lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
zaszyła się na farmie, by pomagać rodzicom w stadninie i pozbierać swoje życie do kupy
  • 3
To wcale nie było takie złe. Życie. Nie było złe. To był pierwszy wniosek, który przyszedł do pijanej głowy Melis. Siedziała na piasku w towarzystwie swojej przyjaciółki. W dłoni dzierżyła piwo i patrzyła w morze, jakby chciała, żeby czas zatrzymał się tu i teraz. Po raz pierwszy od wielu tygodni, miesięcy, Boże, już lat, czuła się dobrze. Może dobrze to za duże słowo, ale czuła się znacznie lepiej niż na początku. Początek był trudny, bolesny. Nie potrafiła poradzić sobie ze stratą przyjaciółki, dziecka i narzeczonego jednocześnie. Miała dookoła siebie grono przyjaciół - choćby Gail, ale teraz, po tym czasie wydawało jej się, że niespecjalnie potrafiła ich docenić, dostrzec ich pomoc i wsparcie. Tak, jakby obudziła się ze snu, ale była jeszcze zbyt zamroczona, by funkcjonować. Jakby miała jej pomóc wyłącznie kawa. A kawą byli ci wszyscy ludzie, którzy wyciągali ją z dołka, próbowali ją przebudzić. Z dnia na dzień jej oczy były otwarte coraz szerzej, a umysł był jaśniejszy, kontrolował więcej, potrafił lepiej się skoncentrować, myśleć. Żyć. Chyba dlatego wyciągnęła Gail na plażę. Miały być same, po prostu pogadać, ale dołączyły do grupy ludzi, których Melis nie kojarzyła. Prawdopodobnie byli to turyści, którzy zatrzymali się w Pearl Lagune, by odpocząć od obowiązków, pracy, nauki, złamanego serca, innych problemów. Melis świetnie się bawiła, tańczyła, wygłupiała się, piła dużo alkoholu. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz pozwoliła sobie na coś podobnego, na taką spontaniczność. Ostatecznie usiadła odrobinę dalej, by muzyka nie drażniła jej uszu. Chciała odpocząć. Napiła się piwa. - Myślisz, że to jakiś nowy początek? Kolejny? - zapytała, mając na myśli swoje zachowanie. Potrzebowała, żeby przyjaciółka oceniła to swoim okiem. Myślała, że kres żałoby już nadszedł czy to był jej kolejny etap?

Gail Lockwood
ambitny krab
martyna
dyspozytorka — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Why is it that I can love you so unconditionally but I can’t love myself enough to realize that I deserve more than what you can give.
Życie nie było złe. Życie było po prostu niesprawiedliwe. Zajebiście niesprawiedliwe. I chociaż sama nie miała w nim szczególnie łatwo – udało jej się wyjść na prostą i naprawdę starała się nie narzekać. Bo zawsze mogło być gorzej, prawda? Takie historie jak ta Melis ją dobijały, przybijały do dna i ciężko było jej się pozbierać… bo jak tu szukać sensu? Wyjaśnienia? Niezależnie od tego jak było jej z tym wszystkim źle – starała się być dobrą przyjaciółką. Nie naciskała. Wiedziała, że każdy odreagowuje w swoim tempie. Po prostu była obok, gdy była potrzebna. Albo wcale nie była potrzebna – po prostu chciała mieć pewność, że przyjaciółka wie, że nie jest sama. I cieszyła się każdym jej małym krokiem w przód.
Chociażby takim jak dzisiaj.
Chętnie ruszyła na plażę, zupełnie nieświadoma tego, że przy okazji poznają grupę zupełnie nowych osób i… zaskakująco dobrze się bawić. Sama też tego potrzebowała. Cholera… potrzebowała tego bardziej niż przypuszczała. Chciała dobrze się bawić, nie musieć się z niczego tłumaczyć, nie zastanawiać się czy wywoła tym kolejną burzę i awanturę. Przez moment poczuła się prawie tak samo beztrosko jak ci turyści.
Gdy opadła na piasek obok Melis, wbiła wzrok w rozgwieżdżone niebo i nie mogła przestać się uśmiechać. Podniosła się na łokciach dopiero, gdy przyjaciółka się odezwała. Spojrzała na nią i naturalnie spoważniała – A chcesz, żeby to był nowy początek? – bo zdaniem Gail to właśnie od tego wszystko zależało… - Jeśli tak to… to jest naprawdę dobry początek. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na imprezie na plaży. Chyba w ogólniaku? I na pewno nie bawiłam się wtedy dobrze. – zaśmiała się pod nosem, bo nie była gwiazdą w liceum, daleko jej było do popularnej dziewczyny. Po prostu nazywajmy rzeczy po imieniu – była dziwakiem – A ty jak się czujesz? Wiesz, że nie musisz się gryźć w język. – dodatkowo miała nadzieję, że po prostu alkohol jej to uniemożliwi. Chciała tylko szczerych odpowiedzi.



melis huntington
ambitny krab
nie#5225
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
zaszyła się na farmie, by pomagać rodzicom w stadninie i pozbierać swoje życie do kupy
To prawda. Było piekielnie niesprawiedliwe. Melis odczuła to na własnej skórze już dawno temu. Kiedy jej marzenia zaczynały się ziszczać, nagle musiała wrócić do rodzinnego domu, zająć się farmą, stadniną i całą masą rzeczy, których nie chciała robić. Marzyła o podróżowaniu, o fotografowaniu, chciała iść własną drogą. Jako jedyna ze swojej rodziny, próbowała robić coś, czego bardzo chciała. Anthony - jej brat, został zmuszony do wyjazdu na studia, jej młodsza siostra też. O marzenia Melis nikt się nie troszczył, a kiedy zrobiła to sama, musiała wracać. Nie chciała obwiniać rodziców, tym bardziej teraz, kiedy ojciec miał wylew i już nie mógł nic zrobić, ale nadal czuła potworny żal. Utknęła tu i przyniosło jej to wiele złych chwil, z którymi próbowała się zmagać aż do dnia dzisiejszego. Naprawdę liczyła na to, że właśnie dzisiaj się wszystko zmieni. Sama nie wiedziała, dlaczego. Bo wyszła z farmy? Czy to był odpowiedni zapalnik, żeby zacząć walczyć o siebie? O swoje szczęście? Miała nadzieję, że tak i że to nie jest tylko wymysł jej pijanego mózgu, który pod wpływem alkoholu był odważniejszy. - Tak, też nie pamiętam. Nie pamiętam w ogóle, kiedy ostatnio wychodziłam, więc to na pewno jest coś - powiedziała. Nie wiedziała nadal, czy może nazwać to nowym początkiem i chyba zdecydowała nie nazywać tego w jakiś duży sposób. Nie chciała się zawieść, jeśli wróciłaby do domu i okazałoby się, że jej życie nadal wygląda tak samo żałośnie jak przed momentem. - Jestem pijana i dobrze mi z tym. Mogę być pijana też jutro? - zapytała naiwnie. Wiedziała, że nie może. Stadnina nie mogła poczekać. Stadnina i co jeszcze? Nic. Nie miała innych spraw i to również bardzo ją przybijało. - A ty? Dzieje się coś dobrego? Powiedz, że tak - poprosiła. Chciała usłyszeć coś ku pokrzepieniu jej smutnego serca.

Gail Lockwood
ambitny krab
martyna
dyspozytorka — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Why is it that I can love you so unconditionally but I can’t love myself enough to realize that I deserve more than what you can give.
Zdaniem Gail miała nad Lockwood znaczącą przewagę – miała odwagę chociaż spróbować zawalczyć o swoje marzenia. Gail nawet nie przeszło przez myśl, żeby wyjechać z Lorne. Znaczy… przeszło, ale wszechświat dość szybko to zweryfikował i zdecydował za nią. Musiała zostać, do dzisiaj pluła sobie z tego powodu w brodę, a dodatkowo użerała się z długami, które zawdzięczała osobie, która bez wątpienia zniszczyła jej życie w każdym możliwym aspekcie. Jej własny ojciec. Teraz, gdy dogoniła ją przeszłość i spotkała człowieka, z którym przez chwilę chciała wyjechać… to tym bardziej do niej wróciło. Okropne uczucie. O K R O P N E. Zmarnowała sobie życie, a dzisiaj miała dwadzieścia siedem lat i… chyba utknęła tu już na zawsze. Co innego mogła zrobić?
- Nie wiem, czy to byłoby… pedagogiczne i w sumie jakkolwiek poprawne, gdybym powiedziała, że oczywiście, że możesz. Zresztą jako dorosła córka alkoholika nie powinnam nikomu tego mówić. Ale czasami sama się nad tym zastanawiam. – co nie świadczyło o niej dobrze, ale hej… nie trzeba być zawsze idealną. Właściwie było jej cholernie daleko od ideału – Ale możemy po prostu wychodzić częściej. Upijać się częściej. Możemy też tu zostać do wschodu słońca, co ty na to? Dawno nie widziałam wschodu słońca na plaży. – a kiedyś to uwielbiała! Gdy była młodsza i jeszcze mieszkała z ojcem każdą wolną chwilę spędzała poza domem, starała się z niego uciekać i jakoś znajdować sobie zajęcie. Nawet jeśli miało to być tylko oglądanie wschodu słońca nad oceanem.
Gdy zapytała o coś dobrego – musiała się lekko skrzywić. Bo… nie? Westchnęła i na moment schowała twarz w dłoniach – Spotkałam Tuckera. I to nie jest nic dobrego… ale tak, spotkałam go. Usłyszałam, że wrócił i poszłam zrobić mu awanturę, że nie powinien wracać do Lorne. Że przecież wyjechał, żeby wyrwać się z tego cholernego miejsca, złamał mi tym serce na tysiące kawałków i… nie, nie powinien wracać. – przyznała się i otwartą dłonią kilka razy uderzyła się w czoło, bo to brzmiało źle, bardzo źle! I gdyby tylko trochę dłużej nad tym pomyślała – na pewno by tego nie zrobiła – Jestem głupia. Dlatego właśnie powinnyśmy się częściej upijać.


melis huntington
ambitny krab
nie#5225
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
zaszyła się na farmie, by pomagać rodzicom w stadninie i pozbierać swoje życie do kupy
Tak, to była zaledwie chwila, ale to była najszczęśliwsza chwila w jej życiu. Tyle, że posmakowała już tego uczucia i tym bardziej go łaknęła, cholernie za nim tęskniła. Na dobrą sprawę, Gail nie miała za czym tęsknić. Nie poczuła jak to jest, więc tak naprawdę nie było pewne, kto miał gorzej. Gail jeszcze niczego nie utraciła. Tak, miała dwadzieścia siedem lat, ale to wbrew pozorom nie było dużo. Może miała na swoich barkach masę nieprzyjemnych doświadczeń, ale to wszystko mogło się zmienić, bo miała jeszcze wiele dni przed sobą. Właśnie w to wierzyła Melis, że jej problemy kiedyś się skończą i powróci do swoich marzeń. Tylko to trzymało ją w normalności. W innym wypadku zwariowałaby. To wcale nie znaczyło, że chciała na zawsze opuścić Lorne Bay, chciała po prostu fotografować, marzyła, by jej kariera rozkwitła, by jej problemy finansowe w stadninie się skończyły, by mogła zapłacić za leczenie ojca, wspomóc mamę i Tilly. Chciała, żeby jej młodsza siostra mogła robić to, co chciała. Nie to, co narzucali jej rodzice. Trochę jednak straciła ze swojej ostrości, zaciekłości. Stała się zdecydowanie bardziej łagodna i zdecydowanie mniej asertywna, dlatego tak trudno było jej cokolwiek zrobić. - Masz rację, alkohol nie jest najlepszym sposobem na rozwiązywanie problemów - powiedziała. Jej słowa były żartem, ale biorąc pod uwagę wspomnienia i przejścia Gail - głupim. Przyjaciółka wiele przez to straciła - choćby nerwów i pieniędzy. Melis westchnęła cicho. - Pewnie, możemy przychodzić tu częściej i zostać dziś do rana - odpowiedziała. Chyba sama też tego chciała. Żałowała tylko, że nie ma przy sobie aparatu, mogłaby wysłać gdzieś swoje zdjęcia, może trochę zarobić? - Palant. Faceci to palanci - skomentowała. Tucker był jednym z nich. Szkoda tylko, że ci palanci oprócz złamanego serca, potrafili dać również dużo szczęścia i miłości, a Huntington nie chciała się tego wyrzec. - Nie jesteś głupia. Jesteś zraniona. Kochasz go nadal? - spytała, sama nie wiedziała, czemu. Nie chciała, rzecz jasna, rozdrapywać starych ran, ale może to pomoże Gail coś uświadomić? Że nie ma się czym przejmować? Albo wręcz przeciwnie?

Gail Lockwood
ambitny krab
martyna
dyspozytorka — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Why is it that I can love you so unconditionally but I can’t love myself enough to realize that I deserve more than what you can give.

[akapit]

Tylko im starszy człowiek się robi, tym trudniej jest po prostu wszystko rzucić i wyjechać. Im człowiek starszy tym mniej odważny jest, by postawić swoje życie na głowie i chyba właśnie w tym momencie była Gail. Miała stabilną pracę, którą lubiła – może była stresująca, ale sprawiała, że chociaż przez chwilę Lockwood czuła się potrzebna. Od ponad roku była w związku, któremu można było wiele zarzucić, ale jednocześnie sprawiało, że nie czuła się samotna. Dlatego właśnie targały nią sprzeczne uczucia. Raz była nieszczęśliwa, by za chwilę wiedzieć, że zupełnie niczego jej nie brakuje i jest strasznie niewdzięczna, gdy zaczyna narzekać. Eh…

[akapit]

- Oh nie, wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że alkohol jest najlepszym możliwym sposobem na rozwiązywanie problemów. Po prostu po nim twoje problemy przestają być twoimi problemami. Zostają kogoś innego… – wzruszyła lekko ramionami, ale naprawdę tak uważała. Gdy wypijesz o parę drinków za dużo i nie wrócisz do domu na noc, nie ty się tym martwisz, a twoi bliscy, którym obiecywałaś szybki powrót. Po prostu rozwiązywanie problemów alkoholem jest strasznie, ale to strasznie samolubne. I brała za te słowa odpowiedzialność, bo wystarczająco dużo przez to wycierpiała.

[akapit]

- Oczywiście, że faceci to palanci… nawet nie chce myśleć o tym, co mnie czeka, gdy wrócę do domu nad ranem. – przewróciła oczami, bo domyślała się, że w wyobrażeniach jej aktualnego partnera właśnie zaliczała połowę męskiej społeczności Lorne Bay. No cóż… zazdrość nie zawsze była zdrowa – I nie, nie kocham Tuckera. Znaczy… nie, no nie. – zawahała się, co był tak ewidentne, że sama się tym speszyła. Minęło tyle lat, że była pewna, że ma to wszystko dawno za sobą. Jednocześnie nie mogła pozbyć się wspomnień i tego wrażenia, że życie z Tuckerem było prostu. Wszystko działało w nim jak powinno, a gdy go zabrakło – zaczęły się problemy – Tak, faceci do palanci. Możemy za to wypić. – zaproponowała wzniesienie toastu, za wszystkich przedstawicieli płci brzydkiej.


melis huntington
ambitny krab
nie#5225
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
zaszyła się na farmie, by pomagać rodzicom w stadninie i pozbierać swoje życie do kupy
Oczywiście, że staje się trudniejsze. Człowiek gubi tę dziecięcą odwagę, pewność siebie, radość. Zwyczajnie tchórzy. Ale to było ważne, by dążyć do większych rzeczy. To absolutnie nie była niewdzięczność, kiedy chciało się więcej, jeśli to, co było teraz nie uszczęśliwiało Gail. Miała prawo chcieć szybszego bicia serca, uśmiechu na twarzy, spełniania marzeń. Jeśli nie chciała zwyczajności, to mogła ją porzucić dla czegoś, co sprawiłoby, że uniosłaby się jak na skrzydłach. Melis była mądra, naprawdę mądra, żałowała tylko, że nie potrafiła wcielić tego w swoje życie. Zresztą, czy naprawdę było tak złe? Kochała stadninę, wszystko mogła pogodzić, gdyby tylko spróbowała. Ale zafiksowała się na swoim nieszczęściu, robiąc z siebie ofiarę. Tak, czasami to odkrywała i później przez moment chciała to zmienić, ale potem znów wracała do tego samego etapu. Ciągle kręciła się w kółko, dostawała już zawrotów głowy i potrzebowała czegoś, co ją zatrzyma, wyciągnie z tego okręgu i pomoże znaleźć inną drogę.
- Myślę, że nie. Nie można wiecznie nie kontaktować. Tak się po prostu nie da przeżyć życia. Owszem, zagłuszysz problemy, ale tylko zagłuszysz. Nie pokonasz ich, więc będą z tobą zawsze – tak, po alkoholu zdecydowanie Melis włączał się tryb filozofa. Tyle, że miała rację. Mogła być pijana, sprawić, że jej problemy wygasną, ale tylko na chwilę. Obarczy swoją osobą wyłącznie swoją mamę, która miała już masę innych problemów i nie potrzebowała córki, która nie radziła sobie ze swoim życiem. – Jeśli chcesz już wracać, to mogę cię odprowadzić – zaproponowała. Melis naprawdę nie chciała, żeby ktokolwiek miał z jej powodu jakieś problemy. Już kilka razy tak było, zawsze kończyło się to bardzo, bardzo źle. – I jesteś tego pewna na sto procent? – zapytała, żeby się upewnić, bo słowa Gail zasiały w niej ziarno niepewności. Podniosła swoje piwo i wypiła solidny łyk. – Za facetów-palantów, ale również za facetów-nie palantów – powiedziała, bo na pewno tacy byli, a Melis nie traciła nadziei. Czekała na nią jeszcze jakaś szansa na miłość. Wiedziała to.

Gail Lockwood
ambitny krab
martyna
dyspozytorka — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Why is it that I can love you so unconditionally but I can’t love myself enough to realize that I deserve more than what you can give.
Bo czasami łatwiej było się stawiać w roli ofiary. Zrzucać winę na wszystko i wszystkich dookoła, tak tłumaczyć swoją niemożność wzięcia się w garść i zapanowania nad własnym życiem. Gail to robiła – twierdziła, że nie, że już przestała być ofiarą, ale prawda była taka, że no… no nie. To, że nie potrafiła się czasami ugryźć w język i prowokowała – nie znaczyło, że przestała być ofiarą. Była nią jak cholera. Jak choleeeera.
- Nie chcę wracać. To jest właśnie ten problem… – nie chciała wracać, nie chciała musieć się przejmować tym, co się stanie jak wróci za późno albo w stanie upojenia alkoholowego. Nie chciała kolejnej awantury, nie chciała kolejnej szarpaniny i potoku nieprzyjemnych słów z obu stron – Nie chcę wracać. – powtórzyła bardziej do siebie, upiła spory łyk swojego drinka, odłożyła go na bok i opadła plecami na piasek, wpatrując się w gwieździste niebo nad nimi – I czego jestem pewna? Czy nie kocham Tuckera? Oczywiście. Minęło mnóstwo czasu… mnóstwo. Wyjechał, bo uważał, że czeka go tam lepsze życie, złamał mi serce, bo wiedział, że nie mogłam wyjechać z nim… Zamiast mieć to wspaniałe normalne życie, wrócił tutaj. Wiesz, co mu powiedziałam? – spojrzała na przyjaciółkę, chociaż pytanie było retoryczne. Nie miała szansy wiedzieć, bo i skąd? – Że to rozczarowujące, że wrócił. – przyznała i wzruszyła lekko ramionami – Chyba mu się to nie spodobało, ale odwróciłam się na pięcie i wyszłam. – streściła całe spotkanie z byłym facetem i pominęła tylko, że później nie mogła sobie poradzić z wyrzutami sumienia. I tym, że no cóż… tęskniła za nim. Jesteś głupia, Gail. Za nic jednak nie mogła przyznać ani przed samą sobą, ani przed nikim innym, że ciągle coś do niego czuła – to byłaby jej wielka, osobista porażka – Myślisz, że tacy istnieją? Tacy, którzy nie są palantami? – znowu przeniosła wzrok na Melis i uniosła się lekko na łokciach, żeby mieć lepszą perspektywę – Dlaczego na takich nie trafiamy? – pytała całkiem poważnie. Co takiego zrobiły, że na to nie zasługiwały?


melis huntington
ambitny krab
nie#5225
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
zaszyła się na farmie, by pomagać rodzicom w stadninie i pozbierać swoje życie do kupy
Może warto było przepracować te problemy ze specjalistą? Melis wielokrotnie zastanawiała się nad tym, kiedy zakopywała się w przeszłości. Też była ofiarą, ale swoich własnych błędów, a później wyrzutów sumienia. Nie wiedziała, w którym momencie stało się to jedyną rzeczą, o której potrafiła myśleć. Kiedy jej porażki sprawiły, że stały się jedynym punktem odniesienia. Sprawiał on, że nie potrafiła zacząć niczego nowego, bo przecież kolejna rzecz również jej się nie uda. Dlatego tkwiła w stadninie i nie robiła niczego innego, choć przecież miała szansę, żeby spełniać swoje marzenia. Mogła pogodzić te dwie rzeczy, ale wolała się nad sobą użalać, przekonywać samą siebie, że wpadła w bagno. - Więc nie musisz. Na farmie jest masa miejsca, a moje łóżko jest ogromne, jeśli miałabyś ochotę na jakiś seans serialowy - powiedziała uśmiechając się do przyjaciółki. Mogły zrobić wszystko, o czym Gail marzyła. Dzisiejszej nocy Melis była gotowa na nowe wyzwania. Co prawda tylko dzisiejszej, ale to jakiś krok. Westchnęła głośno. Tymi słowami, Lockwood przekonała ją, że nie kocha swojego byłego. - Zasłużył sobie na to, więc nie musisz czuć się winna - odpowiedziała. Znała Gail i domyśliła się, że mogła poczuć wyrzuty sumienia. Ale właściwie dlaczego? Przecież miała prawo wyrazić własne uczucia, nawet, jeśli nie były one zbyt przyjemne, a rozmówcy mogło się to nie spodobać. Rozmówca był przecież skończonym dupkiem. - Nie wiem, może? Trochę w to wierzę, bo nadal mam nadzieję, że moja miłosna droga się nie skończyła - wyjaśniła. Tak, Melis była niepoprawną romantyczką, ale pragnęła, by ktoś ją pokochał. Tak bardzo tego chciała. I sama również chciała pokochać, chciała, by to uczucie wypełniło ją bez reszty i sprawiło, że zapomniałaby o wszystkim, co złe.

Gail Lockwood
ambitny krab
martyna
dyspozytorka — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Why is it that I can love you so unconditionally but I can’t love myself enough to realize that I deserve more than what you can give.
Niepoprawny romantyzm w przypadku Lockwood został zduszony w zarodku. Bardzo, bardzo, bardzo brutalnie. Właściwie… czy kiedykolwiek go odczuwała? Nie znała własnej matki, a sposób w jaki jej ojciec o niej mówił raczej nie wskazywał na wielkie zakochanie. Kobiety, które później przewijały się przez ich dom miały raczej jeden cel i nie było w tym miejsca na uczucia. Nic więc dziwnego, że nie była w nich dobra skoro uczyła się tylko na doświadczeniach w telewizji i własnych, bardzo koślawych próbach. Które kończyły się później jak z Tuckerem, właśnie tak – Oczywiście, że się nie skończyła! Nawet tak nie wspominaj… nie masz nawet trzydziestki. Mogłabyś tak powiedzieć, gdybyś miała lat osiemdziesiąt i po prostu wolałabyś już święty spokój. – kącik ust drgnął jej jeszcze w rozbawieniu, bo potrafiła sobie to wyobrazić. Jak w pewnym wieku sama się już podda i po prostu będzie wolała święty spokój – Dobrze, moja droga… koniec tego marudzenia. Wracamy do zabawy – stwierdziła jak gdyby nigdy nic, jakby właśnie przez ostatnich kilka chwil nie uderzały w poważne tony. Poderwała się z piasku, wyciągnęła dłoń do Melis, żeby pomóc jej wstać i właśnie tak – wróciły do imprezowania. A później na farmę Mel, bo faktycznie Gail nie zdecydowała się wrócić do domu. Przynajmniej jeszcze przez kilka następnych godzin aż nie wytrzeźwiała. I naprawdę dobrze się tej nocy bawiła. Jak dawno nie!


/zt
melis huntington
dziękować <3
ambitny krab
nie#5225
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
03.


- Kurde, ostatni raz na ognisku byłem chyba... - Archer ściągnął trampki, wsadził do nich skarpetki i ruszył boso przez plażę. Mimo zapadającego wieczoru, piasek dalej był rozgrzany słońcem, a niektórych miejscach nawet parzył w stopy. - Nie pamiętam kiedy - wzruszył ramionami, bo rzeczywiście nie potrafił przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz siedział przy płomieniach ognia. Może rok temu? Jakoś tak się po prostu nie złożyło. Gonił go czas, goniła praca, a wcześniej studia, na których przez swój wypadek i tak był mocno w plecy i musiał powtarzać rok. Ale koniec końców wszystko skończyło się lepiej niż wszyscy wokół przypuszczali.
Spędzanie czasu z Raine należało do jednych z jego ulubionych zajęć. Jakoś tak fajnie czuł się w jej towarzystwie. Pewnie dlatego, że ona była taka fajna, a ich rozmowy przebiegały płynnie i całkiem naturalnie. Nie było niezręcznej ciszy, zastanawiania się nad każdym słowem i zagwozdek, czy aby na pewno nie powiedziało się czegoś bezsensownego. Takie relacje były najlepsze.
- Ej - zaprzestał kuśtykać i spojrzał na Barlowe, jakby nagle dostał jakiegoś zajebistego olśnienia. - Bo ja wziąłem chyba tylko pianki - zacisnął w wąską linię i ściągnął brwi. No świetnie, nie ma to jak zaprosić koleżankę na spędzanie czasu i totalnie się nie przygotować. Brooks to jednak bywał kretynem. - Myślisz, że dowiozą tutaj pizzę? - trochę oddalili się na tej plaży i pewnie dostawca musiałby dymać po piasku i piasek powpadałby mu do butów, a jak wiemy, to jest bardzo nieprzyjemne uczucie. Piasek w butach, zębach i oczach. Zmora każdego plażowicza. - Bo jak tak, to mogę zamówić. Tylko musisz mi powiedzieć jaką, okej? Chyba, że masz ochotę na coś innego - zawsze mógł liczyć na to, że Raine nie była jednak głodna. Dobrze, że Archie nie zapomniał o kocach, a w plecaku wesoło obijały się o siebie butelki z piwem. STUKU STUK. Mógł pomyśleć o winie, ale piwo wydało mu się bardziej odpowiednie. Bo kto nie lubi piwa? A z winem to już tak różnie i nigdy nie wiadomo jakie wybrać. Białe? Czerwone? Wytrawne? Zwykłe? Popierdolone? Niby w browarach też można przebierać (kraftowe zawsze na propsie), ale najlepiej postawić na prostotę. I tak sobie oblukałam te piwa, więc Archer pewnie wybrał któreś z tych. bo niby je w Australii sprzedają, chociaż najchętniej to zakupiłby Perłę Export i wtedy na bank wszyscy byliby szczęśliwi.

Raine Barlowe
mistyczny poszukiwacz
-
ODPOWIEDZ