lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Bramkarz — The Woolshed
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Bywam niepokorny. Trochę spokojny.
Do zaangażowania mi daleko, ale za to ćwiczę opiekę na swoim psie.
Mam nieodparte wrażenie, że życie gra ze mną w durnia.
Ono wygrywa.
Ostatnio nie miał dobrego czasu. Wszystko za co się brał odnosiło porażkę czy to w życiu zawodowym czy też prywatnym. Potrzebował chwili wytchnienia i oczyszczenia myśli żeby móc ponownie zacząć jakoś funkcjonować. O ile coś takiego miało w ogóle prawo bytu.
Od rana chodził jak nakręcony po chatce w której przyszło mu mieszkać. Uwielbiał to miejsce, było cicho, spokojnie, sąsiedzi w miarę normalni, a co najważniejsze do sklepu daleko to też nie kusiło go pójście po alkohol. Był czysty i taki zamierzał pozostać nawet w momentach, które były ciężkie i nie do zniesienia.
Wyjrzał przez okno i choć pogoda w Australii w porze letniej bywała niezmienna to mimo wszystko musiał sprawdzić czy aby na pewno wypad na krótkie rękawki był odpowiedni. Daryl miał ochotę na rower, pojeździć po okolicy, zmęczyć się, a potem zasnąć i nie myśleć o niczym. O przyjacielu, który leży w szpitalu i walczy o życie, o terapii na której nie był od kilku dni, o walce z nałogiem czy pracy, która ostatnio wcale nie dawała mu żadnej przyjemności. A przede wszystkim chciał zapomnieć o tym, że oszczędności na studia jakie sobie odkładał nagle stopniały w niewyjaśnionych okolicznościach. Kiedyś wydawał je na alkohol i narkotyki, a teraz na gadżety komiksowe i serialowe. Jakby chciał zastąpić jeden nałóg drugim. Chociaż ten obecny był zdrowszy, a przynajmniej tak mu się wydawało. Wyciągnął rower ze schowka i przemył go lekko starą ścierką żeby pozbyć się nadmiaru kurzu. Sprawdził czy opony są w odpowiednim stanie, by chwilę potem wraz z Zero - jego czworonożnym przyjacielem - znaleźć się na dworze. Nie miał pojęcia kto jest bardziej nakręcony. Daryl czy pies.
Nie chodził z nim przez kilka ostatnich dni na jakieś dłuższe spacery. Po pierwsze nie pozwalał mu na to czas, a po drugie jakoś tak sam z siebie nie miał ochoty. Widział natomiast tęskne spojrzenia psiaka w stronę smyczy, a skoro Stark obiecał mu wczoraj wypad na wycieczkę to nie mógł zawieść swojego przyjaciela. Puścił go przodem żeby ten mógł powąchać te i tamte kwiatki, a potem ruszył za nim pogrążając się w myślach o piłkarskich rozgrywkach. Próbował czymkolwiek zastąpić problemy, więc zaczął częściej włączać telewizor na kanał sportowy. O dziwo odnalazł się w tym i teraz jak zapalony kibic oglądał niektóre spotkania nawet w kantorku w pracy.
Zjechał rowerem na ścieżkę, która do tej pory była mu nieznana. Wiedział, że gdzieś tam jest jakaś rzeźba i jakiś tam mostek, ale nie sądził, że od razu za zakrętem wyrośnie przed nim kobieta. Nie zdążył w odpowiednim czasie zahamować więc tylko skręcił gwałtownie kierownicą z nadzieją, że jej za bardzo nie uszkodził. Rzucił rower na bok i podbiegł do nieznajomej z wypisaną na twarzy troską.
- Przepraszam! Nic Ci się nie stało? - Spytał próbując złapać odpowiedni oddech. Z nerwów poczuł jak serce mu kołata. Miał dość problemów, a teraz jeszcze to.

Susan Murphy
ambitny krab
Daryl Stark
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Pomysł Maeve na ucieczkę w sport był strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że Murphy przez te kilka ostatnich dni wracała do starej, dobrej kondycji to jeszcze wysiłek fizyczny generował u niej wyrzut pozytywnych hormonów przez co faktycznie musiała przyznać, że czuje się o wiele lepiej. Początkowo biegała dla towarzystwa z Thompson ale dziś zdecydowała się na samotną wyprawę. Zaopatrzona w opaskę na ramię, telefon i słuchawki wyrwała z domu nie informując o tym kompletnie nikogo. Bo prawda była też taka, że nie miała kogo o tym poinformować. Została kompletnie sama nie licząc przyrodnich sióstr. Do Seattle nie miała zamiaru wracać pod żadnym pozorem więc decyzję o pozostaniu tutaj traktowała jako ostateczną. Nawet jeśli miałaby znowu szukać swojej drugiej połówki albo tak jak kiedyś przygarnąć jakiegoś kociaka to byłoby to o wiele lepsze niż powrót na stare śmieci. I co dalej? Te same miejsca, te same twarze, ciągle powtarzający się scenariusz dnia w biegu. Tutaj było zupełnie inaczej, spokojniej i jakoś tak bez presji. Zakład powoli funkcjonował, ona pozbyła się wszystkich zbędnych ubrań ludzi, którzy kiedyś mieszkali w jej obecnym lokum i tym samym całkowicie oczyściła atmosferę.
Krajobraz wokół był zupełnie obłędny. Unoszący się zapach lasu i wilgoci tylko zmotywował ją do tego aby wsunąć w uszy słuchawki i ruszyć do przodu. Przebiegła kilometr, przynajmniej takie odniosła wrażenie kiedy zamiast muzyki usłyszała dzwonek telefonu. Z tego powodu odwróciła lekko głowę aby zerknąć na wyświetlacz i to był błąd. Ten krótki ułamek wystarczył aby poczuła silne uderzenie a świat zawirował.
– Moje plecy – jęknęła leżąc plackiem na twardej ziemi. Najpierw ostrożnie wyciągnęła jedną ze słuchawek ponieważ druga natychmiast wypadła. Powoli otworzyła oczy słysząc obok siebie niuchanie. Pies – tyle mogła stwierdzić bez rozglądania się. – Nie, nie wiem – spojrzała przed siebie bojąc się nawet drgnąć. Nad swoją głową dojrzała zatroskaną twarz, zdecydowanie męską. – Przejechałeś mnie? – zapytała nie będąc świadomą, że prędzej było to mocne szturchnięcie niż próba pozbawienia jej życia… rowerem. – Pomożesz mi usiąść? – jęknęła bardzo ostrożnie poddając się ów oferowanej pomocy aby tylko jakoś wyprostować kręgosłup. W zasadzie prócz szumu w głowie to czuła się całkiem okej. Tylko te plecy były niepokojące. – Chyba coś sobie zrobiłam – stęknęła niczym ofiara (w sumie tak się czuła) próbując się odwrócić i zlokalizować źródło braku komfortu. Nie było to niczym trudnym bowiem wystarczyło nieznacznie unieść koszulkę aby pod materiałem dojrzeć spore obtarcie skóry.


Daryl Stark
towarzyska meduza
Susan Murphy
Bramkarz — The Woolshed
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Bywam niepokorny. Trochę spokojny.
Do zaangażowania mi daleko, ale za to ćwiczę opiekę na swoim psie.
Mam nieodparte wrażenie, że życie gra ze mną w durnia.
Ono wygrywa.
Lekko się przeraził. Chociaż nie miał nigdy większych problemów z prawem to jednak obawa przed wezwaniem policji wzięła w górę i nawet serce zaczęło bić mu szybciej niż pozwalała na to biologia. Przez chwilę nawet się nie ruszał myśląc, że minęło co najmniej kilka minut choć tak naprawdę nie wpatrywał się w kobietę nawet dobrych pięciu sekund. Chwile potem już kucał obok nieznajomej próbując wybadać czy żyje czy może jednak umarła lub się połamała. Przecież nie wjechał w nią aż z takim impetem żeby musiał obawiać się tych dwóch ostatnich rzeczy.
Sprawdził! Oddychała! Chociaż tyle. Żyła i to na chwile uspokoiło Daryla, ale wyłącznie na chwile, bo od razu usłyszał ciche jęknięcie z bólu.
Oj! Będą problemy. Weź się w garść Stark! To tylko niewinny wypadek. Jakoś się dogadają. Weźmie ją na herbatę i ciacho i powinno być w porządku. Powinno być..
- Przepraszam. Jesteś w stanie się podnieść? - Spytał próbując pomóc jej wyprostować plecy w jakiś normalny sposób, ale po kolejnym jęknięciu odpuścił i stwierdził, że poczeka, aż sama się pozbiera. Przynajmniej otworzyła oczy i spojrzała na niego. Ale nadal nie było widać ja jej twarzy żadnego uśmiechu.
- Nie! Znaczy.. Wyjechałem zza zakrętu, a Ty wyrosłaś przede mną niewiadomo w ogóle skąd i jak. - Próbował się tłumaczyć, ale dopiero po chwili zrozumiał, że ona wcale nie mówiła tego z pretensją. W sumie on również powinien uważać wiedząc, że zaraz będzie wchodzić w ostry zakręt.
- Pomogę, pomogę. - Kiwnął głową w dół na znak, że zrozumiał i jest gotowy do tego, by podnieść nieznajomą chociaż trochę ku górze. Jeśli mogła się ruszać to znaczy, że przynajmniej pleców sobie nie połamała co oznacza, że będzie chodzić. Tyle dobrego z tej całej wypadkowej afery.
- Gdzie Cię boli? - Spytał, ale już chwilę później było widać miejsce, które sprawiało dyskomfort kobiecie. Niby niewielkie obdarcie, ale jednak wystarczyło żeby nieznajoma umierała delikatnie z bólu. Daryl nie czekał ani chwili dłużej tylko ściągnął z siebie koszulkę i przyłożył ją do rany, a potem wstał i podszedł do rowera po wodę żeby chociaż obmyć trochę ranę. Nie miał przy sobie wody utlenionej, ale czysta źródlana też powinna pomóc.
- Może lekko szczypać. - Zakomunikował oblewając ranę, a koszulkę przytrzymał pod żeby woda nie ściekała w dół. Był na pół nagi, z lekko zatroskaną miną jednocześnie bawiąc się w lekarza. Idealna scena do młodzieżowych seriali.

Susan Murphy
ambitny krab
Daryl Stark
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Jak jeszcze raz usłyszy od kogoś, że sport to zdrowie, to albo się zdenerwuje i odetchnie trzy razy głębiej, albo opowie mu cała w nerwach swoją dzisiejszą przygodę. Dopiero co zdecydowała się zacząć biegać, wybrała strój, dobrała odpowiednie buty, wyznaczyła sobie trasę i co? Mogła skończyć z połamaną ręką albo nogą. Naturalnie nie miała pretensji tylko i wyłącznie do mężczyzny ale w tym momencie była rozżalona. Ledwo chciała o siebie zadbać a już zaliczyła glebę na dodatek coś sobie uszkadzając. – Tak, powoli ale dam radę – odpowiedziała niczym dzielna dziewczynka chociaż co jakiś czas musiała przymknąć oczy i zrobić głębszy wdech. Ciało w okolicy lędźwi dziwnie mrowiło co przynosiło na myśl paraliż ale skoro usiadła i czuła wszystkie kończyny to nie było możliwości na niedowłady. Tak, wkręcała sobie uszczerbki na zdrowiu ale to wszystko wina chwilowego szoku.
– Wybiegłam z tamtej strony – chciała wskazać dłonią kierunek, z którego przybyła ale bardzo szybko zrezygnowała z tego ruchu odczuwając kolejne nieprzyjemne ukłucie bólu w ramieniu. Oj będzie zbierała się po tym karambolu kilka dobrych następnych dni, to było bardziej niż pewne.
– Tam, o tam – obróciła maksymalnie głowę wskazując część pleców, która została najbardziej uszkodzona. Tak, podsumowując to jedynie zadrapanie, które z czasem stanie się mega siniakiem jednak nie wyglądało to na żadne złamanie żeber, pękniecie ani cholera wie co jeszcze.
- Jak tak mówią na filmach to zawsze… Auć! – zagryzła zęby prostując plecy. – To zawsze bardzo szczypie – jęknęła chowając twarz w dłoniach. Odliczyła do trzech i kolejny raz odetchnęła głębiej niż normalnie. Było lepiej, trochę lepiej. Wypadało podnieść się z tej ziemi. – Pomożesz mi wstać? Nie mogę tutaj spędzić reszty dnia – użalanie się nad sobą nic nie da. Jeśli tylko Daryl podał jej rękę, to jakoś postarała się postawić do pionu i serio powoli wyprostować plecy. – Pierwszy raz zapuściłam się tak daleko i proszę. To był zły pomysł – myślała głośno dopiero teraz przyglądając się swojemu oprawcy. – Nigdy tak szybko nie rozebrałam faceta – uniosła jedną brew siląc się na oderwanie myśli od tej szczypiącej rany. Nawet nie chciała wyobrażać sobie prysznica gdy wróci do domu.

Daryl Stark
towarzyska meduza
Susan Murphy
ODPOWIEDZ