fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Macie na takich imprezach darmowe żarcie? Super! To idę. Powinieneś się teraz bardziej postarać, żeby móc mnie zaprosić - w sensie żeby zostać pracownikiem roku, albo przynajmniej, żeby dostać jakiś medal za odwagę czy cokolwiek. Może zrobią jakąś ustawkę z Lizzie, ona będzie udawać, że coś sie super niebezpiecznego dzieje, on jej pomoże i dzięki temu on dostanie imprezę z medalem, a blondynka darmowe żarcie i możliwość spotkania się ze starszymi mężczyznami... chociaż ze starszym gliną już się spotykała więc może warto byłoby zmienić przynajmniej grupę zawodową.
- Tak? Super, możesz mi podesłać numer to zapytam na ile mnie wyceni - iks de, jak ją Corvo zacznie wyceniać to może być ciekawie. Lizzie pewnie nie miałaby z tym nawet najmniejszych problemów. Ona w ogóle raczej była z natury człowiekiem raczej mało problematycznym, tylko niestety chyba miała jakiś magnes przyciągania kłopotów i dlatego tyle dziwnych i nie do końca miłych rzeczy ją spotkało do tej pory. Miała przynajmniej nadzieję, że dzień prania nie skończy się jakimś wielkim przypałem. - Ale z Ciebie tchórz - wywróciła oczami i westchnęła, ale no zeszła z tej pralki. - Lepiej żebyśmy tu byli na wypadek jakby coś sie działo z praniem - nie wiem, jakby wybuchło, albo nagle wszystko przestało działać i trzeba by było wtyczki wyciągnąć i włożyć. Wiele rzeczy się mogło wydarzyć, no więc nie było co przesadzać i po prostu ogarnęli ten martwy punkt, gdzie się ruchnęli, a później akurat było już pranie gotowe więc przynajmniej nie zmarnowali czasu!

2Xzt
Cole Demos
przyjazna koala
catlady#7921
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#2

Nienawidziła robić prania. Nie ogarniała tego procesu, dzielenia na tkaniny, czytania metek i tak dalej. Uwielbiała nowe ubrania, ale gdy przychodziło to pierwszego prania, zaczynała się straszliwie stresować, że coś zepsuje, zniszczy i cholera wie co jeszcze. Trzymała się dwóch programów prania, które znała, które były dość łagodne i, które wiedziała, że nie będą działać destrukcyjnie na jej rzeczy. Jeśli jednak któreś z jej ubrań miało gorszą, trudniejszą plamę, wtedy po prostu jechała do babci i z miną kilkulatki, prosiła o pomoc.
Dziś zawitała do pralni, jej rzeczy wymagały odświeżenia, przeprania, jak zwał tak zwał. Żadnych trudnych plan, żadnych delikatnych tkanin. Sportowy stanik wrzucony na dno kosza, był już przyzwyczajony do prania w pralce. Te ładne, koronkowe Tay prała ręcznie, tak jak ją nauczyła babcia. Nie miała też dziś do prania fartuchów z cukierni, bo te należały do grupy rzeczy ze swoim własnym programem i sposobem prania, wykutym na pamięć, jak jakaś wyliczanka. To był inny rodzaj traumy, ale na szczęście kontrolowany. Dziś zwykłe pranie, najzwyklejsze. Będzie dobrze, uspokajała się w myślach.
Weszła nawet zrelaksowana do pralni, trzymając kosz z praniem, gotowa na zmierzenie się z losem i... zamarła. Jej ulubiona pralka była zajęta. Jak tak można było zrobić? Niestety nikt jej nie pozwolił jej podpisać ani zarezerwować na wieczność, ale jednak ludzie powinni wiedzieć, że to ulubiona pralka Taylor, tej z cukierni, tej miłej zakręconej dziewczynie. Miłym ludziom nie powinno się zajmować pralek. To powinno być zakazane przez prawo. Co innego jakimś wrednym ludziom, niech oni czekają. Ale mili? Mili ludzie zasługują na to, by ich ulubiona pralka, ta na skraju, blisko stołu gdzie można posortować, albo poskładać uprane już ubrania, ta której programy znają i której ufają, że nie zniszczy ich ulubionej koszulki, była wolna. Nie miało znaczenia, że kilka innych pralek było w tej chwili wolnych, tamtych Tay nie znała.
Wygięła usta w podkówkę, odstawiła kosz na stolik i zbliżyła się do pralki, by zerknąć ile to jeszcze potrwa.
- Czy to twoje pranie? - zapytała jedynej osoby w pralni poza nią i pracownikiem obsługi.
powitalny kokos
Reiven
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
7
O tym, jaką wartość stanowiło posiadanie pralki w domu można było się przekonać wtedy, kiedy sprzęt postanawiał odmówić posłuszeństwa i udać się na spoczynek. Quinton odczuwał to szczególnie, będąc dość wygodnym człowiekiem, chociaż praca i tryb jego życia również miały z tym wiele wspólnego. Cotygodniowe pranie, które zajmowało mniej niż dwie godziny bez wychodzenia z domu było mu bardzo pomocne. Zwłaszcza, gdy porządki i innego typu domowe prace nie przynosiły mu żadnej satysfakcji. Czas ten równie dobrze mógł zagospodarować na sto innych, przyjemniejszych sposobów, lecz życie nie składało się tylko i wyłącznie z tego.
Pod nieobecność pralki sterta ubrań urosła w zatrważająco szybszym tempie. Miał ich sporo, lecz masa krytyczna zrobiła się zbyt wielka, by nadal ją ignorować. Niestety, proste rozwiązania nigdy nie były mocną stroną Quinna. Najprościej byłoby, gdyby zadzwonił po jakiegoś technika, który mu to ogarnie. Chociaż na co dzień starał się naprawiać skomplikowane, ludzkie narządy z sercem na czele, to złotą rączką nigdy nie był. Zamiast tego, znajdował setki wymówek, by z tym zwlekać. Ba, w ogóle tego nie zrobił, przeglądając strony internetowe w poszukiwaniu nowej. Przeliczył się tylko z czasem dostawy, musząc poczekać na nowy sprzęt przynajmniej z tydzień.
To właśnie zmusiło go do odwiedzenia lokalnej pralni. Było to dla niego nowe miejsce, znane wcześniej tylko z filmów, gdzie ludzie w słuchawkach na uszach wrzucali swoje ciuchy do dużych bębnów i czekali na efekt końcowy. Łatwizna. Problem pojawił się, gdy ze stertą osobistych rzeczy pojawił się w środku i stanął przed rzędami pralek. Przeczytał wszelakie instrukcje i informacje, jakie wisiały na ścianach, lecz jakby były napisane innym językiem. Nie wiedział, czy czerpiąc mądrości z owych seansów, miał gdzież wrzucić pieniążek lub wymienić go na monety. Poprosił pracownika o pomoc, dostrzegając od razu pewną pogardę w jego oczach. Odruchowo, bez zastanowienia, wskazał palcem pralkę na skraju, tuż przy stole jako tą, którą chce użyć. Była całkiem pojemna. W dodatku uważał, że wykazał się dużym sprytem, szczędząc sobie walkę z wyciąganiem i składaniem ubrań potem. Nastawił odpowiedni program, nieco dłuższy, bo tego było naprawdę sporo. Dokupił jeszcze możliwość skorzystania z proszków i płynów, jakie lokal posiadał. Włączył magiczny przycisk uruchamiający sprzęt i obserwował niemal z nosem wbitym w okrągłą szybkę, jak woda zalewa wszystko, a bęben zaczyna się kręcić, mieląc tkaniny. Odpuścił, kiedy był pewien, że nic złego stać się nie może.
Mając teraz dużo czasu i brak pomysłu na najbliższe godziny podszedł do koszyków zawieszonych na ścianie, gdzie znajdowały się różnego rodzaju czasopisma. Chwycił GQ, nie skupiając się nad tym, czy to najświeższe wydanie. I tak miał mało czasu na czytanie gazet czy innych wydawnictw. Tylko przy takich okazjach, jak ta. Rozsiadł się na krześle i zaczął przeglądać newsy z męskiego świata. Tak naprawdę, równie dobrze mógłby przejrzeć Vogue i nie przyniosłoby mu to ujmy. Też widział ten tytuł, po który może sięgnąć w drugiej kolejności.
Od lektury odciągnęło go na moment pojawienie się drugiego gościa. Dziewczyny, która pewnym krokiem weszła głębiej, lecz zamarła przed rzędem pralek tak samo, jak on wcześniej. Doskonale wiedział, co teraz czuje. Oczy Quintona jeszcze na moment skakały po kolejnych literkach i obrazkach w czasopiśmie do momentu, aż dziewczyna zwróciła się do niego z pytaniem.
- Tak, moje. – przyznał z uśmiechem, jakby domagał się pochwał, dumny z tego, że udało mu się nastawić pranie samemu. No, przy małej asyście na początku. – Jeśli potrzebujesz pomocy, mogę ci pokazać, jak to wszystko działa. – zaproponował, nie czując się już jak nowicjusz, chociaż był tutaj pierwszy raz. Nieświadom całej sytuacji nie przypuszczał, że pokrzyżował Taylor plany, a tym bardziej, nie poczuwał się do żadnej winy.

Taylor Anderson
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Taylor się własnej pralki nie dorobiła. A raczej nie dorobiła się nowej. Ta która była w wynajmowanym przez dziewczynę mieszkaniu, była już dość wiekowa, lubiła kaprysić, zjadać nie tylko skarpetki, albo zalać podłogę. Nie było tam też suszarki, co było w sumie chyba standardem w cywilizowanym świecie i jej brak działał Tay na nerwy. Po zebraniu całej listy argumentów, pralka w mieszkaniu była tylko na czarną godzinę. Częściej dziewczyna zawoziła pranie do ojca i babci, bo i tak tam często bywała, albo tak jak dziś - do pralni. I zwykle nie było żadnych problemów, żadnych niezaplanowanych przygód, ani zajmowania jej ulubionej maszyny.
Słysząc odpowiedź mężczyzny, przechyliła głowę na bok, nie rozumiejąc do końca skąd ta propozycja. Czy wyglądała na aż tak zagubioną? A może był jakimś królem pralni? Wygrał jakiś dziwny reality show w którym ludzie robią pranie w randomowych pralniach, w nieznanych sobie maszynach, na dodatek mając do wyprania przedziwne rzeczy o kosmicznych składach i zakazach i nakazach dotyczących prania? W sumie być może właśnie wymyśliła scenariusz nowego reality show na Netflixa? Powinna im to wysłać, niech przemyślą sprawę. Pewnie nawet by to oglądała. Ale póki co chyba coś takiego nie istniało, dlaczego więc ten gość proponował jej pomoc? Nie widziała go tu wcześniej, choć to nie był żaden wyznacznik, ale nie sądziła, by był stałym bywalcem. Chociażby dlatego, że czytał magazyn, który leżał tutaj już od kilku dobrych miesięcy. Stali bywalcy już do dawno przeczytali. Ha! Detektyw Taylor na tropie.
- Co? Nie... To moja pralka. - wypaliła. Oczywiście, że to nie była jej pralka, bo jej to było co najwyżej pranie i kosz na to pranie, ale była wybita z rytmu i pogubiona. Jak tak można było robić pranie w jej ulubionej pralce w dniu, w którym ona tu przyszła? - Znaczy... dawno wstawiłeś swoje? - poprawiła się, gdy dotarło do niej, że zabrzmiała jak kompletna wariatka. Nie zmienił się jednak ton jej głosu, jednocześnie zagubiony i rozkazujący, dziwna mieszanka, połączona z odchrząknięciem dla odwagi.

Quinton McDonagh
powitalny kokos
Reiven
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
Chciał być jedynie miły, a ta dobroć wpakowała go w jakąś dziwną, niekomfortową sytuację. Jako, że był totalnie nowy, Quinn nie wiedział o panujących, niepisanych zasadach panujących w pralni. Ogólny regulamin zapełniał niewielką część ściany, lecz nigdzie nie było wspomniane, aby na przykład zachować milczenie podczas prania czy korzystać z konkretnej pralki, przypisanych dla nowych. Widząc, że Taylor jest mocno skołowana również się taki stał.
- Twoja pralka? – uniósł brew w pytającym geście. Nawet spojrzał w kierunku jedynej, pracującej w obecnym momencie maszynie, która mieliła jego rzeczy. Nie dostrzegł żadnego imienia na niej, tudzież nawet karteczki z rezerwacją. Pracownik również powinien coś mu wspomnieć, jeżeli rzeczywiście nie powinien z niej korzystać. – Wygląda na to, że na tę chwilę jest moja. – bez żadnej uległości przyznał się do zajęcia mienia. Karcący ton głosu dziewczyny powoli uświadamiał go, o co naprawdę jej chodzi. I na pewno nie była to jego pomoc. – Jakieś dziesięć minut temu. – oznajmił spokojnie, próbując dostrzec na jej twarzy spodziewanej reakcji. W końcu oznaczało to, że jeszcze poczeka dobrą godzinę, a nie uwzględnił w swoich szacunkach czasu suszenia.
Na pewno, gdyby dotarli o tej samej porze, odstąpiłby jej ukochaną pralkę. Jednakże, robienie problemów bez powodu trochę go irytowało. Nawet, jeżeli każdy posiadał jakieś natręctwa, mannie czy dziwactwa. Tak jak przypisywanie mu złego czynu, gdy takowego się nie dopuścił. Postanowił nie odpuszczać i zostawił Taylor z jej problemem, powracając do przeglądania magazynu. Ukradkiem zerkał jednak na nią, próbując przewidzieć jej następny ruch.

Taylor Anderson
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie chciała wyjść na wredną wariatkę, bo przecież wredna nie była. Po prostu ta "niespodzianka" totalnie wybiła ją z rytmu. Szła z konkretnym planem na dziś, a tu okazywało się, że nic z tego nie będzie. To mogło każdego zaskoczyć nieprzyjemnie. Oczywiście, były na świecie poważniejsze sprawy niż zajęta ulubiona pralka w miejskiej pralni, ale to nie znaczyło, że Tay nie miała prawa się przejąć. Każdy miał prawo reagować na swój sposób na sytuacje nieoczekiwane, o ile to nie krzywdziło innych ludzi.
Pewnie mogła zareagować inaczej, mogła na przykład nie reagować wcale, skorzystać z innej wolnej pralki. To pewnie byłoby najlepsze wyjście, bo nie robiłoby z niej wariatki, nie stresowałoby niepotrzebnie Quintona. Niestety umysł Taylor nie funkcjonował szablonowo, czasami działało to na jej korzyść, a czasami w oczach nieznajomych zwłaszcza, mogła wychodzić na co najmniej dziwną.
- No nie moja w sensie posiadania... - zaczęła się tłumaczyć - moja ulubiona. Zawsze z niej korzystam. - dodała. Pracownik pralni pewnie nawet nie był w stanie tego potwierdzić, bo aż tak charakterystyczną klientką Taylor nie była, żeby ją zapamiętał. Zresztą owy pracownik nie był zbyt zainteresowany całą sytuacją, ani tą, ani żadną inną, zbyt pochłonięty graniem w Candy Crash czy co on tam robił za swoim okienkiem.
Taylor była już zupełnie wybita z rytmu i gdy usłyszała, że mężczyzna właściwie dopiero co wstawił pranie, zaczęła nerwowo rozglądać się po pralni w poszukiwaniu jakiegoś ratunku.
- Oj, to niedawno. - zagryzła wargi i zaczęła krążyć po pralni. Co tu zrobić, co tu zrobić. Zaczęła oglądać inne pralki, choć pewnie były identyczne, albo nawet jeśli się różniły, to i tak taki "ekspert" w praniu jak Taylor, nie był w stanie stwierdzić różnicy. Kilka razy spojrzała na zegarek, jakby próbując ustalić ile to jeszcze potrwa i czy ma sens poczekanie aż tamta pralka się zwolni. To mijało się z celem.
- A znasz się na tym? - zapytała Quintona, wskazując na jakąś pralkę, która przykuła jej spojrzenie. W końcu przed chwilą proponował jej pomoc. Może znał się na rzeczy i jej jakoś pomoże?

Quinton McDonagh
powitalny kokos
Reiven
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
W końcu dowiedział się, co leżało Taylor na wątrobie. Co nie znaczyło, że zrozumiał. Spojrzał na całą ścianę przy której stały pralki, wyglądające w zasadzie identycznie. Na jakiej podstawie dziewczyna wybrała jedną, konkretną, ulubioną? Nie miał bladego pojęcia. Zaczął zastanawiać się, czy u kobiet to normalne. Mają swoje fobie, które biorą się znikąd, a zakrzywienie świata powoduje nagły chaos. Tylko potwierdzało to fakt, że nigdy nie zaangażował się na tyle, by poznać takie sekrety. Jedna, dwie noce, ewentualnie jakiś wyjazd, gdzie nie trzeba było się martwić o dostępność pralki.
- Czasem, trzeba się przełamać. – rzucił frazesem niczym najlepszy specjalista-psycholog. Jego mądrości chyba do Taylor nie dotarły. Naprawdę nie chciał, by nie dostała zaraz ataku paniki. Skutecznie zagarnęła jego uwagę, krążąc tak w kółko z własnymi myślami. Próbował się nie śmiać, by jej nie obrazić, lecz to było naprawdę komiczne. Quinn odłożył nawet magazyn, bo ciekawsze rzeczy działy się na żywo.
- Czy się na tym znam? – powtórzył za nią pytanie, które go zaskoczyło. Nie wyobrażał sobie tego, by ktoś kiedykolwiek zapytał go o radę w kwestii domowych porządków. – Jestem tutaj pierwszy raz. Moja filozofia prania opiera się na tym, by wrzucić wszystko do środka, trochę proszku, trochę płynu i modlitwa, by jasne rzeczy nie zabarwiły się od ciemnych. – wytłumaczył Taylor jak to u niego działa. W domu miał pralkę, której ufał. Kiedy po pierwszym praniu wszystko było okej, jemu to w zupełności wystarczało. W przeciwieństwie do mamy, dla której każda czynność była niemal rytuałem, do której trzeba było odpowiednio się przygotować i postępować według właściwych i oczywistych, a jakże, schematów. – Możesz spróbować więc moją metodą i zobaczymy co będzie. A jak coś nie pójdzie, zawsze będziesz mieć pretekst, żeby pójść na zakupy. Win-win. – wzruszył ramieniem, dostrzegając plusy nawet w zepsutym praniu. Postanowił mimo wszystko zaangażować się w pomoc i podszedł do pralki obok. – Możesz też przeczytać instrukcję i postępować według niej. – przecież to było takie proste. W końcu mogli też wcisnąć przypadkowe guziki i zobaczyć, dokąd zabierze ich ta przygoda.

Taylor Anderson
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, nikt nie mówił, że łatwo było zrozumieć Taylor Anderson. Miała swój własny sposób postrzegania świata, jedni to lubili, innych to drażniło, choć pewnie zdecydowana większość ludzi miała to gdzieś. A przynajmniej póki się nie musieli zderzać z taką sytuacją jak Quinton teraz.
Spojrzała na mężczyznę z dużą dozą wątpliwości co do tego przełamywania się. Po co zmieniać coś co się sprawdza? A no tak, bo ktoś zajmuje twoją ulubioną pralkę. Na dodatek jej nowy pralniowy znajomy znał się na temacie jeszcze mniej niż ona. Bo ona chociaż wiedziała, żeby nie wrzucać jasnych z ciemnymi. Wtedy nie trzeba się o nic modlić. Gorzej jeśli jakaś rzecz była i jasna i ciemna... dlatego Taylor unikała kupowania zbyt wzorzystych i pstrokatych ubrań. Koszulki miała w jednym kolorze ale za to z fajnym nadrukiem. A nadruki nie farbują, tak sobie przynajmniej wmawiała. Co najwyżej mogą się sprać.
- Nie potrzebuję pretekstu żeby iść na zakupy. - oświadczyła, również wzruszając ramionami i dopisując w myślach notatkę, że Quinton zupełnie nie zna się na kobietach. - Instrukcja... - powtórzyła za mężczyzną, kiwając głową ze zrozumieniem. To miało sens. Ale dochodziły jeszcze inne aspekty - odległość pralki od stołu do sortowania, jej widoczność z krzesełek pod ścianą i to, czy wcześniej ktoś nie prał w danej pralce czegoś obrzydliwego. To akurat mogło dotyczyć też jej ulubionej pralki bo jak już wiemy, Taylor nie miała jej na wyłączność. No i jeszcze czy dana pralka na pewno jest dobrze ustawiona, czy nie oszuka jej na kasę czy czas, czy dobrze wypierze... tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Zaczynało ją kusić zabranie kosza z praniem do domu i powrót jutro w celu podjęcia kolejnej próby. Nawet podeszła do kosza z praniem i zaczęła oceniać jego zawartość. Teraz krążyła nie tylko od pralki do pralki, ale też do kosza z praniem, robiąc jakąś dziwaczną trasę. Zdążyła w tym czasie przeczytać instrukcje na kilku pralkach, by się przekonać, że wszystkie są identyczne. W końcu postanowiła porównać ją z tą umieszczoną na jej ulubionej pralce, zajętej przez pranie tego obcego, który najwyraźniej miał z niej niezły ubaw.
- Taka sama. - oświadczyła na głos. To była w sumie dobra wiadomość, ale też nie pomagała jej w podjęciu decyzji. - Znasz jakąś australijską wyliczankę? - wróciła spojrzeniem do Quintona. Jakoś musiała wybrać nową pralkę dla siebie. Wyliczanka była równie dobrym sposobem jak każdy inny.

Quinton McDonagh
powitalny kokos
Reiven
rzeczniczka prasowa — ratusz
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
rzeczniczka prasowa okręgu próbująca na nowo odnaleźć sobie
3
Faktem było, że nie zdążyła dorobić się jeszcze pralki w swoim własnym domu, co denerwowało ją, bo była przez to zmuszona jeździć do pralni ulokowanej w mieście. Nie należała do fanów dzielenia się tego typu rzeczami z obcymi, a myśl, że jej bielizna prała się w tym samym miejscu, w którym prała się bielizna całkiem obcych jej osób obrzydzała i sprawiała, że wybielacz wlewała nawet do tych z rzeczy, które tego nie potrzebowały, niszcząc tym samym parę par majtek czy skarpetek. Nie potrafiła jednak znieść tego i nie ukrywała, że jest inaczej, jednak nawet to, jak bardzo była zirytowana i zniesmaczona nie było w stanie doprowadzić Rei do kupienia własnej pralki i własnej suszarki. A pomieszczenie na to miała przygotowane w swoim domku.
Nerwowo wypukiwała dźwięk o okładkę książki, co chwilę zerkając na pralkę, w której prały się jej ubrania. Minutnik obok włącznika pokazywał jeszcze przynajmniej czterdzieści minut, ale jako, że nie ufała tego typu sprzętom to czuła, że czeka ją przynajmniej półtorej godziny zabawy, jak nie więcej. Westchnęła ciężko i powróciła do zagłębiania się w lekturze. Powinna wprawdzie przejrzeć dokumenty przed jutrzejszą konferencją, ale nie mogła się do tego zabrać. Wiedziała, że nie znajdzie w nich niczego ciekawego, co mogłoby ją zachęcić jakkolwiek do zagłębienia tematu bardziej. Wiedziała, że poradzi sobie z taką ilością informacji, jaką posiadała i tej myśli się trzymała. Gdyby jeszcze miała zacząć się teraz denerwować nad tymi papierami, to w ogóle by miała zepsuty nastrój, a tak przynajmniej znalazła chwilę na lekturę, na co zazwyczaj nie mogła sobie pozwolić.
Zerknęła z lekką niechęcią na dziewczynę, która postawiła kosz ze swoimi ubraniami obok niej. Nie chciała tutaj jej dźwięków żucia gumy, strzelania balonów i wszelkiego rozpraszania i na całe szczęście chyba miała na tyle nieprzyjemny wzrok, że blondynka odwróciła się na pięcie i poszła, a Rea westchnęła ciężko i powróciła do stukania, chociaż tym razem do palca wybijającego rytm o okładkę dołożyła obcas, który dźwięcznie brzmiał w momencie uderzenia o posadzkę, która wyglądała, jakby pilnie potrzebowała wymiany, albo przynajmniej mycia.

odell buchanan
ambitny krab
nick jonas
prowadzący audycję — lorne bay radio
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
usłyszysz jego spokojny głos z radia podczas wieczornych audycji o kulturze masowej; spędził większość życia w stanach, teraz dał sobie rok by przekonać się do lorne bay

2.

Powszechnie wiadomym było, że sprzęty lubią się psuć i niby o tym wiedział, ale kiedy pewnego ranka jego pralka po prostu się nie włączyła, był naprawdę zły. Niby już od pewnego czasu (czyli odkąd się wprowadził) miewał z nią problemy, to wciągnęła mu coś, to zmechaciła, ale jednak mimo wszystko działała i rzeczy były czyste. Czasem trochę zbyt mokre albo przesadnie wymięte, ale czyste i pachnące całkiem nieźle. Ten etap jednak najwyraźniej dobiegł końca, a Odell musiał wyjąć z wnętrza maszyny wszystko, co tam wpakował, upchnąć do plecaka i zabrać ze sobą do pralni. Jako, że było tam wszystko, od dresów, po bieliznę, nie było co liczyć na oddanie ich do jakiejś pralni obsługowej, więc po prostu wybrał się do ogólnodostępnego punktu z rzędem pralek i suszarek na żetony. To było trochę jak podróż w przeszłość, bo ostatni raz, kiedy był w takim miejscu dział się jeszcze podczas jego pobytu w Stanach. Tam chociaż nie miał problemu ze znalezieniem niczego i bardzo szybko się uwinął, a tutaj... zanim znalazł wolną maszynę minęło już trochę czasu, a kiedy w końcu ją zapakował, zdał sobie sprawę z tego, że nie ma pojęcia gdzie znajdują się proszki, płyny i inne bzdety do prania. Może powinien się w to sam zaopatrzyć? Nie, to przecież nie miałoby sensu... rozejrzał się. Pomimo wielu piorących pralek, tylko przy jednej z nich ktoś siedział i czekał, aż proces dobiegnie końca. Niewiele myśląc, ruszył w stronę kobiety, która w świetle neonowych żarówek we wszystkich praktycznie kolorach nawet odrobinę nie przypominała mu nikogo, kogo mógłby znać. A już na pewno nie przypominała mu siebie, osoby, której nie spodziewałby się spotkać na tym końcu świata, którą już dawno temu zostawił za sobą, bardzo daleko stąd... - Przepraszam? Nie chcę zawracać głowy, ale gdzie znalazła pani chemię do prania? Jestem tutaj pierwszy raz - odezwał się w końcu swoim radiowym głosem, mając nadzieję, że przy akompaniamencie tych wszystkich maszyn nieznajoma kobieta nie była na tyle czymś zajęta, by go nie usłyszeć, bo nie bardzo miał kogo innego poprosić o pomoc.

Rea Toverton
powitalny kokos
fool for you
rzeczniczka prasowa — ratusz
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
rzeczniczka prasowa okręgu próbująca na nowo odnaleźć sobie
Wertowała kolejne kartki powieści, czując, jak coraz mocniej się angażuje, coraz bardziej emocjonalnie przywiązuje do bohaterów i co częste w takich momentach – jak zwraca większą uwagę na czarny charakter, licząc na to, że nawróci się i uchroni główną bohaterkę od jawnie nadciągającego nieszczęścia. Choć na co dzień była kobietą chodzącą twardo po ziemi i daleko jej było do odpływania w odmęty własnego umysłu, w pogoni za jakimikolwiek wymyślonymi historiami, to nawet osoby takie jak ona czasem potrzebowały odetchnąć, zresetować się i zaczerpnąć łatwej, taniej rozrywki. W jej wypadku była to właśnie powieść dla nastolatków z pogranicza fantasy, która wchodziła tak dobrze, że Rea nie była w stanie spostrzec, kiedy to dotarła do pięćdziesiątej, a następnie do setnej strony, a potem wyruszyła w podróż do sto pięćdziesiątej. Z tego całego czytelniczego transu wyrwał ją głos, który mógłby śmiało być lektorem audiobooków, a którego początkowo nie połączyła z żadnym wspomnieniem. Czy tak bardzo odcięła się od wspomnień, czy może dźwięk działających maszyn i szumiących neonów zakrzywiał rzeczywistość i uniemożliwiał dosłyszeć to, co oczywiste i co przeniosłoby Reę daleko w odmęty pamięci, do chwil, które spędziła w Stanach Zjednoczonych? Nie wiedziała i dowiedzieć się nie miała. Podniosła jednak wzrok, a kiedy jej spojrzenie skrzyżowało się z tym, należącym do mężczyzny poczuła, jak oddech grzęźnie jej w klatce piersiowej, tym samym sprawiając, że potrzebowała zdecydowanie dłuższej chwili na odpowiedzenie.
— Maszyna z chemią do prania jest tam — wskazała dłonią na ścianę parę kroków od siebie. Była tak niefortunnie ułożona, że albo znając to miejsce, albo znajdując się w pozycji jak ona dało się ją dostrzec. — Jeśli nie masz dodatkowych żetonów, to mogę ci dać — nie chciała bawić się w konwenanse, dodawać zbędnego „pan”, które w tej sytuacji tylko uczyniłoby sytuację bardziej krępującą. Już i tak teraz, na ten moment, czuła, jak całe jej ciało przeszywają dziwne dreszcze, których nijak nie potrafiła określić, do niczego porównać. Niezaprzeczalnie jednak znalazła się w punkcie, w którym zaczęła kwestionować swoje życiowe wybory, a wspomnienia wspólnych dni i nocy zalewały jej umysł, filtrując je jednak tak, aby pozostawały tylko te dobre, najmilsze, wzbudzające tęsknotę za przeszłością.

odell buchanan
ambitny krab
nick jonas
prowadzący audycję — lorne bay radio
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
usłyszysz jego spokojny głos z radia podczas wieczornych audycji o kulturze masowej; spędził większość życia w stanach, teraz dał sobie rok by przekonać się do lorne bay
Nie był pewien, co ze sobą zrobi, kiedy jego ubrania zaczną się prać. Patrząc po tym, jak nieproporcjonalna była ilość osób przebywających tutaj do pracujących maszyn, sporo osób decydowało się prawdopodobnie na jakieś ciekawsze zajęcia, niż czekanie aż ubrania zostaną uprane, ale on jakoś sobie nie wyobrażał porzucania swoich rzeczy i wychodzenia gdzieś. Czułby się niezwykle niezręcznie, gdyby je tak porzucił, toteż plan był nieco inny - zamierzał tutaj zostać, jak kobieta, której początkowo nie rozpoznał. Nie miał wprawdzie ze sobą żadnej książki, a jedynie telefon, ale nawet z nim w końcu miał się znudzić... nie wiedział jeszcze, że będzie mu dane odbyć takie spotkanie. Dopiero w chwili, kiedy podniosła wzrok i zerknęła na niego, Odell rozpoznał z kim ma do czynienia i jego pierwszą myślą było wycofanie się. To było niepoważne i szczeniackie, ale przez chwilę naprawdę miał ochotę uciec, jakby przestraszony tym, co miało nadejść. Nie był gotowy na nic podobnego, nie czuł się dobrze z myślą, że to spotkanie (dla niej pewnie nic nieznaczące i obojętne) będzie dla niego powodem kilku bezsennych nocy. Wspomnienia już teraz uderzyły go z taką siłą, że nie wiedział co powiedzieć i przez kilka pierwszych chwil trwał w ciszy, po prostu na nią spoglądając.
- Tam. Jasne - pokiwał głową, chociaż jeszcze nie wiedział, gdzie dokładnie będzie to tam, poza tym, że za nią. Zaraz miał się przekonać, ale najpierw musiał zmusić mięśnie do ruchu, co mu nijak nie wychodziło. Jakby nagle wmurowało go w podłogę, co w zasadzie nie byłoby do końca kłamstwem. Odell był trochę jak sparaliżowany w tym momencie i chociaż wiedział, że to głupie i zupełnie nie na miejscu, nie mógł przestać na nią patrzeć, nie mógł nawet drgnąć jeszcze przez pewien czas. Poczuł, że dłonie mu się pocą, nie wiedzieć czy bardziej od tego, że ją tu widział, czy przez fakt, że nie miał pojęcia o żadnych żetonach. - W zasadzie to będę wdzięczny - oznajmił cicho, bo nie chciało mu się zgrywać kozaka, który niby wszystko wie, kiedy nie wiedział w tym momencie niczego. Dziękując cicho przejął od niej więc plastikowe żetony i udał się po odpowiednie preparaty, które pozwoliły mu nastawić pranie. Nie chciał, by wyszło niezręcznie, ale sam nie wiedział, co sprawi, że będzie gorzej - milczenie czy próba nawiązania jakiejś rozmowy? Milcząc czuł się dramatycznie, więc kiedy tylko pralka ruszyła, podszedł do brunetki. - A więc... ty tutaj? - odważył się spytać, chociaż ciężko było powiedzieć, by jego pytanie wiele mówiło.

Rea Toverton
powitalny kokos
fool for you
ODPOWIEDZ