neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
Wraz z niebem, które gasło za kruchą powłoką utkaną ze szkła, gasł także jego apatyczny nastrój. Jednakże, jako że nie można mieć wszystkiego, tylko jedno z wymienionych miało utrzymać się na dłużej - zwodnicze było bowiem to chwilowe poruszenie, ta niespodziana lawina słów, jaka zasypała ich przed momentem z jego winy. Wallter wiedział przecież doskonale, i to lepiej od większości znanych mu osób, a nawet lepiej od samego Benjamina, że upychanie w kąt wszelkich niesnasek i aktualnych problemów, prowadziło do katastrofalnych w skutkach następstw. — Gdybyś studiował medycynę, też byś wiedział — wyłącznie takim lakonicznym wyjaśnieniem zdecydował się posłużyć w odpowiedzi na wysunięte polecenie, wobec którego bynajmniej nie zamierzał pozostać wylewny. Wciąż nie wiedział, po co w pierwszej kolejności zaczął ów temat, z jakim chyba począł czuć się niekomfortowo. — Pozwolisz, że to przemilczę — zbył posłane ku sobie przed momentem pytanie i skrzywił się nieznacznie, zastanawiając się, jak w ogóle miałby ubrać w słowa definicję. Oczywiście jeśli wciąż chciałby posługiwać się wyszukanymi eufemizmami, a oczywiście, że tylko taka opcja istniała. — Lekarzom przypisuje się znużenie — skomentował niby żartobliwie, a jednak trafnie.
Niektórzy? Chyba nie rozumieją, że jedyną osobą, która może w ten sposób rekomendować lektury warte twojej uwagi, jestem ja — żachnął się z lekkim uśmiechem drgającym w prawym kąciku ust, choć niepodobne było do niego roszczenie sobie praw do jakiegokolwiek aspektu czyjegoś życia — nawet jeśli tylko żartobliwe. Niepodobne było też inicjowanie rozmów o fetyszach, więc najwidoczniej dzisiejszy wieczór był poniekąd wyjątkowy, choć bardziej w znaczeniu pejoratywnym.
Apatia na nowo zaczęła wkradać się do jego serca, gdy w ciszy obserwował poczynania blondyna przy piekarniku z niekoniecznie zachęcająco wyglądającym daniem. Nie odpowiedział od razu na zadane pytanie, na krótką chwilę uciekając myślami daleko poza ten apartament. — Poniekąd. Wszystko zależało od niej, naturalnie. Przedstawiłem jej swoje stanowisko w tej kwestii i mogła z nim zrobić co tylko chciała — wyjawił w końcu, powoli i z kryjącym się w oczach, ciężkim do rozszyfrowania wyrazem. — Zdecydowała się mnie posłuchać — dopowiedział jeszcze, tonem jasno dającym do zrozumienia, że wkraczał właśnie na jeden z tematów tak go dzisiaj dręczących i że zatrzymał się tuż przed punktem kulminacyjnym, wahając się nad wykonaniem kolejnego kroku. — Ale dalsze zagłębianie się w tę sprawę nie ma sensu, i tak nie wiedziałbyś co powiedzieć, więc najrozsądniej byłoby, gdybym za swój dzisiejszy humor obwinił coś tak trywialnego i pospolitego, jak zbliżające się urodziny — przyznał od razu, tym razem prędko i niby obojętnie, przewidując doskonale reakcję Benjamina, przed którą teraz pragnął się uchronić.

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Wykrzywiające się w rozbawieniu usta, dzielnie walczące z niezłomną powagą, niemalże od razu zdradziły, że nie oczekiwał wcale szczerych odpowiedzi. Z posiadania podobnej wiedzy przecież wyjaśnić jest się niezwykle ciężko, by zachować przy tym całą nadaną sobie godność — Walter mógł więc zmyślać nawet, a Ben nie wymagałby wcale zachowania w tym wszystkim prawdy. — W takim razie dobrze, że poprzestałem na samych kursach medycznych — przyznał ze śmiechem, choć nigdy nawet o wkroczeniu w ten świat nie marzył. Nieomal przez tę jedną rzecz, jaką były praktyki z prędkiego leczenia ludzkiego życia, zrezygnowałby ze swego wymarzonego wolontariatu w Afryce. Teraz to wszystko przesłonięte było mgłą, a on niepewny był, czy potrafiłby jeszcze z podobną pewnością wbić w czyjąś skórę igłę strzykawki — tych kilka dni, podczas których przebywał w polowym szpitalu (choć obrazą było nazywać byle namiot w ten sposób) wolał ze swej pamięci wyrzucić. — Jestem pewien, że jednak znalazłoby się tam coś jeszcze — stwierdził z przekąsem, znów jakby wyzywająco, bo owszem, nie omieszkał tego sprawdzić.
Masz rację, nie rozumieją. Ciężko ich winić, skoro zdaje im się, że jesteś moim nowym, wymyślonym tylko, przyjacielem — nie mógł przecież wprost o nim mówić, ale cokolwiek musiał — wtedy, gdy pytano o jego plany, kierunek podróży czy też próbowano zaciągnąć do baru czy zmusić do randki w ciemno z jakąś przypadkową osobą. Dobrze było mieć w końcu realny pretekst, ale Ben dostrzegał te wszystkie ukradkowe spojrzenia, którymi go obdarzano. Bo cała sprawa brzmiała nazbyt tajemniczo, wobec czego brano ją za nieprawdziwą. Niekoniecznie jednak było się czym przejmować, tak więc to wymówione przez niego zdanie wyzbyte było jakichkolwiek wyrzutów czy pretensji, stając się wyłącznie niegroźnym dowcipem.
Najbardziej obawiał się tego, że źle zrozumie znaczenie niektórych słów. Że szczątkowe fragmenty opowieści ulegną lekkiemu zniekształceniu w odbiorze, wobec czego wyda się ignorantem i pogorszy tylko ten stan, w którym Walter co jakiś czas się znajdywał. Dlatego jedzenie przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, a on z dłońmi splecionymi na wysokości klatki piersiowej znalazł się dość blisko niego. — Nie musiałbym wcale niczego komentować — powiedział spokojnie, dopiero po chwili, wbijając w niego spojrzenie. Czasem lepiej jest nie mówić nic, owszem, ale wyrzucenie z siebie wszelkich trapiących duszę kwestii jest ważne. I może faktycznie nie miałby pojęcia, co odpowiedzieć na to wszystko, ale czy nie liczyłoby się to, że po prostu go wysłuchał? — Póki co wygląda jednak na to, że po prostu wykonałeś swoją pracę. A ona podjęła jedyną słuszną decyzję — takie były fakty. Żaden szaman nie mógł zmienić czegokolwiek, a Waltera obowiązywały odpowiednie szpitalne zasady. Bez względu na to, jak kończyła się ta opowieść, nie powinien mieć do siebie jakichkolwiek pretensji czy zarzutów. Nie ośmielił się jednak zuchwalej kontynuować tematu, bo wszystko zależało wyłącznie od Waltera. Pozwolił więc na powrót do uśmiechu, lekkiego i niewymuszonego, wykonując jeszcze dwa kroki w stronę mężczyzny. — A co do urodzin... — zaczął, pozwalając swym palcom wpleść się w jego włosy, całkowicie tym samym zmniejszając dzielący ich dystans. — Jeśli mi powiesz, że nie zamierzasz ich obchodzić albo, co gorsze, jeśli znowu planujesz coś tak masochistycznego, jak samotna kolacja w jakiejś miernej knajpie, to ostrzegam, że i tak znajdę sposób, żeby je jakoś świętować — uprzedził, przygotowany naturalnie na wszelkiego rodzaju pretensje i obiekcje. A by wskazać, że mówi całkiem poważnie, nazbyt się angażując w to wszystko, złożył na jego ustach pocałunek. W końcu skoro zdecydował się kontynuować tę relację, musiał liczyć się z tym, że Ben tak łatwo nie odpuszcza.

Walter Wainwright
neurochirurg w cairns hospital — too busy to be heartbroken
44 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
i'm sleepin' fine. i don't mean to boast but i ONLY dream about you once or twice a night (at most)
Następowały czasem takie chwile, kiedy uświadamiany zostawał wciąż na nowo, z jak niewielką ilością faktów z życia Hargrove’a był obeznany. A choć niejednym wydawać by się to mogło normalne, w niektórych sytuacjach może wręcz pożądane, tak w przypadku Waltera, który wolał wiedzieć o wszystkim i wszystkich możliwie jak najwięcej, stanowiło lekki problem. — Kursach? Kiedy, z jakiego powodu i dlaczego o tym nie wiedziałem? — pozwolił sobie na zadanie dociekliwego dość pytania, które delikatnie posłało prawą brew ku górze. Chcąc nie chcąc, po dwudziestu latach małżeństwa z Ariadne, zdążył przyzwyczaić się do braku zaskoczenia na tej płaszczyźnie, woląc wiedzieć o przeszłości tej drugiej osoby niemalże wszystko.
Wymyślonym w porządku, ale przyjacielem? — zdziwił się teatralnie, marszcząc przy tym czoło. Nie wiedział, czy Benjamin celowo prowokował temat transparentności ich relacji, dążąc do podjęcia pewnych zuchwałych decyzji, ale Wainwright bynajmniej nie zamierzał zaprzątać sobie teraz tym głowy. Choć może odgrodzenie się od niego było nieroztropne, jako że na scenę wkraczała sprawa znacznie trudniejsza do zanalizowania, taka, w której Walter po raz pierwszy od dawna, odnajdywał niemożliwe do złagodzenia komplikacje. Przez twarz jego przemknął cień szczątkowego uśmiechu, będącego reakcją na wypowiedziane słowa pocieszenia. — Ta dla każdego przecież jest czymś innym — uważnie obserwując zmniejszającego dystans między nimi blondyna, wtrącił posępnie, na myśli naturalnie mając rzekomą słuszną decyzję, która była kwestią sporną. Jego pacjentka, niestety będąca zanadto podatna na wpływy innych, zdecydowała się obrać jego opinię i tym samym pozbawiła się swoich dotychczasowych wartości, co wadziło mu najbardziej. Nie chciał mieć bowiem tak niebosiężnego wpływu na życia innych, bo to zawsze kończyło się tragedią. Targające umysłem wzburzenie pochłodniało dopiero za sprawą dotyku dłoni przepełnionych ciepłem, odczuwanym teraz na skórze głowy, przez co pozwolił sobie na powolne wypuszczenie z płuc nadmiaru powietrza i wsłuchanie się w kolejne słowa Hargrove’a, zmącone ostatecznie przez wieloznaczny pocałunek, po chwili odwzajemniony. — Nie, wykluczone. Nie będę świętować tego dnia z nikim młodszym od siebie — stanowczo postawił warunek, wobec którego zamierzał pozostać nieugięty, gdy ich usta na moment zostały od siebie rozdzielone. W jego głowie zdążył jednak narodzić się pewien śmiały pomysł, mający okazać się krótkoterminowym rozwiązaniem na drażniące umysł rozgoryczenie, dlatego też podniósł się z hokera, nie zwracając już uwagi na irytujący go wcześniej brak stabilności ów siedziska i pozwolił sobie zacisnąć ręce na koszulce mężczyzny, powracając następnie do przerwanego wcześniej pocałunku. Nie myśląc już za wiele, co w obecnej sytuacji było dla niego niemalże ratunkiem, powędrował dłońmi pod materiał śnieżnobiałego nakrycia i sunąc tak chwilę po każdej wypukłości jego skóry, napotykając na żebra i mięśnie, wykonał nieznaczny krok do tyłu, ułatwiający pozbycie się własnego swetra, co przyozdobiło jego twarz krótkim uśmiechem, będącym niewypowiedzianym przyzwoleniem na to, co wkrótce miało się wydarzyć. Wędrówka do skąpanej w ciemności sypialni, oświetlanej tylko wątłym promieniem ulicznych lamp, pozostała jakby wcale niezarejestrowana, tak samo jak zrzucenie z siebie pozostałych elementów ubioru, a potem zostały już tylko nierówne oddechy pędzące nie wiadomo gdzie i sen, który miał nastać po wszystkim, choć w przypadku Waltera nie na długo, bo już poczęły wracać do niego tamte myśli, odbierające spokój i opanowanie. Leżąc tak kolejne, dłużące się niezwykle minuty w ciszy i obserwując niewyraźnie malującą się obok sylwetkę Hargrove’a, unoszącą się już teraz miarowo i spokojnie w sennym oddechu, wstał ostatecznie, w pamięci próbując odtworzyć lokalizację poszczególnych części garderoby, a gdy to już udało się zrealizować, krążył nieprzytomnie po mieszkaniu jeszcze rok temu całkiem obcym, siadając w końcu na kanapie, włączając stojącą nieopodal lampkę i biorąc do ręki przypadkową książkę, licząc już tylko na znużenie, które wcale nie nadeszło; zamiast niego tylko rozdrażnienie, wyrzuty sumienia i niekończące się zmartwienie, które w tym wszystkim najmocniej go podminowało. I tak jakoś dotrwał do samego rana, próbując wmusić w siebie sen i spokój, choć nadaremnie, aż w końcu poddał się, dostrzegając za oknem pierwsze promienie złocistego słońca rozdzierającego mrok i wstał, kierując się jeszcze na moment do sypialni, gdzie wzrokiem odszukał mężczyznę. — Benjamin — wypowiedział jego imię na tyle głośno, by go zbudzić. — Wychodzę. A ta książka o Bizancjum jest okropnie banalna, nie wiem, jak mogła cię zainteresować. Zapisałem na marginesie swoje uwagi — powiadomił od razu, szorstko i beznamiętnie, nie dając mu nawet czasu na reakcję, a potem skierował się do drzwi i odszedł, mając tylko nadzieję, że tym razem nie napotka już na Jonathana i mając szczerze dość trwającego o kilkadziesiąt godzin za długo dnia, który dawał mu się we znaki.

koniec, wreszcie :lol:

benjamin hargrove
sad ghost club
skamieniały dinozaur
ODPOWIEDZ