fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
To jednak był akt odwagi, bo jeśli człowiek czuje, że chce kogoś zatrzymać, ale tego nie robi dla dobra tego człowieka, rezygnuje, bo właśnie tak ma być lepiej, to poświęcenie jest warte nazwania odważnym. Tym bardziej, jeśli tą osobą jest własne dziecko. To dziecko jest zbyt małe, żeby zrozumieć wiele spraw, dlatego cała ich trójka była odpowiedzialna za los. W takiej sytuacji trudno też o jakiś konsensus, kiedy strony są trzy i każda z nich chce czegoś innego. Melis nigdy nie tkwiła w tak pokracznej sytuacji, chociaż w życiu bywała już w wielu trudnych. Teraz, jednak nie wiedziałaby co zrobić. Pewnie jako matka robiłaby wszystko, żeby jej dziecku było jak najlepiej. I Hunter prawdopodobnie też tego chciał, dlatego właśnie robił krok w tył. Bardzo odważny krok.
Skinęła głową, uśmiechając się od ucha do ucha. Gdyby tylko wiedziała, że tak na nią zareagował, pewnie poczułaby się zdecydowanie lepiej. Zawsze chciała czuć się potrzebna, wspierać tych, którym tego wsparcia brakuje. – Byłbyś pierwszy – wyjaśniła. Lorne Bay było turystyczną miejscowością, ale nie pojawiało się tu jakoś szczególnie dużo celebrytów, a już zwłaszcza nie pojawiało się w jej stadninie. – Myślę, że to dlatego, że w ogóle się kogoś takiego nie spodziewają. Wiesz, to mała mieścina, ludzie się tutaj znają i chyba nikomu nie przyszłoby na myśl, że odwiedzi nas gwiazda – odpowiedziała. Przynajmniej Melis odniosła takie wrażenie. Zresztą, ona nie wnikała w świat celebrytów. Słuchała radia, kiedy jeździła autem czy pracując, ale nie czytywała stron plotkarskich ani nie wczuwała się w biografie tych, których akurat słuchała, nie szukała ich zdjęć, nie zagłębiała się w to. – To rzeczywiście dobry powód, żeby wyjechać – przyznała. Kobieta, romans, mąż – to się nie mogło skończyć dobrze. – Ale wiesz, co? Czy ktoś może mieć aż taki wpływ na twój los? Czy ktoś może decydować o twoim życiu? Czy tak naprawdę chcesz stąd wyjechać? Czy ona nie jest jedynym powodem? – spytała. Rozumiała go, bo w pierwszym odruchu, po swojej miłosnej porażce też marzyła o tym, żeby wyjechać. Ale tak naprawdę nie chciała tego robić. Nie chciała zostawiać Lorne Bay, swojej ciężkiej pracy, którą włożyła w stadninie. Tęskniła za podróżami i fotografią, ale wyjechałaby dlatego, że kochała to robić, a nie dlatego, że ktoś jej nie chciał. Nikt jej nie definiował. I Huntera też nie, nie musiał sugerować się czyjąś obecnością.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Leo pewnie by się z nią nie zgodziła. Pewnie w opinii wielu osób Hunter byłby tchórzem, ale z drugiej strony tylko garść osób wiedziała o tym, co tak naprawdę się wydarzyło. I tak pewnie zostanie, bo nikomu nie zależało na nagłośnieniu tej sprawy i jeśli z czymś się wszyscy zgadzali to z tym, że Tessie nie potrzebowała zainteresowania mediów swoją osobą. A tak pewnie by się stało, gdyby świat się o niej dowiedział.
- Aaa. - kiwnął głową i się uśmiechnął - To tym bardziej chętnie zawisnę w takiej galerii sław. Może przyniosę ci szczęście i od teraz same sławy będą cię odwiedzać. Interes się będzie kręcił bo ludzie z jakichś dziwnych powodów chcą robić to samo co celebryci a najlepiej w tych samych miejscach co oni. - nie rozumiał trochę tego, ale może dlatego, że był po drugiej stronie barykady. Zdarzało się, że tagował jakąś restaurację i nagle jej popularność rosła. A przecież nie był tak sławny jak Kardashianie czy inne Biebery.
- Może... ale wiesz... też żadna tajemnica, że jestem stąd i wiele ludzi nadal mnie pamięta jako gówniarza. - uśmiechnął się na wspomnienie szkolnej pielęgniarki, którą ostatnio spotkał w sklepie, albo pani, która kiedyś miała malutki sklepik spożywczy, gdzie kupował gumy za centa, myśląc, że mając dolara, ma fortunę.
Obiecał Leonie, że zniknie... znów był gotów zrobić to, czego ona chciała. A ona tego nie doceniała. Był skazany na porażkę w tym przypadku i bardzo go to męczyło.
- Nic poza tym mnie tu nie trzyma. Na początku roku zmarła moja mama. Innej rodziny tu nie miałem. Całe swoje życie mam w San Francisco, dom, samochód, przyjaciół, nawet psa. - za psem tęsknił, ale wwożenie zwierząt na teren Australii było skomplikowane. Na szczęście miał asystentkę, która się nim zajmowała pod nieobecność Huntera. - Pozamykam więc sprawy, sprzedam dom mamy i tyle mnie widzieli. - westchnął, patrząc w przestrzeń. - A ty? Nie kusi cię wyjechać z Lorne? - zapytał. Wiele młodych ludzi decydowało się wyjeżdżać z mniejszych miast po to, by robić karierę w metropoliach. Z kolei wielu ludzi z metropolii przenosiło się na wieś, skuszeni ekologicznym trybem życia. Świat był dziwny, to trzeba było przyznać.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Tak naprawdę, Melis nie miała pojęcia w jakiej sytuacji życiowej znalazł się Hunter, więc nie mogła mu w żaden sposób doradzić. Chociaż pytanie brzmiało czy on w ogóle tej rady oczekiwał? Ale jedno wiedziała na pewno – tchórzem jest osoba, która nie walczy o swoją rodzinę, małżeństwo, a zamiast tego zdradza. Na szczęście, jej związek z Nicholasem zakończył się dość łagodnie, a oni choć mieli między sobą dużo niewypowiedzianego żalu, to ostatecznie udało im się załagodzić sytuację. – Może rzeczywiście mogłoby to pomóc, ale chyba ostatnio nie jest najgorzej, na co jesteś dowodem, skoro do nas trafiłeś – odpowiedziała. Ludzie rzeczywiście gonili za czymś nierealnym, czego nie mogli mieć. Zamiast skupić się na własnych pasjach, swoim życiu, kierowali się czyimiś sugestiami jakby to miało dać im spełnienie. Może przez chwilę właśnie tak było, bo przecież żyli jak gwiazda, ale czy w ostatecznym rozrachunku byli szczęśliwi?
- Ale dla tych ludzi nadal jesteś chłopakiem z sąsiedztwa, nie wielką gwiazdą z Hollywood. Ale wiesz co? Myślę, że to fajnie, że ludzie traktują cię normalnie. No, chyba że chciałbyś mieć szczególne względy, czuć się wyjątkowo – powiedziała, kierując na niego swoje spojrzenie, by wypadać jego reakcję. – Ale dla mnie wyjątkowe jest to jak śpiewasz i grasz na gitarze – wyjaśniła swój punkt widzenia, z którym wcale nie musiał się zgodzić. Podobało jej się tutaj, cieszyła się, że wybrały się z Tear na wycieczkę i że mogła od zupełnie innej strony poznać kogoś, kto na pierwszy rzut oka wydaje się być kimś z wielkiego świata. – To wszystko wydaje się takie proste. Już masz wszystko poukładane, prawda? – zapytała. Żadne słowa, jakieś próby zwrócenia mu uwagi na piękno Lorne Bay chyba nie miały tu znaczenia, bo Hunter wydawał się być zdecydowany, żeby stąd wyjechać. A Melis zrobiło się jakoś smutno na tę myśl, choć siedzieli tu może godzinę? Rozmawiając, milcząc, żartując. – Czasami, bo ja z kolei fotografuję dla pisma podróżniczego, a właściwie fotografowałam. Mój tata zachorował, więc wróciłam, żeby zająć się rodzinną stadniną, która była w ruinie. Doprowadzenie jej zajęło mi masę czasu, więc chyba nie chciałabym wyjechać stąd na zawsze, za dużo serca bym tu zostawiła – kiedyś wydawało jej się, że spakowanie się i wyjazd to jedyne, o czym marzy, ale okazało się, że wcale tak nie było. Teraz chciała się tym wszystkim zajmować. – Ale tęsknię za podróżami, chciałabym odwiedzić San Francisco – uśmiechnęła się od ucha do ucha. Może trochę zasugerowała mu, że kiedyś mogłaby go tam odwiedzić, ale szczerze powiedziawszy, nie sądziła, żeby Hunter chciał utrzymywać kontakt z kimś takim jak ona. Była zwykłą Melis z Lorne Bay, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Nie była jedną z tych pięknych kobiet, modelek, z którymi spotykali się rockmani, a przyjaźń z mężczyzną? Miała już jednej po dziurki w nosie.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Nie sądził, by jakaś rada była w stanie mu pomóc, czy go usatysfakcjonować. Generalnie nie lubił jak ludzie próbowali mu doradzać w kwestiach uczuciowo-życiowych. Albo jak się wymądrzali w temacie jego muzyki. Były kwestie w których potrzebował rady czy pomocy, ale wtedy szedł do osób, które znają się na temacie, jak na przykład w przypadku kwestiach prawnych radził się prawników, a nie osób, które kiedyś znały jakiegoś prawnika, a tak na prawdę to nawet nie był prawnik, tylko student prawa, który się nie obronił.
W kwestii Leonie i Tessie chciał po prostu, żeby sytuacja była już jasna i oczywista i w sumie ten moment w końcu nastąpił. Leo powiedziała mu czego od niego oczekuje, więc już wiedział na czym stoi. A teraz tylko musiał to sobie poukładać w głowie. I to było to, po to tu był, po to żegnał się z Lorne.
- Ja wiedziałem gdzie szukać. - uśmiechnął się. - Jakby co mogę Was oznaczyć na jakichś postach, czy coś w tym stylu. Jakbyś potrzebowała jakieś reklamy. - dodał. Miał nadzieję, że Mel nie uzna tego za przechwałki i przypominanie "jestem celebrytą", bo nie o to chodziło. Lubił wspierać przedsiębiorstwa, czy organizacje, które lubił. Dlatego oznaczał na przykład restauracje, kawiarnie itd. w których mu się podobało, a często to nie były jakieś trendy miejsca.
- Szczerze mówiąc, to to jeden z plusów Lorne, że większość ludzi ma mnie tu gdzieś. - roześmiał się - Dziękuję, to miłe. - uśmiechnął się ciepło do dziewczyny. Była miła i sympatyczna. Dobrze się z nią rozmawiało. Ostatnio miał wrażenie, że każda jego rozmowa z kobietą kończyła się dramatem, więc teraz to była przyjemna odmiana.
- Chyba próbuję to sobie wmówić. Trudno będzie stąd wyjechać, ale też nie widzę sensu w przyjeżdżaniu tu, zwłaszcza, że... nie czuję się mile widziany. - westchnął. Leo go nie chciała tu, komplikował wszystko, a nie chciał być dla nikogo ciężarem.
Patrzył na Mel gdy opowiadała o swojej pasji i o ojcu i czuł z nią więź. Oboje uprawiali jakąś formę sztuki, oboje mieli chorych rodziców, dla których wrócili do Lorne. U niego była ta różnica, że jego matka zmarła. Czasami zastanawiał się czy zrobił wystarczająco dużo, opłacił najlepszych lekarzy, leczenie, przyjechał... ale za późno. Zdążył się pożegnać, ale matki nie udało mu się uratować. Tęsknił za nią cholernie, bo zdawało mu się, że ze wszystkich ludzi na świecie, tylko ona go tu chciała i go kochała. Poczuł się nagle bardzo samotny. I zapragnął pomóc jakoś Mel, nie wiedział jak, ale pomyślał, że może to jest jakoś jego szansa by nadrobić to, czego mu się nie udało z mamą.
- Wiem, że to nie po dżentelmeńsku, ale finansowo jest okej? Bo ja chętnie pomogę. W sumie niedługo czeka mnie zastrzyk gotówki, który chętnie zainwestuję... na przykład na poczet przyszłej, potencjalnej współpracy. - Mel mogła zrobić na przykład zdjęcia na okładkę jego nowego albumu, albo coś w tym stylu. - A do San Francisco zapraszam. Możesz nawet lecieć ze mną, byłoby fajnie mieć towarzystwo w samolocie. - musiał się ugryźć w język, żeby nie zaproponować jej nawet noclegu u siebie, bo mogłoby to zostać źle odebrane przez nią. Ale nie pogniewałby się za takiego gościa jak ona.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
W takim razie dobrze, że nie podzielił się bardziej szczegółowymi informacjami ze swojego życia z Melis, bo prawdopodobnie chciałaby mu jakoś pomóc. A pewnie przez brak doświadczenia w takich sprawach jej rady byłyby do niczego. Ludzie z reguły pozwalali sobie na doradzanie innym, ale Melis nigdy nie oczekiwała, żeby osoby, którym chciała jakoś pomóc korzystały z tej pomocy pomimo wszystko. Nie była nieomylna i nigdy nie zarzekała się, że wie wszystko najlepiej. Ale chyba właśnie to było wpisane w człowieczeństwo – jakaś próba wsparcia osoby, na której nam zależy, a w jaki sposób najlepiej to zrobić, jeśli nie spróbować podać rozwiązania na wszystkie bolączki?
- Hm, jasne, będzie mi bardzo miło – odpowiedziała. Ostatnio naprawdę nie narzekała na ilość chętnych na naukę jazdy konnej czy po prostu na klientów bardziej obeznanych, którzy wypożyczali konie i jechali na przejażdżkę w ramach relaksu czy oczyszczenia głowy tak jak robiła to Melis. Ale rozgłos zawsze był mile widziany, jeśli chciała postawić biznes na silniejszych nogach. Chciała zabezpieczenia na przyszłość, więc musiała o to dbać, a pomoc Huntera była nieoceniona. – Jesteś tu mile widziany. Hunter, nie daj wmówić jednej osobie, że jest odwrotnie. U mnie zawsze będzie miło cię zobaczyć – wzruszyła ramionami, doskonale zdając sobie sprawę, że jest w tym wszystkim nikim. Bo właśnie ta osoba, która go tutaj nie chciała miała najsilniejszą pozycję. Melis zdawała sobie z tego sprawę, ale mimo wszystko chciała, żeby poczuł się lepiej. Widziała jego przygnębienie i to wprawiało ją w jakiś dziwny smutek.
- Już tak. Było naprawdę kiepsko, rodzice mieli długi, a później mieliśmy problemy, bo wichura rozwaliła pół stadniny, dwa konie zmarły – głos jej się załamał, bo ciężko było jej mówić o tamtych wydarzeniach. – Co masz na myśli, mówiąc o potencjalnej współpracy? – zapytała, bo tylko tak mogłaby się zgodzić na jakiekolwiek pieniądze. Musiałaby wykonać najpierw swoją pracę, bo szczerze powiedziawszy – nie mogła liczyć na aż takie zaufanie z jego strony. – To szalone, ale… okej, okej. Tylko będę musiała prosić cię o pokazanie miasta, bo tamtego rejonu świata jeszcze nie było mi dane zobaczyć na żywo – przyznała szczerze. Była w wielu miejscach na świecie, ale San Francisco było na jej bucket list. – Może odezwę się do gazety, dla której robię czasami zdjęcia czy nie potrzebują fotografa w Kalifornii – zastanowiła się. Mogłaby połączyć przyjemne z pożytecznym i trochę na tej wycieczce zarobić. Może wtedy mogłaby się w końcu wyprowadzić z rodzinnej farmy.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Z uśmiechem skinął głową. Nie miał teraz żadnych zdjęć, ale planował sobie zrobić selfie z koniem na którym tu przyjechał. Póki co jednak mógł zrobić coś innego. Wyciągnął telefon i pokazał go Mel.
- To co? Wspólne selfie na początek? - zapytał. Wiedział, że nie każdy lubił być fotografowany, albo wrzucać swoje zdjęcia do internetu.
Spojrzał na Melis szczerze zaskoczony. To była kolejna miła rzecz jaką od niej usłyszał a nie minęła nawet minuta. Ta dziewczyna była chyba najsympatyczniejszą osobą w kraju, albo może nawet na świecie. Takie miał wrażenie. Coś go nawet zakuło w serduszku, bo przecież była obcą osobą, nie musiała tego mówić. Aż miał ochotę ją przytulić. Ale nie zrobił tego, bo jednak znali się kilka minut. Uśmiechnął się tylko do niej z wdzięcznością i na dłuższą chwilę wbił wzrok w przestrzeń. W gardle go ścisnęło, więc wolał milczeć, ale był wdzięczny.
Życie jej nie oszczędzało. Chciał jakoś jej dodać otuchy, tak jak ona dodała jemu. Delikatnie położył dłoń na jej ramieniu.
- Zrobiłaś kawał dobrej roboty. Stadnina wygląda super, konie też... nie jestem znawcą, ale tak okiem laika wygląda to wszystko bardzo dobrze. - zwierzęta nie były wychudzone, nie miały ropiejących oczu, ogrodzenia się nie rozpadały. Wyobrażał sobie, że to wszystko było trudne do zrobienia, naprawić szkody, zadbać o rodzinę i zwierzęta, a to wszystko na jej głowie. - Sam nie wiem... może mogłabyś porobić jakieś zdjęcia do nowej płyty? Albo udostępnić stadninę do teledysku. - rzucił pierwszymi lepszymi pomysłami jakie mu przyszły do głowy. Tak na prawdę był gotów pomóc Mel bez niczego w zamian, tylko dlatego, że była dla niego miła. Czasami tylko tyle wystarczy.
Zdziwił się, że się zgodziła, ale też ucieszył.
- Oprowadzę cię i nawet zabiorę do jakiejś fajnej knajpy na obiad... chyba, że wolałabyś kolację. - zerknął na Mel, żeby zobaczyć jej reakcję na propozycję. W końcu nie od dziś było wiadomo, że obiad to z przyjaciółmi, albo biznesowy, ale kolacja to już bardziej randka. I nie chodziło o próbę szybkiego wyleczenia się z Leonie kosztem Melis. Po prostu była piękną, inteligentną i dobrą kobietą. Polubił ją. - Stadniną będzie miał się kto zaopiekować? - zapytał, bo na serio nakręcił się na ten wspólny wyjazd. Byłoby fajnie. Sam raczej nie bawił się w turystę w San Francisco, więc to by też dla niego była rozrywka.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Parsknęła śmiechem. Była fotografem, ale zdjęcia sobie robiła dość rzadko. Owszem, miała instagram, wstawiała tam jakieś selfie, ale było to raczej sporadyczne. Teraz miała zrobić sobie zdjęcie z kimś popularnym. Pytanie tylko, czy chciała się dzielić tym z kimkolwiek? Chyba nie. Chyba wolała, żeby to zostało jej tajemnicą. I właśnie wtedy skinęła głową. – Tylko proszę o przesłanie. Też chciałabym mieć pamiątkę – powiedziała. Chyba czuł się przy niej bezpiecznie, skoro opowiedział jej o swoim życiu, więc nie musiał się martwić, że Melis upubliczni cokolwiek bez jego zgody. Zresztą, nie była taka, zarabiać wolała w uczciwy sposób, a poza tym, polubiła go, choć minęła może godzina od ich poznania i nie chciała, naprawdę bardzo nie chciała niszczyć tego zaufania, którym ją obdarzył. Ona zresztą też powiedziała mu o rzeczach, którymi dzieliła się z najbliższymi – problemy w stadninie, choroba jej taty. To były sprawy, o których wiedziały tylko bliskie jej osoby. Więc Hunter w jakiś sposób też się nią stał. Poprawiła się na płotku i spojrzała na niego. – Nawet nie wiesz, ile czasu i przede wszystkim stresu to mnie kosztowało – przyznała. Tym bardziej, że zajęła się stadniną w najgorszym momencie życia – rozstanie z Nicholasem, poronienie, śmierć najlepszej przyjaciółki. Okazało się, jednak, że nie tylko ona pomogła stadninie, ale stadnina pomogła również jej. Ciężka praca (oraz Aaron, ale o nim nie chciała już myśleć jak o kole ratunkowym) pomogła jej się z tego wykaraskać. – Mogłabym zrobić każdą z tych rzeczy. Ale skoro planujesz tu nagrać teledysk, to oznacza, że planujesz tu również przyjeżdżać. Myślisz, że sprzedanie domu to na pewno dobry pomysł? – zapytała, bo jakoś tak usilnie starała się udowodnić mu, że Lorne Bay jest nadal jego miejscem. Chciała, żeby tutaj był, bo nie sądziła, że jeszcze z kimkolwiek po paru minutach rozmowy poczuje jakąś więź, że będzie tak dobrze jej się rozmawiać, że nie będzie chciała wracać do domu. To było naprawdę niesamowite, a jednocześnie bardzo, bardzo dziwne.
- Jeśli nie uznasz mnie za natrętną, to po oprowadzeniu możemy zjeść lunch, a wieczorem kolację – uśmiechnęła się. To było tak wspaniałe mieć absolutnie wyłączony mózg na wszystko, co działo się poza tym miejscem. Zazwyczaj Melis analizowała każdą sytuację albo bywała nieobecna, myśląc o Aaronie albo innych sprawach, które aktualnie ją uwierały. A teraz nic – zero rzeczy, które mogłoby zakłócić bycie tu i teraz. – Tak, mam zgrany zespół, a poza tym, na farmie obok nadal mieszkają moi rodzice, mama po prostu czasami sprawdzi czy wszystko jest w porządku – odpowiedziała. Melis czasami brała zlecenia poza granicami Australii. Musiała to robić, kiedy miała kłopoty finansowe, a to były szybkie zastrzyki dobrej gotówki. Ktoś zawsze jej pomagał. Nie podołałaby, gdyby miała to wszystko wyłącznie na swoich barkach. Choć przez długi czas tak było.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
- Będziesz musiała dać mi swój numer. - zauważył - Iii... żebym dobrze zrozumiał... nie chcesz, żebym je publikował? - nie zamierzał robić nic wbrew jej woli. Wiedział, że swoich zdjęć w internecie nie mógł w żaden sposób powstrzymać. Jeśli ktoś mu zrobił zdjęcie z ukrycia, czy na koncercie, czy gdziekolwiek, to Hunter nie mógł nic z tym zrobić. Taka cena sławy. Jego twarz, jego muzyka, jego życie - nie były takie całkiem tylko jego. Ale to nie znaczyło, że nie wiedział jak to jest szanować prywatność innych ludzi. Wiedział aż za dobrze, bo przez wiele lat strzegł prywatności swojej mamy. Tylko jeśli sama chciała się z nim gdzieś pokazać czy wrzucić wspólne zdjęcie, wówczas to robił. Ale nigdy nic na siłę.
- Mogę sobie tylko wyobrazić. - nigdy nie był nawet w podobnej sytuacji, ale wiedział czym jest ciężka praca i oddawanie jej całego swojego czasu. Krew, pot i łzy. Ludzie myśleli, że nie ma nic prostszego niż bycie muzykiem czy aktorem, ale to był ciężki kawałek chleba, przepłacony często zdrowiem, a zawsze prywatnością.
- Przyłapałaś mnie. Nie planowałem tego... wcześniej. Ale jeśli to miałoby ci pomóc, to czemu nie. A w Lorne są hotele. I tak zespół musiałby się w jakimś zatrzymać, bo do domu ich nie wpuszczę. Kocham tych gości, ale są pewne limity. - zaśmiał się. Dom który kupił mamie wywoływał w nim sporo smutku, bo tęsknił za rodzicielką, a tamto miejsce kojarzyło mu się jedynie z nią. Nawet gdyby miał wracać do Lorne, to nie do tamtego domu. Nie umiałby.
- Czyli spędziłabyś ze mną cały dzień? - zerknął na Mel zaskoczony. Miło zaskoczony, bo miał wrażenie, że świetnie by się bawili. Przy niej mógłby nie myśleć o Leo i o tym wszystkim co na niego spadło. A i sam mógłby zająć jej myśli. Polubił tę dziewczynę, coś miała w sobie takiego, że go przyciągała i jednocześnie sprawiała, że mógłby jej się zwierzyć ze wszystkiego. Jakby była dziennikarką, to pewnie umiałaby wyciągnąć z celebrytów największe sekrety. Jak Oprah, albo i bardziej. Ale Mel nie wyglądała na taką, która wykorzystałaby swoje moce przeciwko komukolwiek. Miała w sobie coś tak słodkiego i dobrego, że aż chciało się z nią rozmawiać i spędzać czas.
- To co... bukuję ci bilet. - i, żeby nie myślała, że żartuje, wybrał numer do swojej asystentki - Cześć Jane. Słuchaj, dokup drugi bilet na samolot do Stanów. Tak, obok. - zerknął na Mel - Potem ci prześlę dane. Okej... na razie. - rozłączył się. - Pozostaje kwestia noclegu. Hotel czy dasz się zaprosić do mnie? Mam kilka sypialni, więc będziesz miała prawie jak w hotelu. - miał nadzieję, że nie przestraszy Mel. Ale przecież mogła być jego gościem, prawda?

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Skinęła głową. Podyktowała cyfry swojego numeru, naprawdę bardzo zaskoczona tym jak potoczył się ten wieczór. Chciała tylko zwiedzić z Tear okolicę, a spotkała fascynującego człowieka, w dodatku gwiazdę rocka, po którym nie spodziewałaby się takiego normalnego zachowania. Na pewno daleko było mu do typowego celebryty. – Nie. Stadnina sobie poradzi bez rozgłosu, a ja wolałabym nie być na ustach całego świata – przyznała. Możliwe, że to jakoś by jej pomogło. Może jej kariera fotograficzna nabrałaby rozpędu albo rzeczywiście klienci masowo przyjeżdżaliby do stadniny. Tyle, że pieniądze nie były dla niej najważniejsze. Owszem, stanowiły ważną część jej życia, bo nie odbudowałaby wszystkiego, nie zrobiłaby wielu rzeczy, dzięki którym w końcu zobaczyła na chorej twarzy ojca uśmiech, ale właśnie to się dla niej liczyło bardziej – jego radość. A teraz ważniejsze były dla niej te chwile, ich rozmowa, nie chciała czerpać z tego korzyści. Jedyne, co chciała z tego mieć to uśmiech na twarzy, który nieustannie się pojawiał.
- Wiesz, że nie musisz robić dla mnie tego wszystkiego? Jeśli uważasz, że to będzie dobre dla twojej kariery, to pomogę najlepiej jak będę potrafiła, ale nie rób sobie kłopotu z mojego powodu – odpowiedziała. Czułaby się głupio, gdyby była przyczyną jakiegoś zamieszania w jego życiu. Bo jeśli naprawdę nie chciał tu przyjeżdżać, a robił to tylko dla niej, to nie chciała sprawiać, że czułby się niekomfortowo. – Ale udostępnię ci stadninę, mogę zrobić zdjęcia na okładkę singla. Tylko trzeba to będzie dobrze zaplanować – powiedziała. Zakładała, że miał od tego ludzi. W końcu te teledyski, które widziała były świetne. Znał się na swojej pracy, dlatego postanowiła więcej się nie wymądrzać.
- Oczywiście, spędziliśmy czas na miłej rozmowie, a ja… nie chciałabym z tego zrezygnować – odpowiedziała. Nawet, jeśli ich znajomość miałaby rozwijać się tylko telefonicznie, skoro miały ich dzielić kilometry, to Melis nie chciała niczego zrywać. Naprawdę czuła się przy nim świetnie. – Przecież… – chciała zaprotestować, bo mogła sama kupić sobie bilet i generalnie wszystkim się zająć, a Hunter przejął nad wszystkim kontrolę. Nie zamierzała zrezygnować, bo nie rzucała słów na wiatr, ale postawił ją przed faktem dokonanym. Przez chwilę Melis wyglądała jak rybka wyjęta z akwarium. Milczała, kiedy rozmawiał. – To wszystko jest szalone. Nie boisz się obecności obcego człowieka w domu? – zapytała szczerze i takiej chciała odpowiedzi, bo może nie zastanowił się, zaprosił ją do siebie, a teraz nie wiedział jak z tego wybrnąć.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Miał jej numer... zadziwiający kierunek w jakim potoczył się ten dzień. Czasami to czego szukasz, zjawia się wtedy, kiedy szukać przestajesz... Myśl w jego głowie zaczęła naturalnie kształtować się w melodię. Czasami piosenki dopadały go w najmniej spodziewanych momentach, jak teraz. A pisanie o tym, co się przeżyło było naturalnym procesem dla muzyków, którzy sami pisali swoje teksty. Hunter czuł, że nowa płyta będzie bardzo inna niż poprzednie, może nie pod kątem stylu, ale pod kątem tego co i kto go inspirował. Tym razem nie każda piosenka miała być o Leonie. Może jedna, góra dwie - swoiste pożegnania. Choć jak zwykle tylko on będzie wiedział kto jest ich adresatem.
- Ale zdjęcie z tamtym koleżką i tak wyląduje na moim insta. I zgodziłaś się na oznaczenie stadniny. - przypomniał. Następnie zrobił im urocze zdjęcie, które najpierw jej pokazał, a następnie przesłał na podany przez nią numer. Miał wrażenie, że to mogło być pierwsze z wielu ich wspólnych zdjęć, a może tylko miał taką nadzieję.
- Zrobimy tak, żeby każdy z tego miał jakiś zysk. Okej? - wyciągnął rękę w jej stronę, żeby przypieczętować umowę uściskiem dłoni. Nie musiał u kręcić teledysku, ani zatrudniać jej w charakterze fotografa. Chciał mieć wymówkę by jakoś jej pomóc i jeszcze się z nią spotkać. Nie sądził, że lada moment wpadną na pomysł wspólnego wyjazdu.
Co w niej było takiego, że był gotów pozmieniać wszystkie plany by z nią spędzić czas. Cieszył się w środku jak dziecko, że z nim pojedzie. Może go wykorzystywała, ale jakoś nie sądził. Patrzył jej teraz przez chwilę w oczy, te duże ciemne oczy i tonął w nich, ale nie bronił się, bo takie utonięcie to przyjemność.
Był spontaniczny, czasami robił coś bez przemyślenia. Często Leo miała mu to za złe. Ale taki był. Nie robił nikomu krzywdy, więc czemu czasem po prostu nie zaszaleć, nie dać się ponieść. Tak jak teraz.
Sama by pewnie nie załatwiła sobie biletu obok niego w klasie... tej najlepszej, gdzie leci się w małych pokoikach, z dala od innych ludzi. A jaki sens wspólnej wycieczki, jeśli siedziałaby gdzieś daleko. Zresztą on ją zapraszał, a dla niego to znaczyło, że on płaci i tak dalej.
- A zabierasz kogoś ze sobą kogo nie znam? - zaśmiał się - Równie dobrze możesz ty się obawiać spania u kogoś obcego. - dodał.
Rozmawiali jeszcze jakiś czas o tym, co będą robić w San Franciso i o koniach i Lorne i innych pierdołach. Potem wrócili do stadniny, gdzie wziął od Mel niezbędne do lotu dane.
- To widzimy się za trzy dni. - uśmiechnął się - Daj mi znać jeśli się rozmyślisz. Uprzedzam, że jeśli zostawisz mnie samego na lotnisku, to powstanie o tobie bardzo smutna ballada, która pewnie będzie hitem i będziesz ją słuchać w każdym markecie w kraju. - zaśmiał się. Trudno mu było się z nią żegnać, ale to, że niedługo mieli razem wyjechać na podbój Stanów dodawało mu otuchy. Melis wydawał się być kimś, kogo szukał...

melis huntington
/zt x2
christmas time
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Temat zarezerwowany przez Mistrza Gry na rzecz zabawy fabularnej Spacer Po Mieście do 30 kwietnia 2023 r. <3
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
010.

— Dobrze, już dobrze — zaśmiała się dźwięcznie, odsuwając od siebie pusty kieliszek po tequili. Na talerzyku obok wciąż znajdowało się kilka kawałków cytryny, których przegryzanie miało u p r z y j e m n i ć wypijanie alkoholu. — Ale to już ostatnia kolejka, więcej nie wypiję — zgodziła się, jednocześnie stawiając granicę. Granicę, którą dziesięć minut później przekroczyła, sięgając nie po jeden, a cztery kolejne szoty. Bawiła się zbyt dobrze, żeby zrezygnować z towarzystwa i wrócić na farmę, gdzie bezustannie słychać było czyjeś kłótnie; nic nie wskazywało na to, by Hal miał porozumieć się z synem. Wysłuchiwanie tego męczyło ją coraz bardziej, podobnie jak świadomość, że była jednym z dwóch najczęstszych powodów tych spięć – tak przynajmniej sądziła.
Nagle zdała sobie sprawę z tego, że całkowicie straciła poczucie czasu. Pospiesznie pożegnała się ze znajomymi z pracy i pobiegła – gubiąc przy okazji przeciwsłoneczne okulary, które miała nasunięte na włosy – w stronę przystanku. Niestety odjeżdżającemu autobusowi mogła najwyżej pomachać na pożegnanie. Rozdrażniona zdjęła ze stóp buty na wysokim obcasie i zaczęła kierować się ku drodze wyjazdowej z miasteczka. Wypiła na tyle dużo, by wierzyć, że pieszo pokona odległość dzielącą ją od rodzinnej farmy Sidney’a. Wystarczyło jednak, że przeszła jedną przecznicę, dwukrotnie się przy tym potykając, mimo że obcasy niosła w rękach, by jej pewność zmalała do minimum. Wyciągnęła telefon i zadzwoniła do niedoszłego brata z prośbą o pomoc. Mówiła powoli i wyraźnie – aż do przesady. Udawała trzeźwą, lecz prawdopodobnie z marnym skutkiem. Rozłączyła się z zamiarem cierpliwego czekania, ale deszcz, który pojawił się znikąd, zmusił ją do podniesienia pośladków z chodnika i wznowienia marszu. Przemokła w mgnieniu oka. Mokre włosy targane wiatrem zamieniły się w kołtuny, a sukienka przykleiła się do jej ciała tak szczelnie, że zaczęła krępować ruchy. Niewiele brakowało, a rozpłakałaby się na środku chodnika.
Uspokajać się zaczęła dopiero w samochodzie. Ciepły nawiew otulił jej odsłonięte nogi. Słyszała, że Sidney mówi coś – nie do końca wiedziała, co konkretnie – ale zamiast odpowiedzieć, uśmiechała się do niego, walcząc z przymykającymi się powiekami. Zasnąć niestety nie była w stanie. Trzęsła się. Bębniące o metalowy dach krople irytowały ją głuchym dźwiękiem, a skupiony wyraz twarzy chłopaka sprawiał, że wciąż miała ochotę na niego patrzeć. I kiedy uchyliła usta z zamiarem powiedzenia mu, że jest naprawdę przystojny, samochód zatrzymał się.
— Przecież jeszcze nie dojechaliśmy — zauważyła, odrobinę podciągając się na siedzeniu. Koła samochodu zakręciły się w miejscu. — Zakopałeś się? — spytała, ledwie powstrzymując śmiech. Sytuacja nie była zabawna, ale Frankie odbierała ją inaczej. — Król wulkanizacji utknął w błocie — parsknęła, nie myśląc o tym, co to dla nich oznaczało. — Jeśli myślisz, że tam wyjdę i będę pchać, to grubo się mylisz — zaznaczyła, twardszym tonem.

sidney coningsby
ODPOWIEDZ