Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie tak, że Bexley widziała w tym coś złego. Po prostu nie tego się spodziewała. W sensie w ogóle nie spodziewała się po nim niczego, a już na pewno nie tego, że tutaj wróci. I że będzie rozmawiał z nią. Po prostu jak już to bardziej zakładała, że będzie się spotykał z kimś światowym, kto podziela jego pasje. Nie z kobietą, która jest z małej wioski i jeszcze wymusza na nim, że się tutaj z nią sprowadzi. –Nie mówię, że to jest coś złego. – Odparła marszcząc brwi, bo o co on ją tutaj oskarżał. –Z pewnością tak zrobię. – Przewróciła oczami, a nawet się uśmiechnęła. Kurde. Może już jej przeszło i była gotowa na to, żeby sobie z nim żartować? Nawet jakoś specjalnie nie zabolało ją to jak wspomniał o tym, że z kimś się spotyka. W końcu ona też miała męża. Nieobecnego, bo nieobecnego, ale nadal męża. Żadnej jednak znajomej czy przyjaciółce nie dałaby numeru Chandlera. Nie żeby nie chciała żeby się z nim spotykały. Po prostu nie widziała sensu, żeby zranił jej przyjaciółki tak jak zranił ją. –Poważnie? – Teraz to się szczerze zdziwiła. –I jej praca nie wpływa na wasz związek? – Zainteresowała się. W końcu on podróżował, a ona raczej nie mogła sobie gdzieś z nim polecieć i prowadzić lekcji zdalnie, hehe. O, ironio. –Zakładałabym, że związek z kimś o podobnych pasjach, albo z kimś z ekipy będzie łatwiejszy do utrzymania. – No nie wiedziała, że Chandler wiązał się z kimś po to, żeby łatwiej było go zdradzać. Nawet lepiej, że nie wiedziała, bo jeszcze by sobie wmawiała, że ją też zdradzał, a po co wracać do tak odległych czasów.
Skinęła głową i zmarszczyła brwi. –Mimi jest ogólnie…. Bardzo specyficzna. Nie polecam się do niej zbliżać. Zapomina o tym, że zwykłe zakupy na targu nie są sportem kontaktowym. Wyobraź sobie, że raz bez powodu podniosła Indię i przeniosła ją dwa stanowiska dalej. Do dzisiaj nie wiemy co się stało. – Pokręciła głową. Bexley miała nieprzyjemność być świadkiem całego zdarzenia. Wszyscy byli oburzeni zachowaniem Mimi, ale nie można było z tym nic zrobić, bo nikt, na szczęście, nie został ranny. –Z malin i z brzoskwiń. Na początek. – Musiała dopiero rozplanować co będzie chciała robić. Decyzja o przetworach była teraz spontaniczna. Musiała po prostu wyjść z domu. –Może też ususzę jabłka. – Dodała po chwili. Spojrzała na niego słysząc jego kolejne pytanie. Przez chwilę chciała mu powiedzieć wszystko, ale co by to dało? Absolutnie nic. –Tak jak widzisz, wszystko w jak najlepszym porządku. – Postanowiła skłamać uśmiechając się przy tym ładnie. –Mam męża, psy, pracuję sobie i robię przetwory. Czego więcej można od życia chcieć? – No z tym mężem to ostro sobie poleciała, ale co zrobisz. Chciała udawać przed nim szczęśliwą.

Chandler Guillebeaux
ambitny krab
alemalpa#7279
lorne bay — lorne bay
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Uzależniony od siłowni historyk prowadzący program w TV i totalnie nie ogarniający znaczenia słowa "wierność".
- Poważnie - uśmiechnął się, chociaż teraz jak tak sobie o tym pomyślał, to może rzeczywiście powinien się spiknąć z jakąś supermodelką. Nie no, na dłuższą metę, by chyba z taką nie wytrzymał. Zakupy byłyby wtedy prawdziwą udręką. To już wolał swoją uroczą nauczycielkę. - Dużo rzeczy robimy w wakacje, gdy może podróżować, później jak są jakieś ferie czy inne święta... albo jadę sam, ale to nie są długie wycieczki maksymalnie na miesiąc - a to wiadomo tyle co nic. Jakby na pół roku miał gdzieś wyjechać, to już no oczywiście mogłoby to byc jakoś bardziej problematyczne. - Ale jakoś dajemy radę - i to słowo "jakoś" było w tym wypadku naprawdę istotne. - Pewnie tak, ale chyba nie chciałbym z kimś pracować i jeszcze później żyć pod jednym dachem - praca, szczególnie taka wyjazdowa, stwarzała duże napięcia, trzeba też byłoby umieć oddzielić sprawy zawodowe od prywatnych, a chyba, by się bał, że nie da rady. - Zresztą serce nie sługa - lub jak w jego przypadku to raczej penis nie sługa, bo z tym sercem to różnie to bywało. Oczywiście narzeczona nie była mu obojętna, ale hmmm czy kochał ją tak jak kiedyś Bex? No wątpił w to. Nie chciał się nad tymi myślami rozwodzić, bo bez sensu.
- Brzmi bardzo agresywnie - powiedział i w sumie go kusiło żeby sprawdzić czy babsztyl da sobie radę z takim rosłym mężczyzną jakim on był! No, ale może lepiej nie, bo będzie wstyd jak go pobije jakaś Mimi z warzywniaka. - Ooo zjadłbym takie z malin - aż mu ślinka pociekła. Może będzie musiał spróbować kiedyś sam coś takiego ogarnąć. - Oh.. męża? Moje gratulacje, nie wiedziałem, że wyszłaś za mąż - no to prawda, nie było go przez tyle w mieście, że takie ploty do niego nie doszły. Mama mu pewnie nie chciała przekazać tej informacji. - To cieszę się, że wszystko w porządku i jesteś szczęśliwa - uśmiechnął się do niej, bo naprawdę się cieszył, zasługiwała przecież na najlepsze. Właśnie dlatego nie chciał jej targać ze sobą aż do Edynburga, tu miała skończyć studia i stać się wybitnym naukowcem, no i nie miałaby rudego problemu, a to już są dwa dość istotne powody. - Dobra to idę ogarnąć te stoiska... dzięki za pomoc i naprawdę miło było Cię spotkać Bexley - powiedział i nawet ją przytulił na pożegnanie, bo nie mógł sobie tego jakoś odpuścić. No i poszedł się zająć swoimi sprawami, chociaż później, gdy już wrócił do domu to nawet sentymentalnie obejrzał album z ich starymi zdjęciami, żeby trochę powspominać stare dzieje.


2xzt <3

Bexley Sadlier
ambitny krab
catlady#7921
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Chcąc spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu dotleniając swój spity w ostatni czasie łeb, Delilah udała się na małą przechadzkę. Pierwotnie chciała pojechać do stadniny, wziąć najszybszego rumaka i puścić się galopem przed siebie. Ale przypomniała sobie o tym ile alkoholu miała w sobie i odpuściła przebieżkę wybrała się niedaleko domu, w razie gdyby źle się poczuła. Wybrała się również w miejsce, w którym na pewno nie spotkałaby Thompsona. Siedziała chwilę na promenadzie i wpatrywała się w horyzont. Kolejno przechodnie mijali ją, jedni ledwo zauważalni. Inni wpadali dosłownie na nią, nie zwracała za bardzo na to uwagi. Chyba wolała być niewidzialna. W pewnym momencie zaburczalo jej w brzuchu. Do restauracji był kawałek,zresztą widziała kolejki do wejścia, jakby coś rozdawano za darmo. Podniosła się z desek, czując że nie było to za mądre. Chociaż było cieplo, miała nogi tak zmarznięte, jakby dosłownie trzymała je cały czas w wodzie, w ubraniach. Kątem oka dostrzegła sklepik z przekąskami, znajdujący się nieopodal. I właśnie w tamtym kierunku postanowiła się udać. Przechodziła akurat na drugą stronę, gdy nagle zakręciło jej się w głowie. Chwilowa ciemność i mroczki przed oczami sprawiły, że przestała widzieć dokładnie całe otoczenie i gdyby nie ramię jakiegoś mężczyzny pewnie wpadłaby pod rozpędzony samochód.
- Przepraszam... - wymruczała zaciskając dłoń na twardym męskim ramieniu, tak długo aż wszystko wróciło na miejsce i mogła dalej funkcjonować.
- Chwilowe zawroty głowy - spojrzała kątem oka na gościa, którego zaczepiła. A co jeśli był w czyimś towarzystwie i zaraz Delilah miała dostać po gębie. Jak oparzona zabrała rękę z ramienia nieznajomego i przyvryzajac wargę cofnęła się do tyłu. Co jeszcze w jej życiu się wydarzy? Miała tylko nadzieję, że nieznajomy nie będzie jej miał tego za źle. Delilah sama zdziwiła się swojej chwilowej nieobecności. Ostatnio miała tak po alkoholu, dzisiejszego dnia nic nie piła. Westchnęła tylko zakładając kosmyk za ucho, spoglądając gdzieś w bok.
- Nie będę już panu przeszkadzać - mówiąc to odwróciła się do mężczyzny plecami z zamiarem ruszenia z powrotem w kierunku mostku, ale ponownie zakręciło jej się w głowie i Del dosłownie czuła, że leci do przodu w kierunku chodnika.


Neil Paxton
sumienny żółwik
M.
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Ostatnie dni były dla niego ciężkie. Najpierw powrót w rodzinne strony, potem spotkanie siostry, która nadal pogrążona była w smutku i żalu po stracie ich młodszej siostry, następnie pierwsze pijaczyny w pracy jak i powrót do nocnego przestępczego życia. Nie mógł spać, ale za to jedzenie wchodziło mu gładko, że aż sam był zdziwiony, że jego żołądek posiada takie zdolności rozszerzania.
Z rana stwierdził, że musi wyjść pobiegać, bo inaczej ponownie zalegnie w łóżku i do końca wolnego dnia nie wyciągnie głowy zza domowych drzwi co wiązałoby się z tym, że przytyje kolejne pół kilograma. Nie to żeby nie święcił formą. Nadal ją posiadał i widział niekiedy spojrzenia kobiet kiedy ściągał koszulkę na plaży z zamiarem rozgrzania mięśni. Neil po prostu nie lubił o siebie nie dbać. Forma jaką próbował utrzymać nie wiązała się również z żadnym podrywem, a była jedynie przyjemnością. Brzmiał jakby miał fetysz na punkcie swego ciała, ale każdy może to sobie tłumaczyć jak chce.
Po godzinnym maratonie wśród lasków i parku zrobił sobie nieco wolniejszy spacer po miejscowym rynku. To było chyba najbezpieczniejsze miejsce o takiej porze. Przynajmniej nie spotka nikogo kogo chciałby unikać przez resztę życia. Przystanął na chwilę przy słupie z ogłoszeniami, który wołał do niego wielkimi, czerwonymi literami o zbiórce krwi w następną niedzielę co tylko przypomniało mężczyźnie o tym, że nadal nie ma pojęcia jaką grupę krwi posiada. Wzruszył ramionami, potem poruszył prawą stopę do przodu i nagle poczuł opór. Z pięćdziesiąt kilo żywej wagi, jak nie więcej, oparło się o jego tors imitując moment wymiotów. Paxton miał ochotę się odsunąć, ale mogłoby to być odebrane w złym guście zważywszy na fakt, że dookoła chodzili ludzie, którzy nagle zauważyli, że w ich mieście dzieje się coś godnego uwagi.
- Nic się nie stało. - Powiedział z udawanym uśmiechem próbując jednocześnie uspokoić przechodniów, którzy spoglądali na niego jakby właśnie coś zrobił tej biednej dziewczynie. - Dobrze się czujesz? - Spytał patrząc na jej bladą twarz. Miał wrażenie, że kojarzy ją z Shadow, ale tam zawsze bywało ciemno i ciężko było dostrzec idealne rysy twarzy.
- Jesteś pewna, że..? - I nim dokończył kobieta zachwiała się kolejny raz, a on nie mając dobrej pozycji do jej złapania pociągnął ją za koszulkę lub coś co miało ją przypominać i szczęśliwy, że zdążył ją złapać nie zauważył, że równie nieszczęśliwie rozebrał ją w połowie.

Delilah Hammond
ambitny krab
Neil Paxton
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
[*]Gdyby jadła w takiej ilością w jakiej powinna nie dostałaby żadnych zawrotów glowy. Kumulacja ostatnich wydarzeń dała jej jednak tak bardzo popalić, że gdzieś to wszystko musiało ujść. Rodzinę mogła oszukać, pracodawcę też. Ale swojego zdrowia nie oszuka. Bardzo, ale to bardzo rzadko wpadała na kogoś. Dzisiejszy dzień był wyjątkowy. Wiadomo, osoba z którą się zderzała mogła zareagować różnie. Mogła odepchnąć ją, mogła zostawić kiedy tylko stanęła na nogi, więc kolejny raz pocałowałaby chodnik.
Podziękowała chłodnym i słabym uśmiechem za asekurację. Miała odpowiedzieć nieznajomemu, że wszystko ok, w końcu wielu osobom kręciło się w głowie. Tylko w jej wydaniu zawsze musiało być to widokowe. Gdyby nie to, że w tym momencie czuła się źle możnaby to uznać za słaby rodzaj podrywu. Oczywiście nie miała na ten moment ochoty. Jej serducho jeszcze nie doszło do normy po ostatnim zdeptaniu. Wyminela, a przynajmniej próbowała to zrobić - nie chcąc robić z siebie widowiska. Gdyby wiedziała, że aż tylu przechodni zatrzymalo się z powrotu jej chwilowej dezorganizacji pewnie zapadłaby się na ziemię. Właśnie wtedy poczuła, że leci. Wysunęła ręce do przodu szukając się na minimalną asekurację... Poczuła szarpnięcie, jedno pojedyńcze stawiające ją nogi. A wraz z nim nagły chłód. Zamrugał kilka razy bo właśnie to ją otrzeźwiło. Spojrzała w dół, w miejsce gdzie powinna być koszula. Rozpięte guziki od jej koszuli, które pod wpływem siły mężczyzny poodrywały się od materiału. A sam materiał ześlizgnął się z ramion kobiety. Spojrzała na swój nie mały biust schowany teraz tylko za materiałem bielizny. Zadrżała na całym ciele, spinając się. Nagości się nie wstydziła, ale nie w miejscu publicznymi.
- O Boże... - wyszeptała próbując jakiś zakryć swoje odkryte ciało, w akompaniamencie pogwizdywań że strony innych spacerujących. Przełykając głośno ślinę odwróciła się w kierunku mężczyzny, który próbował jej wcześniej pomoc, a teraz w rękach trzymał jej koszulę, a przynajmniej coś co ją przypominało.
- Pomożesz... - wyszeptała w jego kierunku cały czas się zakrywając. Chyba los naprawdę w tym tygodniu chciał zesłać na nią wszystkie pechu świata, których niestety nie było końca. A wystarczyło tylko zjeść coś soczystego.

Neil Paxton
sumienny żółwik
M.
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Neil był fajtłapą jeśli chodziło o sprawy damsko-męskie. Fakt, że nie potrafił do żadnej zagadać to i tak był najmniejszy problem. Za ten większy zawsze uznawał to, że rumieni się za każdym razem kiedy jakaś piękność paradowała przed nim prawie, że na golasa. Nie inaczej było teraz tyle, że tym razem to on zesłał tą nagość na kobietę, która przed nim stała. Trzymał w jednej dłoni jej odzienie wpatrując się w nią z niedowierzaniem, natomiast drugą nadal próbował ją przytrzymać mimo tego, że już nie leciała głową na beton.
Przerażony odwrócił głowę najpierw w jedną stronę, potem w drugą i z równie wielkim przerażeniem zrozumiał, że pół rynku na nich spogląda i zatrzymuje się żeby popatrzeć na wydarzenie dnia. Uśmiechnął się najpierw do jednego przechodnia, potem do drugiego, aż po jakiś kilku sekundach przypomniał sobie o towarzyszce w niedoli.
- Przepraszam. - Powiedział z zażenowaniem i wielkim rumieńcem na twarzy. Jednak przeprosinami nie ubierze jej z powrotem i przez chwilę kminił co powinien zrobić w takiej sytuacji. Jego koszulka była lekko przepocona, ale nadawała się bardziej na noszenie niż jej rozdarta na pół. Ściągnął ją więc bez zastanowienia, bowiem mężczyzna z gołą klatą wzbudzał mniej emocji, oddał kobiecie i puścił jedną rękę tak żeby sobie za dużo nie pomyślała.
- Załóż tą. Proszę. - Rzucił krótko z nadzieją w głosie. Miał już dosyć wzroku ludzi, którzy przez chwilę nawet mieli ochotę robić zdjęcie, ale widząc jego wzrok powstrzymywali się w ostatniej chwili.
Nie potrafił sobie przypomnieć kiedy ostatni raz miał taką żenującą sytuację. Chyba w liceum kiedy chciał poprosić dziewczynę do tańca, a ta go wyśmiała na środku sali. Tyle, że wtedy miał już i tak wszystko głęboko w dupie, bo wiedział, że niedługo go w tym mieście nie będzie. Teraz było zupełnie inaczej. Wrócił do Lorne Bay żeby zacząć od nowa i nie miał zamiaru uciekać z miasta z powodu rozerwanej koszuli.
- Tak w ogóle to wszystko w porządku? - Zapytał nie zdając sobie sprawy z tego, że świeci spoconą klatką piersiową przed prawie nagą kobietą. Gdyby była bardziej komfortowa sytuacja to można by rzec, że rozebrał ją samym wzrokiem i delikatnym dotykiem. Jednak tak nie było. Z dala wyglądało to śmiesznie. Z bliska dosyć tragicznie. Nic nowego. Neil był idealnym typem do zadań specjalnych, tym do psucia pierwszego wrażenia. Liczba kobiet przed którymi się nie zbłaźnił w Lorne Bay malała z każdym dniem.

Delilah Hammond
ambitny krab
Neil Paxton
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Jeszcze jakiś czas temu by się z tego śmiała, ale nie w tym momencie. Nie kiedy jej życie dosłownie legło w gruzach. Pęknięcie jej koszulki i wystawienie jej wdzięków na widok publiczny było tylko tego potwierdzeniem. I nie nie obwiniała o to nieznajomego. To jej wina. Wszystko to jej wina. Gdyby jadła normalnie, nie zakręciłoby jej się w glowie. I nie wpadłaby na niewinnego mężczyznę. Mogła uciec, a siedziała na chodniku próbując zakryć swoje piersi. Idealny przykład chodzącej porażki. Właśnie wtedy przed jej oczami najpierw pojawiła się koszulka, a potem umięśniona klatka piersiowa. Nie byłaby soba, gdyby nie zwróciła na to nawet na chwilę uwagi. Za chwilę miała założyć męska koszulkę, przesyconą męskim aromatem. Miała to założyć osoba, która ma hopla od chodzenia w męskich koszulach. Właśnie to, że może zaciągać się takim zapachem sprawiało jej przyjemność.
Bez słowa przyjęła koszulkę nieznajomego. Była za duża, ale lepsze to nic nic. Wsunęła materiał w spodnie, tak by nie przypominała worka i nieśmiało uśmiechnęła się do nieznajomego.
- Naprawdę, nie trzeba było... - powiedziała już zdecydowanie mocniejszym głosem. Odzyskiwała sily, nawet kolory wróciły jej na twarz, chociaż i tak nadal dzwoniło jej w uszach. Wracała do żywych i to było najważniejsze, a przynajmniej wracała fizycznie. Czy czuła się lepiej? Lepiej na pewno nie, ale czuła się dobrze i to było po niej widać, w szczególności gdy delikatnie się uśmiechnęła.
- Tak. Wszystko już ok. Od kilku dni po prostu dokuczają mi straszne zawroty głowy - słabo uśmiechnęła się, gładząc się po ramieniu. Co miała mu powiedzieć. Że zamiast jeść cały czas zapukała smutki po rozstaniu? Że była idealnym przykładem chodzącej gorzelni oraz, że to właśnie rozpacz i kac odpowiadał za dzisiejszy incydent. Rozpacz, alkohol i jej głupota. Rzeczy od których powinna trzymać się kilometr dalej.
- Raczej to ja powinnam się spytac, czy nic ci nie zrobiłam. Poza pozbawieniem koszulki - przygryzła wargę, wskazując w jego kierunku unosząc kącik ust w górę. Chyba pierwszy raz od jakiegos czasu od tak ktoś ściągał przed nią koszulkę i to nie przed pójściem do łóżka. Nawet w takim momencie myślała o tych sprawach,mimo że Neil zadbał o to by publicznie nie została napiętnowana. Naprawdę była mu wdzięczna i to jej było cholernie wstyd. Za to w jaka sytuację go wciągnęła.
- Jestem Delilah - wysunęła w jego kierunku. Skoro już wymielili się ubraniami, nie musieli być anonimowi. Chociaż może to lepiej, nie widzieliby z kim mają do czynienia? W końcu czasem życie w niewiedzy jest o wiele lepsze. Ale nie Delilah, Hammond musiała zostawić po sobie dobre wrażenie. Czy jej się uda? Tego nie wiadomo. Dopóki mężczyzna nie uciekał z krzykiem.
- Jeszcze raz przepraszam - wymamrotała. Neil dosłownie uratował jej tyłek przed ciekawskimi gapiami oddając swoją koszulkę - po pdosfu znalazła szczęście w swoim nieszczęściu. Niestety w ostatnim czasie pech w ogóle nie chciał jej odpuścić i musiała jakoś dać sobie radę, próbując nie wyrządzić więcej szkód. Co było prawie niewykonalne, przynajmniej do czasu gdy Delilah piła nie kontrolując tego.
- Będę musiała jakoś się odwdzięczyć...


Neil Paxton
sumienny żółwik
M.
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Było mu wstyd. Tak po prostu po ludzku wstyd. Wiedział, że robi to po to żeby uratować kobietę przed upadkiem, ale gdyby zachował choć odrobinę koncentracji to teraz nie musiałaby przed nim chować głowy i ciała oraz zakładać jego przepoconej koszulki. Stwierdził, że kiedy wrażenia z tego spotkania opadną będzie musiał jej to zrekompensować kolacją lub chociaż jakimś spacerem, który nie zakończy się rozciąganiem ubrań. Przepędził ludzi jednym spojrzeniem, a ci którzy nie mieli ochoty odejść usłyszeli od niego kilka niezbyt miłych słów. Na odchodne został nazwany gburem i chamem. Neil jak to Neil wcale się tym nie przejął tylko uśmiechnął delikatnie pod nosem i wrócił wzrokiem do kobiety, która właśnie wciskała w spodnie jego koszulkę.
- Trzeba było. Chyba użyłem zbyt wiele siły do ratowania Ciebie. Ale z bliska wyglądało to poważnie. - Chciał się jakoś wytłumaczyć chociaż śmiał twierdzić, że ona wcale takich tłumaczeń nie potrzebuję. Wyglądała o wiele lepiej niż w momencie kiedy ją łapał i nawet pozwolił sobie na szerszy uśmiech wobec niej. Nie chciał wyjść z tego spotkania jako fajtłapa i mężczyzna niegodny zaufania.
Może powinnaś jechać do szpitala? Zawroty głowy są dosyć poważne w twoim wieku. Nie chcę żeby ci się coś stało.– Zabrzmiało to dosyć dziwnie w jego ustach zważywszy na fakt, że znali się dopiero od kilku minut. Zdążył ją rozebrać nie pytając o pozwolenie, narobić jej trochę wstydu i na dodatek oddał koszulkę nie pierwszej świeżości. Wiedział, że nie powinien się obwiniać, ale to było silniejsze od niego. Tym bardziej, że to pierwszy raz od jakiegoś czasu gdzie kobieta traktuje go normalnie, a nie jak zbira czy złodzieja. I choć rozmowa nie do końca się kleiła to była jedna z tych swobodnych jakie przeprowadził od jakiegoś czasu.
– Nie. Wszystko jest w porządku. Może to dziwnie zabrzmi, ale nawet dobrze, że pozbawiłem cię koszulki.– Nie wiedział już czy z nią flirtuje czy po prostu jest miły i próbuję jakoś podtrzymać tą rozmowę, ale skłamałby gdyby powiedział, że kobieta mu się nie podoba. I choć okoliczności ich pierwszego spotkania były dosyć wstydliwe i jednocześnie śmieszne to najwidoczniej, a przynajmniej w jego mniemaniu, mógł to być początek ciekawej znajomości.– Jestem Neil. Miło mi ciebie poznać. - Był szczery w swoich wyznaniach i nie potrafił ukryć zadowolenia. Zapewne z daleka wyglądali dziwnie stojąc tak na środku rynku. On prawie nagi, ona w jego ciuchach.
- Odwdzięczyć? Nie ma takiej potrzeby! To ja powinienem zaprosić Cię na wieczór w restauracji. - Powiedział szukając jednocześnie jakiegoś miejsca gdzie mogliby się usiąść i ochłodzić emocję.

Delilah Hammond
ambitny krab
Neil Paxton
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Delilah była przyzwyczajona do krępujących i stresujących sytuacji, ale gdy była silna i miała duże pokłady siłę na ową batalię. Ale na pewno nie w chwili, gdy zbierała się z czeluści piekieł. Tak ciężko dochodzila Po rozstaniach, zawsze. Ale po raz pierwszy dosłownie wychodziła z siebie. Pewnie za jakiś czas będzie z tego wszystkiego się śmiać, może nawet w towarzystwie Neila? Dobrze,że tłumy dały im spokój, a raczej ubrana już nie robiła takiej furory. Dobrze, że nie była kimś sławnym. Wtedy pismaki miałyby o czym pisać, chociaż wróć trochę osób znali Hammondów - na samą myśl o tym zarumieniła się. Teraz była naprawdę wdzięczna, że mężczyzna użyczył jej ubrania.
Przypomniała sobie o zawrotach głowy. A wraz z tym o dniach pełnych alkoholu, malutkich porcjach jedzenia i katowania się na siłowni, aby zapomnieć. Dodatkowo coraz częściej brały ją wyrzuty sumienia za chwilę zapomnienia z Benedictem. Może nie byłyby tak silne, gdyby wiedziała że Lorenzo uganiał się za panną. Zawsze, gdy wiedziała o kolejnej ofierze jakoś łatwiej jej to podchodziła. Tym razem to ona była zła.
- Nie no spokojnie. Po prostu w ostatnim czasie za dużo od siebie wymagalam mój organizm w końcu zaczął mówić dość, ale dziękuję za troskę - nawet uśmiechnęła się przy tym. Nie była przyzwyczajona do takiej życzliwości. Zazwyczaj to ona była tą życzliwa, czy to w domu, czy w pracy. Więc była to dla niej nowość. Powinna się skrępować, powinna jakoś zapanować nad spontaniczną próbą romansu, ale nie zrobiła tego. Jakby flirtowanie ładowało jej baterie i to mocno.
- No proszę. Nie lada rozrywka - puściła mu oczko. Wiedziała doskonale jak wyglądała, a matka natura z pewnością obdarzyła ją dobrymi kształtami, które nie jedno oko przyciągały. Mimo to doskonałe zdawała sobie sprawę z tego,że mogła narobić im problemów. A co jeśli oskarżony ją o publicznym ekshibicjonizm?
- Zazwyczaj po kolacji wyskakuję z ubrań, ale...Jeżeli oboje nas to usatysfakcjonuje możemy coś zaplanować. Wzajemne odwdzięczenie się...W restauracji - mówiąc to spostrzegła ławkę, która akurat w tym momencie się zwolniła. Automatycznie skierowała się w tamtym kierunku, zerkając przez ramię na poznanego mężczyznę. Jak to się stało, że niekontolowane wyskoczenie z ubrań mogło przekształcić się w zwykłą rozmowę? Dobrze, że Lorenzo nie widział tego, a już na pewno doskonale że nie widział Delilah w męskiej koszulce, która nie należała do niego. Niewielu bowiem wiedziało, że Del miała fetysz - właśnie w postaci takich koszulek.


Neil Paxton
sumienny żółwik
M.
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Neil nie skomentował jej nagłego osłabienia ponownie. To nie była jego sprawa co kobieta robiła w wolnej chwili, ale z daleka nie wyglądała na taką, która mogłaby od rana do wieczora uprawiać sport i z tego powodu chwiać się na chodniku jednocześnie wpadając na obcych chłopów. Chciał jedynie pomóc, a potem odejść w bezpiecznym dla siebie kierunku. Dosyć już narozrabiał. Tyle, że kobieta miała coś w sobie co przyciągało i nie chodziło tutaj tylko o ciało. A może to fakt, że Paxton od jakiegoś czasu nie miał nikogo wpływał na niego tak pobudzająco? Bo prawda była taka, że ostatnią wspólną noc z kobietą zaliczył jeszcze w Sydney. Całe dwa miesiące bez miłosnych uniesień potrafiło Neila rozsadzić od środka.
Gdyby tylko miał okazję pewnie walnąłby się w łeb. Nie wiedział czemu myślał o rozbieraniu nieznajomej na środku rynku i to akurat w momencie kiedy oboje zmagali się z trudnościami losu. I nie chodziło wyłącznie o brak koszulki, a raczej o prywatne życie. Bo to, że kobieta miała problemy, było widać gołym okiem. Ładny poranek, ludzie biegną do pracy, a ona najwidoczniej miała kaca i to porządnego.
Komentarz na temat jej rozebrania również nie był na miejscu, ale nie potrafił się powstrzymać. Cała sytuacja miała tyle samo rozbawienia co wątku poważnego, ale Neil nie chciał dać po sobie poznać, że Delilah jakkolwiek na niego działała. Musiał trzymać emocje na wodzy jeśli chciał się położyć do łóżka bez wyrzutów sumienia.
- W restauracji? Skoro po kolacji wyskakujesz z ubrań to może zaproszę Cię właśnie na nią? - Spytał uśmiechając się zalotnie jednocześnie pomagając kobiecie doczłapać się w kierunku ławki na której chwilę później usiedli. Paxton nadal bez koszulki, ale wzbudzał już mniejsze zainteresowanie niż ona ubrana w jego odzienie. Nic dziwnego. Miała czym świecić, a mężczyźni, którzy przechodzili obok nie sprawiali wrażenia jakby chcieli odchodzić. Ale zmuszała ich do tego sytuacja. Neil warczał na każdego kto zbliżał się do nich na nie więcej niż pięćdziesiąt metrów.
- A tak serio, już bez żartów, chętnie pójdę z Tobą do restauracji. Ale najpierw chyba musimy się przebrać. - Zaproponował wskazując palcem na ich niezbyt wyjściowy ubiór. Mimo, że żyli w Australii, która wchodziła w nieco cieplejsze klimaty to jednak wypadałoby jakoś wyglądać. Tym bardziej, że jeśli w planach mieli kolacje lub obiad lub jak kto tam woli, w ekskluzywnej knajpie to warto pokazać się z dobrej strony.

Delilah Hammond
ambitny krab
Neil Paxton
żona — poszukuje czegoś odpowiedniego dla siebie
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie była środa. Byc może odkąd zmieniła swój zawód na "żona" nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, jaki akurat był dzień tygodnia, ale od czasu do czasu zwracała uwagę na to, co uprzejmie podpowiadał jej własny telefon. Tym razem mówił, że nie była środa. Zresztą, faktem było również to, że na tym deptaku stragany rozstawiały się w środę, a teraz nie było żadnego i Addie mogła spacerować spokojnie, stawiając kolejne kroki na drewnianych deskach i wsłuchując się w szum fal oceanu, który nie był jakoś bardzo daleko. Wprawdzie nie miał to był spacer, a spokojny wieczorny jogging, ale... Zamiary i chęci przerosły jej możliwości. Przebiegła może kilka do kilkunastu metrów, zanim stwierdziła, że to wcale nie jest dla niej i zamiast truchtać do przodu, woli zwyczajnie iść.jak człowiek. Może zbyt długo była żoną i straciła przez to kondycję, która niegdyś posiadała. A może dopadała ją powoli starosc... Nie miała już dziewiętnastu lat, prawda? Niby nadal umiała zrobić salto w tył, ale już dwa pod rząd sprawiłyby jej problem, mimo że kiedyś przychodziło jej to niemal tak łatwo jak oddychanie. A będzie gorzej, nie? Nie miała wątpliwości że będzie. Może powinna w związku z tym coś zrobić, pracować nad sobą, nad swoją kondycja, nad ciałem zamiast tak po prostu poddawać się po kilku krokach intensywniejszego truchtu, ale... Po co? W imię czego?
Zatrzymała się przy schodach. Zrobiła kilka kroków w dół i postanowiła przysiąść. Następnym razem powinna wziąć ze sobą kawę w termosie. Będzie się to wiązało z koniecznością zabrania plecaka czy innej nerki, ale... Być może warto?
Odetchnęła, zetknęła w dal, w stronę oceanu... I dopiero po chwili kątem oka dostrzegła czyjąś sylwetkę niedaleko, na plaży. - Hej, przepraszam - zagaiła dość głośno. - Wszystko okej? - z jakiegoś powodu uznała za stosowne zapytac.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
35.

Miała już dość. Naprawdę. Nie było to wyrazem chwilowego opadnięcia z sił. Po prostu miała dość. Nie chciało jej się nawet oddychać, ale jednocześnie zaprzestanie tej czynności nie wchodziło w grę. Może jeszcze nie upadła tak nisko, jakby tego sobie życzyła? Tylko, jeśli tak, to ile jeszcze? Ile dni musi poświęcić na wlewanie w siebie taniego alkoholu, unikanie znajomych twarzy - na szczęście tych w Lorne Bay nie było zbyt wiele - i szukanie sposobu na zabicie kolejnych godzin?
Nieważne jak się starała, jak pijana była, Remigius powracał przy każdym mruknięciu, jakby jego osoba wyryła się permanentnie pod jej powiekami. Nie powinna była żałować tego, co zrobiła. Tak będzie lepiej. Przynajmniej dla niego i próbowała sobie wmawiać, że to jej wystarczy. Ta myśl, że była tylko kulą u nogi, nikim więcej, kupą problemów, których on nie potrzebował i od których powinna go uwolnić. Zrobiła to, była bohaterką, więc dlaczego czuła się tak kurewsko źle? Od kilku dni nie naładowała telefonu, z własnej woli, ale głównie dlatego, że bała się ciszy, gdyby ten był włączony. Tego, że nikt wcale za nią nie tęsknił... to było chyba najgorsze, ale próbowała z tym walczyć. Mimo to dzisiaj na imprezie ktoś zapytał, czy to nie ona jest dziewczyną tego producenta... burknęła, że nie, ale nie mogła już tam zostać. Czuła, że się dusiła, że musi się uwolnić od tamtych ludzi i tak trafiła tutaj... w sumie nie do końca wiedząc gdzie. Z plaży jakoś do siebie trafi, z resztą... wszystko jedno. Przez pierwszą godzinę ryczała patrząc na fale, teraz już tylko machinalnie przykładała papierosa do ust, a opuchnięte oczy szczypały, jak diabli. Przynajmniej coś czuła. Tym się pocieszała, nie wiedząc ile jeszcze tu wytrzyma, tyłek jej ścierpł i nie było w niej motywacji do podniesienia się. W zasadzie głowę uniosła dopiero, gdy ktoś ją zaczepił. Chyba ją... spojrzała więc na blondynkę i zrozumiała, że jej nie zna.
- Co? - zapytała nieładnie, dość tępym głosem, wysuszonym wieloma papierosami. - Tak... nie - zamieszała się, dlaczego ktoś obcy ją o to pytał? Nie mogła znieść tego spojrzenia, wiedziała jak wygląda. - Nieważne... to nic - wybełkotała zaraz, wzruszając ramionami o odwróciła się z powrotem do morza. - Nic mi nie jest, możesz olać - dodała ponurym głosem, ale ten się załamał na ostatnim słowie, bo... bo łatwo było ją olać. Bo być może siedząc tu na plaży, liczyła jednak, że znajdzie ją ktoś inny, ktoś za kim tak cholernie tęskniła, a kogo przecież sama pozbyła się ze swojego życia. Była po prostu idiotką.

adeline tremaine
ODPOWIEDZ