lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Never regret anything that made you smile.
#1

Szalone pomysły wymagały natychmiastowej realizacji. Jeden sms, jedno pociągnięcie szminki na lekko rozchylonych ustach, jeden but... Chwila. Jeden but? Tak - prawie wyszła ze swojego pokoju z jednym klapkiem na nodze, ale w porę zdążyła się zreflektować i wróciła do siebie, żeby nie tylko zmienić buty na koturny, ale też swoją piżamę na białą, zwiewną sukienkę z wiązaniem na szyi. Zbliżała się północ, kiedy obwieściła Tammy, że wychodzi i wróci... Może rano? Tak, to była najbardziej adekwatna do sytuacji odpowiedź. Prawda była taka, że Holly nie miała pojęcia, co miało ją spotkać dzisiejszej nocy. Napisała wiadomość do Haydena tylko po to, aby się z nim podroczyć i nie sądziła, że przystanie na jej propozycję. W końcu... był ważnym człowiekiem, prawda? Pewnie rano wstawał, biegał przed śniadaniem, a potem pił sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. Mogła się mylić, ale dokładnie tak go postrzegała, gdy na spotkaniach pojawiał się w seksownej koszuli i spodniach trzy czwarte. Czekał ją piętnastominutowy spacer na plażę - to właśnie tam umówiła się z Haydenem, a na samą myśl robiło jej się gorąco. Sprawy nie ułatwiał fakt, że powietrze było ciepłe i wilgotne. Gdzie podział się chłodny wiatr, który zwykle targał jej rozpuszczonymi kosmykami? Gdy zaczęła schodzić w kierunku plaży, zdała sobie sprawę, że przez całą drogę przygryzała dolną wargę. Stresowała się czy... podobało jej się, że udało jej się zaprosić na randkę starszego, seksownego faceta? W końcu gdyby mu się nie podobała, to zapewne by się nie zgodził? A przynajmniej tak podejrzewała. Świerszcze cykały w trawie, gdy postąpiła trzy kroki w dół. Oparła się o balustradę i zerknęła w rozgwieżdżone niebo. Nie było tu latarni i jedynym źródłem światła były gwiazdy oraz księżyc, wiszący wysoko nad jej głową. Znowu przygryzła dolną wargę. To było tak pięknie. A miało być jeszcze piękniej.

Hayden Collins
niesamowity odkrywca
milo#6233
32 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
001.
Ten wieczór chciał poświęcić na ponowne przejrzenie dokumentów przed jutrzejszym spotkaniem. To była ważna umowa, która pomoże im rozwinąć firmę na szerszą skalę, ale Hayden ostatnio był mocno przyklejony do swojej komórki. Cholera, nie spodziewał się, że w jego życiu ponownie pojawi się kobieta, która będzie zajmowała jego myśli. Po śmierci swojej żony nie dopuszczał do siebie nikogo. Tak było łatwiej i sam wiedział, że nie będzie w stanie nikogo pokochać tak jak jej. Czy aby na pewno? Tylko jedno spojrzenie na Holly wystarczyło, żeby zapragnął poznać ją bliżej. Dowiedzieć się więcej o tym co ją interesuje i co chciałaby robić w przyszłości. To było tak intensywne, że aż zaczął mieć problemy ze snem.
Jak głupi nastolatek szczerzył się do telefonu, ale nawet nie wiedząc czemu, przystał na jej propozycję. Czy był świadomy tego, że rano musi stawić się w firmie, żeby oczarować nowych klientów, którzy chcieli zainwestować w ich interes sporą gotówkę? Był, ale nie potrafił odmówić tej dziewczynie. Podniósł się z miejsca, przebrał swoje domowe ubranie na luźne jeansy i koszulkę, a na to wszystko narzucił kurtkę skórzaną. Zajrzał do Helen, którą ucałował w czoło i powiedział, że wróci późno. Na ten wieczór postanowił wybrać swój sportowy samochód, którym nie miał sposobności jeździć za często. Holly nie chciała, żeby ją odbierał z domu, dlatego uszanował jej decyzję. Oczywiście, że później odstawi ją pod same drzwi, to nie ulega wątpliwości. Na miejscu pojawił się chwilę spóźniony, ale po drodze zadzwonił do niego jeszcze ojciec, z którym musiał chwilę porozmawiać o jutrzejszym spotkaniu.
Dostrzegł ją bardzo szybko, dlatego uśmiechnął się pod nosem i westchnął cicho, kiedy przyjrzał się jej, zbliżając się do dziewczyny coraz bliżej. Cholera, nie spodziewał się, że może wyglądać jeszcze piękniej. Ona naprawdę mu się podobała, ale obawiał się, że jak tylko się do siebie zbliżą to jej coś się po prostu stanie. Nerwowo potarł palec, gdzie jeszcze kiedyś była obrączka, a teraz nie pozostało po niej nic, a sam kawałek złota leżał schowany w jego domu.
- Przepraszam za spóźnienie. Zatrzymała mnie praca, ale już jestem. - uśmiechnął się i delikatnie ucałował jej policzek, spoglądając w to samo miejsce, które ona.- Jaki masz plan?

holly washington
powitalny kokos
reelax_darling
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Never regret anything that made you smile.
Przygryzła na chwilę dolną wargę, gdy spostrzegła mężczyznę na szczycie schodów. Serce zabiło szybciej, a policzki się zarumieniły, ale... to było całkiem normalne, prawda? Była młoda, zaprosiła na randkę przystojnego, zadbanego faceta - nic, tylko korzystać, w końcu to był jej czas na szaleństwo, zanim wyjedzie na wolontariat do Afryki, jak to czasem mówiła Stelli i Esther w nie-żartach. Gdy Hayden zaczął powoli iść w jej stronę, uśmiechnęła się i dyskretnie zmierzyła go wzrokiem. Nie miał na sobie garnituru ani koszuli, co było pewną odmianą - cóż, widzieli się dopiero dwa razy, ale już zdążyła przyszyć mu łatkę porządnego. Tak bardzo porządnego, że chciałaby pokazać mu całą siebie. Dosłownie i w przenośni. Chciała sprawdzić, na jak wiele mogła sobie pozwolić w jego obecności, i w którym momencie miał się zorientować, jak bardzo przyciągał ją do siebie pod względem fizycznym. Gdzieś głęboko w podświadomości chyba chciała go też zgorszyć - niespecjalnie, po prostu pierwszy raz zainteresował się nią ktoś, kto nie był skończonym frajerem. A Hayden miał w sobie nie tylko to coś, ale też klasę - prawdziwą, męską klasę, która biła od niego jak wielki znak ostrzegawczy. Hej, dziewczyno, ten facet nie zaciągnie cię do łóżka na pierwszej randce. Ani na drugiej. Na trzeciej prawdopodobnie też nie. I to jej tak cholernie imponowało, że chciała go w tym wyręczyć. Posłała mu figlarne spojrzenie i uśmiechnęła się lekko, gdy obdarował ją pocałunkiem w policzek. Był taki szarmancki - chwila, czy właśnie jej serce zaczynało topnieć? — W takim razie zbyt długo pracujesz. Może potrzebujesz jakiejś odskoczni? — zaczęła cicho, posyłając mu przy tym niezobowiązujący uśmiech. Dwuznaczny, uroczy, seksowny. Zależy, co chciał w niej dostrzec. — A planu... Nie ma planu. Idziemy na żywioł. Ufasz mi? — spytała szybciutko, nadal lekko się do niego uśmiechając. Po krótkiej chwili milczenia splotła palce swojej dłoni z palcami Haydena i stanęła naprzeciwko niego tylko po to, aby posłać mu wyczekujące spojrzenie. To był ostatni moment na to, aby się wycofać i decyzja należała do seksownego Collinsa w skórzanej kurtce i dżinsach, który wyglądał tak... niegrzecznie i grzecznie jednocześnie. To tak się dało?
Ojeju.

Hayden Collins
niesamowity odkrywca
milo#6233
32 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Hayden nie był jak inni faceci. Czasami odnosił wrażenie, że bardziej pasowałby do innej epoki, ale los z niego zadrwił i podrzucił go na ten świat w tym momencie. W szkole średniej nigdy nie był typowym bad boyem. Jasne, laski się za nim uganiały, ale on cieszył się, że został wychowany w szacunku nie do tylko do kobiet, ale również do drugiego człowieka. Nie chciałby, żeby jego siostrę ktoś traktował przedmiotowo i sam nigdy tak nie traktował drugiej osoby. Po prostu nie mógłby sobie tego wybaczyć. Po śmierci żony skupił się na pracy oraz na ukończeniu szkoły. Pozbierał się, ale wiedział, że nie będzie umiał oddać się drugiej osoby w takim stopniu jak Riley. Tylko, że wtedy pojawiła się Holly. Młode dziewczę, które jednym spojrzeniem przykuło uwagę Collinsa i zatrzymało ją. On naprawdę nie wiedział co nim kierowało, ale chciał ją poznać.
NA spotkanie z nią nie chciał ubierać się tak jak zazwyczaj. Był po pracy, a zresztą, czemu miał ponownie pakować się w garniak i być sztywniakiem. Chciał, żeby Washington poznała go z każdej strony. Krok po kroku odkrywała jego duszę. Nigdy by jej nie wykorzystał, a jego intencje względem niej były naprawdę czyste. On po prostu dawał się temu wszystkiemu pochłonąć, ale zachowując swoje wartości. Chciał, żeby Holly była traktowana tak jak na to zasłużyła. Była seksowna i pociągająca, tego nie mógł jej odmówić, ale nie potrafiłby jej wykorzystać. Nie tak został wychowany i nie tak traktował kobiety. Uśmiechnął się na jej słowa i dotknął jej policzka swoimi dłońmi, delikatnie go gładząc.- Nie robię tego właśnie? Skutecznie odciągasz mnie od pracy, Holly. - pochylił się w jej kierunku i złożył pocałunek na jej czole.- A mnie się to wyjątkowo podoba. - odsunął się jednak po dłuższej chwili i uważnie przyjrzał się dziewczynie. Pokiwał twierdząco głową, bo naprawdę jej ufał. Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak się działo, ale naprawdę jej ufał. Zerknął w stronę ich splecionych dłoni i zacisnął delikatnie swoje palce na jej. Uśmiechnął się do dziewczyny, w głowie ignorując fakt, że wyglądała seksownie i uroczo za razem. Nie wiedział, że tak można. - To chodźmy. Prowadź mnie. - wolał się ruszyć nim jego myśli powędrują w stronę, w którą nie powinny aktualnie iść. Chciał być tym pieprzonym dżentelmenem w dalszym ciągu i pokazać dziewczynie, że zasługuje na wszystko co najlepsze.

holly washington
powitalny kokos
reelax_darling
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Never regret anything that made you smile.
Nie wiedziała, że miał żonę. Nie wiedziała też, że ta żona zmarła - cóż, nie opowiadało się takich rzeczy na trzecim spotkaniu, prawda? Zresztą, obrączka i tak nie znajdowała się na jego palcu serdecznym, dlatego nic dziwnego, że Holly uznała Haydena za singla. Co z tego, że był starszy, bogaty i wysoko postawiony - nie potrafiła sobie wyobrazić kobiety u jego boku. Potrafiła za to wyobrazić go sobie bez ubrań, ale akurat te myśli powinna trzymać na wodzy, jeśli nie chciała go spłoszyć. Zabawne. Czy ich role nie powinny się odwrócić? Czy to nie Hayden powinien wodzić za nią wzrokiem i szeptać do ucha słodkie albo sprośne słówka? Uśmiechnęła się, gdy musnął palcami jej policzek. Jego dotyk rozpalał ją od środka, a on... przecież tylko dotknął jej policzka, prawda? To nic wielkiego. Zarumieniła się też delikatnie, gdy pocałował ją w czoło. To był taki niepozorny gest, a poczuła się jak księżniczka posiadająca swojego osobistego ochroniarza. Czuła, że wystarczyłoby jedno jej słowo, a Hayden zrobiłby wszystko, aby ją ochronić. Czy to naprawdę była dopiero trzecia randka, a nie trzeci rok spotkań? To chodźmy. Prowadź mnie. Potrzebowała tych słów. Kolejny uśmiech, kolejne spojrzenie - jedno z wielu, które były przecież tak cholernie ważne i zebrane razem znaczyły więcej. Mocniej zacisnęła palce na jego dłoni i poprowadziła go schodami w dół. Gdy znaleźli się na plaży, zatrzymała się na moment, aby zdjąć buty - uwielbiała chodzić boso po piasku i liczyła na to, że Collins uczyni to samo. Blask księżyca oświetlał ich twarze i rzucał jasne refleksy na ciemną wodę tak samo jak niewielkie, białe punkciki na niebie, wyjątkowo niezasłonięte przez chmury. Ponownie ujęła go za dłoń i zaprowadziła w głąb plaży, skąd mieli świetny widok nie tylko na zatokę, ale również na wzgórze za nimi. — Jesteśmy. Przychodzę tutaj, gdy potrzebuję chwili dla siebie — westchnęła cicho, trochę rozmarzona. Przyszło jej do głowy, że będzie miała co opowiadać przyjaciółkom następnego ranka; co prawda istniała możliwość, że Hayden poprosi ją dyskrecję, ale podejrzewała, że do niczego nie dojdzie. Nie zamierzała się spieszyć, bo Collins był naprawdę świetnym facetem. Jednak sam fakt, że spotkała się z nim tutaj, na plaży, w środku nocy - czy to nie było godne podziwu osiągnięcie? Usiadła na piasku i gestem zaprosiła go na miejsce obok. — Słyszysz? — spytała po chwili, przymykając oczy i wsłuchując się w szum wody. Postawiła buty na piasku, po czym ułożyła głowę na kolanach Haydena i zerknęła mu w oczy. — Jak myślisz, o czym śpiewa morze? — dodała, niechcący podwijając swoją sukienkę do połowy ud, jakby chciała opalić je blaskiem księżyca.

Hayden Collins
niesamowity odkrywca
milo#6233
32 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie był typem osoby, która lubiła o sobie dużo opowiadać. Był raczej samotnikiem, który sprytnie potrafił maskować swoje emocje. Jego znajomi wiedzieli, że miał żonę, ale po jej śmierci bardzo rzadko podnosił ten temat. To dalej było bolesne i sprawiało, że jedyne o czym marzył to przeproszenie ją za to. Tak, troszkę się tym obwiniał, bo przecież powinien chronić ją od każdego zła, ale od tego nie zdążył. Potem jego życie stało się monotonne i wypełnione tęsknotą przez którą też nie potrafił na nowo sobie ułożyć wszystkiego. Czuł się pusty, jednak Holly sprawiła, że gdzieś tliła się w nim ta iskierka. Czuł się w jej obecności inny. Jasne, że jej pragnął. To była naprawdę śliczna dziewczyna, ale Hayden nie był jak ci faceci, którzy rzucają się na kobietę na drugim spotkaniu. Wolał subtelne gesty, które były delikatne i dawały jej do zrozumienia, że jest nią zainteresowany. Nie był przewidywalny, dlatego ucieszył się, kiedy zobaczył uśmiech na jej twarzy po pocałowaniu ją w czoło.
Naprawdę był w stanie za nią pójść na koniec świata. To nie były tylko słowa, które obowiązywały w danej chwili. On chciał, żeby to ona ich prowadziła przez tą relację i wskazywała bieg oraz kierunek, w którym oboje mają podążać.
Zszedł za nią na plażę, a następnie ruszył w jej ślady i również pozbył się swoich butów. Nie pamiętał, kiedy ostatnio chodził boso po piasku. W ogóle nie pamiętał, żeby robił w przeciągu ostatnich kilku lat zrobił coś, co nie było związane z jego pracą. Nagle troszkę go to uderzyło, ale nie zamierzał przejmować się czymś takim, kiedy w pobliżu siebie miał tak piękną kobietę. Naprawdę ciężko było mu zapanować nad odruchami bezwarunkowymi, ale nie chciał, żeby dziewczyna poczuła się źle przy nim. Splótł ich palce ponownie, a potem przystanął i spojrzał na nią.- Czyli to takie Twoje miejsce? Jesteś pewna, że chcesz mnie tutaj? Nie chciałbym, żebyś czuła się źle. - powiedział pewnie, patrząc prosto w jej oczy. Nie chciał wkraczać w jej przestrzeń osobistą. Mogli równie dobrze odbić w drugą stronę, a miejsce Holly byłoby dalej tylko jej, ale jednak usiadł obok dziewczyny, wsłuchując się w rozbijające się cichutko fale o brzeg. Pokiwał głową, a potem delikatnie pogłaskał jej włosy, kiedy położyła się na jego kolanach. Zerknął nieznacznie w stronę jej odsłoniętych ud i westchnął ciężko. Zdjął ze swoich ramion kurtkę, a następnie nakrył ją, pochylił się i pocałował ją w ramię.- O tym jaka piękna jesteś. - uśmiechnął się, delikatnie ją podnoszą, a następnie przytulając do siebie i kładąc się z nią na plecy. Zdecydowanie wolał taką pozycję, kiedy mimo wszystko miał ją blisko siebie.- Jesteś najśliczniejsza, Holly, wiesz o tym? - pocałował ją w czoło, naciągając swoją kurtkę na jej nogi, żeby jednak nie zmarzła.

holly washington
powitalny kokos
reelax_darling
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
#8

Rorey ostatnio wolała unikać ludzi, ale… no chciała też korzystać z wakacji i dobrej pogody na plaży. Mieszkała tutaj od urodzenia, więc dobrze wiedziała gdzie znaleźć najpiękniejsze zakątki, które nie są aż tak oblegane przez turystów i mieszkańców. I właśnie dzisiaj z tego korzystała. Wysmarowała się porządnie kremem z filtrem, zabrała ze sobą kapelusz, a także dobrą książkę, bo nie umiała tak leżeć na plaży i gapić się tylko w jeden punkt. Nie do końca też chciała poznawać jakichś seksownych ratowników, czy innych kolegów nowych, bo ostatnie na co miała ochotę, to jakieś kiepskie podrywy na plaży i gapienie się na jej ciało. Pewnie dlatego założyła koszulę na swój strój, na wszelki wypadek, żeby się od nich odizolować.
No ale, jak już się zjawiła na plaży i stworzyła sobie całkiem niezłe miejsce na kocu, no była całkiem zadowolona. Tutaj książka, tu reszta jej rzeczy, miała też jakieś przekąski w postaci suchych ciastek i butelkę wody z cytryną w środku. Wszystko składało się na całkiem niezłe, luksusowe wakacje. Wokół niej nie było nikogo, więc zajęła się swoją książką i pozwoliła się jej wciągnąć w swój książkowy świat. Był to jakiś głupi romansik, ale nie przeszkadzało jej to ani trochę, bo bardzo jej zależało na jakiejś lekkiej lekturze. Nawet jeśli ta konkretna miała przystojniaka jadącego na koniu na okładce, okrakiem i bez koszulki, bo oczywiście musiał tam być jakiś banał. I tak się wciągnęła, że nawet nie zauważyła, że nie jest już sama na plaży! I dlatego zmieniając pozycję przypadkowo podstawiła nogę idącej Audrey Bree Clark.
- O nie, strasznie przepraszam! - zawołała od razu, a potem spojrzała na kobietę - Audrey? - zapytała zdziwiona, rozpoznając po chwili dziewczynę. - Cześć, tak mnie wciągnęła książka, że nawet nie usłyszałam że ktoś znalazł ten zakątek plaży - przyznała, siadając i patrząc na nią, a książkę odkładając na bok. - Przyszłaś sama popływać? - zapytała, bo co prawda nie widziała jej mamy ale.... no Audrey była młoda, jak zaraz tu się miała rozkręcić jakaś impreza, to wolała o tym wiedzieć i się ewakuować.
promienny latawiec
-
Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
Outfit

Audrey Bree Clark, zupełnie jakby nosiła w sobie krew syren z okolicznych legend, kochała ocean całym swoim sercem. Nie wiedziała, co ją tak zaczarowało, nie potrafiła jednak wyobrazić sobie swojego życia bez jego obecności. Uspokajający szum fal, ich łagodne kołysanie gdy deska surfingowa rozdzierała ich taflę oraz przyjemne poczucie otulenia, gdy woda brała górę zawsze kojarzyły jej się z czystym, niczym niepohamowanym szczęściem. Nic więc też dziwnego, że gdy trafiło jej się wolne popołudnie, wrzuciła deskę na kipę swojego wysłużonego pickupa, aby udać się na łapanie fal. W ostatnich czasach odrobinę zaniedbała swoją pasję, przytłoczona uszkodzeniem samochodu oraz problemami w pracy, teraz jednak, zamierzała te wszystkie zaniechania nadrobić.
Kilkanaście minut później, z deską pod ręką, panna Clark kroczyła przez plażę w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na pozostawienie kilku, dość zbędnych, rzeczy, gdy nagle coś uderzyło ją w kostkę sprawiając, że ta zachwiała się lądując tyłkiem na ciepłym piasku. -Cholera! - Wyrwało się z jej ust, a zaniepokojone spojrzenie brązowych ocząt powędrowało w stronę ukochanej deski w kolorze mocnej pomarańczy, chcąc upewnić się, iż przypadkiem nie uległa ona zniszczeniu. - Nic się nie stało... - Odpowiedziała automatycznie, gdy nie zauważyła żadnych, choćby najmniejszych uszkodzeń na swoim sprzęcie. Dopiero teraz jej spojrzenie powędrowało w kierunku osoby, która zachwiała jej równowagą. - O! Cześć! - Entuzjazm pojawił się w głosie dziewczyny, gdy zauważyła znajomą twarz. Nie znała Rorey zbyt dobrze, mając do tej pory okazję porozmawiać z nią jedynie kilka razy, gdy projektowała maminy ogród. Dobre towarzystwo ( a dla Audrey większość towarzystwa uchodziło za to “dobre”) zawsze jednak było plusem, zwłaszcza podczas polowania na fale. - Taki mam plan, z tej plaży udało mi się kilka razy złapać świetne plaże, a że ostatnio nie miałam czasu na plażowanie, postanowiłam nadrobić zaległości. - Wyjaśniła podnosząc się z piachu do pozycji siedzącej, zaciekawione spojrzenie lokując w buzi towarzyszącej jej kobiety. Uśmiech wyrysował się na jej ustach, a spojrzenie samo powędrowało do książki, której okładkę zdobiło jakieś, kolokwialnie mówiąc, ciacho. - A Ty? Przyszłaś tylko odpocząć czy też pływasz? No i musisz mi koniecznie powiedzieć, co za książka jest tak dobra, iż odebrała mi grunt pod nogami. - Wyrzuciła z siebie pytania z wyraźnym rozbawieniem w głosie, nie mając jej za złe niefortunnego wypadku. Nic się w końcu nie stało, a ona również mogła spojrzeć pod nogi, miast jak zaczarowana wpatrywać się w oceaniczne fale.

rorey fitzgerald
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Według legend były syreny, ale historycy mówili że za takowe były brane manaty. I że jest dowód na to, że jednego z nich… no zaliczył Krzysztof Kolumb. I że to nie było jedyne zwierzę do którego się dobrał, więc Rorey raczej wolała nie myśleć o tych legendach, bo to jednak było bardzo przerażające. I totalnie wyjaśniało czemu te syreny w filmach tak często były wściekłe i mordercze, no miały powody! Ale no, ciężko było nie lubić postaci Ariel, czy innych syren z bajek… zapominając oczywiście o tym historycznym rysie. Sam ocean też był pięknym i niesamowitym miejscem, pełnym interesujących stworzeń i zwierząt. I Rorey uwielbiała z nimi pływać i je obserwować, często zdarzało się jej też wyciągać rybę z jakiejś plastikowej pułapki albo ratować biednego rekina przed haczykiem rybaków. I denerwowało ją, jak bardzo ludzie nie szanują oceanów i mórz i jakimi są paskudnymi brudasami. Nawet teraz plaża wokół niej była czysta, a gdyby były tu jakieś śmieci, nie wstydziłaby się ich sprzątnąć.
- Na pewno? Byłam pewna, że jestem tutaj sama - przyznała, patrząc na nią z poczuciem winy, że mogła jej zrobić krzywdę. - A Twoja deska jest cała? Ma naprawdę świetne kolory - pochwaliła ją, bo trzeba doceniać ładne rzeczy wokół siebie! I też wzrokiem się upewniła, że jest cała, chociaż no, piasek jednak nie powinien jej być straszny, skoro deski musiały wytrzymywać ciśnienie wody i ciężar ciała człowieka. Musiały być twarde!
- Tak, ma naprawdę dobry kształt do łapania fal - przytaknęła - z tamtej strony jest też piękna rafa, gdybyś kiedyś chciała sobie zanurkować - dodała, siadając i wskazując który zakątek ma na myśli.
- Dzisiaj tylko się wyleguje i łapię trochę słońca. Strasznie dużo pracowałam przez ostatnie miesiące i współlokatorka trochę mi wypomina bladość - przyznała, z lekkim rozbawieniem - porównuje moją obecną karnację do naszej ściany, co nie jest miłym porównaniem - dodała, oczywiście żartując, bo pewnie komentarz Niny nie był tak dosłowny. - Jesteś zawodowcem na desce, czy dopiero się uczysz? - zapytała zaciekawiona jak to u Audrey Bree Clark y wygląda i czy nie potrzebuje aby jakichś wskazówek. Na pewno będzie miała kibica!
promienny latawiec
-
Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
Nieśmiały uśmiech wyrysował się na ustach panny Clark, gdy niespodziewana towarzyszka szukała upewnienia co do jej stanu. Audrey musiała przyznać, iż było to całkiem miłym gestem - wielu było takich, których przeklęłoby ją, nawet jeśli wina znajdowałaby się po tej drugiej stronie.
- Na pewno! - Odpowiedziała z pewnością w głosie, nie czując, aby cokolwiek bolało ją bardziej niż powinno po upadku na miękki piasek. Miała szczęście iż plaża była czysta, pozbawiona większych kamieni bądź szkła, które mogło poranić delikatną membranę jej skóry. Sama Audrey nigdy nie miała hipochondrycznych zapędów, prędzej starając się ignorować pewne niedogodności, miast skarżyć się na każde ukłucie drobnego bólu. - Szczerze mówiąc, również nie spodziewałam się jakiegokolwiek towarzystwa. W ostatnim czasie mam dość tłocznych plaż, gdzie nie ma nawet miejsca na skrawek ręcznika. - Rozbawienie pojawiło się w jej głosie. Popularne plaże, przepełnione turystami nigdy nie były dla niej. O wiele bardziej wolała miejsca, takie jak to - bez nadmiaru ludzi, za to z odpowiednią ilością miejsca na ręcznik oraz, przede wszystkim, wspaniałymi falami do łapania, pozwalającymi wyrzucić choć odrobinę energii, jaka czaiła się w jej drobnym ciałku. - Ale miło mi, że wpadłam akurat na Ciebie. - Dodała szybciutko nie chcąc, aby dziewczyna poczuła się niechciana w tej przestrzeni publicznej, bądź cokolwiek w tej materii. Dobrze towarzystwo zawsze było mile widziane, przynajmniej z perspektywy młodej pani weterynarz. - Deska też jest cała i och, dziękuję! Kupiłam ją jakieś pół roku temu, planuję dodać do niej rysunki, ale nie mogę się zdecydować, co by do niej pasowało. - Wyrzuciła z siebie, brązowe oczęta przenosząc na ukochany sprzęt. Panna Clark nie wyobrażała sobie życia bez deski oraz morskich fal, zbyt przyzwyczajona do iście wyspiarskiej codzienności. Zainteresowanie błysnęło w jej spojrzeniu, które utkwiło w buzi towarzyszącej jej pani ogrodnik. - Kiedyś nurkowałam w Sydney, ale w Lorne Bay nie miałam jeszcze okazji. - Przyznała z odrobiną zawstydzenia, jakoś nigdy nie wpadając na pomysł, aby powtórzyć studenckie doświadczenie w rodzinnej miejscowości. - Mówisz, że warto? - Dopytała się, bo jeśli faktycznie rafa była warta zobaczenia, z pewnością powinna zaplanować wycieczkę w tamte strony.
Uśmiech ponownie przyozdobił buzię panny Clark, gdy kolejne słowa doleciały do jej uszu.
- Och, wcale nie wyglądasz aż tak źle! - Zapewniła, po kilku chwilach będąc pewną, że do bieli świeżych ścian z pewnością jej towarzyszce jest daleko... W zasadzie nie była pewna, czy istniała możliwość, aby ktokolwiek zamieszkujący Australię mógłby cierpieć z powodu bladości skóry. - Ale trochę cię rozumiem, ostatnio prawie nie wychodzę z lecznicy w Sanktuarium, mam bardzo dużo pacjentów. - Dodała z delikatnym westchnieniem, jakie wyrwało się z jej ust. Ratowanie dzikich zwierząt było zajęciem ciężkim, gdyż niemal codziennie otrzymywała nowych pacjentów, cierpiących z powodu najróżniejszych wypadków. - Do zawodowstwa trochę mi brakuje, ale pływam już od jakiś ośmiu lat, może trochę dłużej. - Nie startowała w zawodach, nie miała zamiaru się z tego utrzymać, lecz pływanie na desce sprawiało jej niezwykłą przyjemność. - A Ty? Też pływasz? - Pytaniu towarzyszyło zaciekawione uniesienie brwi oraz przenikliwe spojrzenie brązowych tęczówek.

rorey fitzgerald
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Rorey była z tych bardzo uprzejmych osób, które przepraszały nawet jeśli to nie ona na kogoś wpadła na ulicy. Oczywiście inna sprawa była z Julienem, ale on akurat sprawiał, że wychodziły z niej najgorsze instynkty, o których nawet nie wiedziała do tej pory. Więc ewidentnie to z nim coś było nie tak! No tak samo jak psy mają ten wewnętrzny głos, mówiący im kto jest dobrym człowiekiem, a kto złym pewnie u niej uruchamiał się podobny mechanizm, kiedy go widziała.
- Tak, to prawda, tłumy są dość męczące. Zwłaszcza jak ktoś sobie planuje zjeść lunch na plaży, a tuż obok co chwile ktoś przebiega albo… jakaś piłka uderza cię w głowę - przytaknęła z rozbawieniem, chociaż nie wiedziała czy Audrey Bree Clark akurat to przeszkadzało, czy tłok tam w wodzie, kiedy wszyscy próbowali sobie pływać, surfować i inne rzeczy robić.
- A jak dużo masz opcji w głowie? - zapytała zaciekawiona, bo może coś jej doradzi! Albo utrudni zadanie proponując coś jeszcze innego. Przynajmniej w swojej nie miała takich problemów, wiedziała że na pewno musiała być jakaś roślina.
- Oczywiście. Uwielbiam te rejony. A dalej na wschód można spotkać rekiny - dodała, unosząc brwi - czasami sobie z nim i pływam i im pomagam, nawet nie wiesz ile z nich zahacza swoimi zębami i płetwami o haczyki wędkarzy - przyznała, marszcząc lekko brwi. Nie uważała rekinów za coś przerażającego, bo wcale takie straszne nie były. I nie chciały atakować ludzi, jak w tych wszystkich znanych filmach o żarłaczach.
- A co się dzieje? Wpadają zbyt często na ludzi, czy coś innego? - zapytała, zaciekawiona, bo i jej los zwierząt był bliski, nie tylko tych rekinów z którymi nurkowała. Przejmowała się tym, jak przyroda jest traktowana w jej mieście i ukochanej Australii.
- Tak, surfuje właściwie od dziecka, uwielbiam to. Ciężko mi wybrać, czy wolę pływać, nurkować czy właśnie śmigać na desce - przyznała, z lekkim uśmiechem. - Ale jak byłam nastolatką to nikt nigdy nie wierzył w moje umiejętności, chyba nie wyglądam na typ surferki - dodała, z lekkim rozbawieniem. - A jak tam ogród Twojej mamy? ] - dopytała, bo jednak stąd się znały, warto podpytać!
promienny latawiec
-
ODPOWIEDZ