lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
44 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Zgorzkniały inspektor policji, pracoholik bez ambicji.
001.

Nienawidził niedziel. To nie tak, że w ogóle lubił jakikolwiek dzień tygodnia, wszystkie ostatnio zlewały mu się w szarą papkę, jednak niedziele były wybitnie beznadziejne. Rzadko zdarzało się, by tego dnia musiał pojawić się w pracy i nawet zostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę i rosnąca góra papierów nie chroniła go przed nudą, jaką przynosił siódmy dzień tygodnia. Rutyna, w którą już dawno popadł, nie pomagała, ale Gus nie zamierzał zmieniać niczego w swoim życiu, nie wystarczyłoby mu na to ambicji. Tak więc niedziele poświęcał zawsze na wypływanie w morze z butelką czegoś mocniejszego i książką pod ręką; godziny poświęcone lekturze mijały dość szybko i ani się obejrzał, musiał wracać i znów szykować się na nadejście poniedziałku. Wolał jednak takie kurewsko nudne życie, niż użeranie się z podwładnymi i przełożonymi w przypadku kolejnego awansu. Jednocześnie ani myślał o przejściu na wcześniejszą emeryturę - wtedy dopiero zanudziłby się na śmierć.
Pierwszą oznaką tego, że czeka go jednak poranek pełen niespodzianek, był kawałek wydeptanej trawy; ktoś ewidentnie zrobił sobie skrót do ścieżki prowadzącej ku keji. Gus przystanął na moment i niemalże od razu poczuł, jak budzi się w nim czujność. Co z tego, że przyzwyczaił się już do niedzielnego świętego spokoju, skoro ktoś najwyraźniej postanowił mu go zakłócić?
Dalszą drogę na pomost pokonał wolniej, niż zamierzał, uważnie rozglądając się dookoła; nie na tyle oczywiście, by wyglądać na paranoika, po prostu ostrożności nigdy za wiele. Dźwigając lodówkę turystyczną (zawartość: otwarta wcześniej butelka ginu) w jednej ręce, a książkę w drugiej, dotarł wreszcie do celu i wyłonił się zza drewnianego budynku, szykując na niespodziankę. Szczerze mówiąc spodziewał się obecności jednego z meneli, jakich nie brakowało w tej szemranej dzielnicy, ewentualnie grupki nastolatków ukrywających się w tym miejscu z puszkami piwa. Tym bardziej zaskoczył go widok, który zastał.
Jego własna motorówka okupowana była przez rudowłosą diablicę, znaną mu doskonale z wyskoków w miasteczku. W tej chwili nie pamiętał co prawda jej imienia, lecz nie przeszkodziło mu to poczuć wzburzenia wtargnięciem.
Dwa kroki wystarczyły, by znalazł się tuż przy swojej łodzi.
- Czy jaśnie panna liczy na śniadanie do łóżka? - warknął, a groźny grymas wkradł się na jego twarz - Słyszałem, że te na izbie wytrzeźwień nie są specjalnie syte, więc albo zaczniesz spieprzać w podskokach, albo zaraz cię tam odwiozę.
powitalny kokos
nes
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Poniedziałek rano, środa po południu czy sobota w nocy po pracy - każdy dzień był tak samo dobry, żeby wejść do monopolowego i chwycić za swoją ulubioną butelkę białego półwytrawnego wina, a potem znaleźć jakieś przytulne miejsce, by ją opróżnić. Nie mogła tego zrobić w swojej chatce, nie przy kotach, nie w miejscu, w którym żyła babcia. To musiała być przestrzeń wolna od dobrych wspomnień i duchów przeszłości, gdzieś, gdzie będzie sama i nikt jej nie oskarży o upijanie się na smutno. Nie była smutna, miała po prostu parę rzeczy, które nieustannie przewijały się jej przez głowę, a alkohol pomagał Zannie wszystko przepracować. Jeśli będzie miała szczęście, może urwie jej się film i problemy magicznie znikną same. Parę szotów, które wypiła po skończeniu zmiany w Shadow, powinny w tym pomóc.
Zeszła pół miasta, w poszukiwaniu dobrego miejsca, aż dotarła na keję. Zajęcie miejsca w czyjejś motorówce wydało jej się znacznie lepszym pomysłem niż siedzenie na trawie, a że prawdopodobnie i tak wstanie razem ze wschodem słońca, to zdąży się stąd ulotnić, zanim przyjdzie właściciel rzeczonej motorówki.
Nie doceniła siły płynącej z połączenia szotów i wina.
Obudziła się zaledwie chwilę przed burzą. Słońce grzało już w najlepsze, jej pękała głowa, a kiedy tylko ruszyła ręką okazało się, że bolało ją również całe ciało - spanie w dziwnych miejscach i w dziwnych pozycjach zdecydowanie nie służyło dobremu samopoczuciu. Zmrużyła oczy, zasłaniając dłonią słońce i próbując skupić zamglony wzrok na intruzie.
Ach.
- Stary niedźwiedź - wymamrotała, wyginając usta w podkówkę i udając wielki smutek na jego widok. Cóż, wylądowała w motorówce policjanta, jak zwykle dobrze trafiła. - Spieprzać? Jestem dużą dziewczynką, inspektorze, możesz używać przy mnie niegrzecznych słów - zakpiła, puszczając mu oczko. - Nie martw się o moje śniadanie, jestem zawsze przygotowana. - Z tymi słowami wygrzebała z kieszeni swojej kurtki zbożowego batonika. Co prawda zdecydowanie wolałaby teraz wypić szklankę soku, ale suszona żurawina również powinna pomóc w pozbyciu się posmaku kapcia w ustach. - Jeśli masz coś do picia w tej lodówce, to byłabym zobowiązana - wymamrotała, mając poważny problem z przeżuciem pierwszego gryza batonika, więc tylko na tym pierwszym poprzestała, chowając resztę z powrotem do kieszeni. Jednocześnie rozłożyła się wygodnie w motorówce, opierając głowę na siedzeniu pasażera - wyraźnie nie spieszyło jej się do domu, nawet pomimo niemiłych gróźb Gusa. - Na ryby się wybierasz? - zagaiła po chwili, choć nigdzie nie widziała wędki. - Będziesz ścigał przestępców w motorówce? - Na twarzy Zanny znienacka pojawił się szeroki uśmiech. - Pomogę ci! - zadecydowała, podejmując próbę podniesienia się z dna łódki, co chwilę później zakończyło się fiaskiem, bo dziewczyna się zachwiała i z głośnym łupnięciem wylądowała na tyłku dokładnie tam, skąd się ruszyła.- Ups...
powitalny kokos
zanna
44 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Zgorzkniały inspektor policji, pracoholik bez ambicji.
Lista rzeczy, które były w stanie wyprowadzić go z równowagi, robiła się krótsza z roku na rok; im Gus był starszy, tym częściej w kryzysowych sytuacjach zamiast złości ogarniało go zrezygnowanie. Niewątpliwie miało to swoje dobre strony, a jego kardiolog byłby dumny, jednak czasami efekty uboczne były naprawdę niepożądane. Widząc rudowłosą, Hyde mógłby co prawda przekuć swoje zdenerwowanie w skuteczną metodę pozbycia się intruza, jednak jego podświadomość zasygnalizowała mu wyraźnie, że wszelkie uniesienia nie są warte zachodu, straconych minut i zepsutego humoru przez pozostałą część dnia. Grymas wciąż gościł więc na jego twarzy, lecz mowa ciała mężczyzny zdradzała, że niechciana obecność Rose nie irytowała go tak bardzo, jak choćby minutę temu. Nie miał sił użerać się z osobą, która poprzedniej nocy ewidentnie przesadziła z alkoholem, a utratę równowagi skwitował soczyście oceniającym spojrzeniem.
I nawet nazwanie go starym niedźwiedziem nie było warte awantury.
- Jesteś skacowaną małolatą - skontrował tylko, przyglądając się dziewczynie uważniej.
Dałby wiele, by czym prędzej wyniosła się z jego łodzi i zostawiła go samego, jednak dość szybko rozgryzł typ osoby, z jakim przyszło mu się zmierzyć. Gdyby odbił piłeczkę, dałby się wciągnąć w jej grę, a jego zdenerwowanie byłoby wodą na młyn łaknącej chaosu rudowłosej pannicy. Całkowicie zignorował wzmiankę o lodówce, odstawiając ją w bezpiecznej odległości od intruza, podobnie zresztą jak swoją książkę.
Bez ceregieli zaczął odwiązywać przycumowaną motorówkę i nie minęło wiele czasu, aż sam znalazł się za jej sterami.
- Masz ostatnią szansę żeby wysiąść - odwrócił głowę i przez ramię spojrzał na pokrytą piegami, zmęczoną twarz dziewczyny - W innym przypadku do brzegu wracać będziesz wpław.
Czy byłoby go stać na to, aby tak po prostu wyruszyć od brzegu, zabierając ze sobą pasażerkę na gapę? Jak najbardziej. Miał jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie, a poziom jego litości względem Rose utrzyma się na tyle, by w pewnym momencie nie wyrzucić jej po prostu za burtę.
Drapiąc się po brodzie chwycił za ster, czekając na rozwój sytuacji.
powitalny kokos
nes
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Słysząc, że jest skacowaną małolatą, uśmiechnęła się tylko szeroko.
- Winna - potwierdziła, kiwając głową na potwierdzenie swoich słów. - Z tym, że nie jestem małolatą, pełnoletność osiągnęłam już rok temu. Za to ty zachowujesz się jak stary dziad po sześćdziesiątce - skwitowała kpiąco, jednak w spojrzeniu Zanny dało się zauważyć pewną dozę zaciekawienia. Nie dał się wciągnąć w słowną przepychankę (którą, swoją drogą, na pewno by wygrała, udowadnianie mężczyznom, że się mylą, było dla niej jak sport, nawet jeśli faktycznie to oni w danej sytuacji mieli rację), sprytnie pominął cały jej wywód, nie mniej jednak wcale nie zażądał od niej natychmiastowego opuszczenia motorówki. Dał jej wybór. To oznaczało, że tak naprawdę wcale nie chciał, żeby sobie stąd poszła. Może naprawdę oczyma wyobraźni widział, jak wypada za burtę i płynie wpław do brzegu, ku jego dzikiej satysfakcji. A może niespodziewanie przerwała mu jego rutynę, wdarła się w pielęgnowany przez niego porządek rzeczy i zbiła go z pantałyku, a on, zamiast się o to burzyć, zwyczajnie chciał zobaczyć, dokąd to wszystko ich zaprowadzi. Zanna również była tego ciekawa, nawet jeśli ryzykowała kąpiel w zimnej wodzie.
Tylko czy August naprawdę byłby w stanie bezdusznie wrzucić ją w lodowatą toń? Mógł udawać twardziela, ale nie miałby do tego serca.
Prawda?
- Ahoj, przygodo! - odpowiedziała mu, podejmując kolejną próbę podniesienia się na nogi i zakończyłaby się ona pełnym sukcesem, gdyby nie fakt, że kiedy przechodziła przez ławeczkę, żeby stanąć koło Hyde’a, zahaczyła o nią nogą i runęła jak długa przed siebie. Wpadła wprost na pana policjanta, wciskając twarz w jego plecy i w ostatnim momencie oplatając go ramionami w pasie, bo inaczej znowu siedziałaby na dnie motorówki. - Kurrrrwa - wymamrotała pod nosem, mozolnie podnosząc się do stabilnego pionu, w dalszym ciągu z głową na poziomie jego bioder. - Sytuacja opanowana - zakomunikowała, chwilę później stojąc obok Augusta dumnie wyprostowana i szeroko uśmiechnięta. - Dawaj, będzie fajnie - szturchnęła go lekko w bok na zachętę, używając zdania, którym Ben przekonał ją do pojechania na biwak, rozpalenia ogniska za pomocą krzemienia, obejrzenia wszystkich części Gwiezdnych Wojen za jednym razem i wielu innych dziwnych rzeczy, o których sama w życiu by nie pomyślała. - Jeszcze nie szalałam z nikim na motorówce.
powitalny kokos
zanna
44 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Zgorzkniały inspektor policji, pracoholik bez ambicji.
Być może mentalnie miał już te sześćdziesiąt lat, na które oceniła go Zanna. Powinien przechodzić teraz kryzys wieku średniego i spotykać się z dziewczynami z jej rocznika, a nie wypływać w samotne rejsy w każdą niedzielę. Nie miał jednak siły ani ochoty na żadne aktywności, które odrywałyby go od rutyny, a randki jak najbardziej zaliczały się do tej grupy, podobnie jak zabieranie w podróż motorówką rudowłosych łobuzic.
- I od razu po przekroczeniu tej magicznej bariery postanowiłaś się zbuntować i robić wszystkim na przekór? - nawiązał do jej pełnoletności i raz jeszcze przyjrzał jej się uważnie, by w końcu odwrócić wzrok - Jakie to oryginalne - skwitował przepełnionym sarkazmem głosem.
Miewał już do czynienia z osobnikami podobnymi do niej, którzy bunt uznawali za swoje święte prawo i jednocześnie sądzili, że picie na plaży i nie wracanie na noc do domu jest takie cool. Nie żałował ich wcale ani nie współczuł im, gdy trafiali na dołek; zdarzało się to niestety nazbyt często jak na gust Hyde’a.
Na chwilę przed tragedią wiedział już, co się wydarzy, a mimo to nie wyciągnął ręki by pomóc dziewczynie, gdy grawitacja po raz kolejny okazała się dla niej zbyt silnym przeciwnikiem. Spiął się za to, gdy poczuł jej dotyk; nie był przyzwyczajony, by inna osoba pozwoliła sobie względem niego na coś więcej, niż uścisk dłoni. Nie odsunął się jednak, usiłując zachować pozory obojętności, chociaż na powrót balansował na granicy irytacji.
Dawaj, będzie fajnie.
Gus obdarzył ją pełnym powątpiewania spojrzeniem.
- Zawiedziesz się - wymamrotał tylko.
Czy ona nie miała znajomych w swoim wieku?

Suzanna Rose
powitalny kokos
nes
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Zadanie drugie - gra miejska

W ostatnim czasie znów na lokalny komisariat policji przychodziło więcej zgłoszeń w sprawie niepożądanych wydarzeń w Sapphire River. Po każdym z takich sygnałów zaniepokojonych mieszkańców policja Lorne Bay wysyłała na miejsce patrol, ale pewne schematy przestępstw zaczęły się powtarzać i nie można było tego w nieskończoność ignorować. Preston, traktując okolicę nocnego klubu Shadow, jako taki prywatny zawodowy cel, bez mrugnięcia okiem zgodził się ponownie pokręcić się po statystycznie najmniej bezpiecznej dzielnicy miasteczka. Choć teraz było znacznie trudniej niż do tej pory, bo to w okolicach doku, przeszło rok temu zginął jego przyjaciel i służbowy partner. Sprawa na szczęście została rozwiązania, właściwi ludzie trafili za kratki, i choć wydawało się, że Turner zdążył przejść nad tym do porządku dziennego, to uprzedzenie do lokalnych drobnych gangsterów, których nie można łączyć z niczym innym, jak tylko z podejrzanym klubem, pozostanie w jego głowie już na zawsze. Najlepiej zajmowałby się tym miejscem tak długo, aż wsadziłby wszystkich związanych z nim ludzi za kratki. W ostatnim roku nie miał ku temu okazji, ale teraz nawet jego pierwsze dziecko, które ma pojawić się za kilka tygodni na świecie, nie było w stanie powstrzymać mężczyzny przed podjęciem ryzyka. Czy jego partnerce się do podobało? Oczywiście, że nie, ale był z nią szczery na tyle na ile pozwalały mu obowiązki służbowe i akurat w ich przypadku to był klucz do sukcesu, bo przez brak rozmów niemal rozstali się na początku ciąży kobiety.
Tylko od czego tu zacząć? Nie może ot, tak wpaść do Shadow, nawet praca pod przykrywką nie miała tutaj szans powodzenia, bo właściciele lokalu na pewno doskonale wiedzą, jak wyglądają wszyscy lokalni funkcjonariusze policji. Postanowił więc pokręcić się po porcie, gdzie niejednokrotnie szmuglowany jest towar. Najlepiej byłoby przyjechać tutaj bladym świtem, wtedy pośród zarobionych po łokcie rybakach, najłatwiej jest ukryć podejrzane interesy, ale teraz zmierzchało. Wiele łodzi było już zacumowanych, ale parę jeszcze nie spłynęło do kei, Preston zatrzymał się na kamienistym podłożu. Był po cywilu, również samochód był jego prywatny. Procedury nie zabraniały mu obserwowania i zadawania pytań. W każdym razie mógł wezwań policjantów na służbie.
Policjant zatrzasnął za sobą drzwi samochodu i skierował swoje kroki w kierunku bardziej zazielenionej części doku, tam było najwięcej wolnych miejsc dla łodzi. W końcu jakaś z nich nadpłynęła i dostrzegł, że kręcił się po niej tylko jeden człowiek. Potraktował to jako okazję do wypytania, najpierw jednak rzeczony mężczyzna musiał zejść ze swojej łajby.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
  • GRA MIEJSKA | 05.
Nie sądził, że kiedyś jego kariera muzyczna zakończy się w taki sposób, że wyląduje tutaj. Na starej łajbie, którą odkupił kilka miesięcy temu, odnowił i nazwał ją imieniem swojej córki. Theodora była świetna, choć kiedy brał jej remont na swoje barki, myślał, że zwariuje. Kiedy naprawiał jedną rzecz, kolejna się psuła. Kiedy myślał, że wszystko jest już gotowe, nagle rujnowało się coś jeszcze innego. Czasami miał ochotę wypłynąć na środek oceanu i zrobić dziurę w kadłubie. A gdyby mógł utonąć razem z nią, wtedy byłby najszczęśliwszy. Wtedy. Teraz było zdecydowanie lepiej. Zaczął zarabiać na połowie ryb. Kiedyś wydawało mu się to niedorzeczne, bo pamiętał wszystkie razy, kiedy tata zabierał go nad rzekę, by łowić. Nie był fanem siedzenia z wędką w ręce. Wydawało mu się to nudne i pozbawione sensu. To cud, że nic im się wtedy nie stało. Nie wiedział czy tata doskonale znał te rejony, czy po prostu mieli głupie szczęście. Nie zapomniał o słynnych zawodach z 1998r. Odbyły się tylko raz, a były niezapomniane dlatego, że właśnie wtedy dwóch mieszkańców Lorne Bay zostało zaatakowanych przez krokodyle. Bruce miał wtedy jedenaście lat, ale tamte wspomnienia nadal były wyraźne w jego pamięci. Mimo że Donoghue był dość ściśle związany z tą dzielnicą, nigdy jakoś nie pałał do niej sympatią. Dobrze mu było w Tingaree, gdzie wszystko było prostsze i zamknięte na otaczający, zły świat. Sapphire River co roku nawiedzały powodzie, przerwy w dostawie prądu, prawie co roku brał udział w zbiórkach, które miały pomóc mieszkańcom, którzy wycierpieli w związku z tymi wydarzeniami. W zalesionym Tingaree zawsze było spokojnie. Przyzwyczaił się do odgłosów wydawanych przez dzikie zwierzęta. Tylko w dzieciństwie przyprawiało go to o szybsze bicie serca, jednak po tylu latach nie zamieniłby swojej leśnej chatki na nic innego. Ze względu na Theodorę i połów ryb bywał w Sapphire River dość często. Nie zliczyłby ile razy był pytany o Shadow. Kiedy mówił, że nic nie wiedział, to naprawdę tak było, bo nigdy tam nie bywał, nie znał ludzi stamtąd, nie czuł potrzeby zawierania nowych kontaktów. Zła opinia wyprzedzała ten klub o mile. Bruce był zdziwiony, że władze miasta zgodziły się na otwarcie na takiego miejsca akurat w Lorne Bay.
Dziś wypłynął w celach rekreacyjnych. Nie łowił. Ostatnimi czasy mocno zaniedbywał Theodorę, dlatego chciał rozruszać jej silnik i przy okazji trochę odetchnąć. Kiedy wrócił, zacumował burtą przy kei i zeskoczył. Odkręcił butelkę wody i wytarł twarz wierzchem dłoni. Nie skończył jeszcze z Theodorą, po prostu miał ochotę coś przekąsić, dlatego usiadł na schodku i zadzwonił po pizzę. Lubił spędzać czas na swojej łodzi i czasami wykorzystywał opcję ucieczki bardzo często.

Preston Turner
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Marzeniem wielu dorastających chłopaków w czasach jego dzieciństwa, był pierwszy motocykl. Nigdy nie były one zbyt szybkie, bo wiadomo, że nie chodzi o rozwalenie się na pierwszym lepszym zakręcie, ale motocyklem czy samochodem najłatwiej było zaimponować dziewczynom. Nie w tym rzecz, że były one materialistkami, po prostu mając własny pojazd, możesz zaproponować podwiezienie przy złej pogodzie i już pojawia się dodatkowa okazja do rozmowy. Ojciec Prestona był mechanikiem, więc ten zaraz po zdaniu prawa jazdy, dostał od rodziciela swój pierwszy samochód. Jednak nie to było jego największym marzeniem w latach młodości. Dużo chętniej zapuszczał się wtedy do lokalnej przystani i w wyobraźni odnawiał własnymi rękami jakąś starą łódź, a potem pływał po okolicznych zbiornikach wodnych. I choć w nastoletnich czasach trochę pływał, to nigdy nie spełnił tego marzenia. W każdym razie, choć był tutaj bardziej w celach zawodowych, niż prywatnych, to z zainteresowaniem przyglądał się tym wszystkim zacumowanym łódkom i jachtom.
W pewnym momencie dotarł do tablicy upamiętniającej ofiary sztormu z 2014 roku, na której wyryte były nazwiska wszystkich, którzy stracili życie, oraz krótka informacja, że dla uczczenia ich pamięci, co roku organizowana jest Noc Ciszy, podczas której gaszone są okoliczne latarnie, a mieszkańcy dzielnicy gromadzą się w porcie. Preston nie miał dyżuru nocą, której miały miejsce tamte tragiczne zdarzenia, jednak sytuacja była tak nagła, że wszystkie lokalne służby otrzymały dyspozycję, by być w gotowości w razie wystąpienia nagłego niebezpieczeństwa.
Turner zatrzymał się za chwilę przy prostym pomniku, aż z zadumy wytrwała go łódź zbliżająca się do jednego z wolnych miejsc do zacumowania. Widząc, że mężczyzna, pewnie jej właściciel, nigdzie się nie spieszy, sam spokojnym krokiem ruszył w jego kierunku.
- Dobry wieczór. - zawołał, będąc w odległości kilku metrów od nieznajomego. Mężczyzna wpisywał się w ramy ludzi, na których widok sprawdza się, czy portfel i telefon ma się dobrze schowane, ale równie dobrze mógł być też ciężko pracującym rybakiem, który nie ma czasu i pieniędzy, by dbać o to, ażeby wyglądać w sposób wzbudzający zaufanie. Wydawał się, być dobrym rozmówcą, na pewno sprawiał wrażenie, jakby znał tę okolicę jak własną kieszeń, wyglądał, jakby czuł się tutaj zupełnie swobodnie. - Jak połów? Ryby biorą? - zapytał dla zagajenia rozmowy, kiedy zatrzymał się tuż przy kei. Aczkolwiek nie umknęło jego uwadze, że na łodzi nie było żadnych oznak tego, żeby obcy mężczyzna właśnie z połowu wracał, po prostu lepiej było tak, niż miałby od razu pytać o nielegalny przemyt w porcie.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
Marzenia – przestał je mieć. W dzieciństwie pewnie często powtarzał, że o czymś marzył, ale gdyby teraz miał sobie przypomnieć o co chodziło, trudno byłoby to zrobić. Za to wiedział, że rodzicom na pewno pękała głowa, kiedy słuchali o jego kolejnych pomysłach. Dopiero, kiedy był starszy, odkrył swoją pasję, którą była muzyka, rzadziej opowiadał o swoich pragnieniach, a częściej je realizował. Wszystko zapisywał i odhaczał. Można, więc powiedzieć, że stawiał sobie cele, do których skrupulatnie dążył. Stał się realistą? Być może, ale w najśmielszych snach nie wpadłby na to, że stanie się muzykiem z krwi i kości, że pozna najpiękniejszą kobietę na ziemi i będzie miał najsłodszą córkę na świecie. Więc nie, nie marzył. Wpadł w wir dobrej passy, która pewnego dnia wypluła go na chodnik przed domem. Bruce’a – byłego więźnia, właściciela łajby, zagubionego faceta.
Jeszcze nie nauczył się żyć tym życiem, a zawirowania związane z Gią jeszcze bardziej wprawiały go w zdezorientowanie. Już dawno nie miał aż takiej huśtawki emocjonalnej – właściwie nigdy jej nie miał i nie wiedział jak sobie z tym radzić. Nie cierpiał na chorobę morską, ale czasami w swoim życiu właśnie tak się czuł. Paradoksalnie przebywanie na Theodorze trochę pomagało mu nad wszystkim zapanować. Przyzwyczaił się już do samotności i czasami zbyt długie przebywanie wśród ludzi było tak męczące, że zaczynał szukać drogi ucieczki. Tak również było w tym przypadku. Kiedy zobaczył zbliżającego się mężczyznę, chciał na chwilę zniknąć na swojej łodzi, by tam przeczekać jego pójście. Podniósł się na równe nogi, kiedy usłyszał wołanie nieznajomego. W pobliżu nie było nikogo, więc od razu zorientował się, że facet krzyczał do niego. Westchnął i zszedł na deski kei, by się przywitać. Nie był nieuprzejmy. Może na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie kogoś niezbyt pozytywnego, bo już dawno porzucił śnieżnobiałe, wyprasowane koszule na rzecz flanelowych szmat i porwanych jeansów, ale nadal pozostawał w nim stary Bruce, który potrafił złapać kontakt z każdym. – Cześć – odpowiedział, nie bawiąc się w zbędne konwenanse. Zakładał, że są równolatkami, więc nie musieli trzymać się sztywnej atmosfery. – Dziś to była tylko czysto rekreacyjna wycieczka – przyznał. – Często robimy sobie takie wypady z Theodorą – dodał. Nie rozpoznał w mężczyźnie przed sobą gliniarza, dlatego nie przyszłoby mu do głowy, że zagaił Bruce’a, by czegoś się dowiedzieć.

Preston Turner
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
To godne pozazdroszczenia, że mężczyzna miał w sobie tylko determinacji i samozaparcia, że zdecydował się realizować wszystkie, nawet te pozornie najtrudniejsze do osiągnięcia marzenia. Wybicie się w muzyce nie jest w końcu takie proste, w samej tylko Australii jest pewnie setki tysięcy ludzi, którzy choć przez moment pomyśleli o tym, że fajnie byłoby śpiewać na dużej scenie, gdzie fani skandują Twoje imię. I pewnie Preston kiedyś usłyszał o jego praktycznie równolatku, któremu udała się ta sztuka, ale nigdy bardziej się tym nie zainteresował, więc nie rozpoznał w nieznajomym rzeczonego muzyka.
Mówią, że upadek z wysokiego konia boli najbardziej, Bruce mógł właśnie tego w swojej przeszłości doświadczyć. A sprawiedliwość? Turner chciał w nią wierzyć, ale na własnej skórze przekonał się, że wymiar sprawiedliwości nie równa się sprawiedliwemu wyrokowi. O wrobieniu w zarzuty to mogliby sobie porozmawiać.
Może i Preston nie poczuł, że blondyn wita go z otwartymi ramionami, ale, prawdę mówiąc, to i tak nie było najchłodniejsze przywitanie w jego życiu. Poza tym najważniejsze, aby cel, w którym tutaj przyjechał, został spełniony. Bo przecież Turner nie przyjechał w tę okolicę po to, ażeby szukać sobie przyjaciół. Nie ocenia się książki po okładce, a w tym przypadku po miejscu, w którym przyszło im żyć, ale szczerze mówiąc, gdyby szukał nowych znajomości, to pojechałby gdzieś indziej. Dlatego właśnie zignorował dostrzegalny grymas niezadowolenia na twarzy mężczyzny i zdecydował się pociągnąć temat. Jednocześnie nie chciał zbyt długo ciągnąć smalltalku, więc wkrótce przejdzie do konkretniejszych pytań.
- A, tak nazywa się Twoja łajba? - zapytał. W pierwszej chwili rozejrzał się czy w zasięgu jego wzroku nie ma żadnej kobiety, ale szybko doszedł do wniosku, że przecież bardzo często nadaje się łódkom kobiece imiona i to wcale nie jest takie rzadkie, że ich właściciele, gdy mówią coś na temat swoich łodzi, wówczas pieszczotliwie używają właśnie tychże imion. Ta tradycja musi mieć jakiś głębszy sens, być może chodzi o to, aby upamiętnić w ten sposób największą miłość swojego życia, albo tę pierwszą, bo w gruncie rzeczy choćby nie wiadomo jak wiele było kolejnych partnerów w naszym życiu, to do pierwszej miłości zawsze pozostanie nam sentyment. Dość interesujący to temat, aczkolwiek Preston nie przyszedł tutaj po to, by zgłębiać sens nazywania wodnych środków transportu, dlatego daruje sobie pytania o to, skąd pomysł na imię Theodora.
- Jesteś miejscowy? Nie zapuszcza się tutaj chyba zbyt wielu turystów na wypasionych jachtach, co? - zapytał. Jeśli jakieś miejsce w Lorne Bay owiane jest złą sławą, która z łatwością dosięga również przyjezdnych, to jest to zdecydowanie ta dzielnica. Nie dość, że nad Sapphire River mieści się parę szemranych interesów, to jeszcze pewne zdarzenia związane właśnie z samą rzeką dość skutecznie zabijają ducha turystyki.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
Miał szczęście i rzeczywiście dużo siły, żeby walczyć. Ale przede wszystkim – trafił na dobrych ludzi, którzy znali odpowiednie metody, żeby znaleźć się tam, gdzie on się znalazł. Udało mu się tylko dzięki wsparciu, bo mimo że miał talent, grał… wybitnie, bo właśnie tak było, to było rzeczywiście wielu ludzi, którzy również grali świetnie. Nie był przeciętny, to na pewno, włożył dużo pracy i nerwów, żeby takim nie być. I przez długi, długi czas dużo z tego czerpał. Teraz już raczej nie miał szansy powrotu. I nawet nie dlatego, że siedział w więzieniu. Po prostu na pewno kogoś znaleźli, a Bruce, który pewnego dnia znalazł się na szczycie swojej muzycznej kariery, nie chciał zaczynać od początku. Nie wyobrażał sobie tego. Nie potrafiłby być pianistą wspomagającym ani zastępstwem, kiedy w przeszłości pisał akompaniamenty na całą orkiestrę.
To nie była kwestia osoby Prestona. Bruce podchodził nieufnie praktycznie do każdego nowopoznanego człowieka. Nauczyły go tego doświadczenia życiowe. W przeszłości nie zachowywałby się tak, by osoba naprzeciwko poczuła się nieprzyjemnie, ale teraz było mu wszystko jedno. To mężczyzna wszedł na jego teren i ewidentnie coś od niego chciał. Bruce mógł się schować na pokładzie i nie wychodzić do czasu aż zniknie, ale nie czuł się winny niczemu, nie był podejrzany i dlaczego miałby się ukrywać? Tylko dlatego, że bał się konfrontacji?
- Tak – odpowiedział zgodnie z prawdą i właściwie, napisem na boku łajby. Owszem, była dla niego istotna i nazwa, i łódź. Nazwa dlatego, że to było imię jego czteroletniej córki, a łajba dlatego, że to dzięki pracy tutaj doszedł w jakiś sposób do siebie. Przynajmniej częściowo, bo tak naprawdę po wszystkim, co przeżył już nigdy nie miał stać się dawnym sobą. Pobyt w więzieniu odcisnął na nim jakieś piętno, ale fakt, że miał miejsce, w którym mógł się odnaleźć było pokrzepiające.
- Tak – wzruszył ramionami. – Raczej w porcie znajdują się wszystkie jachty, ale ja zazwyczaj przypływam tutaj, bo jest więcej miejsca i jest ciszej – wyjaśnił. Nie był zbyt doświadczonym żeglarzem, trzymał się na uboczu, bo lubił spokój i samotność. Rybacy lubili do siebie zagadywać, a Bruce przez długi czas unikał ludzi.

Preston Turner
ODPOWIEDZ