aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
GRUPA 4

- Nie chcę rzygać. Skończyły mi się miętówki - burknęła Chandra, woląc jednak niczego nie zwracać, bo było to na tyle krępujące i pokazujące jej słabość, że nie mogła do tego dopuścić. - Niezły z ciebie Wujek Dobra Rada - dodała z krzywym uśmiechem, bo w końcu to nie była pierwsza porada, której River jej udzielił. Dobrze, że był za skromny, by brać za to kasę, bo istniało ryzyko, że mogłaby mu się nie wypłacić.
- To dopiero zaliczka, nie cała spłata - zaznaczyła, nie chcąc by myślał, że tak łatwo mu poszło. Ginsberg była już tak wymęczona, że perspektywa powrotu nawet tą samą drogą, wydawała jej się czymś nierealnym. Na samą myśl, że znów miałaby iść przez te mokradła mocniej kręciło jej się w głowie, więc zacisnęła ręce wokół ręki Shepparda, bo wydawał się jako tako stabilnym punktem zaczepienia.
Nagle, podczas próby przechwycenia pakunku Stella wpadła do wody. Chandra głośno nabrała powietrza, martwiąc się przede wszystkim, że wraz z nurtem rzeki odpływa ich nagroda. Blondynki też wolała nie mieć na sumieniu, ale jednak priorytetem był sukces, do którego dążyła wraz z grupą 4, cierpiąc przy tym katusze!
- O nie! Oby tylko dało się uratować ten pakunek - powiedziała płaczliwie, w razie czego gotowa wypchnąć Rivera, by popłynął go poszukać.
Na szczęście nie było to konieczne, bo Stella wydostała się z wody i choć ona była przemoczona, to wydawało się, że paczuszce nic nie jest. Chandra chciała nawet podbiec w jej stronę, by szybciej dostać się do zawartości ich skarbu, ale gdy wykonała gwałtowny ruch, ponownie miała problem z utrzymaniem równowagi. Musiała więc zdać się na innych.
- Zanieś mnie na tę swoją farmę, bo w tym stanie nawet nie mogę cieszyć się z naszego zwycięstwa - skwitowała wyciągając ręce, by jakoś chwycić się Rivera i zafundować mu darmową siłownię, kiedy będzie chciał ją ponownie podnieść i ponieść tym razem trochę dalej. - Mam nadzieję, że byliśmy pierwsi! - dodała jeszcze, uśmiechając się przy tym zuchwale.

Stella Cowen, River Sheppard

/ zt
chandra ginsberg
◠‿◠
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
#4

Nie oszukujmy się. Żaden normalny człowiek przy zdrowych zmysłach, a za takiego powinno uważać się statecznego Kellana Jonesa, nie wybrałby się z własnej woli na pobliskie mokradła. Każdy, kto już od jakiegoś czasu mieszkał w Lorne Bay wiedział, że to siedlisko krokodyli i tylko łut szczęścia pozwoliłby takiemu zagubionemu człowieczkowi wyjść cało ze spaceru w tamto miejsce.
Ale chwila moment. My właśnie mówimy o Kellanie Jonesie, który nie zaważając na głos rozsądku, wybrał się pewnego niedzielnego popołudnia na spacer na mokradła. Czy się bał? W żadnym wypadku. Przyzwyczaił się już do widoku krokodyli pod swoim domem, które swoją drogą próbował udomowić, bo przecież ludziożerne potwory to takie urocze stworzonka. Co z tego, że miał już na stanie dwa pająki i pytona? Jego maleńka chatka na pewno zmieściłaby jeszcze ze dwa krokodyle. Przecież były takie urocze.
Tak więc nasz marynarz, spacerował sobie spokojnie po owych mokradłach, zatopiony we własnych, niczym nie zmąconych myślach, kontemplując życia sens, kiedy to do jego uszu dobiegł cichy plus i odgłos dużych, miękkich łap dotykających błotnistego brzegu. Zaciekawiony ruszył w tamtą stronę, bo jednak w jakimś konkretnym celu tu przyszedł, a nie tylko po to, by podziwiać widoczki. Liczył na trochę adrenaliny. W końcu od długiego już czasu w jego życiu nie działo się nic ciekawego i tak naprawdę, Kellan powoli zaczynał się nudzić, tęskniąc jednocześnie za kolejnym wypłynięciem na pełne morze. A obiecał sobie solennie, że teraz wytrzyma przynajmniej pół roku.
Kiedy zbliżał się do miejsca, w którym jak sądził, zobaczy w końcu krokodyle wychodzące na brzeg, jego kroki stały się bardziej uważne i niemal bezszelestne. Nie chciał być od razu zauważony. On też miewał od czasu do czasu przebłyski instynktu samozachowawczego.
Po minucie lub dwóch, jego oczy w końcu dostrzegły dość nietypową scenę. Nie tego akurat się spodziewał.
Oto na jego oczach, ciemnowłose dziewczę spacerowało sobie jak gdyby nigdy nic dość blisko śliskiego brzegu, kompletnie nie zwracając uwagi na to, co działo się dookoła. Kellan nie wiedział, czy nieznajoma nie zdawała sobie sprawy z tego, że kilka metrów od niej na brzeg wychodził właśnie krokodyl – zapewne zwabiony jej krokami.
Jones nie wiedział, co ma zrobić. Przecież nie zacznie się drzeć jak idiota, bo zwróci na siebie uwagę ogromnego zwierza, a tego by jednak nie chciał. W końcu mężczyzna zdecydował się na działanie. Przecież nie zostawi damy w opresji. Sumienie by go potem zeżarło od środka.
Rozejrzał się dookoła i dostrzegł obok siebie dość pokaźną gałąź, idealną do obrony w razie wyższej konieczności. Chwycił ją pewnie w rękę i ruszył przed siebie.
– Hej ty! - odezwał się dość głośno, kiedy już zbliżył się dość blisko do czarnowłosej ryzykantki, mając jednocześnie nadzieję, że krokodyl jest przynajmniej odrobinę przygłuchy. – Uważaj. Masz towarzystwo. - dodał jeszcze, wolną dłonią pokazując dziewczynie człapiącego w jej stronę potwora.


Nyx Tucker
sumienny żółwik
żuczek#2609
outlaw from the west — farm
33 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
tell me crow, who's alive? running around and hiding from our sight
Nyx, mieszkając w Australii już od około roku, zdążyła mieć niezliczoną ilość sytuacji, w których miała bliski kontakt z miejscową fauną. Jak dla niej, to nawet zbyt bliski ze względu na zamieszkałe tereny. Chociaż lubiła węże i nie miała nic przeciwko innym mniej przyjemnie kojarzącym się zwierzakom, to tajpany w salonie i ogromne tarantule na ścianie w sypialni dość przekraczały granice jej komfortu. Nie była przyzwyczajona do takich sytuacji, gdy mieszkała jeszcze w Seattle, jej najpoważniejszymi problemami z tej kategorii były sporadyczne szczury w piwnicy. A teraz często odnosiła wrażenie, że jej farma nie była taka do końca jej, gdy po raz kolejny musiała pozbywać się z niej niechcianych lokatorów. Może i nie byłaby taka przeczulona pod tym względem, gdyby miała pewność, że te wszystkie przeurocze zwierzątka nie są groźne - ale wiedziała, że chociaż niewielkie, to niektóre (albo raczej większość) mają w sobie tyle jadu, że bez większego wysiłku wysłałyby Nyx razem z jej psiakiem wprost za Tęczowy Most.
Ale jak dotąd miała takie szczęście, że nie widziała krokodyla na żywo w ich naturalnym środowisku. I idealnym pomysłem na spędzenie wolnego popołudnia wydawała jej się zmiana tego stanu rzeczy. Gdzieś z tyłu głowy miała świadomość, że było to niebezpieczne, ale jednocześnie za bardzo wierzyła w siebie i swoje umiejętności. Miała zamiar uważać na nogi i na to, gdzie idzie, jednocześnie będąc przekonaną, że w razie czego da radę uciec przed krokodylem. W końcu taki ciężki krokodyl na czterech małych łapkach nie może być szybszy od niej - a przynajmniej głęboko w to wierzyła.
Będąc już na mokradłach - bo podobno na nich można było dość łatwo natrafić na krokodyle - szybko przekonała się, że musiała szczególnie uważać na to, żeby iść po twardym gruncie. Każdy nieuważny krok mógł się skończyć wylądowaniem w błocie lub w wodzie, a tego nie chciała, dlatego coraz więcej uwagi przykładała do tego, by nie ubrudzić lub nie zamoczyć butów, a nie na to, co się działo bardziej dookoła niej. Dlatego nie usłyszała ani nie zauważyła sporego gada, który właśnie wychodził na brzeg.
Dopiero jakiś głos sprawił, że nieco się otrząsnęła i rozejrzała się, chcąc sprawdzić, kto oprócz niej znalazł się na tych doprawdy klimatycznych terenach. Spojrzała w kierunku, jaki wskazywał jej obcy mężczyzna, by wzrokiem natrafić na krokodyla. Chyba wbrew rozsądkowi przez chwilę stała bez ruchu, po prostu patrząc na zbliżającego się w jej stronę gada. Był większy, niż się spodziewała, a jednocześnie na swój sposób piękny i majestatyczny.
- O kurde, prawdziwy krokodyl. -odezwała się w końcu, wyciągając telefon i robiąc kilka zdjęć zwierzakowi, w tym także selfie, bo nie wiedziała, kiedy drugi raz nadarzy się taka okazja, a taką pamiątkę fajnie jest mieć. - No już, spokojnie, możesz sobie iść. - odparła jeszcze w kierunku zwierza, w końcu powoli się wycofując, jednak gad wciąż szedł w jej kierunku. Tego nie przewidziała, ale jednocześnie też nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa.

Kellan Jones
Nyx
Nyx
brak multikont
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Żyjąc w Lorne Bay, każdy powinien mieć świadomość, że każdego dnia i o każdej porze, może mieć możliwość obcowania z dzikimi zwierzętami. Wszak, Australia była dość dzikim kontynentem i w sumie ogromne pająki włażące ci do mieszkania, były codziennością. Kellan o tym wiedział. Ba! On sam mieszkał przy bagnie, tak więc codziennie miał styczność z krokodylami. Znał ich usposobienie, sposób życia i zachowanie. Dlatego też, wiedział doskonale, że zachowanie ostrożności w przypadku spotkania z takim osobnikiem, było rzeczą najważniejszą.
Gdyby nie powaga sytuacji, Kellan jak nic poklepałby się w czoło, widząc jak dziewczyna robi zdjęcia krokodylowi, który niechybnie szykował się do ataku. No jak głupiutkim i nierozważnym trzeba być, by w obliczu takiego niebezpieczeństwa, zamiast próbować się spokojnie wycofać, wyciągać telefon?
Owszem, Jones też należał do ludzi, którzy nie zawsze odznaczali się zdrowym rozsądkiem, ale jednak wiedział, kiedy należało zachować szczególną ostrożność. A tak było, kiedy wybierało się na spacer na mokradła, w miejsce gdzie zawsze była szansa na spotkanie krokodyla. A te zwierzęta, to nie były jednak puchate i słodkie misie koala, tylko niebezpieczne potwory, dla których chwila nieuwagi człowieka, była dobrym momentem na małe polowanie.
- Postaraj się powoli iść do tyłu. - Zwrócił się do dziewczyny, a sam postąpił kilka kroków naprzód. Gdyby był świnią, jak nic odwróciłby się na pięcie i odszedł, wszak jego krokodyl nie zdążył jeszcze zauważyć. Ale że Jones miał dobre serce, nie chciał zostawić dziewczyny na pastwę losu. - I schowaj kurwa ten telefon... - Warknął, wzdychając ciężko. - Idź! Ja spróbuję odwrócić jego uwagę. - Dodał. Nie, żeby mu się to w jakikolwiek sposób podobało, ale nie miał wyboru.
Zrobił jeszcze kilka kroków do przodu i cicho gwizdnął. Krokodyl odwrócił swój wielki łeb, szukając źródła dźwięku, po czym powoli ruszył w jego stronę. Kellan spojrzał jeszcze tylko czy dziewczyna wykonała jego polecenie, po czym mocniej ścisnął trzymany w dłoni konar i zrobił jeszcze jeden krok do przodu. Wiedział, że krokodyl zaatakuje szybko i domyślał się też, że on sam będzie miał bardzo mało czasu na ucieczkę.


Nyx Tucker
sumienny żółwik
żuczek#2609
outlaw from the west — farm
33 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
tell me crow, who's alive? running around and hiding from our sight
Jeszcze z półtora roku temu perspektywa niechcianego gościa w domu w postaci ogromnego jadowitego pająka czy węża, który nie był jej była jej całkowicie obca. Nie wspominając o krokodylach, te były wtedy zupełnie poza zasięgiem Nyx, która widziała je tylko w zoo. Jako, że z natury była odważną i pewną siebie osobą, to nie doceniała tych zwierząt i nie brała pod uwagę tego, że mogłyby zrobić jej poważną krzywdę. Gdyby się nad tym poważniej zastanowiła, to może i na wszelki wypadek wzięłaby ze sobą jakiś pistolet - chociaż nie wiedziała, czy jakimś o mniejszym kalibrze mogłaby go wystraszyć i przepłoszyć, to i tak z ciężarem broni poczułaby się pewniejsza.
Ale się nie zastanawiała nad tym, dlatego teraz przemierzała mokradła niczym ruchliwy chodnik w Seattle, tylko uważając bardziej pod nogi, polując na krokodyla za pomocą telefonu. Chciała zobaczyć to zwierzę na żywo w naturalnym środowisko, zrobić kilka zdjęć na pamiątkę i bezproblemowo się wycofać, na pierwszy rzut oka plan prosty i idealny, ale niestety dla Nyx zaczęły pojawiać się problemy przy ostatnim kroku. Krokodyl dalej uparcie szedł w jej kierunku. Na razie tylko szedł, jednak przez chwilę przeszło jej przez myśl, czy te zwierzęta faktycznie są takie wolne jak początkowo założyła, bez sprawdzania tego nigdzie.
Na szczęście jej rycerz na białym koniu wydawał się o wiele lepiej od niej znać na krokodylach, więc Nyx wyjątkowo postanowiła nie dyskutować, nie wykłócać się, tylko po prostu grzecznie postępować według jego instrukcji. Telefon z powrotem znalazł się w kieszeni, i tak nie był już jej na razie potrzebny skoro zrobiła kilka całkiem ładnych zdjęć (chociaż zawsze mogło pojawić się jakiejś lepsze ujęcie). Jednocześnie zaczęła powoli się wycofywać, powoli robiąc do tyłu kolejne kroki. Może i nieco zbyt wolno, ale wolała nie wpaść przypadkiem w błoto czy do wody, wtedy to już w ogóle stałaby się bezproblemową przekąską dla gada.
- Ale wtedy może ciebie zaatakować. - nie chciała, żeby to jemu zamiast niej coś się stało i żeby to jego krokodyl zaatakował. Tym bardziej że gad zwrócił swoją uwagę na mężczyznę. Ale nie zamierzała się sprzeciwiać, a przynajmniej do momentu, w którym nie wpadłaby na lepszy pomysł, dlatego dalej się wycofywała.

Kellan Jones
Nyx
Nyx
brak multikont
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
- Tym to ty się nie przejmuj, tylko uciekaj. - Powiedział, modląc się w duchu, by krokodyl nie usłyszał głosu nieznajomej.
Akurat tym, że krokodyl zaatakuje Kellana brunetka nie powinna była się przejmować w tamtym momencie. Wszak, Jones był pewien, że w starciu z tym potworem, to on miał większą szansę na sukces niż ona. W końcu, spędził dziesięć lat w chatce, za sąsiadów mając całe stado krokodyli. Te jego jednak, nie były aż tak śmiałe, zważywszy na bliskie sąsiedztwo człowieka. Osobnik, którego w tym momencie mieli przed sobą, był na sto procent bardziej agresywny i zdeterminowany, by dopaść jedno z nich.
Mając nadzieję, że dziewczyna odeszła na tyle daleko, by krokodyl nie zwracał już na nią większej uwagi, Kellan postąpił jeszcze kilka kroków naprzód. Byłby kretynem, gdyby nie przyznał, że w tamtym momencie całe życie nie stanęło mu przed oczami, a on sam cholernie się nie bał. Był odważny, jednak i jego odwaga miała czasami swoje granice.
Wiedząc więc, że na ucieczkę będzie miał dosłownie kilka sekund, Kellan zaczął drażnić krokodyla trzymaną przez siebie gałęzią. Gotów był do ucieczki w każdej chwili, więc kiedy kilka sekund później krokodyl złapał kawał drewna w pysk, zawzięcie go atakując, Jones wykorzystał okazję i zwinnie zaczął wspinać się na pobliskie drzewo. Wiedział, że zanim zdoła z niego zejść minie kilka minut. Wszak krokodyl musiał zapomnieć o tym, że ktoś zakłócił spokój w jego miejscu.
- Nic ci nie jest? - Krzyknął do oddalającej się dziewczyny, mając nadzieję, że dobrze się ukryje i poczeka aż krokodyl wróci z powrotem do wody. Nie miał ochoty po raz kolejny się z nim mierzyć. Dawka adrenaliny, którą dostał przed chwilą, a która nadal krążyła mu w żyłach wystarczy mu chyba na kolejne kilka miesięcy.

Nyx Tucker
sumienny żółwik
żuczek#2609
outlaw from the west — farm
33 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
tell me crow, who's alive? running around and hiding from our sight
Po słowach mężczyzny na chwilę naszła ją chęć, by skorzystać z okazji w stu procentach, czyli odwrócić się na pięcie, by faktycznie odejść stąd jak najszybciej i jak najdalej, niczym ani nikim się nie przejmując. Nie chciała jednak zostawiać go tak po prostu na pastwę krokodyla, nawet jeśli miała wrażenie, że doskonale wie, co robić w przypadku bliskiego spotkania z gadem. To co, że sama nie miała pojęcia, jak się zachować w przypadku ataku krokodyla i byłaby raczej bezużyteczna, jeśli tylko te zwierzęta były odporne na kopniaki w nos - bo ten sposób obrony wydawał się Nyx najlepszy.
Cofnęła się i schowała w jakiś krzaczkach, jednak w takiej odległości, by mieć na wszystko oko i móc obserwować, jak nieznajomy broni się przed gadem, a później wchodzi na drzewo. Momentami miała wrażenie, że krokodyl zdąży złapać go za nogę, ale na szczęście nic takiego się nie stało. To z całą pewnością by wywołało u niej jakieś wyrzuty sumienia, mimo tego, że z tym bywało raczej trudno.
Odsunęła od siebie wszelkie takie myśli, chcąc się skupić na zagrożeniu, jakim wciąż był krokodyl. Jeszcze stąd nie odszedł, więc dalej istniało ryzyko jakiegoś ataku ze strony zwierzęcia. Nie chciała być kompletnie bezużyteczna i wyjść na nieporadną - bo wcale taka nie była, a przynajmniej uparcie tak twierdziła - więc, gdy tylko wpadło jej to do głowy, to nie zastanowiła się zbyt długo nad tym pomysłem, tylko chwyciła najbliżej leżący kamień i mocnym rzutem posłała go do wody. Miała nadzieję, że głośny plusk wpadanego przedmiotu odwróci od nich uwagę krokodyla na tyle, by przynajmniej odszedł kilka kroków gadzich łapek dalej.
- Wszystko w porządku, tylko kurde jakieś komary mnie gryzą. - odezwała się, mając jednocześnie nadzieję na to, że przynajmniej te zwierzęta są w Australii normalne i nie chcą jej zabić. - A z tobą? Zdążył ci coś zrobić? - w końcu to on z nich dwóch się bardziej naraził.

Kellan Jones
Nyx
Nyx
brak multikont
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Kellan myślał, że nieznajoma dziewczyna właśnie to zrobi. Pójdzie w swoją stronę, a następnym razem, kiedy zachce jej się spacerów w takie miejsca, dobrze się zastanowi. Przynajmniej ze trzy razy. Obcowanie z dziką naturą i to jeszcze z takiego bliska nie było niczym przyjemnym, ani tym bardziej bezpiecznym, jeśli nie zdawało się sobie sprawy z ryzyka.
Jones spędził na drzewie jeszcze kilka długich minut, kurczowo trzymając się gałęzi. Ręce powoli zaczynały go boleć, a dodatkowo czuł też ból w łydce, z którego zdał sobie sprawę dopiero, kiedy adrenalina powoli zaczynała go opuszczać.
W momencie, w którym krokodyl ponownie zanurzył się w bagnie, Kellan zsunął się ostrożnie z drzewa i stanął bezpiecznie na mchu, sycząc lekko z bólu. Schylił się i dostrzegł, że na lewej nodze ma rozdarte spodnie, a na ziemię skapywały stróżki świeżej krwi. Chyba jednak to gadzisko musiało go capnąć, jednak on nie był w stanie przypomnieć sobie, kiedy to się stało. Przypomniał sobie jednak o blondynce i zapominając na chwilę o rannej nodze ruszył w jej stronę.
- Nic mi nie jest. - Powiedział, podchodząc bliżej. – No... prawie nic. - Uściślił, wskazując od niechcenia na zranioną nogę. - Powiedz mi lepiej, co ty tutaj robiłaś. Nie wiedziałaś, że to miejsce to siedlisko krokodyli? - Zapytał.
Po chwili stwierdził, że wypadałoby jakoś chociaż zatamować krwawienie zanim podjedzie do szpitala, więc zdjął z siebie z swoją koszulę, oderwał jeden z rękawów i wykonał z niego prowizoryczną opaskę uciskową. Kellan akurat do urazów był przyzwyczajony. Na statku, łatwo było o zranienie, szczególnie kiedy było się bardzo nieuważnym, więc teraz, z zadrapaną porządnie nogą, nie wyglądał na przejętego. W końcu do wesela się zagoi, a on na drugi raz też będzie uważał na dzikie zwierzęta, choć darzył je tak dużą miłością.

Nyx Tucker
sumienny żółwik
żuczek#2609
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uwaga
lokacja podwyższonego ryzyka
Mieliście sporo szczęścia, że na waszej drodze stanął krokodyl australiski, nie różańcowy, inaczej rana na nodze Kellana byłaby najmniejszym z waszych problemów. Zdawało się jednak, że gad został na dobrze przepłoszony i - przynajmniej jak na razie - byliście w miarę bezpieczni. Niestety z łydką mężczyzny nie było tak dobrze, jak podpowiadała mu wciąż działająca adrenalina. Prowizoryczna opaska uciskowa co prawda pomogła na krwawienie, ale nie usunęła licznych drzazg, które wbiły się w ranę podczas szybkiej wspinaczki na drzewo. Trzeba było się nimi zająć jak najszybciej! Oby Nyx miała w tym jakieś doświadczenie. Albo chociaż pęsetę.
Dobra wiadomość? Przynajmniej komary były po prostu komarami. Gorzej tylko, że zdawało się ich przybywać...
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
outlaw from the west — farm
33 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
tell me crow, who's alive? running around and hiding from our sight
Musiała przyznać, że po bliższym spotkaniu z krokodylem perspektywa przybycia tutaj i pooglądania tych gadów w ich naturalnym środowisku nie wydawała jej się być aż tak rozsądna jak wcześniej. Ale za to o wiele bardziej ekscytująca i dająca zastrzyk adrenaliny, więc nie wykluczała tego, że kiedyś tu wróci. Nie w najbliższym czasie, jak na razie miała dość emocji związanych z obcowaniem z dziką naturą - krokodyl gotów wciągnąć ją pod wodę i chmara komarów, w połączeniu nie należały do szczególnie przyjemnego towarzystwa.
Gdy krokodyl poszedł z powrotem tam, skąd wylazł, Nyx poczuła się już całkiem bezpieczna i odzyskała rezon. Widząc, jak na mokradłach jest spokojnie - a przynajmniej na pierwszy rzut oka - poczuła się niemal głupio, że siedziała schowała w krzakach, to zupełnie nie było w jej stylu.
- Wiedziałam, dlatego tu przyszłam. Chciałam zrobić jakieś ładne zdjęcia krokodylom i chyba mi się udało. - powiedziała, podchodząc bliżej mężczyzny. Jak dla niej to był zupełnie dobry powód, by włóczyć się samej po siedlisku krokodyli. Chociaż, gdy to powiedziała na głos, cały ten pomysł nie brzmiał już tak fajnie jak w jej głowie, szczególnie po tym, gdy zobaczyła na własne oczy, że krokodyle są o wiele szybsze niż założyła na początku.
- No nie wiem, nie wygląda to zbyt dobrze. - dodała, przenosząc wzrok na ranę po ugryzieniu na jego nodze. Przecież takie zwierzę mogło mu coś odgryźć, tylko i wyłącznie z jej powodu. Nic dziwnego, że Nyx było po tym wszystkim nieco głupio. - Bardzo boli? Dasz radę iść? - spytała. Była na tyle przejęta jego stanem, że przestała zwracać tak dużą uwagę na krążące wokół komary, a to, że na następny dzień będzie cała pogryziona na razie nie było dla niej aż tak istotne.

Kellan Jones
Nyx
Nyx
brak multikont
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
No cóż, być może gdyby Kellan był nieco mądrzejszy, a przede wszystkim nie przejmowałby się tak wszystkimi dookoła, to zostawiłby pewnie dziewczynę na pastwę losu. Jednak nie. Uwielbiał bawić się w pieprzonego bohatera, a potem kończył na przykład tak jak w tym momencie. Nie potrafił jednak pozbyć się tej cechy ze swojego charakteru. Zbyt dobrze został wychowany, a i życie go takim ukształtowało. Wiedział, że powinien nieść pomoc tym, którzy byli słabsi i mniejsi od niego, i nawet jeśli były to kobiety, który chciały zrobić sobie zdjęcie z krokodylem.
– Da się wytrzymać. W skali od jeden do dziesięć, to będzie jakieś piętnaście. - Stwierdził nawet, siląc się na dowcip, jednak zaraz przysiadł na ziemi, bo jednak ciężko było mu stanąć prosto. Że też musiał wpakować się w taką durną akcję. - Jak tam twoje umiejętności pielęgniarskie? - Zapytał po chwili, uważniej oglądając zranioną łydkę i zdając sobie sprawę z tego, że rana pełna jest drzazg, i odłamków kory, które utkwiły w niej, gdy wspinał się na drzewo. - Będziesz musiała pomóc mi je wyjąć, ja sam nie dam rady. - Wyjaśnił, odganiając się jednocześnie od komarów, których z każdą minutą przybywały, a które chyba wybrały sobie na cel właśnie jego. Zawsze wiedział, że ma dobrą i słodką krew, ale żeby zaraz obsiadały go całą chmarą? Na to akurat się nie godził.
- To jak? Pomożesz mi? - Zapytał, przyglądając się brunetce. - Zważywszy na fakt, że to akurat przez ciebie znaleźliśmy się w tej sytuacji. - Potrzebował pomocy, choć nie lubił o nią prosić. Zazwyczaj radził sobie sam, jednak tym razem miało być zupełnie inaczej.

Nyx Tucker
sumienny żółwik
żuczek#2609
outlaw from the west — farm
33 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
tell me crow, who's alive? running around and hiding from our sight
Mogła jedynie dziękować, że tego dnia miała o wiele więcej szczęścia, niż była świadoma - może i zaczęła postrzegać krokodyle jako bardziej niebezpieczne zwierzęta, niż na początku założyła, ale wciąż nie w takim stopniu jak pewnie powinna. Istniało spore ryzyko, że skończyłaby wciągnięta przez zwierzę do wody, ewentualnie ze sporą raną na nodze od kłów gada, ale dzięki Kellanowi nic takiego się nie stało i jedyne, na co mogła narzekać to nieustannie atakujące ją komary.
- To całkiem sporo, jesteś pewien, że wytrzymasz? - spytała, już o wiele mniej pewnym tonem głosu niż jeszcze chwilę temu. Żarty żartami, często zbyt przesadnie wierzyła w swoje umiejętności, ale nawet się nie łudziła, że w razie utraty przytomności przez Kellana dałaby radę go wyciągnąć z tych bagien przed ewentualnym powrotem krokodyla. Na szczęście zdarzało jej się całkiem dobrze rzucać kamieniami, więc jeśli miałaby ich pod dostatkiem, mogłaby nimi bronić się przed zwierzęciem, mając nadzieję na to, że da to coś więcej niż tylko rozjuszenie drapieżnika.
- To chyba nie może być zbyt trudne. - raczej wolała się nie przyznawać na głos do tego, że jej umiejętności pielęgniarskie generalnie ograniczały się do okrojonej pierwszej pomocy - wiedziała, jak postępować głównie w przypadku krwawienia z nosa czy niewielkich skaleczeń, bo z takimi obrażeniami najczęściej wychodziła z barowych bójek, które tak lubiła. - Tym bardziej, że chyba mam pęsetę. - dodała zaraz, przypominając sobie o kosmetyczce, którą miała w niewielkim plecaczku. Czasami miała cechy stereotypowej kobiety, nosząc przy sobie pełno różnych rzeczy, a jej torby były niczym czarna dziura, ale w tym konkretnym przypadku akurat mogła sobie dziękować, że uznała wcześniej, że tusz do rzęs i kredka do oczu były niezbędnym wyposażeniem, gdy szło się na mokradła oglądać krokodyle.
- Nie musisz nawet pytać. - powiedziała tylko, siadając na ziemi obok mężczyzny, by już z pęsetą w dłoni przyjrzeć się jego łydce. Skłamałaby, gdyby stwierdziła, że boi się widoku krwi i ran, ale mimo wszystko miała moment zawahania - może dlatego, że nie chciała zrobić Kellanowi większej krzywdy. - Jestem Nyx. - uznała za dobry moment, by się przedstawić, chwilę przed tym, jak spróbowała wyciągnąć jedną z większych drzazg, jaką zauważyła.

Kellan Jones
Nyx
Nyx
brak multikont
ODPOWIEDZ