lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

twórcza foka
lorne bay
brak multikont
animatorka — oak tree retirement village
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Zajmuje czas seniorom, a własny przeznacza głównie Albertowi

Przyjeżdżając do Australii myślała wyłącznie o tym, aby każdą wolną chwilę spędzić ze swoim chłopakiem, za którym przecież tak bardzo się stęskniła. Miała nadzieję, że prędko nadrobią stracony czas i wspólnie odwiedzą ciekawsze miejsca. Problem w tym, że już kilka dni po jej przyjeździe okazało się, że ich relacja lepiej sprawowała się wtedy, kiedy znajdowali się daleko od siebie, czego Carlie zupełnie nie rozumiała. W końcu to nie tak, że zdążyli przyzwyczaić się do ogromnej odległości, ponieważ Grisham wyjechał ze Stanów zaledwie kilkanaście dni przed nią, a jednak coś było między nimi nie w porządku. Pojawiły się tajemnice, niedopowiedzenia, przez co od wczoraj Carlie skutecznie go unikała. Miała wrażenie, że odrobina czasu spędzonego w samotności może im pomóc, choć na pewno nie zmyje zawodu, z którym ona sama się spotkała. Naprawdę liczyła na to, że ich wspólne wakacje będą wyglądać inaczej, ale, cóż, nie byłby to pierwszy raz, kiedy pomyliła się co do niego.
Od wczoraj zwiedzała więc okolicę na własną rękę, choć po przygodzie ze starym polem minowym zdecydowała się trzymać bezpieczniejszych, bardziej cywilizowanych miejsc. Po przejściu kilku uliczek, w końcu trafiła na niewielki park, który bardziej przykuł jej uwagę. Przechadzała się jego alejkami od dobrych kilkunastu minut, kiedy w zasięgu wzroku pojawiła się przeurocza kacza rodzina. Carlie, jako zagorzały miłośnik przyrody, nie potrafiła przejść obok nich obojętnie, dlatego wygrzebała z kieszeni własny telefon, chcąc uwiecznić tę chwilę na zdjęciu. Zrobiła ich kilkanaście, ale każde z nich przedstawiało rozmazane, zlane ze sobą kaczki, co na pierwszy rzut oka przypominało zniekształconego bazyliszka. Nie była zadowolona ze swojej pracy, dlatego próbowała nadal, przynajmniej do momentu, w którym kacza mama zatrzymała się dostojnie przed obiektywem. Nie, nie tym należącym do niej, tylko do faceta z aparatem, który z całą pewnością zrobił teraz niezłe zdjęcie. - To nie fair. Tobie zapozowała - jęknęła z wyraźnym niezadowoleniem w głosie, które kierowane było chyba do ptaka. Chwilę po tym zrobiła kolejne podejście, ale to zdjęcie wyszło jeszcze potworniejsze niż poprzednie, dlatego ostatecznie zaklęła pod nosem, dochodząc do wniosku, że zupełnie się do tego nie nadawała.

daniel wilson
Pysiule
Magda
33 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Przyjeżdżając do Lorne Bay, przekonany był, że będzie to wizyta trwająca krótką chwilę. Nie planował przerwy dłuższej niż tydzień, może dwa. Miał pełno planów obejmujących zarówno maj jak i czerwiec. O lipcu lepiej nawet nie wspominać. Nie brał pod uwagę wyłączenia się ze swojego życia na dłużej. Wstępnie zrezygnował tylko z jednego, większego zlecenia oraz kilku mniejszych. Kolejne miały zostać zrealizowane we właściwym terminie. Wydawało mu się, że nic nie powinno w tym przeszkodzić. A jednak. W momencie, kiedy spotkał się wreszcie ze swoim ojcem, nastąpiło zderzenie z szarą rzeczywistością. Niby Daniel zdawał sobie sprawę z tego, że sytuacja nie była najlepsza. Na kilka dni przed przyjazdem uświadomiono mu przecież, że nie chodziło tutaj o kolejną bzdurę, którą mógłby tak po prostu zignorować. Potraktować jako coś całkowicie nieistotnego. Niestety, pomimo otrzymanych informacji nadal nie spodziewał się, że sprawy zaszły aż tak daleko.
Ani przez chwilę nie żałował tego, że przed laty postanowił się odciąć; uciec z rodzinnych stron i zacząć żyć wyłącznie na swój własny rachunek. Rodzinne miasteczko nie miału mu nic do zaoferowania. Pozostanie tutaj oznaczałoby dla niego jedynie kolejne lata, podczas których musiałby mierzyć z łatką syna alkoholika, a także tym alkoholikiem zajmować. Chciał od życia czegoś więcej i świadomie wyciągnął po to swoje ręce. Dzisiaj dzięki temu posiadał wykształcenie, znajomości, a także... cóż, w środowisku jego imię i nazwisko znaczyły już coś więcej. Nie był bynajmniej kimś anonimowym.
Jeden tydzień zmienił się w dwa, później nagle okazał się być miesiącem, dwoma, trzema. Nie czuł się z tym najlepiej. Było tak, jakby utknął w ciasnej, niewielkiej klatce. Strasznie ograniczającej. Zajmowanie się rodzinnym sklepem nie było dla niego. Doskonale zdawał sobie z tego faktu sprawę jeszcze jako nastolatek. Tymczasowo jednak nie miał wyboru. Po kolejnym dniu za kasą, musiał odreagować. Potrzebował do tego swojego aparatu oraz paczki fajek. Cholera jedna wie, której z tych dwóch rzeczy bardziej.
Ciężko byłoby mu określić, jak długo błądził po mieście, zanim znalazł się nad rzeką. Może była to jedna godzina. Może dwie. Przez cały ten czas pozwalał na to, żeby jego myśli błądziły, nie zatrzymując się dłużej na niczym konkretnym. Nie zwracał większej uwagi na to, co działo się w okolicy, ani też - kto tutaj przebywał. Nie widział takiej potrzeby. Opierając się o barierkę, zamierzał wykonać kilka kolejnych zdjęć. Nie szukał przy tym niczego konkretnego. Były to ujęcia przypadkowe. Nawet przez krótką chwilę nie spodziewał się tego, że kaczka zatrzyma się, zapozuje. I w zasadzie, to wcale tego nie potrzebował.
Słysząc głos kobiety dochodzącej gdzieś z boku, oderwał się od swojego sprzętu, gdzie zaczął sprawdzać efekty trzech, szybko wykonanych ujęć. Było całkiem nieźle, choć jeśli miałby to wykorzystać, nadal nie obeszłoby się bez lekkiej obróbki.
- Hmm? - Spojrzał na nią wyraźnie zaskoczony. - Nawet nie zauważyłem. - Wzruszył ramionami. Naprawdę nie zwrócił na ten fakt większej uwagi. I nawet jeśli tak było, nie uważał tego również za coś, za co powinien był przepraszać. Albo inne tego rodzaju bzdury. Przez krótką chwilę milczał, nadal wpatrując się w wodę. Chyba zresztą nawet nie miał niczego konkretnego do powiedzenia. Nie spodziewał się w żadnym razie tego, że sam z siebie będzie myślał o podtrzymaniu konwersacji.
- Pokażesz? - Skinął głową w kierunku telefonu będącego niewątpliwie najlepszym sprzętem dla każdego domorosłego fotografa.

Carlie Faulkner
powitalny kokos
Daniel Wilson
animatorka — oak tree retirement village
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Zajmuje czas seniorom, a własny przeznacza głównie Albertowi
Carlie znajdowała się nadal w tym punkcie, w którym przekonana była, że jej pobyt tutaj był wyłącznie drobnymi wakacjami. Punktem przejciowym w drodze do życia, którego od dłuższego czasu pragnęła, a w które też od wczorajszego poranka zaczęła wątpić. Zdawać by się mogło, że nie była jedną z tych dziewczyn, które pragnęły rodziny i stateczności, co w zasadzie nie było tak dalekie od prawdy. Choć od nastoletniego wieku dzieliła ją już niemal dekada, a ona sama wyrosła na atrakcyjną, pozornie dojrzałą kobietę, w ten sposób wyglądało to wyłącznie fizycznie. Carlie bowiem nadal miała w sobie to beztroskie dziecko, które przekonane było o tym, że nie musi włożyć ciężkiej pracy w osiągnięcie sukcesu. Żyła w przekonaniu, że kiedyś zdoła zrealizować własne marzenia, a jednocześnie nie robiła nic w tym kierunku, jakby czegoś się obawiała. I może nie było to dalekie od prawdy, a ona, poza swoim lekkim podejściem do życia, tak naprawdę była też osobą, której brakowało odwagi. Odwagi do podejmowania ryzykownych, znaczących decyzji, ponieważ tej, która dotyczyła drobnostek, Carla miała aż pod dostatkiem. I właśnie tym sposobem pod wpływem impulsu zdecydowała się nie tylko kupić bilet do Australii, ale również rzucić pracę, której i tak szczerze nie znosiła. Gdyby okoliczności były inne, może dałoby się określić to mianem rozsądnej, dojrzałej decyzji, ale to niestety niewiele miało wspólnego z jej zawodowymi preferencjami. Nie, Carlie zrezygnowała z tej pracy, bo chciała czym prędzej zobaczyć się ze swoim chłopakiem, którego od wczoraj unikała, ponieważ swoim dziwnym zachowaniem jedynie działał jej na nerwy. Było to dziwne, zdecydowanie też do niej niepodobne, ponieważ do niedawna zachowywała się tak, jakby nie była w stanie dostrzec w nim żadnej, nawet największej wady. Tutaj jednak bardziej rzucały jej się one w oczy.
Nic więc dziwnego, że wyrwała się dziś z motelowego pokoju o świcie, od tamtej pory krążąc po okolicy. Tutejsza rzeczka może i nie prezentowała się najlepiej, ale Carlie i tak całą swoją uwagę skupiła na ptasiej rodzinie, która szybko skradła jej serce. Prędko zdołała również udowodnić, że jej fotograficzne zdolności plasowały się na bardzo niskim poziomie, ale zamiast przyznać się do tego otwarcie, wolała oczywiście zrzucić to na kaczkę, która jawnie zapozowała przed facetem z aparatem. Może jego sprzęt podobał jej się bardziej? - Co? To? - zapytała, unosząc ku górze swój telefon. Na jej twarzy ewidentnie wymalowało się zawahanie, dlatego sama uprzednio przejrzała wykonane przez siebie fotografie. Żadna z nich nie wyglądała na tyle dobrze, aby można było uznać ją za znośną, a co dopiero udaną. - Jeśli ty pokażesz mi swoje - stwierdziła w końcu, po czym skrzyżowała ramiona na piersi, co miało być sygnałem, że musiał zrobić to pierwszy. Gdyby tak po prostu pokazała mu to, co zrobiła, a później jego zdjęcia okazałyby się naprawdę dobre, chyba od razu zapadłaby się pod ziemię ze wstydu. Teraz mogła jeszcze tego uniknąć.

daniel wilson
Pysiule
Magda
33 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Choć dzisiejsze telefony posiadały coraz lepsze aparaty, ciężko było zaprzeczyć temu, iż nadal znajdywały się lata świetlne do tyłu, kiedy w grę wchodziło porządny, profesjonalny sprzęt fotograficzny. Mimo wszystko dawało się jednak przy ich pomocy zrobić całkiem niezłe zdjęcia, a lekka obróbka w programie graficznym mogła wyeliminować sporą część niedoskonałości. Tylko też który fotograf-amator chciałby tracić czas na obrabianie swoich zdjęć? A do tego posiadałby jeszcze odpowiednie umiejętności....
- Tak. To. - Przytaknął. Nie zamierzał przy tym jakoś szczególnie naciskać. Zwłaszcza, że przecież nie znał dziewczyny. Kierowała nim zaledwie lekka ciekawość. A także to, że fotografia była jego pasją. Kiedy wchodziła w grę, stosunkowo łatwo było przyciągnąć uwagę Daniela. Niekiedy nawet utrzymać ją nieco dłużej niż przez kilka chwil.
Nie widział większego problemu w tym, żeby swoje zdjęcia zaprezentować jako pierwsze. Bądź co bądź dlaczego miałby się przed tym wzbraniać? Sensownego powodu po prostu nie było. Nie istniał? Jednocześnie też nie chciał się przed dziewczyną popisywać, ani nic w ten deseń. Podchodził do tego raczej na luzie. A i swoich zdjęć przypominających kaczą rodzinę wcale nie uważał za wybitne. Prędzej za mocno przeciętne.
- Jasne. - Odpowiedział wzruszając ramionami. Umożliwił jej zerknięcie na efekty swojej pracy. Ujęć udało mu się wykonać łącznie 5, z każdym z nich pozwolił się Carlie zapoznać. Na pierwszy rzut oka nie różniły się od siebie jakoś mocniej. Gdyby jednak uważniej się im przyjrzeć, to nie wszystkie były równie ostre, wyraźne. Nie zamierzał jednak żadnego z nich usuwać póki wszystkiego nie obejrzy na ekranie swojego laptopa. Sprzęt, który miał przy sobie, w Lorne Bay, może nie był tak dobry, jak komputer który znajdywał się w jego studio w Sydney, ale na chwilę obecną musiał wystarczyć. Na szczęście nie zajmował się obecnie żadnym zleceniem, które byłoby dla niego sprawą życia i śmierci.
- I jak? Przechodzę dalej? - Zapytał po krótkiej chwili, unosząc ku górze jeden kącik ust. Z niecierpliwością czekał na werdykt jednoosobowego jury.

Carlie Faulkner
powitalny kokos
Daniel Wilson
animatorka — oak tree retirement village
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Zajmuje czas seniorom, a własny przeznacza głównie Albertowi
W jego mniemaniu zdjęcia, które zrobił, mogły nie być idealne, ale dla Carlie, z rąk której wyszły wyłącznie jakieś rozmazane straszydła, to i tak było dużo. Faulkner w swoim dwudziestosześcioletnim życiu miewała wiele pasji, ale z żadną z nich nie zaprzyjaźniła się na dłużej. W szkole średniej, gdzieś w okolicy pierwszego, może drugiego roku, interesowała się również fotografią, jednak nie na tyle, aby zapisać się na jakiś kurs, albo z zapałem śledzić zdjęcia powstałe przy udziale najwybitniejszych fotografów. Dla niej była to wyłącznie chwilowa zajawka, którą mogła realizować przy pomocy kilku swoich koleżanek, które zawzięcie służyły jej za modelki. Gdyby zerknęła na te zdjęcia teraz, po około dekadzie, pewnie prędko dotarłoby do niej, że nie miała wówczas dobrego oka czy też dobrej ręki. Może też nie była w żaden sposób wyćwiczona, ale Faulkner miała to do siebie, że jej zainteresowania miały rownie szybko, co się pojawiały. Była zbyt chaotyczna, aby zatrzymać się przy czymś na dłużej.
- Żartujesz? Są świetne - odparła, nie musząc nawet naginać swojej faktycznej opinii. Jak wspominałam, nie była z niej żadna profesjonalistka i nie miała pojęcia na ile jego zdjęcia nadawały się do faktycznego użytku, ale wystarczyło jej to, że w porównaniu do tego, co znajdowało się na jej telefonie, te naprawdę prezentowały się nieźle. To sprawiło, że ogarnęło ją jakieś dziwne uczucie, może coś w rodzaju wstydu związanego z tym, że w ramach rewanżu musiała pokazać mu to, co sama miała na swoim telefonie? Choć nigdy nie brakowało jej śmiałości, teraz wszystkie znaki na niebie wskazywały na to, że miała wyłącznie się skompromitować. Ale przecież to nie była jej wina, prawda? Starała się, a po prostu to wredne ptaszysko nie chciało z nią współpracować. Od razu widać, że nie był to kaczor, tylko kaczka, skoro tak chętnie eksponowała swoje wdzięki przed facetem. Całkiem przystojnym, swoją drogą, choć na tej myśli zbyt długo się nie skupiła. - W porządku, trzymaj. Ale mówiłam, przede mną nie chciała zapozować - przypomniała, w ten sposób chcąc chyba minimalnie usprawiedliwić to, co mężczyzna miał zobaczyć. Zaraz też podała mu swój telefon, na wyświetlaczu którego znajdowało się jedno ze zrobionych przez nią zdjęć. Rozmazana kacza rodzina, zlana w bezkształtną całość. Gdyby mowa była tu o fotografii abstrakcyjnej, może rzeczywiście Carlie mogłaby coś osiągnąć. I to nawet bez większego treningu!

daniel wilson
Pysiule
Magda
33 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ciężko było zaprzeczyć temu, że Daniel jako profesjonalista od swoich zdjęć wymagał po prostu więcej - również w tych sytuacjach, kiedy zamiast w celach zawodowych, wykonywał je dla samego siebie. Najpewniej wynikało to z tego, że aż za dobrze wiedział ile może osiągnąć przy wykorzystaniu swojego kilkuletniego bezlusterkowca, zabranego na krótki spacer po Lorne Bay. Niestety od dawna nie był już amatorem, dla którego zadowalające byłoby wykonanie fotografii wyglądającej w miarę poprawnie. Im dłużej w tym siedział, tym więcej od siebie oczekiwał. Nie powinno to nikogo dziwić.
- No cóż... chyba dzięki? - Wymruczał. Dało się w tym wyczuć, że sam tych zdjęć za świetne nie uważał, choć na głos tego nie powiedział. Nie potrzebował, żeby ktoś nagle uznał za swoje najważniejsze zadanie na ten dzień, przemówienie mu w tej kwestii do rozumu.
Zabrał swój aparat, wyłączył, przewiesił na pasku przez szyje, umieszczając w specjalnym pokrowcu. Był przyzwyczajony do noszenia sprzętu w ten sposób, kiedy pracował w terenie. A to zdarzało mu się naprawdę często. Taką już wybrał sobie specjalizacje.
- Trzeba było ją o to poprosić. - Zasugerował, jeszcze przed zapoznaniem się ze zdjęciami wykonanymi przez Carlie. Domyślał się, że jakościowo mogą nie być najlepsze. - Na Twoim miejscu mówiłbym, że to fotografie abstrakcyjne. - Zasugerował, dostrzegając rozmazane kontury. - Niektórzy za takie potrafią całkiem sporo zapłacić.
Mimo lekkiego, rozbawionego tonu głosu, nie można było powiedzieć, żeby w tym przypadku ograniczał się tylko i wyłącznie do żartów i żarcików. Czasy się zmieniały. Gusta również. Człowiek mógłby porządnie się zdziwić, gdyby zechciał nagle sprawdzić, jaki rodzaj "sztuki" sprzedaje się najlepiej. Daniel starał się tych trendów raczej nie śledzić. Zwłaszcza, że nie była to też jego działka. Nie musiał się tym przejmować i za tym gonić. Na szczęście.
- Z fotografią przyrodniczą jest o tyle trudno, że trzeba wychwycić odpowiedni moment. - Wzdycha, oddając dziewczynie aparat. - Telefon z reguły nie będzie się nadawał do wykonania dobrego ujęcia kogoś lub czegoś, co znajduje się w ruchu. Początkującym warto też wziąć pod uwagę korzystanie ze statywu. - Cholera jedna wie po co to w ogóle mówił. Przecież nie pytała. Widać wzięło mu się na rozmowy; na zanudzanie przypadkowych ludzi, których dany temat nawet niezbyt interesuje. No cóż. Może Ci przypadkowi ludzie będą w stanie skutecznie posłać go na drzewo?

Carlie Faulkner
powitalny kokos
Daniel Wilson
animatorka — oak tree retirement village
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Zajmuje czas seniorom, a własny przeznacza głównie Albertowi
A ona nie zamierzała go również w tym zapewniać. Zerkając na wyświetlacz jego aparatu wyraziła własną opinię, z którą on sam nie musiał się zgadzać. Jak wspominałam, Carlie wcale nie była ekspertem w kwestii fotografii, ale była zdania, że wcale nie musiała nim być, aby coś jej się podobało, a tak właśnie było z jego zdjęciami. Kiedy więc usłyszała ten pełen powątpiewanie pomruk, zerknęła na mężczyznę lekko zdezorientowana, ale nie powiedziała nic. To nie było jej miejsce, aby teraz wyprowadzać go z błędu.
Chwilę później wywołał na jej twarzy uśmiech. Nie miała pojęcia czy żartował, czy może raczej był śmiertelnie poważny, ale sugestia, że powinna poprosić kaczkę o to, aby jej zapozowała, sprawiła, iż Carlie nie była w stanie przejść obok niej bez uśmiechu. Nie odpowiedziała nawet, co, warto zauważyć, nie było dla niej typową reakcją. Z reguły gadała jak najęta, czasami też mijając się z sensem. Z niejasnych przyczyn teraz wcale nie miała na to ochoty. - Wiesz, mnie wcale nie chodzi o zbicie na nich majątku. Wystarczyłoby mi, gdyby te zdjęcia faktycznie przypominały kaczą rodzinę, a nie coś w rodzaju, bo ja wiem, roztapiającej się lodowej rzeźby potwora z Loch Ness? - rzuciła z przekąsem, nie mając jakiegokolwiek problemu z przyjęciem krytyki. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej zdolności wiele pozostawiały do życzenia, więc kiedy zaczął sugerować jej co powinna zmienić, poprawić, Carlie zmrużyła oczy, słuchając go ze szczerą fascynacją. Wydawało jej się, że nie tylko znał się na rzeczy, ale też musiał lubić to, co robił, czego momentalnie odrobinę mu pozazdrościła. Jak wspominałam, ona bezustannie zmienuala swoje hobby, a wszystko to było efektem tego, że nie potrafiła znaleźć nic, co chwyciłoby ją za serce. Znała wyłącznie chwilowa zajawki, ale nie coś, co mogłaby z zainteresowaniem robić przez całe życie. Miłą odmianą było obserwowanie kogoś, kto nie był aż tak pogubiony jak ona. Może właśnie to sprawiło, że zamiast odpuścić, zdecydowała się pociągnąć tę rozmowę dalej? Może naprawdę wydał jej się w jakiś sposób interesujący? - Chcesz powiedzieć, że jeśli chcę porządnego zdjęcia, najpierw muszę zainwestować w porządny aparat i jeszcze w statyw? Cholera, z moim szczęściem byłaby to najdroższa rozmazana kaczka w moim życiu - zażartowała, w międzyczasie wsuwając telefon do tylnej kieszeni swoich spodni. Brzydki nawyk, którego za nic nie umiała zwalczyć. - Carla - przedstawiła się, odruchowo też wyciągając w jego stronę dłoń. - Długo się tym zajmujesz? - zapytała, chwilę później zaplatając za ucho niesforny kosmyk włosów. Po co tak naprawdę chciała to wiedzieć? Nie miała pojęcia.

daniel wilson
Pysiule
Magda
33 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ciężko zaprzeczyć temu, że każdy człowiek ma prawo do wyrażenia swojej własnej opinii. Istnieją różne gusta. Jednym podobają się pomniki o nieokreślonym kształcie, mogące nawet na pierwszy rzut oka przypominać wielkie dildo albo ogromną waginę, inni natomiast wolą przyglądać się chociażby Wenus z Milo. Wchodzenie w polemikę z reguły pozbawione jest wówczas większego sensu. Teraz też tego sensu brakowało przy upieraniu się w tym, iż zdjęcia wykonane przez Daniela nie były najlepszej jakości. Dla innych mogły być, cóż mogły być po prostu przez tych innych uznane za całkiem ładne.
Kiwa głową słysząc jej słowa odnośnie chęci wykonania zdjęcia, które w mniejszym stopniu przywodziłoby na myśl potwora z Loch Ness. Był w stanie to zrozumieć. Nie chciał być jednak źle zrozumiany, kiedy w chwilę później dziewczyna zaczęła go dopytywać o kwestię zakupu sprzętu. Nie do końca właśnie to miał na myśli.
- Jeśli to zdjęcia tylko dla Ciebie, telefon w pełni wystarczy. - Uśmiechnął się, jakby lekko rozbawiony wizją zakupu sprzętu. Zwłaszcza, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie był on wcale najtańszy. Przy użytku domowym, korzystaniu z niego wyłącznie na własne potrzeby, koszta nie zwróciłyby się... w zasadzie nigdy. - Chodziło mi o sam statyw. Nie czułaś nigdy, jak przy dłuższym trzymaniu aparatu bądź nawet telefonu w jednej pozycji, ręka zaczyna się po prostu trząść? - Pyta. Sam raczej takiego problemu już nie miewa. Na pewno nie tak często jak kiedyś. Kwestia wypracowania pewnych rzeczy, a także częstej pracy w terenie, gdzie z wielu rzeczy skorzystać nie można. Ciężko byłoby wozić wszędzie ze sobą lampy, blendy, parasole fotograficzne, całą resztę tego bajzlu. W terenie liczyło się dobre oko oraz dobra ręka. Znaczenie miała też cierpliwość.
- Daniel. - Odpowiedział, decydując się uścisnąć jej dłoń. Nie trzymał jej zbyt długo. Uścisk nie był ani zbyt lekki, ani zbyt mocny. Jak najbardziej normalny.
Zanim zdecydował się na udzielenie odpowiedzi na pytanie dotyczące tego od jak dawna zajmuje się fotografią, poprawił zawieszony na szyi pokrowiec z aparatem. Jakoś tak nie najwygodniej się ułożył.
- Od czasów szkoły średniej. To będzie ponad 15 lat. Może 17? - Sam czasami w to nie wierzył. Czas mijał cholernie szybko. Niekiedy miał wrażenie, że dopiero co opuścił Lorne Bay, tymczasem prawda była taka, że na karku miał już 33 wiosny. Nie tak dużo, ale jednak... dzieciakiem już nie był.

Carlie Faulkner
powitalny kokos
Daniel Wilson
animatorka — oak tree retirement village
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Zajmuje czas seniorom, a własny przeznacza głównie Albertowi
W takim razie Carlie była ostatnią osobą, która miała szansę na udane zdjęcia, ponieważ tej cierpliwości brakowało jej od zawsze. Była roztrzepana, nierozgarnięta i zawsze wszędzie było jej pełno. To ten typ człowieka, któremu nigdy nie brakowało energii, ani dobrego humoru, choć z tym drugim zaczynała mieć na bakier, kiedy problemy w związku dawały o sobie znać nieco intensywniej. Nie umiała uporządkować własnych spraw, co ogromnie ją frustrowało, a przez to stawała się jeszcze bardziej roztrzepana. Może więc mogła wszystko to zrzucić na swojego partnera? Gdyby nie on ich sprzeczki, zdjęcia wychodzące spod jej rąk mogłyby nie okazać się aż tak koszmarne… A może po prostu był to brak talentu?
- Może? - odparła, przez moment jeszcze się nad tym zastanawiając. Nigdy nie przywiązywała do tego uwagi, a jednak coś było w stwierdzeniu, że przy dłuższych próbach uchwycenia dobrego ujęcia, jej ręce dawały o sobie znać. Najwyraźniej nie była w tej kwestii wyjątkiem, co sprawiło, że postanowiła zapytać go o jakąś radę. Zanim jednak do tego doszło, przedstawiła się i uścisnęła jego dłoń. Jeszcze przed chwilą wydawało jej się, że potrzebuje być sama, aby uporządkować własne myśli, ale teraz dotarło do niej, że rozproszenie się może być znacznie skuteczniejszą taktyką. Właśnie dlatego postanowiła poświęcić trochę czasu tej rozmowie, a poza tym… Może wydało jej się to także w jakimś stopniu interesujące? Była żółtodziobem, jeśli chodzi o fotografię, a jednak warto byłoby dowiedzieć się czegoś więcej, choćby na korzyść ewentualnych, pozniejszych pamiątek. - Och - wyrwało jej się, kiedy odpowiedział. Siedemnaście lat brzmiało jak szmat czasu, zwłaszcza, że Carlie wydawało się, iż sama jeszcze niedawno właśnie tyle miała. Chwilę później uświadomiła sobie jednak, że od tamtej pory minęła już niemal dekada, a ona wcale nie była takim dzieciakiem, na jakiego pozowała. To musiało oznaczać, że i Daniel nie był od niej aż tak bardzo starszy, a więc jej reakcja była zupełnie nieadekwatna. I kiedy zdała sobie z tego sprawę, postanowiła zmienić temat. - W porządku. W takim razie… masz jakieś rady dla laika? No wiesz, takiego, który raczej nie zainwestuje w dobry sprzęt i będzie musiał opierać się na tym, co do zaoferowania ma telefon? - zapytała, w końcu też chowając swój telefon ponownie do tylnej kieszeni swoich spodni. Teraz i tak nie był jej już potrzebny, no chyba, że Daniel zdecydowałby jej się coś zademonstrować. Ale nie planował, prawda?

zt.


daniel wilson
Pysiule
Magda
- — -
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Z jednej strony rozpieszczona córeczka bogatych rodziców, a z drugiej jednak trochę zagubiona i osamotniona dziewczyna. Chętnie korzysta z pieniędzy rodziców i bez przerwy ucieka przed dorosłością oraz odpowiedzialnością.


Charlotte Quinn była w wieku, w którym od dawna powinna mieszkać poza domem rodzinnym. Nie chodzi już nawet o to, że tak zwyczajnie wypada, ale to chyba o wiele zdrowsza opcja dla relacji z rodzicami. Zdecydowanie było coś realnego w tej teorii. Co więcej, Lottie bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę, ale jednak była zbyt wygodna, by coś z tym zrobić. Rodzinny dom zapewniał jej wszystko, czego potrzebowała i jeszcze więcej, toteż trudno było jej zrezygnować z takiego dobrodziejstwa. Nie była zbytnio zainteresowana podjęciem pracy, chociaż drzwi do kariery prawniczej stały przed nią otworem. Mentalnie miała jakieś siedemnaście lat i hedonistyczne podejście do życia. No, może nie aż tak, bo potrafiła być poważna, zachowywać się stosownie do okazji i pomagać innym, ale nie umiała za to wziąć pełnej odpowiedzialności za siebie oraz swoje życie.
Skutki swoich decyzji odczuwała w dni takie, jak dzisiaj, kiedy bez żadnego konkretnego powodu kłóciła się z rodzicami. Serio, nie wiedziała, o co konkretnie się rozchodziło, ale nagle przy śniadaniu wynikła jakaś straszna afera i wszyscy zaczęli na siebie krzyczeć. Oczywiście byłoby lepiej, gdyby po posiłku ubrała się i poszła, no nie wiem, do pracy, ale skoro taka opcja nie wchodziła w grę, to pojechała na zakupy. Musiała mieć naprawdę kiepski humor, bo w sumie nic jej się nie podobało i nic nie kupiła. Nie chciała jeszcze wracać do domu, a niespecjalnie miała co ze sobą zrobić, bo jednak jej znajomi mieli poważniejsze zajęcia o tej godzinie, więc podjechała sobie po kawę na wynos, zostawiła samochód pod kawiarnią i poszła nad rzekę. Pogoda była całkiem przyjemna, chociaż ja nadal nie mogę się przyzwyczaić, że w Australii jest wiosna, więc przysiadła sobie gdzieś z boku i wyciągnęła z kieszeni telefon.
Można w sumie uznać, że jej problemy nie należały do przesadnie poważnych, a przynajmniej. trudno było je tak traktować, skoro niejako sama je na siebie ściągała. Niemniej, choć żyła sobie jak księżniczka — ale bez książęcych i jakichkolwiek innych obowiązków — wcale nie była zadowolona ze swojego położenia. Dzisiaj był chyba pierwszy dzień w jej życiu, w którym realnie pomyślała, że chyba warto rzeczywiście coś zmienić. Miała całkiem pokaźne oszczędności, więc na pewno byłaby w stanie utrzymać się przez jakieś kilka miesięcy, no i pewnie znalazłaby jakąś pracę… Tylko że nie umiała ostatecznie zdecydować o podjęciu tej ważnej decyzji. Potrzebowała konsultacji albo kogoś, kto po prostu nią pokieruje. Rozejrzała się wokół. Gdyby grała teraz w filmie, pewnie na horyzoncie zamajaczyłaby postać jej najzaradniejszego przyjaciela, ale niestety to było tylko samo życie. Wstała więc z ławeczki czy innego miejsca, na którym sobie przycupnęła i ze wzrokiem wbitym w ekran smartfona ruszyła przed siebie zamaszystym krokiem. Na szczęście udało jej się nie wpaść do rzeki (chociaż to w sumie też jakieś rozwiązanie problemu), ale za to o mały włos nie wepchnęła do niej ciemnowłosej dziewczyny, na którą wpadła. Lekko przestraszona odruchowo chwyciła ją mocno za łokieć, chociaż chyba nie było aż takiej konieczności.
Przepraszam! Wszystko w porządku? — upewniła się.

Raine Barlowe
ambitny krab
scarlett
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
28.

Czasem po prostu potrzebowała wyjść z domu, żeby nie rozpraszać się tym wszystkim, co mogło ją odciągać od nauki. Miała przed sobą kolejny egzamin z niekończącej się serii kolejnych i kolejnych prac, a tego akurat nie miała wcale tak dobrze opanowanego, jakby chciała przypuszczać. Zebrała się po porannej kawie z domku i już miała uruchamiać silnik wziętego pod opiekę Jaguara Sameen, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że pogoda jest tak piękna, że właściwie mogłaby pouczyć się gdzieś w plenerze, niekoniecznie kisić się w klimatyzowanym pomieszczeniu, w którym nawet cisza potrafiła rozpraszać.
Wróciła się do domu po koc, który, jak się jej wydawało, został przez nią przywłaszczony po jakiejś imprezie i zaopatrzyła też swoją torebkę w mały prowiant, żeby zminimalizować ilość wymówek, które mogła sobie wymyślić, żeby wrócić wcześniej do domu. Słuchawki w uszach, notatki poskładane w teczce, którą również wsunęła do torby i była gotowa do wyjścia.
Rozłożyła się tuż obok rzeki, korzystając, że w tych godzinach jeszcze nie była tak bardzo ruchliwa, bo spacerowicze zakończyli swoją poranną zmianę, za to ci popołudniowi jeszcze tkwili w pracy lub wśród swoich codziennych obowiązków i tylko czasem matki wychodziły ze swoimi dziećmi. Z tego też powodu, Raine nie zdjęła z uszu słuchawek i kiedy podniosła się, żeby wyrzucić papierek po batonie do pobliskiego kosza, zupełnie z zaskoczenia została potrącona i poślizgnęła się, niemalże wpadając do rzeczki. - Woooah! - zawołała, chwytając się w okolice serca, bo była tym obrotem wydarzeń zaskoczona, w koncu mogła tam wpaść i się zamoczyć!
Wyciągnęła z uszu słuchawki i obrzuciła dziewczynę spojrzeniem, kilkukrotnie mrugając. - Tak, całe szczęście tak - kiwnęła głową i zrobiła kilka kroków, żeby oddalić się od spadku w stronę wody, bo nie chciałaby w niej jednak wylądować!

Charlotte Quinn
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
ODPOWIEDZ