lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

twórcza foka
lorne bay
brak multikont
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
Spoiler
Nie ma nic przyjemniejszego niż, wyprawa w ulubione miejsce. A taki plan na dziś miała Birdie i jej najlepszy przyjaciel Lachlan. To śmieszne, że nie miała w mieście ulubionego miejsca z mężem, ale w przyjacielem już tak. Może nie śmieszne, a smutne i żałosne. Ale nie było to teraz ważne. Zgarnęła kocyk ze schowka na strychu. A potem mogła już tylko czekać aż Lachlan podjedzie pod nią autem. Nie chciałby, by to ona była kierowcą. bo na to swoje ulubione miejsce jechaliby dwa albo i trzy razy dłużej. Kiedy podjechała pocałowała delikatnie jego policzek i zapięła pas. A potem ułożyła na swoich kolanach kocyk by nie walał się po samochodzie. - Kupimy shake i cieknące od tłuszczu frytki? - nie zawsze mogła sobie na coś takiego pozwolić, bo jednak powinna unikać tłuszczy. Ale przecież nie można całe życie odmawiać sobie przyjemności. Wyciągnęła telefon z małej torebki i wyciszyła go. Nie potrzebowała telefonów, choć nie miał kto zadzwonić. Jej mąż przecież tego nie zrobi. Bo i po co miałby to robić? Przecież się za nią nie stęsknił. Ostatnio było między nimi dziwnie, ale na pewno nie chciała o tym gadać.
- Zabrałeś jakąś grę? Bo ja zapominałam. - rzuciła gdy rozkładała kocyk na końcu małego pomostu. Naprawdę zapomniała. Wbiła sobie do głowy ten koc i o niczym innym już nie pamiętała. Posadziła tyłek na kocu i oparła się o barierki. Zwykłe miejsce, niczym się nie wyróżniające. Ale nie przychodziło tu dużo osób. Szczególnie kiedy rozłożyli się na pomoście. - Co ciekawego dziś robiłeś? - spytała z prawdziwym zainteresowaniem i wlepiła w mężczyznę spojrzenie. Lubiła słuchać o przebiegu jego dnia. W sumie lubiła ogólnie słuchać jak mówił. Lubiła jego głos. W sumie ciężko określić czego w nim nie lubiła. Chyba tylko tej jego nieświadomości i braku domyślności. Ale poza tym chyba uwielbiała w nim wszystko, łącznie z wadami.

Lachlan Harwood
ambitny krab
nemesis
lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
two

Cieszył się, że udało mu się umówić z Birdie i że odwiedzą swoje ulubione miejsce. Tak bardzo nie mógł się doczekać, że wyszedł z pracy kilka minut wcześniej, wsiadł w auto i od razu skierował się w stronę domu przyjaciółki. Mieszkali w tej samej dzielnicy, ale tak wyszło, że postanowił nie wstępować do siebie. Zauważywszy przyjaciółkę, uśmiechnął się szeroko, a gdy weszła do jego auta również cmoknął ją w policzek.
– Kupimy. Mam cholerną ochotę na jakiegoś burgera. – pokiwał głową i odnotował sobie, żeby po drodze zajechać do McDonalds. Upewniwszy się, że Birdie siedzi wygodnie i że trzyma koszyk, odpalił silnik i ruszył w stronę ich ulubionego miejsca. Lan już dawno wyciszył swój telefon i schował go do samochodowego schowka. Nie chciał, by ktokolwiek przeszkadzał mu w spotkaniu z przyjaciółką – dzisiejszego dnia chciał jej poświęcić całą swoją uwagę.
Dojechali na miejsce po kilkunastu minutach, Lan zaparkował samochód i z prowiantem w rękach ruszyli na pomost. W drodze mijali fast-food, więc mogli zaopatrzyć się w przekąski i shake’i. Harwood poczekał chwilę aż przyjaciółka rozłoży koc, a potem usadził się na nim wygodnie. – Zapomniałaś? Ty? – zapytał wesoło i zmrużył oczy. Odłożył kubek z napojem i oparłszy się obiema rękami, odchylił się do tyłu. – Moooże pamiętałem, żeby coś wziąć. – powiedział tajemniczo. Na razie chciał ponapawać się pięknym widokiem, bo naprawdę brakowało mu tego miejsca. – Powinniśmy tu przyjeżdżać częściej. – zauważył. Wydawało mu się, że przez fakt, że oboje mieli swoje życia nieznacznie zaniedbali siebie nawzajem. Jednak to nic, bo przecież ich przyjaźń trwała tyle lat, że Lan nie wyobrażał sobie całkowicie zerwać kontakt z Birdie. To prawda, że czasami mieli dla siebie o wiele mniej czasu, ale tak wyglądalo dorosłe życie. Najważniejsze było to, że po młynie potrafili znaleźć dla siebie czas i dobrze się ze sobą dogadywali.
Słysząc jej głos, spojrzał w stronę przyjaciółki. – Przyszła do nas nowa praktykantka i musiałem zrobić jej korektę rzutów, bo niektóre nie były zrobione dokładnie i potem, na późniejszym etapie, mielibyśmy problem z rozmieszczeniem słupów. – wyjaśnił. Zaraz potem położył się na kocu i podłożył sobie ręce pod głowę. – A ty? Dzieciaki nie dały ci za bardzo popalić? – zapytał i uśmiechnął się szeroko. Podziwiał ją, że potrafiła zorganizować czas całej grupie; Lan uważał, że nie dałby rady nawet z jednym. Nic więc dziwnego, że nie kwapił się do tego, by posiadać dziecko.

Birdie Heaney
sumienny żółwik
-
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
Bardzo się cieszyła, że Lachlan tak samo podchodził do kwestii jedzenia. Bo naprawdę miała ochotę na coś niezdrowego i trochę tuczącego. Nie, nie liczyła kalorii. To wcale o to nie chodziło, nawet by się nie pogniewała, gdyby nieco przytyła. Ona po prostu musiała uważać nieco na tłuszcze. A dodatkowo lubiła jeść warzywa na parze i dobrze przyprawione mięsko z piekarnika. Ale od czasu do czasu warto napchać się frytek i przepić wszystko shake. Dlatego też zamówili jedzenie i mogli jechać w swoje miejsce. Z nikim innym tu nie przyjeżdżała. Za każdym razem lekko się obawiała, że nie będzie tu dla nich miejsca, a przecież nie mogli nikogo wygonić. Dziś się udało.
Rozsiedli się wygodnie, a ona oparła się o ogrodzenie pomostu i wyciągnęła nogi przed siebie by sobie położyć na udach frytki. Od razu kilka z nich jedną po drugim wrzuciła do ust. Wzruszyła niewinne ramionami i wytarła słonie od soli w swoje czarne spodnie. Mało mądrze, ale przecież po spotkaniu Lachlan zawiezie ją do domu i nikt nie więcej nie będzie jej oglądał. A Lan widział ją na pewno w o wiele gorszych wydaniach. - Może? Może znaczy, że tak? A co takiego? - bardzo lubiła planszówki, miała ich całą masę w domu. Lachlanowi pewnie też kupiła kilka na urodziny albo jakieś święta, bo uważała, że nie ma lepszego prezentu. A do tego warto przypomnieć, że pracowała w przedszkolu. Jej gruba miała raczej słabe gry, ale od tych starszych czasem można było ukraść coś na weekend. Coraz częściej było znaleźć czas dla siebie. Ją głównie zajmowała praca. A dodatkowo mogła wychodzić z domu z Lachlanem tylko wtedy gdy jej mąż był w pracy. Inaczej nie chciała mu się jakoś mocno tłumaczyć.
Ziewnęła przeciągle, bo jednak była wykończona. Codzienne wstawanie rano, osiem godzin z dzieciakami. To potrafiło wyciągnąć z człowieka życiową energię. - Mam nadzieję, że się na nią nie złościłeś? Skoro jest nowa, to chyba miała prawo się pomylić, prawda? - no ta, Ptaszyna jak zwykle chciała zbawić cały świat. Przecież kobieta nie zrobiła tego specjalnie! Wszystkiego musiała się nauczyć. Położyła frytki na kocyk i się na nim położyła z głową na jego brzuchu. Na boku. A potem przełożyła sobie frytki na jego klatkę piersiową. - Milo bardzo dziś płakał i za wszelką cenę chciał wrócić do domu... a jak zaczęłam go uspokajać... to mnie ugryzł. Zobacz. - podciągnęła rękaw by pokazać mu ugryzienia małego stwora.

Lachlan Harwood
ambitny krab
nemesis
lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
– Jesteś straszliwie ciekawska. – powiedział i teatralnie wywrócił oczami. Jeszcze chwilę temu zamierzał potrzymać ją w niepewności, ale w tym momencie z tego zrezygnował. Nie chciał zwodzić przyjaciółki w nieskończoność, dlatego zerknął w stronę samochodu. – W schowku mam Uno, ale jedno z nas musi po nie iść. Mi się nie chce, więc wypada na ciebie. – rzucił wesoło, przenosząc wzrok na przyjaciółkę. Posłał jej jeden ze swoich najlepszych uśmiechów, a potem wrócił do leżenia i wpatrywania się w niebo.
Słysząc jej pytanie, pokręcil głową. No tak, nie powinien spodziewać się niczego innego niż tego, że Birdie stanie w obronie kobiety. Jej przyjaciel nie wyznawał takiego podejścia: był zdania, że jeśli ktoś zjebał, to należał mu się opierdol. – Wiesz jak jest. – zaczął i posłał jej szeroki uśmiech. Lan raczej nie był nerwowym człowiekiem, ale czasem różne sprawy potrafiły wyprowadzić go z równowagi. – Chyba po prostu spodziewałem się czegoś więcej po osobie, która skończyła studia i powinna mieć wiedzę, jak ważna jest dokładność. – mruknął, a zaraz potem westchnął. Nie do końca wyznawał podejście przyjaciółki i jego zdaniem albo się umiało, albo nie. Robienie czegoś na odwal się w zawodzie architekta było najcięższym przewinieniem, bo potem cały projekt nadawał się jedynie do śmietnika. – Chciałabyś, żeby twój dom zawalił się przez to, że ktoś coś źle zaprojektował, a potem inżynier budownictwa niczego nie zauważył i kontynuował obliczenia? – zapytał i pokręcił głową. Lan by nie chciał, dlatego z należytą starannością robił korektę planów, które były wykreślone przez praktykantkę.
Chciał znaleźć odpowiednie porównanie, ale jego uwagę odwróciły frytki, które Birdie odkładała właśnie na koc. Wziął sobie jedną, a potem skupił uwagę na opowieści przyjaciółki. Bynajmniej nie przeszkadzało mu to, że położyła swoją glowę na jego brzuchu. To nie pierwszy raz, gdy leżeli w ten sposób i Lan jedyne co zrobił, to podłożył sobie ręce pod głowę. Skrzywił się słysząc, że jakieś dziecko ugryzło przyjaciółkę, sięgnął swoją ręką po tę należącą do Birdie. Przyciągnął ją do swojej twarzy, bo z bliska chciał obejrzeć wszystkie szkody, które wyrządził Milo. Tylko przez chwilę patrzył na frytki leżące na jego klatce piersiowej, ale zyskawszy pewność, że się nie wywrócą, przeniósł wzrok na rękę Birdie. – Pocałować, żeby nie bolało? – zażartował. Nie miał świadomości, że te słowa mogły ranić przyjaciółkę, ale Lan nie miał na myśli niczego złego.

Birdie Heaney
sumienny żółwik
-
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
- Uno? Świetnie! - lubiła grać w uno. Swojego czasu pewnie sporo w uno grali, wymyślając już swoje zasady, bo te podstawowe były stanowczo za nudne. A ona była naprawdę uzależniona od tego typu gier. Ale uważała, że woli spędzać czas w ten sposób, zamiast siedzieć i gapić się w telewizor. - Pójdę... ale to nie teraz. Muszę odpocząć. - wcale nie była zmęczona, bo nie miała czym. Ale obecnie wolała trochę sobie poleniuchować nim ruszy się do auta. A z resztą najpierw musieli nieco sobie porozmawiać. Teraz uno nie było im potrzebne.
- Oczywiście, że nie chciałabym żeby mój dom się zawalił... ale może jak dasz jej drugą szansę, to będzie mogła się zrehabilitować. - rzuciła, bo przecież, że nie mogła inaczej. Zawsze stawała w obronie słabszy, a w jej mniemaniu kobieta o której rozmawiali właśnie do tej grupy należała. Dopiero co skończyła studia, więc miała prawo do pomyłek. - A wiesz... jest takie powiedzenie... nie myli się ten, co nic nie robi... czy jakoś tak. - wzruszyła lekko ramionami i posłała mu słodki uśmiech, by nieco przekonać go do swoich racji. Ale wiedziała, że to niekoniecznie na niego podziała, choć pewnie nie raz się udało! - Z resztą, masz okazję się wykazać i zadbać o jej umiejętności... a przecież oboje wiemy, ze na nikogo lepszego trafić nie mogła. - powiedziała cicho i pacnęła go w nosek. Trochę mu słodziła. Ale to nie tak, że tak nie uważała. Bo wiedziała, że Lachlan jest dobrym architektem. Z resztą, dla niej był po prostu najlepszy pod wieloma względami.
Jej słabe serduszko waliło jak szalone w takich chwilach. Lubiła być blisko niego. Choć wiedziała że to bardzo złe. Chciała w takich chwilach zapominać o jego narzeczonej i o obrączce na swoim palcu, która ciążyła jak tonowy ciężar. Niestety o tym nie szło zapomnieć. - Zamiast się nabijać... już dawno powinieneś dmuchać i całować. - wywróciła oczami. A potem nim cokolwiek zrobił z jej wojenną blizną cofnęła rękę i schowała swoją ranę po ugryzieniu. Dzieciaki bywały okropne, ale były i tak kochane! Wzięła jedną z frytek i wsunęła ją sobie do buzi.

Lachlan Harwood
ambitny krab
nemesis
lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
– Trochę cię już znam, więc wiedziałem, co zabrać. – powiedział wesoło i delikatnie szturchnął przyjaciółkę w bok. Poza tym, podczas całej ich znajomości mieli niezliczone okazje do tego, by grać w Uno i Lan naprawdę lubił ich własne zasady, bo były o wiele bardziej ciekawe niż te podstawowe. Birdie była jedną z nielicznych osób, z którymi grał w planszówki i chyba można było to dorzucić do ich rytuałów, których nie chciał dzielić z nikim innym.
– Przyznaj się, że po prostu chcesz przy mnie poleżeć. – mruknął, unosząc brew. – W sumie sam tak uważam, naprawdę dobrze cię widzieć. – dodał, uśmiechając się szeroko. W dniach, w których się nie widzieli naprawdę mu jej brakowało, więc cieszył się na dzisiejsze spotkanie jak małe dziecko. W przeszłości, gdy skończył studia, a Birdie zostało jeszcze trochę do uzyskania dyplomu, z niecierpliwością wyglądał każdego kolejnego spotkania i jej powrotu do Lorne Bay, bo kobieta zastępowała mu siostrę bliźniaczkę, której nie miał już od naprawdę wielu lat.
– No więc, sama sobie dałaś odpowiedź na to pytanie. – powiedział wesoło i spojrzał na przyjaciółkę. Wziął sobie kilka frytek, wpakował je sobie do ust, a potem sięgnął po shake’a i wypił praktycznie połowę jego zawartości. Odstawił opakowanie, a słysząc kolejne słowa przyjaciółki, pokręcił przecząco głową. Znów nie zgadzał się z tym, co mówiła. – Nie myli się ten, kto robi wszystko dokładnie i kilka razy sprawdza, czy wszystko ma sens. – przedstawił swój punkt widzenia. Miał świadomość, że na początku pracy zdarzaly się pomyłki i on sam również przeszedł przez ten etap, jednak był zdania, że nie można pobłażać i klepać nikogo po plecach, bo takie zachowanie sprawi, że dana osoba się niczego nie nauczy.
Uśmiechnął się szeroko, gdy usłyszał komplement. – Nie przesadzaj, Maluchu. – odparł. Był zdania, że Birdie nieznacznie naginała rzeczywistość, bo wcale nie był najlepszy w tym, co robił. Musiał się jeszcze wiele nauczyć, by otworzyć swoją firmę i by świadczyć usługi innym. – Skoro gadamy już o pracy, to… sluchaj, nie chcesz któregoś dnia przejechać się ze mną do Kurandy żeby podpatrzeć rozwiązanie w jednym z hoteli? Mam problem z ulokowaniem słupów na parkingu. – poprosił. Co prawda mógłby zapytać swojej narzeczonej, ale Birdie już tyle razy towarzyszyła mu w takich eskapadach, że po prostu wiedziała, na co zwracać uwagę.
Popatrzył na jej rękę i delikatnie dotknął miejsca, w które ugryzł ją chłopiec. – Może powinnaś iść z tym do lekarza? W sensie nie wiem, gdzieś czytałem, że po ugryzieniu dają zastrzyki przeciwtężcowe. – powiedział, a w jego głosie można było usłyszeć, że się naprawdę przejął. Nie podobało mu się to, że zabrała rękę, ale już nic nie mógł na to poradzić.

Birdie Heaney
sumienny żółwik
-
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
- Czasem mam wrażenie, że znasz mnie lepiej niż sama się znam. - westchnęła ciężko, bo nie do końca wiedziała czy to dobrze. Chociaż chwila. Był ślepy na jej uczucia... od samego początku. Więc może tak naprawdę niewiele o niej wiedział? Może tak naprawdę nic, skoro nie potrafił rozszyfrować tak wielkiego uczucia od tylu lat? Wszystko było totalnie pochrzanione. Ale teraz kiedy on miał narzeczoną, a ona męża. Nie było sensu dyskutować o jakichkolwiek uczuciach, nawet jeśli wciąż były równie silne. I zwyczajnie nie szło ich zmazać. A może i nawet ukryć. Ona w sumie grała tylko z nim. No i z dzieciakami, ale one akurat się nie liczą, bo to była część jej pracy. A dodatkowo musiała zawsze dawać im wygrać. Z resztą większość tych dzieciaków nawet nie ogarniała zasad najprostszych gier, więc to żadna przyjemność.
- Może tak. - dla niego mogło to brzmieć jak żart, ale było w tym tak wiele prawdy. Bardzo chciałaby tak przy nim leżeć. Przytulać się do niego i czerpać z tego wiele przyjemności. Jednak wciąż była jego przyjaciółką, tylko głowa pozwalała sobie czasem na trochę fantazji, ale tego akurat nikt jej nie odbierze.
Już nie zamierzała z nim dalej dyskutować, bo wiedziała że w tym temacie nie wygra. Ich zdania się różniły i to nie było dziwne. Pracowali w dwóch rożnych miejscach. On nie mógł pozwalać na pomyłki, a ona na co dzień uczyła dzieci na pomyłkach i błędach. Dlatego też zwyczajnie odpuściła, bo przecież nie chciała z nim się o to pokłócić. Jej dupa zwyczajnie była za miękka i ona to by każdemu nieba uchyliła!
Nie przesadzała. Mówiła co uważała. A jej Lachlan był po prostu najlepszy i tyle. I nie ma co się z tym kłócić. Dla niej taki był, idealny. - Myślę, że mogłabym... o ile będę mogła liczyć na jakieś dobre ciasteczka, by nie umrzeć z nudy. - rzuciła, a na jej twarzy było wyraźnie rozbawienie. Oczywiście, że z nim podjedzie, bo to dodatkowa chwila razem. Sam na sam. A z wiadomych przyczyn lubiła spędzać z nim czas.
- Najwyżej nie będę miała ręki. - nie była u lekarza, bo trochę by się wstydziła iść do lekarza z takim czymś. Z resztą dość już ich odwiedzała. Nie chciała dokładać sobie kolejnych spraw z medykami.

Lachlan Harwood
ambitny krab
nemesis
lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
Prawdę powiedziawszy wszystko mogło wynikać z banalnie prostego powodu: Lachlan patrzył na ich relację przez swój pryzmat i z góry założył, że skoro on nie ma żadnych, romantycznych ciągot w stronę Birdie, to w jej przypadku na pewno musiało być tak samo. Sformułował tę myśl na początku ich znajomości, a teraz było już za późno na jakiekolwiek zmiany, bo oboje pozostawali w szczęśliwych związkach. Birdie była nawet mężatką, więc Harwood nie miał żadnych podstaw, by sądzić, że od wielu lat to właśnie w nim się kochała. – Mhm, dokładnie tak. Tylko mam trochę gorszą pamięć do różnych pierdół. – potwierdził wesoło. Nie ulegało wątpliwości, że wiedział o niej naprawdę dużo: począwszy od ulubionego koloru, przez jedzenie, po najskrytsze sekrety (oczywiście za wyjątkiem tego jednego, którego się nawet nie domyślał).
– Wiedziałem. – rzucił, spoglądając na przyjaciółkę. W jego przypadku nic nie obijało się o sferę romantyczną, ale również lubił tak po prostu leżeć obok Birdie. W przeszłości, jeszcze na studiach, bardzo często spali w jednym łóżku, gdy zasnęli podczas oglądania filmu lub rozmowy do późna. I według Harwooda to było naturalne; relacją z Birdie skutecznie zastąpił to, czego brakowało mu w przypadku Baby. Na nią nigdy nie mógł liczyć i chociaż to cholernie bolało, to już dawno zdążył się pogodzić z tym, że już nigdy nie będą mieli więzi, którą najczęściej dzielili bliźniacy. Nie, oni pod tym względem byli naprawdę wyjątkowi – nienawidzili się, a całą braterską miłość, którą powinien kierować w stronę Cino, Lachlan przelał na Birdie.
– Ciastka za łażenie po parkingach? – zapytał, udając, że się zastanawia. – Wydaje mi się, że to dość uczciwy układ. Znaj moją dobroć, bo potem zabiorę cię na jakiś dobry obiad. – dodał, odnotowując sobie w pamięci, by po powrocie ze spotkania spojrzeć w kalendarz żeby wybrać najbadziej odpowiedni dzień na eskapadę do Kurandy. Miał świadomość, że sam wpakował się w taką pracę i że wykonywanie jej już zawsze będzie wiązało się z czerpaniem inspiracji z istniejących rozwiązań. Poprzez podglądanie pomysłów innych, Lan miał możliwość stworzenia czegoś unikatowego, czegoś swojego.
Momentalnie spoważniał i posłał Birdie karcące spojrzenie. – Ej, nie mów tak. – rzucił, wzdychając. – Uwielbiałbym cię nawet gdybyś nie miała ręki, nogi i jednego oka, ale to może być coś poważnego. Jeśli chcesz, to możemy podjechać do lekarza w drodze powrotnej. – zaproponował, bo się martwił. Nie chciał, by jego przyjaciółka cierpiała przez dzieciaka, który zapomniał, że zęby służą do czegoś innego niż do gryzienia opiekunek w przedszkolu.

Birdie Heaney
sumienny żółwik
-
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
- Sam jesteś pierdoła. - uśmiechnęła się i pacnęła go frytką w nosek. A potem ją zjadła. Dla niej takie chwile były naprawdę przyjemne, kiedy trwały. Jakaś część jej wtedy myślała, że jest jej. Bo w takich chwilach byli tylko dla siebie. Ale potem każde wracało do swojego domu, do swojego życia. I nagle dochodziło do niej, ze wcale go niej miała i wcale nie był jej. Miał swój szczęśliwy związek i ona też... też miała związek. Miała męża, którego powinna kochać. Kiedyś wierzyła, że naprawdę będzie potrafiła. Że dzięki Martinowi jakimś cudem w końcu się odkocha. Pogodzi się z tym co przyniósł los. Ale tak się nie stało. Nie była w stanie pokochać nikogo innego i chyba to najbardziej bolało. Że nigdy nie ułoży sobie życia tak jakby chciała... nigdy nie będzie szczęśliwa, bo człowiek który mógłby dać jej to szczęście był blisko, a jednak tak daleko. Czy czuła się kochana? Chyba nie. Chyba nigdy nie czuła się kochana, ale przywykła do męża. Bo... przynajmniej kogoś miała. Kto na koniec dnia był przy niej, martwił się o nią i gdy miała zły dzień przytulał ją silnym ramieniem. Nie chciała być sama, a jeśli to wiązało się z byciem z Martinem, mimo braku chemii i iskry... była na to gotowa.
On przyzwyczaił się do bliskości i nie robiła na nim wrażenia, a ona miała gęsią skórę zawsze gdy choć delikatnie dotknął jej ramienia. W jej brzuchu szalało stado motyli, kiedy był blisko. A potem bolała ją każda część ciała, kiedy dochodziło do niej, że to jednostronne. A każde jego spojrzenie jest przepełnione uczuciami, których nie chciała widzieć w oczach osoby którą kocha. Najbardziej bolało kiedy spotykała jego narzeczoną, albo gdy widziała, jak ta dwójka wymienia się czułościami. Powinna dostać nobla za ukrywanie uczuć.
- Ciastka i obiad? To brzmi bardzo dobrze. Ale... wybierz weekend dobrze? W tygodniu nie dam rady wziąć wolnego. - niestety w jej pracy takie wolne nie wchodziło w grę. Wiedziała, że nie musi o tym mówić, bo przecież wiedział o tym. Ale mimo wszystko wolała mu to przypomnieć. Każda forma spędzania czasu z Lachlanem była dobra, nawet jeśli miałaby się cholernie nudzić chodząc po jakiś parkingach i innych równie nudnych miejscach. - Przestań panikować. - nie chciała jechać do żadnego lekarza. - Swoją drogą skoro mówimy o lekarzach... ja... - rzuciła cicho, a potem podniosła się do pozycji siedzące, przez co frytki rozsypały się na kocyk. Zaczęła je nerwowo zbierać do papierowej torebki. Oczy zaszły jej łzami, przez co zaczęły lekko szczypać. - Ja... ja chyba jestem w ciąży. - rzuciła... musiała to z siebie wyrzucić. I nie, nie wyglądała jak najszczęśliwsza kobieta pod słońcem. Wyglądała jak obraz rozpaczy i za chwilę ta rozpacz nastąpiła.

Lachlan Harwood
ambitny krab
nemesis
lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
– Tylko trochę, ale dlatego mam ciebie, żebyś mi pomagała. – powiedział wesoło i ponownie delikatnie szturchnął ją w bok. Chociaż na co dzień wydawał się być ogarnięty i był naprawdę dobrym architektem, to jednak w niektórych dziedzinach był prawdziwą gapą (chociażby w tym, że nie widział jej uczucia).
– Jasne, może ta sobota? Nie masz żadnych planów? – zaproponował. Na szybko starał się przypomnieć sobie, czy nie miał jakichś spotkań związanych ze ślubem, ale nic takiego nie przyszło mu do głowy, więc uznał, że dzień, który zaproponował był idealnym na wycieczkę związaną z oglądaniem słupów na parkingach podziemnych.
Szybko poderwał się ze swojego miejsca, bo w jego głowie zaczęły tworzyć się naprawdę złe scenariusze. Lachlan zaczął się obawiać, że przejęła się tak bardzo, bo sprawa dotyczyła jej serduszka. Utkwił wzrok w przyjaciółce i ze strachem czekał na to, co miała powiedzieć. – Hej, Maluchu, spójrz na mnie. – powiedział, gdy zaczęła zbierać frytki. W tym momencie nie były one istotne – o wiele ważniejsze było to, by mógł się dowiedzieć, co się stało.
Dopiero po chwili spadła na niego bomba. Birdie była w ciąży; posła pod sercem dziecko. – Przytul się do mnie. – powiedział, bo po jej reakcji wywnioskował, że nie była to dobra nowina. Wyciągnął ręce w jej stronę i gestem ponaglił ją, by wtuliła się w jego ciało. Czując Birdie blisko, zamknął ją w ciasnym uścisku i oparł brodę o jej głowę. – Proszę powiedz mi, co się stało. – znał ją tak długo, że nie uwierzy w pierwszą, lepszą bajeczkę. Lachlan oczekiwał od niej prawdziwej historii dotyczącej tego, dlaczego nie chciała mieć dziecka. Nie było jej męża? A może to z nim było coś nie tak? Chyba nie... W tym momencie Harwood zamarł, bo chyba zrozumiał.
Birdie miała chore serce.
Birdie. Miała. Chore. Serce.
BIRDIE MIAŁA CHORE SERCE.
A ciąża w tym stanie...
Kurwa.
Lachlan w jednej chwili poczuł się źle. Chociaż w tym momencie w swoim umyśle brzmiał jak pierdolony egoista, to nie chciał jej stracić.

Birdie Heaney
sumienny żółwik
-
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
- Raczej nie mam żadnych planów... ale skorzystam z okazji i skoczymy do sklepu papierniczego. - miała plan by zrobić z dzieciakami z wiatraczki, ale potrzebowała do tego trochę przyborów. Zawsze starała się urozmaicić dzieciakom naukę. Wiedziała, że będzie musiała te wiatraczki zrobić sama, bo trzylatek sobie nie poradzi. Ale jaka będzie radość kiedy wyjdą z nimi na plac zabaw. Świadomość, że spędzi z przyjacielem sobotę, była naprawdę dobra. Zapominała przy nim o większości problemów. Z resztą potrzebowała wyrwać się z domu na jakiś czas. Nawet jeśli miałby zapychać się ciastkami na podziemnych parkingach ziewając średnio co kilka minut.
Rzuciła ostatecznie na kocyk opakowanie z frytami. Nigdy nie chciała się skarżyć na swoje życie, bo przecież mogło wyglądać znacznie gorzej. Ale powoli uważała, że los był prawdziwie niesprawiedliwy. Jej choroba, głupie ulokowanie uczuć w przyjacielu, małżeństwo w którym brakowało iskry. A teraz ciąża, której nie chciała. Bo była chora i jej organizm był za słaby, bo to nie Martin powinien być ojcem dziecka. Głupio, że tego nie chciała skoro była jego żoną... ale wszystko było bardziej pochrzanione niż mogłoby się wydawać. Chwilę się wahała, ale tylko chwilę. Bo zaraz przysunęła się bliżej niego i ukryła drobne ciało w ramionach przyjaciela. Kiedy zamknął ją w uścisku, rozpłakała się jeszcze bardziej. Dla większości kobiet była to dobra nowina i zazdrościła im tej radości. Kiedy patrzyła na dzieciaki w swojej grupie... myślała o tym, że mogłaby być dobrą mamą i mogłaby nią być. I chciałaby nią być. Ale widziała z czym się to wiąże z medycznego punktu widzenia... i nie mogła. A co jeśli jej serce nie wytrzyma samego rozwijania się dziecka w jej brzuszku? A co jeśli nie przeżyje porodu? Miliony obaw towarzyszyło jej każdej myśli o macierzyństwie. A teraz kiedy chyba naprawdę była w ciąży, bała się że umrze, choć było to bardzo egoistyczne. - Bardzo chciałabym być mamą, ale nie mogę Lan. Co z tego że donoszę ciążę i urodzę, kiedy dziecko może być chore jak ja... albo jak nie będę mogła się nim zajmować? Nie mogłabym zostawić małego bobaska z Martinem, bo nawet nie wiem czy on by go chciał, a pewnie zostałby sam. - podciągnęła nosem chowając jeszcze bardziej bezbronne ciało w objęciach przyjaciela. Czuła się okropnie. Jak pół kobieta. Jak wrak, który nie jest zdolny do najbardziej naturalnego zadania kobiety. Już nawet nie wspominając o to, że nie chciała dziecka z Matrinem. To nie było ważne, wiele z nim nie chciała. A jednak była, w obawie że bez niego zostanie sama jak palec.

Lachlan Harwood
ambitny krab
nemesis
ODPOWIEDZ