Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
[Chapter 2]

Mick przez ostatnie dni, miał w sumie dużo do roboty, jakieś wyjazdy i kontrolę budowy nowych wieżowców, czy inne cuda. Sam sobie postanowił, że więcej będzie pracował aby nie myśleć o przykrościach jakie go ostatnio spotkały. A raczej przykrość jedna ale konkretna, ze strony osoby najbliższej jego sercu aktualnie. Bo co jak co ale szanujmy się, uczucie nie wygasło za pstryknięciem palców, wciąż Leonie była w jego głowie, sercu, wszędzie. Bo nawet w tym domu, wciąż trzymał jakieś wspólne zdjęcia, nawet jeśli spakowane gdzieś w pudle. No zagubionym był człowiekiem aktualnie i go to tak bolało, że na razie wybaczyć cokolwiek było ciężko. Prędzej sięgał do teczki, z papierami które gdyby chciał to już mógłby złożyć, prosto szybko i łagodnie - papiery rozwodowe. Ten pomysł z głowy miał mu wybić brat, młodszy i może głupszy ale nie ma co oceniać. Niech swoje mu pogada, niech mu pomoże wsparciem mentalnym, tak właśnie to widział Mick - gdy się zgadzał aby "młody" do niego wpadł. Miał tylko nadzieje, że nie będzie mu suszyć głowy na temat żony i tak dalej, miał w końcu swoje małżeństwo to niech się tym zajmuje. On to widział jako spotkanie dwóch braci, jakiś alkohol i może mecz w telewizji (co tam dzisiaj Liga mistrzów, mogą oglądac xd ).
Na pewno Winston starszy zaopatrzył się w jakieś smakołyki do tego piwa czy może whisky którą myślał wypić ze swoim braciakiem, no chyba że nic z tego nie wyjdzie bo ten go wkurwi. Znając jego wszystko było możliwe, bo jak się miało jebać to całe życie po całości i wszystkie relacje jak na złość. Na ten moment jednak był pozytywnie nastawiony do tego spotkania, bo kto zrozumie lepiej jak własny brat?
To też, gdy tylko usłyszał dzwonek do drzwi to z uśmiechem na twarzy (póki co!) poszedł mu otworzyć, na powitanie pewnie obdarzając go takim porządnym miśkiem.

Harvey Winston
sumienny żółwik
Mick Winston
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#4

Harvey w dalszym ciągu nie był w stanie uwierzyć w te rewelacje, które jakiś czas temu sprzedał mu jego starszy brat. No bo jak to tak? Jego bratanica nie była jego bratanicą? No nie pojęte! Ale jeszcze większą rewelacją było to, że Mick chciał odejść od rodziny. To było wręcz niedopuszczalne i Harvey wziął sobie za cel nie dopuścić do rozwodu. Gdy na świeżo dowiedział się o wszystkim sam zaproponował bratu, by wprowadził się do niego na kilka dni, żeby ochłonąć i pozbierać myśli, ale odmówił. Miał więc nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys, który szybko obgadają i wrócą do normalności. Dlatego, gdy Harvey dowiedział się, że Mick zamieszkał osobno postanowił natychmiast interweniować.
Może bracia nie zawsze zgadzali się we wszystkim, może wyznawali inne wartości, ale mimo wszystko zawsze się wspierali.
I dlatego Harvey wprosił się z sześciopakiem piwka, zapukał, potem pozwolił się przytulić, a gdy starszy w końcu go puścił wszedł do mieszkania.
- Pojebało Cię? - przywitał się kulturalnie. Rzadko klął, a gdy to robił musiał mieć dobry powód. Nie zamierzał być delikatny, nie zamierzał chwalić koloru ścian i wystroju, bo nadal uważał pomysł wyprowadzki za poroniony. Bo jeśli Mick myślał, że Harvey przemilczy to wszystko to grubo się mylił. Oczywiście będzie go wspierał bez względu na to jaką decyzję ostatecznie podejmie, ale zanim to zrobi, to nie zaszkodzi mu trochę "pomatkować" i pomęczyć, by wybrał właściwą drogę. By wrócił do żony i córeczki.
- Myślałem, że się dogadacie, to było przecież tak dawno - mruknął wręczając bratu browary. Przeszedl do salonu i klapnął tyłkiem na jakimś fotelu czy tam krześle rozglądając się dookoła krytycznie jakby jednak zmienił zdanie i zamierzał skomentować wystrój.
Nie wyobrażał sobie co by zrobił będąc w jego sytuacji, ale nie raz myślał o tym, co zrobiłaby Beverly, gdyby dowiedziała się o jego przeszłości. Pewnie różnica byłaby niewielka.
- Co teraz zamierzasz? - zapytał cicho zerkając na brata.

Mick Winston
ambitny krab
Harvey Winston
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Gdy facet zdradzi to zawsze jest wielka nagonka i nie wiadomo jaki nawał na niego, ale gdy jest na odwrót to ma być na spokojnie i na luzie? No coś tu nie halo było, a sam fakt, że dziecko które wychowywał było nie jego, przelało gorycze tak mocno że nie mógł wytrzymać, a wyprowadzka była najrozsądniejszym wyjściem. No co jak co ale musiał odpocząć, pomyśleć ale przede wszystkim zniknąć z radaru żony, która ciągle miała te same gadki i dla której, wydawać by się mogło nic się nie zmieniło. Czyli co? Nadal mieli się bawić w rodzinę, a on udawać tatuśka? No niestety, zle trafiła bo z dwójki braci Winston to Mick był ten bardziej pierdolnięty i szalony a przy tym też łamiący reguły i zasady, w tym przede wszystkim odpuszczenie sobie kariery prawnika i w jakiś sposób osłabnięcie tej wiary w Boga. No ale nic, stało się i ten wieczór miał mu pomóc nieco to ogarnąć, przemyśleć - ale szczerze tekst brata na powitanie, nie był najlepszy. Po tym jak się odsunął, chyba jego wzrok mówił wszystko i wyrażał więcej niż tysiąc słów.
- Mnie? No kurwa serio? To ja jestem ten najgorszy w tym duecie? - jasne, że się oburzył bo kurde to nie on zawinił, a każdy tylko gadał jaka to Leo jest biedna i nieszczęśliwa. Ale jak przed innym nogi rozkładała to nie była! I ogólnie rzecz biorąc, trzeba sobie wyobrazić jak się teraz Mick czuł, a już na pewno jak brat zamierzał prawić tutaj wykłady o tym wszystkim, instytucji małżeństwa i dobru dziecka, które nawet nie było jego, a którym się zajmował, a teraz czuł po prostu takie odpychanie od całej dwójki.
- Chyba żartujesz.. Serio? Zdrada to zdrada dla mnie. Nie wiem czy jest o czym gadać, w tym momencie bynajmniej. - przyjął alkohol ale był rozgoryczony tym wszystkim, a brat mu jeszcze wypominał co i jak, zamiast się przymknąć na przykład. Bo rozumiał, że przyszedł tu jako wujek dobra rada i wiara, po to aby go nakłaniać do wybaczenia pannie Turner. No na początek jednak Mick musiał otworzyć im te piwa bo na trzeźwo chyba się nie dogadają, to raczej pewne. Gdy tylko znalazł otwieracz, usiadł gdzieś na fotelu czy kanapie obok brata, na przeciwko telewizora gdzie już jakiś mecz miał się zaczynać. Wręczył mu browara, a sam pociągnął spory łyk z tej złości i życiowej niedoli w którą wpadł, ale która też miała plusy bo miał w tym domku ciszę i spokój. - Nie mam pojęcia. Szukać prawnika czy nie szukać. A może jednak szukać, a przy tym od razu innej żony? Jak myślisz? Jakiejś młodszej.. - no na pewno trochę to w żartach mówił, bo się zaśmiał, chociaż na samą myśl o jakiejś młodszej lasce, uśmiech sam się pojawiał. Może dla równowagi powinien kogoś poszukać, chociażby po to aby zrobić na żonie rewanż? A może serio tego potrzebował, bo sam by się prędzej dopuścił zdrady? Tyle bylo pytań i tyle zagadek w jego głowie aktualnie, że brat by sobie nie był w stanie tego wyobrazić.

Harvey Winston
sumienny żółwik
Mick Winston
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oj nie prawda. Zdrada to zdrada, jest zła i w ogóle nie ma znaczenia kto zdradził kogo. Nie zamierzał też nikogo bronić tylko ze względu na płeć. Normalnie stanąłby oczywiście po stronie brata, ale był jeden malutki szczegół, który sprawiał, że zamierzał stanąć murem by ratować to małżeństwo. Leonie zdradziła, fakt, i powinna ponieść karę. Ale nie powinni karać dziecka.
- W tej chwili? Tak - przyznał bez zająknięcia. W tej konkretnej chwili to Mick był tym złym, bo zostawił żonę i córkę. Tak, córkę, bo genetyka może sobie mówić co chce, ale to była jego córka. To, że spłodził ją ktoś inny w tej chwili nie miało znaczenia, bo przecież oddał jej całe swoje serce. Nie można tak z dnia na dzień przestać kochać.
- No ok, zdradziła. Przed ślubem. Raz. W chuj dawno. Powinna ponieść konsekwencje, ale do cholery, nie karz małej - niemal jęknął z bezsilności. Lubił bratanicę i jako dobry wujek zawsze rozpieszczał ją jakimiś prezentami albo słodyczami, ku niezadowoleniu Leonie. Siostrzenicę Beverly tez lubił i rozpieszczał. Czemu więc nie chciał mieć swoich dzieci? Ciągle się bał, że nie będzie dobrym ojcem. Bał się, że kiedyś musiałby odejść i opuścić rodzinę, a nie chciał do tego dopuścić. Dlatego tak bardzo nie chciał dopuścić do rozwodu brata. Jeśli Mick nie zmieni swojej decyzji i nie wróci do domu, to Harvey i tak nadal będzie wspierał dziewczyny. By zagłuszyć własne sumienie.
gdy tylko dostał otwarte piwo od razu przyssał się do swojej butelki i umilkł na chwilę. Nie chcial kłócić się z bratem, ale jak inaczej miał mu przemówić do rozsądku?
- Masz pół rodziny prawników i chcesz szukać kogoś innego? - zapytał unosząc brew. No poczuł się w tej chwili urażony. Może i nie zajmował się rozwodami, ale gdyby Mick bardzo się uparł, to pewnie ostatecznie zgodziłby się mu pomóc. W przeciwieństwie do reszty rodziny, bo ich ojciec prędzej by go zabił. A potem zabiłby Harveya za to, że nie wybił bratu tego durnego pomysłu z głowy. Rozwód był grzechem!
- Myślę, że powinieneś ochłonąć. - mruknął upijając kolejny łyk piwa. - W sumie to mieszkanie osobno to nie taki głupi pomysł. Głupim pomysłem było TO mieszkanie, bo przecież mogłeś posiedzieć u nas - dodał spokojnie. Zawsze był mile widziany, zawsze czekał na niego pokój i nakrycie przy stole. Dlatego nie rozumiał, czemu wynajem domu był jego pierwszym pomysłem. Czyżby bał się, że Harvey będzie go umoralniał i nawracał? Cóż, i tak będzie to robił, a tak przynajmniej mógłby zaoszczędzić forsę.
- Ochłoń i porozmawiaj z Leo na spokojnie. Obiecaj mi to, proszę.

Mick Winston
ambitny krab
Harvey Winston
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
No cóż, bywali ludzie którzy byli wstanie wybaczyć zdradę z miejca, ale był też i Mick którego tak jakby wychowano w takim przekonaniu, ze to zło ostateczne. Jakby nie spojrzeć to wszystko co się stało było chujowe i nawet sam Winston w sumie nie wiedział co na to poradzić i co zrobić, a ze takie wyjście wybrał i przekonany był póki co w swoim stanowisku to już inna para kaloszy. Ale no jakby nie spojrzeć trochę go brat zawiódł - tym tekstem rzecz jasna.
- No chyba Cię pojebało. Nie wkurzaj mnie chociaż Ty. - czy jego mina wyraża więcej niż tysiąc słów aktualnie? No pewnie. Nawet jeśli były jakieś tam kwestie moralne, male dziecko i tak dalej to Mick uważał, że wyprowadzka na ten czas to znacznie lepsze niż darcie kotów w pobliżu córki, która niczemu winna nie była, bo to nie jej wina,że miała matkę pustaka. Ale no już nie obrażając drogiej małżonki, po części tekst brata był prawdą - wina matki nie dziecka, tylko co z tego skoro aby zobaczyć małą, musi bądź czy bądź mieć styczność z Leonie rzecz jasna. - Nie pierdol głupot, nie raz i nie dwa wyjeżdżałem na dłużej, wytłumaczy jej co i jak - zrozumie. Będzie smutna i tak dalej, ale no co tam, będę myśleć jak to rozwiązać. Tak czy inaczej jednak kocham małą jak swoją. - tu trochę okazał tej miłości, tym wyznaniem - już nie robiąc z siebie takiego bezdusznego dupka. Ale i tak to wciąż było za mało - a on za dużo cierpiał w tej chwili aby wziąć się w garść i na moment zapomnieć albo się ogarnąć i spotkać twarzą w twarz z żoną, z dzieckiem. Sprawa ta bolała go niemiłosiernie i przez to najlepszym rozwiązaniem było trzymanie się z daleka - jakby to miało sprawić, że problem zniknie albo sam się rozwiąże.
Na ten moment picie piwa, było tym co potrzebował - a już na pewno obecności młodszego brata jako względnego oparcia dla duszy i ciała. Co jak co ale nie raz miał dobre pomysły i teksty, chociaż za ten początkowy powinien dostać w dziób - tylko że Mick był w miarę możliwości stabilny emocjonalnie, przynajmniej aktualnie gdy już minął jakiś czas od całego ujawnienia prawy. Tak czy inaczej posmakował piwa, biorąc spory łyk - ostatnio brał ich też o wiele za dużo, ratując się alkoholem w samotne weekendy jakie spędzał od momentu wyprowadzki.
- Jasne, że tak. Pomyśl jak bym wyszedł w oczach sędzi, biorąc znajomego czy brata.. No kurde, spalony od początku. Zresztą no lepiej kogoś bezstronnego mieć. - chyba, tak uważał ale nie on tu był prawnikiem, nawet jeśli miał być i jakieś pojęcie względne miał w tym temacie. To i tak to brat był tutaj znawcą takich akcji, miał pewnie wiedzę - w zależności czy brał się za rozwody czy inne takie bliskie tematy - bardziej ze spraw cywilnych i w ogóle. - A co robię? Właśnie próbuje się wyciszyć i wyhamować temperament, aby nie roztrzaskać czasem jej, a potem tego typa. Jakbym go dorwał oczywiście. - zaciśnięta pięść, chyba tłumaczyła jak działał na niego wciąż temat zdrady. Cholernie się wkurzał i gotował, gotów właśnie poszukać typa który się przystawił do Leo i który sobie żył tak sobie bez świadomości swojego postępowania. - Mieszkam sam, bo tego potrzebuje, ale dzięki za troskę - jak tacy jesteście mili to wpadnę kiedyś na obiadek. - rzucił już z jakimś delikatnym nawet uśmiechem, chociaż potem brat walnął ten swój tekst i w sumie to nie wiedział co powiedzieć, wiec już do końca wyzerował to pierwsze piwo za które sie zabrał. Chwila milczenia i zebrania myśli, ale chyba ostatecznie zaczął kręcić głową, chociaż do pomysłu braciszka nie byl przekonany.
- Pogadam, może. Ale pod warunkiem, że ty się swoją rodzinką zajmiesz. Co jak co ale mógłbym zostać wujkiem już, a nie takie kurde maślaczenie się. Nie wiesz gdzie się wkłada czy coo? - wprowadził moment rozbawienia do całej tej rozmowy i spotkania, co by nie krążyć tylko wokół jednego dobijającego tematu i samego też Micka. Oprócz niego był jeszcze drugi brat i jego małżeństwo, a Michaela ciekawiło jak tam u niego sytuacja wygląda, jak uczucie, gdzie małe dzieciory - dziedzice nazwiska Winston.

Harvey Winston
sumienny żółwik
Mick Winston
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie zapominajmy, że wychowanie, które pobierał Mick skapnęło też Harveyowi. On też uważał, że zdrada była złem najgorszym, i właśnie dlatego pomimo wszelkich przeciwności wciąż był wierny żonie. Ale ta zdrada, o której teraz rozmawiali była jednorazowa i w dodatku dawno temu, więc trzeba patrzeć na nią przez trochę inny pryzmat. Nie twierdził, że Mick powinien o wszystkim zapomnieć i udawać, że nic sie nie stało. Bo stało się, tylko co teraz poradzić?
- Na dłużej - tak, nie na zawsze. Na twoim miejscu sam bym jej wytłumaczył. Jest już na tyle duża, że powinna zrozumieć. Bo wiesz, żeby sie później nie okazało, że Leonnie wytłumaczy jej to po swojemu i to Ty będziesz tym złym - mruknął. Tak, zdecydowanie powinien pogadać z małą. Bo niby uważał Leonie za mądrą i rozsądną kobietę, ale nigdy nie wiadomo, jak ich kłótnia rozwinie się dalej i jak na nią wpłynie. Gdy jeszcze zajmował się rozwodami na początku swojej kariery prawniczej widział wiele matek, które z zemsty nastawiały dzieci przeciw ojcom. Ufał, że w tym przypadku tak się nie stanie, ale lepiej dmuchać na zimne.
A gdyby Michael chciał spotkać się z małą na neutralnym gruncie tak, by nie spotykać się jednocześnie z żoną, to zawsze mógł zrobić to w jego domu. Harvey chętnie udzieli mu miejsca i nawet sam pojedzie po dzieciaka. Na pewno nie będzie słuchał wymówek i jeśli Mick będzie się wykręcać, to sam mu ją tu przywiezie.
- Przestań. Nie byłbyś ani pierwszym, ani ostatnim, który wziąłby znajomego adwokata. Nie ma w tym nic złego i jest to zupełnie normalne i powszechne. Konflikt interesów byłby, gdybym to ją reprezentował. No ale jeśli wolisz kogoś innego, to mogę polecić Ci kogoś z mojej kancelarii. Wolałbym jednak, żebyście się dogadali. Idźcie na jakąś terapię małżeńską, czy coś - zaproponował. Terapeutę też mógł im polecić, bo kancelaria współpracowała po cichu z jedną poradnią. Czasem sąd wydawał polecenie udania się na taką terapię, a wtedy adwokat wyciągał wizytówkę i biznes się kręcił.
- Wpadaj kiedy tylko chcesz, o każdej porze dnia i nocy - uśmiechnął się i przyssał się do swojej butelki piwa, co było błędem, bo Mick zmienił nagle temat i zakrztusił się słysząc jego pytanie. Aż mu piwsko poszło nosem. Prychał i kasłał pokazując bratu, by poklepał go po plecach, a gdy w końcu już udało mu się złapać oddech wysapał:
- Jak będziemy gotowi... Mamy dużo czasu...

Mick Winston
ambitny krab
Harvey Winston
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Harvey Winston
Skoro więc łączyła ich ta kwestia wychowania, to i brat powinien wiedzieć i rozumieć, czemu taki upór tkwił w Micku, no i nie chciał dać sobie przegadać. Okej, to było może i przed zawarciem małżeńskiej przysięgi, ale przez to stawiało to trochę w Winstona w takim dziwnym mniemaniu, że skoro małżonka miała jakieś tam jeszcze przed ślubem wątpliwości, to czy na bank ich związek był realny i stworzony na miłości. No bo jeśli się kogoś kocha, to czy odwala się takie cyrki? To chyba było najgorsze i najbardziej godziło w samego Micka, bo i on zaczynał się zastanawiać, czy to związek z miłości czy z rozsądku.
- No wiadomoo, że się zorientuje, że coś nie gra. Młoda to mądry dzieciak i ciągle rośnie też, wiadomo. Myślę nad tym jak to rozwiązać i co powiedzieć, żeby nie wyjść właśnie na tego najgorszego. Chuj wie co jej nakłamie Leo, nie zdziwi mnie nic. - no tak, tutaj też miał pełne wątpliwości, czy nie kierująca się złością i rozczarowaniem, jego żona nie pójdzie w tą stronę - obijając brutalnie piłeczkę. Matki są chore na punkcie swoich dzieci, wiadomo - czasami zrobią wszystko aby je ochronić to raz, a dwa siebie wybielić w tym wszystkim. Wcale by się nie dziwił jakby tak właśnie było, bo kto wie co tam siedziało w głowie Turner, albo co jej do tej głowy nakładzie kochana teściowa.
Brat był dobrym człowiekiem i nie dziwne, ze chciał ich scalić na nowo jak jakiś super glue, ale to też nie łatwa sprawa. Chociaż kolacja u niego, w formie jakiejś mediacji co do przegadania sytuacji i ogólnie opieki czy spotkań z Tessie, wcale nie byłoby to złym pomysłem. Mick na bank to przemyśli w odpowiednim czasie. - Spokojnie, prawnik i rozwód trochę brzmi jak konieczność i forma ostateczna. A my chyba jeszcze aż tak nie walczymy ze sobą. Ale niczego nie wykluczam w sumie. - rzucił z westchnięciem mocnym, pomijając kwestię jego tekstu na temat terapii. Nie potrzebowali jej, chyba - póki co. Ale nie ma co się oszukiwać, że w głowie faceta pojawiały się pewne wątpliwości i niejawności, a może to też jakiś kryzys za nim przemawiał. Bo jakoś tak nagle, zwracał uwagę bardziej na kobiety które mijał na swojej drodze, prawie jakby wrócił się do czasów bycia singlem i tak daleej. Ale wolał o tym bratu nie mówić, bo jeszcze by mu zdzielił gdzie w twarz, za takie nieczyste myśli. Zgodził się z nim i przytaknął głową na znak, że pewnie skorzysta z przyzwolenia, nawet stuknął się z nim butelką i sam się napił. Nie mógł nie zaczepić brata o jego sprawy życiowe, w końcu on w jego wieku już się opiekował małą dzieciną, a brat? Nic a nic, się nie kwapił to robienia nowego życia, przez co Mick zaczynął powątpiewać w to czy może na przykład. - No daj spokój, to najlepszy wiek. Ja pamiętam jak młoda już się pojawiła na świecie. Też mówiłem jest czas, poczekamy. A tuu.. Chociaż w sumie, jak na to spojrzę to jednak nie mam dzieciaka, takiego swojego.. - w momencie przygasł bo sobie uzmysłowił, że może i jest "tatą" ale nie jest to kawałek jego, to nie jest zrodzone z jego krwi i kości dziecko, także mogli sobie jakby nie patrzeć przybić pionę w tej kwestii. No trochę się wkurwił Michael, że tak z tym tekstem wywalił, bo to mu znów przypomniało nieprzyjemny fakt, niestety.
sumienny żółwik
Mick Winston
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, Harvey chyba nie był najlepszą osobą do przeprowadzania dywagacji na ten temat. W końcu skłamałby, gdyby powiedział, że w dniu swojego ślubu kochał Beverly, ale skłamałby również, gdyby powiedział, ze dziś jej nie kocha. Więc nawet jeśli Leonie miała jakieś wątpliwości przed ślubem, to z całą pewnością przez te kilka lat się ich pozbyła. Tak było w jego przypadku. Pokochał Beverly i teraz nie wyobrażał sobie życia bez niej u boku.
- Leonie nie jest taka. Chyba. Ale jej punkt widzenia różni się od Twojego i taką wersję może przekazać małej - mruknął.
Jedno było pewne - bez względu jaką wersję pozna Tessie, nie może poznać prawdy! Bo to Mick był jej prawdziwym tatą, nawet jeśli mieli różne DNA. Gdyby poznała prawdę jej mały świat wywróciłby się do góry nogami. To mógłby być dla niej uraz na całe życie. Kto wie, może znienawidziłaby przez to mężczyzn?
- Nie no, jasne. Ostateczna ostateczność, do której nie dopuścimy - odpowiedział stanowczo. Ich rozwód byłby chyba pierwszym w rodzinie i to byłby definitywny koniec.
- Chce, żebyś jednak wiedział, że w razie czego nawet w tym wypadku możesz na mnie liczyć. No chyba, że ojciec wcześniej się dowie, to wtedy nie - zażartował. Czy bał się starego? A owszem. - W ogóle to powiedziałeś im? - zapytał unosząc lekko brew. Chyba nie chciałby być w jego skórze gdy rodzice dowiedzą się o wszystkim i pewnie starałby się ukryć to jak najdłużej. Z drugiej strony zbliżają sie Święta i coroczny zjazd rodzinny, więc ukrycie rozstania będzie bardzo trudne. Albo pogodzą sie do tego czasu, albo będą musieli odegrać szczęśliwą rodzinkę, albo będą to najgorsze święta w ich życiu.
- Przestań. Nie każdy jest stworzony do bycia ojcem - mrukną. Dzieci go męczyły. Owszem, lubił zajmować się Tessie, ale na dłuższą metę dostałby pewnie szału, bo lubił swoje spokojne, poukładane życie. Poza tym to niegrzecznie męczyć o takie rzeczy, bo można kogoś bardzo skrzywidzić. Bo co, gdyby Harvey i Bev od dawna starali się o dziecko, ale nic z tego nie wychodziło? Co jeśli, Beverly straciłaby ciążę? Takie dopytywania tylko rozdrapywałyby bolące serducho. Tak nie można.
- Nie pieprz głupot. Masz cudowną córkę, dla której jesteś wspaniałym ojcem i nic tego nie zmieni.



Mick Winston
ambitny krab
Harvey Winston
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Harvey Winston

- Jest czy nie jest, nie wiadomo co jej w głowie siedzi i co odwali abym zmiękł i przybiegł do niej w podskokach. Kobiety są podstępne i potrafią manipulować, zobacz jak mnie oczarowała, że nic nie wiedziałem i nic nie podejrzewałem. - spiął się i nawet zacisnął odruchowo pięść na samą myśl tego co sie stąło przed ślubem i jakie teraz skutki tego były i sie ciągnęły w sumie za całą trójką. Nawet jeśli to wszystko było ciężkie, to Mick jednak kochał córkę, w końcu to tylko papier i genetyka, a nie zycie które zweryfikowało ten czas i to że to on nią się opiekował, zaczynał uczyć jazdy na rowerku czy innych takich. To był piękny czas i w teorii nigdy w głowie nie miał aby psuć dziecku dzieciństwo i rozstawać się z żoną. Ale w tamtej chwili wciąż był przepełniony smutkiem, żalem i wściekłością, że akurat jemu to się przytrafiło.
- Kurwa młody, nie wiem. Nie wiem co będzie i nie chce nawet myśleć. - rzucił z przekąsem, a na myśl rodzinki to chyba miał w tyłku co i jak. Na karku prawie czterdzieści lat, chyba nie musi im się spowiadać z tego co tam się dzieje w jego związku, łóżku, domu. No ale też znał rodziców i ich podejście, takie a nie inne od którego wiecznie uciekał, aby potem być nazywanym czarnym baranem w stadzie albo owcą.
- Szczerze? Nie planuje o niczym ich informować, bo mam to w dupie - ich zdanie w sensie. Od początku zawsze mieli do mnie problemy o to co robię i myślę, że jestem zepsuty niby w ich oczach. To nie muszą ani mnie widzieć ani słuchać. - proste wyjście, może ciężkie i okropne ale był gotów olać rodzinne święta, spotkania byle uniknąć niepotrzebnych konfrontacji i kolejnych nerwów, które by się rozlały dalej po za ich trójkę: Tessie, Micka i Leo. A czy potrzebował jeszcze spięć z rodzicami? Raczej nie, ale znając ich to by było nieuniknione jak zawsze gdy tylko się odzywał i miał inny punkt siedzenia i myślenia od ich. Miał nadzieję, że Harv go zrozumie w tym przypadku, zresztą to jemu przypadła rola tego idealnego synka, więc powinien się po części cieszyć i też przymilać do starych, aby chociaż jeden z nich miał dobre stosunki.
- Czyżbyś wątpił w swoje umiejętności? A może masz problemy ze sprzętem i wywala ci error? - zaczął ze śmiechem głośnym, przechylając resztę piwa które miał. Jak jedno się kończyło to sięgał po kolejne, a już nie wiem czy mieli butelkowe czy puszki które łatwiej było otworzyć i opróżnić, no mniejsza o to - wlewał w siebie te piwo jak wodę i jakoś żalu o to nie miał czy dzisiaj skończy na kanapie czy podłodze, liczyło się jakieś takie odcięcie tymczasowe od problemów świata codziennego.
- Dobra cichoo o tym już, bo rzygam tym tematem. Lepiej mi powiedz za kim jesteś albo raczej kto gra teraz z kim.. - był ciekawy tego meczu który mieli nastawić, a sam się zapomniał w ostatnim czasie co i jak, za bardzo nie oglądając telewizji. Jezdził głownie po budowach, podpisywał kontrakty na nowe biura i inne takie tam, po za Lorne Bay to też nie zwracał na pierdoły uwagi. Tak to jest właśnie, że gdy spotyka nas coś złego i przykrego pierwsze co robimy to rzucamy się w wir pracy aby nie myśleć o tym.
sumienny żółwik
Mick Winston
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Może sama nie wiedziała - mruknął w zamyśleniu. To, że Leonie go zdradziła nie znaczy od razu, że miała świadomość, że podczas tej zdrady zaciążyła, skoro w tym samym czasie sypiała tez z Mickiem. Naprawdę chciałby w to wierzyć, że nie okłamywała go przez cały ten czas. Z drugiej strony sam kłamał i manipulował nie tylko swoją żoną, ale całą rodziną.
- Nie tylko kobiety manipulują - dodał cicho trochę nieświadomie wypowiadając swoje myśli na głos. Pewnie dlatego tak bardzo bronił Turner, bo sam mógłby kiedyś potrzebować takiego obrońcy. Oby nie, ale gdzieś z tyłu jego głowy takie myśli czasem się pojawiały, a w tej chwili tłukły się wyjątkowo mocno, bo już dawno żadna rodzinna rozmowa - potencjalnie - nie dotyczyła go tak bardzo.
- To jak wyobrażasz sobie Święta? - zapytał. - Wiesz, że odrzucenie ich zaproszenia nie przejdzie. Jeśli nie pojawicie się na kolacji wywołacie taką samą burze.
Boże Narodzenie to jeden jedyny dzień w roku, gdzie tradycyjnie widywali się całą rodziną przy jednym stole. I owszem, narzekanie na życiowe wybory Michaela należało do tradycji. Nie ważne jak braciak będzie się starał, ich starzy i tak się w końcu dowiedzą, wiec chyba lepiej mieć to za sobą. Pogderają, pogderają i w końcu przestaną. Z drugiej strony, może lepiej poczekać z uświadamianiem ich do czasu, aż zrobi się gorąco w jego temacie? Będzie mógł wtedy wyciągnąć kartę zamiany i odwrócić uwagę od siebie. Bo nie, nie był idealny. Idealny będzie Mick gdy kiedyś rozwalą się drzi od bezpiecznej szafy Harveya.
- Przestaaaań... Nie będę z Tobą rozmawiać o moim fiucie - prychnął dopijając swoje piwo do końca. Ok, mógł rozmawiać z bratem o wszystkim, ale są pewne granice i nawet gdyby miał problemy z potencją to na pewno nie powiedziałby o nich nikomu, a już na pewno nie jemu. I to wcale nie był powód do śmiechu!
- Nie wiem, mam to gdzieś. Przyszedłem przemówić Ci do rozsądku, a nie gapić się na dwudziestu chłopa ganiających za piłką - mruknął wywracając oczami. Nawet nie zerkał w telewizor... Na dwadzieścia zgrabnych tyłeczków, na które wolał nie gapić się w towarzystwie brata,


Mick Winston
ambitny krab
Harvey Winston
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
- Wiedziała czy nie, wydarzyło się tak. Powinna być świadoma, gdzie tyłek wystawia i komu, aby potem sobie dobrze pewne rzeczy obliczyć. - chciało mu się na końcu aż zaśmiać, ale no jednak nie potrafił tego zrobić. Może gdyby mówił o nie swojej żonie to tak by było, ale jednak nie, Leonie zawiniła i to bardzo, a momencie ich spotkania, Mick miał ogromny żal o to do małżonki i ciągle był w takim stanie bojowym.
Może i w takim powinien zostać, bo co ona miała jeszcze odwalić i co przed nimi to już w ogólnej jakaś czarna magia.
- A daj mi z nimi spokój, następni co tylko psują mi życie i nastrój. To nie kurcze dwadzieścia lat wstecz, że będą mi mówić co mam robić i kiedy i czy w ogóle przyjeżdżać. - irytował się, bo nie rozumiał jak brat mógł ciągle iść na to i ciągle się rodzicom przymilać. On jako ten pan buntownik, jednak wolał robić na przekór w tym wszystkim starszym i nie lubił im się przymilać i robić tak aby byli zadowoleni. No sorry, ale wysłuchiwanie głupich tekstów, pewnie i Turner by nie odpowiadało, tym bardziej w takiej sytuacji gdzie oboje byli w zawieszeniu i nie wiedzieli co będzie dalej. Tak czy inaczej skoro swoje zdanie w tym temacie mu przedstawił, to potem może jeszcze coś odburknął.
- Dobra, dobra. - mruknął, wybuchając śmiechem gdy ten się oburzył. Jak by miał problem to on by go wysłuchał, ale kto by wiedział, z jakim to Harvey się boryka, przecież też miał żonę i te sprawy, no świat by oszalał. Dobrze, że póki co Michael nie wiedział sam o tym nic, no i w sumie to może nawet mecz olali bo gadali i chlali to piwsko, ile weszło. Nie żeby coś ale Winston miał ochotę sie zważyć i to porządnie, po raz pierwszy od czasu akcji z żoną. No a to na razie nie było na jakiejś dobrej ścieżce do naprawienia, bo nie szło w dobrą stronę i ogólnie myślę, że można w tym miejscu zakończyć to ich spotkanie.
Obejrzeli jednym okiem mecz, drugim zaglądali do butelki, chociaż na chwilę Mick zapomniał o codzienności i problemach, które nadal były jednak nierozwiązane i które powodowały w jego sercu ból.
Jakby nie spojrzeć kochał swoją żonę, ale nie wiedział w tamtym momencie, jak to z nimi dalej będzie.

i zt zrobie /2

Harvey Winston
sumienny żółwik
Mick Winston
ODPOWIEDZ