studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Pokręciła tylko głową na pomysł Archiego z piankami, który w całym swoim założeniu był idealny, ale przewodnictwo cieplne scyzoryka już trochę mniej, więc odciągałaby go od tego rozwiązania. Raine nie była tym typem człowieka, który się wiecznie boi i psuje zabawę swoim unikaniem podejrzanych sytuacji, ale już jeśli chodziło o bardzo głupie pomysły, wychodziło z niej typowo nie, bo ja się trochę cykam, za to te na zimno już ochoczo złapała w palce, niezbyt zgrabnie rozrywając opakowanie i od razu jedną z pianek włożyła sobie do ust.
- Dobra, aaa ten piasek by się nie rozsypywał? Musielibyśmy mieć taki, wiesz, wilgotny chyba, żeby to w ogóle miało jakikolwiek sens. Tak jak w zamkach z piasku! A robiłeś w ogóle kiedyś taki wielki? - wsunęła dłoń w sypki piasek tuż za kocem, unosząc ją i patrzą jak ziarenka opadają swobodnie na podłoże, wcale nie zmieniając jego kształtu, co musiało oznaczać, że to nie takie łatwe! Raine stawiała jakieś babki ostatni raz jak była małą dziewczynką, potem wszyscy mówili, że noszenie swoich plastikowych grabi, łopatek i foremek było niesamowicie dziecinne, ale skoro kończyła dwadzieścia jeden lat, to chyba już jej było wolno znowu, prawda? - A jak w ogóle opanowalibyśmy to tak perfekcyjnie, że w lato wygralibyśmy jakiś konkurs?
- Wiesz, ale to trochę jak z wodą, że niby jest jej dużo, ale ta - wskazała ruchem głowy na morskie małe fale, o mało co nie celując Brooksowi głową w głowę - nie nadaje się do picia. I tak samo z tym piachem, ale jakoś nigdy o tym nie myślałam - a potem próbowała znaleźć sobie dobrą playlistę do nauki i przepadła w filmikach z żółtymi napisami informacyjnych o tych ciekawostkach, ktore większości ludzi nie przydają się do życia, ale o, mogła się podzielić z Archiem. - Bo kosmos jest ogrooomny! - nawet rękoma zatoczyła okrąg w powietrzu, tylko trochę obsypując ich oboje przy tym piaskiem, ale to nieistotne, będą i tak cali brudni.
- Archer? - powtórzyła po nim, lekko się uśmiechając i przekręciła głowę w bok. - Hmmm... - wydęła usta w zamyśleniu, po cichu zauważając, że powiedział o turbinach, a nie wiatrakach, co sobie zawsze mocno ceniła. - Pewnie znalazłabym jakiś inny cud technologiczny, o którym ciekawostkami sypałabym zupełnie niezainteresowanym ludziom - nie wiedziała co by robiła. Co prawda na razie egzaminy trochę odciągały ją od wymarzonej pracy, ale już niedługo. - Może zostałabym na uczelni. Wyobrażasz sobie? Profesor Raine Barlowe - wypięła dumnie pierś, przez chwilę zachowując powagę, ale zaraz się zaśmiała. - A co ty byś robił, jakbyś nie robił tego, co robisz? - cyferki akurat były dla Raine niezwykle interesujące, ale chyba wolałaby je we wzorach, niż na kontach bankowych i to jeszcze nie swoich!

Archer Brooks
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
To Archie, w przeciwieństwie do Raine, był pierwszy i chętnie brał udział w różnych głupich pomysłach. Idealny przykład człowieka, który najpierw coś robił, a później dopiero myślał. Mógłby posłużyć w w szkołach za model, na którym dzieciaki uczułyby się, jak NIE POSTĘPOWAĆ w życiu. I umówmy się - jak Brooks nie znajdzie sobie w swoim życiu takiej żony (albo męża), jak Barlowe, to jego żywot zakończy się szybciej niż zdąży powiedzieć quidditch.
- Nie no, rozsypywałby się. Dlatego musielibyśmy go nawilżać i ganiać z wiaderkami do morza po wodę. Bo musiałby być taki, no wiesz, lepki - chyba oboje wiedzieli o co chodzi, prawda? Z budowlami z piasku było jak ze związkami - nie można tworzyć czegoś, kiedy w ogóle się nie klei. - Tak! Kiedyś zbudowaliśmy z braćmi taki ogromny zamek - podekscytował się nagle, przypominając sobie szczenięce lata. - Miał kilka wież, mnóstwo wejść i okien z każdej strony. Zrobiliśmy nawet taki most zwodzony z patyków i linek. Ale potem musieliśmy wracać do domu i na drugi dzień jak przyszliśmy na plaże, to go nie było. Ktoś musiał go zniszczyć przez noc. Ludzie to jednak dziady - pokręcił ze zrezygnowaniem głową, przysysając się do butelki z piwem. - A ty? Jak nie, to możemy kiedyś ustawić się na wspólne budowanie - czy to nie brzmiało romantycznie? Pewnie, że brzmiało. I równie dziecinnie, ale Archer nigdy nie krył się ze swoją infantylnością. Był najmłodszy w rodzinie i nawet jak podrósł, to wciąż traktowano go jak takiego dzieciaka i nie brano nigdy na poważnie. - Są takie konkursy na rzeźby z piasku. Jakbyśmy nabrali wprawy to bylibyśmy nie do zwyciężenia - kontynuował, bo oglądał kiedyś taki program, gdzie ludzie dłubali dłutem w takich takich wielkich kupach piachu i robili z nich prawdziwe cuda.
Znaleźć coś innego, żeby zasypywać innych ciekawostkami na ten temat? Brzmiało jak doskonały pomysł, Archie aprobował takie podejście.
- Hej - obruszył się nieco, przyklepując nieznacznie rozwiane przez wiatr, jasne włosy. - Mnie zawsze ciekawi wszystko, co mówisz - zapewnił i nawet przyłożył rękę do klatki piersiowej w miejsce, gdzie znajdowało się serce. - Serio. Jak bum cyk cyk - dodał, gdyby dziewczyna miała jakiekolwiek wątpliwości. - A profesor Barlowe brzmi dumnie. Chciałbym, żeby uczyła mnie taka fajna pani profesor - zafikał brewkami i opróżnił do końca butelkę z zawartości niskoprocentowego alkoholu, jednak zaraz sięgnął do plecaka po kolejną. Cały plecak miał wypchany tymi browarami, więc mogli siedzieć tutaj nawet do rana. - Pewnie dalej robiłbym coś związanego z liczbami. Może zostałbym astronautą? Albo zająłbym się robotyką? A może w ogóle odstąpiłbym od cyferek i stałbym się psim behawiorystą. Myślisz, że nadałbym się do tego? - Archer kochał psy. Kochał je najmocniej na świecie i mimo że sam nie mógł mieć własnego (pani Brooks i jeden z braci cierpieli na poważną alergię na sierść), to zawsze i wszędzie głaskał te przypadkowo napotkane. A czasem bardzo celowo, bo nie raz udawał się do parków dla pasów, żeby móc pobawić się z cudzymi czworonogami.

Raine Barlowe
mistyczny poszukiwacz
-
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Eeej, to mega słabo, że wam ktoś rozwalił - dorośli ludzie byli czasem straszni, bo jak widać dzieciaki, którym ktoś nadepnął na ich najpiękniejszą budowlę z piasku, jaką kiedykolwiek widziały na oczy, nigdy nie zapominały. - Wiesz, że ja widziałam taki filmik, jak ktoś KOPNĄŁ BAŁWANA?!? - zapytała obruszona, bo może Archie też widział coś takiego w internecie, ale Raine, jako rodowita Australijka, która nigdy nie wyściubiła głowy poza kontynent i nie wiedziała nawet co to jest mróz (to znaczy, czytała o tym, ale nigdy jej mama nie straszyła, że jak będzie beczała na zewnątrz, to jej gile zamarzną pod nosem), była zła okrutnie, że ktoś tak nie szanował okazji zobaczenia na własne oczy prawdziwego śniegu! Jej marzeniem było kiedyś pojechać do jakiejś wioski świętego Mikołaja, pojeździć psim zaprzęgiem, ulepić bałwana, a mogła najwyżej aniołki porobić - ale to w piachu, a ten potem musiałaby sobie wyjmować z każdego elementu ubrania. - Dobra Brooks, przykro mi, ale jesteś ze mną umówiony codziennie przez kolejne dwa miesiące, żeby zrobić formę na lato - powiedziała całkiem poważnym tonem głosu i kto wie, może jakby oboje byli w podstawówce, to by to właśnie robili każdego dnia po szkole, aż do opanowania perfekcji, ale mieli chyba też inne rzeczy na głowie, zupełnie bez sensu.
- Tak? To jaki procent energii w kraju wytwarzany jest przez turbiny? - rzuciła pierwszym lepszym pytaniem do zbadania wiedzy, którą jako profesor Barlowe wyłożyła mu już pewnie nie raz i nie dwa, ale to, jak mocno powtarzała w głowie "siedem" znaczyło raczej, że Raine bardzo zależy, żeby wiedział. A wykładowcy powinni być chyba bardziej surowi, mniej miękcy (bardzo dziwne słowo), przynajmniej jej wykładowcy tacy byli. - O, behawiorystą? - złapała go mocno za rękę, jakby chciała przyciągnąć uwagę Archera, chociaż wokół nich były tylko te browarki, ognisko i szum fal, a jakby miała długie paznokcie, to już w ogóle by go podrapała! - Bo wiesz co? Ja mam teraz pieska na kilka dni i ty wiesz coś więcej o pieskach? Czy ja powinnam go jakoś... No nie wiem, chcesz go zobaczyć? - gdyby to Raine ktoś oznajmił, że ma w domu pieska, bez wahania by do niego poszła. I z pewnością złapałaby się też na "małe kotki w piwnicy", ale przez zbieg bardzo dziwnych zdarzeń w jej życiu owszem, miała aktualnie pod opieką psa, na kilka dni. - Ale nie, to bez sensu, bo to ognisko - dodała po chwili spokojniej, bo przecież nie będą teraz biec do Sapphire River. - Oj, sorki! - zobaczyła, że palcami nadal oplata dłoń Brooksa, więc puściła i jakoś tak pogłaskała, jakby chciała pogładzić, chociaż no sama nie wiedziała co to był za gest i czemu!

Archer Brooks
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Archer i jego bracia nie mieli pewności czy to faktycznie jacyś dorośli zburzyli ich zamek. Równie dobrze mogły to być inne, zawistne dzieciaki, które pozazdrościły im piaszczystej budowli i zrobiły to ze zwykłej zazdrości. Oczywiście istniało większe prawdopodobieństwo, że zrobili to dorośli, zwłaszcza że wieczorem zamek jeszcze stał i miał się świetnie, a rano już go nie było, więc musiał go zniszczyć ktoś pod osłoną nocy.
- Kopnął i go rozwalił? - Archie widział śnieg w internecie i na filmach, ale sam nigdy nie miał z nim do czynienia. Też był miejscowy i jeśli już gdzieś jeździł, to tylko po kontynencie, chociaż bardzo chciał zobaczyć Azję i Europę. - Przykre to trochę. Po co ludzie robią takie rzeczy? Sprawia im to satysfakcję czy jaki grzyb? - tak sobie myślał na głos, ale jednocześnie chciał podzielić się tymi myślami z Raine, skoro już tak siedzieli i dyskutowali. O wszystkim. Bo z nią można było o wszystkim rozmawiać i to było super. Czasem tak po prostu jest, że z kimś masz vibe i rozmowa klei się, nawet jak gada się o pierdołach. Po prostu frajdę sprawia samo towarzystwo i wymiana spostrzeżeń. I wcale nie musiały to być jakieś wybitnie mądre konwersacje i żadne z nich nie musiało zgrywać wielce uczonych, mimo że oboje studiowali, a Archie nawet już studia skończył. - Dwa lata temu w stanie Queensland spadł śnieg - oznajmił, bo to nie tak, że w Australii śnieg nigdy się nie pojawił. - To znaczy, to nie był taki śnieg jak w telewizji, że po kolana i ludzie odcięci od świata. Tak trochę tylko poprószył. Ale liczy się sam fakt. Szkoda, że gdzieś u nas nie spadł - oni wprawdzie mieszkali gdzieś w okolicy, ale śniegu ani widu, ani słychu.
Zaśmiał się głośno i pokiwał głową. Jak dla niego, to mogli spotykać się codziennie, o każdej porze dnia i nocy. W sumie wcale nie narzekałby z tego głową i nic dziwnego, że słowa dziewczyny przyjął z taką aprobatą.
- Yyy... - o, trochę go tutaj zagięła z tymi procentami, chociaż z liczb był bardzo dobry. - No nie pamiętam, ok? Ale tylko dlatego, że zawsze jak o tym mówisz, to rozpraszasz mnie swoimi ładnymi oczami - no jak słowo dawał, posiadanie takich oczu powinno być KARALNE.
Jej szczupłe palce na jego dłoni wyrwały go z nagłego zamysłu tak, że Brooks spojrzał na Barlowe nieco zaskoczony, ale szybko przytaknął skinieniem łepetyny, jakby chciał umocnić wypowiedziane wcześniej słowa.
- No tak myślę, że bym się nadał. Ale nigdy nie miałem swojego psa - dodał, bo Raine pewnie już miała w swojej głowie wizję, jak to Archie super obchodzi się ze zwierzętami i ma ich w swoim domu mnóstwo. Albo przynajmniej jednego. - Jasne, że chcę go zobaczyć! - musiałby być durniem, żeby się nie zgodzić. Taki miłośnik psów nie odpuściłby sobie zobaczenia żadnego czworonoga. - Ogniska zawsze można dogasić i zrobić kiedy indziej. Albo kiedy indziej do ciebie przyjdę - już sam się chłopak pogubił, bo najlepiej chciałby wszystko na raz. Nie przeszkadzało mu wcale, że dziewczyna dalej ściskaj jego dłoń, wydało mu się to jakieś takie naturalne, dlatego jedynie uśmiechnął się, gdy ta zabrała rękę. - A czyj to pies? - dopytał, chcąc odwrócić uwagę od tego, co się wydarzyło, chociaż tak naprawdę nic się nie stało, ale Brooks nie chciał, żeby dziewczyna poczuła się nieswojo.

Raine Barlowe
mistyczny poszukiwacz
-
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Nie wiem, ale to strasznie głupie - pokręciła powoli głową, bo to trochę tak, jak z ludźmi, którzy lubili rozwalać stare budynki i na zabytkach wypisywać jakieś rzeczy. O, albo łamać gałązki z krzaczków w parku, tylko po to, żeby zaraz je wyrzucić! Chociaż to drugie to i Raine nie było obce, czasem po prostu lubiła powyrywać kilka listków, albo źdźbeł trawy i gdyby nie to, że siedzieli na piasku, pewnie by już coś zielonego obracała między palcami, więc okej, była winna. - Chciałabym kiedyś zobaczyć taki mokry, prawdziwy! W ogóle mieć takie święta jak gdzieś w Europie - tyle ciepła mieli w Lorne Bay, że żadne Hawaje, Kanary, czy inne Egipty, chciałaby pojechać na daleką północ, zobaczyć jak to jest chodzić w zimowych puchowych kurtkach z futrem, odmrażać sobie od wiatru nos i chuchać parą na okrągło. Oni mogli mieć jedynie namiastkę czegoś takiego tu, gdzie mieszkali i chociaż nie wiedziała czego tak naprawdę jej brakuje, bo nigdy go nie widziała, to czuła, że coś traci i nie będzie spełniona, jeśli choć raz nie wyjedzie stąd bardzo daleko.
- Jasne, jasne, Archie - pokręciła ze śmiechem głową i sięgnęła do butelki z piwem, żeby jakoś zamaskować, że się trochę zarumieniła, ale co poradzić, że komplementy ogólnie tak na nią działały? Zdawała sobie sprawę z tego, że nie była brzydka i chociaż nie zachwycała się nad sobą godzinami przed lustrem, to zawsze jak jej ktoś coś miłego mówił, było jej tak miło, że aż na policzki wpływał delikatny rumieniec, całe szczęście, że już się trochę ściemniało, a poza tym było gorąco od ogniska! - No, ale coś o nich wiesz? Bo ja nigdy nie miałam turbiny, a wiem o nich dużo - uśmiechnęła się szeroko, no bo w sumie trochę było logiki w tym, co mówiła, prawda? Teoria była w końcu dużą częścią większego ogółu, więc bardzo liczyła, że Archie podzieli się z nią jakąś tajemną wiedzą, której nie udało się dziewczynie wyczytać na internetowych forach. - To super! - aż by klasnęła entuzjastycznie w dłonie, gdyby nie to, że jedną dalej miała zajętą. - Trochę by było szkoda tego konara i fosy - mieli siedzieć do białego rana, a teraz jednak się poddać? O nie! - Pies chyba nie ucieknie, chociaż nie wiem, bo w sumie to jak ostatnio wracałam z imprezy, a zezłomowałam samochód, więc wiesz, chciałam podejść kawałek dalej, żeby taksówka była tańsza i tam jakiegoś faceta poradził prąd! Normalnie były takie iskry i w ogóle! No i wezwałam karetkę, a on był z psem, więc teraz ja mam psa, bo wiesz, w szpitalu nie można mieć psa - a trochę szkoda, w końcu czworonożny przyjaciel mógł być wsparciem. - Więc możliwe, że nie mamy jakoś dużo czasu, zanim on go zabierze - pokiwała głową i napiła się kolejnego łyka piwa, bo aż jej zaschło w gardle. - I czuję się okropnie, wiesz, ale trochę bym chciała, żeby jeszcze nie zdrowiał - wyznała skruszona, bo zdążyła się przywiązać do psiaka, a powrót jego właściciela do pełni sił oznaczał jednocześnie rozstanie.

Archer Brooks
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Białe Święta Bożego Narodzenia były chyba marzeniem każdego, kto mieszkał gdzieś, gdzie przez cały rok było ciepło i słonecznie. A tam, gdzie ciągle sypał śnieg rozmyślali o tym, jak to jest mieszkać w takim typowo gorącym kraju. Tacy Lapończycy, na przykład i inni, rdzenni mieszkańcy Arktyki. Oni na pewno zastanawiali się, jak to jest hasać sobie bez koszulki na plaży i jak to jest mieć wszędzie piasek, na co zwykle narzekała Raine.
- Założę się, że po kilku godzinach miałabyś dość - szybciutko sprowadził ją na ziemię. - Pewnie odmarzłyby ci ręce. I uszy. I jojczyłabyś ciągle, że mróz szczypie cię w nos. Albo że masz mokre skarpetki od śniegu - zgrywał się, chociaż jakaś mała jego część naprawdę tak sądziła. Ale Archie to samo myślał o sobie i o wszystkich innych ludziach, którzy nie mieli dotychczas żadnej styczności z opadami śniegu.
- Wiem, że tak naprawdę każdy może stać się osobistym behawiorystą swojego pupila. I że nad każdym zachowaniem można popracować. Dajmy na to, że pies ciągnie na smyczy. Wtedy trzeba przede wszystkim kontrolować własne emocje, żeby nad nim zapanować. Przede wszystkim trzeba wymagać najpierw od siebie, a potem od psa - powiedział z uśmiechem, taki trochę dumny, że tak ładnie potrafił obrać wiedzę teoretyczną w słowa. - Czytałem dużo na ten temat, ale nie mam wiedzy praktycznej. Mówiłem ci kiedyś, że moja mama i jeden z braci od zawsze są bardzo uczuleni na sierść zwierząt i nigdy nie mogliśmy trzymać żadnego w domu - Brooks posmutniał, po czym przycisnął sobie butelkę do ust. - I to nie jest taka zwykła alergia, bo jest taka silna, że nawet sierść na cudzym ubraniu może spowodować u nich duszności. To tak, jak z silnym uczuleniem na orzeszki - nawet trzymanie ich w kieszeni może cię zabić. Nie uważam, że ta zwierzęca sierść faktycznie mogłaby spowodować śmierć, ale na pewno grozi wysypką - uśmiechnął się znad swojego piwa, ale wiedział, że gdyby nie to, matka na pewno pozwoliłaby swoim synom trzymać w domu psa. A może nawet dwa psy.
Podrapał się z tyłu głowy słuchając opowieści Barlowe. Gościa popieścił prąd? No to grubo!
- Co ty gadasz? - wyobraźnię miał bujną, więc od razu narysował sobie ten widok w głowie, łącznie z wybuchem, iskrami i wszystkim innym. W zasadzie sam Archie miał wiele szczęścia, że jak kilka lat temu wspinał się na słup wysokiego napięcia, to nie poraził go prąd, bo wtedy ten połączony z upadkiem rzeczywiście mógł skończyć się śmiertelnie. - Ej, to okropne! - zaśmiał się, jednak bez złośliwości. - Nie można tak chcieć, żeby ktoś jeszcze nie zdrowiał. To bardzo samolubne. Zwłaszcza, że nie chcesz tylko dlatego, żeby zatrzymać u siebie psa na dłużej - pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem. No niezły był gagatek z tej Raine, trzeba przyznać. - Dobra, to mogę nawet jutro wpaść i zobaczyć tego psa. Albo nie wiem, jak będziesz mieć czas - nie chciał w sumie się narzucać i wpraszać, tak nie przystoi. Barlowe będzie chciała gościć go u siebie, to na pewno mu o tym powie. - A jaka to rasa? I jak się wabi? - dorzucił kilka gałązek do ogniska, a płomień buchnął im prosto w twarze, wytwarzając przyjemne ciepło; zbliżał się wieczór, więc robiło się coraz chłodniej.

Raine Barlowe
mistyczny poszukiwacz
-
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Ej, wcale nie jestem taka miękka! - wycelowała palcem gdzieś w jego ramię, dźgając może mocniej, niż zamierzała, ale lubiła myśleć o sobie jak o takiej twardzielce, która nie dość, że umiała używać wiertarki, to jeszcze trochę wcale nie bała się tych obrzydliwych pajurów w krzakach i na zimę, taką prawdziwie zimną, założyłaby jakiś brzydki sweter! - Poza tym, jakoś bym się ogrzała - trochę wstyd mówić, ale Raine, gdyby zobaczyła śnieg na żywo po raz pierwszym pewnie zachowywałaby się dokładni tak samo jak te wszystkie psy, które wybiegają na śnieg i się w nim bawią, może z tą różnicą, że nie probowałaby go zjeść, ani nasikać. No, zjeść pewnie by próbowała, wystawiając język na spadające płatki śniegu, jakie to musiało być super uczucie!
- Sama bym strasznie chciała mieć psa, ale tak na dłużej to chyba jeszcze nie mogę - mruknęła smutno, bo rzeczywiście miło by jej było mieć jakiegoś czworonoga pod opieką, ale z jej obecnym trybem życia, chyba by go zamęczyła i nie miało to najmniejszego sensu, musiała więc wykorzystać cały czas, który posiadała teraz. - No ale to jak pogłaszczesz tego mojego, to znaczy nie mojego, ale no wiesz, to im nic nie będzie? - Barlowe była tym szczęśliwym człowiekiem, którego wszelkie alergie ominęły. Raz tylko zjadła chyba wszystkie ogórki, które mama kupiła do jakichś przetworów, czy czegoś innego z gotowania i wyszła jej taka wysypka, na rękach, że aż rodzice zabrali ją do lekarza, ale okazało się, że to tylko szok organizmu na przejedzenie i finalnie wszystko było dobrze.
- Taaak, to było mocne, ale chyba tylko coś mu się stało z nogą, bo stanął w kałuży i w ogóle robiłam mu prawie sztuczne oddychanie! - dodała jeszcze przejęta, bo masaż serca, jeśli rzeczywiście się zatrzymało, pomógł mężczyźnie odzyskać przytomność i wszystko skończyło się dobrze. To znaczy na razie skończyło się dobrze, bo jeszcze nie wiedziała, czy rzeczywiście tak będzie, ale miała nadzieję, że wyzdrowieje! - Wiem, ale jakoś nie mogę nic poradzić na to, że bym go chciała na trochę dłużej. Wiesz, ja bym chciała, żeby z tym facetem było wszystko okej, ale nie obraziłabym się, jakby zostawił ze mną psa na dłużej - albo jakby mogła go potem chociaż pożyczać, bo na razie, dopóki nie będzie już na serio dorosła, odpowiedzialna i duża, nie było na to szans. - Jutro nie mogę, ale po weekendzie? - zaproponowała od razu, żeby ta myśl im nie uciekła, bo tego dnia dostała smsa od Lorcana o tym, że wrócił i że mieli spędzić razem weekend, a jeszcze była nieświadoma tego, co ich spotkanie oznacza i tego, że wróci wcześniej do domu. - Nazywa się Fiodor, czekaj, pokażę ci zdjęcie - odpowiedziała z szerokim uśmiechem, wyciągając z kieszeni telefon, bo jako dumna psia mama (nawet jeśli tylko na chwilę), miała całe mnóstwo zdjęć, żeby się nimi pochwalić. - Zobacz jaki słodziak! - prawie wcisnęła mu ekran pod sam nos, pokazując fotografie dobermana na kanapie. Całą serię zdjęć, kiedy trochę ruszył ogonem, a tu machnął językiem, a tu zjadał smaczka, no odbiło jej! - Ale bardzo ładnie chodzi na smyczy, w ogóle jest super grzeczny - popatrzyła na Archiego, szeroko otwartymi oczami, czekając aż podzieli jej zachwyt nad czworonożnym towarzyszem.

Archer Brooks
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Archie wcale nie uważał Raine za tchórza. Nie miał jej też za taką, co trzeba na każdym kroku ratować z opresji. W dodatku na tle innych dziewczyn wyróżniało ją zainteresowanie turbinami wiatrowymi. No pokażcie mu (i przy okazji mi) drugą taką, która miałaby podobną zajawkę. Brooks nie znał nawet takie dziewczyny, co interesowałaby się jakimś majsterkowaniem, a co dopiero trubinami. Czy to sprawiało, że Barlowe była w jego oczach wyjątkowa? Na pewno, chociaż i bez tego od wielu lat patrzył na nią w taki sposób.
- No już dobrze - uniósł ręce w obronnym geście, bo prawie nie wątpił, że świetnie dałaby sobie radę podczas mrozu i śnieżycy. Pewnie finalnie nawet lepiej niż on, bo wiadomo - krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje. Nie trzeba ukrywać, że Archer był trochę hop do przodu i często brakowało mu tyłu, a później jakieś upadki z wysokości, miesiące w szpitalu i kuśtykanie na lewą nogę. O, takie właśnie są skutki wyrywania się przed szereg.
Też chciałby mieć psa, ale to nie było takie proste, jak mogło się wydawać. Wpierw musiałby na stałe wyprowadzić się z rodzinnego domu i chociaż było go na to stać, to był silnie związany z matką. Pewnie dlatego, że był najmłodszy, a i starsi bracia też pomieszkiwali kątem w Fluorite View. No i gdyby tak wszyscy wynieśli się z domu, pani Brooks zostałaby sama. Był jeszcze wujek Deacon, brat ojca, ale on był wolnym duchem i koczował w chatce w Tingaree, więc nie bywał już u nich tak często, jak kiedyś.
- Widzisz? To doskonały powód, żeby razem zamieszkać! Wtedy moglibyśmy wziąć psa - oczywiście nie mówił poważnie i nie przypuszczał, aby Raine kiedykolwiek chciała dzielić z nim mieszkanie. Z Archie uważał, że byłaby to świetna zabawa! - Nie no, jak wrócę do domu to od razu wrzucę ciuchy do prania i się wyszoruję - odarł odnośnie tej całej alergii matki i brata, choć podejrzewał, że nic im nie będzie. Co najwyżej trochę będą kichać i szybko im przejdzie.
- Ale fajny! - zrobił wielkie oczy na widok dobermana i już wcale nie dziwił się, że dziewczyna chciałaby zatrzymać psiaka na dłużej, mimo że nie była jego właścicielem. - Wiesz co musimy zrobić? Musimy teraz znaleźć sposób, żeby ten gość został dłużej w szpitalu - oho, a jeszcze chwilę temu uważał zupełnie inaczej. - Nie życzę mu źle i pewnie Fiodor bardzo za nim tęskni, ale nawet mi pęknie serce, jak będziesz musiała go zwrócić - Archer teatralnie wygiął usta w podkówkę, jednak w środku smucił się, że nie będzie miał możliwości spędzić z psem większej ilości czasu. Przez głowę przeszła mu myśl, że mogliby go uprowadzić, a potem jeszcze pomyślał o tym, żeby zabrać dobermana Raine i mieć go na wyłączność, ale wtedy to wyszedłby na totalną świnie.
Westchnął pod nosem, przytrzymał jej telefon i jeszcze raz obejrzał wszystkie zdjęcia fantastycznego czworonoga.
- Może być po weekendzie - przytaknął, kodując w głowie, żeby czasem nie planować sobie niczego na najbliższe popołudnia. - Właściwie to ile ten facet już leży w szpitalu? Masz jakieś wieści kiedy go stamtąd wypuszczą? - nie miał pojęcia w jakim stanie był mężczyzna i nie wiedział, ile czasu spędza się w szpitalu po porażeniu prądem. Brooks po swoim wypadku leżał na oddziale prawie dziesięć miesięcy, ale to pewnie wszystko zależało od urazów.

Raine Barlowe
mistyczny poszukiwacz
-
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Dobra, ale ty go wyprowadzasz rano na spacery i zbierasz kupy! - zastrzega od razu, jakby rzeczywiście mieli już zaraz się razem wprowadzać i przygarniać jakiegoś psa. Z Fiodorem było jej miło i przyjemnie, a przynajmniej do czasu, bo kiedy musiała zwlekać się nad ranem z łóżka, żeby przed zajęciami zdążyć jeszcze ze spacerem i posprzątać po nim - w końcu nikt nie lubił znajdować niespodzianek pod podeszwą swoich butów, więc nie chciała ich też zostawiać. - Aaa, nie wiem czemu o tym nie pomyślałam - pacnęła się otwartą dłonią w czoło ze śmiechem i pokręciła głową, bo kąpiel i pranie były nad wyraz prostym rozwiązaniem, a taka sierść to przecież nie żadne inteligentne nanoboty rodem z Bonda, które miałyby chcieć zaatakować jego mamę. Nie chciała też jednak, żeby pani Brooks w jakiś sposób ucierpiała na tych odwiedzinach, bo lubiła ją prawie tak samo mocno jak Archiego, w końcu mamy długoletnich znajomych już nie są tylko mamami znajomych, są trochę kimś więcej, prawda?
- O ty! A przed chwilą sam mówiłeś, że to źle tak myśleć! - wycelowała w niego oskarżycielsko palucha i z dezaprobatą pokręciła głową, bo chociaż ich niecne plany na życzenie Laurentowi wolnego powrotu do zdrowia mogły sprawić, że jego pies dłużej pomieszka z Raine, to absolutnie nie chciałaby naprawdę, żeby tak się stało, bo w końcu życzyła mu jak najlepiej, nawet jeśli był kompletnie obcym człowiekiem. - Może będzie mógł mnie potem odwiedzać, no wiesz, tak na weekendy na przykład? Byłoby chyba trochę łatwiej, jakby ten facet nie był taki stary i w ogóle, bo mogłoby być dziwnie się z nim spotykać - zmarszczyła nos, myśląc o tym, ile mężczyzna w ogóle mógłby mieć lat, ale zdecydowanie był od niej starszy i nie wiedziała czy w ogóle mieliby o czym rozmawiać, gdyby na przykład chciała się umówić na jakiś wspólny spacer, byłoby jednak niezręcznie. Może wzięłaby Archera? On zawsze jakoś wiedział o czym można rozmawiać!
- Nie wiem na ile mu wierzyć - zastanowiła się przez chwilę. - Bo wiesz, poprosił mnie wtedy tak pod wpływem chwili o tę opiekę, no i pewnie nie wie, czy ja chcę, a na ile trochę jestem zmuszona i ciągle mówił, że to już i zaraz, ale jak ma wyjść i nie móc potem chodzić, no to chyba bez sensu, nie? - nie, żeby miała jakiekolwiek prawo decydowania o czworonogu i nie chciałaby, żeby Laurent poczuł jej niechęć rozstania z Fiodorem, ale prawda była taka, że mogła jeszcze trochę spróbować powstawać rano, żeby pochodzić na spacery, może rzeczywiście udałoby się jej jeszcze do tego przekabacić Brooksa? - Szkoda, że nie ma czegoś takiego jak wypożyczalnia psów, że wiesz, na trochę bierzesz, co? Chociaż to byłoby straszne, jak można potem takiego oddać? - wymyśliła i zaraz jednak zrezygnowała ze swojego pomysłu, bo dla psa byłaby to pewnie jeszcze większa trauma. - Czyli wychodzi na to, że jedynym rozwiązaniem jest to wspólne mieszkanie. To co, kiedy się wprowadzasz? - szturchnęła go żartobliwie łokciem w ramię, chociaż czy wizja ich dwójki z psem pod jednym dachem była aż tak abstrakcyjna?

Archer Brooks
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
- A ty go wyprowadzasz na spacery i kąpiesz - musiał być jakiś sprawiedliwy podział w ich wspólnym, wyimaginowanym domu. On nie miał problemów z porannym wstawaniem, bo wychował się w tak dużej rodzinie, że tam zawsze od świtu panował harmider, dłuższe spanie graniczyło z cudem. Czy Archera można było nazwać rannym ptaszkiem? Pewnie tak, więc jeśli Raine myślała, że dopiecze mu wczesnymi spacerami, to niestety musiał ją rozczarować.
Zaśmiał się głośno; faktycznie przed momentem powiedział, że to nieładnie tak komuś życzyć źle i negatywnym myśleniem przedłużać jego pobyt w szpitalu. Teraz naprawdę wyszedł na niezłego hipokrytę, jakby on mógł tak gadać, a ona miała zakaz.
- No tak, ale to było przed tym, jak pokazałaś mi Fiodora - zastrzegł natychmiast, unosząc obie ręce w obronnym geście. W prawej dłoni wciąż ściskał butelkę z piwem, dlatego szybko przystawił ją do ust i opróżnił do końca. - Ten facet jest stary? To znaczy ile ma lat? Z osiemdziesiąt? - istniała też szansa, że gość w końcu kopnie w kalendarz i ktoś na stałe będzie musiał zająć się dobermanem, prawda? Zawsze istniały jakieś zalążki nadziei. Dobrze, że nie wypowiedział tych słów na głos, bo pewnie znów zostałby oskarżony o złorzeczenie.
Wyjął trzecie już piwo z plecaka, które umieścił w piasku, a kolejną butelkę podał dziewczynie, dając jej do zrozumienia, że coś się ociągała z tym piciem, ale nie miał zamiaru jej poganiać. Każdy spożywał alkohol w swoim tempie.
- A masz z nim jakiś kontakt? Numer telefonu albo może można go odnaleźć w social mediach? Chociaż jak mówisz, że on taki stary, to może nawet nie mieć facebooka - no naopowiadała mu o właścicielu psa, że wiek miał sędziwy, to Brooks wyobrażał go sobie jako siwiuteńkiego dziadka, który poruszał się o lasce. Czy zwierzę takiej rasy aby na pewno było dla niego odpowiednie?
Szybko pokręcił głową, bo jak Barlowe wyobrażała sobie taką wypożyczalnie psów? No to byłoby ciosem poniżej pasa dla czworonogów, które przecież szybko przywiązują się do ludzi. Poza tym on nigdy nie oddałby psiaka, nie było nawet takiej opcji.
- Bez urazy, Raine, ale musielibyśmy wynająć coś innego. Sama przyznaj, że Saphire River to niezbyt ciekawe rejony. Prędzej czy później albo ja, albo ty zostalibyśmy pożarci przez jakiegoś krokodyla. Albo co gorsza zjadłby one naszego wspólnego psa - westchnął najciężej na świecie. Kij z nimi, ale szkoda pieska. - Najpierw musimy znaleźć odpowiednią lokalizację, a dopiero później myśleć o przeprowadzce. No słuchaj, nie patrz tak na mnie, chciałbym jeszcze trochę pożyć, okej? - skoro Archer przeżył upadek z wysokości, jakoś nie widziało mu się bycie pożartym przez gady. To byłaby strasznie głupia śmierć. Chyba nawet głupsza od lotu z kilkunastometrowego słupa i wylądowaniu na ziemi. No i najpierw to w ogóle muszą sobie sprawić psa, takiego własnego, a nie pożyczonego na trochę, którego zaraz trzeba byłoby zwrócić jakiemuś dziadkowi.

Raine Barlowe
mistyczny poszukiwacz
-
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Nieee, no osiemdziesiąt to może nie, ale tak... czterdzieści? - odpowiedziała niepewnie, bo dopiero co skończyła sama dwadzieścia jeden lat, więc dla niej już trzydziestolatkowie byli trochę podstarzali. Na razie znajdowała się w tym śmiesznym wieku, kiedy część ludzi mieszka sama i się trzymuje, część jeszcze z rodzicami, trochę przedłużając swoją młodość, a część w ogóle musiała mówić o której i gdzie wychodzi, a potem meldować powrót. - Wiesz, nie był taki bardzo stary, no ale od nas na pewno! - jeśli cokolwiek to precyzowało, bo właściwie nawet nie wiedziała jak wyglądają czterdziestolatkowie, bo żadnego bliskiego nie miała, więc jest to jakieś usprawiedliwienie, nie? - Mam jego nazwisko, kontakt, w ogóle chciał mi dać pieniądze i tak dalej, ale nie wiem, powinnam tak dopytywać? - bo może by sobie wtedy pomyślał, że już ma Fiodora dosyć i znalazłby kogoś innego w zastępstwie do opieki nad psiakiem? A tego by chyba nie chcieli, bo miała wrażenie, że zdążyła już wciągnąć Archiego w ogólny plan przeciągnięcia czasu, kiedy zwierzak jest u niej w domu, poza tym namówiła go na sprzątanie kup!
Nie chcąc się ociągać z piwem, które piła wolno jak zwykle, bo najzwyczajniej w świecie zagadana czasem zapominała o wzięciu kolejnego łyka, dokończyła je szybko, sięgając po kolejną butelkę od chłopaka i w ramach podziękowania posłała mu szeroki uśmiech. Z jedzeniem też zawsze robiła to samo, kiedy dobrze się jej rozmawiało, czasem po prostu zapominała, że stoi przed nią parujący talerz, albo gdy się uczyła, przywykła więc do raczej chłodnych posiłków, a skoro o chłodzie mowa, przysunęła się trochę bliżej ogniska, bo zimny podmuch wiatru trochę ją ostudził.
- Ej no, w Sapphire River jest super! - od razu zaoponowała, marszcząc przy tym nos, bo ewidentnie wymyślał głupoty! Powiedziała to chyba jednak czysto z przekory, bo tak, nie było tam najbezpieczniej, zarówno jeśli chodziło o zwierzęta, jak i ludzi - części ciała, wombaty, nietoperze, to wszystko przytrafiło się jej właśnie w jej dzielnicy mieszkalnej. - Ale wiesz, że doprowadziłam ostatnio ogródek trochę do porządku? I naprawiłam ogrodzenie, i mam nawet na tarasie palmę! - co prawda palemka miała jakieś dwadzieścia centymetrów wysokości, jej ogarnięcie ogródka ograniczyło się do części od wjazdu, a siatkę po prostu załatała, ale chciała jeszcze więcej takich prac porządkowych zrobić wokół. - Zresztą, jeszcze sam zobaczysz i będzie ci głupio, mówię ci! - wycelowała w niego butelką piwa, pełną oczywiście, nie, żeby chciała rzucać i jakoś może nie powiedziała, że zakład, ale postanowiła jeszcze trochę porobić wokół działki, żeby tym razem naprawdę było mu głupio. Może do tego wypucuje mustanga, którego Sameen jej na czas swojego wyjazdu zostawiła i to on odciągnie swoim wyglądem uwagę Brooksa od innych rzeczy? W końcu był przepiękny i Raine uwielbiała patrzeć na niego na swoim podjeździe, tylko trochę szkoda jej było myśl, że kiedyś będzie musiała go oddać, nawet bezwiednie wygięła usta w podkówkę na samą myśl o tym.

Archer Brooks
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Popatrzył na nią, robiąc nienaturalnie duże oczy, chociaż nie wiedział, co go tak zaskoczyło. Chyba fakt, że Raine uznawała ludzi koło czterdziestki za starych, mimo że wcale starzy nie byli. Wiek raczej taki średni, przynajmniej w mniemaniu Archera.
- No co ty, Raine - zaśmiał się i pokręcił głową, dając jej do zrozumienia, że jednak nieco wyolbrzymiała. - Czterdziestolatek nie jest stary. Czterdzieści to nowe trzydzieści, tyle się teraz o tym mówi. Wiesz, trzydzieści nowe dwadzieścia, pięćdziesiąt nowe trzydzieści pięć, a neonowy pomarańcz to nowa czerń - w sumie coś w tym było. A co, jeśli właściciel Fiodora czuł się jak nastolatek albo po prostu życie go przetyrało, stąd wszystkie, postarzające go zmarszczki i rysy na twarzy? - To już nie te czasy, kiedy nie pozostało nic innego jak przycupnąć i powiedzieć: przeżyłem czterdzieści lat, trzykroć zjadłem maliny, raz jeden gruszkę, mogę umierać szczęśliwy - mówiąc to przybrał wyniosły ton prawdziwego mędrca. Wcale nie chciał jej dogryźć, po prostu trochę się droczył. Tak odrobinę. Czasem lubił tak jej podokuczać, ale nie był w tym celowej złośliwości. Zwykłe żarty, na których Raine (na szczęście!) zdążyła się już poznać.
- Hm - zamyślił się na moment, tym razem marszcząc nieznacznie brwi. - Może warto zapytać jak z jego zdrowiem? Bo te pieniądze to pewnie chciał ci dać na opiekę nad psem, żebyś nie musiała wydawać na karmę i inne takie. Ale może lepiej zadzwoń albo napisz. Bo co, jak gość będzie uziemiony na pół roku? To znaczy, niby fajnie, będziesz mieć Fiodora na dłużej, ale chyba lepiej o tym wiedzieć? - tak tylko podsunął jej pomysł. Archer - Pan Dobra Rada. Oczywiście Barlowe zrobi z tą sugestią to, co będzie uważać za słuszne, zero presji.
Wcale nie uważał, że w Sapphire River nie było ładnie. Z pewnością miejsce miało swój urok, ale było równie niebezpieczne i serio trzeba było na siebie uważać i mieć oczy dookoła głowy.
- Naprawiłaś ogrodzenie? Sama? - uniósł wysoko brwi, a potem naburmuszył się lekko. - Czemu nie dałaś znać? Pomógłbym - no trochę rozczarowanko, że nie dała znać. W żadnym stopniu nie negował jej umiejętności, ale poczuł się taki trochę... Pominięty? Tak, to chyba było odpowiednie określenie. I nie chodziło o to, że zrobiła to sama, ale że bez niego, o. - Przyjdę i ocenie. I wcale nie mówię, że tam nie jest super, tylko trochę groźnie, okej? Wujek Deacon walczył tam z krokodylem na śmierć i życie! I ten gad zżarł mu buta, czaisz bazę? Opierdolił w całości. Dobrze, że nie razem z nogą - wtedy Brookoswie mieliby w rodzinie dwie kuternogi, a nie jedną. Już wystarczyło, że Archie kuśtykał, co wyglądało trochę słabo. W sumie zdążył już przywyknąć i niby nie rzucało się to jakoś drastycznie w oczy, ale niejednokrotnie spotykał się z ciekawskimi spojrzeniami gapiów. Nie przejmował się tym ani trochę, ale zauważał takie detale.

Raine Barlowe
mistyczny poszukiwacz
-
ODPOWIEDZ