lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To było jedno z tych miejsc, w które Artemis często wracała, żeby porysować nie tylko fale rozbijające się o brzeg, ale też wszystko to, co napływało jej aktualnie do głowy. Albo po prostu żeby poukładać splątane myśli czy pooddychać oceanem. Teraz jednak siedziała na ławce przed punktem widokowym, nieco się już tego dnia ściemniało, więc nie było tutaj zbyt wielu osób, poza nią i może dwoma-trzema zbłąkanymi, podobnie do niej, duszami. Siedziała ze szkicownikiem na kolanach, w którym przed chwilą skończyła cieniować bardzo znajomą jej dłoń bardzo bliskiego jej mężczyzny i po prostu oddychała. Zastanawiała się jak to możliwe, że minęło już tyle czasu, a ona nadal nie przestała wcale czuć mięty do swojego najlepszego przyjaciela. Czuła się tak, jakby ciągle zrywała tego strupa, posypywała go obficie solą i naklejała na to plasterek we wzór z Kubusiem Puchatkiem, za każdym razem kiedy dwuznacznie witał ją, obejmował na dłużej, niż pozwalałaby na to jakakolwiek przyjacielska przyzwoitość, a potem chwalił się jej którymś już z kolei łóżkowym podbojem. Wiedziała bardzo dobrze, że tym zachowaniem rani najbardziej siebie, bo nigdy nie miała odwagi, by choćby dać mu do zrozumienia, że mogłaby czuć do niego coś więcej, niż przyjaźń, ale nie potrafiła się przemóc. Ta przyjaźń była dla niej zbyt cenna, nie mogła pozwolić, by z winy jej uczuć to wszystko runęło jak domek z kart. Dlatego przytakiwała, dopytywała nawet czasem o jakieś szczegóły jego kolejnych jednorazowych relacji nie będąc ich w ogóle ciekawa. I jednocześnie czuła lęk, że kolejna taka znajomość skończy się czymś więcej, niż tylko jednorazowym zbliżeniem, a z drugiej strony ciekawość, czy gdyby rzeczywiście Niels w końcu wdał się w dłuższy romans, to jej uczucia po prostu by nie wyparowały. Nie pamiętała już ile razy próbowała je w sobie zdusić, stłumić, pozbyć się uczucia gorąca, gdy przyjaciel zbliżał się niego bliżej jej ciała. Kiedy jej własne odruchy ją czasem zdradzały, jak przysuwała się blisko niego, albo to, kiedy bardzo chciała ukryć drżenie swojego ciała, kiedy jej dotykał. Jak bardzo chciała, by ją pocałował raz i kolejny... Odruchowo uszczypnęła się w ramię, czując jak kula gorąca formuje się gdzieś w jej wnętrzu, próbowała zdusić napięcie, które się wytworzyło na same wyobrażenie tego co mogłoby się stać. Ale pozwoliła sobie przez jeszcze moment, jeszcze chwilę tkwić w tej błogości, w tym uczuciu.
powitalny kokos
Artemis Quinn
27 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Praca była jednym z jego ulubionych zajęć i śmiało można powiedzieć, że to właśnie w niej czuł się najbardziej potrzebny. Dlatego też nic dziwnego, że tego dnia został odrobinę dłużej aby porozmawiać z ucząca się serferka, która wpadła w odwiedziny do cioci. Nic nie można poradzić na to, że po prostu lubił kobiety i najchętniej spędzałby z nimi dość niezliczoną ilość czasu. Na przykład jak ostatnio, kiedy udawał, że umarł mu chomik i próbował poderwać laske w sklepie z trumnami. No tak, Niels nie należał do normalnych gości, ale w stu procentach można uznać, że w tym wszystkim był po prostu uroczy. Jednak mniejsza z tym, bo po pracy postanowił spotkać się z przyjaciółką, a skoro ta nie odbierała telefonu, to postanowił udać się w miejsce, gdzie dość często mógł ją znaleźć i oczywiście, że się nie mylił. Na jego twarzy od razu pojawił się przecież szeroki uśmiech, kiedy jej sylwetka pojawiła się na horyzoncie, a w głowie już znajdowały myśli o tym co musiał jej powiedzieć. Nie zdawał sobie przecież sprawy z tego, że Artemis coś do niego czuła, zresztą mógłby to nawet uznać za niezły żart, bo jakby nie patrzeć byli najlepszymi przyjaciółmi od zawsze.
- Cześć, Piękna. - rzucił, zajmując miejsce obok blondynki, a następnie zostawił na jej policzku soczystego buziaka. - O czym tak zawzięcie myślisz? - zapytał, a jego wzrok automatycznie przeniósł się na ocean. Nigdy nie myślał o niej w innych kryteriach niż przyjaciółka. Mógł jej powiedzieć przecież dosłownie wszystko i nie brał pod uwagę tego, że ta relacja mogłaby wyglądać inaczej. Najzwyczajniej w świecie był ślepy na te wszystkie sygnały, a czasami mogło się nawet wydawać, że to właśnie on takowe wysyłał, chociaż sam Everfield nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.

Artemis Quinn
powitalny kokos
-
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak bardzo lubiła zatapiać się w swoich wyobrażeniach, że czasem traciła kontakt z rzeczywistością. W myślach to już pewnie była na etapie ich wspólnej, szczęśliwej starości, z czego wyrwało ją nagłe pojawienie się Adonisa, jej obiektu westchnień niewieścich, powodu jej wiecznego roztargnienia - jej najlepszy przyjaciel, Niels Everfield we własnej osobie. Podskoczyła w miejscu, czując intensywny dreszcz przebiegający wskroś całego jej kręgosłupa, kiedy poczuła jego ciepłe, miękkie usta na swoim policzku. W ostatniej chwili złapała za szkicownik, który dotychczas leżał spokojnie na jej kolanach, a który w tym momencie zaczął ją parzyć, jakby zapłonął żywym ogniem. Był dowodem jej nieszczęśliwego zauroczenia, przez to że skrywał w sobie niezliczoną ilość wszelkiej maści portretów sadowiącego się obok Everfielda z różnych momentów dni, które wspólnie spędzali. Poczuła ciepło jego ramienia, ale ona zadrżała. Nie przez to, że było jej zimno, nawet mimo wieczorowej pory. Przez to, że siedział tak blisko, co dla niego było zupełnie normalne, ale to od pewnego czasu sprawiało pewien dyskomfort. Być tak blisko, ale nie mogąc choćby wykonać żadnego gestu w jego stronę, nie założyć za ucho ciemnych kosmyków, które wymykały się z jego potarganej fryzury. Jeszcze to przywitanie "cześć piękna", zamotało jej w głowie. Ale Artemis, jak to Artemis, nie mogła przecież dać mu nawet najmniejszej wątpliwości, że coś mogłoby z jej strony być inaczej. Więc najnaturalniej jak mogła wstała, zwinnie wsuwając szkicownik do torby, którą miała na ramieniu i oparła się o barierkę, zatapiając spojrzenie w ogromie oceanu.
- Cześć, gamoniu! - Przywitała się swoim najlżejszym tonem i wyciągnęła ręce na boki, jakby chciała przytulić świat. - O oceanie, jest taaaaaki wieeeelki! Zbyt wielki, żeby zmieścić go na jakimkolwiek płótnie - Powiedziała z udawanym smutkiem i odwróciła się w jego stronę opuszczając jednocześnie ramiona. W tej scenerii wyglądał jeszcze przystojniej. Wyobraziła sobie jak mogłaby namalować ten moment. - Co dziś robiłeś? Pewnie ciekawsze rzeczy, niż kserowanie wielkiego pliku papierów z wytycznymi odnośnie budowy najnowszego projektu, w którym zgadnij, znowu nie pozwolili Ci niczego zaprojektować. - Powiedziała z cynicznym uśmiechem na samym końcu. Ale nie lubiła gadać o swojej nudnej pracy, tak samo jak nie lubiła do niej jakoś przychodzić. A jednak robiła to każdego dnia. Musiała sobie tylko choć raz dzisiaj na nią pomarudzić. To tyle. Bardziej ciekawiło ją, co on ma do powiedzenia.

Niels Everfield
powitalny kokos
Artemis Quinn
27 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Niels nie czuł tych wszystkich rzeczy. Nie potrafił powiedzieć, że jej dotyk przyprawiał go o ciarki, że pojawiająca się w jego okolicy Artemis działała na niego jak magnes. Tak naprawdę to była jego najlepsza przyjaciółka, kobieta, którą darzył dość poważnym uczuciem, ale jednak nie sądził, że to uczucie w jakikolwiek sposób mogłoby być podobne do miłości. Dla niego to dosłownie niedopuszczalne, bo przecież nie chciał wiązać się z nikim, a o każdym krótkim romansie z zawziętością opowiadał swojej obecnej towarzyszce. To było dla niego okej, ale gdyby zagłębić się bardziej w jego uczucia, to pewnie i sam Everfield dostrzegłby coś, czego nie widział przez ostatnie lata lub coś co tak bardzo w ostatnim czasie starał się wypierać. Bo przecież widział jak była piękna, jaki miała cudowny głos i jak bardzo lubił spędzać z nią czas, ale dalej przyjaźń damsko-męska była dla niego tutaj na pierwszym miejscu. - Naprawdę? Liczyłem na jakąś ckliwą historię o zakochaniu, a Ty mi tutaj z oceanem wyskakujesz. - bo on tylko czekał na ten moment kiedy jego przyjaciółka mu kogoś przedstawi. Chciał przecież aby była najszczęśliwsza na świecie, ale nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak te wszystkie nowe doznania uderzyłyby właśnie w niego, bo jednak w głębi serca doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Artemis była tylko jego. - Praca, praca i jeszcze raz praca, Art. O, może oprócz seksownej uczennicy, która co chwilę wypieprzała się na desce. - rzucił wesoło, bo nie byłby w stanie nie wspomnieć o swoim nowym, aczkolwiek chwilowym obiekcie westchnień, z którym jednak nic jeszcze nie wyszło, ale według mężczyzny była to po prostu kwestia czasu. - Serio, gdybyś ją zobaczyła, to sama miałabyś mokro. - puścił do przyjaciółki oczko, a następnie sam podniósł swoje cztery litery i stanął tuż na przeciwko niej. - Co powiesz na wieczorne pływanie? - uniósł z zaciekawienia brew, bo on chętnie jeszcze zanurzyłby się na trochę w wodzie i miał nadzieję, że kobieta jest tego samego zdania.

Artemis Quinn
powitalny kokos
-
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Artemis w przeciwieństwie do niego doświadczała wszystkich tych sygnałów z ciała związanych z zakochaniem i choć całkiem przyjemnie było czuć się tak dobrze w czyjejś obecności to oddałaby naprawdę wiele, by nie czuć tego wszystkiego do najlepszego przyjaciela. Po pierwsze dlatego, że nie mogła przecież nie mogła się od niego odciąć, skoro był jej najlepszym przyjacielem i to tę przyjaźń ceniła najbardziej. Po drugie nie mogła pozwolić na to, by się o tym dowiedział, bo to by ich zniszczyło, na zawsze. Wiedziała jakie ma podejście do związków, takie, że nie chciał w nich być. Nie winiła go, może nawet czuła ulgę, bo mogła sobie przecież myśleć, że kiedyś mu minie ten hulaszczy tryb życia i kiedy będzie już gotowy, zobaczy w niej partnerkę. Być może. A może nie. Wiedziała, że to jedno kłamstwo, ale za to duże kłamstwo, które ich łączyło, ją niszczy i być może kiedyś totalnie ją zniszczy. Nie była wcale aż taką optymistką, nie nosiła wielkich różowych okularów, podejrzewała, że bardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że to nie ona będzie tą, która skradnie mu serce, ale pozwalała sobie na to, by w jej wyobrażeniach układało się pomyślnie.
Spojrzała na niego, na jego przystojną twarz, na włosy przy uszach, które się kręciły od wilgoci, przenikliwe spojrzenie jego oczu, usta, po których lekko przeciągnął językiem i uśmiechnęła się.
- Jestem już zakochana, od dawna. - Usłyszała własne słowa wypowiedziane na głos, a nie odtwarzane w głowie, kiedy pozwalała sobie na słodkie wyobrażenia. Przerwała wypowiedź, zostawiając go w chwilowej niewiedzy, chcąc wzbudzić jego ciekawość na moment, albo może po prostu chciała zobaczyć co się pojawi na jego twarzy, czy jakiś cień tego, co mogłoby świadczyć o tym, że jest tam coś więcej, choćby promyczek czegoś ponad przyjaźń. - W pięknie tego świata. - Dokończyła, niby zadumana tym pięknem świata, a tak naprawdę to chłonąc ten ulotny moment, kiedy byli sam na sam. Ciągle przebywali w swoim towarzystwie, ale bardzo często uczestniczyły w tym czasie wspomnienia jego łóżkowych podbojów, albo masa ludzi, która ich otaczała i zastanawiała się, czy są dobrymi przyjaciółmi, czy już parą. Na pewno ktoś już zauważył jej maślane spojrzenie, kiedy Niels nie patrzył, albo to jak w ostatniej chwili odsuwała rękę, kiedy odruchowo chciała dotknąć jego miękkich włosów, czy sprawdzić jak twarde są jego muskuły, jakiś przypadkowy przechodzień spostrzegł to, czego Niels nigdy nawet po niej nie podejrzewał. I jednocześnie ta przypadkowa osoba zgadzała się na zawiązanie z Artemis cichego sojuszu, że nigdy, przenigdy nie wyjawi jej sekretu.
- Ja nie umiem w uczucia, dobrze wiesz o tym. - Odpowiedziała klarując swoje stanowisko, co poniekąd było prawdą. Nie potrafiła się przyznać przed nim. A jednocześnie nie chciała się pchać w przypadkowe znajomości, była na to zbyt uczuciowa, chciała tylko jednego mężczyzny, którego mieć nie mogła. Choć czasem zastanawiała się czy jakaś relacja, nawet bezemocjonalna z jej strony, nie znieczuliłaby jej może na to, co się pojawiało na samą myśl o najlepszym przyjacielu. Może powinna spróbować, gdy nadarzy się okazja? Sama śmiała się w duchu. Nie była typem skaczącym z kwiatka na kwiatek, no i nie mogłaby kogoś skrzywdzić obiecując jej miłość ze snów, kiedy nie potrafiłaby z siebie wykrzesać choćby iskry.
Znieruchomiała, słysząc jego uwagę o uczennicy i odwróciła się z powrotem w stronę oceanu. Zagryzła policzek od środka, na tyle mocno, że poczuła jak do oka napływa jej łza, którą odegnała kilkoma szybkimi mrugnięciami. Uśmiechnęła się unosząc ledwie kąciki ust do góry i odwróciła się znów do niego, rejestrując, że tym razem wstał i pojawił się naprzeciwko niej, przeszedł ją dreszcz.
- Być może, ale masz fatalny gust do kobiet - Odparowała trochę chcąc się z nim podroczyć. Ale prawdę mówiąc większość jego wyborów w jej ocenie była o ligę niżej od niego. Może nie lubił wyzwań, może wystarczyły mu przeciętne laski, które mdlały na jego widok albo przynajmniej udawały, że są totalnymi fajtłapami, żeby instruktor-półbóg mógł je wyłowić z wody czy zademonstrować ponownie podstawy surfingu.
- Dobrze wiesz, że zawsze jestem chętna, żeby się trochę popluskać. - Odpowiedziała, czując, że chętnie schłodzi się po tym, jak zrobiło się jej gorąco, kiedy stanął sobie tak tuż obok niej. Poza tym wieczorne pluski były już trochę ich tradycją, którą uwielbiała i nie zamierzała z niej rezygnować.


Niels Everfield
powitalny kokos
Artemis Quinn
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
9.

Po spotkaniu z Regan sam nie wiedział jak ma się czuć. Z jednej strony wszystko przebiegło tak łatwo i gładko, ale z drugiej... czy nie za gładko? Spodziewał się trochę więcej zgryźliwych komentarzy, a trochę mniej przytaknięć, a jednak doszli dość szybko do porozumienia, choć nie dało się ukryć, że obydwoje byli tą sytuacją zaskoczeni - samym spotkaniem, jak i dojściem do wniosku, że na wesele znajomych pojadą razem, jak gdyby wcale nie rozstali się pół roku wcześniej, jak gdyby wcale nie utracili na ten czas kontaktu.
Nie wiedział, czy nie wolałby sie z nią pokłócić. Żeby latały talerze i szklanki, żeby pojawiły się jakieś emocje, żeby wiedział, że jej też w jakiś sposób zależało. Dalej miał pierścionek, przecież chciał go jej dać i co, gdyby zupełnie zbłaźnił się klękając na jedno kolano, bo dla niej to nie było takie ważne?
Czas było się go pozbyć, wcisnął pudełeczko od jubilera do kieszeni materiałowej kurtki koszulowej i pieszo ze swojego domu przeszedł się w kierunku lunety widokowej, o tej porze dnia zdecydowanie mniej obleganej przez turystów. Zachmurzone niebo (chociaż według pogody jest bezchmurne) dodatkowo nie nastrajało do spacerów, a perspektywa deszczu wypędziła spacerowiczów tuż przed wschodem słońca. Rusty jednak został, oparty o metalowe barierki, wyglądał na bezkres oceanu, obracając w palcach, w kieszeni pudełko. Czy powinien je tak po prostu wyrzucić? Pozbyć się, zapomnieć, odciąć, zamknąć jakiś etap w swoim życiu? Patrzeć, jak znika we wzburzonych falach? Może powinien, ale jakoś nie mógł się przemóc, bo ten symbol był równocześnie symbolem jego głupoty i naiwności. Najpierw Regan, potem Penny, co będzie następne? Kto będzie następny?

Penny Beckert
przyjazna koala
nata#9784
lorne bay — lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
pani profesor biomatematyk, która od ponad roku próbuje otrząsnąć się po tragicznej śmierci męża
#3

Starała się na nowo poznać miasto, które trochę się zmieniło odkąd się tu wychowywała. Później, po wyjeździe na studia do Anglii, w Lorne Bay była tylko kilka razy i to nie na długi czas. Zapomniała już o pięknych plażach, którymi można było iść godzinami słuchając szumu morza, które bylo beznadziejne, bo jednak Penny była fanką jebanych oceanów. Co za gówno, tak mieszkać nad morzem, ja jebie. Ona badała dna oceanów, nie kurwa jebanych mórz. No i co? Żeby pracować na poważnie musiała jechać na drugi koniec Australii i weź tu człowieku się z czegoś ciesz. Mąż jej zmarł, miała lęki przed nurkowaniem i jeszcze nie miała oceanu za oknem. Ugh... you're the worst Lorne Bay!
Musiała się jednak cieszyć z tego co miała i w tym wypadku było tym to gówniane morze. No, ale trudno. Może akurat znajdzie coś ciekawego na czym mogłaby prowadzić hobbystycznie jakieś badania. Dlatego szła sobie brzegiem morza raz na jakiś czas schylając się żeby podnieść kamyk, albo ciekawą muszlę, która akurat wpadła jej w oko. Zastanawiała się dlaczego jej życie wyglądało teraz w tak pokręcony sposób, co takiego zrobiła, że nie mogło się wszystko tak po prostu dobrze ułożyć... może była po prostu postacią z pbfów i to dlatego, ale przecież Penny o tym nie wiedziała! Sądziła, że musiała zrobić coś okropnego w poprzednim życiu, że los ją karał w ten sposób. Po pewnym czasie takiego spaceru zauważyła niedaleko punkt widokowy, z którego postanowiła skorzystać. Lubiła takie miejsca, szczególnie, gdy w okolicy nie było zbyt wiele osób i rzeczywiście dało się kontemplować piękno natury, a nie przeciskać się przez turystów. Wydawało jej się, że teraz miejsce było prawie puste, bo widziała jakiegoś jednego człowieka obok barierek, ale kto by się takim przejmował. Jeden to jeszcze nie tłum. Podeszła do lunety, do której wrzuciła drobne żeby ją odblokować i móc zobaczyć co dzieje się w oddali.

Rusty Overgaard
ambitny krab
catlady#7921
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
Szumiące morze i gwałtowne zrywy wiatru dawały o sobie znać. Jego nieco przydługie loki raz za razem przykrywały oczy Rusty’ego, ale to nic. Nie musiał przecież na nic konkretnego patrzeć, ani obserwować, po prostu potrzebował tego momentu sam na sam, żeby zapomnieć. Wyciągnął z kieszeni welurowe pudełko i na moment spojrzał na pierścionek. Diamenty są wieczne, huh? Sam dał się złapać w pułapkę współczesnego świata, który mówił, że w ten sposób powinien przekroczyć jakąś granicę w relacji z kobietą, z którą chciałby spędzić resztę swojego życia. Zastanawiał się czasem co Regan by odpowiedziała, gdyby ukląkł na jedno kolano i zadał jej to pytanie. Czy ta kłótnia, która doprowadziła do ich końca by się nie wydarzyła? Czy inaczej by na nią zareagowali? Musiał przestać się zastanawiać, minęło już sześć miesięcy, a żadne z nich nawet nie próbowało do tego powrócić.
Po ostatnim spotkaniu z Regan postanowił zakończyć to raz na zawsze. Dlatego stał właśnie z pierścionkiem, korzystając z tego, że jest sam, jednak kiedy tylko usłyszał czyjeś kroki, od razu schował pudełko z powrotem do kieszeni, czując się nagle speszony obecnością innej osoby. Przeklął pod nosem, bo chciał to zakończyć, ale mu przeszkodzono, z czego rzecz jasna nie mógł być zadowolony.Słysząc dźwięk monet w mechanizmie lunety, westchnął, wiedząc, że to nie tylko przypadkowy przechodzień i odwrócił się od barierki, żeby wrócić do domu, a najwyżej wrócić innym razem. - Serio? To znowu ty? - w niespodziewanym przechodniu rozpoznał Penny, której widzieć tutaj nie chciał, nie po ich spotkaniu w drogerii, gdzie całe zło chciała po prostu zrzucić na niego, chociaż był bez winy.

Penny Beckert
przyjazna koala
nata#9784
lorne bay — lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
pani profesor biomatematyk, która od ponad roku próbuje otrząsnąć się po tragicznej śmierci męża
Juz od dawna w Lorne nie czuła się jak w domu. Cambridge nim było, przez te kilkanaście lat poczuła się bardziej Brytyjką niż Australijką, tam miała cale swoje życie, przynajmniej do czasu aż zmarł jej mąż. Kochała go i nagle go zabrakło, poczuła wtedy pustkę, której nie była w stanie niczym zapełnić. Może to on był jej domem i teraz już nigdy nie poczuje się nigdzie jak u siebie. Niestety w Lorne brakowało jej poważnej pracy i badań, siedziała w statystykach, sprawdzała coś o czym ja nie mam pojęcia, bo się na tym znam tak samo jak Penny na archeologii czyli wcale. Wróciła tu po to żeby jakoś przepracować swoje traumy i na nowo wrócić do nurkowania, musiała przezwyciężyć swój strach przed woda, a najłatwiej to zrób metodą małych kroczków. Dlatego spacer brzegiem wydawał się jej być idealnym, tak samo jak obserwacja morskiej toni, która odebrała jej męża.
Nie spodziewała się, że jedyna osoba, która będzie wpatrywać się w ten sam widok będzie Rusty. Ich ostatnie spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych, a chyba nie miała sił na kolejne kłótnię. - To miasto jest przerażająco małe - stwierdziła w ramach odpowiedzi na jego pytanie. - Nie śledzę Cię - dodała pospiesznie, żeby sobie nie pomyślał, że jest jakąś pojebaną stalkerka, bo nie była. Była normalna, nie licząc tego lekkiego Aspergera. - Nie będę się też kłócić, możesz być spokojny. Chcę tylko sobie popatrzeć, skoro już za to zapłaciłam- pewnie gdyby wiedziała, że go tak zastanie to ominęłaby to miejsce szerokim lukiem. Nie chciała mu przeszkadzać, bron Boże. Pochyliła się wiec i zaczęła patrzeć sobie na morskie fale starając się zignorować obecność mężczyzny i skupić się na tym co miała przed oczami. Nagle jednak coś przykuło jej uwagę. - Ej, zobacz - powiedziała nagle unosząc głowę, bo zauważyła samotny materac dryfujący na falach. Była przewrażliwiona na punkcie topiących się ludzi więc od razy założyła, że jego właściciel znajduje się gdzieś w wodzie.

Rusty Overgaard
ambitny krab
catlady#7921
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Od zeszłego tygodnia owszem, przerażająco małe - to był drugi raz, kiedy spotkał Penny zupełnym przypadkiem. Najpierw drogeria, potem luneta widokowa - mógłby pomyśleć, że musi wrócić do trzymania się swoich stałych miejsc, ale przecież w ulubionej kawiarni Sapphire River wpadł na Regan, więc ani trochę nie miało to sensu. Gdyby wierzył w przeznaczenie, powiedziałby, że to wszechświat chce mu coś przekazać, nie do końca tylko wiedział co. Że musi pomyśleć więcej o swojej przeszłości? Już i tak zbyt długo i za dużo myślami błądził wśród swoich byłych związków, a dzisiejszy dzień miał być pożegnaniem, które zostało przez Beckert niespodziewanie przerwane. - Okej, nie mówię, że śledzisz - nic z tych rzeczy. Wierzył w przypadki, nawet jeśli trochę nieprawdopodobne, to ciężko by mu było przyjąć do wiadomości, że ktoś jest zwykłym stalkerem. Szczególnie, że bez dziwnych podchodów mieli okazję do kontaktu te kilka miesięcy temu, myślał więc raczej o Penny jako osobie, która stroniła od jego towarzystwa, dlatego ani trochę nie winił jej o to, że znów znaleźli się w tym samym miejscu, w tym samym czasie.
- Okej, też nie zamierzam się kłócić - odpowiedział, wzruszywszy ramionami i choć trochę chciał odejść, to z drugiej strony nie chciał zachowywać się dziwnie? Jakby teraz odwrócił się na pięcie i odszedł byłoby po prostu jeszcze bardziej niezręcznie, a nie można wykluczać, że nie spotkają się też w przyszłości. Ba! Może mieli jakichś wspólnych znajomych? W końcu byli w podobnym wieku, więc kto wie? - Na co? - wahał się przez chwilę, zanim pochylił się do okienka lunety (jakkolwiek się ono nazywa). - Mam szukać czegoś konkretnego? - materac mu umknął z oczu, nie wiedział więc na co zwracać uwagę, czy na morskie fale, czy...?

Penny Beckert
przyjazna koala
nata#9784
lorne bay — lorne bay
29 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
pani profesor biomatematyk, która od ponad roku próbuje otrząsnąć się po tragicznej śmierci męża
- Przynajmniej w jednym się zgadzamy - powiedziała bardziej w sumie do siebie niż do niego. Nie była w nastroju na dalsze kłótnie, nie miała na to siły. Wolała skupić się na swoich sprawach, które były wystarczająco przykre i przytłaczające. Jej lęk przed wodą powodował paraliż w jej pracy, a bez swoich badań czuła się niczym. Cale swoje życie poświeciła pracy i nauce, wyjechała na całe lata z rodzinnego miasta tylko po to żeby zdobyć jak najlepsze doświadczenie i odnosić sukcesy naukowe. Bez tego czuła się pusta, nijaka, niepotrzebna, a na dodatek samotna, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. - Tak tylko mówię, gdybyś się zastanawiał - wolała postawić sprawę jasno, żeby sobie czegoś nie pomyślał, chociaż czy powinno ją obchodzić jego zdanie? Raczej nie.
- To dobrze - kiwnęła głową i nawet się lekko uśmiechnęła, bo jednak dzień bez kłótni był czymś dobrym i nie narzekała na taki obrót spraw. Ta sprawa przestała jednak być istotna w momencie, w którym zobaczyła dryfujący materac. - No tam, niedaleko skał - nawet wskazała palcem, chociaż było to podobno bardzo nieładne, bo palcem się nie pokazuje. - Materac, taki przezroczysty - powiedziała i pomogła mu nakierować obiektyw lunety na odpowiednie miejsce. - Widzisz? Jest tam ktoś obok? - Była przewrażliwiona i wolałaby żeby nikogo tam nie było, bo w swoim obecnym stanie nie miałaby możliwości zgrywać bohaterki i wskoczyć do wody, nawet po to żeby kogoś uratować.

Rusty Overgaard
ambitny krab
catlady#7921
ODPOWIEDZ