lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Po ostatnich wydarzeniach potrzebowali przerwy. Bo oczywiście, że było to stresujące… nawet jeśli doszli do porozumienia, spłacili tego nieszczęsnego chłopaka – i nawet Ane nie było żal tych pieniędzy, bała się jedynie, że to się może w jakikolwiek sposób jeszcze na nich odbić – ale było to stresujące. Do tego rozprawa w sądzie o prawa rodzicielskie? No to na szczęście wyszło zgodnie z założeniami, ale też było stresujące. Zwłaszcza dla Skylera, bo ona? No cóż, ona była go pewna. Więc nic dziwnego, że tego dla nich chciała – dla dwóch najważniejszych osób w jej życiu. Świętowali od razu po rozprawie, ale też postanowili świętować w weekend. Tylko we dwoje. Ale tym razem zamiast ekskluzywnego hotelu był… camping. Znaczy najpierw był cały dzień na wodzie, mieli łódkę, nurkowali i pływali, a noc mieli spędzić na plaży na jednym z pobliskich campingów. Głównie dlatego, że Ackerman przyznała się, że nigdy na żadnym nie była – więc voila!
Mogli zrobić wieczorem grilla, wypić piwo bezalkoholowe, popatrzeć w gwiazdy i spokojną taflę oceanu. Nawet jeśli mieszkali przy plaży i właściwie mieli taki sam widok z własnego tarasu to jednak… to zawsze robiło wrażenie. Po prostu. Kochała plaże, kochała ocean i kochała faceta, z którym teraz siedziała. Cisza, spokój, szum oceanu… czego im było więcej? Jeśli o nią chodziło mogli siedzieć na dworze do samego wschodu słońca, ale to jednak była randka, a randka rządzi się swoimi prawami. Więc w końcu wylądowali w kamperowej sypialni, Ane siedziała na udach Westona, wpatrywała się w jego twarz i nie mogła przestać się uśmiechać – Wiem, że pytam cię o to codziennie… – przynajmniej od czasu wizyty w sądzie i podpisania wszystkich dokumentów, była przy tym uparta i namolna, ale musiał jej to wybaczyć, bo przecież ekscytowała się tym wszystkim tak samo jak on – I jak się czujesz? Zauważyłeś jakąś różnicę? – że Lily nosi jego nazwisko? I Ane skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie zastanawiała się nad tym, żeby dziewczynka miała dwa nazwiska, ale… ostatecznie Cannon kojarzyło się z tym wszystkim, co działo się w Kalifornii, teraz można było zacząć wszystko od nowa. Chciała, żeby Weston było dla Lily czymś takim jak dla niej było Ackerman – jej nazwiskiem, którego nie chciałaby zmieniać nawet dla najwspanialszego faceta. Żeby zawsze chciała być Westonem.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
To rzeczywiście był mocno stresujący czas dla… Właściwie całej ich rodziny. Nawet Lily, choć przecież nieświadoma problemów, z którymi borykali się Ane i Skyler, wyraźnie odczuwała ich energię. Nie była w tych dniach tak pogodna i rezolutna, jak zwykle. Całe szczęście więc, że powoli wychodzili z tej ciemnej dziury, w którą wdepnęli niekoniecznie na własne życzenie. Pierwszy „powiew ulgi” przyszedł zaraz po rozprawie - kiedy dokumenty adopcyjne były już podpisane i Skyler naprawdę był w oczach prawa ojcem dla małej Lils. To było… Cholera, naprawdę niesamowite uczucie. Dlatego kiedy Ane teraz, w tym ciasnym kamperze, siedząc mu na kolanach i lustrując jego ślepia własnymi, zapytała go o to ponownie - tak, po raz tysięczny w ciągu tych ostatnich dni - nie mógł z rozbawieniem nie prychnąć. - No pewnie, Ane. Od kiedy wyszliśmy z sądu mam nad głową mentalną aureolę, a na barkach stukilogramowy głaz odpowiedzialności. - nie takiej odpowiedzi chciała, prawda? No i takiej też nie dostanie. Wyszczerzył kły, potrząsnął krótko głową i szybko dodał: - Pytasz o to codziennie, a ja codziennie ci odpowiadam, że to była jedna z najważniejszych i najmądrzejszych… No i po prostu najlepszych decyzji, jaką podjąłem w całym swoim życiu. - tak po prostu. Zaraz po tej decyzji, w której postanowił się zakochać w Ackerman… - Z gościa, który nigdy przenigdy nawet nie myślał o zakładaniu rodziny, o żonie, dzieciach, sądzeniu drzew i budowaniu domu, dość szybko stałem się… Sama widzisz kim! - zaśmiał się cicho i mocniej, ciaśniej objął ją łapskami. - Teraz tyko zapuścić tatusiowy brzuch, zmienić auto na bardziej rodzinne, zacząć ubierać się w tatusiowe swetry i… Żartuuuuuję. Tylko żartuję. Przecież wiesz. - i zanim Ane cokolwiek, on szybko zamknął jej usta własnymi. Krótko, ale mocno. Soczyyyyście. Tak, żeby nawet nie przyszło jej do głowy denerwować się na niego za te głupoty, które wygadywał. - Kocham ciebie i kocham naszą córkę. I jestem najszczęśliwszy, bo ona… Chyba też mnie kocha. - Lily. Co do żony nie miał najmniejszych wątpliwości. Widział i czuł to każdego jednego dnia. - Ja chyba nawet nie sądziłem, że… To, że taki mały człowiek nosi twoje nazwisko i naprawdę traktuję cię jako tę jedną z najważniejszych osób w swoim życiu… Że to daje takiego kopa. - bo dawało. Cholera - dawało! - Teraz ja zapytam, a ty musisz mi odpowiedzieć szczerze, ok? - i nawet niech nie próbuje nie. - Nie wymusiłem tego na tobie? W jakiś sposób… Nie wiem… Nie wymusiłem? - tego, że pozwoliła mu na zorganizowanie tej adopcji i… W ogóle. - Chodzi mi o to, że… Wiem, że zrobisz dla mnie wszystko i wiem, że nie ukrywałem tego, jak bardzo mi na tym zależy, ale może… Wolałabyś inaczej? - żeby Lily jednak była Cannon, bez dodatków i mieszania w głowie.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Uśmiechnęła się pod nosem, bo niby żart… a niby wcale nie. Będąc ojcem naprawdę musiał się uzbroić w mentalną aureolę, bo czasami trzeba. A głaz odpowiedzialności był w komplecie z ojcostwem i z każdym rokiem tylko nabierał na wadze. Więc tak, mogła się domyślać, że to również się pojawiło, ale faktycznie pytała poważniej. Chciała wiedzieć. Gdyby jednak pożałował – również chciałaby wiedzieć. Nie podejrzewała go o to, zresztą nie było już odwrotu, ale tak… chciałaby wiedzieć. A póki co chciała słuchać, że nie żałuje, że postąpił mądrze i jest zadowolony ze swojego wyboru. To było ważne, istotne i upewniało ją w tym samym – mądrych decyzjach życiowych.
- Poszło ci to zaskakująco łatwo. I mam nadzieję, że bezboleśnie. – uśmiechnęła się pod nosem, bo tak… szybko stał się tym, kim się stał – trochę z jej powodu. Nie była w stanie wykreślić ze swojego życia faktu, że posiada dziecko, że biorąc ją musiał też wziąć jej bagaż, zostać ojcem… szybko, łatwo i bezboleśnie. Naprawdę miała taką nadzieję.
I już miała dodać, że kochałaby go nawet z tatusiowym brzuchem, ale nie pozwolił jej dojść do głosu, zamykając jej ust pocałunkiem, a ona nie zamierzała narzekać i po prostu go pocałowała. Jeśli myślał, że takie groźby robiły na niej jakiekolwiek wrażenie to naprawdę… za kogo on ją miał? Przecież chyba nie myślał, że jest z nim dla kaloryfera na klacie – miał o wiele więcej do zaoferowania, a ona była tego świadoma. I oczywiście, że Lily go kochała – jak mogłaby nie?
- Wymusiłeś? – powtórzyła za nim zaskoczona, bo nawet przez chwilę tak nie pomyślała. Ściągnęła mocniej brwi i przyglądała się Westonowi, co on za głupoty gadał – Tak, mówiłeś, że ci na tym zależy… a ja powiedziałam, że to musi być odpowiedni moment, że nie chcę tego robić w przypływie uniesienia i moich uczuć, bo w tym przypadku nie chodzi tylko o mnie, ale o jej życie. Dlatego z całym szacunkiem, Weston… wiem, że potrafisz być przekonujący, ale tym razem myślałam tylko o niej. – zaśmiała się pod nosem – Zrobiłam to dla Lily… – nawet jeśli to on powiedział głośno, że tego chce. Gdyby nie chciał – nic by na to nie poradziła, ale zmusił ją do myślenia i podjęcia decyzji najlepszej dla córki – Nie chodzi o to, żeby całkowicie zapomniała o swoim ojcu, ale… chcę, żeby w przyszłości była pewna tego, że wszyscy ją tu chcieli, że nawet jeśli nie byliście ze sobą związani biologicznie to była twoją córką, bo ją kochałeś i ci na tym zależało.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zawsze go to bawiło - kiedy Ane wbijała paznokieć w jego nadmu… Nie, przedmuchane ego. Zupełnie, tak jak teraz - bardzo jednoznacznie dała mu do zrozumienia, że sorry Weston, ale w tej decyzji najważniejsza była Lily, a dopiero potem twoje zachcianki i pomysły. Nie mógł się nie uśmiechnąć, właśnie dlatego, że… To było dobre. Ten balans, który dzięki Ackerman zachowywali. Bo mogła być w nim zakochana, mogła go lubić i kochać na wszystkie możliwe sposoby, ale przede wszystkim była matką. I to nie dobry humor Westona był w tej sytuacji najważniejszy. Generalnie… W ogóle nie był najważniejszy i to bardzo dobrze, bo tempo w jakim jego ego rosło było niebezpiecznie szybkie! Należało od czasu do czasu, a może nawet częściej, tak dla przypomnienia porządków w życiu, zaciągnąć w tym temacie hamulec ręczny. I to gwałtownie! Mocno i bez uprzedzenia! Tak jak ostatnio - kiedy zabrzmiał jak swój ojciec. - Wiesz… Tak sobie myślę, że ty jedna jedyna na świecie potrafisz mnie jednocześnie skarcić i pochwalić. - przekłuć i połechtać to jego przesadzone ego. Wyszczerzył krótko kły i zaraz potem dodał: - Wyobraź sobie co by było, gdybyś robiła tylko to drugie. Gdybyś we wszystkim mi przytakiwała i ciągle powtarzała jaki to jestem cudowny i wspaniały i jak bardzo dla ciebie najważniejszy. Z całego świata najważniejszy. - czy to był jego wstęp do strasznej historii, którą mieli tu sobie opowiedzieć, żebyśmy zaliczyli zadanie bonusowe? Hyhy, nie, chyba nie. - Wyhodowałabyś potwora. Normalnego, regularnego, książkowego potwora. Nie do zniesienia… Ani się waż tak robić! - sapnął z przekornym przejęciem i sięgnął łapskiem do kobiecej twarzy. Palcami dotknął policzka żony, a wzrok na moment zsunął do jej ust. - Wiesz… Ludzie tacy jak ja, z kijowym backgroundem, beznadziejnym startem i takie tam… - oho, uderzał w czułe nuty! - Potrafią się zachłysnąć tym wszystkim co świat przed nimi stawia, kiedy już wyrwą się z tego swojego… Osobistego terroru. Ja też się zachłysnąłem. Przez moment. Nawet to, że ciągle uważam, że nikt nie buduje lepszych łódek, niż ja… - nie mógł sobie odmówić - ani tej uwagi, ani uśmiechu cwaniaka! - To jest takie właśnie zachłyśnięcie. Bo jak przez kilkanaście lat mojego życia ciągle tylko słyszałem, że do niczego się nie nadaję i tak dalej, to potem jak już odkryłem, że to może niekoniecznie prawda… To wiesz, poleciałem na łeb na szyję z tym samouznaniem dla siebie. I ok, nawet jeśli to jest prawda i faktycznie jestem całkiem zajebisty… - wargi znów drańsko mu się wykrzywiły. - To muszę co jakiś czas uderzyć głową w ścianę. Ba, zderzyć się z nią po prostu. I to, że mam ciebie, mam Lily… Jest jednocześnie moim motorem i moją ścianą. Bo z jednej strony wiem, że mnie wspierasz i chcesz, żebym był szczęśliwy i spełniony, ale z drugiej… Wiem, że jeśli przesadzę, jeśli odpieprzę coś naprawdę głupiego, to będziesz pierwsza, od której o tym usłyszę. I ja tego potrzebuję, Ane. Żebyś trzymała mnie na krótkiej smyczy, nie w kontekście innych kobiet, darujmy sobie te bzdury, ale w kontekście tego właśnie… - urwał na moment, na krótkie westchnięcie. - Zachłyśnięcia. - spojrzał czujnie w jej brązowe tęczówki. - Masz mi wytykać każdy jeden błąd, który popełnię, każdą jedną głupotę, którą zrobię. Z tobą, z dziećmi, z firmą… Nawet jak będę wściekły jak dzik, to dobrze wiesz, że szybko mi przejdzie. Pofurkam trochę, pofurkam… Ty głośniej i będzie okej. Tylko… Rób to, dobrze? Nie oszczędzaj mnie jeśli naprawdę coś spieprzę. Z Lily na przykład. Daj mi przez łeb i się nauczę. Słowo. - dodał ciszej i już się nie uśmiechał. Teraz tylko bacznie i czujnie obserwował żonę. Chciał jej przytaknięcia. Potrzebował go.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie chciała mu dawać po łapach, bo przecież nie o to w tym chodziło. Po prostu naprawdę najważniejsza była Lily, zawsze. Nie uważała się za najlepszą matkę na świecie, to nie tak, że podporządkowywała całe swoje życie pod dziecko i nie zamierzała z niego korzystać. Ciągle pamiętała o sobie, o byciu kobietą, żoną i kochanką – lubiła ich wyjścia tylko we dwoje. Uwielbiała to, że ciągle mieli możliwość po prostu wyjechać na weekend i dobrze się bawić, przez chwilę nie być rodzicami, a być Ane i Skylerem. Zwłaszcza, że pewnie przy dwójce dzieci ulegnie to zmianie, będzie trudniej. Nawet trochę się tego bała, ale jeszcze nigdy nie miała okazji podzielić się z nim tymi wątpliwościami. Ale tak… nawet jeśli nie uważała się za najlepszą matkę na świecie, to ciągle była po prostu matką i musiała zawsze ze wszystkim pamiętać o Lily. Nie mogłaby zmienić jej nazwiska tylko dlatego, że Sky tego chciał. Nie mogła wykreślić z dziecięcego życia Marka, tylko dlatego, że Sky tego chciał. Ba! Nawet jeśli ona też tego chciała, to zwyczajnie nie mogła tego zrobić, bo dziewczynka na to nie zasługiwała. Kiedy jednak miała pewność, że będzie to dobre dla wszystkich, a w szczególności dla Lily – nie wahała się więcej. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że jej ciąża nie miała w tym żadnego udziału… miała. Bo chciała, żeby jej dzieci były rodzeństwem także pod względem nazwiska. Taka pierdoła, która później mogłaby Lily przyprawiać kłopotów. Naprawdę chciała mieć pewność, że nie będzie mogła nigdy powiedzieć, że czuła się niechciana albo gorsza… bo miała innego ojca biologicznego niż fasolka. Ale naprawdę nie chodziło o dawanie po łapach Skylerowi, sprowadzanie go na ziemię i tak dalej… przyglądała mu się, gdy mówił. Nawet na moment nie odwracała od niego spojrzenia, ściągnęła tylko mocniej brwi i czekała aż wyrzuci z siebie wszystko, co miał do powiedzenia. Nie chciała mu przerywać – Nie będę ci wytykać każdego jednego błędu, Sky. – wreszcie się odezwała – Nie jesteśmy w szkole. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu i cmoknęła mężczyznę w sam czubek nosa – Jeśli to będzie miało wpływ na nas… na nasz związek albo nasze dzieci? Owszem. Ale na całej reszcie się nie znam. Zwłaszcza łódkach! Chciałam, żebyś założył firmę, bo naprawdę uważam, że zasługiwałeś, żeby móc się pod nimi podpisywać własnym nazwiskiem. Jesteś najlepszy. Zresztą hej… bycie najlepszym i robienie błędów się nie wyklucza. Nie ma nic złego w ich popełnianiu. – sama przecież też to robiła – dużo i często, nie była idealna, daleko jej było do idealnej… - Nie chce być kimś, kto tylko ściąga cię na ziemię. Nie chcę, żebyś w pewnym momencie uznał, że masz dość ciężaru, że wolisz polecieć. – przyznała, wzruszając lekko ramionami i uśmiechając się do niego ładnie, bo ani przez chwilę przecież nie mówili tego by się na siebie o coś dąsać.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sapnął niecierpliwie, bo… - Ane, ten jeden jedyny raz mogłabyś po prostu przytaknąć. Powiedzieć, że tak, zrobisz to, bo… - urwał i łypnął na nią takim trochę wilkiem. - Nie ściągasz mnie na ziemię, głuptasie. Po prostu… Po prostu obiecaj, że jeśli zrobię coś, co będzie nie ok dla ciebie albo dla naszych dzieci, to mi o tym powiesz. Od razu, bez znieczulenia i właściwej chwili. - przewrócił oczami, bo oboje dobrze wiedzieli jak to bywało z tymi właściwymi chwilami, okazjami, słowami. - Poza tym… - ciągle na nią patrzył, ale teraz zaczął się przynajmniej gdzieś lekko i pod nosem uśmiechać. - Może ja chciałbym być z tobą w szkole, co? Może mam takie… - wargi mocniej mu zadrżały. - Niepoprawne fantazje o mojej żonie, która codziennie mądrzy się przed napalonymi studentami…? Może ja też bym tak chciał… Żebyś się mądrzyła i stawiała mi same dwóje? - czy co tam się w Ameryce stawia, nieważne. - Może… - zaczął, a jego łapska mocniej zacisnęły się na jej udach. Przysunął pysk do kobiecej twarzy, wargami musnął lekko, zaczepnie jej wargi, ale na razie nic więcej… Ledwie zapowiedź, skromny trailer tego, co być może mógłby zrobić - zaraz. Za moment. Za jeszcze dwie chwile, bo… - W łódkach i firmie też możesz się mądrzyć. Jesteś moim głównym i jedynym inwestorem… Masz sto procent udziałów w tym biznesie i jak mi powiesz, że od jutra mam wszystkie łódki malować na żółto, to ja to zrobię. Przynajmniej przez chwilę… Aż sama się przekonasz, że to bez sensu. - uśmiechnął się do Ane już całkiem, jak drań i cwaniak. Błysnął kłami i „kłapnął” nimi potem tuż przy czubku jej mądralińskiego nosa. Mógłby tak gadać i gadać, bo mieli przed sobą przecież ciągle całą noc, żadnych obowiązków, żadnych stresów, zmartwień, przyroda dookoła, ocean, szum fal… Mógłby, ale… - Za dużo gadam? - przeszła mu taka myśl przez ten kudłaty łeb. - Wiesz, że to też jest powód, dla którego możesz mnie po prostu opieprzyć? - albo, jak wolała, ściągnąć na ziemię. Wszystko jedno. Mogła i może nawet powinna? Końcem nosa lekko trącił policzek Ackerman, wargami znów zaczepnie musnął jej wargi, ale to wciąż nie było „to”. Ledwie zaczepki, nic konkretnego, prawda? - Wiesz, że można tu spotkać potwora? Tak, tego w moich spodniach też, ale chodzi mi o… - urwał i cicho warknął. Ściągnął też mocniej brwi, jakby nagle go coś rozzłościło. - Szlag, Ackerman, tak cholernie mnie kręcisz, że aż nie mogę się skupić… Co ja gadałem?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Czy przed chwilą tego właśnie nie chciał? Żeby nie przytakiwała mu bezustannie wciąż dmuchając męskie ego? Chciał mieć kogoś, kto się z nim nie zgodzi, więc proszę… miał ją! Nie zgadzała się nawet w momencie, gdy chodziło o to, że ma to robić dalej. Bardzo mocno wzięła to sobie do serca i teraz po prostu się roześmiała i skinęła, obiecując. Mogła mu to obiecać, zresztą… nawet nie musiał jej o to prosić. Gdy ostatnio nie spodobało jej się, co mówił – nie miała problemów by mu to wytknąć, by zwrócić uwagę, że nie podoba jej się sposób w jaki się do niej odzywa i co do niej mówi. Zresztą chyba nie podejrzewał jej, że będzie gryzła się w takich sytuacjach w język, co? No naprawdę… przecież znał ją.
- Masz dziwne fantazje Weston… i nie wiem, która gorsza. Ta z nauczycielką, czy żółtą łódką. – zażartowała, zaśmiała się i oczywiście, że musiała się odgryźć, no jak, musiała. Może on tylko się drażnił i nie chciał jej pocałować, ale ona zacisnęła palce na jego podbródku i po prostu go pocałowała. Mocno i zachłannie, trochę przerywając mu to jego gadanie. A czy gadał za dużo? Zaśmiała się, gdy o tym wspomniał – No nie powiem… myślałam, że weszliśmy do środka, żeby robić inne rzeczy niż gadanie. – teraz to ona zacisnęła zęby na czubku jego nosa i zsunęła się z jego kolan, tylko po to, żeby opaść na kamperowe łóżko, wyciągnąć się na materacu i opierając się na łokciach spojrzeć na męża – Potwora mówisz? – zaśmiała się pod nosem i wyciągnęła dłoń, żeby go do siebie przyciągnąć i złączyć ich usta w pocałunku. Pierwszym, drugim i kolejnym. I Weston właśnie wcałowywał się w jej szyję, gdy wydawało jej się, że coś usłyszała. Zawodzenie? – Sky… Sky! – rzuciła, naturalnie jednak ściszając głos – Słyszałeś to? – przerwała mu i wiedziała, że nie będzie z tego powodu zadowolony, ale tym razem nie o to chodziło. Bo gdy przez chwilę byli cicho faktycznie można było usłyszeć jakieś wycie, zawodzenie i aż normalnie przeszedł ją dreszcz. Zupełnie inny niż powinien!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No tak, mógł to przewidzieć, prawda? Mógł wiedzieć lepiej, że jego żona, jego kochana Ane po prostu chciała go zaliczyć. Bezwstydnie zaliczyć! Nie chciała słuchać jego paplaniny. Chciała się całować, obmacywać i… Diabeł, nie kobieta. Dał się przyciągnąć tej kobiecej mocy i faktycznie na moment, dwa, nawet trzy kompletnie zamilkł. Trudno byłoby mu zresztą gadać, kiedy Ane co chwila przeciągała pocałunek i ewidentnie robiła wszystko, żeby namieszać swojemu mężowi w głowie, sercu i w portkach. Faktycznie zsunął się z pyskiem w okolice jej szyi, całując ją tam, tak jak przecież lubiła najbardziej… - No co? - prychnął autentycznie zeźlony, kiedy Ackerman zamiast go tylko mocniej do siebie przyciągać, robiła coś odwrotnego! Spojrzał na nią jakby trochę urwała się z choinki, bo przecież… - Co słyszałem? Nic nie słysza… - nie dokończył, bo w tym właśnie momencie usłyszał! Wycie, zawodzenie… Chyba zwierzęce, ale cholera tam wie! Weston ściągnął mocniej - i tak już ściągnięte - brwi i łypnął na żonę z takim trochę… Zdezorientowaniem? - No co ty, to jakiś wilk albo dingo pewnie. Całujesz się czy nie? - mruknął niezadowolony i znów przysunął pysk bliżej kobiecych ust. Nie zdążył jednak na dobre się w nie wcałować, bo w tej samej sekundzie to nieszczęsne wycie rozległo się… Tuż obok! Tuż za ścianą campera, a to z kolei sprawiło, że i Weston poczuł nie te dreszcze, które powinien. I na dodatek - nie w tych miejscach co trzeba! Aż drgnął. - Może jednak to ten potwór z australijskich bagien… - szepnął i odruchowo, zamiast odsunąć się od Ane, on tylko mocniej i ciaśniej do niej przylgnął. Spojrzał w kierunku drzwi do campera, bo wydawało mu się, że przez ułamek chwili słyszał przy nich dziwne sapanie. Nie zdążył jednak na dobre przetworzyć tej myśli, bo ułamek sekundy później… Coś wskoczyło im na dach! Coś na dach, a Skyler z żony! - Jezu! - pierwszy niewierzący, co z Jezusa chciał żartować, usiadł na łóżku i wbił roziskrzone ślepia w sufit. Taaaaak, zdecydowanie coś tam było i łaziło im po aucie. - Może wyjść i sprawdzić? - zapytał wciąż szeptem, wyciągając po omacku rękę do Ane i zaraz zaciskając palce na jej drobnej dłoni.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Czy nie na tym polegały właśnie małżeńskie randki? Wyrwać się z domu, od obowiązków, nie myśleć o tym, co za ścianą… więc tak, Ane chciała go zaliczyć i była święcie przekonana, że jej pragnienia były odwzajemnione, że Sky chciał dokładnie tego samego. Chciał ją zaliczyć. Zresztą, gdy odwzajemnił jej pocałunek, gdy poczuła jego rękę na swoim udzie – nie miała, co do tego najmniejszych wątpliwości. Nie miała też wątpliwości, że kocha tego faceta i wolałaby, żeby nic im nie przeszkadzało. A już na pewno nie… coś takiego. Bo naprawdę coś słyszała. Wilk albo dingo? Mogło tak być, ale był podejrzanie blisko… podobnie jak mąż spojrzała w kierunku wejścia do kampera i na moment wstrzymała oddech. Jakby to, co było na zewnątrz – wilk albo dingo – miał usłyszeć jak oddycha, wpaść do środka i coś zrobić. I przez to, że nasłuchiwała i wstrzymała oddech, gdy coś uderzyło w dach kampera – prawie dostała zawału. I tylko cudem nie krzyknęła. Jego wołanie imienia Jezusa było odpowiednią reakcją za ich dwoje. Usiadła razem z mężem, poprawiła koszulkę na ramieniu i dalej oczekiwała, bo coś tam ewidentnie było – Co? Nie! – wycedziła przez zęby, ale szeptem… ściągnęła mocniej brwi i spojrzała na męża tak, że musiał wiedzieć, że sobie nie żartuje i niech nawet nie próbuje! – Jeśli to zwierzę to zaraz sobie pójdzie… jeśli ktoś robi sobie głupie żarty to lepiej mu się nie narażać, może być ich więcej albo może być pod wpływem czegoś. – a oni byli sami, nie mieli żadnej broni i raczej nie mieliby większych szans z na przykład grupką naćpanych nastolatków. Widziała kiedyś taki głupi film, gdy grupa dzieciaków polowała na parę w lesie… nie chciała być bohaterką takiego filmu – Przeczekajmy. I po prostu… bądźmy cicho. – mocniej zacisnęła palce na męskiej dłoni i wpatrywała się w sufit kampera, jakby oczekiwała, że coś zaraz zrobi w nim dziurę, wpadnie do środka i ich rozszarpie. Jak w kiepskim horrorze.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prawdę mówiąc, o ile wersję z dzikim zwierzęciem był skłonny przeczekać, o tyle tych potencjalnie naćpanych intruzów… Już niekoniecznie! Spojrzał na żonę, jakby nie dowierzał, że naprawdę… Naprawdę tego chciała. - No i co z tego, że więcej? Ja jestem duży, a ty umiesz się bić. Poradzilibyśmy sobie… - i jak tylko to powiedział, stwór ponownie zawył. Weston instynktownie przysunął się bliżej do Ane i wrócił wzrokiem do sufitu kampera. Coś co łaziło im po dachu, w dwie chwile później wyraźnie z niego zeskoczyło. Pokręciło się jeszcze przez moment gdzieś blisko, powarczało, pofurkotało, znowu dziwnie zaskowytało, ale w końcu… Ucichło. Jakby zupełnie - tak samo nagle i niezapowiedzianie, jak wcześniej narobiło hałasu. Czy odeszło? Tego Skyler nie był pewny, ale miał wrażenie, że tak. Gdzieś w tyle świadomości jakby zarejestrował oddalające się kroki… Raczej nie człowieka. Tak, to zdecydowanie musiało być zwierzę. Bo przecież nie potwór z aborygeńskich bajek, prawda? - Chyba sobie poszło… - Weston odezwał się po dłuższej chwili absolutnej ciszy. Może to faktycznie była metoda - siedzieć cicho i udawać, że nikogo nie ma w domu? Sam już nie wiedział. Spojrzał na Ane i ciężej odetchnął. - Wiesz co… Żebyśmy byli chociaż pijani, to bym to jakoś sobie wytłumaczył. - wypili za dużo, mieli omamy, nieważne, ale skoro byli absolutnie trzeźwi? To to coś musiało być prawdziwe. Czymkolwiek było i cokolwiek zwiastowało. - W porządku? - zapytał, ale mimowolnie wciąż utrzymywał ściszony głos. Pochylił się mocniej do Ackerman, zagarnął ją też do siebie ramieniem, a drugą rękę położył na jej podbrzuszu. Instynktownie chciał sprawdzić jak się czuje ich mała albo mały Weston. Wargi na moment przytknął do kobiecej skroni. - Chcesz wracać do domu? Bo wiesz, że możemy. - tylko słowo i się stąd zwijają. Jasne, jazda nocą po australijskim buszu też nie była najlepszym rozwiązaniem, ale Sky rozumiał, że po tym co się stało… No emocje mogli mieć różne. A przecież nigdzie lepiej niż w domu, prawda? - W poniedziałek zapisujemy się na strzelnicę, Ane. Masz mnie nauczyć porządnie strzelać, bo jak mi jeszcze kiedyś powiesz, że mam siedzieć cicho i nic nie robić to moje ego chyba jednak tego nie wytrzyma. - bo był facetem, okej? Głową rodziny. Był jej mężem i jeśli cokolwiek nastawało na jej bezpieczeństwo, a przynajmniej jego poczucie - powinien zareagować!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
A ona nie widziała nic złego, a tym bardziej nic „niemęskiego” w tym, że nie szukał zaczepki… wręcz przeciwnie. A już szczególnie jak użył argumentu, że umiała się bić spojrzała na niego tak wymownie, że bardziej wymownie się już nie dało. Ani jego wzrost, ani jej umiejętności bicia się nie pomogłyby im w przypadku przewagi liczebnej, takie rzeczy tylko w filmach akcji albo tych o supebohaterach. Więc tak… Ane nie była fanką narażania się, gdy nie zachodziła taka potrzeba. A teraz? Nie zachodziła. Wystarczyło, że byli parę chwil cicho, a to coś, co kręciło się przy ich kamperze po prostu sobie poszło, a oni mogli odetchnąć z ulgą. Ane na pewno odetchnęła! – Jakbyśmy byli pijani… i nie mogłabym tego wytłumaczyć, chyba dostałabym zawału. – zaśmiała się pod nosem, bo teraz już można było no i teraz już nie wpatrywała się w sufit, a w męża ciągle siedzącego obok, który przyciągnął ją do siebie ramieniem. Automatycznie też położyła dłoń na jego, tej na jej podbrzuszu – Oczywiście, że w porządku. Nie jesteśmy przecież tacy strachliwi, co? To tylko wilk albo jakiś dingo. – powtórzyła raz jeszcze jego podejrzenia i ładnie się do niego uśmiechnęła – I nie chce wracać do domu, co ty… – no bez przesady – Chociaż może… powinniśmy być cichą, więc będziemy mieć cichą randkę. Grzeczną. – zaśmiała się, bo niby sobie żartowała, a niby wcale nie. Naprawdę jakoś straciła ochotę na seks, ale też nie uważała, żeby ich randka miała na tym jakoś bardzo stracić. Bez przesady.
- Nie chcę broni w domu. – skwitowała jego prośbę, życzenie, czy cokolwiek miał na myśli – Możemy jechać na strzelnicę, możemy postrzelać dla rozrywki, sportowo… ale nie chcę broni w domu. I naprawdę uważasz, że lepiej szukać konfrontacji? To było jakieś zwierzę, zostawione w spokoju sobie poszło. W większości przypadków z ludźmi jest dokładnie tak samo. – mogła być (byłą) agentką, ale to nie znaczy, że uważała broń za najlepsze rozwiązanie... zwłaszcza, gdy coś nie stanowiło bezpośredniego zagrożenia.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ