lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
plecie głupoty i wiklinę — fall at magnolia market
23 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Please picture me
in the weeds
before I learned civility
I used to scream
any time I wanted
1.
Mogła się to wydawać praca naiwna. Żmudna i nieprzynosząca satysfakcjonujących profitów, szczególnie gdy przychodziło o finansowy aspekt prowadzenia własnego biznesu. Andromeda słyszała niezliczoną ilość razy, jak bardzo naiwną decyzję podjęła, kupując sklep w takiej ekonomii, bez absolutnie żadnego doświadczenia, ale nie mogła nic poradzić na swoje pomysły. Czasami wydawały się spontaniczne, jednak nigdy nie zadecydowałaby o ich odwołaniu. Nawet, teraz gdy pozornie skupiona była praktycznie całkowicie na wiklinie trzymanej w dłoniach, myśli wędrowały gdzieś daleko. Nie lubiła robić konkretnych planów, ale podczas pracy manualnej mogła pozwolić sobie na wędrówkę umysłu po najdziwniejszych zakamarkach wyobraźni. Miała przed sobą jeszcze długi dzień, nie tylko spędzony w Tingaree, ale też na farmie. Znów zepsuł się zawór wodny, piekarnik wydawał z siebie dziwne dźwięki przy podkręcaniu temperatury, a światło w łazience sprawiało, że człowiek dostawał palpitacji serca.
Kolejny splot w koszyku, westchnęła lekko całkowicie pogrążona w odruchowych już czynnościach. Słowa nie były jej mocną stroną, może Bowie potrafiła być stanowcza, Ryan miała swój rozsądek, a ona? Jeśli jeszcze raz usłyszy, że ma duszę artystki, to artystycznie strzeli sobie w łeb. Albo może powinna oderwać sobie ucho jak Van Gogh?
Te mało konstruktywne rozmyślania przerwał dźwięk wiszącego nad drzwiami dzwoneczka, którego kilka ruchów zasygnalizowało przybycie nowego klienta. Andy szybko wygrzebała się ze swojego krzesła, porzucając dotychczas plecioną wiklinę i jednocześnie klikając przycisk pauzy na skierowanej w jej stronę kamerę. Przyzwyczajona była już od jakiegoś czasu do uważnego rejestrowania tych fragmentów dnia, które mogły posłużyć z dobry materiał do filmu, a powszechnie lubiane nagrywki w pracy zyskiwały duży rozgłos dla sklepu.
- Witam w Fall At Magnolia Market, gdzie nie tylko wpadniesz, ale też zaplączesz się w naszej pięknej wiklinie, jak mogę pomóc? - Uśmiechnęła się szczerze, mimo zmęczenia, z ciekawością lustrując twarz nowoprzybyłej. Nie wyglądała na częstą bywalczynię tych okolic, ale też ostatni napływ przyjezdnych mógł Romy skutecznie wprowadzić w zmyłkę.
Sameen Galanis
powitalny kokos
daisy
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
48. + outfit

Po ostatniej rozmowie z Raine, Sameen bardzo wzięła sobie do serca jej słowa. Oczywiście te odnośnie wyposażenia swojego mieszkania. Tak, Sameen mieszkała w Lorne już kilka miesięcy, niedługo właściwie to nawet jej tutaj minie rok, a i tak jej apartament składał się tylko i wyłącznie z materaca, na którym spała, mini lodówki, w której trzymała napoje i niczym poza tym. To nie tak, że wierzyła w minimalizm. Po prostu „dorastała” w gorszych warunkach i niekoniecznie czuła, że zasługuje na coś lepszego. Wygodne łóżka i piękne pokoje nieco ją przerażały. Z drugiej jednak strony, skoro wiązała swoją przyszłość z tym miastem i chciałaby kiedyś zaprosić do siebie Raine, to wolałaby mieć to mieszkanie jakoś udekorowane i umeblowane. Niestety nie miała swojego stylu, nic w katalogach jej nie pasowało. Nie chciała apartamentu w stylu greckim, bo jej domek na Krecie był w stylu greckim. A nie potrafiła znaleźć nic co by sugerowało, że istnieje coś takiego jak styl australijski. Postanowiła więc, że pochodzi sobie po sklepach i po prostu będzie inwestowała w to co jej się podoba. A, że Sameen miała kupę forsy, to postanowiła wspierać mieszkańców Lorne i kupuje produkty tylko od nich. Wina tylko z winiarni Rockwella, jabłka z sadu Gin Blackwell. Czemu więc nie miałaby kupować dodatków od kogoś kto poświęca czas na stworzenie ich?
Przechodziła obok sklepu i normalnie by go olała, bo nawet nie przeszłoby jej przez myśl, że potrzebowałaby kosza wiklinowego, ale z drugiej strony… takie kosze kojarzyły jej się z jabłkami, a tak się składało, że Sameen bardziej od jabłek kochała tylko Grecję i jej mitologię. Nic poza tym. Cofnęła się więc o dwa kroki i weszła do sklepu.
Posłała uśmiech dziewczynie, która przywitała ją dosyć personalnie. –Dzień dobry. – Przywitała się i nawet wyciągnęła dłoń w stronę dziewczyny, żeby się z nią przywitać uściskiem dłoni. Jak pojechała do sadu Gin Blackwell to ta ją tak powitała, więc Sameen postanowiła podchwycić to zachowanie. –Właściwie to nie wiem. – Powiedziała całkiem szczerze i przeniosła wzrok na produkty, które oferował sklep. –Lubię jabłka, zawsze mam ich dużo. Więc może potrzebowałabym czegoś takiego? – Zapytała kobietę i podeszła sobie do czegoś czego nie potrafiła nazwać. Wyglądało jak misa, ale było plecione wikliną, ale jednocześnie Sam widziała, że jabłka prezentowałyby się w tym ładnie. Wystawione na stole, którego jeszcze nie miała. –Chociaż myślę, że kosz do przenoszenia jabłek też by mi się przydał. – Nie brałaby od Gin skrzyń tylko przyjeżdżałaby ze swoim koszykiem. –Sama to wszystko robisz? – Zapytała zafascynowana i typowym dla siebie zachowaniem, przeszła z dziewczyną na ‘ty’. Delikatnie, opuszkami palców wędrowała po jednym z koszów.

Andromeda Hillbury
ODPOWIEDZ