kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
#5

Od dłuższego już czasu, Adonis chodził po mieście tak, jakby unosił się parę centymetrów nad ziemią. Biedak nie do końca wiedział skąd to się u niego wzięło, ponieważ jakichś większych zmian w jego życiu nie było. Pracował, wracał do domu, od czasu do czasu spotykał się z Lucy. I tak w kółko.
No właśnie, chyba o to się rozchodziło. Chociaż Adonis nadal nie potrafił określić swoich uczuć w stosunku, do blondynki którą znał zaledwie rok, to jednak zauważył któregoś dnia, że zajmuje w jego życiu dość ważne miejsce. Kumple niby podśmiewali się z niego, że się zakochał. Że i jego w końcu trafiło, ale on nie był tego taki pewien. Coś ewidentnie było nie tak. Lucy albo coś przed nim ukrywała, albo nie mówiła mu wszystkiego, albo po prostu, najzwyczajniej w świecie miała go w nosie.
Dlatego też, że los poskąpił Adonisowi rozeznania w relacjach damsko – męskich, pewnego popołudnia, Brooks postanowił odwiedzić młodszego brata, żeby wypytać go co i jak. Trochę to śmieszne było, że straszy brat wybierał się do tego młodszego od siebie, żeby zapytać go o dziewczyny. Jednak nie od dziś wiadomo było, że Adek jest lekko pokręcony. W końcu, kto normalny zbiera garnki?
Nie zapowiadał się wcześniej, jednak liczył na to, że Archer jest w domu i będą mieli okazję pogadać. Może nie tylko o Lucy, ale również o innych istotnych rzeczach. W końcu już jakiś czas się nie widzieli i trzeba było nadrobić zaległości.
W ramach pretekstu, Adonis zabrał ze sobą naczynie żaroodporne wypełnione najlepszą na świecie lasagne. Najlepszą, bo jego własnej roboty. Dotarłszy na miejsce, Brooks zadzwonił dzwonkiem i czekał.
– Czołem Archie. - Zawołał z uśmiechem, kiedy już drzwi stanęły przed nim otworem. - Zobacz co ci przyniosłem. - podniósł do góry naczynie z obiadem w ilości odpowiadającej porcji przynajmniej dla piętnastu osób. Wszedł do środka, bez ceregieli ładując się do salonu i odstawiając jedzenie na stolik. Popatrzył na młodszego brata, zdjął kurtkę i usadowił się na kanapie.
– Słuchaj... - Zawahał się przez chwilę, nie wiedząc jak ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć. – Chyba się zakochałem. - Strzelił w braciszka bombą, rozsiadając się wygodniej na swoim miejscu.

Archer Brooks
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
05.


W ostatnich dniach czas mijał mu niezwykle przyjemnie. Dużo czasu spędzał z Raine i chociaż z reguły tak było, to ostatnio widzieli się jeszcze częściej i Archer czuł się z tym po prostu dobrze. Lubił Raine. Lubił na nią patrzeć, rozmawiać ją, śmiać się z jej żartów (i czasem też z niej) i przy niej mógł być w stu procentach sobą. Nie, żeby na co dzień udawał kogoś innego, ale bywa tak, że przy niektórych ludziach czujemy się swobodniej niż przy innych. I tak właśnie było z Barlowe. Oczywiście to samo tyczyło się braci czy wujka Deacona (przy mamie jednak bezpieczniej było zatajać niektóre tematy), ale oni znali go od zawsze, więc to nawet nie podlegało dyskusji.
Praca w banku dawała mu poczucie stabilności. Wolne weekendy, osiem godziny a biurkiem, kilku upierdliwych klientów (dzięki bogu Lorne nie było zbyt duże), więc wystarczyło robić swoje i wrócić do domu ze spokojną głową. Mieszkanie z matką też miało swoje plusy, począwszy od dobrego, ciepłego żarełka, choć Archer w kuchni radził sobie całkiem nieźle i chętnie wyręczał rodzicielkę w gotowaniu, kończąc na niskim czynszu, bo to nie tak, że on i inni bracia mieszkali tutaj całkiem darmo. Nie, o tym nie było mowy i każdy się dokładał, mimo że pani Brooks nigdy o to nie prosiła. Jednak najwyraźniej udało jej się wychować synów na porządnych, młodych mężczyzn.
Usłyszawszy dzwonek do drzwi, zbiegł na dół i zdziwił się mocno, kiedy w progu ujrzał Adonisa. To znaczy, nie chodziło o brata samego w sobie, ale o to, że dobijał się do drzwi, jakby czekał na specjalne zaproszenie.
- A ty co? Klucza nie masz? - powitał go i przesunął się w bok, a kiedy ten w końcu łaskawie przekroczył próg, podążył za nim wzrokiem, po czym ruszył za nim do salonu. - Widzę, że przytachałeś tego jak dla wojska - zauważył, zresztą bardzo słusznie. Ale to dobrze, u Brooksów nigdy nic się nie marnowało.
Bacznie obserwował brata, który wydał mu się jakiś taki... Niespokojny? Nieco nerwowy, to na pewno, jakby nie do końca wiedział gdzie patrzeć i co mówić. I bardzo szybko wyjaśniło się, dlaczego tak się zachowywał.
- Och - wyrwało się Archerowi, chociaż powinien powiedzieć coś bardziej budującego. Coś, co miałoby jakiś większy sens. - Ale to chyba fajnie, nie? - zerknął na niego niepewnie, siadając w fotelu naprzeciwko. - Z wzajemnością chociaż? - to akurat było ważne, bo jak uczucie było nieodwzajemnione to jednak lipa na maksa. - Kim ona jest? - a może nie wypadało tak generalizować, może jednak Adonis zmienił preferencje i bujał się teraz w obie strony? Nie, akurat to nie było do niego podobnego. To był taki zagorzały heteryk i ciężko było wyobrazić go sobie u boku faceta,

Adonis Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
Jeszcze by brakowało, żeby Adek ładował się do rodzinnego domu jak do siebie. Przecież się wyprowadził na swoje. Archer chyba nie pomyślał, że gdyby Adonis wparował na chatę bez uprzedniego dzwonienia dzwonkiem i np. nakryłby go w dwuznacznej sytuacji z jakąś panną, nie byłby wcale a wcale zadowolony. Zresztą, starszy Brooks nie miał ochoty oglądał gołego tyłka swojego brata. Ani innej jego części ciała. Ani nagiej części ciała żadnego z jego braci. Fujka!
- Klucze oddałem matce. - Wyjaśnił, wzruszając ramionami, jakby to była najbardziej oczywista na świecie rzecz. - Nie mieszkam już tu, zapomniałeś? Zresztą, gdzie mama? Gdzie reszta zjebów? - Zapytał, mając nadzieję, że Archie jednak jest sam. Jakoś nie czułby się komfortowo rozmawiając o swoich domniemanych uczuciach zresztą braci. Szczególnie ci starsi od niego mogliby mieć z niego niezły ubaw i poraź kolejny przypomnieć mu, z jaką miękką fają przyszło im żyć.
- A ile miałem zrobić? - Zapytał, patrząc na lasagne. - Wiedziałem przecież, że jak tylko sępy wyczują zapach lasagne to się zlecą do koryta, a tu dupa. Cisza i spokój. - Roześmiał się w głos. Oj tak, w tym domu jedzenie zawsze stało na pierwszym miejscu. Trudno się dziwić, skoro było ich siedmiu. A Adonis często się zastanawiał, jak ich matka dawała radę ich wszystkich wykarmić.
Niby Archer zadawał mu proste pytania, ale Adonis nijak nie potrafił na nie odpowiedzieć. Kurde, kto to widział, żeby człowiek nie widział, co ma mówić. No ale cóż, Adek miał doświadczenie jakie miał i teraz zachowanie Lucy nieco spędzało mu sen z powiek, bo wiecznie o niej myślał.
- Lucy. Poznałeś ją u mnie na parapetówce. - Wyjaśnił, chociaż nie sądził, żeby jego młodszy braciszek kojarzył ludzi z imprezy, która odbyła się rok wcześniej. - Problem w tym, że nie wiem czy z wzajemnością, czy bez wzajemności. - Wzruszył ramionami, drapiąc się za uchem. Miał przy tym minę zbitego psiaka, bo biedny nie wiedział, co ma robić.


Archer Brooks
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Co za głupota, żeby nie wchodzić do domu, w którym mieszkało się przez tyle czasu i w którym wciąż mieszkała najbliższa rodzina bez pukania? Archer nie miałby przed tym oporów. Co innego, jak któryś z braci mieszkał na wynajętym, bo może akurat przebywali poza mieszkaniem albo współlokatorzy kręcili się w pobliżu. Ale w domu sto dziesięć przy jednej z ulic Fluorite View było inaczej. Tutaj zawsze ktoś był. Jak nie matka, do Dash albo wujek Deacon. I nikogo nie powinno dziwić, jeśli gdzieś kręcił się dziadek Lind, bo i on lubił przyjeżdżać z Brisbane, robiąc wszystkim niespodziewaną wizytę.
- Mama coś wspominała, że umówiła się z koleżanką na bingo, a reszta to nie wiem. Nie spowiadają mi się, kiedy wychodzą. Zresztą sam dopiero co wróciłem - wskazał ręką na leżący na stoliku neseser. - Ledwo co zdążyłem się przebrać - to prawda, Archie chwilę temu wyskoczył z koszuli i wcisnął się w wygodny t-shirt. Niestety, ale praca w banku wymagała eleganckiego outfitu i nie mógł pozwolić sobie na paradowanie przy klientach w dresach.
Dopiero na wzmiankę o lasagne poczuł, że burczy mu w brzuchu. I to tak całkiem poważnie. A unoszący się w powietrzu zapach tylko podkręcał uczucie głodu. Dlatego szybko zerwał się z fotela i pokuśtykał do kuchni, żeby zaraz wrócić z talerzami, sztućcami i dwoma butelkami schłodzonego piwa.
- Trzymaj, Donnie - zwrócił się do brata i podał mu browar, bo chyba czekała ich tutaj grubsza pogawędka, więc nie mogło się obyć bez niskoprocentowego alkoholu. - Lucy - powtórzył po nim po chwili, próbując sobie przypomnieć, jak wyglądała kobieta, o której wspomniał brat. - Lucy, Lucy, Lucy... To ta sama, co zwracano się do niej Lola? - nie wiedział czy dobrze kojarzył. Niby coś mu świtało, ale jakoś nie do końca. Może to przez wypity na parapetówce alkohol albo po prostu dziewczyna gdzieś mu tylko tak śmignęła przed nosem i tyle ją widział? Ciężko stwierdzić. - No dobra, to może łaskawie powinieneś ją uświadomić? Skąd masz wiedzieć czy ona też coś do ciebie czuje, skoro nawet nie wie, że się w niej bujasz. Chyba, że wie, ale nic z tym nie zrobiła - tak w zasadzie to zabawne, że starszy o sześć lat przychodził do niego z miłosnymi problemami. Bo Archie niewiele wiedział o miłości i nigdy nie był tak prawdziwie zakochany. Jasne, spotykał się z dziewczynami, raz umawiał się z kolesiem, co szybko mu uświadomiło, że jednak jego biseksualizm przechylał się mocniej w stronę kobiet, ale nigdy nie darzył nikogo takim szczerym uczuciem.

Adonis Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
Adonis zastanawiał się czasami czy on przypadkiem nie jest adoptowany. Różnił się od swoich braci, a poziom jego dziwactwa powoli wchodził na coraz wyższy poziom. Chociaż może faktycznie był synem swoich rodziców, a jego życiowe wybory samego go ukształtowały. W każdym razie, mimo że przychodził do domu rodzinnego, nie lubił nie zapukać, ani tym bardziej zadzwonić dzwonkiem. Tego wymagała kultura, przynajmniej w adkowym mniemaniu. To samo tyczyło się jego mieszkania. Jakoś nie widział tego, żeby ktoś robił mu wjazd na chatę bez pukania. No kurczę. Niemniej jednak Archer może i miał trochę racji. Przecież straszy Brooks spędził w tym domu tyle lat.
– Dzięki. - Wziął od brata butelkę z piwem. Alkohol, chyba tego właśnie było mu w tym momencie trzeba, bo jednak te wszystkie miłosne rozważania tylko przyprawiały go o niesamowity ból głowy. - Jak tam w pracy młody? - Zapytał. - Naciągnąłeś kogoś na kolejny kredyt? - Zaraz dorzucił jeszcze drugie pytanie, bo doprawdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego ludzie wiecznie brali pożyczki, a potem spłacali je latami. On sam na wymarzoną knajpę zbierał od wielu lat, nawet nie myśląc o tym, by korzystać z kredytów bankowych. Jakoś do końca im nie ufał.
Czyli jednak Archer kojarzył Lucy. Wszak, od wspomnianej przez Adonisa imprezy minął dobry rok, a i też wszyscy nie do końca byli wtedy trzeźwi.
– Tak, o niej właśnie mówimy. - Odpowiedział, upijając spory łyk ze swojej butelki, by zaraz nałożyć sobie na talerz lasagne. - Podejrzewam, że ona wie i dlatego się tak dziwnie zachowuje. Tylko mam wrażenie, że coś ukrywa. - Dodał, wsadzając sobie do pyska całą łyżkę gorącej lasagne, którą zaraz miał ochotę wypluć z powrotem na talerz, bo taka była gorąca. – Nazwałeś ją Lola. Podejrzewam, że o ten pseudonim się rozchodzi, chociaż nie mam bladego pojęcia, czym ona się tak naprawdę zajmuje. - powiedział, kiedy w końcu udało mu się przełknąć, to co miał w buzi, popijając to przy okazji sporą dawką piwa.
No cóż, na pewno śmiesznie to wszystko wyglądało, a do kogoś Adonis jednak musiał się zwrócić ze swoim problemem. A kto zrozumiał by go lepiej, niż jeden z jego braci?


Archer Brooks
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Każdy z Brooksów był na swój sposób dziwny, ale czy było w tym coś złego? Nie. Archer miał te swoje przygody z zakładami, które działały na niego jak heroina na ćpuna, Ezra fotografował zwłoki, Adonis miał fioła na punkcie garnków i gotowania, a Dash... Dash sam w sobie był dziwny. Miał ten swój świat, farby i płótna, i Archiemu czasem wydawało się, że jego starszy o rok brat (choć niektórzy uznawali ich za bliźniaków) był totalnie odklejony od rzeczywistości.
Pamiętał, że Addie, nazywany również przez Archera Donniem, nie miał zbyt mocnej głowy do alkoholu, ale czy niskoprocentowe piwo można było do takowych zaliczyć? Niekoniecznie. Tym bardziej, że nie mieli się tutaj zbarłożyć, a po prostu umilić sobie czas napojem bogów.
- Zyskałem kilku nowych klientów, fakt - pokiwał z uznaniem głową, dumny ze swoich osiągnięć. - Ale żeby od razu nazywać mnie naciągaczem? - prychnął obruszony, żeby po chwili uśmiechnąć się zawadiacko do brata. - Po prostu mam do tego dryg. Kumpel z pracy mówi, że ja to bym nawet łysemu grzebień wcisnął - coś w tym było, wszak Archie miał nie tylko dar przekonywania i charyzmę, ale również dobrą gadkę, co w jego pracy było nieocenione.
Spojrzał brata znad swojej butelki i uniósł do góry jedną brew, po czym ściągnął obie w zamyśle. Lucy miałaby coś ukrywać przed Adonisem? Tylko co?
- Myślisz, że skrywa jakieś tajemnice? - tym razem poruszył znacząco brwiami. - Może ma męża? - oj, to byłoby maks słabe i wtedy Archer nie chciałby być na miejscu Donniego. Nie dość, że laska przyprawiałaby mężulkowi rogi, to robiłaby też w bambuko gościa, z którym się spotykała. - Nie wiesz czym się zajmuje? Nie pytałeś gdzie pracuje? - tak właściwie Archie myślał, że ksywka Lucy pochodziła od imienia i jakoś niespecjalnie zagłębiał się, skąd mogłaby pochodzić. To nie było w jego interesie, po prostu słyszał na parapetówce, jak jakiś chłopak tak się do niej zwracał, co utkwiło mu w pamięci. Nie widział w tym nic podejrzanego. A może powinien? Może pod tą ksywką kryło się coś więcej i Lucy wcale nie była tym, za kogo się podawała?

Adonis Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
Fakt, Brooksowie różnili się od siebie tak bardzo, jak tylko bracia mogą się od siebie nudzić. Chociaż , nie było w tym nic złego. Nie sposób się było z nimi nudzić, a najważniejsze było chyba to, że mimo iż każdy poszedł swoją drogą, robiąc w życiu różne dziwne rzeczy, to jednak łączyła ich taka prawdziwa braterska więź. Nic też dziwnego, że to właśnie do Archera, a nie któregoś z kumpli, zwrócił się Adonis ze swoim miłosnym problemem.
- Mnie jakoś nie udało ci się wcisnąć żadnego kredytu. - Odpowiedział bratu z zawadiackim uśmiechem na ustach. Ale Adek to był Adek. On miał swoje przekonania i nawet wołami nie zaciągnęliby go do banku żeby chociaż założył sobie konto. - Niemniej jednak, cieszę się, że ci się wiedzie. Ja ostatnio o mały włos nie straciłem pracy. O... tyle brakowało. - Dodał jeszcze, niemal stykając ze sobą kciuk i palec wskazujący, by zobrazować Archiemu, jak niewiele brakowało, a Hyde na kopach wywaliłby go ze swojej knajpy.
Zanim cokolwiek więcej opowiedział bratu o Lucy, Adonis wypił jeszcze trochę swojego piwa i zjadł lasagne, bo jednak sam stwierdził, że jest piekielnie głodny. Od rana praktycznie nie miał nic w ustach.
- Wiesz, od ciebie dopiero usłyszałem, o nazywaniu jej Lolą. - Powiedział, marszcząc lekko brwi. - Brzmi to trochę jak jakiś pseudonim sceniczny, ale zupełnie nie wiem, co może innego oznaczać. - Wzruszył lekko ramionami.
Pytanie brata sprawiło, że Adek zaczął się zastanawiać, co on tak naprawdę wie o Lucy, pomimo ponad rocznej znajomości. W zasadzie, blondynka podawała mu tylko szczątkowe informacje na swój temat, a on jak taki zakochany debil, początkowo nie widział w tym nic złego. Dopiero od niedawna zaczął zastanawiać się nad tym, czy dziewczyna faktycznie czegoś przed nim nie ukrywa. Może miała męża? Może miała dzieci? A może po prostu wstydziła mu się o czymś powiedzieć. Sam już nie wiedział.
- Wiesz, nawet nie miałem okazji żeby zapytać ją o to, co robi w życiu. - Odezwał się po chwili, uciekając od swoich ponurych myśli. - Zawsze mieliśmy jakieś inne tematy do rozmowy, albo ona zręcznie unikała opowiadania o swojej pracy. - Dopiero teraz, kiedy powiedział to na głos, Adonis uświadomił sobie, że taka była prawda. Zazwyczaj rozmawiali o nim, a Lucy skrzętnie unikała pogawędek o jej życiu, jakby się bała, albo ukrywała przed Brooksem jakąś mroczną tajemnicę.
- A ty młody? Wyrwałeś ostatnio jakąś pannę, albo złamałeś jakieś niewieście serce? - Zapytał, by choć na chwilę oderwać się od swoich ponurych myśli.


Archer Brooks
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Archer wielokrotnie zastanawiał się nad tym, jak by to było, gdyby któryś z siódemki Brooksów był kobietą. Czy wtedy każdy z nich miałby na oku każdego faceta, który się przy niej kręcił i pilnowaliby, żeby nie stała jej się żadna krzywda? Czy strzegliby niczym najcenniejszy skarb? Trudno stwierdzić, kiedy miało się wokół samych braci. Może staliby się nieco wrażliwsi, choć dzięki matce mieli w sobie dużo empatii i nigdy nie stali bezczynnie widząc, że inny dzieje się krzywda. Ale to tylko takie gdybanie, nigdy się o tym nie przekonają. No chyba, że któremuś urodzi się córa, która skradnie serca wszystkim wujkom.
Doskonale znał Adonisa i wiedział, że nie przekona go do założenia konta w banku, co zdaniem Archiego było mega głupie, bo teraz wszystkie przelewy robi się online, ale bez konta w banku nie można mieć konta internetowego. Dlatego zawsze zastanawiał się, jak brat dostawał wypłatę. Na czarno pod stołem? Mało to odpowiedzialne, ale nie wnikał w jego wypłaty.
- Co żeś odpierdolił? - zainteresował się, upijając kilka łyków piwa i wbijając widelec w lasagne. Nie omieszkał pokiwać głową, dając Donniemu do zrozumienia, że jedzenie było naprawdę smaczne. On sam nigdy nie wiedział jak to było zostać zwolnionym, zawieszonym czy prawie wyrzuconym. Okej, może słynął z roztrzepania i często zachowywał się niepoważnie, ale potrafił oddzielić robotę od życia poza nią.
- Słyszałem, jak ktoś tak się do niej zwracał, ale może to było w żartach. Albo jakiś skrót od imienia? Równie dobrze mogłem się przesłyszeć - Archer wzruszył ramionami, bo na miejscu brata nie wyolbrzymiałby za bardzo i po prostu zapytał dziewczynę o to, czym zajmowała się na co dzień. - Pseudonim sceniczny, mówisz? - zamyślił się na moment i pstryknął palcami, jakby wpadł na niesamowicie genialny pomysł. - Pewnie jest aktorką! Albo nie... Piosenkarką! Albo jakąś stad-uperką? Nie wiem, Addie, na twoim miejscu zapytałbym wprost. To chyba nie jest żadna tajemnica? Poza tym praca to zawsze świetny temat do rozmów - nawet on rozmawiał z Raine o turbinach wiatrowych, mimo że kompletnie się na nich nie znał, ale warto wykazywać zainteresowanie czemuś, co kręcił osoby, na którym nam zależało. Przynajmniej z takiego założenia wychodził Archie.
Spałaszował kawałek lasagne w błyskawicznym tempie, zapił całość piwem i beknął głośno, jak na prawdziwego faceta przystało.
- E tam, żadna mnie nie chce - odparł, choć tak właściwie nie rozglądał się ostatnio za dziewczynami. Wprawdzie dużo czasu spędzał z Raine, ale tylko się przyjaźnili, nic więcej. - Wiem, że czekasz aż w końcu zatańczysz na moim weselu, ale przypominam ci, że to ty jesteś sporo starszy i najwyższa pora się ustatkować - cmoknął, przesyłając bratu powietrznego buziaczka. No co? Zaraz trzydziestka na karku, a Adonis ewidentnie się odpierdalał.

Adonis Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
Może to i dobrze, że nie mieli siostry, bo z tyloma braćmi jak nic miała by przekichane. Adonis nawet się kiedyś nad tym zastanawiał i podejrzewał, że ich potencjalna siostra, jeszcze do tego jakby była młodsza nie miałaby życia towarzyskiego. Jakby każdy z Brooksów wziął się za sprawdzanie jej potencjalnego nowego chłopaka, zawstydzając ją przy tym, była by biedna spalona już na starcie na kolejne milion lat. Dlatego na całe szczęście, ich matka wypluła z siebie całą siódemkę chłopów,a i z nimi była masa problemów.
- Że tak powiem, zmieniłem nieco jedno z dań, co nie spodobało się klientowi. - Wyjaśnił, wzruszając lekko ramionami i popijając swoje piwo. - Szef wziął mnie na rozmowę i dostałem największe zjeby świata, plus żarcie wylądowało na moim ryju. - Zaśmiał się, przypominając sobie tamtą historię. Teraz się z tego śmiał, jednak wtedy był święcie przekonany, że jak nic Terrell wyleje go na zbity pysk, a on jeszcze na długie lata będzie musiał zapomnieć o marzeniach o własnej knajpie. – Na szczęście skończyło się tylko na darciu ryja i miesięcznej degradacji do roli pomywacza, więc nie jest tak źle. - Nie będzie się przecież teraz skarżył, że jak to taki wybitny talent kulinarny ma zmywać gary i obierać ziemniaki. Zjebał, więc dostał karę. To było proste i logiczne jak konstrukcja cepa. - Ale... - Zaczął po chwili, kiedy trochę się jeszcze posilił lasagne i piwkiem. - Mam o wiele lepsze wiadomości. Spotkałem niedawno starą znajomą jeszcze z czasów tych wszystkich kursów gotowania. - Adonis nadal rozpamiętywał tę rozmowę, bo jednak przybliżała go ona do spełnienia marzeń. - Okazuje się, że obojgu nam się marzy własne knajpa, więc zaproponowałem jej spółkę. Może i coś by z tego wyszło, a już na pewno pracowałbym sam na siebie, a nie dla kogoś. - Wyjaśnił. W jego głosie słychać było sporo ekscytacji, bo jednak byłaby to duża zmiana w jego życiu, a przede wszystkim nie zbierałby kasy kolejnych lat dziesięciu, bo z pieniędzmi Mavis mogliby się otworzyć nawet za pół roku.
To też nie było tak, że Adek nie pytał Lucy o to, czym się zajmuje. Tyle, że ona albo szybko zmieniała temat, albo po prostu nabierała wody w usta i przestała się odzywać. Nic więc dziwnego, że Brooks był nieco skołowany takim obrotem spraw i sam już nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć.
- Przecież wiem. - Żachnął się, słysząc słowa Archiego. - Myślisz, że nie próbowałem? Tysiąc razy. Zawsze rozmawiamy tylko o mojej pracy, o mnie, czy o mojej przyszłej pracy. - Wyjaśnił, wzdychając cicho, bo jednak strasznie już go to wszystko męczyło. - Ona praktycznie niczego mi o sobie nie mówi, jakby mi nie ufała, albo jakby się czegoś bała. Sam już nie wiem. Cholery idzie dostać z tymi babami!- Napił się piwa, a zrobił to tak szybko i łapczywie, więc aż się zakrztusił i na chwilę nic nie mówił, próbując ponownie złapać oddech, by zaraz go odzyskać, kiedy Archer wyjechał mu z tekstem o ślubie.
- Wypraszam sobie młody. - To jego udawane oburzenie nie do końca mu wychodziło, bo jednak nadal odkasływał po tym swoim wcześniejszym zakrztuszeniu się. - To że mam trzydziestkę na karku nie oznacza, że zaraz mam się żenić, bo zostanę starym kawalerem. Zresztą, nie mam ani odpowiedniej baby, ani nawet na nią widoków. - Wzruszył lekko ramionami. - A poza tym, mamy jeszcze innych braci. Ja nie muszę być pierwszy. - Dodał jeszcze, powstrzymując się przed tym, by nie wypiąć Archiemu języka, jak jakaś nadąsana pięciolatka.


Archer Brooks
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Nie miał pojęcia jak się zachować, bo po części miał ochotę wybuchnąć niepohamowanym śmiechem, ale coś mu mówiło, żeby zachować powagę. W końcu powinien, jego starszy brat prawie został zwolniony z pracy, a nie wolno tak naśmiewać się z czyichś niepowodzeń. Ale mimo to kąciki ust Archera zadrżały u uniosły się nieznacznie w uśmiechu.
- Zmieniłeś jedno danie i nagle zrobiło się takie niedobre, że wylądowało na twojej twarzy? - parsknął śmiechem, wyobrażając sobie, jak gęba Donniego ocieka jakimś sosem. Grzybowym, na przykład. - Co ci strzeliło do głowy z tą zmianą przepisu? Nie możesz tak wychylać się przed szereg. kiedy to nie ty układasz menu - czy on właśnie dawał bratu porady życiowe i to w dziedzinie, o której nie miał jakiegoś większego pojęcia? Chyba tak. Wprawdzie Archie gotował, ale bardzo amatorsko, więc pichcenie w knajpie nie było jego konikiem.
Słysząc o spółce, aż przyklasnął w dłonie i nałożył sobie na talerz jeszcze jeden kawałek lasagne. No co? Lepiej korzystać, póki była, bo potem dorwie się do żarcia ta chmara sępów i o dokładce będzie można tylko pomarzyć.
- Jeśli potrzebujecie pożyczki na otwarcie biznesu, to mamy teraz świetne oferty. Serio. To na pewno by wam wiele ułatwiło - wcale nie chciał mieć z tego jakiegoś zysków, po prostu próbował pomóc. Jasne, Adonis był strasznie nieufny w tych kwestiach, ale otwarcie własnej knajpy kosztowało i to nie były małe pieniądze. To były pieniądze, jakich Addie pewnie nigdy w życiu nie widział na oczy.
Skrzywił się na ponowną wzmiankę o tej całej Lucy. Czy tam Loli. Czy jak jej tam było. Sam fakt, że nawet jej imię było mocno niepewne, a co dopiero cała reszta.
- Ty daj sobie lepiej spokój z tą dupą, bo jak robi taką wielką tajemnicę ze swojej pracy, to coś tutaj śmierdzi - dla Archera wszystko wyglądało strasznie nielogicznie i chociaż nie dotyczyło go bezpośrednio, to nie chciał, aby brat wpakował się w jakieś szambo. - Mówisz o miłości, a nic o tej dziewczynie nie wiesz. Co najwyżej to lekko cię zauroczyła, a i tak nie masz pewności czy to, co ci mówiła było w ogóle prawdą - powiedział z małym przekąsem, ale nie ma co się dziwić, w tych czasach trudno trafić na odpowiednią osobą. Dlatego Archie stawiał na stare, sprawdzone znajomości, a nowo poznanym osobom nie ufał tak do końca w stu procentach.

Adonis Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
No cóż, Adonis dopiero po czasie zdał sobie sprawę z tego, jak głupio postąpił mieszając w sprawdzonym przepisie. Nie przemyślał tego i wyszło jak wyszło. Męczył się na zmywaku, jednak wiedział, że kara, którą wymierzył mu szef jak najbardziej była sprawiedliwa. Nie mógł przecież zrezygnować z pracy.
- Życie. - Powiedział, wzruszając lekko ramionami. - Wiesz, że czasami nie myślę Archie. A głupota to moje drugie imię. - Zażartował sobie, dopijając pierwsze piwo i sięgając po kolejne.
Brakowało mu spokoju, który panował w tym domu i cieszył się, że jednak zdecydował się go odwiedzić. Czasami zastanawiał się nawet nad tym, jak to jest być jedynakiem, i że chyba taki ktoś musiał mieć naprawdę ciężkie życie. I chociaż Adonis przez większość czasu miał ochotę udusić swoich braci gołymi rękami, to jednak jakoś nie potrafił sobie wyobrazić swojego życia bez nich.
Ot, taka silna braterska więź.
- Jeszcze nie wiemy dokładnie ile mamy zebranych środków. Musimy to wszystko omówić i przegadać, no i dopiero wtedy zdecydujemy czy w ogóle będziemy się pakować w kredyt, czy jednak przesuniemy wszystko odrobinę w czasie. - Wyjaśnił. Kredyt nadal jawił mu się jako zło konieczne, bo jednak wiele rzeczy mogło nie wyjść, a on potem zostałby uwikłany w pożyczkę na kilka lat. A z drugiej strony, nie mógł też decydować sam, skoro on i Mavis mieli stanowić spółkę.
Słowa Archera nieco go otrzeźwiły i dały do myślenia. Może jednak nie było z nim aż tak źle i wcale nie zakochał się w Lucy? Fakt, mogła mu się podobać i mógł się zauroczyć, bo jednak była piękną dziewczyną. Jednak te jej tajemnice doprowadzały go do szewskiej pasji.
- Wiesz, że może i masz rację, młody. - Powiedział, otwierając drugą butelkę piwa, by zaraz się z niej napić i dokończyć swoją lasagne. – Laski to w ogóle są jakieś dziwne. Wymagają od ciebie szczerości, a same kręcą jak tylko mogą. - Dodał, bo naprawdę nie mieściło mu się w głowie, dlaczego Lucy po prostu nie chciała powiedzieć mu prawdy.

Archer Brooks
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
- Nie mogę się nie zgodzić - odparł pół żartem, pół serio. Czasem jeden z najstarszych braci Brooks nie grzeszył rozumem. A niby taki rozważny, a tu proszę, nie raz nie umiał w życiu. Tak, jak pozostała szóstka. Mimo to Archer wiedział, że Addie wcale nie chciał źle. Jemu też, w przypływie różnych emocji, zdarzało się popełniać głupstwa (a nawet całkiem sporo głupstw), choć nigdy nie miał złych zamiarów. Chciał dobrze, a wychodziło jak zwykle. Pewnie to jakaś karma za to, że w poprzednim życiu był jakimś chujkiem.
Uniósł ręce w obronnym geście; nie miał zamiaru namawiać brata na pakowanie się w kredyt, choć akurat w przypadku knajpy byłaby to inwestycja zwrotna. Z drugiej strony, kolejna knajpa w Lorne? Tych było już sporo, więc ciężko będzie się wybić, dlatego przydałby się dobry marketing. W tych czasach chwytliwa reklama była podstawą. Bez takiej ani rusz. A Archer dobre był w hasła reklamowe, więc gdyby braciak potrzebował pomocy, to na pewno wiedział gdzie się zgłosić.
- A tą starą znajomą dobrze znasz? - dopytał, odkładając sztućce na talerz i zmęczony jedzeniem przywarł do oparcia fotela. Najadł się, trzeba przyznać. I to naprawdę porządnie. I dobre było. Kurde, Donnie to jednak umiał gotować, nie można mu tego ująć. - W sensie, no wiesz, żeby potem jakiegoś kwasu nie było, że cię wystawi czy coś. Może kiedyś się kolegowaliście, ale kij wie, co tam się u niej przez ten czas pozmieniało - wspomniałam już, że Archie często węszył podstęp? Czasem zachowywał się tak, jakby wszyscy wokół próbowali oszukać nie tylko Archera, ale także jego najbliższych.
Czy laski były dziwne? To zależy, ale on zwykle miał z nimi relacje czysto przyjacielskie. Miał kilka dziewczyn, ale żaden z tych związków nie był poważny i nie trwał dłużej niż kilka miesięcy. Ale Archiemu w ogóle nie spieszyło się, żeby wiązać się z kimś na serio, żeby zaraz jakieś zaręczyny, śluby i inne takie takie. Bez przesady, nie? Miał jeszcze na to czas, najpierw trzeba się wyszaleć, a dopiero potem można myśleć o jakimś ustatkowaniu i zakładaniu własnej rodziny.
- Najważniejsze, to nie oczekiwać od nich zbyt wiele. Spójrz na siebie, Donnie - poznałeś dziewczynę, spotkaliście się kilka razy, zamieniliście kilka podrzędnych zdań, bo ona nawet nie powiedziała ci czym się zajmuje, a ty wpadasz do mnie i oznajmiasz, że chyba się zakochałeś. Sam zobacz, jak irracjonalnie to wygląda - w mniemaniu Archera zakochać to można było się w kimś, kogo dobrze się znało, a poznając kogoś można było co najwyżej zauroczyć się w idei tej osoby. Miłość od pierwszego wejrzenia? Nie ma czegoś takiego, bo ważniejsza od kwestii wizualnej jest kwestia wnętrza. I każdy wiedział, że kobiety miały wątrobę, nerki, płuca i całą resztą narządów, a i tak wielu facetów widziało w nich smaczny kąsek, a nie próbowało zajrzeć im do głowy.

Adonis Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
ODPOWIEDZ