lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
#numer
To był jeden z tych momentów, w który w Lii budzi się nostalgiczna część. Była młodą dziewczyną, ale tak jak pozostali ludzie na świecie była w ciągłym biegu, pędziła przed siebie i swoje życie w pogoni za czymś co na przestrzeni lat nie będzie nic znaczyło. Dziewczyna potrafiła się jednak czasem zwolnić i docenić to co jest dookoła niej. Robiła to właśnie na plaży, siadała na piasku i obserwowała ludzi, wodę i krajobraz wokoło. To był czas tylko dla niej, w którym mogła zastanowić się nad wszystkim co ostatnio działo się w jej życiu. Szczególnie teraz w głowie miała tylko rudowłosego chłopaka, którego ostatni raz widziała tamtej nocy pod szpitalem. Nie spostrzegła nawet kiedy jego samochód zniknął spod jej budynku, nie miała od niego żadnych wieści co niesamowicie ją wkurzało. Ciśnienie podnosił jej też fakt tego, że kompletnie olał jej wiadomości. Napisała do niego kilka smsów, ale po tym jak została olana ciepłym moczem przestała pisać, nawet nie dzwoniła. Nie lubiła się narzucać, nie lubiła też czuć się ignorowaną. W pierwszej chwili pomyślała, że znów pójdzie do niego do domu, ale czy był sens? Przecież sama chciała zrobić coś aby ich znajomość się zakończyła, może to był właśnie ten moment? Po co znów miała wchodzić mu ze swoimi butami w życie i znów stawiać go na świeczniku stalkera, który w swojej głowie uważa, że tych dwoje łączy coś więcej niż znajomość? Teraz przynajmniej był bezpieczny, z dala od niej i całej chorej sytuacji. Wydawało się to dobre i właściwe - ten argument przemawiał do niej najbardziej, właśnie to powstrzymywało ją przed tym aby zjawić się w jego domu.
Pomimo tego, że kontakt między nią, a Percym przestał istnieć Lia nie zaprzestała swoich treningów, skoro nie chodziła już definitywnie na imprezy miała wolny czas, który przeznaczyła na bieganie po okolicy, a nawet wizyty na siłowni aby trochę sobie walnąć w worek. Musiała przyznać, że nie było to jednak to samo co wcześniej. Brakowało jej wielu rzeczy, brakowało jej jego tekstów na jej dwuznaczne teksty, brakowało jej jego wyrażania oczami kiedy powiedziała coś głupiego. Cieżko jej było przyzwyczaić się do braku jego osoby za co była jeszcze bardziej zła sama na siebie. Przecież nigdy nie pozwoliła sobie na przyzwyczajenie do ludzi, którzy pojawiają się w jej życiu, nigdy nie było pewne, że zostaną, ale tym razem samo wyszło tak, że Matthewsa traktowała jako jeden ze stałych elementów w swoim życiu.
- Tak, mam wszystko, mamo nie jestem już małym dzieckiem. - wywróciła oczami po raz kolejny kiedy w słuchawce swojego telefonu usłyszała paplaninę swojej ukochanej rodzicielki. Kobieta dzwoniła średnio 10 razy w tygodniu aby upewnić się, ze jej córce niczego nie brakuje. Sama Lia była jednak zbyt dumna aby przyznać się do tego, że jej życie nie jest wcale tak piękne jak opowiadała, nie chciała jej martwić jeszcze bardziej.
Natalie po dwugodzinnym siedzeniu na piasku na plaży postanowiła wrócić do domu, zrobiła to trochę inną drogą niż zazwyczaj, miała czas, nigdzie jej się nie spieszyło, a pogoda była naprawdę piękna i szkoda było spędzić ten czas w sypialni przy filmach.
- Dobra, muszę kończyć bo wchodzę akurat do pracy, mam dzisiaj zmianę wcześniej. Pa! - trochę brzydko, że ją okłamała, ale to właśnie po niej blondynka odziedziczyła ten gadulstwa i tak jak Lia jej matka nigdy nie mogła przestać gadać. Czuła jak ekran jej telefonu przykleja się do jej policzka i takie fuj to było. Rozłączyła się i schowała telefon do tylnej kieszeni swoich ciemnych spodni. Poprawiła kosmyk włosów za ucho i ruszyła chodnikiem dalej swój wzrok skupiając co jakiś czas na witrynach sklepowych. Niby miała w kieszeni ostatnie kilka dolców, ale jeśli coś jej wpadnie w oko nie zastanawiałaby się nad kupnem.
I tak spacerowała, zatrzymywała się co rusz przed jakąś witryną, aż przy kolejnym sklepie gdzieś przez szybę dostrzegła rudą głowę. Rzuciła przelotne spojrzenie na chłopaka, który się tam znajdował i przeszła dalej, po sekundzie cofnęła się i zatrzymała na dłużej.
Na jej twarzy pojawiły się czerwone rumieńce, które z każdą sekundą pochłaniały coraz to większy obszar jej twarzy. Gdyby się dało to z jej uszów napewno leciała by para jak z czajnika. Doskonale znała tą fryzurę, tą postawę i chód. Zacisnęła usta w wąską kreskę, a ręce w pięści, oh miała taką ochotę tam wlecieć jak rakieta i krzyczeć. Weszła do środka, cicho wypuściła powietrze z płuc i zaczęła przechadzać się miedzy regałami niespecjalnie zwracając uwagę na asortyment. Zgarnęła jakiś ciuch z wieszaka i skierowała się w stronę kasy stając za jakąś laską, która pomyliła chyba szorty z gaciami bo odkrywały niemal pół jej tyłka. Rozmawiała z kimś przez telefon, Lia nie wiedziała z kim, ale doskonale słyszała jak swojemu rozmówcy opowiada o przystojnym sprzedawcy, którym był właśnie Percy. I to właśnie w tym momencie blondynka wpadła na super pomysł.
"Dama" przed nią położyła na blacie jakieś bikini, telefon przez który rozmawiała chwilę wcześniej odłożyła i niemal położyła cycki na blacie. Śmiech jak nic, laska robiła wszystko aby tamten chociaż zerknął na jej dekokt.
- O cześć Percy, nie spodziewałam się Ciebie tutaj. - rzekła uśmiechnięta szeroko Lia, która wzrok wlepiła w twarz chłopaka. Jej świecące oczy zdradzały jawnie, że nie będzie to takie miłe. Ponoć co małe to wredne!
- Jak tam Twoje badania? Już wyjaśniło się wszystko? - zapytała unosząc brwi w górę, przekręciła delikatnie głowę i spojrzała na ciemnowłosa, która gdyby mogła zabiłaby blondynkę wzrokiem.
- Ponoć świerzb okolic intymnych to nic przyjemnego. - dodała patrząc na dziewczynę, a potem na rudowłosego, jej głos był bardzo poważny, jak nigdy wcześniej, a minę zachowała kamienną.
Dziewczyna wyleciała ze sklepu z prędkością światła zapominając nawet o swoim skąpym bikini.
- Ja poproszę tylko to. - rzuciła na blat jakąś ciemną koszulkę i oparła się o niego łokciem. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ze wszystkich sił powstrzymywała się aby nie wybuchnąć śmiechem, bo Cyba w miejscu publicznym nie wypada.
To nie tak, że chciała zepsuć jakiejś lasce podryw, po prostu Percy zachował się jak świnia nie pisząc nawet, że żyje. A ona nie lubiła jak się ją olewa, a że akurat zupełnym przypadkiem wpadła na niego to skorzystała z okazji. Trochę po świńsku, ale cóż. Z nią się nie zadziera.
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
[9?]

Tamtej niezbyt przyjemnej nocy Percy’ego zatrzymano na noc w związku z przeprowadzeniem badań, nałożeniem szwów, jakiegoś opatrunku, ale na jego szczęście jego obrażenia choć wyglądały nie za ciekawie, to jednak nie eskalowały w nic poważniejszego. Powiedziano mu tylko, że miał szczęście, bo ta bójka – wyimaginowana i prawdę mówiąc wymyślona całkowicie przez Lię – mogła skończyć się dla niego o wiele gorzej. Cóż, tyle to w rzeczywistości sam wiedział. Już rankiem dostał odpis. Zrobili mu tylko jeszcze testy na obecność substancji toksycznych i to wszystko. W sumie sam test uważał za dość absurdalny, bo zdecydowanie nie był pod wpływem niczego – poza adrenaliną – gdy do nich przyszedł, ale jak tam sobie chcieli, prawda? Nie zamierzał się przecież kłócić ze służbą zdrowia.
Ale nie przesadzałabym w kwestii nieodzywania się. Po pierwsze; po tej walce Percy fizycznie nie był w stanie udzielać Lii dalszych lekcji. Po drugie; ta cała rozmowa w samochodzie i jego własne rozmyślania doprowadziły do tego, że Percy teraz nadmiernie zastanawiał się czy przypadkiem nie uczynił z Lii jakiegoś marnego substytutu Perry’ego, o którego mógł się martwić, i którym mógł się opiekować. A zatem owszem, nie odzywał się przez pierwszy tydzień, próbując dojść do siebie i generalnie się nie wychylać. Unikał przy tym wszelkich pytań, ucinając każdą dyskusję na temat jego stanu i zdrowia, i sprzedając komu popadnie historyjkę o napadzie przez typów, którzy próbowali go okraść. Z reguły nie potrafił kłamać, ale powtarzanie jak papuga wersji tej historii po Lii przychodziło mu zadziwiająco łatwo.
Ale tak, nie inicjował kontaktu przez tydzień i kawałek kolejnego tygodnia. I prawdą było to, że odebrał od niej samochód o takiej porze, by nie rzucać się w oczy i by przypadkiem jej nie spotkać. Na wiadomości też nie odpisywał. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nawet nie do końca wiedział, dlaczego nie odpisywał i nie dawał znaku życia.
Ale fakt, że Lia pojawiła się tak nagle w jego życiu, a on z jakiś głupich i absurdalnych powodów tak się o nią martwił, że gotów był nawet narażać własne życie, byleby jej pomóc z tym całym stalkerem, był… dla niego trochę nielogiczny. Zresztą dla niej samej też, jak zdążyła mu wytknąć. I otrzymanie wiadomości od Perry’ego wcale nie pomagały w tej całej sprawie, a wręcz tylko sprawiły, że odsunął Lię na bok do najdalszej szufladki własnych myśli. Chodził poddenerwowany i zafiksowany całkowicie, bo co on miał zrobić z tym fantem, jakim był Perry i jego prośba o spotkanie się. Bo choć przez ostatni czas prawie wcale nie myślał o byłym, to przecież wystarczyła ta jedna wiadomość, by jego głowę zajmował tylko ten chłopiec. No i nie ufał sobie zupełnie w związku z tym spotkaniem.
I w końcu przyszedł do pracy, bo po tym pobycie w szpitalu udało mu się załatwić parę dni chorobowego. Ale ostatecznie musiał wrócić i to był jego drugi dzień po tym chorobowym. Było gorąco, a on musiał chodzić w tej śmiesznej koszuli hawajskiej, którą normalnie miałby pewnie rozpiętą, by móc eksponować swój sześciopak, ale nie tym razem – nie chciał przecież straszyć klientów, prawda? Zadbał więc o to, by koszulę pozostawić zapiętą, ku niepocieszeniu paru klientek – i klientów też zapewne. Na tą przed nim, która tak bardzo się starała, nie zwracał nawet uwagi. Nie to, że mogłaby mu się nie spodobać, ale był zbyt zafiksowany na punkcie powtarzania sobie Perry. Perry do mnie napisał. Perry chce się ze mną do cholery spotkać.
Dopiero znajomy głos wybił go z letargu. I zanim w ogóle zdążył się odezwać czy choćby przepytać, usłyszał to pytanie. Uniósł brew ku górze. – Dobrze? – odpowiedział powoli i ostrożnie, nie mając pojęcia, o jakie badania jej w sumie chodzi. No, ale szybko się dowiedział. Podobnie jak dziewczyna przed ladą. Percy zarumienił się gwałtownie i z głośnym jęknięciem ukrył twarz w dłoniach. A kiedy odjął ręce od twarzy, spostrzegł, że jedyną dziewczyną przed ladą była już tylko Lia. Fantastic. – Odstraszyłaś mi klientkę – mruknął z pretensją i spiorunował ją wzrokiem. Jasne, że zachował się chyba trochę nie w porządku, ale mimo wszystko nie sądził, że Lia posunie się do tak drastycznych kroków, okej? Nie potrafił na ten moment wyjaśnić ani swojego kompleksu super bohatera, ani tego, jak zdefiniować tą zaistniałą nagle troskę wobec blondynki.
Lia Hargreeves
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Czy żałowanego tego co powiedziała kilka chwil temu? Wcale! To i tak było małe piwo w porównaniu z tym coby zrobiła gdyby byli sami, bo co jak co, ale Lia umie zachować się w miejscu publicznym, a też nie chciała swoim zachowaniem spowodować tego, że np Percy straci pracę czy coś.
Była mała, ale bardzo złośliwa. On jeszcze o niej tego nie wiedział, ale bardzo łatwo było ją zranić co uczynił tym, że nawet nie napisał, że żyje. Tyle by jej do szczęścia wystarczyło.
- Błagam Cię, ściągnęłaby bluzkę i sam byś uciekł. - wzruszyła delikatnie ramionami pewna swoim własnych słów. Co jak co, ale widać od razu było, że stanik tej laski to jedyne co utrzymuje jej kule na miejscu, bo inaczej szukać by ich na plecach trzeba było.
Swoje spojrzenie zatrzymała na dłuższą chwilę na twarzy chłopaka, powoli ciemnymi oczami wodziła po każdym skrawku mają w głowie obraz tego jak wyglądał tamtego wieczoru. Zjechała niżej, zmarszczyła nawet brwi zdając sobie sprawę, że wieśniacką koszulę miał zapięta niemal pod samą szyję. Zagryzła delikatnie dolną wargę i westchnęła. Dalej czuła złość, ale zdecydowanie mniejszą niż wcześniej. Żył, nie miał przemeblowanej twarzy i dalej wyglądał dobrze to ją względnie uspokoiło.
- I co tam? Wszystko w porządku? - zagadnęła po dłużej chwili ciszy i znów poprawiła niesforne kosmyki blond włosów za ucho. W tym momencie czuła naprawdę wiele rzeczy na raz i trochę zdecydować się nie mogła czy krzyczeć czy rzucić w nim czymś co wpadnie w jej ręce, a może odwrócić się na pięcie i wyjść?
- Pracujesz sobie, żyjesz, oddychasz, niezmiernie mnie to ciszy, serio. Zgubiłeś telefon? Utonął Ci w toalecie? Czy może miałeś problem z palcami? - uniosła po raz kolejny brwi w górę, z każdym kolejno wypowiadanym słowem zaciskała nie tylko zęby, ale również i pięści. Starała się jednak zachować fason.
- Trudno było Ci napisać głupie cztery słowa? Ż - Y - J - Ę w zupełności by wystarczyło, a oszczędziłoby mi tyle...wszystkiego. Nie uważasz, że chociaż taka wiadomość mi się należała? - to ostatnie pytanie niemal wymamrotała, czuła ból przez co trudno jej było mówić. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego się nie odezwał. Liczył, że go oleje? Albo może myślał, że ma go w dupie? Na każde pytanie odpowiedziałaby szybko i bez zastanowienia, że nie. Przecież była tam, nie zostawiła go, pomogła czy to nie było wystarczające pokazanie tego, że jednak się o niego martwi?
- Z resztą nie ważne. Zostawmy to tak jak jest i zajmijmy się swoimi obowiązkami i życiem. - kurde, czemu te słowa tak trudno przechodziły przez jej gardło? jej ton brzmiał tak jakby bardziej chciała przekonać do tego siebie niż rudowłosego. Bo chyba tak było.
- Ile za tą cholerną bluzkę? - to akurat najmniej ją obchodziło, ale jednak złodziejką nie jest, mogła zrobić jak wcześniejsza klientka czyli zostawić towar i wyjść, ale cholernie chciała mieć kawałek tej nędznej szmaty.
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Wbrew pozorom Percy zdołał się już domyślić, że te kurwiki w oczach Lii to jednak nie znajdują się tam bez powodu i zdecydowanie dziewczyna nie należy do bezbronnych. Wbrew pozorom, bo przecież chciał jej pomóc na tyle, na ile mógł, a nawet bardziej (czego jeszcze tak super świadomy nie był), ale jednocześnie nie uważał jej za pick-me-girl, która jest naiwna i całkiem bezbronna, i należy ją ratować. Bez dwóch zdań Lia się do tych osób nie zaliczała.
Odruchowo wywrócił oczyma i chyba dopiero wtedy odczuł, że bardzo brakowało mu tych pyskówek ze strony dziewczyny. I nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo aż do tego momentu. Nawet niezupełnie wiedział, o czym mówiła, bo nie przyjrzał się tak za bardzo tej dziewczynie, zwłaszcza, że nie był nią wcale zainteresowany i łatwiej mu dzięki temu było być ślepy na jej wdzięki. Poza tym ktoś inny zagnieździł się w jego myślach zbyt mocno.
I wypraszam sobie, bo Percy pewnie wygląda tak zajebiście jak ten pan na zdjęciu. Jego twarz miała się całkiem dobrze i o wiele lepiej też się czuł. Poza tym od tamtej okropnej nocy nie zbliżał się do ringu, nawet nie rozmawiał o walkach, a swojemu mentorowi powiedział tylko tyle, że potrzebuje przerwy – bo naprawdę potrzebował. Przynajmniej na jakiś czas. Zbyt boleśnie uderzyła go myśl, że tym poprzednim razem mógł zginąć i właściwie jego przeciwnik ewidentnie chciał, by zginął. Nie rozumiał tylko dlaczego, ale nie chciał się nad tym zastanawiać, bo takie myśli przyprawiały go o migrenę. Głos Lii ponownie wyrwał go z zamyślenia. – W porządku – odparł krótko po tej dłuższej chwili. Ona nadal tam stała i mierzyła go czujnym spojrzeniem, pod którym poczuł się trochę niekomfortowo. Już wystarczyła sama myśl, że to ona uratowała mu życie, by poczuł się jak skończony palant. A jej kolejne słowa tylko go tym wszystkim utwierdziły. Zatkało go. Całkiem słusznie zresztą. – Ja nie… – zaczął ze zmarszczonym czołem, ale nie zdążył nawet wydukać żadnego tłumaczenia, bo z dziewczyny wylał się po chwili potok słów. Percy lekko i dyskretnie odsunął się od lady, jakby w obawie, że zaraz dostanie jakimś wieszakiem.
Tyle… czego? – złapał ją za słówko, będąc poniekąd pod wrażeniem bijącej od niej troski. – Nie wiedziałem, że czekasz na wiadomość… – dodał, uciekając na moment wzrokiem. Miał inne rzeczy na głowie i chodził nabuzowany i zafiksowany jak po czterech blackach i tabsach po dostaniu wiadomości od Perry’ego. Bo Perry chciał się z nim spotkać. A on nie potrafił powiedzieć mu, dlaczego jest w takim stanie i dlaczego w ostatnim tak wiele czynników nakazywało mu na oglądanie się przez ramię. I najpewniej nie potrafiłby mu wytłumaczyć, dlaczego w najświeższych wiadomościach widniało imię Lii, i dlaczego, gdyby do niego zadzwoniła i powiedziała, że wydaje jej się, że stalker jest w pobliżu, to najpewniej wyszedłby ze spotkania i poleciał do niej.
Jesteś zła, bo nie byłem w stanie pojawić się na treningach? Widziałaś mnie po walce, więc myślałem, że to jasne, że nie jestem w stanie – oznajmił, błędnie wszystko interpretując jak zwykle. Bo przecież powiedziała mu, że to strasznie dziwne, że dwójka nieznajomych tak się o siebie troszczy, prawda? A więc nie mogło chodzić o troskę względem niego. Po prostu nie mogło.
Odpuść. Nawet nie wiesz co zabrałaś z tego wieszaka. Pewnie i tak nie będziesz w tym chodzić – oznajmił, wskazując z westchnieniem na ciuch, bo wcale nie byłoby dla niego to żadnym zaskoczeniem, gdyby Lia zgarnęła pierwszą lepszą rzecz z półek sklepowych i po prostu podeszła do lady. Następnie obejrzał się przez ramię i dostrzegł za plecami w pokoju roboczym postać drugiego sprzedawcy. – Hej, zastąpisz mnie? Idę na przerwę – stwierdził bezpardonowo, bo bardzo nie chciał robić tutaj żadnych scen. Zatem zachował się chyba całkiem podobnie jak ona w przypadku, gdy to on przyszedł do jej miejsca pracy. Obszedł ladę dookoła i zaczął iść w kierunku wyjścia. – Idziesz czy serio coś kupujesz? – zapytał, oglądając się na Lię, a potem już wyszedł przed Surf Shop.
Lia Hargreeves
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Potrafiła się bronić, może nie jak rambo, ale przecież w ciągu swoich imprez musiała jakoś odganiać napalonych na nią kolesi, z ostatnim się niestety nie udało bo gdyby tak to nie znalazłaby się w sytuacji jakiej jest, ale wiadomo, że nie każdy jest idealny.
Gdyby tylko wiedziała, że na obecny moment odpuścił sobie te walki to nawet brawo by zaklaskała! Bo głupotą byłoby wracać znów do klatki, szczególnie po tym jak ledwo uszedł z niej życiem. W takich momentach człowiek nawet nie powinien się zastanawiać czy miliony są tego warte. Życie było zdecydowanie cenniejsze.
Słysząc jego słowa miała ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło, albo nie najchętniej uderzyła by jego. Może wtedy coś w końcu by do niego dotarło bo jednak po ostatniej walce styki mu się chyba przepaliły. Nie odpowiedziała kiedy złapał ją za słówko, nie teraz to było ważne, zdecydowanie.
- Czekałam, Percy. - odpowiedziała natychmiast zgodnie z prawdą. Czekała na te cholerne cztery słowa, które dałoby jej spokój ducha. Okej, rozumiałaby brak jego odpowiedzi gdyby faktycznie ich historyka była prawdą, ale kurde, miał jej numer i wystarczyło napisać. Gdyby ona była na jego miejscu na pewno dałaby znać, że wszystko jest okej. Nie chciała podziękowań, nie chciała aby miał u niej dług, ona pragnęła tylko jednego w tamtym momencie. Wiadomości czy nawet głupiej strzałki, dymu, światła na niebie dowolnie, ważne aby dał znak.
- Co? - otworzyła buzię i oczy szeroko na jego słowa, poczuła się trochę jakby właśnie ktoś nadepnął jej na stopę szpilką. Nie potrafiła ukryć tego, że ja to zabolało. Czasami odnosiła wrażenie, że Percy myśli, że taka Lia jest wypaczona i totalnie niezdolna do jakiś uczuć. Owszem, powiedziała mu, że dziwne jest to, że ledwo co się znają, a martwią o siebie nawzajem, ale to nie znaczy, że się o niego nie martwi.
Przetarła twarz dłońmi i poprawiła przewieszony przez ramię czarny pasek swojej małej torebki. Lewą rękę chwyciła za bluzkę, którą zabrała z wieszaka, już otwierała usta aby poinformować go o tym, że przedmiot skradł jej serce, ale ten zawołał kolegą. Pomyślała sobie w pierwszej chwili, że ten odwróci się na pięcie i zniknie aby więcej jej nie słuchać, ale zaskoczyła się kiedy obszedł kasę i skierował się do wyjścia.
Rzecz, którą miała w dłoniach położyła znów na blat i posłała przelotny uśmiech jego koledze, a potem skierowała się za nim do wyjścia.
- Jesteś totalnym, beznadziejnym, głupim, niemyślącym idiotą. - rzuciła w momencie, w którym wyszła ze sklepu. Zrobiła kilka kroków w przód i zatrzymała się patrząc na jego plecy.
- Serio myślisz, że chodziło mi o treningi? - uniosła brew w górę i założyła dłonie pod piersiami. Westchnęła, głośno i ciężko.
- Martwiłam się o Ciebie, idioto. Nie dawałeś znaku życia, nie wiedziałam czy przypadkiem nie zszedłeś na podłodze cholernego soru, nie wiedziałam czy wróciłeś do domu. Nie wiedziałam nic! Pisałam do Ciebie raz, potem drugi i trzeci. Olałeś mnie, nawet gdybyś kopnął w kalendarz też bym nic nie wiedziała. - w ciągu swojego wywodu machała rękami w każdą możliwą stronę, tupała nogami jak małe dziecko, a na jej twarzy można było dostrzec całą gamę koloru czerwonego oraz jego odcienie.
- Nie oczekiwałam od Ciebie podziękowań, prezentów, gwiazdki z nieba czy cholernego słonia szczęścia. Jedyne czego chciałam to tylko wiadomość, że żyjesz. - wysapała na jednym oddechu, czuła jak od niej same bije gorąco z nerwów. Czy czuła się lepiej, że mu to powiedziała? Tak, zdecydowanie, powiedziała wszystko co chciała i była z siebie zadowolona. I szczerze koło tyłka jej latało czy dotarło do niego to wszystko, czy zareaguje w jakiś sposób.
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Chyba powoli docierało do niego, że chyba faktycznie trochę przegiął z tym olewaniem jej. No, bo nie inicjowanie kontaktu to jedno, ale nieodpisywanie… fakt, było trochę chujowe. Mógł jej przecież napisać choć jedną wiadomość, a później przystąpić do genialnego jego zdaniem planu zdystansowania się w celu uniknięcia… w sumie sam nie wiedział czego. Chyba oboje mogli szczerze przyznać, że wplątali się w dość dziwną relację. Przełknął głośno ślinę na to jedno zdanie i tylko spojrzał na nią poważnie, jeszcze nie wybity ze swojego głupiego myślenia, że przecież Lia nie miała prawa się o niego martwić.
Trochę jednak przewartościował te myśli, widząc jej minę, gdy tak wprost jej powiedział, że przecież logiczne, iż treningi nie mogły się odbywać. Już sama ta jej mina dawała mu delikatnie do zrozumienia, że chyba zaraz rozpęta się kolejna kłótnia. No i przecież się chyba zbytnio nie pomylił. – Hej, a co ja takiego zro… – Ale urwał, bo przecież nawet nie zdołał tak skutecznie wciąć się jej w tą o dziwo wcale nie wulgarną wiązankę pod jego adresem. Wciął się jedynie gdzieś pomiędzy beznadziejnym, a idiotą, i to jeszcze niezwykle nieskutecznie, bo przecież pozwolił Lii na wypowiedzenie dalszych słów. Odwrócił się w jej stronę, ale widząc jej minę, zamilkł natychmiast i nawet nie śmiał odpowiedzieć na to ewidentnie skierowane w jego stronę pytanie. Bo szczerze wolał nie odpowiadać. Czy chodziło tylko o treningi? Wyglądało na to, że nie, czego nie chciał przyznać nawet sam przed sobą. Skrzywił się tylko, a potem już tylko wysłuchiwał jej wypowiedzi.
Poczuł się – po raz kolejny w jej obecności – jak totalny kretyn. Ile jeszcze razy przyjdzie mu usłyszeć z jej ust, że jest idiotą, który w dodatku niczego nie rozumie? I ile jeszcze raz uświadomi sobie samodzielnie, że totalny z niego palant? Pewnie wiele, bo przecież mieli mocno pod górkę z tą relacją, ale na ten moment Percy po prostu wypierał, że Lia mogłaby się o niego martwić. Nawet nie tyle wypierał, co on po prostu się nad tym nie zastanawiał, i nie przyszło mu do głowy, że jest się o co martwić. Dlatego ten wybuch w pierwszej chwili spowodował, że się zwyczajnie zamknął.
Boże, Lia, okej, nie krzycz już – wymruczał w pierwszym odruchu. Ale nie chciał jej prowokować do kolejnego wybuchu, więc szybko dodał: – Przepraszam. Naprawdę. W ogóle nie pomyślałem, żeby napisać do ciebie, fakt i nie odpisywałem, bo… – Zawahał się. Nie chciał jej wciskać teraz byle jakiej wymówki, ale z drugiej strony miał trochę problem z określeniem prawdziwego powodu swojego milczenia. – Bo się przestraszyłem tego, co powiedziałaś i twoje pojawienie się niczego nie ułatwiło – wyznał chaotycznie i niech się Lia i Bóg jeden domyśla, o co mu chodzi w życiu. Potarł nerwowo skórę na szyi i spojrzał na dziewczynę przepraszającym wzrokiem.
Lia Hargreeves
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Jedyne czego żałowała w tym momencie to brak zaklęcia czy przycisku, który sprawi, że Percy choć na chwilę pojawi się w jej skórze i sam poczuje to co ona teraz czuje. Może wtedy by zrozumiał, że brak jakiejkolwiek odpowiedzi z jego strony po ich ostatnim spotkaniu to jednak coś ważnego, dla niej samej. On mógł w tym momencie odbierać to jak wyolbrzymianie wszystkiego, ale w rzeczywistości było to coś wielkiego, naprawdę. Gdyby sytuacja była odwrócona, gdyby to Lia nie dała znaku życie po tym jak ledwo uszła z życiem na pewno darłby się na nią w niebogłosy i zdecydowanie stwierdził, że nie używa mózgu, który otrzymała w pakiecie podstawowym.
Do wielu rzeczy nie miała prawa, nie mogła układać mu życia, nie mogła decydować za niego, ale on również nie miał prawda decydować o tym co miała czuć w danym momencie. Nawet jeśli mu się to niepodoba, nawet jeśli o to nie prosił ona się martwiła, czasem może za bardzo, ale jednak. A ona o wiele osób się nie martwi w swoim życiu, więc należał on do małego i ważnego kręgu.
- Percy, czasami zastanawiam się nad tym czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że wbrew wszystkiemu jestem człowiekiem. Żyję, oddycham, czuję, a przede wszystkim umiem kochać, cieszyć się i martwić. I to o Ciebie martwiłam się przez ostatni czas. - odezwała się już spokojniejszym tonem, nie łatwo jej było to mówić bo ona rzadko co rozmawia z innymi o swoich uczuciach, które trzyma głęboko w sobie. Uważała to za pewnego rodzaju słabość, a ona nie chciała być słaba. Zawsze musiała być silna.
- Właśnie, nie pomyślałeś i to jest problem. Nie możesz raz zrobić czegoś nie myśląc o niczym? Poza tym halo, pisałam do Ciebie, pytałam co się dzieje mogłeś wysłać chociaż głupią kropkę albo mało śmieszną emotkę. - westchnęła, miała czasem wrażenie, że rozmawia z małym dzieckiem albo z kimś kto nie używa mózgu, serio. Ręce jej trochę opadały, ale co miała zrobić.
Pochwyciła jego wzrok, swoimi oczami spojrzała wprost w jego. Po jego słowach tym razem to ona poczuła się głupia i nie za bardzo wiedziała o co mu chodziło. Z tamtej nocy pamięta niemal wszystko, ale nie przypomina sobie o tym aby powiedziała coś co mogło wszystko skomplikować. Przecież nie była na tyle pijana aby wyznawać miłość wszystkim dookoła, a szczególnie jemu.
- Co? O czym ty mówisz? - zmarszczyła nos nie odrywając spojrzenia od jego twarzy.
- Co Ci niby powiedziałam? Teraz to ja nie rozumiem o co chodzi. - wywróciła oczami całkowicie zbita z tropu. W głowie starała sobie przypomnieć wszystko co mówiła.
- Błagam, nie mów, że chodzi o to, że bym Cię pocałowała albo mam słabość do przystojniaków? Przecież to był żart. - wyjąkała, myślała, że Percy zna się na żartach, przecież niemal każdy jej taki tekst potrafił gaciś swoim powiedzeniem "Chciałabyś". Bo jeśli serio chodziło o to to ona już się poddaje!
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Percy to w ogóle w jej obecności bywał potwornym hipokrytą, co nie wiem skąd mu się w zasadzie wzięło, bo dotychczas był dość empatycznym gościem i zrównoważoną Wagą. Czasem sam siebie nie rozumiał, czemu pozwalał sobie na ocenę Lii przez pryzmat jej tarczy i tego, co reprezentowała w pierwszym odbiorze. Przecież wiedział, że go lubi, i cholera, przecież uratowała mu życie. A nawet jeszcze nie wiedział, że znajduje się w jej niewielkim kręgu osób, o które się martwiła. A on czasem w obronnym odruchu był wobec niej taki niesprawiedliwy i czasem po prostu tego nie dostrzegał. I zdecydowanie, gdyby sytuacja się odwróciła, to Lia dostałaby niezłą burę.
Tak – wypowiedział przez zęby, a potem szybko ochłonął. Bo ujęło go po raz kolejny to z jaką prostotą powiedziała mu, że się o niego martwiło. I poczuł się głupio, że musi mu takie rzeczy w ogóle tłumaczyć. Dlatego tylko westchnął. – Wiem, przepraszam, po prostu… – Urwał, nie wiedząc za bardzo, co więcej mógłby powiedzieć w tym temacie. – Nie, nie mogę – niemalże warknął na to pytanie czy nie może choć raz zrobić czegoś bez pomyślunku. – Nie mam tego komfortu, by robić coś bez przemyślenia – wypowiedział odruchowo przez zęby, bo znów poczuł przytłoczenie emocji, a już od bardzo dawna nie czuł tego w takim stopniu, że nie potrafiłby tego rozładować. No i dalej powiedział szczerze to, co powiedział, że przestraszył się i zafiksował, bo tak już czasem miał od napływu myśli i emocji.
Kiedy powiedziałaś, że byś mnie pocałowała? – wtrącił nagle ze zmarszczeniem brwi, trochę wybity z tej konwersacji, bo sobie w ogóle nie przypominał tego momentu, a coś go tutaj chyba sporego ominęło. Bo, że jest przystojniakiem i tak dalej to słyszał wielokrotnie, ale o tym pocałunku to chyba nic. – I Boże, nie, oczywiście, że nie. Przecież wiem, że żartowałaś – dodał natychmiast, kręcąc głową i w sumie odrzucając tamtą myśl. – Chodzi o to, że… – wziął głęboki oddech, a po nim nastąpił niekontrolowany potok słów. – …że zapytałaś czy nie uważam, że to dziwne, że tak się o siebie martwimy. No i cholera, siedzi mi to w głowie. Bo to jest dziwne. I teraz się zafiksowałem na tym punkcie i myślę o tym, że to prawda. I myślałem o tym, dlaczego tak jest. I doszedłem do wniosku, że to trochę nie fair wobec ciebie i wobec mnie, bo wygląda na to, że moja troska znalazła sobie nowe ujście w twojej osobie, bo potrzebowała sobie zastąpić pustkę po Perry’m. No i było mi głupio, a jednocześnie się przestraszyłem, bo przecież nie powinien się tak wpraszać z tą pomocą, ale z drugiej strony przecież sprawa jest chujowa i poważna, przede wszystkim poważna i nie powinien cię z tym zostawiać, bo ten stalker jest nieobliczalny. I myślałem, że Perry nie ma nic do tego, ale im dłużej o tym wszystkim myślę, to przecież dlatego z taką łatwością mi przychodzi martwienie się o ciebie, bo nie mam nikogo innego poza moim dziadkiem, o kogo mógłbym dbać, bo przecież Perry ze mną zerwał – wypowiedział chaotycznie i jeśli Lia cokolwiek z tej grubej rozkminy zrozumiała, to powinna jakiś dyplom dostać.
Lia Hargreeves
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Ale przed czym on się tak bardzo broni, że odbiera tą małą i wredną kruszynkę tak strasznie? Przecież Lia go nie zabije (chociaż wiele razy chciała to zrobić!), zjeść też nie zje bo jakoś nie gustowała nigdy w ludzkim mięsie. A to, że jest hipokrytą to już wiadomo, nawet przyznawać się do tego innym nie musi!
- Dlaczego nie masz? Nie możesz wszystkiego wiecznie analizować, czasem trzeba zrobić w życiu coś szalonego i chociaż raz nie martwić się o skutki. - na jej twarzy pierwszy raz od ich dzisiejszego spotkania pojawił się cień uśmiechu. I to co powiedziała przed chwilą to mówiła z pełną świadomością, sama stosuje taką zasadę, warto dodać, że nawet w nieodpowiednim momencie, ale stosuje. Życie jest zbyt krótkie aby zastanawiać się milion razy nad czymś, gdyby myślała tak jak on nigdy nie wskoczyła by w wodzie na desce, nigdy nie zwiedziła by większości miejsc z miejskich legend i wielu innych rzeczy. Chociaż z drugiej strony paru rzeczy w swoim życiu by nie zrobiła gdyby przemyślała i przewidziała skutki, np nie wpakowała by Percego w tą całą ich dziwną i nawet śmiem twierdzić niezdrową trochę relacje.
Odetchnęła z ulgą, może zbyt głośno, ale kamień spadł jej z serca, że jednak wiedział o tym, że był to żart. Przynajmniej w połowie bo ona serio ma słabość do przystojnych facetów! Pewnie po kilku szotach nie miałaby nic przeciwko aby pocałować rudego jakby poznali się w jakimś klubie czy na innej imprezie, taka była spontaniczna, o.
W czasie jego słowotoku na jej twarzy dostrzec można było wiele przewijających się emocji i min, słuchała w skupieniu, była zaskoczona, zakłopotana i trochę zagubiona jednocześnie. Bardzo też doceniała to, że w pewnym sensie otworzył się przed nią jak ona przed nim cały czas to robi. Bo nie oszukujmy się, stara się przed nikim nie płakać, a tutaj proszę! Percy już widział ją niemal w każdym stanie, płaczu, załamania, paniki, waleczności, szału i agresywnym. Była też bardzo wdzięczna, że jej to wszystko powiedział.
- Źle mnie zrozumiałeś. Chodziło mi o to, że jesteśmy dla siebie obcymi, nawet nie znajomymi, a martwimy się o siebie jakbyśmy byli conajmniej przyjaciółmi. To jest dziwne. - rzekła zaraz po tym jak skończył swoją bardzo długą wypowiedź, którą starała się zrozumieć za wszelką cenę.
- Percy, żeby była jasność, nie musisz mi pomagać i nie możesz tego traktować jako jakiegoś głupiego obowiązku. Rozumiesz? Ja Cię w to wszystko wpakowałam zrobiłam to zupełnie nieświadomie nie przemyślając swojej decyzji i jej skutków. W każdej chwili możesz odejść, nie trzymam Cię, a tym bardziej nie oczekuje od Ciebie nic. Wystarczy, że powiesz słowo, a zniknę tak samo szybko jak się pojawiłam. - jej głos był mocny, stanowczy i pewny siebie, powiedziała szczerze to co jej na sercu leżało i naprawdę tak myślała. Nie chciała aby Percy traktował tego jako jakiegoś chorego obowiązku, który musi spełnić. Przypominam, że to ona weszła w jego spokojne życie i od momentu, w którym się poznali cały spokój i harmonia, którą miał Percy zniknęła. Ale tak jak powiedziała, wystarczyło słowo, a zniknęłaby, przecież to nie był jego problem tylko jej. I wbrew temu co on powie Lia wiedziała, że pewnego razu będzie taki moment, że sama będzie musiała stawić mu czoło. Wolałaby zrobić to jak najszybciej aby nikogo nie narażać, aby nie narażać tego wariata.
- Hej, pierwszą osobą, o którą musisz się martwić jesteś Ty sam. Nie będziesz w stanie uratować całego świata. Nie potrzebujesz ujścia w postaci Perrego, dziadka, mnie czy kogoś innego. Najpierw musisz zatroszczyć się o swój własny tyłek, potem o kogoś innego. - tym razem to ona brzmiała jak hipokrytka bo wiele razy szczególnie przez ostatnie miesiące bardziej martwiła się o innych niż o siebie, na obecny moment nie musi rozkładać aż tak wielkiego "płaszcza" troski wokoło innych bo jedyną osobą, która wie o sxtalkerze jest Percy, ale nie wiedziała ile i jak długo utrzyma wszystko w tajemnicy. Dlatego rozumiała go doskonale.
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Bo czyny mają swoje konsekwencje – odparł tylko skrótowo i znów wywrócił oczyma. A on się bardzo obawiał, że ktoś znów odejdzie albo go zrani, albo – jeszcze gorzej – że to on zrani kogoś. I choć Percy bywał szczery do bólu i emocjonalny, to jednak starał się myśleć najpierw, a później działać. Wszystko po to, by jednak uniknąć przykrych sytuacji. No i jeśli chodzi o Percy’ego i niezdrowe relacje… cóż, właśnie sobie uświadomiłam, że on chyba kilkukrotnie już w takowe wpadał. Może między innymi dlatego tak bardzo go ciągnęło do pomagania Lii? W końcu jeśli chodziło o Perry’ego i te wszystkie powroty i rozstania to też trzeba przyznać szczerze, że relacja chłopców nie należała do najzdrowszych. No i teraz było całkiem podobnie – tylko bez miłości i innych takich – no i trzeba dorzucić do tego jeszcze trochę destrukcyjności chyba, ale poza tym wszystko jak najbardziej w porządku.
Odetchnął po tym słowotoku i nawet nie wiedział, że tak bardzo stresowała go ta sytuacja i ten natłok emocji. I jak bardzo pomogło mu wygadanie się nawet w tak chaotyczny sposób. Przynajmniej częściowo, bo z całą resztą przyjdzie mu uporać się innym razem.
Rozumiem – powiedział rozeźlony i wcisnął ręce do kieszeni spodenek. Przecież doskonale pamiętał od czego to wszystko się zaczęło. Ale mimo to jakoś nie potrafił teraz się po prostu od niej odsunąć. Nawet ten cały genialny plan nie obejmował stałego zdystansowania się – tylko na jakiś czas, dopóki nie zdołałby uporządkować własnych myśli i emocji. Co prawda Lia mu na to nie pozwoliła, pojawiając się w jego miejscu pracy, ale mimo wszystko zeszło z niego trochę napięcia po wypowiedzeniu tego wszystkiego. – I nie powiem słowa – dodał jeszcze, wciąż przekornie i podnosząc na nią wzrok. Nie zamierzał odejść i nie traktował tego wszystkiego jako obowiązku – właściwie to chyba było ostatnie, co przyszłoby mu do głowy. Przecież sama troska nigdy nie była dla niego poczuciem obowiązku. Nie wiedział, co jeszcze mógłby powiedzieć, bo wielokrotnie już zapewniał ją, że jej nie zostawi z tym wszystkim samej, i że będzie ją wspierał. No i zamierzał tego dotrzymać i na tym etapie już z wielu względów. Nadal był gotów upierać się, by nocowała w jego garażu, jeśli by zaszła taka potrzeba, ale póki co wolał nie wracać do tematu. No, ale trzeba przyznać, że nieco się na ten moment już uspokoił i nawet część emocji z niego zeszła.
I kto to mówi – wygarnął jej, przewracając oczyma. Wiedział, że chciała dobrze i wcale jej tego nie odbierał, ale równocześnie nie mógł wyzbyć się myśli, że sama nie troszczyła się o siebie w tej jednej sprawie. Właśnie przez to, że nie powiedziała nikomu więcej o tym, co ją spotkało. A – jak sobie ostatnio uświadomił – Sienna naprawdę powinna wiedzieć o tym wszystkim i żałował, że jej nie powiedział, kiedy miał okazję. A pewnie niejednokrotnie miał, bo zakładam, że trochę się widywali. Choć… chyba w ostatnim czasie częściej widywał się z Lią niż Sienną.
Lia Hargreeves
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
- Wszystko ma swoje konsekwencje, nawet oddychanie powietrzem niesie za sobą coś strasznego. - odpowiedziała niemal natychmiast. Dla niej życie znaczyło coś innego, było przygodą (czasami niekoniecznie dobrą i kolorową!), którą każdy musi przeżyć na swój własny sposób. Lia rzadko co myśli o konsekwencjach, żyje chwilą tak aby niczego potem nie żałować. Chciałaby zrobić dużo, poznać wiele i doświadczyć wszystkiego co oferuje żywot. Gdyby analizowała wszystko jak Percy pewnie byłaby nudna jak flaki z olejem, poza tym to Gilbert w ich rodzinie uchodził za tego odpowiedzialnego i mądrego.
Ponoć na świecie każdy ma gdzieś swoją połówkę, może nie koniecznie chodzi teraz o miłosną część, ale tą zwykłą. Może ich relacja była destrukcyjna, ale pewnie nawzajem dają sobie też bardzo dużo, doświadczenia i świeżość.
Gdyby tylko wiedziała, że dystans jaki między nimi powstał był jemu potrzebny to może ominęłaby ty ten sklep i przeszła dalej jakby nigdy nic. Potrafiła rozumieć to, że inni ludzie potrzebują przestrzeni, sama też czasem tego potrzebowała. Niestety pod jej blond czupryną pojawiały się same złe myśli, powoli zaczynała wariować zastanawiając się nad tym co się dzieje z Percym. Wszystkie scenariusze jakie miała w głowie kończyły się tym, że albo się wykrwawił, albo wykitował gdzieś na podłodze szpitala, bo jak inaczej rozumieć to, ze ktoś nie odpisywał?
- Właśnie powiedziałeś. - kiedy na nią spojrzał na jej twarzy pojawił się szeroki i wesoły uśmiech. Była mu wdzięczna, za wszystko co dla niej zrobił, ale wiedziała, że to wszystko nie będzie trwać wiecznie, że w końcu będzie musiała stanowczo wszystko przerwać. Szczerze? Nie chciała tego, naprawdę bo naprawdę dobrze czuła się w jego towarzystwie, jednak to nic nie znaczyło, gdy nadejdzie taki moment odwróci się na pięcie i z bólem serca pójdzie w swoją stronę bez względu na to czy Percy tego chce czy nie. Nie potrafiła i nie mogła pozwolić mu na to aby był obok niej kiedy sytuacja z chujowej zmieni się w naprawdę dramatyczną.
- To jest zupełnie inna sytuacja, inny poziom i nie możesz tych dwóch spraw porównywać do siebie. - rzuciła zaciskając usta w wąską kreskę. W jej głowie myśli zaczęły głośno krzyczeć, że rudowłosy miał rację, znów. Powinna skorzystać ze swojej rady, ale nie mogła. Nie w takiej sytuacji, w której życie jej bliskich jest zagrożone. Już wolałaby rzucić się z klifu niż pozwolić na to aby np Sienna czy Gilbert dostali podobne wiadomości do tych co Percy.
- Zmieniając temat to naprawdę cieszę się, że jednak żyjesz. Dalej jestem wkurzona, że nawet emotki kupy nie wysłałeś na znak życia, ale okej. Następnym razem obiecuję się nie martwić i nie ratować Twojej dupy z klatek, kartonów czy kanałów. - wzruszyła delikatnie ramionami posyłając w jego stronę delikatny uśmiech. Oczywiście te ostatnie słowa były czystym kłamstwem bo gdyby znów takie coś miało miejsce to bez zastanowienia powtórzyłaby swój czyn i wpakowała się między wilki aby jego tyłek uratować, nie z sympatii do niego, a raczej dlatego, że mało kto może pochwalić się takim tyłkiem jak on, ha.
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
ODPOWIEDZ