lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
– Co będziesz robić? – podchwycił i utkwił spojrzenie w przyjaciółce. Naprawdę podziwiał ją, że mogła wykonywać pracę tego typu. Oscylowanie wobec tematów związanych z kreatywnością było czymś powszechnym również w przypadku Harwooda. Nie raz wykonywał makiety lub dla odprężenia szkicował budynki. Wszystko jednak zawierało się w tym, że Lan robił coś raz i potem raczej do tego nie wracał. Podziwiał przyjaciółkę, że potrafiła kilkukrotnie robić to samo i z uśmiechem na ustach wykonywać kolejnego wiatraczka czy inną papierową formę.
Bardzo chciałby doradzić jej coś sensownego, ale niestety jego myśli zaczęły oscylować wokół tematów, o których raczej nie powinien mówić na głos. To było bardziej niż oczywiste, że chciał chronić przyjaciółkę i wolałby, by to ona z nim została, a nie dziecko, które tylko w połowie będzie takie, jak Birdie. Myśli były wyjątkowo egoistyczne, lecz Lan naprawdę bał się stracić swoją najlepszą przyjaciółkę, osobę, która była mu bliższa niż jego siostra bliźniaczka. – Birdie... – urwał, bo zaczął zastanawiać się nad doborem odpowiednich słów. – Pierwszy raz od dawna mam tak, że nie wiem, co powinienem powiedzieć. Cholernie się o ciebie boję, bo jesteś dla mnie bardzo ważna i jeśli jest jakiś sposób, w który mógłbym ci pomóc, to powiedz mi teraz, proszę. Robiłaś test? Może pójść z tobą do lekarza? – zaproponował i zaczął gładzić ją po plecach. Jeśli chodziło o Lachlana to nigdy nie pozwoliłby, by Birdie została sama jak palec. Niestety nigdy nie spojrzał na nią przez pryzmat potencjalnej partnerki (choć nie ulegało wątpliwości, że była atrakcyjna), więc nie mógł jej zaoferować związku, jednak patrząc na kwestię z perspektywy przyjaźni, Lachlan Harwood zrobiłby wszystko, by przyjaciółka została przy nim.

Birdie Heaney
sumienny żółwik
-
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
- Wiatraczki. Widziałam ostatnio filmik jak zrobić takie które naprawdę zadziałają. - pewnie podjęła już kilka prób zrobienia takich wiatraczków. Ale większość z nich albo nie działała. Albo zwyczajnie rozpadała się na wietrze. Nowy pomysł z filmu na YouTube miała okazję już przetestować i naprawdę działał. Siedziała że dzieciaki będą zachwycone. Tutaj w mieście nie dostanie kartek w kwiaty czy misie. Nie dostanie też tych z brokatem. Więc chętnie odwiedzi dobry sklep papierniczy i nieco się w nim zaopatrzy. Czasem ciężko było robić dwadzieścia nudnych łańcuchów z popcornu. Ale kiedy w grę wchodziło coś bardziej ekscytującego. A wieczór musiała spędzić w swoim nudnym towarzystwie... To czerpała radość z tego co robiła. Z resztą na następny dzień widząc uśmiechy dzieciaków wiedziała że zmarnowała wieczór nudno ale i z pożytkiem. Bo przecież była człowiekiem, który największą radość czerpał z uszczęśliwiania innych. Nawet kiedy sama przez to cierpiała. W pewnym momencie chyba do tego cierpienia się przyzwyczaiła. Tak już było. I tyle.
Bała się cholernie bała się. Równie mocno co chciała dziecka. Z nim czułaby się spełniona jako kobieta. Może w pełni potrafiłaby wtedy przelać swoją miłość z Lachlana na dziecko. Na dziecko Martina. Ale niestety, wiedziała że to praktycznie niemożliwe. Że zwyczajnie mogłaby nie donosić tej ciąży. A jeśliby się udało... To nie mogłaby wychować swojego dziecka. To były okropne myśli. Ale odkąd miała pełna świadomość na temat swojej choroby twardo stąpała po ziemi, znając większość efektów ubocznych swoich zachowań. Brała antykoncepcję. Ale wciąż bała się na zabieg podwiązania jajników. Jakby... Jakby miała nadzieję że zajdzie w ciążę przez przypadek i będzie mogła sobie w niej być. Ale nie mogła. - Nie musisz nic mówić. Jestem świadoma tragedii tej sytuacji. Odkąd sama odwiedzam lekarza i to ja z nim rozmawiam nie mama... Wiem jakie będą konsekwencje... Ale bardzo bym chciała. Tak bardzo jak mi nie wolno. Ja... Ja się boję. Boję się że to będzie prawda. Że jestem cholernej ciąży której chce. Ale nie mogę mieć. - na codzień starała się nie oceniać przez pryzmat swojej choroby i ograniczeń. Ale w takich wypadkach czuła się jak pół człowiek. Bo nie mogła spełnić wszystkich swoich kobiecych obowiązków. - Pójdziesz ze mną? - spytała. Bo skoro to zaoferował... Chyba chciała iść z nim. Widziała ze to Martin powinien jej towarzyszyć. Ale czuła ze że strony Lachlana uzyska więcej zrozumienia i czułości.

Lachlan Harwood
ambitny krab
nemesis
lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
– Tylko wiesz, z umiarem, bo zabiorą mi robotę. – zażartował i delikatnie szturchnął przyjaciółkę w bok. Kwestia zaintrygowała go do tego stopnia, że chciał wiedzieć coś więcej: wszak był architektem, więc projektowanie i konstruowanie rzeczy, nawet tych z papieru, było czymś, co robił na co dzień. – Musisz mi to kiedyś pokazać. – powiedział całkowicie poważnie. Chociaż wiatraczek był zabawką dla dzieci, Lan uważał, że to naprawdę niezła frajda. – W ogóle, macie w przedszkolu jakiś dzień zawodów? Jakbyś chciała, mógłbym kiedyś wpaść. – zaproponował, posłając Birdie szeroki uśmiech.
Nie potrafił odpowiedzieć niczego sensownego, więc po prostu przyciągnął ją do siebie i zamknął w szczelnym uścisku. Tak cholernie się bał, że mógł nadejść dzień, w którym mogło jej zabraknąć. Nigdy nie pomyślałby o przyjaciółce w kategorii pół człowieka lub pól kobiety. Birdie była cudowną osobą i gdyby wiedział, że w jej umyśle pojawiła się przynajmniej jedna myśl tego typu skutecznie próbowałby wybić jej to z głowy.
Słysząc jej pytanie, spojrzał na przyjaciółkę, a potem pokiwał twierdząco głową. – Pójdę. Oczywiście, że pójdę. – odparł bez chwili zastanowienia. Nie musiała się obawiać wizyty u lekarza, bo Lan dotrzyma jej towarzystwa. – Umów się i daj znać, kiedy. Najlepiej jakiś pierwszy, wolny termin, dobrze? – poprosił. Czas i miejsce nie grało roli, bo dla swojej najlepszej przyjaciółki Lachlan Harwood był w stanie zrezygnować ze wszystkiego. To nic, że w tym momencie znajdowali się na końcowym etapie projektu – zdrowie Birdie było dla niego o wiele ważniejsze niż osiedle i to, czy wizualizacje spodobają się deweloperowi. – Może do jakiegoś większego miasta? Tam pewnie mają lepszych specjalistów. – zaproponował, uważnie wpatrując się w przyjaciółkę. Nie wyobrażał sobie, by ją stracić, dlatego był gotów zrobić wszystko: pojechać z nią do lekarza, a nawet podać się za ojca dziecka. Bo dla Harwooda samo to, że wolała pojechać z nim było bardziej niż znaczące.

Birdie Heaney
sumienny żółwik
-
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
- Mogłabym kiedyś coś takiego zorganizować. - rzuciła po krótkim zastanowieniu a potem machnęła ręka. Nie będzie mu nic pokazywała. Bo to nie coś czego nauczyła się sama. To głównie była inspiracją czyimś talentem. Więc nie uważała by było to coś co zainteresuje Lachlana. Jeśli którego dnia będzie miał własne dziecko że swoją... Narzeczoną to nauczy go kilku łatwych rzeczy, by mógł się popisać przed swoim dzieckiem. Do prawda taka myśl była dość bolesna. Bo... Któregoś dnia miłość jej życia na dobre ułoży sobie życie. A ona będzie mogła tylko biernie to obserwować... Biorąc to co daje jej los. A nie był zbyt łaskawy.
Czuła się okropnie w swoim ciele. Jak ktoś wybrakowany. Tyle ludzi na całym świecie miało inne plany. Nie uwzględniali w nich dziecka. Czy aktywnego życia. A ona? Ona choć bardzo chciała normalnego życia to miała to. Jak los mógł być aż tak niesprawiedliwy? Nie wiedziała. Wtuliła się w jego ciało. I tak oto miły dzień w ich ulubionym miejscu zmienił się w pole łez i bólu. Strachu i obaw o jutro. - Dziękuję. - powiedziała cichutko. Bo to dla niej naprawdę wiele znaczyło. Bała się iść sama do lekarza. Bała się że to co usłyszy od niego zwyczajnie ja zabije. Zabrzmi to brutalnie ale wiedziała też że jej przyjaciel będzie dla niej większym wsparciem niż mąż. Nawet nie wiedziała czy ten chciał dziecka. Nie moa ich mieć. I dobrze o tym wiedział. Uświadomiła go jeszcze nim padło aaktamanegalne tak. By wiedział z kim spędzi resztę życia. - Zapisze się do mojego lekarza. - wszelkie kontrolę odbywała i lekarza za miastem. Bo tutejsze pomoce medyczne nie były wystarczające. Od dziecka rodzice wozili ją za miasto na wszystkie badania i zabiegi. I choć na najbliższym pogotowiu znali ją już z zmienia chyba wszyscy lekarze. To nie chciała przeprowadzać tak ważnych badań w tym miejscu. - Dziękuję że jesteś. - rzuciła cichutko i niechętnie się od niego odsunela. Wolałaby utonąć w jego ramionach. Ale wiedziała że to niewłaściwie. Dlatego podciągnęła kolana pod brodę i oparła o nie czoło. Musiała się uspokoić. Bo płacz nie pomagał w regularnym oddychaniu. A brak regularnego oddechy nie pomagał pracy serca.

Lachlan Harwood
ambitny krab
nemesis
lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
– W takim razie, jak będziesz coś wiedziała, to pisz. Postaram się przygotować jakieś fajne makiety. – Był perfekcjonistą, więc nawet podczas prezentacji przed przedszkolakami chciał wypaść profesjonalnie. Oczywiście nie chciał opowiadać im o tym, z jakich materiałów buduje się dom i o wyższości żelbetu nad zwykłym betonem, bo pamiętał, że to wciąż dzieciaki, jednak nawet im można było przecież przekazać jakąś wiedzę, prawda?
Nie był to fakt powszechnie znany, ale Lachlan Harwood, przynajmniej na razie, wcale nie chciał mieć dziecka. Nie czuł się na tyle odpowiedzialnym facetem, by spłodzić potomka i zapewnić mu należyty byt. Poza tym, jeśli istniało coś takiego jak instynkt tacierzyński (a Harwood gdzieś wyczytał, że i owszem), to on wcale go nie posiadał. Wydawało mu się, że dzieciaki były tylko przeszkodą: nie można było z nimi swobodnie planować, trzeba było dostowywać życie do ich potrzeb i wreszcie, trzeba było poświęcać im dwadzieścia cztery godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Nie chciał mówić tego nawet Birdie, bo wiedział, że by się z tym nie zgodziła – wystarczyło spojrzeć na to, że pracowała w przedszkolu. Pokręcił głową, bo nie miała za co mu dziękować. Był jej przyjacielem, a taka właśnie była rola przyjaciół: pomagali sobie w potrzebie i byli dla siebie wsparciem.
– Jeśli mógłbym ci pomóc w czymś jeszcze, to dzwoń o każdej porze. – poprosił, spoglądając na przyjaciółkę. Miał nadzieję, że uda się im załatwić jak najwcześniejszy termin, dzięki czemu szybko potwierdzą lub wykluczą ciążę i będzie możliwe podjęcie kolejnych kroków (nawet jeśli miałyby być cholernie bolesne).
Słysząc jej słowa, uśmiechnął się szeroko. – Małpko, przecież wiesz, że zawsze będę i nigdzie się od ciebie nie wybieram. – powiedział, posyłając jej niepewny uśmiech.
Posiedzieli jeszcze chwilę, a potem, gdy Birdie doszła do siebie, zgodnie uznali, że czas najwyższy wracać do domu. Lan odwiózł przyjaciółkę, lecz zanim sam wszedł do swojego mieszkania, wypalił kilka papierosów. Był przerażony perspektywą stracenia Birdie, więc już teraz panikował, a w jego głowie samoistnie tworzyły się najczarniejsze scenariusze.
koniec
Birdie Heaney
sumienny żółwik
-
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Pokręcone czasy, wymagały pokręconego radzenia sobie z rzeczywistością. Wszystko się skomplikowało tak nagle, że Hope potrzebowała chwili wytchnienia. Zaczynając od początku, to należało wspomnieć, że jej narzeczeństwo coś się psuło, a chociaż Hope czuła to całą sobą, to jednocześnie nie potrafiła nic z tym zrobić. Przecież zależało jej na Tonym, a cały wolny czas poświęcała na przygotowania ślubu. Na dodatek okazało się jednak, że kobieta, która ten ślub miała im organizować, z jakiegoś powodu stała się tajemnicą jej narzeczonego, co wyprowadziło Hope z równowagi.
Jakby tego wszystkiego było mało, to jeszcze w szpitalu pracy miała tyle, że nie było szans złapać dwóch wolnych dni z rzędu, co też nie pomagało w jej związku. A pojedyncze dni wolne trudno było zgrać tak, żeby mogła spędzić je z Anthonym. Za to, kto inny nigdy nie miał problemów, żeby znaleźć dla niej czas — jej przyjaciel ze Stanów, który kilka miesięcy temu postanowił pojawić się ponownie w jej życiu, prawie rok po tym, jak złamał jej serce.
Hope potrzebowała trochę oddechu — zaczęła nagle mieć wrażenie, że się dusi. Przeraźliwe ataki paniki, przez które brakowało jej oddechu, zdawały się wracać coraz częściej. Dlatego, gdy dwa dni po odebraniu z salonu nowego samochodu, trafił się jej dzień wolny, wybrała się na małą przejażdżkę. Tylko ona i playlista “which will make you cry”. Cóż, warto powiedzieć, że działała. Poprzednie auto, które rozbiła w wypadku z udziałem kangura, nie nadawało się już do jazdy i musiała wyciągnąć z konta sporą sumę, żeby móc już samodzielnie dojeżdżać do pracy, nie kłopocząc przy tym ludzi z pracy, czy nawet Tony’ego. Obrzeża Lorne o tej porze roku dopiero zaczynały gromadzić lokalnych oraz turystów. Zbliżało się australijskie lato, które już dawało się Hope we znaki, ale mimo wszystko nie zrezygnowała z wypadu nad wodę. Musiała się jednak zatrzymać na jeden z ostatnich stacji, żeby zatankować i kupić coś chłodnego do picia.
Zamyślona, odchodziła właśnie od kasy, otwierając puszkę dietetycznej coli, gdy nagle poczuła na sobie uderzenie przechodzącej obok osoby. Nie było specjalnie mocne — ale sprawiło, że cola zaczęła nagle bombelkować i Hope musiała, szybko przyłożyć puszkę do ust, żeby nie narobić bałaganu na środku stacji. Chciała opieprzyć pacana, który doprowadził do tego wszystkiego, ale kiedy odwróciła się w jego stronę, kiedy jej spojrzenie padło na jego twarz, zamarła.
Nie wiedziała, czy to efekt upału, czy może po prostu zmęczenia. Znała jego twarz, ale jego obecność tutaj miała tak mało sensu, że złączki w jej mózgu zwyczajnie nie zaskoczyły. A przynajmniej nie od razu.
- Czy może pani zejść z maty, żeby drzwi mogły się zamknąć? - Krzyknął w jej stronę, nieco znudzony pryszczaty kasjer z czapeczką z plastikowym daszkiem.
Hope potrzebowała kolejnego, niezbyt kontrolowanego łyka coli, żeby móc wreszcie odsunąć puszkę od ust i odejść od drzwi.
- Roscoe? - Zapytała bardziej, niż stwierdziła. - roscoe degraves? - Wolała doprecyzować, bo jeśli nagle on mógł znaleźć się tutaj, to lepiej dopytać też o nazwisko. Takie przypadki nie mogły się bowiem zdarzać. Prawda?
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
finansista, przedsiębiorca, akcjonariusz — właściciel venus embrace
33 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Roscoe jest dowodem na to, że sukces można osiągnąć bez przekrętu, a w biznesie znajdzie się miejsce na sentymenty. Rok po zerwaniu zaręczyn reaktywował lokal Venus Embrace, cieszący się sławą elegancki retro klub z burleską w Cairns. Uwielbia poznawać świat; tak miejsca, jak ludzi i ich pasje, które stanowią jego życiową oraz zawodową inspirację.
Druga połówka potrafi uskrzydlić jak nikt inny. I właśnie dlatego należy uważać, by nie zachłysnąć się szczęściem, bo gdy wzlecisz na tych skrzydłach zbyt wysoko, jedna przeszkoda na drodze do wielkiej miłości może zweryfikować, że były tylko iluzorycznym wytworem wyobraźni. I czar pryśnie, a z nim to cudowne wrażenie uniesienia; tyle tylko, że upadek naprawdę będzie bolesny. Roscoe nie wiedział, że miał problemy narzeczeńskie, szokujące rozstanie było przecież zaskoczeniem. Potrzebował kilku miesięcy, żelaznej psychiki i, nazwijmy to, pomocnej dłoni, żeby podnieść się z dna. Nawet jeśli tą pomocną dłonią była dziwka z tindera. Pokręcone czasy wymagały pokręconego radzenia sobie z problemami... nadal wymagają.
Drogi kabriolet zajął miejsce na parkingu przed stacją, do której Roscoe wszedł w podobnym do Hope celu. Rozmawiał wtedy przez telefon, a treść konwersacji można było podsumować stwierdzeniem, że to dość ożywiony szmer "mhm" z podminowanym głosem rozmówcy, który co rusz unosił i opuszczał ton w swoich mhmaniach. To zupełnie niepodobne do Roscoe, który zazwyczaj prezentował sobą opanowanie i zaradność. Teraz brzmiał zupełnie bezradnie.
Zderzenie z Hope było dziełem przypadku, reakcja zaś natychmiastowa: spojrzeniem sprawdził, czy wszystko z nią w porządku, kiedy się odwróciła - skierował niezajętą rękę w górę, jakby chciał ją przeprosić i ruchem warg wypowiedział to magiczne słowo.
- Nie, powtarzam Ci, że nie może się teraz wycofać z kontraktu. Spróbuj umówić mnie z nią na jutro, wszystkim się zajmę. Porozmawiamy później. - cały czas trzymał dłoń w górze, nie reagując na pryszczatego kasjera, jak gdyby chciał prędko skończyć rozmowę i przeprosić kobietę za ten durny wypadek.
Kiedy się rozłączył, usłyszał swoje imię i spojrzał na kobietę, próbując skojarzyć fakty. Początkowo nie skojarzył.
- Przepraszam najmocniej, to przez stresujący telefon z pracy. - chciał się usprawiedliwić w zakłopotaniu, bo bardzo rzadko zdarzało mu się na kogoś wpaść... Ale chwila, jeszcze rzadziej zdarza mu się wpaść - i to dosłownie - na starych znajomych ze Stanów! - Doktor Pelletier? Hope, jak to w ogóle możliwe? - szok rysował się również na jego twarzy. Takie przypadki się po prostu nie zdarzają...
Oboje pewnie potrzebowali zaczerpnąć świeżego powietrza. Dobrym pomysłem było opuszczenie stacji. Po wymianie uśmiechów - przynajmniej z jego strony - padła propozycja znalezienia bardziej ustronnego miejsca na rozmowę, bo motyw przewodni tego spotkania był naprawdę dziwny.
- To nie jest sen, prawda? - przetarł oczy z niedowierzania. - Inaczej już bym się obudził. Co sprowadza Cię do Australii, od kiedy tu jesteś? - zapytał jakby z braku laku pierwszą rzecz, która przyszła mu do głowy, aby nawiązać rozmowę i sprawdzić, czy będzie się kleić.

Hope Pelletier
ambitny krab
golin
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Szczęście w wypadku Hope było pojęciem bardzo względnym. Jak bowiem można określić inaczej to, że coś, co zapowiadało się dobrze i dawało jej radość, chwile później stawało się powodem do łez. Mówi się, że nie zna szczęścia ten, kto nie posmakował łez, ale co się dzieje w momencie, gdy jedno odczuwanie miesza się z drugim? Gdy nie wiadomo do końca, co jest czym. Przez szczęście płaczemy, w smutku się śmiejemy. I może to był właśnie powód, dlaczego Hope trwała w przedziwnym zawieszeniu niezdolna do tego, żeby wśród tłoku wybrać pojedyncze myśli i zdecydować, na którym etapie się obecnie znajduje. Czy wciąż się cieszyła z nadchodzącego ślubu, czy może zaczął się okres troski spowodowanym całym bałaganem?
Czego jednak nie była w stanie przewidzieć, to faktu, że w czasie podróży po samotność spotka przyjaciela z dawnych czasów.
Przyglądając mu się w tym momencie, zaczęła poważnie zastanawiać się, czy nie była niczym Ebenezer Scrooge, którego niespodziewanie nawiedził duch świąt minionych.
Czy przyjdzie za tym spotkaniem jakaś lekcja? A może nie wszystko musiało czegoś uczyć, pozostając po prostu przedziwnym zdarzeniem na mapie życia.
Mężczyzna wydawał się równie zaskoczony spotkaniem, co paradoksalnie uspokoiło Hope. Gdyby znów spotkała kogoś, kto by jej szukał na drugim końcu świata, to z pewnością miałaby więcej kłopotów do zmartwień. Gdy jednak okazał zaskoczenie, mogła w pełni skorzystać z radości na jego widok.
Może dlatego porzuciła plany o tym, żeby zostawić ten dzień tylko dla siebie? Ostatecznie przecież nie codziennie widuje się kogoś tak bliskiego, tak daleko od domu.
- Mogę cię uszczypnąć, jeśli nie wierzysz… Ale to chyba naprawdę jawa. - Powiedziała dość niepewnie, ruszając żwirową uliczką gdzieś na tyłach sklepu. - Jeśli miałabym się spodziewać kogoś spotkać, to prędzej uwierzyłbym, że na mojej drodze stanie gatunek wymarłego zwierzęcia. A tu proszę, ktoś jeszcze rzadszy — dobry człowiek. - Powiedziała Hope, wyciągając w jego stronę dłoń z napojem w puszce. - Chyba przerwałam ci robienie zakupów, a w taką pogodę musisz pamiętać o uzupełnieniu wszystkiego w swoim ciele. - Cóż, lekarz mógł wyjść z pracy, ale praca z niego nigdy. Dlatego też, gdy zeszli wąską ścieżką na plażę, Hope wyciągnęła z torebki małą buteleczkę podręcznego kremu z filtrem. Chyba zaczynała przywykać do australijskiego życia.
- Jestem tu od ponad roku… Niemal półtora. Przyjechałam, bo… - Bo rzucił mnie narzeczony, przespałam się przez to z zajętym przyjacielem, który później mnie olał, gdy bałam się, że jestem w ciąży. - Bo potrzebowałam odpocząć od Vermont. Poznać trochę życia i świata. - Nie zrzucało się takich dużych bomb na start. Zresztą, nikt tak naprawdę nie chciał słuchać o cudzych problemach. - Ale co ty tu robisz? Od dawna się tak przemykasz pod moim nosem? - Spytała, zerkając na niego zaciekawiona.


roscoe degraves
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
finansista, przedsiębiorca, akcjonariusz — właściciel venus embrace
33 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Roscoe jest dowodem na to, że sukces można osiągnąć bez przekrętu, a w biznesie znajdzie się miejsce na sentymenty. Rok po zerwaniu zaręczyn reaktywował lokal Venus Embrace, cieszący się sławą elegancki retro klub z burleską w Cairns. Uwielbia poznawać świat; tak miejsca, jak ludzi i ich pasje, które stanowią jego życiową oraz zawodową inspirację.
Ponoć miłości nie da się rozpoznać, patrząc w taflę, w której odbiciu wszystko wygląda na łatwe. Sytuacja Hope znacznie się skomplikowała, jej narzeczeństwo zostało wystawione na próbę. Roscoe nie miał tego przywileju, jego miłość żyła motylim życiem; beztrosko, naiwnie, ale i stabilnie przez okrągłe cztery lata. Po dziś dzień nie znał powodów zerwania zaręczyn przez swoją kobietę, która w mgnieniu oka zniknęła z jego życia, jak gdyby nie była to spontaniczna decyzja, a długotrwały plan, którego przygotowanie musiało zająć jej wiele czasu. Czasu, w którym sprawiała pozory, że wszystko jest w najlepszym porządku, aby później brutalnie złamać mu serce. Łzy w związku Hope były sygnałem, że coś nie działa tak, jak powinno; szczęście nadzieją i powodem, aby to naprawić - i bynajmniej nie oznaczało to brnięcia w związek małżeński. Jeśli teraz nie potrafili przepracować problemów, mogliby pożałować dnia, w którym połączył ich sakrament; tak przynajmniej widziałby to Roscoe.
Teraz jednak splot zdarzeń spłatał im pozytywnego figla. Facet stał przed nią i nie wierzył własnym oczom, a kobieta wydawała się być równie zdziwiona. Przypadkowe spotkanie w Australii po... ilu już latach, w których nie mieli ze sobą żadnego kontaktu? Sześciu, siedmiu, może więcej? Był pod wrażeniem, że po takim szmacie czasu kobieta wygląda jeszcze lepiej, niż ją zapamiętał, choć okoliczności nie były dla niej korzystne.
- To jeszcze podejrzenie czy już diagnoza? - ucieszył się, że takim go zapamiętała. Prawdę mówiąc, kiedyś był jedynie namiastką tego, kim stał się w Australii. Tutaj mógł rozwinąć skrzydła, bo sam obracał się wokół dobrych ludzi i to dobro zwyczajnie do nich wracało. - Zapamiętam to spotkanie do końca życia, takie sytuacje się po prostu nie zdarzają. - wymiana miłych słów i uśmiechów zaprowadziła ich na ścieżkę, na którą właściwie nie zwracał uwagi, idąc tam, gdzie poniosły go nogi. Z wdzięcznością odebrał od kobiety puszkę i ujął z niej łyk, wiedząc, że suszyłaby mu głowę, gdyby odmówił.
Zmieszanie kobiety przy wyjawianiu powodów przeprowadzki nie uszło jego uwadze. Wyraźnie nie mówiła mu całej prawdy, ale trudno było się jej dziwić - przecież on także nie zamierzał streszczać jej historii swojego narzeczeństwa. Pokiwał ze zrozumieniem, a w jego oczach dostrzegła nienachalną troskę. I sympatię zmieszaną z radością, bo obecność Hope poprawiła mu humor i na chwilę odciągnęła myśli od nieprzyjemnego telefonu, który spowodował całe to zamieszanie.
- I jak wrażenia? Osobiście jestem oczarowany tym miejscem, po tych wszystkich latach wciąż potrafi mnie zaskoczyć. - jego miłość do Australii być może pamiętała jeszcze z ich dawnych spotkań, gdy opowiadał jej historię przyrodniej siostry, która odnalazła go po ponad dwudziestu latach. - Pamiętasz Sophie? Kilka lat temu uznałem, że najwyższa pora zacieśnić rodzinne więzy i... tak wyszło, że Australia stała się moim domem. Mieszkamy teraz w Lorne Bay, to mieścina niedaleko stąd, z łatwym dojazdem do Cairns, gdzie prowadzę swoją działalność. - streścił jej pokrótce swoją sytuację, bez zbędnych przechwałek o rezydencji z widokiem na morze, plażę i latarnię morską, czy faktu, że jest właścicielem jednego z najlepiej prosperujących klubów w wielkim mieście. Przepych był rzeczą, z którą lubił się obnosić, ale w żaden sposób nie pozycjonowało go to wyżej niż uboższych, a on nie chciał, by Hope miała o nim złe zdanie.
- Zawsze ciepło wspominałem doktor Pelletier. Nie tak dawno o Tobie myślałem - wciąż mam stary album ze zdjęciami, jeszcze ze Stanów. Bywam sentymentalny i czasem lubię cofnąć się czasem do tamtych lat, wiesz? Ale dość o mnie, bo zżera mnie ciekawość. Jak Ci się wiedzie? Dalej rozwijasz się w medycynie?
Nie było prawdą, że nikt nie chciał słuchać o cudzych problemach. Jeśli dobrze zapamiętała Roscoe, wiedziała, że był osobą, która potrafiła zarówno mówić, jak i słuchać - może warto sprawdzić, czy się nie zmienił?

Hope Pelletier
ambitny krab
golin
Analityk finansowy — Bendigo Bank
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Na co dzień pracuje w banku jako analityk finansowy. Prywatnie próbuje wziąć się w garść po rozwodzie i ruszyć ze swoim życiem dalej, nie jest to jednak proste, bo ex-mąż zostawił ją z długami i upadającym biznesem.
d w a

Moon nie sądziła, że pewne sprawy w jej życiu przybiorą tak niespodziewany obrót. Zupełnie przypadkowo została kandydatką na przyszłą panią Hayes. Czy był to łut szczęścia? Być może. Kiedy dowiedziała się, że Ryder uległ wypadkowi i stracił pamięć, zadziałała impulsywnie. Pojechała do szpitala i oznajmiła mu, że jest jego narzeczoną. Jej działanie nie było zupełnie bezcelowe. Chciała się do niego zbliżyć i zdobyć potrzebne informacje. Moon wiedziała, że Ryder od jakiegoś czasu interesował się podupadającym biznesem jej ex męża. Zastanawiała się, jakie mężczyzna ma zamiary. Była ciekawa, czy jest w stanie jej pomóc, czy może wręcz przeciwnie. Tamtego dnia ich drogi skrzyżowały się po raz pierwszy, ale nie ostatni.
Teatrzyk trwał w najlepsze. Moon czule opiekowała się Ryderem i doglądała go w każdej wolnej chwili. Nawijała mu makaron na uszy, nie mając bladego pojęcia, że Hayes tak naprawdę nie stracił pamięci. Moon chciała trochę poprawić mu humor po wypadku, dlatego oznajmiła, że zabierze go na randkę. Najpierw pojechali na kolację i zjedli razem pyszny posiłek, a następnie za swój cel obrali pobliski punkt widokowy. Willoughby bardzo lubiła to miejsce. Liczyła, że Ryderowi też się tu spodoba. Gdy wysiedli z samochodu, ruszyli w kierunku kładki. Brunetka uśmiechnęła się i ujęła jego dłoń, kontynuując swoją grę.
— To jedno z moich ulubionych miejsc w okolicy. Godzinami mogłabym wpatrywać się w ten widok — przyznała i podniosła głowę, aby swobodnie móc spojrzeć na rozciągający się przed nimi ocean. Moon była ciekawa, czy spotkają małe żółwie. Obecnie trwał sezon lęgowy i było to wysoce prawdopodobne.

Ryder U. Hayes
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ AKCJI
premia Otrzymujecie jednego dodatkowego żółwia.

Ilość wylosowanych kart: 1
Zebrane żółwie: 1 + 1 = 2
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 1
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
Właściciel & CEO — RDC Finances Cairns
31 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Po wypadku samochodowym udaje, że stracił pamięć, ponieważ w jego sali pewnego dnia pojawiła się dziewczyna, która udaje, że jest jego narzeczoną. chce sprawdzić o co jej chodzi, więc kontynuuje ten teatrzyk.
Ryder bardzo szybko odzyskał pamięć. Musiał tylko trochę odpocząć w szpitalnym łóżku i jego organizm po prostu sam zadziałał. Pewnie potrzeba było odrobiny odpoczynku od tego wszystkiego co się działo i mózg po prostu zablokował jego wspomnienia, aby Ryder mógł sobie odpocząć i właśnie tak się stało. Nie sadził nawet, że jest tak bardzo zmęczony, bo kiedy przełączał się na tryb „praca” to często ignorował pewne znaki, ale tylko przez krótką chwilę. Dość już namęczył swój organizm, kiedy zakładał firmę z przyjaciółmi i czasem nie spali i nie jedli przez bardzo długi okres. Nie chciał tego powtarzać, jednak czasem nie było wyjścia, kiedy zdarzała się sytuacja podbramkowa.
Jednak najważniejsze pytanie – dlaczego kontynuuje tą farsę skoro odzyskał całkowicie pamięć i doskonale wie, że Moon to nie jest jego narzeczona? Był ciekaw dlaczego ta kobieta tak nagle pojawiła się w szpitalu udając jego narzeczoną. Ryder to przebiegły skurwiel, ludzi bardzo często zwodzi jego miła twarz. Jest piekielnie inteligentny i kiedy sobie coś postanowi to nie ma zmiłują – działa. Zastanawiał się dlaczego ona to robi, jakie są jej powody i co najważniejsze – skąd wiedziała o tym, że znalazł się w szpitalu. Szczerze? Bawiła go ta sytuacja, jak cholera.
Dzisiaj mieli iść na randkę. Co prawda, Ryder miał spore ograniczenia, ponieważ chodzi o dwóch kulach, jego noga nie jest jak na razie w najlepszym stanie, ale co tam! Lubił to miejsce, ponieważ jako dziecko bardzo często widział tam małe żółwie, które były cudownymi stworzeniami.
- Też lubię to miejsce, często przychodziłem tutaj ze swoim najlepszym przyjacielem oglądać żółwie - powiedział Ryder szybciej niż pomyślał. Tak, zdradził w tym momencie dość ważny szczegół ze swojego życia. - To miejsce nic się nie zmieniło, co mnie cieszy - dodał jeszcze Hayes.

Moon Willoughby
ODPOWIEDZ