien, dziś jednak miał zamiar cieszyć się dobrą pogodą, otaczającą go przyrodą i towarzystwem Pani Marudy… O ile uda im się dotrzeć na miejsce. - Nie wolałaś nie wiem, wybrać trampek bądź jakich treków? Czy może za coś się na nie obraziłaś? O wiem, miały w sobie za dużo wina? - Dodał w zastanowieniu, jakby ten szczegół miał w tym momencie jakiekolwiek znaczenie. Jeszcze pół kilometra wspinaczki pod górę dzieliło ich od miejsca, z którego mieli wznieść się w przestworza… W dość specyficznym tego słowa znaczeniu.
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Może nie dosłyszała wstawki o wycieczce, a może była przekonana po prostu, że skoro idzie z kucharzem gdzieś to najwyżej zafunduje jej adrenalinę w postaci nowego crème brulee, a nie to. Najwyraźniej jednak Julia Crane starzała się w zaskakującym tempie, bo zamiast usłyszeć dobrze informację, a potem ją przetrawić, cóż, postanowiła zadać szyku. Nieświadomie, takie kobiety jak ona już w DNA miały, że skoro idzie na spotkanie z przystojnym mężczyzną (a Hyde wyglądał jak młody bóg), to musi wyglądać stosownie do okazji. Poza tym jej samoocena ostatnio była na żałośnie niskim poziomie, wręcz chwiała się na poziomie zerowym, więc musiała nadrabiać strojem. To tłumaczyło jej absolutną wpadkę, jeśli chodzi o wycieczkę w tereny dżungli w stroju jak cóż, miejskiej dżungli.
Widziała, że kucharz ledwo powstrzymuje śmiech, ale postanowiła zachowywać się jak przystało na członka rodziny Crane, czytaj udawać, że ten look jest zamierzony i zupełnie nie wie, o co mu chodzi.
To jest zamiatać wszystko, co tylko się da pod dywan i udawać, że jest się na tyle świadomą siebie, że niestraszna jest jej wędrówka po szlaku w dwunastocentymetrowych szpilkach. Właściwie była niezła w chodzeniu na takich obcasach, ale już zaczynała się modlić do Boga w którego nie wierzy o łaskę.
Jak tak dalej pójdzie, to całkiem możliwe, że skończy ze złamaną nogą, a wówczas już całkiem przeobrazi się w staruszkę, która kuśtyka na wszystkie strony.
Ten obrazek ją tak niemal przygnębił, że kopnęła z zamachem kamyk, pod którym coś się ruszało, więc odskoczyła z wrzaskiem.
- Wiedziałam, że zapytasz o buty. Zawsze chodzę w szpilkach. Taki fetysz – i nagle coś zaczęło jej się przypominać, więc spojrzała raz jeszcze na stopy. – Dobra, pierdolić to, masz jakieś zapasowe? – zapytała, a gdy usłyszała wstawkę o trampkach, zaczęła śmiać się jak nawiedzona. – Tak, treki słyną z tego, że są notorycznie pijane. Nie sądzisz, że powinna nimi zająć się opieka społeczna? – wprawdzie sukienki mini podciągnąć nie mogła, ale właśnie zdejmowała bogato zdobione sandałki i ciskała nimi o drzewo.
Wówczas dotarł do niej jeden maleńki szczególik, który mógł sprawić, że ta wycieczka będzie niezapomniana. Hyde jeszcze nie zdążył jej odpowiedzieć, że ma jakieś zapasowe buty, a ona właśnie robiła w dżungli striptiz dla pająków- fetyszystów, którzy tylko czekali na to, by ją użreć i przekonać ją, że rozwód i utracona miłość to nic w porównaniu z amputacją lewej stopy. – Daj mi cokolwiek, bo zaraz mnie coś zje, a byłabym brzydka bez jednej nogi! – może i wpadała w tryb idiotki albo panienki w potrzebie, ale CZEMU ON JĄ TU ZABRAŁ, nie mógł znowu dać jej sernika?!

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde O. Terrell był człowiekiem wielu zainteresowań. Oczywiście prym wiodła kuchnia oraz wszystko, co powiązane było z gotowaniem, uwielbiał jeszcze majsterkowanie, motoryzację oraz… adrenalinę. Ta nie raz galopowała przez jego żyły, napędzając do kolejnego działania i na kilkanaście minut czyszcząc umysł ze wszystkich myśli, jakie mogły się w nim pojawić. I jeden z najlepszych sposobów chciał pokazać dziś Pani Marudzie, o ile ta nie połamie się w drodze na miejsce bądź nie zabije go śmiechem, który i tak już ledwo powstrzymywał.
- Fetysz? - Spytał z zaciekawieniem unosząc brew ku górze. Może nie był specjalistą kobiecego świata, nie raz jednak był świadkiem narzekania młodszej siostry oraz byłych partnerek na ból spowodowany podobnymi butami i jakoś wątpił, aby którakolwiek to uwielbiała. - Kręcą cię skręcone kostki? A może złamania otwarte? - Rzucił z rozbawieniem, jednocześnie zabawnie poruszając brwiami. Hyde O. Terrell przez większość swojego życia był osobą cholernie smutną, balansującą na granicy depresji oraz szewskiej pasji, dziś jednak był jeden z niewielu dni, gdy zwyczajnie, bez większego powodu, czuł się na swój sposób szczęśliwy - nie pełnią szczęścia, wspomnienia wypadku nie napływały jednak do jego głowy, a to było wielkim sukcesem. - No coś tam chyba mam. - Mruknął, po czym zsunął z ramienia spory, skórzany plecak do którego spakował kanapki, wodę oraz kilka innych przedmiotów na zasadzie może się przyda, ale nie jestem pewien i rozpoczął poszukiwania. Wpierw wyjął zwinięte, czyściutkie skarpetki i wręczył jej dziewczynie, by rozpocząć poszukiwania zapasowego obuwia. - Tak sądziłem, że powiedzenie widzieć węża w butach wzięło się właśnie od treków… Źle im z oczu patrzy, nie jestem jednak pewien, czy jest jakaś opieka coś da… Może jakieś AA? - Snuł w zamyśleniu, poszukując butów i dopiero po chwili zauważył, że Pani Maruda ściągnęła swoje buty, a te lecą lotem koszącym wprost w jakieś biedne drzewo. Gruchnęły w nie z łoskotem, kilka ptaków wzleciało z wrzaskiem w powietrze, a w wysokiej trawie coś zdawało się poruszyć. - Wiesz, że tu są dzikie zwierzęta? - Spytał, na chwilę przyglądając się, jak stoi tutaj. Bosa, w minisukience (bądź spódnicy, pewien nie był), pośrodku dziczy, wyglądając jak laleczka wyjęta z zupełnie innej bajki. I dopóki nie otworzyła ust, był to widok całkiem uroczy.
I już wyjął buty z plecaka, miał je nawet jej wręczyć dziewczynie gdy zauważył, jak tłusty, włochaty pająk jak gdyby nigdy nic przechodzi przez jej jedną stopę, zatrzymując się gdzieś w jej połowie.
- Nie krzycz i się nie ruszaj… - Polecił, przyglądając się zwierzakowi, próbując rozpoznać czy to ten, na który powinno się uważać czy może jednak bydle nie było jadowite. Ostrożnie odłożył buty na bok, a jego dłoń ponownie powędrowała do plecaka, w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby mu pozbyć się pająka. - Chyba jest niegroźny, spróbuję go przegonić… - I nie mógł zwyczajnie fuknąć, ryknąć i tupnąć nogą, ryzykując, że wtedy oto pająk postanowi ugryźć Panią Marudę, a oni nie dojdą do celu.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Właściwie Julia w innym stanie psychicznym byłaby zapewne bardziej przygotowana i mniej zdenerwowana tą całą wyprawą, ale na razie obcowanie z nią przypominało gonitwę bosymi stopami po rozżarzonych węglach. Chciała szybciej, intensywniej, nie skupiała uwagi na przeżyciach, bo wiedziała, że jeśli dopuści do siebie jakiekolwiek emocje, to skończy w całkowitej rozsypce, a nie miała już na to czasu. Postanowiła jednogłośnie (ona sama w końcu głosowała), że nie da się zgnębić temu całemu huraganowi, który przetaczał się przez jej życie i usiłował zepchnąć ją z krawędzi. Jasne, to działanie mogło wydawać się mocno pochopne, a dobry terapeuta na pewno doradziłby jej zajrzenie pod powierzchnię, ale Crane znała się już ponad trzydzieści lat i wiedziała, że da radę.
Nie mogła tylko się zatrzymać, więc skoro ten przystojny restaurator proponował wycieczkę, to pakowała plecak i ruszała przed siebie w szpilkach za kilkanaście tysięcy.
- Nigdy twoja dziewczyna nie zakładała obcasów w łóżku? To serdecznie ci współczuję – dogryzała mu z uśmiechem, ale tak naprawdę miał sporo racji. To Adam ją nauczył, by zawsze była na sto procent kobieca, by nie zeszła z pewnego poziomu i przez lata powielała jak szalona te wzorce, czując, że krwawi nie tylko jej serce. Potrzebowała akceptacji. Kogoś, dla kogo najpiękniejsza byłaby bez makijażu i bez kusej sukienki. Dlatego cisnęła butami o drzewo i kapryśnie (księżniczka z niej, faktycznie) oczekiwała, że zjawi się książę i wręczy jej parę butów, zapewne w dopasowanym rozmiarze. Na przyszłość jednak zamierzała zakupić obuwie odpowiednie do pieszych wędrówek, skoro przez ostatnie pięć lat jej zamążpójścia tak zmieniły się standardy randkowe i zamiast biegnąć do dobrej restauracji, znajdowali się w parku liniowym.
- Nie mów mi o wężach w butach – i stanęła na jednej nodze, jeśli chciał osiągnąć zamierzony efekt to właśnie mu się udało. – I totalnie, gady muszą być alkoholikami, skoro po procentach jeździ się wężykiem posłała mu uśmiech, może gdyby nie była tak żałośnie nieobyta z naturą, to nie wychodziłaby na zupełną idiotkę, ale dla Julii istniała tylko ta droga, którą mogła przemierzać yamahą. A zwierzęta? Te na talerzu, gdyż po latach wegetarianizmu wraz z przyjazdem Shane’a wróciła do tłustych hamburgerów, rodem z amerykańskiego grilla. – A co do zwierząt to jestem z Perth i ojciec, jeśli już było trzeba, to urządzał na nie polowania – kontynuowała do momentu, gdy nie dostrzegła jego wzroku na swojej stopie.
Która nagle zamieniła się w siedlisko potwornej bestii. Nie, Crane nie bała się pająków, nawet się ich nie brzydziła, ale była świadoma, że większość z nich z łatwością mogłaby rozwiązać każdy jej życiowy problem. Oczywiście przez pozbawienie jej przytomności na dobre. Właśnie to miała na myśli, gdy widziała, że odnóża tego stwora sięgają coraz wyżej, a ona pożałowała w momencie, że ma nagie nogi i że nie powiedziała bratu, że go kocha.
- Myślisz, że słyszał, co mówiłam o polowaniach? – zapytała szeptem, starając się zamienić w kamienny posąg, by pająk pomyślał, że już dawno jest martwa i poszedł sobie daleko. Właściwie wcale by się tak bardzo nie pomylił, choć przy tym mężczyźnie ostatnio czuła się znowu jakoś żywa i nawet radosna.
Jeśli, rzecz jasna, nie ukąsi ją to coś i nie zostanie już sparaliżowana na dobre.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde pokręcił przecząco głową na jej pytanie. W zasadzie żadna z jego dziewczyn nigdy nie stroiła się nadmiernie do łóżka, zapewne za sprawą faktu, że pan Terrell upodobał sobie kobiety naturalne, nie bojące się pokazać bez tony makijażu bądź w wygodnej, wyciągniętej koszulce… A z wiekiem to upodobanie umacniało się, zwłaszcza gdy na każdym kroku miał okazję przekonać się o tym, że kolejne tony makijażu oraz silikonu zwyczajnie odbierają rozum. I resztki charakteru, jakie mogły posiadać te wszystkie, napompowane dziewczęta.
- Moja była najbardziej podobała mi się bez makijażu i w moim dresie… - Stwierdził, wzruszając wątłym ramieniem. Nie wiedział, czym było to spowodowane, może faktem, że wtedy czuła się najswobodniej? A może dlatego, że to przy takiej jej wersji budził się co rano - fakt był jednak faktem, właśnie taką lubił ją najbardziej… Przynajmniej do momentu, gdy ponownie nie stała się byłą. - A Ty co? Zawsze nosisz obcasy w łóżku? Nie szkoda ci pościeli i swoich pięt? A może kręcą cię obleśni fetyszyści? - Odgryzł się, powstrzymując komentarze, dotyczące jej wątpliwych wyborów łóżkowych. Nie było to jego sprawą, nie miał żadnego, choćby najmniejszego doświadczenia z facetami (i nie miał zamiaru go mieć) ale słyszał od siostry o jakichś obleśnych perwertach na jakich natrafiała na portalach randkowych które on, wraz z resztą braci, skrupulatnie usuwał z jej telefonu… Zapewne przez fakt, iż doskonale wiedzieli czego poszukują mężczyźni na podobnych portalach… A może jego towarzyszka nie wiedziała, jak rozpoznać fetyszystę-perwerta-manipulatora? Cholera, niebieskie spojrzenie z zaniepokojeniem powędrowało w jej kierunku. Może i z nią powinien odbyć rozmowę uświadamiającą, tak samo jak postąpił w przypadku młodszej siostry? Nie był pewien. - Wiesz, jak masz z jakimś problem i cię zmusza to powiedz… - Bąknął więc niepewnie, uciekając wzrokiem gdzieś na bok, w ramach wstępu do uświadamiającego wykładu dla Pani Marudy… Chyba będącej w jego wieku. Cholera, świat dziwnie się toczył.
I zapewne kontynuowałby swój wywód, gdyby nie fakt, że panna (bądź jak też się mówi na rozwódki) zrzuciła swoje trzewiki, by niczym Sierotka Marysia bosymi stópkami dreptać po żwirowej drodze po środku dżungli.
- Nie wiesz, co to znaczy? Serio? - Zaskoczenie wyrysowało się na jego buzi, zupełnie jakby właśnie przyznała mu, że oto jest reptalianinem z innej planety i zamierza porwać go na jakieś dziwne badania. - Wzięło się to z czasów dzikiego zachodu w stanach, ponoć osoby bardzo pijane widziały niewidzialne węże w swoich butach. Duh! - Wyjaśnił, wywracając niebieskimi oczami. Hyde O. Terrell w czasach dzieciństwa był wielkim fanem westernów wszelakich, nigdy jednak chętnie się do tego nie przyznawał. Z zaciekawieniem uniósł brew gdy kobieta wspomniała, skąd też przyszło jej pochodzić, nie miał jednak okazji tego w jakikolwiek sposób skomentować, gdyż jego uwagę przykuł tłusty pająk. Przez chwilę szukał czegoś w plecaku, gdy jednak nie odnalazł nic, co byłoby pomocne przeklął w myślach…
A potem spojrzenie mężczyzny powędrowało na buty, jakie trzymał w dłoni.
- A może to zemsta? Jesteś pewna, że nie zatłukliście jego kuzyna? - Odpowiedział równie cicho, ostrożne, niezwykle wolno opadając na kolana w niewielkiej odległości od Pani Marudy i jej włochatego… przyjaciela. Ostrożnie wsunął dłonie w buty, tak by u góry były ich podeszwy. A potem delikatnie, powolutku przysunął buty do kobiecego uda, tuż na drodze tłustego pająka. - Jak tylko wejdzie na but, zrób krok w tył. - Polecił, czekając aż zwierzątko położy włochate nóżki na podeszwie buta… A gdy pająk wszedł na podeszwę, Hyde poderwał się ku górze, nie za bardzo wiedząc, co też powinien zrobić w tym momencie.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Na cholerę była im ta cała wycieczka?! Julia nigdy nie była fanką natury jako takiej. Tak naprawdę była z niej miastowa dziewczyna, bestia z klubów, która najlepiej czuje się wśród migoczących świateł, a nie gdzieś w dżungli, gdzie pewnie nie było ani zasięgu ani pomocy medycznej jako tako. Na dodatek zaczęli bardzo niewygodny temat, który dotyczył jej związków. Wróć, jednej pieprzonej relacji, którą niedawno z hukiem zamknęła. Z tym, że przypominało to trzaśnięcie mocno drzwiami, które obrażone na swojego właściciela otwierały się i przyprawiały ją o chęć mordu na kimkolwiek. Wiedziała, że podjęła słuszną decyzję i z czasem poczuje się znacznie lepiej, ale nie znaczyło to, że porzuci swoje uczucia ot tak. Ba, miała wrażenie, że czasami życie robi jej na przekór i każe jej powracać do czasów, w których nawet Hyde nie chciałby ją poznać.
A przecież wykazał się mocną cierpliwością w stosunku do niej.
- Nie będę deliberować z tobą o moim byłym, bo pewnie nie masz w tym plecaczku wystarczającej ilości alkoholu, by to wszystko ogarnąć. A uwierz, było tego sporo – uśmiechnęła się do niego. Może i nie byli jakoś zżyci szczególnie i nie wybuchały fajerwerki (wszak do tej pory zaliczyli zaledwie jedno spotkanie), ale jego stosunek do niej rozczulał ją. Może dlatego nie chciała ubrudzić go tym, w czym brnęła przez ostatnie lata aż po łokcie. Na pewno nie na trzeźwo i w tych pięknych okolicznościach przyrody. – Wydajesz się jednym z tych dobrych – zauważyła jednak, gdy wspomniał o byłej. Crane była raczej wytresowana do bycia stuprocentową kobietą, ale nie sądziła, że to była wina Adama. Raczej to były żałosne próby zatrzymania go przy sobie, które kończyły się niepowodzeniem. – I hej… - spojrzała na niego dłużej. – Nie mam problemu z kostkami, pościel się pierze, a toksyka pozbyłam się sama. Masz młodsze rodzeństwo? Bo przemawiasz trochę tak jakbyś miał – zachichotała, niepomna konotacji, jakie niesie ze sobą to niewinne stwierdzenie.
Nie mogła przecież przypuszczać, że i on nosi w sobie tak ogromny mrok, mimo uśmiechu, którym ją obdarzał i żartów z jej wątpliwego obuwia. I braku znajomości westernów.
- Czy ja wyglądam na fankę kowbojskich klimatów? Wolę konie mechaniczne, zdecydowanie – parsknęła i pomyślała nagle, że fakt, zobaczyła w tych butach węże. A raczej brudną i nikomu niepotrzebną szarpaninę – Adama, który łapie ją za nadgarstki tak mocno, że nosi ślady przez kolejne tygodnie, ją rozbijającą w drobny mak jego szybę i wyrzucającą fortepian, zdrady, których się dopuścili. Każdy zły uczynek, do którego zachęcał ją szeptem, a który miał powrócić kiedyś do niej jak pieprzony bumerang. Co z tego, że była wrażliwa, skoro z taką łatwością dawała się omamić i sprowadzać na złą drogę? A może ona od początku była tak bardzo skalana, że ciągnęło ją naturalnie do tej relacji, którą każdy normalny człowiek by odpuścił. Przez to miała jeszcze większe wyrzuty sumienia, które chciałaby z łatwością wyrzucić jak te szpilki, na które ledwo by mogła zarobić, jeśli pracowałaby tylko w Shadow.
Mimo wszystko pomyślała, że szkoda jej butów.
I tego szaleńczego rajdu, którym niegdyś było jej życie, teraz sztucznie wyciszone przez małżeństwo. Z tym, że skoro i ono miało termin przydatności i minął on gdzieś z miesiąc temu.
Zapewne jednak te myśli nadeszły w złej godzinie – która z niepotrzebnym mieszała się lękiem, jak mawiała poetka – bo zapragnęła przygody i ją dostała. Pierwsza zasada wszechświata, oby się nie spełniło to, o czym tak usilnie się marzy, bo wówczas można się przekonać, że jest się jak dziecko, które chce się pobawić nożyczkami i je dostanie. Tylko potem by się nimi okaleczyć.
Wszystko świetnie, jakaś karmiczna zasada złamana, ale czemu jej ostry ekwipunek miał włochate nóżki i sunął po jej gładkiej nodze, zapewne zainteresowany tatuażem na udzie?
- Pięknie, zginęła od jadu pająka. To się już nadaje do Śmierci na tysiąc sposobów? – mimo wszystko powstrzymywała nerwowy śmiech, zwłaszcza gdy Hyde klęknął przy niej i zanurzył rękę między jej uda. Zazwyczaj mężczyźni (i kobiety) robili to w zupełnie innym celu, ale musiała mu przyznać, nigdy nie czuła tak prędko walącego serca jak przy jego dłoniach. Wcale nie takich magicznych, chodziło po prostu o pająka.
Najwyraźniej niewiele trzeba by poruszyć dziewczynę. Zgodnie z jego poleceniem cofnęła się i pozwoliła zwierzątku wejść na podeszwę buta, ale wtedy zrozumiała. Mogła zgrywać kapryśną księżniczkę do woli, ale nie w chwili, gdy niewinny mężczyzna mógł przez nią zostać ukąszony. Nie ten, który karmił ją sernikiem.
- Do cholery, Terrell! – i po prostu wyrwała mu buta razem z pająkiem z ręki, a gdy zobaczyła, że zwierzę pomknęło w nieznanym kierunku, uspokoiła się. Albo inaczej, wówczas dopiero poczuła, że zaczyna się cała trząść i dociera do niej, co mogło się stać.
Na tyle, by rzucić się mężczyźnie w objęcia i schować w jego ramionach przed całym światem. Durna mała dziewczynka.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Krótki śmiech wyrwał się z piersi pana Terrell na słowa, jakie ku nie mu skierowała. I może nie było nic zabawnego w dziwnym eks, o którym opowiadać można by długimi godzinami… On jednak uważał to niewielkie podobieństwo za odrobinę zabawne. Bo o ile między nim a Yarą dochodziło jedynie do burzliwych kłótni oraz rozejść średnio kilka razy w roku, tak potrafili się najzwyczajniej w świecie kochać oraz doceniać. Potrafili bo Hyde nie był pewien, czy w i tym razem ich drogi ponownie się zejdą po kłótni o wiele większej niż zwykle.
- Biorę takie sprawy na trzeźwo. - Mruknął dalej rozbawiony, nie wnikał jednak w szczegóły jej słów - bo skoro uważała, że potrzebny był do tego alkohol, zapewne dla niej nie był to temat w jakikolwiek sposób łatwy… A takie tematy nie nadawały się na wspinaczki, nawet jeśli złość potrafiła dodać odpowiedniego kopa.
Chwilę później machnął dużą dłonią na wzmiankę, że wydawał się być dobrym. On sam, od dwudziestu dwóch lat nie potrafił myśleć o sobie jako o kimś dobrym. Nie po jego czynie. Nie po tym, jak okłamali cały świat… I z pewnością nie z wyrzutami sumienia, jakie siedziały na jego ramionach. - To miłe, ale obawiam się, że gdybyś poznała mnie lepiej szybko zmieniłabyś zdanie. - Mruknął odrobinę tajemniczo, uciekając wzrokiem gdzieś na bok. Podła przeszłość snuła się za nim niczym cień, prędzej czy później obnażając skazy w jego charakterze. I on sam, gdyby kiedykolwiek przyszło mu się spotkać, z pewnością by siebie nie polubił… Choćby przez fakt konfliktu, który od dwudziestu dwóch lat toczył sam z sobą.
Uśmiechnął się delikatnie na wspomnienie rodzeństwa. Inne dzieciaki przygarnięte przez Sheppardów uwielbiał i był w stanie dać się pokroić, aby tylko wiodło się im dobrze oraz pomyślnie. - Mam i to całkiem sporo, łącznie będzie ich czwórka… - Przyznał ze swego rodzaju dumą w głosie, zdradzając bliską zażyłość z młodszym rodzeństwem. Dwa uderzenia serca później uśmiech zniknął z jego ust. - A raczej piątka, ale to skomplikowane…- Dodał, nadal pamiętając o niewidzianej od dawna, biologicznej siostrze, którą w swoim mniemaniu zawiódł na całej linii. Uciekł wzrokiem gdzieś na bok i przyspieszył kroku, tym samym chcąc dać jej znać, że nie za bardzo ma ochotę na wycieczkę paskudną memory lane.
- Ignorantka! - Skwitował jedynie z rozbawieniem, gdy ta przyznała się, że nie przepada za westernami. Na usta cisnęło mu się również wymowne shame on you, miał dziś jednak całkiem dobry dzień, to też oszczędził jej kolejnych komentarzy oraz dyskusji, w których rozwodziłby się nad wspaniałością Clinta Easwooda.
Pająk jednak szybko przejął całe jego zainteresowanie. Powoli przystawiał ukryte w butach dłonie do jej uda, chcąc zgonić z niego pasażera na gapę. W tym wszystkim nie pomyślał nawet, że sięganie okutą w but dłonią do jej ud mogłoby zostać odebrane jako niestosowne - skupiał się na włochatym pająku oraz tym, aby nie przestraszyć go w żaden, choćby najmniejszy sposób w obawie, że ten mógłby okazać się jadowity.
Jak większość tego cholerstwa w Australii.
- Tylko jak spróbujesz go pocałować. - Mruknął cichutko, odwracając odrobinę głowę, aby przypadkiem wydychane przez niego powietrze nie sprowokowało pająka. Chodzenie boso po australijskim szlaku również było zadaniem niezwykle nierozsądnym, znał jednak świat telewizji i był pewien, że potrzebowali czegoś więcej aby zainteresować się sprawą.
I już chciał coś powiedzieć; zagrozić, że teraz sama będzie musiała pójść po ten but gdy dziewczyn zrobiła coś, czego zupełnie się nie spodziewał. W pierwszej chwili mięśnie mężczyzny napięły się, jakby oczekiwał, że ta zaraz wysunie spod spódnicy nóż aby wbić go gdzieś w jego plecy. Nie przywykł do podobnych zachowań ze strony tych, z którymi nie był blisko. Potrzebował więc chwili, aby przyjąć do siebie zaistniałą sytuację. Chwili, po której szerokie ramiona zamknęły dziewczynę w niedźwiedzim uścisku. Czując jak jej ciało się trzęsie mężczyzna począł delikatnie gładzić ciemne włosy.
- No już, cśś… Wszystko w porządku… - Wymruczał, na chwilę mocniej owijając ją swoimi ramionami, zupełnie jakby chciał zapewnić ją, że jest bezpieczna i nic jej już nie grozi. Bo faktycznie nie groziło - pająk został przegnany, buty czekały aby ułatwić jej drogę do niespodzianki, jaką zaplanował. Trwał tak jeszcze przed długą chwilę, obejmując ją i gładząc jej włosy dopóki drobne ciałko nie przestało się trząść. - Przyniosę ci tego buta. - Wydusił z siebie w końcu, delikatnie odsuwając od siebie dziewczynę - bo jeśli nie chcieli więcej takich niespodzianek, powinna wskoczyć w jego buty.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
- Brawo dla ciebie, panie dzielny – odwzajemniła uśmiech. Kiedyś myślała, że nikt nie ma prawa oceniać związków innych ludzi na zasadzie podobieństwa, bo jak u Tołstoja – nie tylko każda rodzina jest nieszczęśliwa na swój własny sposób. W przypadku miłości, romansów i przelotnych znajomości (w których Julia gustowała) było tak samo. Wszystkie pary zmagały się z własnym koszmarem i dlatego ludziom trudno było wejść w czyjeś buty. Z tym, że musiały istnieć jakieś uniwersalne czerwone flagi, które wymagały natychmiastowego wycofania się z relacji.
Szkoda tylko, że nigdy nie ich nie zauważała. Zdrady, kłamstwa, nawet przemoc fizyczna stanowiły dla niej podstawę związku. Może toksycznego, ale czy ona kiedykolwiek umiała w inne? Tylko John był inny, ale jego samobójcza śmierć pozbawiła jej nadziei na szczęśliwy finał. Może dlatego wolała zamknąć się na wszystko związane u niej z uczuciami, biorąc za pewnik fakt, że artyści skazani są samotną śmierć, gdy już wszyscy kochankowie odejdą.
Sądziła, że ludzie są odpowiedzialni za wysysanie z niej wszystkiego co najlepszego, ale w jej wypadku była to prostu sztuka. Ta kapryśna kochanka nigdy nie znosiła dobrze konkurencji i popychała ją do czynów tak irracjonalnych, że aż zdumiewało ją beztroskie popołudnie, spędzane w lesie, w towarzystwie mężczyzny, które nie próbowała nawet uwieść. Może po raz pierwszy od dawna bała się porażki, a nie zniosłaby kolejnego odrzucenia bądź upokorzenia.
Na pewno nie przerażał ją zaś jego mrok, który zazwyczaj facetów (w jej mniemaniu) otaczał jak drogie perfumy. Tam, gdzie stały wielkie ostrzegawcze znaki, wpadała z impetem i nie patrzyła za siebie. Jeśli poznawała kolejnego skrzywionego mężczyznę, to jasnym było, że poleci do niego jak ćma do ognia. Broniła się przed tym uparcie, ale prędzej czy później zaczynała igrać z ogniem. Kiedyś myślała, że jest dobra i to działa na zasadzie przeciwieństwa, ale teraz wiedziała, że to nie jest prawda.
Toksyk przyciąga toksyka, nie tak mówił jej zawsze Adam?
- Coś czuję, że jesteś jednym z tych, którzy nie dają się tak łatwo poznać, a fasada jest przyjemna dla oka – wzruszyła ramionami. Jeśli faktycznie ukrywał tyle co ona, to oboje powinni trzymać się od siebie z daleka.
Pozostawiła jednak ten temat za sobą, czując chyba po raz pierwszy w życiu, że powinna odpuścić. Nie, nie Hyde’a, ale to pokraczne przesłuchanie, bo jeszcze dowie się czegoś co całkowicie zmieni jej postrzeganie tego człowieka, a ostatnio nie mogła narzekać na brak przyjaciół. Czuła się bardzo samotna i powoli powracała do swoich mało chlubnych nawyków z budzeniem się w łóżku nieznajomych sobie ludzi.
- Przypominasz mojego brata. On też był, jest taki opiekuńczy wobec mnie – i zniknął ostatnio z radaru, żeby dorwać mojego gwałciciela, mogła dodać, ale zamiast tego westchnęła i przewróciła oczami, gdy zarzucił jej ignorancję. Nazwałby to tylko zblazowaniem, kino nigdy nie było jej pasją, bo było zbyt martwe i niezależne od jej posunięć, a tacy jak Crane lubią mieć kontrolę. Tylko po to, by ją tracić w odpowiednich momentach.
Jak wtedy, gdy pragnie cię pożreć obrzydliwy i olbrzymi pająk, który równie dobrze może posiadać jad paraliżujący w kilka sekund całe ciało. Jeśli miała wymieniać, w jaki sposób chciałaby umrzeć, to na pewno nie w ten sposób. I również nie chciała tego dla człowieka, który się dla niej poświęcał. Echo przeszłości nawoływało w jej głowie, ale nie szukała podobieństwa do tamtej sytuacji sprzed lat. Nikt już nie zginie przez nią, ba, nikomu już nie odbierze życia jak kapryśna księżniczka, która może władać biologicznymi prawami.
I dlatego była tak bardzo roztrzęsiona w jego ramionach, na tyle (nie)gościnnych, że szybko się wycofała. Zapomniała, że mężczyźni obejmują ją tylko i wyłącznie wtedy, gdy chcą ją przelecieć. Nie znała za wiele wyjątków potwierdzających regułę.
- Sama pójdę po buty – odpowiedziała więc, nie musiał zgrywać rycerskiego, a i ona nie musiała udawać kruchej, skoro musiała być silna i niezależna. Wiedziała, że kiedyś samotność ponownie uderzy w nią tak bardzo, że powróci do najgorszej wersji siebie, ale na razie przecież nic takiego nie miało miejsca. Miała buty i ruszała przed siebie, bogatsza o nowe doświadczenia.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Kiwnął głową w potwierdzeniu jej słów. Owszem, nie należał do osób które dają łatwo się poznać, to wszystko jednak było spowodowane traumą, jaką przeszedł w dzieciństwie… I przez którą przez wiele, wiele długich lat był tym, którego matka chciała zabić. Obawiał się, że jeśli wszystkie skazy jego charakteru oraz przeszłe doświadczenia wyjdą na wierzch, ponownie pozostanie sam, jak w tych tygodniach gdy jego matka gniła w ziemi, siostra wyjeżdżała do zakładu poprawczego a jego los… Był nieznany. Niestety, w jego życiu pojawiała się pewna powtarzalność, przez którą w regularnych interwałach poczuwał, jak podobne poczucie samotności i braku zrozumienia ponownie owinie się wokół niego. Przyjazna, jak uznała przyjemna dla oka, fasada skrywała za sobą wiele. I z pewnością nie chciał pokazywać tego wszystkiego jej, czując z nią dziwną więź porozumienia… A może jedynie tak mu się wydawało za sprawą dziwnego poczucia oderwania? Wszyscy wokół niego prowadzili dość szczęśliwe żywoty naznaczone jedynie błahymi problemikami, a to sprawiało, że zwyczajnie w świecie czuł się nierozumiany. Podczas ich poprzedniej rozmowy zyskał jednak nikłą nadzieję, że ta osoba potrafiłaby go zrozumieć, gdy jednak odsunęła się od niego niczym rażona prądem, począł wątpić w podobny scenariusz.
Duża dłoń powędrowała do jego karku po którym podrapał się w odrobinę niezręcznym geście, zwyczajnie nie rozumiejąc jej reakcji. Czy zrobił coś nie tak? Zburzył jakiś dziwny obrazek ułożony przez nią w głowie? A może przekroczył jakieś niepisane granice? Nie wiedział, to też z miną zagubionego zwierzątka wodził za nią wzrokiem gdy kobieta powędrowała po buta. W ciszy wręczył jej drugiego oraz dwie, świeżutkie skarpetki. Następnie zamknął dokładnie skórzany plecak, profilaktycznie wodząc spojrzeniem po otoczeniu gdy jego towarzyszka zakładała przyduże buty. I zapewne zauważyłby jak śmiesznie w nich wyglądała gdyby nie fakt, że nadal bardzo intensywnie zastanawiał się nad tym, co też wywołało jej reakcję.
Odezwał się dopiero po kilkudziesięciu metrach, z wyraźnym zamyśleniem wypisanym na twarzy.
- Czy ja cię czymś uraziłem? - Spytał, zerkając w jej kierunku. Nadal uparcie parł do przodu chcąc dojść do głównej atrakcji dzisiejszego spotkania, nim jednak znajdą się na miejscu chciał oczyścić atmosferę… O ile ta w ogóle wymagała oczyszczenia i nie było to wytworem jego umysłu. - Było okej, ale mam wrażenie, że teraz nie jest okej… - Dodał z wyraźnym zagubieniem w głosie, nadal nie mając najmniejszego pojęcia co też wywołało podobną reakcję. Zapewne gdyby miał okazję poznać ją lepiej prędzej rozszyfrowałby jej uczucia, a ona (gdyby również miała okazję lepiej go poznać) zapewne wiedziałaby, co stało za pierwszym napięciem mięśni i że nie miało to nic wspólnego z jej osobą. Każde z nich niosło za sobą bagaż doświadczeń najróżniejszych i Hyde zaczynał poddawać wątpliwości, czy aby na pewno zaproszenie dziewczyny było dobrym pomysłem. A może Pani Maruda zwyczajnie potrzebowała czasem pomarudzić i ponarzekać? Nie wiedział. Cholera, nie miał najmniejszego pojęcia w jaki też sposób przyszło mu urazić jej delikatne uczucia, a że był jedynie zwykłym, prostym facetem nie potrafił się domyślić… Dlaczego ludzie nie byli bardziej podobni do jedzenia? To Hyde rozszyfrowywał aż nazbyt szybko.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Jak każda artystka była nieco chimeryczna i zdawała sobie z tego sprawę. Niektórzy ludzie łapali się za głowę, wiedząc, że nastroje u niej zmieniają się z iście zawrotną prędkością, ale to nie było coś, co Julia Crane mogła kontrolować. Wręcz przeciwnie, pamiętała, gdy po raz pierwszy usłyszała diagnozę lekarza. Była wtedy ledwo po dwudziestce i wydawało się jej, że spełnia się oto jej piękny sen, bo dostała się właśnie na wymarzone, artystyczne studia. Miała świat u swoich drobnych stópek (teraz okutanych w grube skarpety) i nagle przeżywała największe załamanie w historii. Dwubiegunowość, którą wówczas zasugerował jej lekarz była jak matka chrzestna z bajki o Śpiącej Królewnie. Nikt jej nie zapraszał do życia przyszłej artystki, więc wpadła sama i się rozgościła, przynosząc w prezencie wszystko co najgorsze.
Nigdy jednak nie tłumaczyła swojego specyficznego zachowania chorobą. Póki brała leki, to trzymała się całkiem nieźle, ale czasami jej psychika brała górę nad racjonalnym zachowaniem i kończyło się właśnie jak dziś. W momencie zdała sobie sprawę, że obrażanie się było niedojrzałe, ale nie wiedziała jak to wytłumaczyć mężczyźnie, który pojęcia nie miał o jej zawahaniu.
Chyba wolała pająki od swojego popieprzonego zachowania.
- Nie, Hyde, to nie twoja wina, ja po prostu… - jestem idiotką, która potrzebuje bliskości, a zawsze w końcowym rozrachunku wybiera seks? Nawet w jej myślach brzmiało to na tyle żałośnie, że zagryzła wargi niemal do krwi i spojrzała w dół na swoje (jego) o dużo, za duże buty.
Wyglądała w nich zapewne śmiesznie, ale nic nie mogło się równać z jej zachowaniem. Może to był plus, bo zaczynała dostrzegać, że robienie dramatu z każdej najprostszej sytuacji to było zbyt wiele?
- Nie jestem dobra w kontaktach międzyludzkich. Zazwyczaj większość moich znajomości kończy się szybkim seksem i na dodatek próbą morderstwa - mogłaby się nawet uśmiechnąć, gdyby to nie było takie dosłowne. - To chyba rachunek za bycie artystą. Brak serca. Któryś poeta tak napisał - a Julia uwielbiała cytować jego słowa, bo usprawiedliwiały jej popieprzoną wrażliwość albo jej brak. Ups. Ruszyła jednak tym razem z nim, ramię w ramię, usiłując odkryć uroki pieszych wędrówek.
Coś musiało w nich być, skoro ją zabrał i co gorsza, ona dziewczyna z wielkiego miasta, żyjąca na wysokich obrotach się zgodziła.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde O. Terrell nie miał wielkiego doświadczenia w obcowaniu z artystami. W swojej karierze miał okazję zaprosić do programu telewizyjnego kilku aktorów oraz celebrytów (na prośbę producenta, sam nie lubił, gdy ktoś za mocno kręcił mu się po kuchni), współprace te układały się jednak… różnie. Nie raz osoba okazywała się być równie normalną co i on sam, a nie raz spotykał się ze ścianą w postaci zarozumiałości oraz zwykłych fochów. Sam nigdy nie uważał się za celebrytę, mimo iż nie raz można było go zobaczyć na srebrnym ekranie. On był szefem kuchni, który chciał słynąć ze swoich potraw a nie tego, z kim oraz gdzie przyszło mu się spotykać. Może to ten brak doświadczenia sprawił, że ciężko było mu rozszyfrować zachowanie towarzyszącej mu dziewczyny? Nie był pewien, gdy w końcu jednak odważył się przełamać ciążącą nad nimi ciszę, wlepił spojrzenie niebieskich oczu w buzię kobiety. A w miarę jej kolejnych słów, delikatny uśmiech pojawiał się na jego ustach, skrytych gdzieś między bujną brodą, po której chwilę później przesunął dłonią w zamyśleniu.
- Pierdolisz. - Stwierdził z pewnością w głosie, jakoś nie wierząc w te wszystkie mądrości poetów, którzy w większości przypadku chodzili pod wpływem albo zwyczajnie głodni. Sam Terrell gdy był głodny potrafił pleść głupoty i niezwykle nie lubił tego stanu. - Każdy ma serce, inaczej nie bylibyśmy w stanie fukncjonować, a ci poeci w większości piszą pod wpływem. - Mruknął jeszcze, chociaż nie do końca był pewien, czy jego słowa w pełni były prawdziwe, nie czuł się teraz jednak na siłach, aby wchodzić w czysto filozoficzne rozważania, gdzieś w środku zwyczajnie obawiając się, że ponownie popłyną w kierunku demonów jego istnienia.
- I ja też powinienem przeprosić, również nie jestem dobry w kontaktach… Rzadko kiedy ktoś się tak do mnie przytula, zaskoczyłaś mnie. - Przyznał z rozbawieniem czającym się gdzieś w tonach jego basowego głosu. Zwykle przytulały się do niego siostry, była dziewczyna bądź adoptowana matka, za każdym razem jednak spinał swoje mięśnie… A gdy fanki rzucały mu się na szyję drętwiał zupełnie, nigdy nie wiedząc, jak powinien zachowywać się w takich sytuacjach. - I nie martw się, nie mam najmniejszego zamiaru zaciągać cię do łóżka. - Dodał jeszcze, czując, że to powinno być powiedziane aby Pani Maruda nie zajmowała sobie tą kwestią choćby ułamka głowy. I nie chodziło wcale o jej braki w urodzie gdyż tą, mimo iż specyficzną, z pewnością posiadała - zwyczajnie Hyde nie był mężczyzną który wykorzystywał każdą okazję, a w pobliskich krzakach czaiło się tyle pająków, węży i innych uroków Australijskiej fauny, że sam pomysł o dłuższym przystanku przyprawiał o te nieprzyjemne ciarki. - Ale będziemy robić inną, fajną rzecz. O patrz. - Z tymi ustami wskazał na niewielki szyld zapowiadający, że zbliżają się do miejsca w których organizowane są zjazdy na linie. Sam Hyde miał już okazję brać udział w podobnej atrakcji gdy odwiedzał Brazylię i uważał tę czynność za jedną z bardziej magicznych na tym świecie. - Miałaś kiedyś okazję zjeżdżać na linie? - Zagadnął, zerkając na nią z wyraźnym zaciekawieniem. Wyglądała na kogoś, komu adrenalina nie jest straszna, nie był jednak pewien, czy podchodzi do tej kwestii w odpowiedni sposób.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
ODPOWIEDZ