28 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Ja potrzebuję kogoś, kto się dla mnie poświęci. Kogoś, kto naprawdę będzie miał siłę i ochotę, żeby wziąć mnie za pysk, nakarmić mnie, cicho, bez pasji, bezgłośnie; bezproblemowo, bez szumów i bez sprzężeń dla mnie żyć.
Był dla niej wszystkim. To on dał jej poczucie, że jest komuś potrzebna. Nie oceniał jej przez pryzmat rodziny, z której pochodziła. Nie interesowały go jej życiowe turbulencje, to że czasami brakuje jej od pierwszego do pierwszego i że nie jest dziewczyną z pierwszych stron gazet. Sądziła, że wszystko dzięki niemu się ułoży; że będą wiedli spokojne życie, że wspólnie przezwyciężą wszelkie przeciwności. Zakładała, że za jej pomocą pójdzie w końcu na odwyk, uporządkuje swoje życie i u jej boku będzie szczęśliwy. Była w stanie poświęcić dla niego samą siebie jednak nagroda jaką dostała za ten gest była dla niej ciosem prosto w serce. A był przecież dla niej wszystkim: najlepszym snem i najgorszym koszmarem, słońcem i gwiazdami.
Rozdarcie jakie panowało nie tylko w jej sercu ale także głowie, nie dawało jej często zmrużyć oka. Świadomość, że kocha kogoś kto bez mrugnięcia okiem był w stanie wyrządził jej taką krzywdę była bolesna. Tak bardzo pragnęła przy nim być, jednak zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że byłaby to najgorzej podjęta decyzja jej życia.
Gdy jego ciepłe wargi musnęły jej delikatną skórę na czole aż drgnęła. Ten gest, choć jeszcze niedawno zupełnie codzienny, dzisiaj był wyrazem naruszenia jej przestrzeni. Nie miała jednak ani siły ani tym bardziej ochoty aby zwracać mu uwagę na jego niestosowne zachowanie. Bardziej była skłonna wykrzyczeć wbrew rozsądkowi pocałuj nieco niżej, najpierw w okolice nosa a może później pozwolę Ci na usta. Przymknęła na chwilę oczy rozkoszując się tą niepoprawną chwilą. Powinna wyrzec się go, wyrwać dłoń z jego ciasnego uścisku i nie pozwolić na tak intymne gesty. Stracił prawo do tego wszystkiego dawno temu a teraz korzystał jedynie z jej naiwnej potrzeby bycia kochaną.
- W takim razie życzę Ci wszystkiego dobrego. - nie miała pojęcia co mówi się ludziom, którzy decydują się na tak radykalne zmiany w swoim życiu. Kibicowała mu, jednak nie była już osobą, która mogłaby wspólnie z nim przejść przez tę mękę. Oczywiście mogła od czasu do czasu wysłać mu wiadomość z pytaniem o postępy, jednak doskonale wiedziała, że każdy z tych smsów będzie zaburzał jej życie i wprawiał w ogromny smutek.
- Nie, nie potrzebuję. - mogła odebrać to jako próbę przekupstwa, jednak znacznie bardziej wolała zrozumieć jego słowa jako chęć wsparcia. Doskonale wiedziała, że gdzieś pod tą stertą emocjonalnego gruzu skrywał się naprawdę dobry człowiek, któremu nikt nigdy wcześniej nie pokazał odpowiedniej drogi i nie określił granic. - Dorabiam sprzątając w domu jakiegoś bogatego gościa. Może nie są to jakieś zawrotne sumy ale na pewno bardzo pomocne. - wzruszyła delikatnie ramionami absolutnie nie wstydząc się pracy jaką zdecydowała się podjąć. Jasne, zdawała sobie sprawę z tego, że zapewne gdyby byli jeszcze w związku to Dick nie byłby zadowolony z jej zajęcia jednak teraz nie mógł jej niczego zabronić.
- Ale jeśli będę potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, to odezwę się do Ciebie. - piękne kłamstwo jak na kogoś, kto sam się nim brzydzi. Słowa te ujrzały światło dzienne tylko i wyłącznie dlatego aby czuł się potrzebny, nie z rzeczywistej chęci skorzystania z jego wsparcia.

Richard Remington
ambitny krab
jonas
28 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Ja potrzebuję kogoś, kto się dla mnie poświęci. Kogoś, kto naprawdę będzie miał siłę i ochotę, żeby wziąć mnie za pysk, nakarmić mnie, cicho, bez pasji, bezgłośnie; bezproblemowo, bez szumów i bez sprzężeń dla mnie żyć.
Był dla niej wszystkim. To on dał jej poczucie, że jest komuś potrzebna. Nie oceniał jej przez pryzmat rodziny, z której pochodziła. Nie interesowały go jej życiowe turbulencje, to że czasami brakuje jej od pierwszego do pierwszego i że nie jest dziewczyną z pierwszych stron gazet. Sądziła, że wszystko dzięki niemu się ułoży; że będą wiedli spokojne życie, że wspólnie przezwyciężą wszelkie przeciwności. Zakładała, że za jej pomocą pójdzie w końcu na odwyk, uporządkuje swoje życie i u jej boku będzie szczęśliwy. Była w stanie poświęcić dla niego samą siebie jednak nagroda jaką dostała za ten gest była dla niej ciosem prosto w serce. A był przecież dla niej wszystkim: najlepszym snem i najgorszym koszmarem, słońcem i gwiazdami.
Rozdarcie jakie panowało nie tylko w jej sercu ale także głowie, nie dawało jej często zmrużyć oka. Świadomość, że kocha kogoś kto bez mrugnięcia okiem był w stanie wyrządził jej taką krzywdę była bolesna. Tak bardzo pragnęła przy nim być, jednak zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że byłaby to najgorzej podjęta decyzja jej życia.
Gdy jego ciepłe wargi musnęły jej delikatną skórę na czole aż drgnęła. Ten gest, choć jeszcze niedawno zupełnie codzienny, dzisiaj był wyrazem naruszenia jej przestrzeni. Nie miała jednak ani siły ani tym bardziej ochoty aby zwracać mu uwagę na jego niestosowne zachowanie. Bardziej była skłonna wykrzyczeć wbrew rozsądkowi pocałuj nieco niżej, najpierw w okolice nosa a może później pozwolę Ci na usta. Przymknęła na chwilę oczy rozkoszując się tą niepoprawną chwilą. Powinna wyrzec się go, wyrwać dłoń z jego ciasnego uścisku i nie pozwolić na tak intymne gesty. Stracił prawo do tego wszystkiego dawno temu a teraz korzystał jedynie z jej naiwnej potrzeby bycia kochaną.
- W takim razie życzę Ci wszystkiego dobrego. - nie miała pojęcia co mówi się ludziom, którzy decydują się na tak radykalne zmiany w swoim życiu. Kibicowała mu, jednak nie była już osobą, która mogłaby wspólnie z nim przejść przez tę mękę. Oczywiście mogła od czasu do czasu wysłać mu wiadomość z pytaniem o postępy, jednak doskonale wiedziała, że każdy z tych smsów będzie zaburzał jej życie i wprawiał w ogromny smutek.
- Nie, nie potrzebuję. - mogła odebrać to jako próbę przekupstwa, jednak znacznie bardziej wolała zrozumieć jego słowa jako chęć wsparcia. Doskonale wiedziała, że gdzieś pod tą stertą emocjonalnego gruzu skrywał się naprawdę dobry człowiek, któremu nikt nigdy wcześniej nie pokazał odpowiedniej drogi i nie określił granic. - Dorabiam sprzątając w domu jakiegoś bogatego gościa. Może nie są to jakieś zawrotne sumy ale na pewno bardzo pomocne. - wzruszyła delikatnie ramionami absolutnie nie wstydząc się pracy jaką zdecydowała się podjąć. Jasne, zdawała sobie sprawę z tego, że zapewne gdyby byli jeszcze w związku to Dick nie byłby zadowolony z jej zajęcia jednak teraz nie mógł jej niczego zabronić.
- Ale jeśli będę potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, to odezwę się do Ciebie. - piękne kłamstwo jak na kogoś, kto sam się nim brzydzi. Słowa te ujrzały światło dzienne tylko i wyłącznie dlatego aby czuł się potrzebny, nie z rzeczywistej chęci skorzystania z jego wsparcia.

Richard Remington
ambitny krab
jonas
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpaść po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Musiał mieć nadzieję, że kiedyś zasłuży na to, by do niej wrócić. To było bardzo naiwne i błahe myślenie, ale pomagało mu przetrwać wszystko, co działo się obecnie w jego życiu. Nie był osobą, która przesadnie się rozczula nad sobą – był w końcu katem, a nie ofiarą – ale wiedział, że śmierć ich córeczki zabierze ponure żniwo w postaci jego załamania. Nie była to jednak dostateczna kara dla niego i był przekonany, że nie będzie miejsca na żadną doczesną. Prędzej liczyłby na jakąś zmyślną karmę, jeśli zacznie wierzyć w końcu w reinkarnację. Był przekonany, że wówczas odrodzi się w ciele jakiegoś biedaka na końcu świata. To byłoby dostateczne zadośćuczynienie popełnionych przewinień?
Sam nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że Irving wszystko przeżywa nieskończenie wiele razy mocniej od niego i może dlatego miał czelność robić wszystko, by przynajmniej z nim porozmawiała. Nawet jeśli łamał wszystkie jej granice, całując ją w czoło i zachowując się jak ostatnie bydlę. Gdyby tylko miał odrobinę dumy i szacunku, to nie zbliżyłby się do niej już nigdy. Prawda była taka, że nie miał bez niej niczego. Najchętniej opowiedziałby jej o awansie, o przygodzie z wężem, ale podejrzewał, że nawet nie zechciałaby go słuchać. Stracił to prawo po kilku kopniakach, przez które na zawsze stała się matką bez dziecka.
A on przegranym.
- Czyli to już ten etap? – upewnił się. – Po prostu się żegnasz ze mną? – pokręcił głową i naprawdę przeraził się własnych myśli, bo najchętniej zaciągnąłby ją do swojej piwnicy i czekałby aż zmieniłaby swoje zdanie, co zapewne było już karalne, ale ona naprawdę chciała wywalić go ze swojego życia na zbity pysk, a na to nie mógł się zgodzić. Wydawało mu się, że dociągnął do etapu, w którym niemal bezgłośnie ją prosić, żeby go nie zostawiała, choć z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk.
Jak i na fakt, że jego dziewczyna sprząta u jakiegoś bogacza, który zapewne ślini się na jej widok. Cudownie, powinna jeszcze kupić sobie odpowiednie ciuszki, może jakby się dobrze zakręciła to skończyłaby na rurze w Shadow. Chyba ta wizja jednak doprowadziła go na skraj wytrzymałości, bo złapał ją mocniej za nadgarstek i przycisnął do siebie, od razu łapiąc drugą ręką za talię, gdyby chciała mu się wymknąć.
- Obiecaj mi, że nie dasz mu się przelecieć ani tym bardziej… - nie umiał wypowiedzieć reszty słów, które cedził przez zęby, zamieniając się z dobrego chłopca w potwora, który nie potrafił wytrzymać bez jej dotyku i tym sposobem gwałci wszelkie prawa odwyku, który polegał również na powstrzymywaniu się od seksualnych uciech i uczuciowej karuzeli. Wszystko bowiem co mogło w przyszłości doprowadzić do kolejnego strzału było zakazane. Właściwie nie powinno tu go w ogóle być, ale nie mógł odmówić sobie kontaktu z nią.

Lorry Irving
24 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Czasami każdemu się wydaje, że wszyscy ludzie to jakieś wybrakowane urządzenia. Ten moment w zależności od sytuacji nazywa się oświeceniem lub załamaniem nerwowym.
Zupełnie zwyczajna ulotka z białym, nudnym tłem na papierze o gramaturze dziewięćdziesięciu gram, wisiała od tygodnia na słupie, który napotykały oczy zaraz po wyjściu z mieszkania. Deszcz sprawił, że się nieco pofalowała, a budżet jaki przeznaczono na jej wyprodukowanie zachęcał do omijania jej wzrokiem. Ot zwykła kartka, która wyszła z drukarki z clipartem w ramach nagłówka.
Musiał minąć tydzień nim Astrid postanowiła do niej podejść i w wyblakłych kilku słowach odnaleźć nowy sens życia. Wszak trzeba być otwartym na nowe ścieżki, a choć tytuł "seans spirytystyczny" brzmiał mniej więcej tak jak "kliknij tutaj, a zostaniesz milionerem", coś - nagły impuls, sprawił że zapragnęła się na nim znaleźć.
Nie było żadnej zmarłej osoby, z którą byłaby na tyle blisko żeby chcieć w ogóle się z nią spotkać, więc z dna szuflady wygrzebała pomięty artykuł o Jimim Hendrixie, z którego niezbyt starannie wycięła zdjęcie. Być może właśnie tej nocy dowie się, czy rzeczywiście zadławił się własnymi rzygami w trakcie snu, czy otworzy zamknięte już śledztwo, odnajdując prawdziwą teorię spiskową. Na tapecie był jeszcze Elvis Presley, ale jego nie miała o co zapytać.
Ściemniało się. Słońce już ledwie widoczne, wychylało się zza chmur, pozostawiając na niebie krwistą poświatę. Powietrze pachniało zakonserwowanymi w chłodzie spalinami i podgniłymi liśćmi. Im bliżej miejsca piknikowego, tym wyraźniejszy stawał się swąd dogasających ognisk. Ktoś mógłby stwierdzić, że towarzyszył temu obrazowi nastrój grozy, ale Astrid to zupełnie nie obchodziło. Jakby za pomocą dwóch skrętów wypalonych rano i jednego przed wyjściem, ktoś wyssał z niej wszystkie emocje i zostawił tylko mgłę z tetrahybdrokanabinolu.
Z kieszeni wyciągnęła paczkę papierosów i zapalniczkę, ale ta postanowiła się zbuntować, wypuszczając jedynie iskry pozbawione ognia.
- Kurwa - przeklęła pod nosem i rozejrzała się wokół w nadziei, że spotka kogokolwiek, kto zdoła wybawić ją z opresji. - Oooo kurwa - bezwiednie wyrwało jej się z ust, kiedy w odległości niespełna kilku metrów dalej objawiło jej się ucieleśnienie wybawienia.
- Ej!!! - zamachała szaleńczo ręką nad głową, w ostatniej chwili powstrzymując się przed wykrzyczeniem czegoś alarmującego. Nie czekając aż zareaguje, w kilku krokach znalazła się przy nim. - Słuchaj, Ty masz może zapalniczkę? - no bo kurwa, potrzebowała jej do odprawienia seansu spirytystycznego i pogaduszek z Jimmym Hendrixem o ile nie pił akurat wódy z Jezusem, czy coś. W razie czego miała alternatywnie w kieszeni schowaną mordę Jima Morrisona, ale ten był damskim bokserem i zamknął swoją kobietę w szafie, a skoro z jednym pojebem zerwała niedawno, z drugim niespecjalnie chciała wdawać się w dyskusję.
ambitny krab
triss
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
- 3 -

- Słuchaj, nie masz czego żałować. To nawet lepiej, że wcześniej wyszłyśmy, bo wcześniej zaczniemy, a po zmroku mają się zejść ludzie, rozpalić ogniska i to będzie najlepsza impreza w całym Twoim życiu - wytłumaczyła przyjaciółce, brnąc przez zapadający się piasek Bowie Hillbury, gwarancja udanej imprezy. Ta krótka podróż była o tyle niewygodna, że gdyby wcześniej nie zaproponowała wypicia kilku głębszych, być może łapanie równowagi przychodziłoby jej z większą łatwością. Obejrzała się przez ramię, jeszcze przez chwilę zerkając na niknące w oddali kino plenerowe, a potem przeniosła wzrok na Lyrę, licząc na to, że tamta nie ma jej za złe tego, że wyciągnęła ją w trakcie seansu, na który w dodatku ją zaprosiła. Nie mówiąc o tym, że prze Bowie spóźniły się na pierwsze siedem minut filmu, ale to nie miało znaczenia, bo a) film był wyjątkowo nudny, b) musiały poświęcić się dla większej sprawy, a tą mianowicie było kilka grzybków, zamkniętych w przeźroczystej torebeczce, która spoczywała teraz na dnie jej torebki w towarzystwie innych, niekoniecznie legalnych substancji.
Przystanęła znalazłszy się niemalże na skraju plaży, ale w odległości pozwalającej im przeżyć swój pierwszy, wspólny odlot, nie martwiąc się, że zmyje je pierwsza nadchodząca fala. Rzuciła na piasek koc w kratkę, który kiedyś podkradła Romy i opadła na niego, klepiąc miejsce obok siebie.
- Podobno wystarczy nam tylko kilka grzybków na pierwszy raz - poinstruowała przyjaciółkę, sięgając w głąb torby. Jej dłoń lawirowała między kluczami do domu, do baru, zapalniczkami (przynajmniej trzema na pięć zużytymi), gumami do żucia, o których istnieniu zdążyła już zapomnieć, aż wreszcie natrafiła na śliską fakturę foliowej saszetki. Nigdy wcześniej nie brała grzybków, choć miała siebie za pewnego rodzaju narkotykowego guru, a przynajmniej w przypadku różnokolorowych pastylek na każdą okazję, wszelakich odmian traw i przykładowo takiej ayahuaski, która też fundowała znakomity odlot. Zanotowała sobie w pamięci żeby w następną podróż z Lyrą zaopatrzyć się w to kosmiczne paliwo. Niewykluczone, że wśród odmętów zapomnianych artefaktów w torebce znalazłaby się i mała buteleczka z tym specyfikiem, bo chyba kiedyś ją tam wrzucała.
- Wzięłaś to piwo, nie? - mówiąc to miała na myśli to po które się wybrały w drodze po halucynki, tylko że Bowie musiała się na chwilę odłączyć, bo jej sprzedawca pojawił się w umówionym miejscu wcześniej. A nawet Bridget Jones wiedziała, że grzybki się popija, chociaż defacto nie miała bladego pojęcia, że je spożywa.
- To co, zdrowie? Akurat zobacz jakie ładne fale i zachód, to będziemy mogły się skupić na przyjemnych widokach zanim nas trzepnie - tylko wciąż nie była do końca pewna, czy kilka znaczy dwa, czy może cztery? Ale przy takiej ilości w torebce, czy ma to jakiekolwiek znaczenie?

Lyra Raynott
grzybiara
bowie
sprzedawczyni — sportspower lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła studia z dietetyki, jej kariera gimnastyczki skończyła się po wypadku, więc póki co pracuje w sklepie sportowym, robi sporo głupot i została dziewczyną Rydera.
  • 17.
Słysząc słowa Bowie, Lyra popatrzyła na przyjaciółkę, robiąc przy tym nieszczególnie przekonaną minę. Zaraz jednak skrzywiła się, gdy poczuła jak w trampka wsypuje jej się piasek. Uch, najgorsze uczucie ever, nawet jak miało się skarpetki.
Mam nadzieję, wiesz? Bo inaczej nigdy ci nie wybaczę, że nie miałam szansy dowiedzieć się, czy główni bohaterowie ostatecznie się zejdą. – Na pewno tak. To był w końcu ten rodzaj filmu, w którym zawsze musi być jakiś happy end i Lyra nie musiała oglądać całości, by i tak wiedzieć, jak to się właściwie skończy. Dlatego żarty na bok, ale nie miała zupełnie nic przeciwko temu, że wcześniej urwały się z seansu, bo w pewnym momencie zaczęła ziewać strasznie mocno i myślała, że zaraz zaśnie. Poza tym odnosiła wrażenie, że na ten seans wybrały się same pary, a ona… cóż, aktualnie spoglądała na nie niezbyt przychylnie. Wiadomo, byli jej trochę solą w oku, choć nie była gotowa, by przyznać to głośno. No a przynajmniej nie kiedy była zupełnie trzeźwa.
Tylko że teraz już nie była. A miała być jeszcze mniej. Zasadniczo Lyra miała mocną głowę, ale szybkie tempo picia spowodowało, że czuła już pierwsze efekty. I nie mogła się doczekać, aż spróbują w końcu tych grzybków, o których mówiła Hillbury. Usiadła po turecku obok przyjaciółki, obserwując jak ta przeszukuje torbę.
Kilka to dwa, trzy czy dziewięć? – zaśmiała się, ale gdyby to od niej zależało decyzja to skłaniałaby się ku tej wyższej liczbie. W końcu co mógł zrobić jeden czy dwa malutkie grzybki? Lyra była pewna, że zupełnie nic, ale z drugiej strony ona żadnym narkotykowym guru nie była. Zdarzało jej się wspomagać jakimiś pastylkami, żeby trochę polepszyć swój stan podczas imprez, ale żaden z niej znawca. Liczyła więc w tej kwestii na wiedzę i doświadczenie Bowie!
Jasne, że tak – potwierdziła i teraz na odmiany to ona sięgnęła do swojej torby, w której trzymała jakieś potrzebne, pewnie dziewczyńskie rzeczy oraz dwie puszki piwa. I to właśnie je teraz wyjęła. – Wzięłam nawet więcej, gdybyśmy były bardzo spragnione – wyjaśniła, otwierając póki co jedną puszkę, potrzebną im do tego, by popić ich grzybkowy przysmak. Nie była nigdy na tylko odpowiedzialną osobą, by kiedykolwiek czytać coś o ewentualnych skutkach łączenia alkoholu i substancji halucynogennych, ale też prawdę mówiąc, kompletnie ją nie obchodziło w tym momencie, czy jakieś są. Kiedy Bowie wysypała jej i sobie na rękę odpowiednią ilość grzybków – to znaczy taką, którą pewnie obie uznały za wystarczającą, a mieszczącą się w ramach kilku, najpierw podała piwo przyjaciółce, a potem sama je wzięła, popijając nim grzybki.
To ile może potrwać, zanim coś poczujemy? – Lyra była naprawdę ciekawa tych doznań. Wyciągnęła teraz nogi przed siebie i odchyliła się lekko, opierając na wysuniętych do tyłu dłoniach. Rzeczywiście, widoki już miały wspaniałe!

bowie hillbury
lyra raynott
Ola
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
Piasek w bucie był jedną z najgorszych rzeczy, na które ludzkość nie miała wpływu. Zaraz po komarach, bo jeszcze te potrafiły skutecznie spędzać sen z cudzych powiek. Na szczęście alkohol na tyle szybko zadziałał, że Bowie przestała się zastanawiać czy więcej piasku ma w skarpetkach czy jednak w samym trampku, i czy nawet jeśli go dobrze wytrzepie to uda jej się pozbyć go w całości. Przekleństwo codzienności w Lorne Bay.
- Zejdą się - odpowiedziała z grobową miną, do samego końca próbując zachować powagę, a potem się uśmiechnęła. Jej też film niespecjalnie przypadł do gustu, z tym, że Bowie akurat była ostatnią osobą, która z własnej, nieprzymuszonej woli decydowała się na oglądanie romansideł. Chyba, że miały bardziej skomplikowaną fabułę, w której dramat zradzał dramat, to wtedy owszem. Nawet była zainteresowana! Grzybki miały zrekompensować to filmowe fiasko, zwłaszcza że towarzystwo, w którym się znalazły na chwilę obecną nie było wyjątkowo pożądane przez nie obydwie.
Chwilę zajęło jej odnalezienie zguby. Nie najłatwiejsza to czynność, kiedy w twoich żyłach już buzuje alkohol, nawet jeśli dawka nie była wyjątkowo duża. Na chwilę zamknęła oczy, jakby medytowała nad niewielką torebeczką, zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie przyjaciółki. Cóż, mogła wcześniej dopytać o szczegóły, ale śpieszyły się na film!
- Wiesz co? To jest doooobre pytanie - jej głowa nie przestawała pracować, zestawiając ze sobą niewidzialne odważniki, dosypując gdzieniegdzie trochę zielska, innym razem proszku albo tabletek, tylko po to żeby odnaleźć receptę na idealną ilość grzybków, które nijak miały się do tego co dotychczas zdążyła poznać. - Myślę, że "kilka" to trochę tak jak szczypta. Wezmę teraz między palce tak luźno ile się zmieści i... O, proszę, mamy zwycięzcę! Czyli będą trzy - poczekała aż Lyra wysunie w jej stronę otwartą dłoń, po czym wsypała na nią składniki magicznej mikstury, a potem nabrała własne, nie zostając w tyle. W razie gdyby dostały zbyt mocnego kopa, dała znać Ryan gdzie ma ich szukać.
- Boże, dlatego właśnie jesteś moją przyjaciółką! - tak naprawdę wcale nie dlatego, ale znały się na tyle długo żeby o tym wiedzieć. Bowie czasami miała wrażenie, że Raynott czyta jej w myślach, tak jak z tymi piwami. Przez chwilę przez jej głowę przemknęła obawa, że takie naćpane znowu będą musiały przemierzać niekończącą się plażę, wsypać piach do butów i szukać monopolowego. Na szczęście ten scenariusz nie wchodził w grę. Z drugiej strony mogły też udać się do baru nieopodal kina, ale nawet naćpana Bowie wiedziała, że marże tam mają z kosmosu. Wsypała sobie zawartość dłoni do ust i popiła piwem, krzywiąc się nieznacznie. Nie przepadała za grzybami. Zwłaszcza surowymi.
- Z reguły to trwa od piętnastu minut do pół godziny. Czasem dłużej, ale to trzeba na trefny towar trafić albo mieć wyjątkowo mocną głowę, a my chyba jesteśmy całkiem podatne - wytłumaczyła, po chwili zastanowienia. W filmach efekt przeważnie był natychmiastowy, ale to całkiem normalne, że nikt nie czeka pół godziny na to aż głównego bohatera kopnie towar. - Możesz mi w międzyczasie zrobić mały życiowy update - nie żeby była jakaś mocno zacofana w temacie, w końcu postanowiły razem zamieszkać, ale zawsze było coś o czym mogła nie wiedzieć, a jeśli w międzyczasie dostaną jakiś kolorowych wizji napędzanych szumem fal, to jeszcze lepiej.

Lyra Raynott
grzybiara
bowie
sprzedawczyni — sportspower lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła studia z dietetyki, jej kariera gimnastyczki skończyła się po wypadku, więc póki co pracuje w sklepie sportowym, robi sporo głupot i została dziewczyną Rydera.
Zasadniczo alkohol potrafił zdziałać prawdziwe cuda, choć akurat Lyra mogłaby podchodzić do niego z nieco większą ostrożnością, bo jakoś niepokojąco często zdarzało jej się robić różne głupoty pod jego wpływem. Z drugiej strony, trochę też ich robiła bez dodatkowych wspomagaczy, może zatem problem wcale nie leżał w zbyt wielu wybitych piwach lub drinkach ale w niej samej?
No jasne, zawsze się schodzą – skwitowała z rozbawieniem, wywracając oczami. Komedie romantyczne czy inne romansidła miały to do siebie, że nawet jeśli treść wydawała się interesująca, to i tak widz niemal od razu wiedział, jakie będzie zaskoczenie, a to potrafiło popsuć nawet najlepiej zapowiadający się seans. Lyra lubiła filmy, które trzymały ją w napięciu, sprawiały, że do końca jej uwaga była utrzymana. Choć nie można stwierdzić, że była jakimś wyszukanym kinomaniakiem. Zdarzało jej się oglądać coś w stylu telenoweli czy innych odmóżdżaczy.
Trzy wydaje się dobrą ilością – przytaknęła Bowie, głównie po to, aby coś w ogóle powiedzieć. Nie znała się kompletnie ani na grzybkach, ani na innych substancjach, które miały za zadanie zapewniać atrakcje. No, może oprócz tego, że czasem je brała. Ale to jeszcze nie robiło z niej żadnego speca, dlatego całkowicie musiała tu zaufać Hillbury. – W końcu to mniej niż cztery, a... – urwała nagle, ewidentnie łapiąc jakiegoś laga. – a więcej niż dwa – dokończyła, wzruszając ramiona z taką miną, jakby to nie była oczywista oczywistość. Tak czy inaczej cztery to już wydawało się całkiem dużo – a co jeśli grzybki w takiej ilości mogły je już zabić? Może nie bez powodu było też Czterech Jeźdźców Apokalipsy; tak, nie powinny tak ryzykować.
Uniosła jedną brew.
Ej, a ja myślałam, że to przez mój niespotykany intelekt – wyszczerzyła zęby w uśmiech, co od razu pokazywało, że nie mówiła tego tak całkiem na poważnie. Z tego typu relacjami, które zaczęły się wiele lat wcześniej było tak, że człowiek w pewnym momencie już nie pamiętał, co było tą iskierką, która wszystko zapoczątkowała. Czy stało się to w momencie decyzji o dzieleniu jednej ławki, a może to były jakieś konkretne słowa, potem rzucone w eter? – Zresztą, to chyba udowodnione naukowo, że każda brunetka powinna mieć swoją... no, może też mieć brunetkę – parsknęła cichym śmiechem, uświadamiając sobie, że chyba nie do końca wyszło jej to porównanie.
Kiwnęła głową; to nie wydawało się jakoś szczególnie długo, mogła spokojnie poczekać. To znaczy – teraz i tak już nie miała wyjścia, skoro grzybki były w drodze do jej żołądka albo już tam wylądowały. Nigdy nie była zbyt dobra z biologii.
No tak, bo w sumie chciałam się trochę poradzić – odchrząknęła. – Wiesz, że postanowiliśmy z Ryderem spróbować. – Na pewno powiedziała o tym Bowie, jak zaproponowała wspólne mieszkanie, bo uważała, że tak należało postąpić, żeby potem nie było ewentualnie jakichś dziwnych sytuacji. – Tylko słuchaj, bo może ty wiesz, bo ja sobie uświadomiłam, że tak nie bardzo... Jak myślisz w sumie, czym może różnić się takie próbowanie od zwykłego bycia razem? W sensie... nie powinno się robić czegoś, co robi się normalnie? – Lyra zachowywała się trochę tak, jakby nigdy wcześniej nie była w żadnej relacji, co oczywiście nie było prawdą. Ale tym razem serio się przejmowała, że może coś niechcący popsuć!

bowie hillbury
lyra raynott
Ola
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
Bowie wychodziła z założenia, że alkohol był tylko jedną ze zmiennych, które pojawiały się na drodze do wyzwolenia prawdziwej natury. Z drugiej strony niekoniecznie zawsze było to wskazane. Były na pewno takie osoby, którym alkoholu nie powinno się podawać w zbyt dużych ilościach, bo ich skryte ja nie bez powodu było zamknięte w najgłębszych odmętach duszy. Natomiast wychodząc z Lyrą, nigdy specjalnie nie przejmowała się liczeniem ile która wypiła. W zasadzie trzymała się zasady "pijmy ile wlezie".
- I zawsze wszyscy z tego powodu płaczą - mruknęła niepocieszona, bo ilekroć zdarzyło jej się na takim filmie się pojawić, z rosnącym rozbawieniem obserwowała zamglone kurtyną łez oczy siedzących nieopodal. I wbrew pozorom nie były to same kobiety. Mężczyźni też kręcili nosami, że niby uczulenie albo pyłek im do oka wpadł, a potem próbowali te same sceny z mniejszym lub większym powodzeniem odgrywać w życiu prywatnym, czego Bowie totalnie nie rozumiała.
- Ty to jednak coś tam się na tym znasz - odpowiedziała z powagą, nie wytrącając przyjaciółki ze stanu oświecenia w jakim się znalazła. Zdecydowanie umiała w matematykę i Hillbury to naprawdę doceniała, bo choć na pozór wydawało się to błahostką, była pewna, że taki Ryder bez żadnych kalkulacji po prostu wsypał by do gęby całą zawartość woreczka, a potem trzeba byłoby go zbierać z piasku zanim przejdzie przez kolejne stadia nirwany i ewoluuje w płaszczkę.
- To też, ale dopiero na trzecim miejscu, bo na drugim wygrało bycie brunetką - odpowiedziała z równie szerokim uśmiechem. Co jak co, ale z nikim innym nie przeżyłaby tylu lat w tej szkole bez skaz na psychice. Rozumiała ją jak nikt inny i nie trzeba było jej powtarzać dwa razy, kiedy zrobić taktyczny obrót, a kiedy zamiast na zajęcia pójść na wagary.
Wyprostowała się na słowa Lyry, przybierając w swoim mniemaniu wyraz wyjątkowego skupienia, choć czuła jak powoli mięśnie jej twarzy się mimowolnie rozluźniają, co było prawdopodobnie zasługą grzybków.
Westchnęła głośno, przybierając pozę znawcy, choć tak naprawdę sama była wolnym duchem i najczęściej zatrzymywała się na etapie próbowania, w obawie, że idąc o krok dalej, wszystko się urzeczywistni i przestanie być tylko luźną metaforą związku. Z drugiej strony, to czy właśnie to nie było tak, że jak się już próbuje to cała relacja przestaje być zgoła luźna?
- Kuuurwa - zaczęła, przeciągając głoski naszpikowane euforią, która wzięła się nagle i znikąd. - To jest dobre pytanie. Wiesz co, ja myślę, że... - zamrugała dwa razy oczami, zastanawiając się w głowie pokrótce co w zasadzie chce powiedzieć. - Że to wszystko zależy od was i od tego jak to czujesz, rozumiesz nie? No bo skoro zdecydowaliście się na ten, hm, krok, to znaczy, że raczej już nie ma nic czego nie powinniście robić, no a zresztą, chyba już to robiliście, nie? To znaczy te rzeczy co nie powinno się ich niby robić - trochę pokrętnie, naokoło próbowała przekazać swoje myśli, ale im bardziej w to brnęła, tym dalej od celu się znajdowała. - Do meritum - na szczęście umiała w mądre słowa. - Po prostu bądźcie razem, bez żadnych ograniczeń, no a jak nie wyjdzie... No to chuj, trudno, ale myślę, że jesteście dla siebie stworzeni! - skinęła aż głową na koniec, dla zaznaczenia wagi swoich słów.

Lyra Raynott
grzybiara
bowie
sprzedawczyni — sportspower lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła studia z dietetyki, jej kariera gimnastyczki skończyła się po wypadku, więc póki co pracuje w sklepie sportowym, robi sporo głupot i została dziewczyną Rydera.
Dużą rolę odgrywała kwestia zaufania, tak się przynajmniej wydawało Lyrze, która można powiedzieć, już miała pewne doświadczenie w tych sprawach. Choć zdarzało jej się pić z obcymi (mniej lub bardziej) ludźmi, to wiedziała wtedy, że nie może przekroczyć pewnej granicy. Co innego na przykład picie z taką Bowie. Znały się już tyle czasu, przeżyły razem tyle dziwnych sytuacji, że Raynott mogła mieć pewność, że w razie czego przyjaciółka zbierze ją z parkietu czy z jakiegokolwiek innego podłoża, gdyby jednak okazało się, że przesadziła z alkoholem.
To w ogóle głupie i bez sensu, nie? Ludzie płaczą, bo się bohaterowie schodzą, choć wiadomo to od początku filmu, a nie powinno się płakać na smutnych rzeczach? Na przykład jak słodki szczeniaczek wpada pod samochód? – zastanawiała się głośno. Ona, gdyby miała płakać na jakimś filmie to na pewno nie dlatego, że jakiś typ mówi lasce, że jest w niej zakochany i że chce z nią spędzić resztę życie. W ogóle większość tekstów, obiektywnie uznawanych za romantyczne, Lyrze wydawała się nieco creepy. Choćby takie nie mogę bez ciebie żyć, czy umarłbym dla ciebie. Raynott chyba w takim momencie zapaliłaby się czerwona lampka, gdyby spotykała się z gościem, który serwowałby jej takie teksty. Może i miałyby świadczyć o gorącym uczuciu, ale Lyrze wydawało się, że niepokojąco często były też elementem toksycznych relacji.
Cholera, zdążyłam już zapomnieć, co było na pierwszym – przyznała z głośnym westchnieniem, ale przy tym wyraźnie dumna, że ma tyle zalet, będących podwaliną ich przyjaźni. W ogóle to chyba taki już urok tych szkolnych przyjaźni, że wtedy można znaleźć kogoś, z kim człowiek rozumie się bez słów i może robić te wszystkie głupie rzeczy, które najlepiej robi się w wieku młodzieńczym. A potem o nich wspominać i mówić tak, tak, fajne czasy.
Nie uprawialiśmy jeszcze seksu jak coś – powiedziała bez ogródek, bo nic nie mogła poradzić na to, że to akurat była pierwsza rzecz, która przyszła jej do głowy od razu, kiedy chodziło o to, czego nie powinno się robić z przyjacielem. To znaczy – właśnie już nie z przyjacielem, a kimś więcej, ale to wszystko wydawało się Lyrze szalenie skomplikowane. – To w sumie trochę trudne. Chciałam tego i w ogóle, ale po prostu jest inaczej niż zwykle – przyznała szczerze. Nie była pewna, czy brzmi to sensownie i to nie tak, że żałowała jakichś decyzji. Ale czasem czuła się trochę zagubiona. – Nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić, żeby czegoś nie zniszczyć albo nie sprawić, że Ryder pożałuje tej decyzji. Co jest pewnie bardzo głupie, bo przez to mam wrażenie, że sama powstrzymuje to całe próbowanie. – Wzruszyła nieznacznie ramionami. Trochę nieprzytomnym wzrok wzrokiem (heh, to pewnie te grzybki) popatrzyła na Bowie. – A mogłam umawiać się z dziewczynami. Z facetami to same problemy – skwitowała z miną znawcy!

bowie hillbury
lyra raynott
Ola
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
Trzeba przyznać, że nawet jeśli przesadziła z ilością alkoholi lub innych substancji psychoaktywnych, zawsze umiała trafić do muszli klozetowej, o ile takie osiągnięcia mają w ogóle jakieś znaczenie. Nawet w przypadku napastliwych facetów, którzy chętnie wykorzystaliby ten stan upojenia, umiała sobie poradzić, wychodząc z założenia, że jeśli się nie obroni, to eksplodująca zawartość treści żołądkowej zrobi to za nią. Z tego założenia też wychodziła, bawiąc się ze znajomymi, chociaż akurat w tej sytuacji, widząc że któreś jest zbyt dobrze porobione, sama stopowała używki, przybierając rolę odpowiedzialnej Bowie, co na przykład w wyobraźni jej rodziców zdarzało się tak rzadko, że nigdy. Na szczęście z Lyrą mogły na siebie liczyć i nawet jeśli obie przesadziłyby z alkoholem, zawsze była taka Ryan pod numerem szybkiego wybierania, a skoro ostatnio odstawiła zabawę na bok, mogła się przydać jako szofer i pogotowie ratunkowe w jednym.
- Eeeej i to jest to! Dajmy na to taki Czarnobyl, ja się totalnie rozkleiłam na tym fragmencie z psami - może wybiegła myślą nieco za daleko, ale i tak pociągnęła nosem. Nie wdawała też się zbyt mocno w szczegóły, bo nie była pewna, czy przyjaciółka to obejrzała, a głupio tak zaspoilerować coś niechcący. Niemniej miała rację. Bowie też kompletnie nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ludzie tak mocno przeżywają te tanie chwyty w filmach, zamiast skupiać się na prawdziwych tragediach, jak na przykład śmierć Mufasy. - To jest, wiesz, nie żebym była jakaś wyprana z uczuć, ale ludzie mają większe pole do decyzji nad swoim losem niż zwierzęta, nawet Zakochany Kundel jest bardziej romantyczny niż te wszystkie filmy świąteczne, co zasypują Netflixa w grudniu - może i trochę pierdoliła od rzeczy, ale teraz była bardzo przejęta swoją racją i tymi wszystkimi ludźmi, którzy bez zastanowienia odpowiadali, że ich ulubionym filmem jest Pamiętnik, kiedy tyle dzieł kinematografii wciąż pozostawało niedocenianych. A potem ucierał się jakiś głupawy schemat romantyzmu i ludzie oczekiwali, że umarliby dla siebie, kiedy to nie na tym życie polegało, i w ogóle brzmiało to absurdalnie!
- Wiesz, ja chyba też - uśmiechnęła się w jej stronę. Nie było potrzeby dodawać nic więcej. Sam fakt, że ich przyjaźń przetrwała tyle lat, a Lyra była jedną z niewielu osób, którym mogła się zwierzyć i na nich polegać, świadczył o tym, że musi być naprawdę niezła w te klocki. Czasami zastanawiała się jak to będzie kiedyś, w przyszłości, kiedy postanowią opuścić tą zatęchłą dziurę, ale odnosiła wrażenie, że to jest tego typu znajomość, gdzie nawet nie odzywając się do siebie kilka miesięcy, czujesz, jakby minęło raptem kilka dni.
- Cooooo? - jej oczy rozszerzyły się, a twarz przybrała grymas niezrozumienia, jakby seks był czymś co mogło definiować bycie albo nie bycie w związku. Po chwili jednak skinęła głową, rozumiejąc, że tak w zasadzie było na razie bezpieczniej, niż od razu rzucać się na głęboką wodę. Zresztą nie każdy zaczynał relację od "na samą myśl o tobie rozkładam nogi jak sztalugi". - To jak to z wami jest? Któreś z was już próbowało to zainicjować? - może nie powinna tak wypytywać o ich życie seksualne, ale nie mogła poradzić nic na to, że paliła ją ciekawość, a równocześnie grzybki zaczynały ją podpuszczać do zadawania niewygodnych pytań.
- Masz trochę racji... Przejebane, że akurat wybrałaś sobie Rydera. Ale chyba też nie ma co za długo siedzieć w niepewności, bo jeśli będziecie się cały czas czymś stopować, to też niedobrze. Rozmawialiście o tym? - ton jaki przybrała nie pasował do Bowie. Mówiła raczej głosem pani psycholog na dropsach. Trochę drżącym, podekscytowanym, ale z pewną dozą powagi, którą próbowała utrzymać. - Ej, wiesz co? Jeśli wam nie wyjdzie, to możemy być razem. W otwartym związku. Będziesz mogła uprawiać seks z kim będziesz chciała - to nawet nie propozycja, a czyste stwierdzenie padło z jej ust i w tym momencie wydało jej się bardzo praktyczne. Dlaczego nie wpadła na to wcześniej?!

Lyra Raynott
grzybiara
bowie
sprzedawczyni — sportspower lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła studia z dietetyki, jej kariera gimnastyczki skończyła się po wypadku, więc póki co pracuje w sklepie sportowym, robi sporo głupot i została dziewczyną Rydera.
Wyraz twarzy Lyry zmienił się zaraz po słowach Bowie. Rozejrzała się wokół z niespotykaną czujnością, a potem pochyliła trochę w stronę przyjaciółki, jakby właśnie chciała zdradzić jej swoją największą tajemnicę. I kto wie, może tak właśnie było.
Tylko nigdy, przenigdy nie mów tego nikomu – zastrzegła z konspiracyjnym szeptem. Nie chciała dodawać, że Bowie musi zabrać ze sobą ten sekret do grobu, bo to wydawało jej się oczywiste. Poza tym ufała Hillbury i wiedziała, że akurat ta tajemnica jest u niej bezpieczna. – Trochę płakałam, kiedy pokazywali martwe zwierzęta – powiedziała z powagą, dorzucając do tego nieznaczne skinienie głową. W ogóle to wydawało jej się diabelnie niesprawiedliwe. Wybuch reaktora w Czarnobylu był w sporej mierze wynikiem błędu ludzkiego, a ogrom strat i istnień, które ucierpiały w związku z nim był dla Lyry niewyobrażalny. Nawet jeśli niespecjalnie interesowała się historią. Okej, był jeszcze jeden moment, w którym się rozpłakała, już nie przy Czarnobylu, a podczas ostatnich scen Chłopca w pasiastej piżamie. Ale do tego jeszcze nie była gotowa się przyznać. – Chociaż ostatnio oglądałam nawet w miarę spoko świąteczny film. Obczaj to, bohaterowie spotykali się w każde jakieś święto, żeby w tym czasie nie być samemu i nie wysłuchiwać pytań o to, kiedy kogoś przyprowadzą. Ale potem trochę spierdolili, bo oczywiście zakochali się w sobie – dodała, wywracając na koniec oczami. A wydawało się, że film ma naprawdę potencjał.
Zaskoczenie Bowie nie było szczególnie zaskakujące dla Lyry, bo przecież przyjaciółka pewnie nie raz i nie dwa wysłuchiwała jakichś historii Raynott i wiedziała, że nie jest ona typem cnotki, która przejmowałaby się internetowymi specjalistami, którzy mówili, na której rance można już iść do łóżka, a na której absolutnie tego nie robić.
No póki co nie bardzo, w sumie nawet nie bardzo mamy kiedy próbować w to próbowanie – wyjaśniło, co pewnie brzmiało jak wymówka, ale faktem było, że ostatnio mieli na głowie przeprowadzki, inne takie i jakoś, no nie było okazji. – Próbowałaś kiedyś poważnie pogadać z Ryderem? – parsknęła. Nie żeby sama była pod tym względem lepsza! Udało jej się to może ze dwa razy – raz, gdy była pijana i wtedy też go pocałowała i dwa, gdy on był trochę (mocno) zjarany, poza tym wtedy znaleźli się pod ścianą i musieli coś postanowić. – Na trzeźwo trochę się cykam, a po pijaku nie wszystko potem pamiętam. – I tak źle, i tak niedobrze!
Za to słowa Bowie sprawiły, że oczy Lyry rozbłysły.
Stara, zajebiste. – Nie to, żeby teraz chciała, aby im nie wyszło, ale w razie czego łatwiej będzie to niepowodzenie przełknąć. – A póki co muszę się chyba zadowolić tym wibratorem, co mi kiedyś kupiłaś. – Tak naprawdę Lyra miała nadzieję, że to był prezent od Bowie, bo nie chciała się zastanawiać, kto inny z jej znajomych mógłby jej go podarować. – Ale nie musimy tego potwierdzać żadnym paktem krwi? – zamartwiła się, wyciągając przed siebie ręce, jakby je oglądała, gdzie najlepiej naciąć. Aczkolwiek wolała chyba słowne obietnice! – Ej, a widziałaś kiedyś siedem palców? – Zmarszczyła brwi i pomachała Bowie dłonią przed twarzą, rozcapierzając palce. Jasne, że nie wyrosły jej tam dwa dodatkowe, choć tak jej się aktualnie wydawało.

bowie hillbury
lyra raynott
Ola
ODPOWIEDZ