Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
#2

Ostatnimi czasy Tahnee miała… mocno intensywny czas, to trzeba przyznać, zarówno w życiu prywatnym jak i w pracy – w przypadku tego drugiego, wzięła nawet jakieś nadgodziny niedawno, żeby przy okazji zapomnieć o tym pierwszym. Między nią a Bartem wciąż było można odczuć dosyć napiętą atmosferę (a to ci nowość!). Walker naprawdę zależało na tym, żeby między nimi było normalnie. Bo ileż można? Pięć lat byli zaręczeni, od dwóch nieco mocniej zaczęła naciskać Barta na to, żeby w końcu się zdecydować, co robią dalej. Wiszenie w tej nicości i niepewności doprowadzało ją do obłędu. Miała dość tłumaczenia się rodzinie, znajomym, którzy cały czas dopytywali „kiedy ślub”. I jasne, opinia ludzi nie powinna być czymś, co ją obchodzi, ale ten układ pasował tylko jednej osobie – Bartowi. I im dłużej nad tym myślała, tym więcej niepewności miała, czy w ogóle jest sens dalej to ciągnąć, skoro najmniejsze wspomnienie tego tematu kończyło się kłótnią z ich strony. To do niczego nie prowadziło, a jedynie pogarszało sytuację.
Tahnee czuła się trochę źle ze względu na ich ostatnią kłótnię, dlatego napisała do Barta z prośbą, żeby do niej zadzwonił w wolnej chwili. Tak się nie stało, więc po pracy ona do niego zadzwoniła, jednakże odpowiedziała jej cisza. Następnego dnia zadzwoniła do pracy, czy może wybrać dzień wolnego bo ma „pilną rzecz do załatwienia”. Biorąc pod uwagę ile ostatnio pracowała, to nikt nie miał z tym najmniejszego problemu.
Nakarmiła Dandelion zanim wyszła, upewniając się że kotka ma również i wodę. Potem zaś spacerem poszła na obrzeża dzielnicy, gdzie miała zaparkowane auto, a następnie pojechała… do Dicka. Wiedziała, że się kumplują i była święcie pewna, że Bart nie raz mu narzekał, że mu cały czas głowę o ślub suszy. Miała nadzieję, że będzie wiedział, co się z jej narzeczonym dzieje, bo ona takiej wiedzy nie posiadała.
Zaparkowała nieopodal. Miała szczęście, że akurat ktoś do klatki wchodził, więc od razu poszła pod jego drzwi i zapukała.
Hej, przeszkadzam? – zapytała, posyłając mu nieco zakłopotany uśmiech, gdy otworzył. – Jak tam ręka? – Bart jej coś wspominał, że Dickowi coś się z nią stało.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpaść po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Z zasady do spraw między dziewczynami kumpli, a samymi przyjaciółmi się nie mieszał. Ostatnio odczuwał całym sobą, że to pomysł naprawdę karkołomny, a jego morda obita do granic możliwości, którą widział codziennie w lustrze, wskazywała mu, że to dobry tok myślenia. Wprawdzie po bójce z Lorenzo powrócił do status quo swojej bezstronnej osobowości, ale musiał przyznać, że zawsze dziwił się Bartowi. Gdyby on spotkał miłość życia, to zaklepałby ją od razu, bo wszędzie czaili się inni mężczyźni, gotowi, by przypuścić atak na smakowity kąsek.
Przy całym szacunku dla Walker, ale dla niego była całkiem, całkiem, więc jeśli jego kumpel będzie tak dalej zwlekać, to na pewno ktoś się pojawi w jej życiu.
Nie myślał o sobie, bo on nadal nosił tę śmieszną obrączkę na palcu i udawał dobrego męża, choć prawda była taka, że nie był gotowy na jakiekolwiek relacje damsko- męskie, męsko- męskie czy nawet mieszane. Po odejściu Lorry równie dobrze mógłby wywiesić tabliczkę z napisem na drzwiach, że nieczynne, ale najwyraźniej kobiety same pchały się na jego wycieraczce i mógł tylko otwierać zdezorientowany.
W samym ręczniku, bo właśnie brał prysznic. Jak tam jego ręka? Gips zdjęty, ale nadal czuł się jak kaleka. Zamiast śladów na plecach po upadku z dużej wysokości miał przeoraną i posiniaczoną twarz od bójki i generalnie wyglądał jak chłopiec, którym dawno się nikt nie opiekował, a przecież zawsze zgrywał takiego niezależnego. Najwyraźniej szło mu całkiem topornie, bo wyglądał jak siedem nieszczęść i dalej kaszlał krwią jak się zapomniał. Najwyraźniej porachunki kumpelskie, zakończone odcięciem za pomocą whisky i prochów nie zawsze kończyły się odpowiednio.
Wpuścił jednak dziewczynę do siebie, bo był ciekaw, co ją tak naprawdę sprowadza i czemu czuje, że to nie jest nic, w co powinien się mieszać.
W końcu miał być obojętną Szwajcarią, prawda?
- Nie, wejdź i weź sobie piwo z lodówki. Ja się ubiorę! – zakrzyknął i zniknął w garderobie, mając nadzieję, że nie zauważyła obrączki na jego palcu.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Z reguły Tahnee ostatnią rzeczą jaką robiła, to udawanie się do kumpli swojego narzeczonego i wypytywanie o niego, jednakże teraz chyba po prostu nie dawał jej wyboru. Znaczy miała jeszcze inną opcję w postaci wykorzystania policyjnych narzędzi by chociażby namierzyć jego telefon czy samochód, jednakże to naprawdę było coś, czego chciałaby uniknąć, bo w jej ocenie było bardzo zaborcze i zupełnie nie na miejscu. Chcąc więc zachować się jak każda normalna narzeczona, bez dostępu do takich technologii, postanowiła udać się do Dicka, bo nuż wiedział, co się Bartem działo.
Skoro nawet Remington rozumiał, że po takim czasie trochę przypał jeszcze nie być po ślubie, to zdecydowanie w tym wszystkim było coś nie tak. Walker z miesiąca na miesiąc miała coraz więcej wątpliwości. Były zasiewane niczym ziarenka w jej sercu, by coraz bardziej wzrastać wraz z kolejną kłótnią, jakąś krzywą akcją, jak chociażby znikanie bez słowa. Jasne, bycie w związku to nie tylko same dobre momenty, jednak ostatnimi czasy była bardziej nieszczęśliwa, aniżeli zadowolona ze swojego życia, które toczyła. Wiele łez przelała i zapewne wiele jeszcze przeleje. Nie ma też więc co się jej dziwić, że była zmęczona, że powoli miała dość. Bo co z tego, że go kochała, skoro czuła się, jakby wciąż mieli po szesnaście lat i nie było w tym wszystkim żadnych perspektyw?
Trzeba przyznać, że była trochę… zaskoczona, gdy Dick jej otworzył w samym ręczniku, ale obyło się bez soczystych rumieńców i jakiegoś większego zawstydzenia. Nie raz wbijała ludziom na chatę i zastawała ich podobnie (albo jeszcze skąpiej) odzianych. To co ją bardziej zdziwiło, to fakt, co miał na twarzy, bo o tym Bart jej nic nie wspominał, zdecydowanie się go to zapyta.
Dzięki – powiedziała, wchodząc do środka. – Kto ci tak twarz obił? – zapytała, choć wcale nie oczekiwała, że dostanie odpowiedź. Mógł równie dobrze jej powiedzieć, że się przewrócił. Pytała raczej… z poczucia obowiązku, aniżeli jakiejś czystej ciekawości. W kwestii zaś piwa. Najpierw chciała odmówić, bo przecież przyjechała samochodem. Potem zaś stwierdziła, że walić to i zamówi taksówkę. Tak więc postanowiła się obsłużyć i wyciągnęła browara zarówno dla siebie jak i Dicka. Usiadła na kanapie w salonie, otwierając puszkę i czekając aż ten się przebierze.
I nie. Nie zauważyła obrączki.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpaść po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Nie ustalił żadnej wersji zdarzeń z kumplem, a zazwyczaj był jednym z tych, którzy stają murem za przyjaciółmi. Mógł nawet kłamać ich laskom prosto w oczy, jeśli sprawa tyczyła się niespodziewanej zdrady. Właściwie nie ze względu na kiepsko pojmowaną męską solidarność czy związek bracholi, bo uważał, że trzeba być dorosłym i raczej nie ruchać się po kątach z innymi jak się już wyraziło zaangażowanie. Nie, żeby te górnolotne stwierdzenia w jakikolwiek sposób wprowadzał w życie, ale przecież nikt nie był idealny, prawda? Po prostu zazwyczaj uważał, że nie ma co się mieszać między dwójkę dorosłych i ponoć zakochanych ludzi. Sam dostawał białej gorączki na myśl o tym, że ludzie ciągle wtrącali się do niego i do Lorry. Może dlatego, że większość nich sugerowała otwarcie dziewczynie, żeby zostawiła chłopaka, który znęcał się nad nią psychicznie, a w efekcie jeszcze postanowił ją pobić w czwartym miesiącu ciąży.
Mieli swoje powody w każdym razie i potrafił nawet przyjąć to do wiadomości, choć czuł się absolutnie paskudnie z tymi interwencjami i miał nadzieję, że to nie jedna z tych rozmów, które dotyczą usprawiedliwienia kumpla. Ubierał się więc żałośnie powoli, nawet zdążył założyć swojego rolexa, choć z tymi śliwami pod oczami na pewno wyglądał w nim oszałamiająco.
Wziął od niej piwo i usiadł obok niej, przeklinając cicho. Nawet taka prozaiczna czynność sprawiała mu niesamowity ból. – Lorenzo. Jego też powinnaś zobaczyć – zaśmiał się, bo transakcja była wymienna, zresztą obaj tłukli się od lat w klatkach, po prostu tym razem napieprzali się bez żadnych reguł, bo o kobietę. – Tahnee, posłuchaj, jeśli przyszłaś tu pogadać na temat swojego narzeczonego to sprawdziłem telefon i nie wiem, jaką bajeczkę miałbym ci sprzedać – parsknął, patrząc na nią dłużej. Ten jego kumpel był idiotą, skoro pogrywał z taką dziewczyną, ale najwyraźniej dlatego tak się dobrze dopełniali.
On też nie przepadał za dobrymi i nudnymi dziewczynami.
Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Tahnee naprawdę starała się dawać Bartowi jak najwięcej swobody – a zwłaszcza ostatnimi czasy, kiedy jej próby namówienia swojego narzeczonego do wspólnego zamieszkania po tylu latach powodują u niego atak białej gorączki. Postanowiła trochę zluzować, jednakże to nie oznaczało, że znikanie na parę dni bez słowa i nie napisanie chociażby głupiego esemesa było w porządku. Miała naprawdę wrażenie, że ten facet czasem zapominał, że był w związku i miał pewne zobowiązania wobec niej jako osoby, z którą podobno chciał spędzić większość swojego życia.
Nim Walker przyszła do Dicka, dzwoniła po szpitalach, rodzinie – nikt jednak nic nie wiedział, więc Remington był jej ostatnią deską ratunku. Miała nadzieję, że on będzie wiedzieć co się z Bartem dzieje… Tahnee Barta o nic złego nie podejrzewała, po prostu się po ludzku się o niego martwiła.
Walker spojrzała na Dicka z lekkim politowaniem. Nie wyglądał najlepiej, no ale co mogła zrobić, aniżeli współczuć?
Zrobić ci jakiś okład, czy coś? Masz jakieś leki przeciwbólowe? – zapytała. Mimo że z nim nie była najbliżej, bo mimo wszystko był kumplem jej narzeczonego, to dobre serduszko Tahnee nie pozwalało tak po prostu olać sprawę. I gdyby Dick ją poprosił o pójście do sklepu na zakupy, to zapewne by to zrobiła. – Co? – Nie do końca rozumiała co miał na myśli. Dopiero po chwili do niej to dotarło. Westchnęła ciężko, biorąc łyk piwa. – Ostatnio się znowu pokłóciliśmy i chciałam go przeprosić, ale nie daje znaku życia. Myślałam, że może Tobie coś powiedział. Obdzwoniłam szpitale, rodzinę, nikt nic nie wie. Ostatnią rzeczą jaką chcę zrobić, to zgłaszać to na policję, bo wtedy by stwierdził, że jestem zaborcza i wykorzystuję swoją pozycję – powiedziała widocznie niezadowolona. Nie miała pojęcia, co z tym chłopem zrobić, powoli traciła siły i nadzieje, że cokolwiek z tego będzie. Miała w sercu coraz więcej niepewności.
Walker była zdecydowanie tym typem kobiety „do rany przyłóż” – wierna, ciepła, była w stanie wiele wybaczyć, gdzie większość dziewczyn na jej miejscu już dawno Barta by rzuciły. Ona jednak głupia go kochała, więc wciąż wracała, znowu wybaczała, a on ponownie wystawiał jej cierpliwość i dobre serce na próbę. Może myślał, że skoro raz ją „zdobył” to już tak zawsze będzie? Z drugiej strony Tahnee dała mu wiele powodów, by tak myślał – wystarczyło że przeprosił, zrobił minę zbitego psa i wszystko wracało do „normalności”. Pytanie jak długo będzie w stanie to znosić?

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpaść po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Wiedział, że kumpel zachowuje się nie w porządku. Może i o związkach wiedział niewiele, bo żadnego tak naprawdę nie przeżył na trzeźwo, ale zdawał sobie sprawę, że tak się nie postępuje. Skoro już dawało się dziewczynie pierścionek, to jasnym było, że oczekuje ślubu. Sam wiedział, że w pewnym momencie sprawy muszą się stać poważnie, bo nikt nie będzie czekać z legalizacją związku do śmierci. Tak sobie radośnie deliberował, czując, że zapewne ma jakąś gorączkę od tych pieprzonych urazów, więc równie dobrze Tahnee mogło by tutaj nie być, a on rozmawiał z jakąś zjawą. Często takie odchyły zdarzały mu się za czasów kokainy, ale obecnie był całkiem czysty, więc musiał przesadzić z alkoholem. Ktoś kiedyś mu tłumaczył, że nałogowcy ciągle szukają sobie nowych podniet, byle by tylko znowu poczuć ten przyjemny haj.
Zazwyczaj jednak nie osiągają tego za pomocą alkoholu, więc powracają do prochów. Właśnie na takiej granicy był dziś, czując, że tak, potrzebuje jakichś środków przeciwbólowych, ale już na pewno nie takich jakich miała na myśli Walker.
- Okład, poproszę – i zanim zdążyła zareagować, położył głowę na jej kolanach. Dawno go nikt tak po prostu nie głaskał i nie mówił, że będzie dobrze. Ostatnio robiła to jego dziewczyna, ale akurat ona już dawno postanowiła się go pozbyć ze swojego życia.
- Nic mu nie będzie. Wróci – mruknął, bo mimo wszystko w tym stanie trudno mu było skupić uwagę na tym całym dramacie, jaki rozgrywał się między dziewczyną, a jej chłopakiem. Może i Bart był jego przyjacielem, ale kompletnie nie rozumiał tego znikania i faktu, że nadwyrężał tak bardzo jej zaufanie. Miał wrażenie, że przyjdzie taki czas, a dziewczyna dość ostro pokaże mu, że tak naprawdę na to nie zasługuje. Mógł nawet zacząć kibicować takiemu obrotowi spraw, choć przecież nie bywał osobą zawistną i chciał, żeby im się ułożyło. – Tahnee, mogę dać ci radę? – powinna zaprzeczyć, ale skoro tego nie zrobiła, to otworzył oczy i spojrzał na nią z błogim uśmiechem człowieka, któremu jest lepiej, tylko dlatego, że ma obok siebie kolejne 36,6 i może odczuć jego ciepło. – Nie biegaj za nim. Pokaż mu, że możesz w każdej chwili zerwać tę waszą relację i jeśli się przerazi, to będzie znaczyło, że nadal mu zależy. Jeśli zaś nie, to po prostu weź go olej, bo na ciebie nie zasłużył. Na pewno jest masa facetów, którym marzy się taka ciepła i oddana istota – nie mówił o sobie, choć stęsknił za czasami, gdy doświadczał takiej zwykłej bliskości i ktoś był w stosunku do niego dziwnie troskliwy. To było znacznie lepsze doznanie niż jakikolwiek odlot.
Chyba naprawdę już zaczynał bredzić.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Problem chyba był w tym, że Tahnee z Bartem już tyle razy się rozstawali i do siebie wracali, że być może Stonehart myślał, że już nic nie było w stanie spowodować, że ją straci – bo jak raz „zdobył” to była jego. Polizane, zaklepane, niczym jak u pięciolatka. I prawdę powiedziawszy Walker się często czuła jak za czasów, gdy byli nastolatkami… bo w kwestii zachowania jej narzeczony niewiele się zmienił. Nie miało znaczenia, czy miał trzydzieści cztery, czy czternaście lat – podchodził do ich relacji praktycznie tak samo, tyle że zamiast nazywać Tahnee dziewczyną, nazywał „narzeczoną”, z którą najwidoczniej nie planował się żenić. I naprawdę przez długi czas Walker myślała, że to z nią było coś nie tak – może za bardzo naciskała, sprawiała że czuł się niekomfortowo przez to, może była zbyt zaborcza? Jednak im częściej o tym myślała, czy rozmawiała z kimś, kto był w tym sporze neutralny, tym bardziej rozumiała, że to wszystko co robiła było zupełnie normalne. No bo jasne, pierwsze dwa lata narzeczeństwa były pod pretekstem „zbierania środków”, co by na imprezę nie brać kredytu, tylko wszystko sfinansować. No ale od dawna te pieniądze były, nie stanowiły żadnego problemu… więc po prostu temat wisiał, bo ktoś bał się po ludzku wziąć odpowiedzialność za swoją decyzję.
Trzeba przyznać, że nie wiedziała na początku jak zareagować, gdy Dick się położył na jej kolanach. To nie było… w porządku? Chyba. Zesztywniała na chwilę, zastanawiając się co zrobić. Postanowiła jednak położyć swoją dłoń na jego czole. A potem przyłożyła ją do swojego. I tak ze dwa razy.
Ty chyba masz gorączkę. – Nie była kimś, kto powinien się nim zajmować, ale z drugiej strony chyba nie miał nikogo innego, kto miałby to zrobić. Tahnee nie miała zielonego pojęcia o jego problemach w z narkotykami w przeszłości. Nie zamierzała komentować, że Bartowi nic nie będzie, bo teraz miała trochę inne zmartwienie na głowie.
Na duchy przodków, czemu ona przejmowała się teraz kumplem swojego narzeczonego niż nim samym?
Potem zaś Dick dał jej radę… taką, której nie chciała usłyszeć, jednakże była do bólu prawdziwa. Podświadomie czuła, że tak była powinna zrobić już dawno temu. Nie miała chyba na tyle… jaj, żeby tak zrobić? Potrafiła się nie patyczkować z jakimiś rzezimieszkami, niejednego faceta potrafiła położyć na glebę bez większych problemów… a jednak gdy przychodziło do Barta, to kolana jej miękły. I pomimo że wciąż ją ranił, to i tak wybaczała, tłumaczyła go jakoś samej sobie. Czy to już podchodziło pod syndrom sztokholmski?
Pomyślę, ale teraz to trzeba cię ogarnąć – powiedziała, by następnie powoli zsunąć jego głowę ze swoich kolan. Obudziła się w niej empatia, która nie pozwalała jej Remingtona zostawić samego sobie. Przyszła tu po informacje o Barcie, ten nic nie wiedział, więc powinna była wyjść. Zamiast tego, szła właśnie do łazienki po jakiś ręcznik, który namoczyła zimną wodą, by wrócić do salonu i położyć mu prowizoryczny okład na czole. Siadając gdzieś obok niego. – Może powinnam wezwać karetkę? – zapytała, bo naprawdę nie miała pojęcia, co zrobić.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpaść po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Gdyby nie był tak obolały i rozgorączkowany, to miałoby to sens, a on broniłby swojego kumpla do ostatniej krwi, ale ostatnio przyszło mu przebywać z tak różnym wachlarzem charakterów kobiet, że chyba stracił cierpliwość do typów, którzy zwyczajnie lekceważą ich siłę. Nie był wcale lepszy, wyzywał własną żonę od plastików (głównie w myślach, ale wciąż) i przespał się z dziewicą bez skrupułów, ale powoli zaczynał się przełamywać. Może gdyby trafił na jakąś dobrą dziewczynę, to byłoby coś dobrego z niego? Przynajmniej tak sobie projektował, gdy miał pod ręką kogoś tak opiekuńczego i czułego jak Tahnee. Dopiero wówczas zdał sobie sprawę, że tak bardzo tęskni za Lorry. Za jej uśmiechem, za czułością, za wszystkim tym, co obecnie było dla niego niedostępne.
Na dodatek nie miał też kokainy, więc żadne znieczulenie nie wchodziło w grę. Gwałtownie przez jego organizm przeistaczała się jakaś infekcja i miał tylko nadzieję, że nieszczepiony Lorenzo nie przyniósł mu wścieklizny, gdy w ferworze walki ugryzł go i tym sposobem zmusił do zaprzestania ciosów.
Nic więc dziwnego, że po tym wszystkim Dick był daleki od udzielania porad okołozwiązkowych i obecnie zajmował się już tylko beztroskim leżeniem na kolanach dziewczyny kumpla.
- Ja zawsze jestem taki gorący… - wymamrotał, choć pot na jego skroniach i nieobecny wzrok sugerował, że to nieprawda i że coś go trawiło. Na myśl o halucynacjach zaś ogarniało go czyste przerażenie, więc próbował trzymać się jeszcze jakoś w ryzach, choć nie umiał powstrzymać się przed nieprzytomnym i głupkowatym uśmiechem. – Ale ty jesteś śliczna – a on ewidentnie nie powinien leczyć się sam, bo skutki były już zupełnie opłakane i z siniakami na twarzy sam wyglądał jak siedem nieszczęść.
Westchnął kapryśnie, gdy zdjęła go z kolan i od razu owinął się szczelnie kocem, bo zaczynał szczekać zębami. W tej pieprzonej, upalnej Australii. Może zaszkodziła mu kąpiel w lodowatej Nowej Zelandii? Może miał alergię na złoto i na obrączkę? A może te pieprzone zobowiązania sprawiły, że już całkiem się rozłożył, ale pewne było to, że coś go dopadło i gdy zrobił miejsce dziewczynie, od razu z ufnością złapał ją za rękę.
- To przejdzie, tylko daj mi jakiś paracetamol… dużo paracetamolu – bo i nie znał innego sposobu, a przecież od takich leków się nie uzależni. Tak sobie kombinował to w chorej głowie, a jednocześnie mocno i zdecydowanie przyciągał do siebie Tahnee. – Nie zostawiaj mnie, co? – poprosił, pieprzyć Barta, niech się szlaja gdzie chce i z kim chce.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Gdyby Dick postanowił Barta bronić, to zapewne Tahnee by stwierdziła, że jak zwykle przesadza i zapewne jest zaborcza i by na tym temat się skończył. Na szczęście Walker, Remington miał gorączkę i aktualnie najwidoczniej mówił to, co myślał, a to dawała jej do myślenia. Może właśnie tego potrzebowała? Szczerej opinii, by ktoś w końcu nią wstrząsnął i powiedział, że nie powinna dawać się tak traktować i była wystarczająco długo cierpliwa. Miała prawo być zła, niezadowolona z tego, jak to wszystko się toczy.
Tahnee na chwilę jednak zapomniała o swoim narzeczonym i postanowiła się skupić na jego kumplu, który zdecydowanie nie był w najlepszej kondycji i Walker miała wyrzuty sumienia, że go w takim momencie naszła. Z drugiej strony, gdyby się nie pojawiła, to by był pozostawiony sam sobie, więc nie ma tego złego co na dobre nie wyszło.
Nie wątpię – powiedziała, przykładając dłoń do jego czoła. Była przyjemnie chłodna w porównaniu z temperaturą Dicka. Kolejne jego słowa o byciu skomentowała uśmiechem, jednakże nic nie powiedziała. Nie wiedziała do końca jak powinna na to zareagować, jeżeli być szczerym. Nie miała pewności, czy Dick nawet to serio mówił, biorąc po uwagę jego stan, czy po prostu miał już takie halucynacje, że wyglądała na ładniejszą, aniżeli była.
Chciała mu pomóc, a siedząc na kanapie nic nie zrobi, dlatego postanowiła pójść zrobić mu ten okład. Przydałyby się też leki – jak chociażby ten paracetamol – jednakże nie miała pojęcia, gdzie Remington takowe trzymał. I coś czuła w kościach, że on sam by tego nie wiedział. Miała w planach pójść poszukać apteczki, w najgorszym wypadku pójść do swojego samochodu po takową, bo zawsze miała pod ręką, jednakże zamiast tego została po prostu przez Dicka przyciągnięta. Chcąc nie chcąc, leżała teraz obok niego. Kanapa nie należała do największych zapewne, więc tak naprawdę byli w siebie wtuleni. Tahnee na chwilę skamieniała, nie wiedząc co zrobić. Przecież Dick był kumplem jej narzeczonego, co oni robili?
N-nie zostawię, ale c-co Ty robisz? – Sierżant Walker. Kobieta, która była w stanie powalić niejednego faceta i miała naprawdę sporo pary w łapie, aktualnie rumieniła się niczym nastolatka, zupełnie zbita z pantałyku.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpaść po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Tak naprawdę Richard Remington mógłby napisać książkę, w której odnotowałby z lubością wszystkie zachowania, których nie powinien się dopuszczać, a mimo wszystko zazwyczaj parł w nie z łatwością dzieciaka, który chce coś zbroić. Miał nieco z chochlika, który uwielbia mieszać szyki i zmieniać ułożenie na wielkiej szachownicy życia, dosłownie uwielbiał, gdy cały świat wokół niego płonął. Byli ludzie, którzy najlepiej odnajdywali się w chaosie i z całą pewnością on do takich należał. Od czasu rzucenia prochów i przejścia do stanu abstynencji odwykowej zaś poszukiwał wrażeń jak każdy były ćpun. Nie do końca zdawał sobie sprawę, czy podobne emocje są spowodowane gorączką czy bliskością Tahnee, ale sądził, że gdyby Bart wiedział jak odważne poczyna sobie z jego byłą, to zapewne już mógłby sobie zamówić z Ikei trumnę do złożenia i położenia się w niej.
Tak to sobie wizualizował, a stan w którym się znajdował, z całą pewnością sprzyjał podobnej wędrówce wyobraźni.
- Nie martw się o mnie. To tylko… Biłem się o honor pewnej dziewczyny. W sensie mojej byłej i z moim kumplem, ale chyba przesadziliśmy i może doszło do zapalenia – próbował bardzo nieskładnie wyjaśnić jej fakt, że właśnie zaliczał zgona z powodu przedawkowania leków z alkoholem. Takich, których nawet nie powinien zażywać, bo przecież do cholery, był ćpunem. Żadnym byłym, zwykle zostaje się narkomanem na całe życie i zdawał sobie z tego sprawę, choć zapierał się rękami i nogami, że nie i że jest już w pełni wyleczony.
Gdyby był, to zapewne nie przystawiałby się do byłej dziewczyny swojego kumpla, ale Tahnee pachniała tak ładnie, była miła i przede wszystkim nie wiedziała o jednym drobnym szczególe, który obecnie sprawiał mu niezłe zamieszanie w głowie.
Postanowił ją jednak oświecić i zapewne ta iluminacja w jego wykonaniu nie była dobrym pomysłem, ale rozgorączkowany Dick nie był zbyt rozsądnym Dickiem, więc musiała mu wybaczyć, a on musiał nareszcie jej to wyznać, choć minęły lata.
- Kochałem się kiedyś w tobie, wiesz? Kilka lat temu. I bardzo zazdrościłem Bartowi, że cię ma – dodał, a teraz właściwie miał on ją, choć ze strony sierżant Walker była to zapewne troska, ale nie mógł sobie odmówić wtulenia się w nią. Niektórzy faceci byli prawdziwymi idiotami.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
W takim razie Richard i Tahnee byli niczym woda i ogień. Walker bowiem była poukładaną osobą, która nienawidziła chaosu i niepewności w swoim życiu. Może właśnie dlatego tyle na Barta naciskała, chcąc w końcu się ustatkować, założyć rodzinę… ba! Mieć dzieci. Bo te też chodziły jej po głowie, a zegar biologiczny powoli zaczął tykać. Miała trzydzieści dwa lata, więc tak naprawdę to był ostatni gwizdek na to, żeby w ciążę zajść. Na jej nieszczęście, potencjalny ojciec był nieodpowiedzialnym człowiekiem i zaczynała mieć coraz większe wątpliwości co do tego, czy w ogóle powinna sobie z nim swoje życie układać. Bo ileż można cierpliwie czekać? Miała dość tych wszystkich kłótni. Nie było tygodnia, w którym by się o coś nie pożarli. Pragnęła spokoju. Wspólnego wylegiwania się na kanapie, oglądając przy tym jakiś serial i zajadając się popcornem. Chciała codziennie chodzić spać i budzić się obok ukochanej osoby. Czy Tahnee naprawdę tak wiele od Barta wymagała?
Richard Remington. Rycerz na białym koniu, nie spodziewałam się – odpowiedziała żartem, rozumiejąc jednak co chciał jej przekazać, pomimo swojego wątpliwego stanu.
Technicznie rzecz biorąc Tahnee jeszcze z Bartem nie zerwała, tak więc Dick się przystawiał do narzeczonej swojego kumpla, która czuła się mocno niekomfortowo w sytuacji, w której się obecnie znaleźli. A słowa, które ten kretyn właśnie wypowiedział sprawił, że zupełnie zdębiała. Zaraz, zaraz? Czy ona na pewno dobrze usłyszała? A może już zdążyła się od niego zarazić i ma gorączkę i omamy słuchowe? To co jednak do tej teorii nie pasowało to fakt, że mężczyzna postanowił się w nią wtulić. Z jednej strony… nie miała pojęcia jak na to zareagować, z drugiej strony jednak Dick połechtał ją trochę po ego. Bo zawsze myślała, że była raczej „przeciętna” i tyle lat spędzonych z Bartem sprawiło, że zaczęła myśleć, że rozstanie się z Bartem nie jest dobrą opcją bo… nikogo innego przecież sobie już nie znajdzie.
To co zrobiła, wydawało się być bardzo nieodpowiednie, biorąc pod uwagę fakt, że Dick miał żonę, ona zaś była zaręczona. Jednakże miała to teraz w nosie. Tahnee jako kobieta była bardzo niedoceniona, a Richard jednym krótkim zdaniem podbudował jej mniemanie o sobie w stopniu kolosalnym. Dlatego po prostu go do siebie przytuliła, kładąc swoją dłoń na jego głowie i zacząć delikatnie głaskać go po włosach.
Uwierzę, jak mi to na trzeźwo powiesz – odpowiedziała szeptem, jednakże w kościach czuła, że taka była prawda. Ludzie w takim stanie zwykli mówić to, co zwykle skrywali głęboko w sobie.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpaść po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Wiedział, że zegar biologiczny jest skurwysynem, jeśli chodzi o kobiety. Tak naprawdę on mógł zostać ojcem nawet po sześćdziesiątce – wiedział to na przykładzie własnego starego – a taka Tahnee musiała się spieszyć, bo pomimo niewątpliwych zalet wkrótce będzie już przestarzała i pokusi się na nią ewentualnie jakiś rozwodnik. Dlatego był jednocześnie zaskoczony, że poświęcała swoje najlepsze lata na kogoś takiego jak Bart, który niekoniecznie był dobrym partnerem.
Przyjacielem, owszem. Nie miał mu nic do zarzucenia w tej kwestii, ale traktowanie własnej dziewczyny było skandaliczne. Istotnym był fakt, że zauważał to ktoś taki jak Dick, który przecież swoją wybrankę skopał w czwartym miesiącu ciąży.
Standardy wiec miał obniżone, a i tak dostrzegał, że ten człowiek ją skrzywdził i na dodatek sprawił, że jej poczucie własnej wartości leżało i kwiczało, a to dla niego była wręcz rzecz niewyobrażalna. Może dlatego, nawet z gorączką chciał sprawić, żeby przynajmniej się uśmiechnęła i przestała pieprzyć kocopoły o tym, że nikogo sobie nie znajdzie. Miał wręcz przeczucie, że ich dwojga to właśnie Bart będzie tym zawszonym kundlem, który w końcu przybiegnie i będzie na kolanach prosił ją o wybaczenie.
Nie chciał tego ani dla niej, ani też egoistycznie dla siebie, bo wreszcie miał jej uwagę i może być chory, ale jego emocje były wówczas szczere.
Dlatego zaśmiał się, gdy porównała go do rycerza.
- Oni mieli chyba jakiś kodeks, co? Średnio do tego pasuję – zauważył, jego niesforna i ogarnięta gorączką wyobraźnia podryfowała do obrazu siebie naćpanego na jakimś koniu i wzroku giermka, który musi go ogarniać. Zazwyczaj takim jego pomocnikiem był Bart, ale on zapewne nie pochwalałby tego, że leżał tak blisko z jego dziewczyną i czerpał ogromną przyjemność z ruchów jej dłoni, jakkolwiek to niemoralnie brzmiało. Po prostu dawno nikt do niego tak nie podchodził, z czułością, z troską, trochę to przypominało matczyne ciepło, ale i jego nigdy nie zaznał.
Zaś pieniądze tatusia nie miały wcale takiej mocy, dlatego uśmiechnął się nieprzytomnie i wtulił w ciało dziewczyny.
- Na trzeźwo ci tego nie powiem, bo mimo wszystko Bart by mnie zabił, a ja chcę żyć, wiesz? – parsknął, po pijaku zaś i z gorączką mógł przesunąć dłońmi po jej zgrabnym ciele i delikatnie wsunąć je pod koszulkę.
Nie zamierzał jednak niczego więcej robić. Na pewno był gdzieś znak ostrzegawczy, który powinien postawić sobie sam przed oczami, żeby nie dopuszczać do takich scen. Tak przynajmniej sobie wmawiał, ale było miło, ciepło, a Tahnee pachniała jak jeszcze nigdy.

Tahnee Walker
ODPOWIEDZ
cron