lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
- Czy to jest dobry pomysł, Max?
Bez najmniejszego zawahania się odparła, że był to jeden z najlepszych pomysłów, na jakie wpadła (tego wieczora).
Opuszczony wiatrak mienił jej się w oddali i kusił nieznanym na długo przed tym, nim postanowiła razem z nim tutaj przyjechać.
Za każdym razem, kiedy zamierzała po pracy wybrać się i zbadać opuszczony teren, coś jej wypadało: a to tata potrzebował pilnie pomocy, a to Aurora nie radziła sobie z domowymi zajęciami. Wszystko, co łączyło w sobie dreszczyk emocji i nieznane, musiało odejść na dalszy plan – a każdy, kto znał Hammond, wiedział przecież o tym, że bardzo lubiła eksplorację. W końcu to ona razem z braćmi odkrywała katakumby na polach przydomowego ogrodu, które finalnie okazały się być niczym innym, jak zasypaną piwnicą po starym domu. Nie bała się ani ciemności, ani pająków, ani uduszenia, kiedy raz za razem zapominała zabierać na ekspedycje swojego inhalatora. Na całe szczęście, ten nie był jej tak często potrzebny. Chłopcy z paczki, na którą składali się nie tylko jej bracia, byli wyrozumiali dla chudzielca o patykowatych nogach, który rzęził im swym świszczącym oddechem, gdzieś na tyłach. Dostosowywali do niej swój marsz i pomagali nieść plecak, w którym mama przygotowywała im smakołyki w postaci czekoladowych ciastek. Byli tym, za czym Maxine wyjątkowo mocno tęskniła: byli po prostu świadectwem wspaniałych przyjaźni oraz niesamowicie intensywnego dzieciństwa.
- To już niedaleko, Kas – ciemnowłosa poprawiła kucyk na swojej głowie, kierując ciemne spojrzenie na wąską ścieżkę, na której wzbierały się tumany pyłu. Rozpoznawała przelotnie drzewa, jakie przywykła oglądać z farmy, będąc w oddali od upragnionego celu. Układając nogę pod brodę, niewiele robiła sobie z faktu, że właśnie brudzi swemu ukochanemu tapicerkę.
- Tutaj, za tymi krzakami powinien być jakiś skręt w prawo – poinstruowała przyszłego weterynarza, posiłkując się swoim telefonem i aplikacją, która tworzona była nie tylko przez programistów, ale także i ludzi, którzy z niej korzystali. Dzięki niej odkrywało się to oblicze Australii, które nieznane były dla samochodu od google.
Zamilkła, pozwalając muzyce wypełnić ciszę i pracę hydrauliki znajdującej się w nadwoziu. Zaburczało jej w brzuchu. Odkąd tylko dotarły do niej wiadomości od Kaspera o tym, że zjedzą coś na wynos, zastanawiała się co. Cokolwiek znajdowało się w reklamówkach, pachniało nieziemsko i sprawiało, że żołądek okręcał się jej dookoła kręgosłupa.
Droga do miejsca docelowego zajęła im jakieś pięć minut. Silnik zgasł, kaszląc przeraźliwie na koniec, a Hammond wyskoczyła z auta. Wciskając dłonie w kieszenie fioletowych ogrodniczek, rozejrzała się z zaciekawieniem dookoła.
- Ładnie tu. Co Ty na to, aby zjeść przy aucie i później się poszwendać? – zapytała, odwracając się plecami od starego wiatraka. Utkwiła w nim zaciekawione spojrzenie i uśmiechnęła się ciepło.
Niektórzy twierdzili, że pasowali do siebie jak pięść do nosa. Był od niej dużo młodszy i wyższy. Zawsze ubierał się ładnie, podczas gdy ona pachniała końmi i nosiła powyciągane swetry. Byli prawdziwym świadectwem tego, że przeciwieństwa się przyciągały. Może dlatego wytrzymywali ze sobą tyle lat – by robić całemu światu po złości.
Lub z przyzwyczajenia.

Kasper Guillebeaux
sumienny żółwik
13#9694
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
5. + Outfit

Kasper nie miał nic przeciwko wypadom poza miasto. Ba!, on je naprawdę kochał. Można tutaj śmiało stwierdzić, że całą Australię Guillebeaux miał w kieszeni. Jasne, były miejsca, które nadal czekały na to, żeby je odkryć, ale Kas był pewien swojej wiedzy i obycia. Jedyne co go przerażało w tym wyjeździe z Max to to, że jednak miał auto o niskim podwoziu, a musiał właśnie jechać przez jakieś bezdroża. No dobra, może jakaś licha droga była, ale nie zmieniało to faktu, że bał się o swój samochód. Był dla niego zbyt ważny, żeby stracić go w takich okolicznościach.
-Okej. – Pokiwał głową zaciskając dłonie na kierownicy i skupiając się na drodze przed sobą. Próbował nie irytować się za bardzo tym, że Max trzymała nogę na tapicerce. Był wyczulony na punkcie takiego zachowania.
-Tutaj? – Zapytał widząc jakieś rozwidlenie, które mogło sugerować jakiś skręt. Zwolnił nawet, żeby się upewnić, że nie wpierdzieli się autem w jakieś dziwne rowy, tylko, że rzeczywiście jest tam jakiś zakręt. Na szczęście był, więc wierząc w intuicję Max skręcił tam gdzie do pokierowała. No i rzeczywiście po jakimś czasie dojechali na to miejsce.
-Rzeczywiście ładnie. – Skomentował z uśmiechem i rozejrzał się po okolicy. Dobrze, że wziął aparat. Będzie mógł pocykać jakieś foteczki. –Brzmi jak konkretny plan. – Wrócił do auta, otworzył bagażnik i wyjął z niego jakiś koc, który woził zawsze ze sobą. –Myślałem, że zjemy na masce, auta, ale tamten murek wygląda jak ciekawsza opcja. – Pewnie mogliby doświadczyć nawet lepszego widoku. No i sięgnął jeszcze po reklamówki z jedzeniem i ruszył w stronę murka gdzie zaczął rozkładać dla nich prowizoryczny, prosty piknik.


Maxine Hammond
sumienny żółwik
alemalpa#7279
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uwaga
lokacja podwyższonego ryzyka
Swego czasu te ziemie faktycznie uważane były za bardzo urodziwe, ale aktualnie mieszkańcy woleli trzymać się z daleka, pamiętając o tym, jakich wydarzeń świadkiem był stojący tu wiatrak. Kiedy Maxine i Kasper zajęci byli przygotowywaniem pikniku, ciszę przerwał przenikliwy jęk starej konstrukcji. Spokojnie, to tylko wiatr wprawił w ruch pordzewiałe skrzydła wiatraka, który poruszył się smętnie i zaczął się powoli obracać, wydając z siebie raz głośniejsze, raz cichsze odgłosy. Dziwne, że zanim podeszliście bliżej, konstrukcja stała nieruchomo. Przez to wszystko mogliście też nie zauważyć od razu, że Internet w waszych telefonach przestał działać. Zakłócenia sygnału? Przecież to też się zdarza, a obok jest stara, blaszana konstrukcja. To wszystko musi być jedynie zbiegiem niefortunnych okoliczności, przecież takie drobne niedogodności nie powinny wpłynąć negatywnie na miły posiłek w okolicznościach przyrody. Chyba, że zna się legendę o tym miejscu, a ta... może wpłynąć na decyzję o szybszym powrocie.

Możecie póki co grać między sobą, zdecydować co dalej, wymienić parę postów, a jeśli uznacie, że w danej chwili potrzebna Wam będzie kolejna ingerencja lub pomoc ze strony Mistrza Gry, oznaczcie w poście konto Bunyip <3
Maxine Hammond
Kasper Guillebeaux
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Lubiła to w nim: ten drobny szczegół, że mimo dbałości o własne stroje, Kasper był tym, z kim mogła chodzić nawet po bagnach. Nie przejmował się, że jego buty obtoczą się warstwą kurzu i pyłu, oddawał jej swoje żakiety, na których mogła siedzieć przy naprędce rozpalonym ognisku.
Pomimo dzielących ich różnic, wciąż było mnóstwo rzeczy, którymi mogli się dzielić. Zwłaszcza że Maxine należała do tych osób, które uważały, że wspólne pasje i zamiłowania bywały nudne. Przecież o wiele lepiej było uczyć się czegoś wspólnie z partnerem, aniżeli potakiwać głową na coś, co już się znało.
- Jeśli masz ochotę, to możemy zjeść i na masce – odparła, zanim koło wiatraka nie zaczęło się poruszać.
Słysząc głośne rzężenie za swoimi plecami, Hammond przystanęła i odwróciła swoją głowę tam, gdzie znajdowało się źródło dźwięku. Jednocześnie zatrzymała się, czując jak na rozgrzanym od słońca ciele pojawia się gęsia skórka.
- Uuuu – zaczęła, kiedy wszystko umilkło i chociaż próbowała zrobić dobrą minę do złej gry, nie zabrzmiało to tak prześmiewczo, jak planowała. W końcu byli całkowicie sami na odludziu, a i telefony zaczęły odmawiać posłuszeństwa (o czym nie miała pojęcia!). Nie sposób było się nie zmartwić. Nawet trzask drewna pod butami napawał grozą. Max miała także silnie rozwiniętą wyobraźnię, która w mig zaczęła podsuwać jej okropne obrazy, jak choćby Yowiego, który powoli wspinał się po murze, aby złapać Kaspera za fraki i wciągnąć w chaszcze.
- Nie boisz się? – zapytała, walcząc z tym, by dodać, że ona trochę tak. Nie była tą dziewczyną, która zachowywała się jak chojrak. Wręcz przeciwnie. Za każdym razem, kiedy wybierali horror do obejrzenia, Hammond podskakiwała, w co straszniejszych momentach, wydając z siebie przeróżne, dziwne odgłosy.
- Masz tam jakiś łom? Albo nie wiem, młotek? – na wszelki wypadek, choć przecież w razie walki z mitycznymi stworami będą mogli co najwyżej popukać się nim w czoło.

Kasper Guillebeaux
sumienny żółwik
13#9694
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
Kasper urodził się z przygodą w sercu. Zawsze kochał podróżować, odkrywać nowe tereny, spacerować z ojcem, zwiedzać bezdroża. No i zostało mu tak do dzisiaj. A jak już zdobył prawko to już w ogole miał kolejny powód do dalszego podróżowania. Mógł teraz zwiedzać tereny, które wcześniej stanowiły dla niego jakieś ograniczenia.
-Nie. Wolę nie ryzykować. – Uśmiechnął się i poklepał auto po masce. Oczywiście zrobił to delikatnie. Wcześniej zakładał taką możliwość, bo bał się, że miejsce, w które się wybierają niekoniecznie jest idealne do pikniku. Ale teraz jak widział, że mają gdzie usiąść to nie chciał ryzykować jakiś rysek na karoserii auta. Gdyby jakieś znalazł to pewnie kolejne dwa dni spędziłby na usuwaniu tych rysek. Albo wydałby niemałe pieniądze, żeby ktoś zajął się tym profesjonalnie.
-Co jest… – Skrzywił się słysząc przeraźliwy dźwięk. Spojrzał na wiatrak. Zdziwił się, bo wiatr nie był na tyle mocny, żeby poruszyć tak starą i zardzewiałą konstrukcję. Kasprowi nie było do śmiechu. Przeraził się nie na żarty. W końcu nie po to jechali na pustkowie, żeby ktoś sobie stroił z nich żarty. Nawet droga do tego miejsca wydawała się całkiem zapuszczona.
-Nie. – Zaśmiał się jak już trochę się zrelaksował, bo próbował sobie wmówić, że może wiatr tutaj miał taką siłę, że rzeczywiście był w stanie poruszyć ten wiatrak. –Ty się boisz? – Zapytał i nawet przetarł sobie ramiona, bo pojawiła mu się również gęsia skórka. –Dobra, moje ciało mówi jednak coś innego. Chyba trochę się przeraziłem. – Zażartował sobie i jeszcze przez chwilę patrzył na wiatrak. Zupełnie jakby czekał, że ktoś stamtąd wyskoczy i wyjaśni skąd te dźwięki. Albo ich zabije, nigdy nie wiadomo.
Spojrzał na Max podejrzliwie. –Mam łom… po co ci? – Zapytał mrużąc oczy. Zastanawiał się czy chodziło o kwestię samoobrony czy raczej o to, że Max ma nadzieję tam wejść i coś rozwalić.

Maxine Hammond
Bunyip
sumienny żółwik
alemalpa#7279
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uwaga
lokacja podwyższonego ryzyka
Ruchy wiatraka nie chciały zwolnić, wręcz przeciwnie przyspieszały z każdym obrotem, a wasza wyobraźnia z łatwością mogłaby doszukać się jakiegoś znaczenia w dźwiękach starej konstrukcji. Brzmiało to jakby... wołanie mężczyzny? Nie, na pewno nie, po prostu podświadomość płatała wam takie figle. Wasz samochód też nagle wydawał się być jakoś dalej, jakby droga do niego miała zająć godziny, a nie kilka minut. To tylko strach, może suche powietrze, a może głód? Na pewno nie ma powodów do paniki, wiatrak sam w sobie nie może stanowić zagrożenia, prawda? Od muru natomiast lepiej byłoby się odsunąć, bo w chwili, w której rozprawialiście o łomie, z jednej wyrwy wyszedł olbrzymi huntsman spider. W prawdzie jego jad nie zagraża ludzkiemu życiu, ale czy ma to coś do rzeczy, kiedy staje się w obliczu takiego nieoproszonego gościa?
Maxine Hammond
Kasper Guillebeaux
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Może to było to, co ich łączyło? Max uwielbiała podróżować u jego boku. Serce rosło jej, a dusza śpiewała, kiedy dostrzegała go w samochodzie, a jego usta układały się w słowa mówiące, że nadeszła pora na przygodę. Kochała także i to, że za każdym razem miał inny pomysł na spędzenie wolnego czasu. Raz zabrał ją na wycieczkę i romantyczną kolację na łodzi, innym razem na weekend na biwak. Tym razem to ona zapragnęła zabrać go w jakieś miejsce i chociaż nie posiadała żadnego planu, wiatrak okazał się być strzałem w dziesiątkę.
- No tak, zapomniałam, że to Twoja druga dziewczyna. – parsknęła i pokręciła głową pełna rezygnacji. Przez lata zdążyła już przywyknąć do tego, że jej partner traktował samochód jak swoją miłość. Skrupulatnie trzepał nogi przed ułożeniem ich na wycieraczkę, a na skórzanym kokpicie nie było ani jednej drobinki kurzu. Był pedantyczny i tym samym stanowił jej przeciwieństwo. Czasami zastanawiała się, czy istniał jakiś sensowny powód, dla którego zwrócił na nią swoją uwagę.
- Może go weź. Na wypadek, gdyby… O MATKO – odskoczyła jak oparzona od miejsca, z którego wylazł stwór. Nie była tą dziewczyną, która bała się pajęczaków. Sama miała w swoim pokoju niewielkie terrarium z tarantulą i nie bała się jej brać ani na ręce, ani karmić. Zwierzę te jednak wzięło ją z zaskoczenia i to było w tym wszystkim najgorsze.
- Fałszywy alarm, to tylko pająk! – przytknęła dłonie do ust, układając je uprzednio tak, jak do modlitwy. Miała nadzieję, że nic ponadto nie kryło się w krzakach i nie wysłało tego stworka, by przypadkiem zmylić ich czujność.
- Zobacz, jaki śmieszny. Wygląda całkiem niepodobnie do mojej Psalmopoeus irminii. – nie chciała niepokoić stworzonka, dlatego też wróciła do mężczyzny i wyciągnęła dłonie, aby pomóc mu z prowiantem.

Kasper Guillebeaux
sumienny żółwik
13#9694
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
Spojrzał na nią unosząc brwi.
-Druga dziewczyna? – Zaśmiał się i poklepał delikatnie autko. Jakby mógł to by się do niego przytulił. –To moja pierwsza miłość. – Wyszczerzył się. Niby powiedział to żartem, ale wszyscy dobrze wiedzieli, że całkiem poważnie to auto jest miłością jego życia. I nie chodziło tutaj o zwykłe, materialne przywiązanie się do rzeczy. Chodziło tutaj głównie o sentyment jaki Kasper żywił do tego auta. To ostatnia rzecz, która łączyła go z ojcem. Patrząc na to auto myślał tylko i wyłącznie o swoim ojcu, który to auto dostał od swojego taty, a które Kasper razem ze swoim ojcem przywrócili do życia. A przynajmniej próbowali, bo tata zmarł zanim skończyli. Później Kasper dokończył dzieło przy pomocy swojego ojczyma i dziadków, którzy rozumieli wartość tego pojazdu i chcieli mu pomóc.
-Planujesz poważnie na kimś użyć tego łomu? – Zdążył zapytać, ale zaraz Max wydała z siebie krzyk. Kasper nie wiedział czy biec rzeczywiście po ten łom czy reagować inaczej. Zanim zdążył podjąć decyzję spojrzał na gigantycznego pająka, który pojawił się całkiem niespodziewanie. –Jezu, co za wielka krowa. – Skomentował pająka i odskoczył. Nie bał się takich zwierząt. Ba!, on się szkolił, żeby z takimi pracować. Niestety takie wielkie bydle budziło obrzydzenie nawet w nim. Zwłaszcza jak się takiego nie spodziewał. –Tylko pająk? – Spojrzał na nią i otarł sobie czoło, ale zaraz jednak się roześmiał. Ten tylko pająk jednak narobił trochę stresu.
-Wygląda całkiem niepodobnie? – Zapytał. –Co to w ogóle za powiedzenie? – Parsknął śmiechem, ale podszedł, żeby przyjrzeć się pająkowi. Oczywiście zachował bezpieczną odległość, bo nie chciał go niepokoić, ale też nie chciał mieć go przypadkowo na twarzy. A wiadomo, wszystko się mogło zdarzyć. –Ja chyba zjem na stojąco. Pójdzie mi w uda. – Zaproponował rezygnując z siadania gdziekolwiek. Nie czułby się bezpiecznie.

Maxine Hammond
Bunyip
sumienny żółwik
alemalpa#7279
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Max prychnęła, słysząc jego odpowiedź. Następnie zaś tylko się roześmiała.
- No tak. Przegrywam z blaszakiem. Nic mnie już nie zdziwi. – wywróciła oczami, przestępując z nogi na nogę i wciskając dłonie w kieszenie szortów, wzruszyła swoimi ramionami. Wiedziała przecież, że nie była nawet drugą. Nie miała jednak serca, by robić mu z tego powodu wyrzuty, a na pewno już nie potrafiła tego zakończyć. Lubiła go. Był jej bardzo bliski, a także spędziła z nim mnóstwo fajnych, pełnych przygód chwil. Popychał ją do działania, nadawał świeżości i przypominał, że wcale nie jest tak stara, a życie nie minęło jej jak za pstryknięciem palca. To on pokazał jej czym jest miłość i choć może nie jest pierwsza, tak niewątpliwie prawdziwa.
- Nie wiem sama. Po prostu czułabym się bezpieczniej, mając ten łom przy sobie. – zmarszczyła nos, nieznacznie się przy tym krzywiąc. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że nie skrzywdziłaby nawet muchy. Ona także wiedziała, że wymierzenie ciosu nastąpiłoby tylko w obronie koniecznej, a i tak po wszystkim plułaby sobie w brodę, że musiała to zrobić.
- My, ludzie starsi, używamy takich zwrotów. – bąknęła, czując po raz pierwszy jakieś dziwne mrowienie w okolicach podbrzusza. Co jakiś czas, Kaspian uświadamiał jej, że różnili się nie tylko pod względem wieku, ale także i drobnych naleciałości. Sześć lat nieraz nie znaczyło nic. Czasem wszystko.
- Daj spokój. Możemy podejść bliżej. Albo wspiąć się na wiatrak. Na pewno jest tam jakaś drabinka. – nie chciała, aby ich randka była nieudana, zwłaszcza że pierwszy raz od dawna mogła wybrać miejsce. Bolała ją myśl, że zrobiła to tak nieudolnie.

Kasper Guillebeaux
sumienny żółwik
13#9694
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
Uśmiechnął się. –Dobrze wiesz, że nie chodzi o to kto przegrywa, a kto wygrywa. – Wcześniej Kasper żartował. To nie jest tak, że lepiej traktował dobra materialne niż ludzi. Zwłaszcza ludzi, którzy byli bliscy jego sercu. Gdyby Max nie była dla niego ważna to nigdy by się z nią nie związał, a z pewnością nie kontynuowałby związku. Samochód miał sporą wartość sentymentalną i stanowił jednocześnie jedyną i najważniejszą pamiątkę po zmarłym tacie Kaspra. Była to jedyna pamiątka, która była typowo dla najmłodszego Guillebeaux. Jeśli straci auto, to tak jakby stracił kawałek duszy.
Wybuchnął głośnym śmiechem. –Dobra. W takim razie lepiej dam ci ten łom. Dla świętego spokoju. – Puścił jej oczko i rzeczywiście wrócił do auta skąd wygrzebał łom. Nigdy nie miał go jeszcze okazji użyć. Na szczęście. Oczywiście Kasper nie pomyślał o tym, że może on, jako mężczyzna w tym związku powinien być osobą operującą łomem. Zamiast tego zamknął bagażnik i wrócił do Max i od razu podał jej łom. –Czy teraz czujesz się bezpieczniejsza? – Zapytał z uśmiechem. Tak sobie z niej trochę żartował. Poza olbrzymim pająkiem nic im raczej nie zagrażało. A przynajmniej Kasper niczego takiego nie dostrzegał. Chociaż kto wie co się czai w zaroślach.
-Ej! – Wycelował w nią palec. –Ja mogę wyglądać młodo, ale dobrze wiesz, że moja dusza jest stara. I nie znam takich zwrotów. Za moich czasów się tak nie mówiło. – Wyszczerzył się. Zauważył to jej bąknięcie, wiedział do czego Max mogła dążyć. Nie chciał żeby sobie zatruwała głowę myślami o tym jaka dzieli ich różnica wieku. Tym bardziej, że dla Kasa nie miało to absolutnie żadnego znaczenia.
-Może jednak do pająka nie podchodźmy bliżej, co? – Zasugerował. Okej, nie był to jadowity pająk, ale mimo wszystko Kasper nie chciałby stać w pobliżu. –Max. To nie jest dobry pomysł. Skrzypienie jakie wydaje ten wiatrak sugeruje, że błędem byłoby wspinanie się na niego. – Nie chciałby żeby któreś z nich zrobiło sobie krzywdę.

Maxine Hammond
sumienny żółwik
alemalpa#7279
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Max wiedziała, że Kasper ulokował swoje uczucia w samochodzie głównie przez fakt straty ojca. To przecież z nim planował jego renowację i po śmierci staruszka, włożył w niego kupę pracy, aby móc poruszać się nim po mieście, nie łamiąc przy tym prawa.
- Nie martw się, kochanie. – mruknęła, wtulając się w niego. Palce mimowolnie wplotły się w jego włosy, odczesując na bok sterczącą grzywkę.
- Nie jestem o niego jakoś szczególnie zazdrosna. – ona także żartowała. Te wszystkie drobne przytyki w rzeczywistości nie były niczym ponadto: Hammond domyślała się ile dla niego to wszystko znaczyło i kiedy już przychodziła chwila powagi, kobieta całkowicie respektowała potrzebę swojego chłopaka. Musnęła policzek Guillebeaux’a, wypuszczając go ze swoich objęć i biorąc łom, zaczęła się wygłupiać. Nie chciała, aby pająk, czy tęsknota za zmarłymi popsuła im randkę.
Zamachnęła się i zrobiła groźną minę, a następnie ugięła nogi w kolanach.
- Duchy i potwory! – wykrzyknęła, dźgając żelastwem fragment krzaków, jakie znalazły się w jej pobliżu.
- Nie dostaniecie naszego jedzenia! – pogroziła im, marszcząc czoło, kiedy poczuła, jak płuca domagają się tlenu. Odkaszlnęła, a następnie nabrała oddechu. Klatka piersiowa zarzęziła, dlatego też z kieszeni spodni wyjęła inhalator.
Zaciągnęła się lekiem i przytrzymała je w płucach. Odetchnęła.
- Kiepski ze mnie obrońca. – mruknęła, kiwając głową. Wycieczka na szczyt najpewniej opiewałaby w ataki astmy i nogi obsypane krostkami od pokrzyw. Nie chciała myśleć już o tym, ileż to komarów czaiło się na nich w tych zaroślach.
- No dobra, możemy tu zostać. Chyba że wolisz wybrać się gdzieś indziej? Do muzeum, staruszku? – uniosła brew i zadarła podbródek, najwyraźniej wyzywając go do odpowiedzi.

Kasper Guillebeaux
sumienny żółwik
13#9694
ODPOWIEDZ