lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
23 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
One minute he made her blush and the next he made her want to commit murder.
#5

Tym razem, ku zdziwieniu wszystkich współlokatorów najwyraźniej, Raja postanowiła wyjść z domu i to nawet nie do sklepu! Nie jarała też dzień wcześniej żeby być w pełni gotową na spotkanie ze starszą siostrą. Cieszyła się ogromnie, bo chociaż lubiła mieszkać ze swoją wielką chmarą ludzi, to czasem jednak chciała wyjść gdzieś z kimś innym, a siostra to zawsze był dobry pomysł, szczególnie, że Raja ją bardzo podziwiała. Przede wszystkim za to jaki zawód wybrała, bo archeologia brzmiała niezwykle interesująco i właśnie dlatego Raja wybrała im bardzo ciekawą miejscówkę na spędzenie wolnego czasu. Widziała coś podobnego w filmie z Alicią Vikander o Larze Croft, która w sumie tam nie była archeologiem, bo jebać kanon IKS DE. Pomyślała, że Farren się tu idealnie odnajdzie i poczuje ten klimacik, Raja czuła, a nawet tam jeszcze nie doszły.
No bo kawałek trzeba było jednak się tam przejść, dlatego Bishara wzięła ze sobą plecak, gdzie zapakowała im jakieś żarcie, picie i oczywiście blanta, bo to zawsze być musiało. Nigdy nie wiadomo kiedy najdzie je ochota na małe jaranko, a przynajmniej Raje. W domu mieli zielska pod dostatkiem. więc żal nie korzystać. - Jak w pracy? Dinozaury już odkopane? - zapytała w końcu siostry odgarniając ręką jakieś liście drzew, które chciały ją zaatakować. Bądźmy szczerzy Raja nie za bardzo wiedziała na czym polega archeologia więc cóż, strzelała na oślep. - Już niedaleko, spodoba Ci się, idealne miejsce do eksploracji - najwyżej umrą, kto by się przejmował. Jak umrą z kimś przy okazji, to wtedy Allah im w niebie da 70 dziewic, także może akurat, fingers crossed.

farren bishara
sumienny żółwik
catlady#7921
archeolog — can't be tamed
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
jesteś o tyle spojrzeń ode mnie, jest mi o tyle Twych spojrzeń samotniej
Powrót do rodzinnego miasta był znacznie trudniejszy niż Farren początkowo zakładała. Siedząc w samolocie, z niecierpliwością wyczekiwała momentu ujrzenia dobrze sobie znanych miejsc czy spotkania rodziny i najbliższych przyjaciół. A jednak gdy już postawiła walizkę na chodniku i wciągnęła w płuca rześkie powietrze, przede wszystkim poczuła się... obco. Jak intruz. Niepasujący element układanki. Co było przecież idiotyczne, w końcu to było jej miasto. Tu się urodziła, tu dorastała, tu zostawiła to, co było dla niej najważniejsze. Dlaczego więc nie odczuła ulgi po zawitaniu ponownie w rodzinne strony? Czyżby podświadomie obawiała się konfrontacji z duchami przeszłości? A konkretniej z tym jednym, którego - chcąc nie chcąc - porzuciła?
Po dojściu do wniosku, że czas na zadręczanie przyjdzie później, umówiła się na spotkanie z młodszą siostrą. Raja zawsze bez najmniejszego wysiłku potrafiła odwrócić uwagę Farren od nieprzyjemnych spraw, więc wybór tego zacnego posiedzenia pozostawiła właśnie jej. I nie rozczarowała się wcale, gdy Bishara wybrała jakąś mniej odwiedzaną miejscówkę - ba, dzięki niej poczuła się, jakby znów znalazła się na wykopaliskach i czekało ją odkrycie nieznanego. - Tak, przywiozłam Ci nawet zęby jednego, żebyś zrobiła sobie naszyjnik - rzuciła w odpowiedzi, oczywiście żartując, bo z dinozaurami to ona do czynienia niestety nie miała, a poza tym przypałem totalnym byłoby sprawienie takiego prezentu siostrze. Jakby ich nie wykorzystała to byłoby niezręcznie, a jakby je wykorzystała to byłoby jeszcze bardziej dziwnie. Odgarnąwszy sobie włosy z twarzy i przy okazji złapawszy jedną z gałęzi, która prawie trzasnęłaby ją w twarz, dzielnie podreptała za Rają. - Wierzę Ci na słowo. Skąd w ogóle wiesz o tym miejscu? - zainteresowała się, a w jej tonie dało się wyłapać troskę typową dla starszej siostry, no bo wtf, gdzie ta młoda Bishara się szlajała? Tak jej się śpieszyło na drugi świat?

Raja Bishara
ambitny krab
NO TAKI BLOKER JEDEN
23 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
One minute he made her blush and the next he made her want to commit murder.
Raja bez wysiłku potrafiła też odciągnąć swoją uwagę od czegokolwiek. Była mądra I inteligenta dziewczyną, na dodatek całkiem ogarnięta, ale jej rozkminy czasem przechodziły ludzkie pojęcie! Bishara chyba przez te wszystkie lata, w których była tak beznadziejne zakochana w swoim najlepszym przyjacielu, nauczyła się jak skutecznie odwracać myśli od niewygodnych spraw. Dlatego czytała miliony książek, nawet jeżeli ich nie rozumiała, tak jak teraz gdy próbowała ogarnąć Zbrodnie i Karę w oryginale. Czy coś z tego rozumiała? Nie. Czy dobrze się bawiła? Tak. Próbowała sama rozkminic kontekst całej książki tłumacząc sobie ze słownikiem jakieś poszczególne wyrazy, bo Raja nie używała translatora to byłoby za łatwe. No książki po angielsku to na przykład czytała robakom i innym zwierzakom co sobie żyły na łące. Była trochę dziwna, ale dzięki temu nie myślała o Kasprze i o tym jak beznadziejna jest ich sytuacja. Chciała żeby to się po prostu skończyło, żeby w końcu pojawił się ktoś w kim zakocha się bez pamięci i kto sprawi, że ze będzie zajebiście szczęśliwa.
- O naprawdę? Super. Miałam Ryderowi zrobić wisiorek z muszelek, ale skoro mi tu dajesz zab dinozaura to może jednak zmienię koncepcję - bo Raja nie wiedziała, że to żart i totalnie chciała teraz ten ząb. No i raczej nie musiała siostrze tłumaczyć kim jest Ryder, bo pewnie go znała skoro ziomkowali się z Raja od lat. Tak samo jak Farren była pewnie jedna z dwóch osób, które wiedziały o głupich uczuciach Rajy względem Kaspra. - Bo mieszkam z wariatami - uśmiechnęła się do siostry na chwilę odwracając się w jej stronę. - Często chodzimy w różne dziwne miejsca - szczególnie z Kasprem, bo to zazwyczaj z nim urządzała sobie wycieczki. - I jak się czujesz po powrocie? - Zapytała, bo miała nadzieję, że siostra nie ma problemów z zaklimatyzowaniem się na nowo w miasteczku. W międzyczasie przeszły już kilka metrów, a ich oczom ukazał się dość spory wrak samolotu. - Tadaam, fajne nie? - Rzuciła uśmiechając się szeroko fo siostry.

farren bishara
sumienny żółwik
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uwaga
lokacja podwyższonego ryzyka
Dotarłyście do wraku bez większego problemu i nic nie wskazywało na to, że jakiekolwiek miałyby się pojawić. Samolot od lat zalegał w tym miejscu, obrastając roślinnością, ale przy tym stanowił też dom dla wielu zwierząt, które niekoniecznie może cieszyć przybycie nieproszonych gości. Wasza rozmowa była na tyle głośna, by zbudzić jednego z tutejszych mieszkańców, który swoje niezadowolenie najpierw okazał nie tak głośnym syczeniem. Dźwięk ten w połączeniu z aurą miejsca w waszych głowach mógł nabierać nieludzkiego wydźwięku, jakby same ofiary katastrofy lotniczej upominały się o spokój. Dopiero kiedy podeszłyście bliżej, zarośla przy wraku poruszyły się i wyłonił się z nich mierzący półtora metra długości waran Goulda. Zwierzę zatrzymało się przed wami, mierząc was swoim spojrzeniem i sycząc przy tym zajadle. Może warto zrezygnować ze zwiedzania wraku? Albo wręcz przeciwnie, spłoszyć niezadowolonego lokatora i zrealizować swój plan? To już zależy od was.

Możecie póki co grać między sobą, zdecydować co dalej, wymienić parę postów, a jeśli uznacie, że w danej chwili potrzebna Wam będzie kolejna ingerencja lub pomoc ze strony Mistrza Gry, oznaczcie w poście konto Bunyip <3
Raja Bishara
farren bishara
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
archeolog — can't be tamed
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
jesteś o tyle spojrzeń ode mnie, jest mi o tyle Twych spojrzeń samotniej
Podobnie było z Farren - ona również do perfekcji opanowała sztukę ignorowania pewnych rzeczy, gdy myślenie o nich było jej nie na rękę. Uzewnętrznianie się przed kimkolwiek czy długie autoanalizy prowadzone w głowie najzwyczajniej w świecie nie wpasowywały się do codzienności Bishary zbudowanej z faktów, a nie plątaniny burzliwych emocji. A przynajmniej tak sobie uparcie od lat powtarzała; że to bezsensowne zadręczanie się jej nie dotyczyło, że nie uczestniczyła w zbiorowym rozdrapywaniu starych ran...
I na ogół było to prawdą. Na ogół, ponieważ bywały też te samotne, pojedyncze momenty, kiedy natłok długo zamiatanych pod dywan problemów zaburzał jej zdrowy osąd, a ona - nie znając innej drogi - uciekała się do używek, chcąc przytępić te uczucia, które nigdy-przenigdy nie powinny dojść do głosu. Destrukcyjny ciąg błędnych decyzji praktykowany od lat, aczkolwiek dla większości niezauważalny. Bo jeśli w czymś Farren Bishara była niekwestionowaną mistrzynią, to w roztaczaniu aury niezależności i nieugiętości. Jakby nic nie było w stanie jej złamać i ściągnąć w dół.
- A nie wolisz mu kupić piwa? Nie żebym zakładała pesymistyczny scenariusz, ale naszyjnikiem, choćby i z zębów dinozaura, to on może pogardzić - zauważyła rezolutnie, siląc się przy tym na delikatny ton, nie chcąc w żaden sposób młodszej siostry urazić. W końcu znała Rydera lepiej, prawda? - Powinnam się martwić? - spytała niby poważnie, ale jednak z nutą rozbawienia w głosie, po czym potrząsnęła głową, darując sobie wszelkie przydługie wywody o bezpieczeństwie, które miała aktualnie na końcu języka. Równie dobrze mogłaby kijem rzekę zawracać - młody wiek rządził się swoimi prawami i nie dało się tego zmienić. Wzruszywszy ramionami z wystudiowaną obojętnością, oderwała spojrzenie od siostry i przeniosła je na wrak samolotu. - Dobrze. Niewiele się tu zmieniło, więc... - nie dokończyła myśli, ale za to pisnęła głośno na widok gada, który niespodziewanie wyłonił się z zarośli. Momentalnie zrobiła krok do tyłu, łapiąc Raję za ramię i ciągnąc ją przy tym za sobą. - Okej, tylko bez gwałtownych ruchów - szepnęła ze słyszalnym napięciem, nadal nie puszczając siostry i wpatrując się w stworzenie z lekką trwogą. - Jeśli mnie wzrok nie myli, to waran Goulda. Nie powinien nas zaatakować, o ile nie zrobimy czegoś głupiego, więc może po prostu sobie stąd chodźmy - zaproponowała, uznając to za jedyne sensowne wyjście z tej sytuacji. Ten gad nie wyglądał zbyt przyjaźnie, a jej się zresztą nie marzyło bliższe z nim poznanie, szczególnie że wciąż potwornie syczał.

Raja Bishara
ambitny krab
NO TAKI BLOKER JEDEN
lorne bay — lorne bay
26 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Hey, hey, you, you
I could be your girlfriend
- Wiesz, kiedy powiedziałaś, że z Twoją nogą wszystko jest okej, trochę nie wierzyłem na początku - przyznał, zagłębiając się dalej w wysokie trawy. Rzeczywiście na początku, kiedy Ryan przyznała, że ta wyprawa to świetny pomysł i w sumie czemu by nie zrealizować go w najbliższym czasie, podszedł do tego nieco sceptycznie. Na własne oczy przecież widział, jak jej kostka wykręciła się o sto osiemdziesiąt stopni! No dobra. Może trochę przesadzał. Może to było raptem trzydzieści stopni, a on zaaferowany łapaniem latawca po prostu sobie dopowiedział resztę, ale mimo wszystko był jeszcze przez kilka dni nieco zaniepokojony, bo przecież różne historie się słyszy, że niby nic najpierw się nie działo, a potem kończyło się amputacją. Czasem więc jak trochę wypalił, a jego myśli wchodziły na wyższy (bądź niższy, zależy jak kto patrzy) poziom, zastanawiał się, czy aby na pewno z nią wszystko w porządku. No i było. Inaczej nie przeszłaby tylu kilometrów bez żadnego zająknięcia!
- Jak myślisz, czemu jeszcze go nie sprzątnęli? To chyba całkiem kiepskie zostawiać wrak w takim miejscu. Już pomijając rozterki bezpieczne, czy nie, bo w sumie jestem ostatnią osobą, która mogłaby się na ten temat wypowiadać... - może i nie skakał z kolejek linowych, ale robił inne, durne rzeczy, o których wolałby teraz nie wspominać przy Ryan, skoro po ostatnim razie miała go za bohaterskiego, całkiem mądrego gościa. -... Ale czy to nie jest jakieś mało ekologiczne? - na temat ekologii wiedział co nieco i nawet segregował śmieci w domu, starał się ograniczać plastik i tak dalej, ale jego wiedza ograniczała się głównie do "brudny papier do zmieszanych". Chociaż jak nad tym głębiej pomyśleć to chyba korozje nie wpływają zbyt korzystnie, przedostając się do gleby.
- Trochę to przerażające miejsce. To znaczy nie przez te legendy o nawiedzających duchach, ale jak patrzę na tą kupę starej blach to trochę mam ciarki na plecach, wyobrażając sobie co tam się musiało wtedy dziać - chyba każdy w Lorne Bay słyszał opowieść o miliarderze, który przyleciał tutaj na wakacje i nigdy z nich nie odleciał.

Ryan Hillbury
mistyczny poszukiwacz
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
12.

- No wiesz co? Czy ja cię kiedyś okłamałam? - od jej powrotu do Lorne Bay, codziennie. Nie powiedziała, że ciąża była prawdziwym powodem jej powrotu do rodzinnego miasteczka, ani, że jej ten cały detoks to stek bzdur, wymyślonych, żeby nie musieć się nikomu przyznawać, kupić sobie czas. Tylko, że czasu nie miała wcale dużo, a z dnia na dzień było jej ciężej w to wszystko brnąc, dalej jednak nie podjęła żadnej decyzji. Z dnia na dzień za to coraz łatwiej jej było rozmawiać z Benjim. Przelotne wiadomości, wysyłane sobie memy, czy to, że dopytywał o jej nogę, a teraz wspinali się razem na wzgórzach lasu, żeby dotrzeć do wraku samolotu. I to, że było łatwiej, oznaczało tylko, ze było też ciężej.
- Może to kosztowne? No wiesz, musiałaby tu wejść jakaś ekipa, wszystko posprawdzać, porozcinać, powynosić, a potem zutylizować. A może Aborygeni na to nie pozwolili? - wiedziała niewiele więcej niż on. Samolot rozbił się tu lata temu i tak leżał, a niektórzy urządzali wycieczki w jego kierunku, podobno kiedyś zabierali ze sobą na pamiątkę różne fanty, przez co samolot nie tyle był zniszczony przez samą katastrofę i siły przyrody, a rozgrabiony przez ciekawskich turystów. - W sumie jak coś miało wyciec to i tak już pewnie dawno wyciekło, a ten metal pewnie nie jest jakiś szkodliwy - blacha samolotowa będzie się rozkładała jeszcze tysiące lat, zanim będzie widać jakiś efekt, więc otaczający wrak las nie miał się chyba czego obawiać. - To musiało być straszne - pokiwała głową, a po plecach przeszedł ją zimny, pomimo gorąca, dreszcz. - Ale możemy zobaczyć go z bliska, jak już tu jesteśmy, co? - zadarła głowę do góry, szukając u Benjiego aprobaty, bo wstyd się przyznać, ale miała jakieś drobne zawahania, może niepokój, choć z drugiej strony była przekonana, że przecież nie ma się czego bać. Brooks miał trochę racji, po jego ostatniej akcji ratunkowej rzeczywiście miała go za takiego bohaterskiego gościa. Miała też wrażenie, że jakby się coś działo, to stanąłby w jej obronie, a to akurat mile łechtało jej ego.

benji brooks
przyjazna koala
my name is jeff
lorne bay — lorne bay
26 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Hey, hey, you, you
I could be your girlfriend
- Słuchaj no, to Ty wiesz najlepiej - wcale nie sugerował, że kłamie, ale głos w jego głowie przeprowadził krótką analizę tematu, w dniu w którym postanowiła nagle zniknąć, nim doszło między nimi do czegoś więcej. Nigdy nie poruszył tego tematu, ani nie miał jej tego za złe (sam w końcu był wtedy w udanym związku z Ryderem). Wychodził z założenia, że czasem po prostu to nie jest moment, ani czas, a jeśli kiedyś przyjdzie - to super. Jak nie, to trochę gorzej, ale są tylko ludźmi, a ludzie mają dylematy i czasem tajemnice, z których nie chcą się spowiadać innym. I to jest okej.
Zresztą dopóki ich znajomość rozwijała się we własnym tempie, nie było o czym gadać. Po prostu oboje żyli chwilą, ciesząc się swoim towarzystwem, a fakt, że miał kogoś z kim mógł wybrać się gdzieś w głąb dziczy bez narzekania, że upierdolił go w nogę komar, i że na pewno ma sepsę, i najlepiej od razu jechać na amputację, był naprawdę zbawienny.
- Chyba to pierwsze. Wydaje mi się, choć może się mylę, że Aborygeni nie mają chyba zbyt wiele do gadania. To znaczy, wiadomo chronimy ich kulturę i tak dalej, ale czasami mam wrażenie, że to wszystko jest na pokaz, a Ty jak myślisz? - nie był jakoś specjalnie zaangażowany w kulturę Aborygenów, ale zdarzało mu się kiedyś brać udział w jakiś protestach i stać z pikietą wycelowaną w niebo, skandując gniewnie teksty, czasami w obronie czegoś o czym nie miał bladego pojęcia. Ale o tym niespecjalnie chciał mówić, żeby nie wyjść na ignoranta, niemniej denerwowało go, że czasem nie miał wpływu na znaczące rzeczy.
- W sumie to pewnie tak. Teraz to jest kupa złomu, w której mieszkają duchy i bezdomni - uśmiechnął się w jej stronę. W rzeczywistości wcale nie wierzył w duchy, choć bardzo chciał wrócić do tych czasów, kiedy jarał się mrożącymi krew w żyłach historiami. Nie był też pewien co do tych bezdomnych, zwłaszcza, że było dość daleko do cywilizacji, ale może znalazłoby się kilku takich, którzy chcieliby tutaj przeprowadzić detoks.
- No pewnie, chodź - pokiwał głową z rosnącym entuzjazmem, wpatrując się jeszcze przez chwilę we wrak, a potem pociągnął ją za rękę, co wyszło zupełnie naturalnie, a równocześnie chciał ją mieć przy sobie w razie gdyby... Na przykład taki krwiożerczy bezdomny na detoksie wypadł spod lewego skrzydła. - I może będziesz chciała pojawić się na kilku zdjęciach? - zapytał, z lekką nadzieją w głosie. Szanował cudzą przestrzeń osobistą i nie chciał robić jej zdjęć z przyczajki jak jakiś krip, ale równocześnie nie planował żadnych pozowanych sesji. Just life.

Ryan Hillbury
mistyczny poszukiwacz
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- W sumie to nie wiem, myślisz, że władze mają ich tak bardzo w dupie? W ogóle mogą? - wiadomo, rdzennych mieszkańców nigdzie się dobrze nie traktowało, ale Ryan lubiła myśleć, że jednak mają coś do powiedzenia. Może niekoniecznie na tyle dużo, żeby zmieniać Lorne Bay, to było widać w codziennym życiu, ale Tingaree było w końcu ich dzielnicą. - A ty znasz jakiegoś Aborygena? - bo jej się nie kojarzyło, ostatni raz w tej okolicy nawet była przy puszczaniu latawca z Benjim, więc nie za często. Trochę głupio, bo ona jednak była ignorantką i nie miała za bardzo pojęcia o tej kulturze.
- Myślisz, że wspięli się tu jacyś bezdomni? - bardziej niż duchów, bałaby się ćpunów, którzy postanowiliby porzucić cywilizowane życie na cześć koczowania w jakimś wraku, więc musiałaby przyznać, że poczuła się odrobinę lepiej, kiedy ją złapał za rękę, miała tylko nadzieję, że nie pod pretekstem wepchnięcia jej jako ofiarę, żeby sobie dać czas na ucieczkę. - Myślałam, że już nigdy nie zapytasz. Zrobisz mi kiedyś takie przy jakimś ceglanym murze z papierosem? - nie, żeby teraz miała w ogóle palić, bo przecież detoks. Aż ją ścisnęło w żołądku, że sama myśli o takich głupich rzeczach, kiedy miała w końcu szansę odsapnąć. Oczywiście żartowała, bo Benji robił jednak inne zdjęcia niż dziewczyny w podstawówce, ale z drugiej strony to czemu nie? - Najpierw zobaczmy, czy tam jednak nie straszy - kiedy podeszli bliżej, nie dosłyszała żadnych nowych dźwięków, chociaż zrywający się do lotu ptak lekko ją wystraszył. - Jak umrę to powiedz Bowie, że może wziąć sobie moje ubrania, dobra? - uśmiechnęła się do niego szeroko i przez otwór pozostały po drzwiach, wsunęła głowę do środka. - Czysto - oczywiście chodziło jej o ewentualnych mieszkańców, bo oprócz tego wszędzie walały się liście, a nawet trochę śmieci. Ludzie jednak nie potrafili nawet po sobie posprzątać. - Ale przydałaby się latarka - z tylnej kieszeni spodni wyciągnęła telefon, ale powinna poważnie pomyśleć o takiej bajeranckiej latarce na swoje wycieczki. Może jak już będą robiły z Bowie zakupy to się skusi? - Bałeś się w ogóle kiedyś latania? - jej samoloty ani trochę nie przerażały, bardziej fascynowały, to, ze potrafiły się wzbić w powietrze, jeszcze z tyloma pasażerami i na takie odległości! Jak była mała, przez chwilę nawet chciała zostać pilotem, ale potem zdała sobie sprawę z tego, ile to kosztuje.

benji brooks
przyjazna koala
my name is jeff
lorne bay — lorne bay
26 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Hey, hey, you, you
I could be your girlfriend
- Czasem mam wrażenie, że władze mają wszystkich w dupie - mruknął pod nosem, przywołując przed oczy różne sytuacje o których słyszał albo nawet był ich świadkiem. Może w Lorne Bay niekoniecznie aż tak często, ale w większych miastach miał wrażenie, że takie rzeczy dzieją się notorycznie. - Chyba są pewne restrykcje, których muszą przestrzegać, więc może nie tak do końca, ale wydaje mi się, że mało mieszkańców jest zainteresowanych Aborygenami, wiesz, tak naprawdę - niewielu jego znajomych wdawało się w dyskusję na ich temat, z prostego powodu - nikt w dzieciństwie nie zaszczepił w nich poczucia ciekawości tą odmienną kulturą, a w dorosłym życiu bywa przeważnie tak, że ludzie nie mają czasu sobie zawracać głowy takimi rzeczami. Choć oczywiście bywają wyjątki. Może gdyby nie gdziadek LInd, to i Benji niespecjalnie by się tym tematem interesował, ale kto wie, w końcu od zawsze miał duszę odkrywcy.
- W sumie to znam kilku. Czasem bywam w Tingaree, ale to chyba przez dziadka. Jego druga żona jest w połowie Aborygenką, a za dzieciaka słyszałem zajebiste historie, coś jak Pocahontas na żywo - trochę liche porównanie, no ale bajki Disney'a były jego słabością, a przy Ryan czuł się coraz swobodniej. Na tyle żeby po raz drugi wspomnieć jakąś bajkę dla dzieci.
- Wiesz, myślę, że długo z dala od cywilizacji by nie wytrzymali - spróbował jej jakoś dodać otuchy żeby nie brała jego słów aż tak na serio. Co prawda istniał zawsze jakiś procent szansy, że rzeczywiście znajdą tam jakiś squotersów, ale podejrzewał, że gdyby postanowili zabawić tam dłużej, zostałyby po nich same kości, bo nie sądził żeby opanowali w zadowalającym stopniu sztukę zdobywania jedzenia w dziczy, a Uber Eats tu nie dowoził. - Ktoś kiedyś mi mówił, że jakiś odłam sekty próbował sobie zrobić z tego wraku świątynię... - urwał widząc jej minę i pospiesznie dodał: - Ale ja w to nie wierzę. No bo to jak z tymi bezdomnymi - komu by się chciało zapierdzielać taki kawał drogi żeby odbębnić jakiś rytuał czy coś - wyszczerzył się, jakby to co powiedział było zupełną drobnostką, którą nie należy się przejmować.
- Słuchaj, jakbyś chciała to nawet i na torach albo na tle graffiti Ci zrobię - uśmiechnął się szeroko, nie do końca wiedząc, czy żartuje czy nie, ale z drugiej strony, jeśli takie zdjęcie było czymś co sprawi, że się uśmiechnie, to Benji był skory na chwilę porzucić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia.
- Nie, a Ty? Chciałem nawet kiedyś zostać pilotem, ale no.... Nie wiedziałem, że tak trudno nim zostać. I jakby co to astronautą też - rzeczywiście, kiedy poniechał kariery pilota, przerzucił swoje marzenia do przestrzeni kosmicznej, ale to również wiązało się z obciążeniami finansowymi i innymi wyrzeczeniami, a Brooks był prawie pewien, że w rakiecie i tak dalej, nie można jarać blantów.

Ryan Hillbury
mistyczny poszukiwacz
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Straszna szkoda, że mamy to na wyciągnięcie ręki, a nawet w szkole nas nic nie uczą, nie? - bo nie przypominała sobie, żeby w szkole zaliczali wycieczki do Tingaree. Może raz, czy dwa trafili pod jakiś pomnik, ale to by było na tyle, a przecież część osób miała nawet aborygeńskie korzenie i wydawać by się mogło, że to całkiem naturalna rzecz. - A widzisz, ja musiałam kilka miesięcy jeździć po świecie, żeby stwierdzić, że w Lorne mam dużo rzeczy do odkrycia, więc może to nie takie dziwne? - nigdy nie doceniało się tego, co się miało pod ręką, niestety.
- Co wy wszyscy z tymi sektami? Chociaż z tym chyba bym nie była taka zaskoczona, bo jak ktoś potrafi przeżyć w dziczy, to sekciarze - przyświecał im jakiś wyższy cel, a dzięki temu byli zdolni do poświęceń. W okolicznych lasach było pewnie sporo jagód i innych rzeczy, które nadawały się do jedzenia, więc o ile nie chodziło o udających pozerów, to powinno być całkiem łatwo z tym przetrwaniem, nie byli znowuż aż tak daleko od cywilizacji, ale zwykłych bezdomnych by nie posądziła o spanie w samolocie, bo łatwiej byłoby zdobyć pożywienie w miasteczku.
- To jeszcze poproszę w zbożu i jak wbiegam do morza w jakiejś takiej rozwianej narzutce, zupełnie naturalnie! - jasne, że żartowała i może by pozwoliła Benjiemu porobić sobie takie zdjęcia w ramach zabawy, ale nigdy nie na poważnie. No i nie sądziła, że on mógłby chcieć w ogóle takie zdjęcia porobić, w końcu to kicz nad wszystkie kicze.
- Tam chyba trzeba miec wszystkie badania idealne, mnóstwo kasy i sokoli wzrok, co? - sama się nigdy nie zastanawiała, ale takie ją doszły plotki. - Może to i lepiej, bo tak to byś gdzieś w swoim pilockim mundurze właśnie wsiadał do kokpitu, a nie zaglądał ze mną do wraku - uśmiechnęła się szeroko, łapiąc Brooksa za rękę, kiedy stawała na jakimś pieńku i zaglądała tam do środka. - Ciemno, ale chyba brak bezdomnych, ani rytuałów - zaraportowała, widząc obdrapane ściany i liśce, przykrywajace podłogę.

benji brooks
przyjazna koala
my name is jeff
ODPOWIEDZ