dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
Odsunął się na moment od obiektywu lunety, czy jakkolwiek nazywała się ta mała soczewka, która w niezrozumiały dla niego sposób potrafiła powiększać różne obiekty, oddalone nawet o setki metrów. Optyka była zawsze dla niego czymś wręcz kosmicznie niezrozumiałym, nie, żeby w ogóle był typowym ścisłowcem, bo nie był, a przez szkolną edukację z fizyki i tym podobnych przedmiotów przebrnął trochę na farcie, a trochę przez to, że w podbramkowych sytuacjach starał się aż zanadto, żeby nie musieć jednak powtarzać klasy z powodu czegoś, co nawet nie było dla niego przydatne w dalszym życiu. Wychodził z założenia, że szkoła powinna dawać jakiś w miarę ogólny pogląd na większość dziedzin nauki, jednocześnie pozwalając rozwijać te, które wydawały się być bardziej interesujące, a jego po prostu dokładny sposób działania wszechświata nie interesował, wolał skupiać się raczej na jego metaforycznym opisie.
- Niedaleko skał - powtórzył po niej, odwracając się, żeby zobaczyć gdzie pokazuje palcem i samodzielnie nakierować lunetę w dany obszar, ale Penny go w tym wyręczyła. - Czekaj, czekaj - wytężył wzrok, żeby spróbować dostrzec materac. - MAM! - wykrzyknął tryumfalnie, może trochę za głośno, bo nie było się czym aż tak ekscytować. - Nie jestem pewien czy to materac, zobacz - znów się odsunął, pozwalając kobiecie podejść bliżej i spojrzeć. - Może to jakaś wielka folia? Zwykły śmieć? - kto w taką pogodę w ogóle próbował pływać na dmuchanym materacu? Musiałby być szaleńcem, bo w okolicy nie było nawet surferów, bo istniało zbyt duże ryzyko wpadnięcia na skały. - Penns, to pewnie nic takiego, serio - zauważył, że była lekko poddenerwowana, chciał ją więc uspokoić.

Penny Beckert
przyjazna koala
nata#9784
lorne bay — lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
pani profesor biomatematyk, która od ponad roku próbuje otrząsnąć się po tragicznej śmierci męża
Dla Penelopy przedmioty ścisłe były całym światem. Rozumiała je i wśród liczb i wzorów czuła się dobrze, opisywała w ten sposób świat, bo tak naprawdę większość rzeczy można było zamknąć w jakimś wzorze, może oprócz ludzkich relacji, ale z tym akurat zawsze miała problem. Całe szczęście teraz już wiedziała dlaczego tak jest i nie musiała postrzegać siebie za jakiegoś dziwaka i odludka. Była po prostu chora, a w tym nie było nic złego, ani nic co byłoby jej winą. Taka się urodziła i nie mogła tego zmienić. Chodząc na terapię udało jej się wypracować pewne umiejętności, które pozwalały jej na lepsze rozwijanie zdolności interpersonalnych, ale od śmierci ukochanego przestała uczęszczać do psychologa i wszystko znów stało się trochę trudniejsze. W tej chwili jednak ta sprawa była najmniejszymi z jej problemów. Próbowała ułożyć sobie jakoś życie, pokonać traumy i wrócić do normalnej pracy starając sie ze wszystkich sił dostać nagrodę Nobla czy swoją okładkę w Science. To było dla niej teraz istotne.
No i też to żeby w razie potrzeby móc komuś uratować życie. - Jesteś pewien? - Zapytała i rzeczywiście spojrzała ponownie w lunetę, ale ona nie była do końca przekonana. Z tym, że ona była przewrażliwiona i dobrze, że obok był ktoś trzeźwiej myślący. - Tak, masz rację, niepotrzebnie panikuje - stwierdziła kiwając głową starając się też w ten sposób uspokoić sama siebie, ale wiedziała, że I tak będzie pewnie siedzieć w nocy w domu i przeszukiwać portale informacyjne żeby mieć absolutną pewność, że nie zostawili nikogo na śmierć. - Przepraszam, jestem trochę przewrażliwiona w tym temacie. - Mruknęła odchodząc od lunety i podeszła do barierek przy których na chwilę stanęła zasłaniając sobie twarz dłońmi i głęboko oddychając próbując się w ten sposób uspokoić słuchając jednocześnie kojącego odgłosu fal rozbijających się o skały.


Rusty Overgaard
ambitny krab
catlady#7921
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Tak Penny, to nic takiego - powtórzył raz jeszcze. Jej wahanie sprawiło, ze sam nagle poczuł to samo, ale gdyby tylko dal po sobie poznać, że niekoniecznie pewnie się z tym czuje, spotęgowałby tylko niepewność kobiety, a to nie miało jakiegokolwiek sensu. Raz jeszcze rzucił okiem na lunetę, uważnie wpatrując się w pływający materac, który według niego był tylko folią i naprawdę uważał, że to nic takiego, a już z pewnością, że brak jest na nim turystów, którzy mogliby się utopić, z powodu wichury. - Ludzie nigdy nie nauczą się nie śmiecenia gdzie tylko popadnie - westchnął głośno. O ile piękniejsze byłyby wybrzeża i plaże, o ile piękniejszy byłby świat, gdyby tylko przypływ nie wyrzucał na brzeg wszelkiego rodzaju śmieci, często porośniętych glonami. Relaksujący spacer po piasku w Lorne Beach też nie zawsze był możliwy i czasem te mniej uczęszczane miejsca charakteryzowały się większym zaśmieceniem. Turyści potrafili zostawiać butelki, nawet jeśli całkiem niedaleko znajdowały się kosze na śmieci, ale co wspólne, to niczyje, nikomu się nie chciało. - Dobrze, że tylko my się wystraszyliśmy, a nie jakieś zwierzę się w to zaplątało - chociaż kto wie, co mogło się wydarzyć, jakaś ośmiornica, rekin, albo żółw mogły łatwo utknąć w śmieciach.
Tak się przejął swoimi rozmyślaniami o bezmyślnej ludzkości, że dopiero po chwili zobaczył, że z Beckert jest coś nie tak. Kobieta nie dość, że ucichła, to wyglądała, jakby miała mieć coś na kształt ataku paniki, a Rusty nie miał pojęcia co można było zrobić w podobnych sytuacjach. - Penny? Penny, wszystko okej? - podszedł do niej powoli i położył jej delikatnie dłoń na ramieniu, próbując spojrzeć w zakrytą dłońmi twarz.

Penny Beckert
przyjazna koala
nata#9784
lorne bay — lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
pani profesor biomatematyk, która od ponad roku próbuje otrząsnąć się po tragicznej śmierci męża
Kiwnęła głową, bo chciała mu zaufać. Skoro mówił, że to nic takiego to właśnie tak musiało być. Patrzył na to wszystko bardziej logicznie, a nie przez pryzmat przykrych doświadczeń. Penny miała zupełnie inaczej, dlatego może nie powinna tak do końca ufać swoim osądom. To na pewno był tylko glupi kawał plastiku. Nikt tam się nie topił, słyszysz Penny! - Tak, zupełnie nie szanują biosystemu, nie chcesz wiedzieć ile plastyku zalega w rafie koralowej - Nie żeby ona była wielkim znawcą ekologii, ale na morzach i oceanach się znała więc w tym akurat mogła się śmiało wypowiedzieć. Z drugiej strony jak jej lęk przed wodą dalej będzie się tak pogłębiał to może śmiało zapomnieć o wielkiej karierze, bo nie będzie w stanie zebrać potrzebnych materiałów. - Tak, powinniśmy to gdzieś zgłosić żeby to wyciągnęli? Ratownikom? Jakiejś straży ochrony wybrzeża? - Nie widziała jakie służby zajmowały się tym w Australii głównie dlatego, że o dawna tu nie mieszkała i nie orientowała się jak tu działa prawo.
Starała się ogarnąć swoje myśli i złożyć je w jakąś logiczna całość. To była tylko folia. Powtarzała sobie te zdanie w głowie. Nie pomagało to jednak z jej małym atakiem paniki, który sprawiał, że czuła jak przez kilka sekund nie może zaczerpnąć powietrza. Czy tak miał jej mąż? Dusząc się z braku tlenu i czując jak woda zalewa jego płuca. Wyobrażała sobie to w tej chwili, co też jej nie pomagało. Dopiero po chwili dotarł do niej glos Rustyego i jego dotyk na jej ramieniu. Powoli zabrała z twarzy ręce mając nadzieję, że zaraz nie wypuści z siebie fontanny łez, która zbierała się w jej oczach. - Tak, jest w porządku - powiedziała kiwając głową i wierzchem dłoni wytarła sobie łzę, która jednak gdzieś się jej wyrwała i zaczęła spływać po policzku. - Jestem po prostu przewrażliwiona na punkcie wodnych wypadków - było jej z tym ciężko, ale jakoś musiała to przetrawić. - Ale już jest w porządku, dziękuję - dodała uśmiechając się delikatnie do mężczyzny.


Rusty Overgaard
ambitny krab
catlady#7921
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Nie jestem pewien czy ktoś się rzeczywiście zajmuje takimi rzeczami - zmarszczył brwi, bo w idealnym świecie, owszem, taka folia zostałaby wyciągnięta z wody, ale realia były nieco inne. Tak jak bezpańskich kotów, albo dzikich myszy często służby nie chciały zabierać, tak pewnie olaliby temat jakiegoś śmiecia w oceanie. Gdyby rzeczywiście ktoś próbował działać i zapobiegać podobnym działaniom, woda byłaby czystsza, rafa bezpieczniejsza, a patrzący w lunetę przechodnie spokojniejsi. Wątpił, żeby takie zgłoszenie do straży nabrzeża spotkałoby się z przyjemnym odbiorem, ktoś by ich na pewno wyśmiał, nawet jeśli i Rusty nie do końca wiedział jak działają te konkretne służby, a może powinien, patrząc na to, że czasem lubił wypożyczyć łódkę i gdzieś nią wypłynąć. Co prawda jeszcze nigdy nie musiał zgłosić żadnego wypadku, ani nic podejrzanego, ale może to tylko szczęście początkującego i powinien coś więcej o tym poczytać, żeby w kryzysowej sytuacji nie wyjść na kompletnego idiotę?
Przestraszył się nie na żarty. Penny wcale nie wyglądała najlepiej, a nie spodziewając się takiej reakcji na widok folii, na początku pomyślał, że najzwyczajniej w świecie zrobiło się jej słabo. Nie miał pod ręką wody, ani nic do jedzenia, tylko zmiętą paczkę papierosów i zapalniczkę, nie mogł więc pomóc. - Czekaj, czekaj - nachylił się, a raczej przykucnął obok niej, grzebiąc w kieszeni, jakby liczył, że znajdzie tam chusteczki, ale ich też przecież nigdy nie nosił. - Jesteś pewna, że wszystko w porządku? Mam coś zrobić? Do kogoś zadzwonić? - przejął się, a chociaż jeszcze chwilę temu planował stąd iść, nie mógł jej teraz tak po prostu zostawić, nawet jeśli twierdziła, że już jej lepiej. W pewnych sytuacjach nie zostawia się nawet najgorszego wroga.

Penny Beckert
przyjazna koala
nata#9784
lorne bay — lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
pani profesor biomatematyk, która od ponad roku próbuje otrząsnąć się po tragicznej śmierci męża
-Na pewno są jakieś organizacje, które się tym zajmują - wszystkie te ekologiczne, które zbierały śmieci z plaży, Penny później to sprawdzi gdzieś w odmętach internetu. W tej chwili to tak szczerze mówiąc nie miała za bardzo do tego głowy, bo ta zajęta była próbą opanowania małego ataku paniki. Starała się jak mogła żeby nie wyjść na wariatkę, ale chyba nie za bardzo jej się to udało. Trochę było jej głupio, że coś takiego złapało ją akurat przy Rustym. Wolałaby być tu sama, popłakałaby się, zwinęła w kłębek na zimnej posadzce i później wróciła do domu, żeby kontynuować ten festiwal żenady już na terenie swoich czterech ścian. Z drugiej strony, może i lepiej, że ktoś tu z nią był, bo przynajmniej gdyby zemdlała to miałby kto zadzwonić po odpowiednie służby. -Tak, już jest lepiej, nie przejmuj się- doceniała fakt, że starał się jej pomóc. Naprawdę! Kupi mu za to kiedyś czekoladę czy piwo. - Mówiłam Ci, że mój mąż zmarł ponad rok temu.- na pewno mu mówiła, szczególnie, że do niedawna nosiła jeszcze obrączkę na palcu, bo ciężko było jej się z nią rozstać. Chciała, naprawdę bardzo chciała, wrócić już do świata żywych i przestać wracać myślami do tego feralnego wydarzenia, które tak strasznie na nią wpłynęło. - Utopił się podczas prowadzenia badań - dodała, bo o przyczynach śmierci jej ukochanego chyba go nigdy nie informowała. - Dlatego trochę panikuje, gdy się dzieją takie sytuację. Jeżeli istnieje jakakolwiek możliwość, że ktoś straciłby życie w ten sposób to za wszelką cenę chciałabym mu pomóc- tak jakby chciała żeby ktoś pomógł jej mężowi w tamtej sytuacji. -Ale pracuje już nad tym więc pewnie będzie lepiej- rzuciła z delikatnym uśmiechem przyglądając się Rustyemu. Nie musiał jej dawać chusteczek, wody, ani niczego, doceniała po prostu jego obecność.

Rusty Overgaard
ambitny krab
catlady#7921
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Tak, pewnie tak - nie pomyślał wcale o pozarządowych ekologicznych organizacjach, które rzeczywiście mogłyby coś zdziałać, bo najzwyczajniej w świecie niw myślał za bardzo o podobnych rzeczach. Sam starał się nie śmiecić, wszystkie pety wyrzucać do kosza na śmieci, a butelki po wodzie wyrzucać do odpowiedniego pojemnika, ale nie był żadnym zapalonym ekoświrem. - Na pewno? - w głębi siebie pewnie zdawał sobie sprawę z tego, że wcale jej nie pomaga podobnymi pytaniami, jednak nie mógł się powstrzymać, bo wcale nie wyglądała, jakby wszystko było okej i może za tym drugim, siódmym, albo piętnastym razem jednak okaże się, że nie?
- Tak, mówiłaś - skinął głową, bo przy ich poznaniu w hotelu jakiś czas temu może i nie dowiedzieli się o sobie wszystkiego, ale to akurat owszem. Rusty opowiedział jej wtedy po krótce o swoim rozstaniu z Regan, chociaż też nie wdawał się w żadne szczegóły. Tu nie było nawet za bardzo o czym opowiadać, co prawda przeżywał to, co się stało na samym początku, ale zdążył ochłonąć i patrząc na ich ostatnie spotkanie, chyba nie miał się co obawiać jakichś konsekwencji, czy niezręczności? - Och - nie bardzo wiedział co powiedzieć. Nie było dobrych odpowiedzi na wiadomość o śmierci ukochanej dla kogoś osoby. Przykro mi? jasne, każdemu było trochę przykro, ale to najczęściej ich wina. Nie wiedziałem? a skąd miałby wiedzieć? - Chyba rozumiem - dodał w końcu, bo nigdy nie stracił kogoś tak bardzo bliskiego, więc nie był w stanie zrozumieć do końca, ale przynajmniej wiedział skąd wzięło się jej zachowanie. - Zdarza się najlepszym, co? - uśmiechnął się lekko, bo też chyba nie powinien robić z tego powodu jakiejś afery, nie chciał, żeby była skrępowana.

Penny Beckert
przyjazna koala
nata#9784
lorne bay — lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
pani profesor biomatematyk, która od ponad roku próbuje otrząsnąć się po tragicznej śmierci męża
- Tak, na pewno - kiwnęła głową i niemrawo się uśmiechnęła. Starała się jakoś trzymać i powtarzać sobie, że to wszystko było tak naprawdę jedno wielkie nic i gdzieś tam w wodzie nie tonie wcale człowiek. To na bank była tylko folia i obrzydliwi ludzie, którzy zaśmiecali środowisko, to ich wina. Nie mogła tak reagować za każdym razem, gdy coś sobie ubzdura w swojej głupiej główce. Musiała wrócić do pracy i nie myślała tu tylko o sali wykładowej, a o tej prawdziwej pracy badacza, która wymagała od niej schodzenia na samo dno oceanu i nie mogła wtedy panikować. Obiecywała sobie w duchu, że zrobi wszystko co w jej mocy, by pozbyć się tej okropnej traumy, dla swojego własnego świętego spokoju, ale też dla męża, bo znała go na tyle, by wiedzieć, że na pewno nie chciałby aby jej kariera skończyła się w ten sposób. Szczerze mówiąc to gdyby usłyszała jeszcze jedno "przykro mi" albo "wyrazy współczucia", to chyba by się porzygała. Miała po dziurki w nosie tych sztucznych uprzejmości, dlatego dobrze się składało, że Rusty nic takiego nie powiedział. - Oczywiście, obym tylko nagle nie stała się najlepszą w panikowaniu - zaśmiała sie, ale był to trochę taki śmiech przez łzy, bo chociaż naprawdę wolałaby żeby taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzyła to jednak zdawała sobie sprawę, że może to być niestety marzenie ściętej głowy. Przez chwilę znów wpatrywała się w dal wdychając powoli morskie powietrze, po jakimś czasie znów spojrzała jednak na mężczyznę. - Rusy... - zaczęła trochę speszona - naprawdę chciałam Ci dać mój numer telefonu - dlatego była pewna, że wpisała go poprawnie, ale co jak jednak tak nie było? Może zaczęła mieć pewne wątpliwości. - Chciałam żebyś do mnie zadzwonił - przyznała szczerze, szczególnie, że sama próbowała się do niego dodzwonić i niestety nie miała jak.

Rusty Overgaard
ambitny krab
catlady#7921
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Myślisz, że są jakieś zawody? - pociągnął w nieco żartobliwym tonie, tak dla rozluźnienia całej sytuacji, bo wierzył, że w ten sposób będzie mu łatwiej odciągnąć uwagę kobiety od nieprzyjemnych wspomnień, chociaż nie miał zielonego pojęcia czy rzeczywiście w ten sposób powinien postępować. Mówiła jednak, że wszystko w porządku, upewnił się kilka razy i chciał uwierzyć w to, że to tylko chwilowe, bo po tym co udało mu się zobaczyć, nie wyglądało wcale jakby było to zwykłe nic, raczej coś, czego nikomu nie chciałby życzyć, nawet najgorszemu wrogowi, a Penny przecież nie była jego wrogiem, chociaż nie można było powiedzieć, żeby mieli najprzyjemniejsze relacje, a już w szczególności nie po ich ostatnim spotkaniu w drogerii.
- Hmm? - odwrócił wzrok od tafli wody, w którą przez chwilę się wpatrywał, kiedy powiedziała jego imię. - Ale nie dałaś - pokręcił powoli głową, bo przecież pokazał jej swój telefon i wiadomości sprzed kilku miesięcy, które próbował wysłać, a które nigdy nie doczekały się odpowiedzi, nawet osoby, która w rzeczywistości je otrzymała i czytała. Może ten ktoś nie miał serca uświadomić Rusty'ego, że to zwykła pomyłka, bo ktoś posłużył się nieswoim numerem? Kiedy to do niego samego dotarło, nie czuł się z tą informacją najprzyjemniej, bo w końcu dorośli ludzie powinni potrafić się ze sobą komunikować, a tu najwyraźniej coś zawiodło. - Taki był plan, Penny, próbowalem, pokazałem ci połączenia - nie miał tu chyba nic więcej do dodania, bo ze swojej strony nie czuł w tej sytuacji winy. I na początku, kiedy spotkali się w drogerii, dopuszczał do siebie myśl, że to zwykła pomyłka, ale Beckert dość jasno dała zrozumienia, że to niemożliwie, więc już nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć.

Penny Beckert
przyjazna koala
nata#9784
mechanik vel twój ulubiony dealer — winfield's craft
30 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
i have no idea what i'm doing out of bed and so sober
Gage Forsberg

Lorne Bay nie wybacza błędów.
To jedna z pierwszych rzeczy jakie przyszły mu do głowy, gdy wysiadł na dworu i zobaczył rodzinne strony, tak znajome i obce jednocześnie. Na pierwszy rzut oka wydawało mu się, że nic się nie zmieniło, a jednak z trudem poznawał to miejsce, choć może dlatego, że ledwo poznawał siebie, minęło zaledwie kilka lat, ale on w żaden sposób nie przypominał już tamtego chłopaka, który wyjeżdżając do Melbourne, z tryumfalnym uśmiechem powtarzał, że nigdy już tutaj nie wróci! No, proszę, proszę… Na każdym kroku czuł na sobie spojrzenia mieszkańców, zapomniał, jak to jest, gdy wszyscy Cię znają, wciąż pamiętają, co zrobiłeś dobrych parę lat temu, pamiętają kim byli Twoi rodzice. Plotki nie cichły tygodniami, usłyszał między innymi, że wyrzucono go z uczelni — po części prawda — i że wyszedł z więzienia — blisko — a te ślady na jego twarzy to efekt obstawianych walk — wolałby, żeby tak było, niestety jedynie pamiątka po bliskim spotkaniu z boczną szybą — naprawdę bardzo starał się nie słuchać, a przynajmniej nie dać po sobie poznać, że nic z tego robi na nim wrażenia, ale… ostatecznie, to jego dom, a czuł się tu jak intruz.
Nawet po kilku miesiącach, gdy utwierdził się w przekonaniu, że nie ma dokąd pójść… i czy tego chce czy nie, zostaje.
Po raz kolejny zresztą, wybór nie należał do niego.
Z tego wszystkiego, czepiał się każdej, nawet najmniejszej możliwości, by wpłynąć na swoje życie samemu. Jakkolwiek głupio to brzmi, dla niego miało naprawdę wiele sensu. Jedną z tych możliwości była… Gage Forsberg, a raczej jej „przywiązanie” do jego osoby, bardzo dalekie od tego, jakie mógłby sobie życzyć, jeśli w ogóle. Widząc jej imię na wyświetlaczu telefonu, pojawiające się raz za razem z każdą przychodzącą wiadomością, wiedział doskonale czego chce, to przecież nie tak, że byli dobrymi znajomymi, nie dzwonili do siebie z życzeniami urodzinowymi.
W końcu odpisał, o wyznaczonej godzinie czekał w umówionym miejscu, wciąż jednak bijąc się z myślami. Wiadomość, którą jej wysłał wyglądała jak każda inna, godzina i lokalizacja, ale tym razem miał postąpić inaczej. I choć tłumaczenie jej dlaczego nie miało większego sensu, czuł, że powinien, jeśli miało to cokolwiek zmienić.
powitalny kokos
tj
naprawia auta — lorne bay mechanic
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
chodzący wrak człowieka, którego życie posypało się po zdradzie i pozbawieniu jej praw rodzicielskich przez byłego partnera
008.
i don't need your help
{outfit}
Popełniła w życiu szereg błędów, a jednak najbardziej bolały ją te, które nie należały do niej. Najbardziej cierpiała z powodu tych, których dopuścili się inni ludzie, robiąc to w momencie tak starannie dobranym, iż rozwalił on całe jej życie. Kobieta, która kilka lat temu miała wszystko – wymarzoną, dobrze płatną pracę; męża, za którym, jak jej się wydawało, szalała; a koniec końców także i dziecko, którego może wcześniej nie zaplanowała, a jednak prędko obdarzyła miłością – dokładnie ta kobieta obecnie nie miała już nic. Uświadomiła to sobie, kiedy przed kilkoma dniami wyszła ze szpitala. Znów własną głupotę przypłaciła zdrowiem i długimi dniami cierpienia, w trakcie których pozostawała na głodzie. Jej organizm przyjmował to bólem, drgawkami i cholernie silnym łaknieniem, którego nie mogła zaspokoić, przykuta do szpitalnego łóżka. To była dla niej prawdziwa męczarnia, ale kiedy wydostała się z niej, przez chwilę łudziła się, że tym razem będzie inaczej. Przez chwilę sądziła, że mogła być na tyle silna, by pokonać własne uzależnienie i wyjść z tego z twarzą, ale tak się nie stało. W końcu przegrała tę walkę – w końcu poczuła, że jeśli po raz kolejny nie dorwie się do proszków, zwyczajnie zwariuje. Tak, jej sumienie nie miało pozwolić jej odpocząć.
Odpowiedź od Tuckera nie przyszła od razu, ale Gage nie doszukiwała się w tym żadnego ukrytego dna. Zakładała, że będzie dokładnie tak, jak zawsze – spotkają się w ustronnym miejscu, dokonają wymiany i tyle, przez kolejnych kilka dni nie spotkają się wcale. Jedyną różnicą miało być to, iż tym razem Forsberg zamierzała poprosić go o większą ilość niż ta, którą dostawała zawsze – była zniecierpliwiona, dlatego tak szybko pojawiła się na miejscu. Znajomą sylwetkę rozpoznała niemal od razu. - Ile? - zapytała, pokonując dzielącą ich odległość. Miejsce było na tyle opustoszałe, iż nie musiała przejmować się zbyt wielką dyskrecją. O tej godzinie nie kręcił się tu prawie nikt poza zakochanymi nastolatkami, a oni, gdyby się uprzeć, też mogliby się za taką podać. Pytanie tylko kto byłby w stanie w to uwierzyć, skoro jej ostatni wyskok odbił się echem po znacznej części okolicy – nawet w pracy nie spoglądali już na nią tak samo.

mechanik vel twój ulubiony dealer — winfield's craft
30 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
i have no idea what i'm doing out of bed and so sober
Hoskins doskonale wiedział, co to znaczy płacić za cudze błędy — długi, które spłacał, a które prawdopodobnie spłacać będzie przez kilkanaście kolejnych, wcale nie były jego. Niebotyczne kwoty, i jeszcze większe odsetki, to pieniądze, których nigdy nie wiedział na oczy... Za to jego rodzina, dom, w którym się wychował, i cokolwiek, co zostało z pamięci o jego ojcu wśród mieszkańców Lorne Bay — to rzeczy jak najbardziej realne, podobnie jak groźby, wspomnienie imion jego sióstr, wybite okna i podpalony trawnik... a to jedynie gorzki przedsmak tego, co czeka go, jeśli kiedykolwiek przejdzie mu przez myśl, by przestać płacić, przestać robić to… co robił. Po latach spędzonych w Melbourne, wyrzuty sumienia zastąpiła odrętwiająca obojętność, lecz głównie dlatego że ludzie, z którymi zwykle miał do czynienia wcale nie zasługiwali na to, by ich żałować. Wiele razy cisnęło mu się na usta, że zwyczajnie sami na to zapracowali, nie mają kogo winić. I w tym wszystkim, krzywdzili jedynie siebie. Cóż, Hoskins lubił w to wierzyć.
Ona stanowiła wyjątek, oczywiście, ten przesławny wyjątek od reguły, który tworzy samą regułę, prawda? I sam nie wiedział dlaczego, może dlatego, że ją znał. Może dlatego, że w żaden sposób nie przypominała jego stałej klienteli, a może dlatego, że choć zwykle z łatwością przypisywał im wszystkich historie, często niemające nic wspólnego z rzeczywistością, by w jakiś sposób ich usprawiedliwić, lecz w przypadku Forsberg — przynajmniej tej, którą pamiętał — nie potrafił znaleźć ani jednego powody, by móc powiedzieć, że na to zasłużyła.
Z daleka widział, jak nerwowo przestępuje z nogi na nogę. Przez chwilę miał ochotę odwrócić się na pięcie i odejść nim go zauważy, ale był pewny, że po kilku, góra kilkunastu minutach zobaczyłby jej numer na wyświetlaczu telefonu.
Większość ludzi łapie aluzję po pierwszych dziesięciu nieodebranych telefonach — mruknął w ramach przywitania, jakby wcale nie usłyszał, co właśnie powiedziała. Zamiast tego, przymarzał jej się uważnie, lustrując wzrokiem jej twarz, od spierzchniętych ust po podkrążone oczy. Wystarczyło, aby upewnił się, że ostatnie plotki mają więcej wspólnego z prawdą niż by sobie tego życzył. Ona zresztą pewnie też…
Nic z tego — rzucił krótko, mimowolnie oglądając się za mijającego ich mężczyznę. Tylko tamtędy przechodził, ale Hoskins momentalnie wbił ręce w kieszenie spodni i spiął ramiona. Odczekał chwilę, by mężczyzna się oddalił i zwrócił się w stronę brunetki. — Słyszałem co się stało, kiedy wyszłaś? Wczoraj?

Gage Forsberg
powitalny kokos
tj
ODPOWIEDZ
cron