lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
001
To nie był sezon. Australijskie winobranie zaczyna się od połowy grudnia do kwietnia i nawet w ich regionie wszystko reguluje prawo. Papirologii bywało z tym wszystkim wystarczająco dużo, żeby jamie nie decydował się na jej samodzielną robotę. Nie ogarniał tych wszystkich prawnych niuansów i detali. Jego mózg się do tego nie nadawał. Nawet przez długi czas nie znał się na winogronie, dopóki nie zagłębił się bardziej w temat. On sobie i swoim pracownikom po prostu ułatwiał życie poprzez spokojnie projektowanie maszyn, które to życie mu ułatwią. Nie sprzedawał swoich szczepów i jego owoców, lokalnie dbał o produkcję wina, z której był dumny. Właśnie trwały pracę nad limitowaną serią, kilku butelek z okazji stulecia winnicy. To miejsce miało swoje lata i nie wyobrażał sobie, żeby nie świętować tak wielkiej rocznicy.
Było już późno, w końcu był piątek, a on nie wyobrażał sobie trzymać tutaj ludzi bez powodu. Uciekali wcześniej, kiedy on rozglądał się i sprawdzał, czy coś nie wymaga konserwacji. Beczki leżakowały, a on w spokoju przechodził się z miejsca do miejsca po tej bardziej przemysłowej części winnicy. Zaraz myślał o tym, żeby zebrać się na farmę, która już dawno przestała być farmą. To był tylko kawał terenu z domem, jednak nie chciał jakoś go wykorzystywać. Zburzył resztę budynków gospodarczych i zostawił tylko te przydatne, które przerobił na garaż czy swoją małą pracownię inżynierską. Ciągle było jednak sporo terenu, na którym po prostu była trawa. Nic tutaj nie uprawiał, zostawił to w spokoju. Babka by go przetrzepała, gdyby pomyślał o roślinach, a później nie potrafiłby o nie zadbać.
Stał właśnie w pomieszczeniu i zbierał swoje rzeczy do skórzanej torby, którą miał przewieszona przez ramię. Koncepcyjne rysunki na niebieskim papierze i laptop odrobinę niedbale wylądowały na dnie znoszonej torby.
Obrócił się i wciągnął gwałtownie powietrze. Miał wrażenie, że zobaczył ducha. Przełknął ślinę i wpatrywał się w swoją byłą narzeczoną, która po prostu stała w drzwiach nic nie mówiąc. Ile już tutaj była? Dlaczego tak stała? Nie wiedział co powiedzieć, milczał, a jego mózg nie akceptował tego widoku.

Baby Sinclair
ambitny krab
cattitude#5494
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła po dwóch latach do Lorne Bay. Próbuje wszystko naprawić i odzyskać byłego narzeczonego.
1.
outfit

Miała wrażenie, że w Lorne Bay nic się nie zmieniło przez dwa lata. Z jednej strony właśnie dlatego, tak bardzo kochała to miejsce. Teraz kojarzyło jej się z bólem, stratą... W końcu kiedyś miała wszystko, co tylko mogłaby sobie wymarzyć. A teraz? Robiła z siebie idiotkę, próbując odzyskać to, co utraciła. Wszystko opisała w liście, który wysłała przed operacją. Wtedy jeszcze nie wiedziała czy w ogóle przeżyje, jednak ojciec zadbał o najlepszych specjalistów i oto... Jest.
Jadąc w dobrze znanym kierunku, czuła jak jej serce rozpada się na miliony drobnych kawałeczków. Praktycznie każdy skrawek tego miasta był przesiąknięty wspomnieniami. Dzieciństwo, uśmiech mamy, pierwsze imprezy ze znajomymi oraz te najważniejsze, czyli momenty spędzone z Jamesem. Ich pierwszy pocałunek, który był przesiąknięty tęsknotą. Baby nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo jej go brakowało, gdy wyjechał do Sydney. Dłonie Sinclair drżały zaciśnięte na kierownicy ukochanego Chevroleta, w końcu pojawiła się przy winnicy. Zaparkowała, chwilę poczekała zanim wysiadła z samochodu. Czy to na pewno dobry pomysł? Gdyby chciał odnowić kontakt to pewnie odpisałby na list albo skontaktował się z nią telefonicznie... A może po prostu czekał aż ona dotrzyma obietnicy?
Czuła jak stres coraz bardziej zaczyna ogarniać jej ciało. Musiała się uspokoić! Nadal była cholernie słaba, co chwila pojawiała się u lekarza na kontroli. Zauważyła jednego z pracowników, który chyba zmierzał do domu po pracy. Szybko złapała mężczyznę i zapytała, gdzie znajdzie właściciela. Okazało się, że Rockwell powinien być w biurze. No nic, ruszyła w kierunku jednego z głównych budynków, który bardzo dobrze znała. Kolejne wspomnienia powoli atakowały jej umysł...
Cicho weszła do środka, a potem do pomieszczenia. Zobaczyła go... Stał do niej tyłem, ale sam zapach mężczyzny prawie zwalił ją z mózg. Momentalnie łzy stanęły w oczach Baby, cholera, starała się się być twarda, jednak jej psychika była bardzo mocno nadwyrężona po wszystkim czego doświadczyła.
A potem ich spojrzenia się spotkały. Jamie miał minę, jakby zobaczył ducha... Przecież to było logiczne, że nie zgarnie byłej narzeczonej w ramiona, nie powie jak cholernie za nią tęsknił. Ona miała ochotę mocno go pocałować, błagać o wybaczenie, czuć ponownie jego silne ramiona dookoła własnej tali.
- Cześć... - odezwała się drżącym głosem, wydawało jej się, że za moment zemdleje. Chryste, odczuwała to wszystko jeszcze mocniej niż to sobie wyobrażała. Ledwo co przypominała jego Baby, była wychudzona, znacznie bladsza. Widać było, że trochę przeszła. - James... Wiem, że pewnie nie chcesz mnie widzieć, ale daj mi wyjaśnić, proszę. - dodała po chwili, patrząc na niego błagalnie ze łzami w oczach.

Jamie Rockwell
ambitny krab
dagger
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
Nie spodziewał się tego, że ten dzień może zakończyć się właśnie w ten sposób. Prowadził życie pewne określonych rutyn i zachowań. To pozwalało mu prowadzić biznes płynnie i miarowo, a sam przy tym po prostu się nie gubił. Działał zawsze mechanicznie, jak dobrze naoliwiona maszyna. Nie lubił niespodzianek, bo zabierały mu poczucie kontroli, a on uwielbiał kontrolę i harmonię, która szła za każdym cyklem winobrania czy sadzenia nowych winorośli. Wszystko miało swój określony moment i musiało dziać się w najlepszej chwili. Uważany był przez to za mało spontanicznego, ale taka była jego natura. Gdyby nie to, to bardzo możliwe, że z rodzinnego interesu nie zostałoby już zbyt wiele.
Baby wniosła do jego życia odrobinę koloru, zajmowała się tym wszystkim razem z nim. Wplotła się jego harmonogramy, czasami coś pozmieniała dla lepszego efektu. Żyła z nim i przy nim, a on nigdy nie był szczęśliwszy niż w momencie, kiedy zgodziła się zostać jego żoną. Tyle tylko, że on w głowie nie miał już tych miłych wspomnień. Nie było tam skradzionych pocałunków, sobotniego wylegiwania się w łóżku ze śniadaniem i wakacyjnych wyjazdów do Europy. Teraz na wspomnienie o niej miał wrażenie, że coś go gniecie pod mostkiem. W głowie za każdym razem słyszał tylko, że go nie kocha. Nie chciał w to wierzyć. Jednak było to jak przekleństwo, które przyniosło krótki kryzys w winnicy. Pracownicy wykopali go na wolne, bo nie był skupiony i wszystko mieszał. Całe szczęście bez niego wszystko pociągnęli i wyprostowali. Potrzebował sporo czasu w samotności, żeby się ogarnąć. Nie wiedział nawet, ile butelek wina wypił wraz z Jebbem.
Nie wierzył w to, że Baby stoi w drzwiach jego biura. Miała szkliste oczy i zapadnięte policzki, a ubrania nie opinały się na niej tak apetycznie jak to zapamiętał. Wisiały niczym na wieszaku i naprawdę myślał o tym, że widzi ducha. Szczególnie że Aborygeńska babka wpoiła mu w dzieciństwie historie, w które wierzył do tej pory.
Otworzył usta, żeby odruchowo odpowiedzieć cześć, ale z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Miał wrażenie, że jest na granicy tego, żeby opatrunki, które trzymały jego serce poluzowały się. Nie chciał się ruszyć, bał się, że mara, która właśnie przed nim stała zaraz rozpłynie się, a on pomyśli o tym, że tylko mu się przywidziało. Odzywała się jednak. Wydawała się całkiem żywa i mimo bladej skóry. Żyły było widoczne chyba na całym jej ciele, ale policzki miała delikatnie zaróżowione. Była żywa prawda? Jesteś żywa Baby? Zapytał ją w myślach.
- Stój, gdzie stoisz! – Podniósł łamiący się głos i wyciągnął dłoń w jej kierunku, kiedy tylko chciała się do niego zbliżyć. Nie chciał na nią patrzeć, nie chciał jej widzieć. Miał wrażenie, że zaczął nierówno oddychać, wpatrywał się w nią, ale jakby jej nie widział. Nie chciał przechodzić tego jeszcze raz. Stała przed nim kobieta, której chciał oddać cały świat, a która nim wzgardziła. Zniszczyła wszystko z jego sercem na czele. Uważał się za twardego faceta, na związki nigdy nie stawiał, bo nie miał na nie czasu. Przygodny seks czy krótkie romanse, kiedyś były wystarczające, a później jego życie się zmieniło i on się zmienił. Dopuścił do siebie właśnie ją, to właśnie jej pozwolił poznać prawdziwego siebie i co otrzymał w zamian. Opuszczenie bez wyjaśnień i najgorsze co mógł usłyszeć przed wyjazdem: Nie kocham cię, a życie przy Tobie nie jest życiem dla mnie. Nie był świadomy tego, że musiała użyć najgorszych słów, żeby uchronić go przed czymś innym.

Baby Sinclair
ambitny krab
cattitude#5494
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła po dwóch latach do Lorne Bay. Próbuje wszystko naprawić i odzyskać byłego narzeczonego.
Wyjeżdżając nawet nie miała nadziei na to, że kiedykolwiek wróci i zobaczy go jeszcze raz. Miała naprawdę małe szanse na przeżycie, gdyby nie ojciec to na pewno znajdowałaby się już pare metrów pod ziemią. Straciła wszystko, musiała zranić ukochanego, pożegnać ich nienarodzone dziecko, a potem przejść przez ciężkie leczenie, które nie raz zmuszało ją do błagania o śmierć. Dlaczego to musiało spotkać akurat ją? Przecież nigdy nie odmawiała pomocy, starała się być dobrym człowiekiem, a mimo wszystko los non stop rzucał jej pod nogi kłody.
Każde wspomnienie wywoływało u niej ogromny ból, było to gorsze niż ten ból fizyczny. Kochała go, ba, nigdy nie przestała go kochać. Mimo wszystko miała świadomość, że cholernie go zraniła. Nie mówiła wtedy szczerze, musiała powiedzieć coś, co sprawi, że Jamie uwierzy. Dlatego uderzyła w najczulszy punkt, tym bardziej, że jej ukochany wiedział o zaprzepaszczonych marzeniach. Kiedyś zależało jej na tym, żeby zaistnieć w wielkim mieście, jednak później zaczęła prowadzić z nim winnicę, dorosła. Zbudowali własny kawałek raju, gdzie mieli wszystko, czego potrzebowali. Ale co miała mu powiedzieć? Mam raka mózgu? Możliwe, że za moment umrę, a Ty nigdy się z tego nie pozbierasz? Będziesz musiał oglądać, jak z każdym dniem coraz bardziej cierpię? Nie, nie pozwoliłaby na to. Za bardzo go kochała, żeby skazać go na coś, co już przeszła. Myślała, że to inaczej będzie wyglądać. Zamiast podpisywać papiery dotyczące leczenia, mogłaby podpisać umowę z salonem sukien ślubnych.
Momentalnie zaczęła się całą trząść, patrząc na niego błagalnym wzrokiem. Cholernie dużo ją to kosztowało, widziała, że jego też. Nie powinna ponownie niszczyć mu życia... Ale przeczytał list, prawda? Wiedział o wszystkim?
- Nigdzie się nie ruszę, ale błagam wysłuchaj mnie. - opuściła na moment wzrok, przejechała dłońmi po zapadłych policzkach. - Dostałeś list, prawda? - musiała wziąć pare głębszych oddechów, żeby w ogóle móc cokolwiek jeszcze powiedzieć. Po twarzy Baby zaczęły spływać łzy, nie potrafiła tego powstrzymać. Była silna, ale przed nim... Nie potrafiła udawać.
- Kłamałam, kłamałam Ci prosto w oczy. To wszystko, co wtedy powiedziałam to nie prawda! Musiałam Cię chronić, rozumiesz? - w końcu spojrzała na mężczyznę.

Jamie Rockwell
ambitny krab
dagger
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
W jego głowie Baby postawiła na karierę, a nie na niego. Nie jednej nocy zastanawiał się nad tym czy przypadkiem nie podpuścił jej do tego w jakiś sposób. W końcu ciągle chodził i powtarzał, że powinna gonić za swoimi marzeniami. Kochała muzykę, a on uwielbiał obserwować, jak się w tym wszystkim spełnia. W tym też by ją wsparł. Wystarczyłby słowo, że wyjeżdża, że chce spróbować w wielkim świecie. Może pozwoliliby sobie na związek na odległość, a może rzuciłby wszystko w cholerę – zostawił młodszemu bratu i pognałby z nią w wielki świat. Wtedy zrobiłby wszystko, żeby był szczęśliwa, teraz kiedy otwierała jego rany, chciał, żeby nigdy nie istniała w jego życiu.
Patrzenie na nią sprawiało mu ból, czuł, że coś jest na rzeczy, ale w tym momencie jego mózg nie zadawał pytań. Dlaczego tak wygląda? Co się stało? Gdzie była przez ostatnie dwa lata? To było w tym momencie zbyt logiczne myślenie. To był moment na przetrwanie. Nie chciał się znowu rozlecieć na kawałki jak te dwa lata temu. W jego mniemaniu była pierwszą i ostatnią kobietą, której pozwolił tak bardzo zadomowić się w swoim życiu. Nie miał zamiaru powtórzyć tego błędu. Takie cierpienie nie było warte miłości, która okazała się dla niego po prostu boleśnie rozczarowująca.
Wpatrywał się w nią i chociaż nie pozwolił jej podejść to pozwolił jej mówić. O ile nie miała w planach pieprzenia głupot, bo w tym momencie jego ból zaczął się ubierać w złość. Robił sobie z tego podświadomie swoją tarczę, żeby tylko ubrać się w nią i czuć się na nowo bezpiecznie w nowej, odbudowanej wersji siebie.
Miał wrażenie, że słyszy co drugie jej słowo. Nagle jego oczy z wystraszony zmieniły się w złe i gniewne: - Co ty pieprzysz! – Wrzasnął, odkładając torbę na biurko, żeby przypadkiem nie upuścić laptopa. – Nigdy nie byłaś żałosna Baby, a teraz właśnie tak się zachowujesz. Co, kariera ci nie wyszła i wracasz z podkulonym ogonem? – Nie krzyczał, ale ton jego głosu ociekał pogardą, od której aż sam dostał gęsiej skórki na karku: - Pomyliłaś się, bo ode mnie jak już się odchodzi to na zawsze. – Zaplątał ramiona na piersiach, przybierając obronną postawę: - Nie opowiadaj mi więc bajeczek o kłamstwach. Nie kochasz mnie, czaję, poradziłem sobie z tym. Nie myśl jednak, że znowu pozwolę ci się zabawić moim kosztem. – Zacisnął szczęki, a linia jego żuchwy w momencie zrobiła się jeszcze bardziej wyraźna. To ona miała mówić, ale Jamie w obronnym geście i potoku słów nie dopuścił jej do słowa. Nie mówiąc o tym, że do jego głowy nawet nie dotarły te dwa, istotne, zmieniające wszystko słowa dostałeś list.

Baby Sinclair
ambitny krab
cattitude#5494
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła po dwóch latach do Lorne Bay. Próbuje wszystko naprawić i odzyskać byłego narzeczonego.
Z jednej strony tak byłoby o wiele łatwiej, wtedy wyszłaby na tą złą, która poświęciła miłość swojego życia dla kariery. Jednak znał ją, prawda? Wiedział, że w życiu nie podjęłaby takiej decyzji. Kochała go praktycznie od dzieciństwa, nie raz wysłuchiwała o tym, jak to inna dziewczyna jest lepsza, etc. Była przy nim w jego najgorszych momentach, wspierała go, a jednak sprawiła, że uwierzył w bajeczkę, którą musiała mu sprzedać przed odejściem. Rozpadała się na milion kawałeczków, kiedy mówiła mu prosto w oczy, że go nie kocha. Kochała, ale bała się cholernie tego, co będzie. Nie chciała go skazać na to, żeby oglądał ją w tym stanie. Była wrakiem człowieka, ledwo przypominała siebie. Zresztą teraz również nie wyglądała, jak kiedyś. Bywały takie momenty, kiedy nawet nie potrafiła spojrzeć na siebie w lustrze.
Mimo wszystko ten list dawał jej siłę i chęć do walki. Jeżeli nie będzie jej już chciał to zrozumie, nie może go zmusić do tego, żeby ponownie ją pokochał, ale potrzebowała wybaczenia. Chroniła go przed swoją chorobą, utratą dziecka, musiała przez to przechodzić sama. Teraz liczyła jedynie na to, że jej wybaczy i chociaż w najmniejszym stopniu zrozumie.
Teraz docierało do niej, jak wielki błąd popełniła. Zaczynała tracić nadzieję w to, że kiedykolwiek uda jej się to naprawić, musiała chociaż spróbować. Patrzyła na niego, a z oczu Sinclair poleciała kolejna porcja łez. Trudno zliczyć ile ich wylała przez ostatnie dwa lata. Tęskniła za nim, chciała zadzwonić tego samego dnia, odkręcić wszystko, ostatecznie tego nie zrobiła. Tak było lepiej, prawda? Cierpiał po rozstaniu, nie musiał bać się, że następnego dnia w szpitalu zastanie jej trupa.
- Żałosna?! Kariera?! Naprawdę aż tak uwierzyłeś w tą bajeczkę?! Nie znałeś mnie?! Nigdy bym Cię nie zostawiła dla kariery Jamie, Ty byłeś dla mnie najważniejszy i właśnie dlatego musiałam odejść! - skoro dostał list to powinien wszystko wiedzieć, przeczytać o dziecku, chorobie... Cholera, może jednak go nie dostał. - Wiem! Doskonale wiem, że do Ciebie się nie wraca! Chciałam tylko... - zakręciło jej się w głowie, dlatego zrobiła pare kroków w przód, żeby móc oprzeć się o biurko. Przez kręgosłup Baby przeszedł nieprzyjemny dreszcz, kiedy zobaczyła go w takim stanie. Nigdy nie zachowywał się tak w stosunku do niej, nawet jeśli był okropnie wściekły po kłótni.
- Rozumiem, że list ze Szwajcarii do Ciebie nie dotarł? - wzięła głęboki wdech, odrywając się od biurka. - Na nic nie liczę, nie chcę się zabawić Twoim kosztem. Skoro nie przeczytałeś mojego listu to muszę Ci o tym powiedzieć osobiście, wyjaśnić wszystko... Chcę tylko, żebyś mi wybaczył, nic więcej... - starła łzy z policzków, po czym wbiła wzrok w jego jasne oczy, które kiedyś patrzyły na nią z miłością.
- Ja miałam raka Jamie, ten sam typ, co moja mama. Lekarze nie dawali mi żadnych szans, nie chciałam Cię skazać na to, co sama musiałam przeżyć jako nastolatka. Zasługiwałeś na szczęście, wszystko, co najlepsze... Do tego... - urwała, ponownie schowała twarz w drobnych dłoniach. - Byłam w ciąży, ale przez leczenie dziecko nie miało żadnych szans. - rozpłakała się już na dobre. - Masz rację, jestem cholernie żałosna. I tak pewnie nie wierzysz w żadne moje słowo... Sama nie wiem po co tu przyjechałam... - załkała, po czym odwróciła się i ruszyła w kierunku wyjścia. Jest idiotką, pieprzoną kretynką! Nie powinna tutaj przyjeżdżać.

Jamie Rockwell
ambitny krab
dagger
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
Był zaślepiony, ubrany w tarczę nienawiści, nie chciał jej słuchać. Nie chciał dopuścić do siebie żadnej pozytywnej myśli z nią związanej. Nie chciał rozbudzić w sobie nawet małej iskierki nadziei. Nie wyszłoby z tego nic dobrego. Tak myślał, w tej chwili właśnie tak mu się wydawało. Ledwo się trzymał, miał wrażenie, że tylko zobaczenie jej twarzy i tych wielkich, pięknych oczu sprawiało, że znowu zaczynał się rozpadać. Nie mógł ponownie tego wszystkiego przechodzić, bolało go w mostku i to dosłownie czuł, jak boli go serce. Dokładnie tak samo jak wtedy, kiedy powiedziała, że go nie kocha. Gniotło i zabierało możliwość swobodnego oddechu. Miał wrażenie, że zaczyna brakować mu tlenu, a jego oddech znaczenie się spłycił. Oparł się o biurko pośladkami, dalej starając się trzymać pion. Uspokajał oddech, ale ramiona aż mu się trzęsły. Nie wiedział już, czy to ze złości, czy z siły, jaką wkładał w to, żeby ponownie nie rozpaść się na te cholerne, małe kawałeczki.
- Powiedziałaś, że mnie nie kochasz – uwierzył w to, naiwnie jak dziecko dał się ponieść tej czarnej myśli, która kiedyś zrodziła mu się gdzieś w mrocznych czeluściach jego umysłu. Jak taka kobieta jak ona mogłaby kochać takiego faceta jak on. Nigdy nie czuł się pewnie, więc dlatego tak łatwo uwierzył.
- Nie mam ochoty tego słuchać Baby. Zniszczyłaś mi życie – usilnie ignorował jej słowa. Nawet jeżeli rodziły one w jego głowie wątpliwości to je również ignorował. Bał się. Był przerażony bólem, który znowu może nadejść, a który znowu mogłaby mu sprawić. Nie chciał tego ponownie przeżywać. Siedział w swojej skorupce i chociaż ochłonął i już nie krzyczał to nie potrafił podnieść wzroku i spojrzeć jej w oczy. Nie chciał wyjść zza tego muru, którym otoczył się, żeby chronić własną duszę. Zacisnął szczęki, wziął głębszy wdech i wiedział, że musie zmierzyć się z tym właśnie demonem. Podniósł spojrzenie, nabierając odwagi na to, żeby w końcu spojrzeć jej w oczy: - Nie wiem, co chcesz osiągnąć Baby, ale niepotrzebnie przyjechałaś. Nie chcę cię już w swoim życiu. – Teraz nie wiedział, czy mówił to po to, żeby sobie poszła czy dlatego, że w tym momencie chciał, żeby zrozumiała. Powinna poczuć się tak, jak on te dwa lata temu, żeby zrozumieć, jak to jest być odrzuconym przez człowieka, któremu oddało się serce i życie. Wzgardzony przez kobietę, która była jego księżycem, słońcem i gwiazdami. – Tak będzie lepiej – wyszeptał i spojrzał na swoje buty, czekając aż odejdzie.

Baby Sinclair
ambitny krab
cattitude#5494
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła po dwóch latach do Lorne Bay. Próbuje wszystko naprawić i odzyskać byłego narzeczonego.
Nie mogła mu się dziwić, w końcu poniekąd sobie na to wszystko zasłużyła. Jednak robiła to po to, żeby go chronić, tak? Może powinna to nieco inaczej rozegrać, powiedzieć dwa lata temu prawdę. Wiedziała, że Jamie się załamie, będzie robił dobra minę do złej gry. Przynajmniej nie musiał jej oglądać w takim stanie... Nie przypominała dawnej siebie, nie była jego Baby za którą oglądali się jego koledzy i która aż błyszczała na scenie. Przypominała cień samej siebie, nie była pewna czy w ogóle przeżyje. Operacja się powiodła, ale leczenie było jeszcze gorsze. Nie raz wydawało jej się, że dany dzień będzie jej ostatnim. Dlatego musiała napisać list, wyjaśnić wszystko. Jak widać nic nie poszło po myśli Sinclair, wyszło jeszcze gorzej. List zaginął, nie dotarł do niego, a Rockwell w ogóle nie chciał wierzyć w żadne jej słowo. Po co miałaby to zmyślić? Kochała go, tak cholernie mocno.... Ba, nawet nadal go kocha, chociaż wie, że nie ma u niego żadnej szansy.
Nie raz leżąc w szpitalu wyobrażała sobie jego uśmiech, błysk w oku, który był zarezerwowany tylko dla niej. Śniło jej się, że jest przy ukochanym, a w ogrodzie bawi się ich synek. Budziła się rozczarowana, a serce Baby rozpadło się na milion kawałeczków. Miała być silna, a teraz stała przed nim zapłakana, bezsilna. Wszystko ją bolało, nawet nie chodziło teraz o nią, tylko widziała w jakim stanie jest James. Tak, o niego zawsze dbała o wiele bardziej niż o siebie, dlatego wtedy musiała odejść.
- Wiem, byłam głupia... Ale wiedziałam, że to jedyny sposób, żebyś dał mi odejść bez żadnych pytań. Kłamałam, kochałam Cię... Nadal Cię kocham. - ponownie niszczyła mu życie, pojawiła się po latach, próbując wszystko naprawić. Co sobie w ogóle wyobrażała?! Powinna zostawić go w spokoju, odpuścić, zacząć od nowa. Mimo wszystko nie potrafiła, wyrzuty sumienia nie dawały jej normalnie żyć. Może nawet tliła się w niej iskierka nadziei na to, że kiedyś jeszcze ją pokocha.
Chciała coś powiedzieć, ale jedynie otworzyła usta, po czym szybko je zamknęła. Zniszczyłaś mi życie. To zabolało, cholernie. Przecież chciała go ocalić, nie mogła go skazać na to całe piekło. Musiałby rzucić wszystko, wyjechać do Szwajcarii, poza tym miała naprawdę małe szanse. To prawdziwy cud, że lekarze jakoś ją wyratowali. - Masz rację, przepraszam... Tak bardzo Cię przepraszam. - odezwała się łamiącym głosem, powinna zniknąć. Miała wrażenie, że teraz nie ma już żadnego większego celu. Wróci do Californii, a potem... Kto wie. Zasłużyła sobie na to wszystko, cały czas wydawało jej się, że postępuje słusznie, a tymczasem zniszczyła cały swój i jego świat.
- Dbaj o siebie Jamie, zasługujesz na szczęście. Żegnaj. - odwróciła się jeszcze na moment, żeby móc po raz ostatni spojrzeć na byłego ukochanego. Wyszła szybkim krokiem z budynku, udała się na parking, wsiadła do samochodu i ruszyła w kierunku centrum, gdzie wynajęła mieszkanie. Powinna zniknąć z Lorne Bay, nie ma już tu dla niej miejsca.

ztx2

Jamie Rockwell
ambitny krab
dagger
23 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
One minute he made her blush and the next he made her want to commit murder.
#7

Raja ostatnio miała bardzo wielką ochotę, by rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, a wiedziała, gdzie to jest, bo razem z Kasprem interesowali się krajem nad Wisłą. Po prostu tutaj jej życie było jakieś dziwne skomplikowane, a tego chyba nie chciała. Ona naprawdę była typem osoby, który starał się trzymać z daleka od dram. Nie chciała mieć też jakiś zawirować emocjonalnych, bo po prostu ją to wszystko męczyło, a od dziesięciu lat miała uczuciowy rollercoaster z Kaspem. Chyba powoli dochodziła do momentu, w którym to wszystko ją przerastało i po prostu chciała jakoś ułożyć sobie życie. Co nie oszukujmy się łatwe nie było jak się mieszkało pod jednym dachem z miłością życia, szczególnie że Kas miał dziewczynę, z którą też musiała się widywać, a to nie było miłe.
Starała więc sobie znajdować różne zajęcia żeby nie myśleć o tym za bardzo, a gdy w pracy dostała wejściówkę na darmowe testowanie wina to od razu pomyślała, że powinna się tam wybrać. Zaprosiła więc Euri, bo czemu nie? Ostatnio dobrze się ze sobą dogadywały i Raja była pewna, że fajnie będzie się wspólnie najebać. Szczególnie, że za darmo. No więc na początek dostały do spróbowania różne typy wina, które dla Rajy smakowały tak samo ale z miną znawcy kiwała głową, że totalnie czuję różnice. Później dostały jeszcze darmową butelkę do wypicia i cóż, najlepiej to było zrobic pod jakimś drzewkiem skoro już tu były w pobliżu. - Czułaś jakąś różnice? Bo jak dla mnie to wszystkie smakowały tak samo - Powidziała wyciągając z kieszeni paczkę fajek, jednego papierosa włożyła sobie sobie ust, a resztę podsunęła współlokatorce. Co prawda nie była pewna, czy wolno tu było palić, ale jebać to. - Jak tam Twój zespół?? - Zapytała ciekawa, bo Raja była ciekawa takich rzeczy i chciała wiedzieć co sie dzieje w życiu jej najbliższych!

euridice quinn
sumienny żółwik
catlady#7921
23 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
So I hit my head up against the wall Over and over and over and over again and again 'Cause I don't wanna be like them I hit my head up against the wall Over and over and over and over again And again and again and again
Eri doskonale wiedziała czym był emocjonalny rollercoaster, ostatnimi czasy dowiedziała się o nim więcej, niż przez swoje dwudziestoparoletnie życie. Tak przynajmniej w tym momencie jej się wydawało, może dlatego, że ten tydzień był zbyt intensywny i zbyt soczyście umajony rodzinnymi dramami. I nawet jeśli w grę wchodził też zespół, to dalej były to rodzinne dramy, bo oni byli dla niej jak rodzina. No, może prócz Hammonda, bo to byłoby w sumie nieco obleśne.
Dlatego nie zastanawiała się zbyt długo, gdy Raja zaprosiła ja na jakąś degustacje wina. Do sommeliera, kipera czy innego znawcy było jej daleko, ale wino lubiła. W sumie lubiła każdy alkohol. Tak jak i towarzystwo Bishary, której nazwisko było egzotycznym zlepkiem liter nie do zapamiętania. W sumie jak jej własne imię, ale je także lubiła. Było inne, tak jak i ona była.
Na degustacji, no cóż... Wina były zbyt wytrawne i pewnie rozwodnione, jak to na degustacji, więc nawet nie załaskotało ją podmiebienie, gdy je kosztowała. Jednaną dobrą stroną tego wyjścia była Raja i butelka wina, którą dostały na odchodne.
Niespecjalnie... Niby na degustacji rozwadniają nieco wina, by się człowiek nie najebał. Dasz wiarę, że profesjonalni kiperzy smakujący nawet sto win dziennie i wypluwają je do spluwaczki? Nie ogarniam takiego marnotrawstwa... – odpowiedziała wcale nie popisując się wiedzą, którą posiadła czytając ostatnio jakiś artykuł na fejsiku. Odebrała od dziewczyny paczkę papierosów, robiąc dokładnie to samo co współlokatorka, wyciągnęła jednego dla siebie i odpaliła. A po kolejnym pytaniu Bishary zapadła grobowa cisza. W sumie nie wiedziała czy chce o tym gadać, ale fajnie było pogadać o tym z kimś, kto nie był jej bratem, siostrą, nie należał do zespołu, albo nie znał Apolla, Felixa czy Mava.
Jeszcze stoi, ale nie wiem ile pociągniemy. Atmosfera jest okropna, można ją kroić nożem. Wszystko się pojebało... – nie potrafiła tego ująć delikatniej, to słowo pasowało tu jak Hugo do Bossa. – A co u Ciebie w pracy?

Raja Bishara
powitalny kokos
Euridice Quinn
37 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#2

Piękna pogoda jak na dzień, który miał przywołać wszystkie wspomnienia.
Ciepły wiatr smagający jej policzki zdawał się być aktualnie jedynym jej kompanem w dzisiejszej podróży. Stary rower, który jeszcze do niedawna zalegał w szarych ścianach rodzinnego garażu, wiózł ją z dawną lekkością w tak doskonale znane jej rejony. Czuła się niezwykle błogo i tylko kołatające z nerwów serce przypominało jej, że jedzie wprost na spotkanie niedomkniętej przeszłości.
Raz, dwa, trzy. Raz, dwa, trzy. Liczyła w myślach z każdym pełnym obrotem stóp, jakby był to jedyny antybiotyk na ukojenie nerwów. Dawniej, w podobny sposob, pokonywała tę drogę w asyście Jamiego, który przy dobrym humorze czasami nawet godził się przewieźć ją na ramie roweru bądź bagażniku, co zazwyczaj kończyło się bolesnym upadkiem w pobliskich zaroślach. Zazwyczaj kończyli tak tuż po wypitym nielegalnie alkoholu na plaży bądź w domu Antonii.
Dzisiaj jednak samotnie przemierzała tę drogę; nawet ukochanego psa postanowiła pozostawić pod opieką ojca. To nie był czas na wycieczki z pupilem a chwila na odetchnięcie od zmartwień. Wiedziała przecież, że w winnicy nikt nie będzie jej groził.
Po przybyciu na miejsce oparła swój rower o śnieżnobiałe ogrodzenie, nie siląc się nawet na zabezpieczanie go przed kradzieżą. Zauroczona okolicą, zupełnie owładnięta wspomniami z lat nastoletnich, nie czekała na przybycie właściciela. Jej obecność wzbudziła zainteresowanie jednego z pracownikow, który powiadomił ją, że spóźniła się nieco i winnica jest już zamknięta. Niezrażona tym faktem posłała meżczyźnie przepraszający uśmiech i poinformowała o chęci złożenia wizyty właścicielowi. To dzięki uprzejmości nieznajomego dowiedziała się, że Rockwell przebywa w jednym z pomieszczeń winnicy, do którego wskazano jej drogę.
Przemierzając chłodne korytarze bez problemu znalazła się w odpowiednim pomieszczeniu. Jamie, odwrócony do niej tyłem zdawał się nie być świadomym bycia obserwowanym. Ona za to mogła przez chwilę poobserwować dawnego kompana pierwszych ucieczek z lekcji, nielegalnego alkoholu czy zabawy w chowanego na strychu jej domu.
- Zmężniałeś, James. - odezwała się w końcu jednym z tych zdań, których nienawidzili będąc dziećmi. Zawsze wspólnie irytowali się na te wszystkie sztucznie rozanielone nad nimi ciotki, przedrzeźniając ich udawany zachwyt. - A dziewczynę to już masz? Taki uroczy chłopiec, na pewno dziewczyny się za Tobą uganiają. - ciągnęła swój wywód, rozłożywszy przy tym szeroko ramiona jakby chcąc go zachęcić do uścisku.

Jamie Rockwell
powitalny kokos
nick
ODPOWIEDZ