17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
uczy się w liceum, nienawidzi swojego ojca, który po latach odnowił kontakt i ma chrapkę na przystojnego studenta, któremu trochę nakłamała
Droczenie się chłopaka przyjmowała z dużą dozą dystansu, bo przecież nie była jakąś mocno obrażalską dziewczyną, właściwie była zupełnie pokojowo nastawiona do większości sytuacji i trzeba było się mocno natrudzić, żeby ją czymś zdenerwować, albo obrazić. Wyjątek stanowił jej ojciec, którego dosłownie nie mogła znieść i od którego wolała uciekać, a najlepiej trzymać się gdzieś z daleka, więc pojawienie się Jaspera, który sprawiał, że czuła przyjemne motylki w brzuchu i lekko się rumieniła, kiedy obejmował ją ramieniem, jednocześnie wtulając się w nie, było miłą odskocznią. Bardzo miłą odskocznią.
- Co? Jak to? Czym? - od razu się jakoś tak spięła, bo straszny wstyd przy takim chłopaku, szczególnie, że nic przed chwilą nie jadła, a to oznaczałoby, że... tak właśnie przyszła już na samym początku! Ale kiedy się zbliżył jeszcze bliżej tak, że już nic poza nim nie widziała, może też dlatego, że tak bardzo była skupiona na jego oczach, dotyku, oddechu, przyjemnym cieple, mimo i tak już gorącej pogody i w końcu pocałunku.
Podobno moment przed pierwszym pocałunkiem jest jeszcze lepszy niż on sam, ale teraz nie byłaby pewna. Ciężko się jej było oderwać, ale jednocześnie jakieś gwizdniecie w tle przywróciło Ruby do rzeczywistości. - Przejdziemy się? - zaproponowała szybko, podnosząc się przy okazji z ziemi, bo trochę była skrępowana potencjalnymi gapiami, nawet jeśli nie na nich tak patrzyli, a kiedy Jasper również się podniósł, splotła palce z jego palcami i bez słowa ruszyła przed siebie, ciesząc się tą chwilą, kiedy wcale nie musieli rozmawiać o poważnych rzeczach, właściwie o niczym nie musieli, bo tak dobrze się jej po prostu było obok, a kiedy odprowadził ją pod dom, bo zakładam, że jako prawdziwy gentleman tak właśnie zrobił, nie potrafiła się jakoś pożegnać, ale wizja nachodzącego ich ojca była chyba jeszcze gorsza, więc niedługo później leżała w łóżku z głupkowatym uśmiechem i już nie mogła się doczekać kolejnego spotkania.

zt. x2

jasper juge
ambitny krab
nata#9784
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
02. tylko trampeczki a nie szpilki, wiadomo, szanujmy się

Może uda się nam nawet szybciutko zagrać. Można powiedzieć, że właściwie to było takie trochę miejsce Poppy i Dextera, w którym mogli się trochę powygłupiać, pojeździć i przede wszystkim na spokojnie pogadać. Rivera raczej by tutaj nie spotkali, skoro chłopak o wiele bardziej preferował deskę surfingową aniżeli deskorolkę czy wrotki, jak dwójka jego najlepszych przyjaciół. Znaczy, nie było w tym nic złego wiadomo – po prostu skatepark był taki trochę bardziej ich i często odpowiadało to Poppy. Poza tym Poppy lubiła czasami pobyć sam na sam z Dexterem, bo po prostu bywało to znacznie łatwiejsze. Nie musiała się nieustannie pilnować tylko mogła mówić, co jej ślina na język przyniesie, wygłupiać się z nim i sypać podtekstami bez obawy, że zostaną błędnie zinterpretowane. A przy Riverze musiała trochę się pilnować i ostrożniej dobierać słowa. Choć oczywiście przez cały czas subtelnie próbowała dać znać Riverowi, że jej się podoba, to jednak robiła to chyba trochę zbyt subtelnie albo zbyt nieudolnie, bo River kompletnie się na to nie łapał. A Dexter był jej najlepszym przyjacielem i dlatego mogła sobie pozwolić na to, by mówić mu wszystko. Nawet flirtować, bo w tym jednym wypadku Dexter wiedział, że to tylko żarty. I taka przyjaźń sporo ułatwiała. Poza tym często miała przeczucie, że Dexter rozumie ją trochę bardziej. Oczywiście, nigdy nie powiedziała przyjacielowi wprost, że River się jej podoba, ale powiedzmy sobie szczerze, że nawet ślepy by zauważył (tak, najwyraźniej River był ślepy, ok), że Poppy robi maślane oczka do Rivera. Dlatego czasem potrzebowała spędzić dzień tylko ze swoim drugim przyjacielem.
Siemanko! – zawołała, podjeżdżając do niego na wrotkach, gdy tylko zobaczyła go siedzącego gdzieś tam na podjeździe, gdzie nikomu nie przeszkadzali. Sama dość ciężko usiadła na tyłku i ułożyła nogi tak, by wrotki jej nie ciążyły. – Ładnie to tak nas olewać? A właściwie to Rivera i jego zaproszenie na chillerkę nad basenem? Ominęły cię miss mokrego podkoszulka. Oczywiście wygrałam. I musiałam całą pizzę pożreć sama i teraz jestem gruba – zażartowała, przewracając oczyma. Wiadomo, że to River zeżarł całą pizzę, okej, ale powiedzmy, że żarciki się jej trzymały. – Za dobry dla nas jesteś, panie-przyszły-prawniku? – Lekko go nawet szturchnęła. – A tak na poważnie. Co się stało, że nie mogłeś ostatnio wpaść? – spytała z lekkim zaciekawieniem, przyglądając mu się uważnie spod wachlarza rzęs.

Dexter Wheatley
sumienny żółwik
anu
lorne bay — lorne bay
23 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
[#1]

Był ostatnim człowiekiem, który mógłby narzekać i naprawdę starał się tego unikać - jednakże w ostatnim czasie zaczynał powoli odczuwać skutki wzięcia na siebie dwóch kierunków niemalże na raz. Chyba zaczynał rozumieć, że odrobinę przesadził, kiedy każdą wolną chwilę poświęcał aby być na bieżąco z podwójnym materiałem. Zarwane noce to jedno, czasem nie wiedział gdzie ma ręce włożyć gdy doszedł staż w kancelarii prawnej - wszystko było na jego głowie, ale naprawdę starał zaciskać się zęby i udawać, że wszystko było przecież w porządku. To nic, że od kilku nocy właściwie nie zmrużył oczu, zestresowany nadchodzącą wejścówką z koreańskiego. Miał wrażenie, że powoli przestaje nad wszystkim panować i tak zastanwiał się przez chwilę co z tym wszystkim ma zrobić. Żal mu było rezygnować z czegokolwiek, bo przecież tyle pracy już w to wszystko włożył i miałby sobie odpsućić? Nie podobało mu się to ani trochę, ale jeśli zawali jeszcze jedną wejścówkę to prawdopodobnie może się z tym wszystkim pożegnać. Przerażało go to co raz bardziej, a co gorsza kumple co chwile namawiali go na imprezy. I jak tu odmawiać?
Zresztą sumienie trochę też zaczynało go zżerać, że nie miał na nic czasu, ale teraz na szczęście znalazł chwilę czasu by chociaż z Poppy się spotkać - a naprawdę nie chciał zaniedbywać ich przyjaźni, bo przecież zależało mu na Riverze i na niej, bo przecież byli jego najbliższymi przyjaciółmi! Z rozbawieniem przyglądał się ich ledwo kiełkującemu związkowi, ale co on będzie się wywodził nad nimi jak sam niedawno zerwał z jedną z dziewczyn? Tak, wciąż o niej pamiętał i sam miał trochę zranione serce, że mimo wszystko im nie wyszło. Jego rodzice naprawdę byli nią zachwyceni i nawet nie przeszkadzały im jej aborygeńskie korzenie. Kiedy im oznajmił, że jest to koniec ich związku, miał wrażenie, że naprawdę ich rozczarował, ale niestety nic już nie mógł z tym zrobić. I głównie przez to też miał to okropne wrażenie, że nic nie szło po jego myśli.
I był naprawdę zmęczony, ale lubił przychodzić tutaj na skatepark - tutaj zwykle przestawał myśleć o wszystkich obowiązkach i mógł trochę przynajmniej wyluzować. Przejechał się kilka razy na desce zanim przyszła Poppy, a jeszcze przed jej przyjściem usiadł w ustronnym miejscu aby nikomu innemu nie przeszkadzać. Z zaciętością zaczął odpalać zapalniczkę by podpalić sobie fajkę, którą wyjął z kieszeni spodni. Dopiero po chwili zorientował się, że dołączyła do niego przyjaciółka na wrotkach.
- No hej, dobrze cię widzieć, młoda - wystawił język w jej kierunku, nie mogąc siępowstrzymać jednak od ulubionego powiedzonka, jakim często ją obdarzał. -Wybacz, po prostu ostatnio.... - urwał na chwilę, smętnie przyglądając się odpalonemu papierosowi, z którego leniwie unosił się już dym Jestem cholernie zabiegany i czasem nie wiem jak się nazywam, serio...jak mieliście tą chillerkę, to zdychałem na stażu w kancelarii i nie mogłem się urwać bo matka chyba by mnie zatłukła - zaśmiał się, kręcą głową a potem plecami opadł i po prostu położył się na ziemi -Już to widzę jak jadłaś całą pizzę! Założę się, że ledwo dwa kawałki dałaś radę w siebie upchnąć - zaśmiał się kiedy Poppy tak surowo oceniała swoją sylwetkę. Nigdy tego nie rozumiał, dlaczego dziewczyny miały tak toksyczny obraz swojego własnego wizerunku i często próbował uświadomić Poppy, że z nią było wszystko w porządku i nie musiała się niczym przejmować. -Następnym razem nie odpuszczę miss mokrego podkoszulka - jęknął zrozpaczony, że tyle atrakcji go omija, a on jak jakiś kujon siedzi wiecznie i uczy się bezustannie. Naprawdę przestawało mu się to wszystko podobać - Wiesz...byłem zły, bo zawaliłem ostatnią wejścówkę z koreańskiego i....jak jeszcze raz to zrobię to wolę nie wiedzieć co będzie... - pokręcił głową, ukrywając na moment twarz, aby nie dostrzegła jego podkrążonych oczu. -Przynajmniej odpoczywacie za mnie - wymamrotał jeszcze, rozchylając jedynie palce by widzieć odorbinę twarzy Poppy.
poppy weasley
sumienny żółwik
avada kedavra
brak multikont
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
Gdyby Poppy choć trochę wychyliła nos poza swoje życie sercowe to być może byłaby na tyle lepszą przyjaciółką, by zorientować się, że u Dextera wcale nie było tak kolorowo w ostatnim czasie. A tymczasem kto by pomyślał, że ta sama Poppy, która za dzieciaka na lekcji biologii zastanawiała się czy mięczaki mają nibynóżki, teraz zaprzątała sobie głowę miłosnymi dramacikami? W przeciwieństwie do Dextera, który faktycznie potrafił rozplanować sobie czas, wyglądało to trochę tak jakby Poppy była jedną z tych osób, które mitrężyły cenny czas. Na pewno nie ślęczała obecnie nad książkami – zresztą, ona chyba nigdy wcześniej aż tak nie przykładała do nauki wagi, jak Dexter i dlatego czasem było jej trochę głupio, że zamiast uczyć się tak jak Dexter, by móc się czym pochwalić, ona wolała ślęczeć w pracowni plastycznej i ryzować replikę głów prezydentów w mydle. Może dlatego tak bardzo odczuwała ten brak czasu Dextera, bo sama nie była przyzwyczajona do przesiadywania nad książkami. Poza tym Poppy troszkę tęskniła za towarzystwem Dexa, bo choć River jej się bardzo podobał to jednak… Powiedzmy sobie to wprost, że w oczach Poppy, River był megalomanem – i nie dało się ukryć, że był trochę pyszałkowaty w przeciwieństwie do Dextera. Co prawda, wydawało jej się, że wszystkie laski na widok zarówno Dextera jak i Rivera leciały jak śledzie do mancy, ale jakoś tak bardziej odczuwalne to było w przypadku Rivera. Choć może działo się tak dlatego, że Poppy niezbyt zwracała uwagę na podboje Dexa, którego darzyła uczuciem wyłącznie platonicznym.
Kiedy go zobaczyła to nawet przyśpieszyła na swoich wrotkach, przez co nieco koafiura jej się nieco zniszczyła, ale gdy już sobie klapnęła na tyłku obok niego, to zdołała prędko ogarnąć uczesanie i nieco poprawić włosy. Skrzywiła się jednak, bo nie lubiła, gdy ktoś zwracał się do niej per młoda, ale niewiele mogła z tym zrobić w tym wypadku. Poza tym pewne rzeczy faktycznie się wybaczało najlepszym przyjaciołom, prawda? Momentami zresztą za bardzo mu współczuła, by się obruszać z byle powodu. Widziała, że zaharowywał się na śmierć i trochę się o niego martwiła, bo takie przeciążenie prowadziło do kiepskich rzeczy. Martwiła się, że przez ten nadmiar obowiązków i stresów, odbije się to niekorzystnie na jego zdrowiu. Ale tym razem postarała się, by tego nie komentować. Uśmiechnęła się do niego ciepło i odpuściła, bo pomyślała, że byłoby to trochę tak jak wtedy, gdy próbowała przetłumaczyć ciotce, że kurs zaplatania króbki to nie jest najlepszy pomysł. A ciotka Poppy i tak poszła na ten kurs zaplatania króbki, czyli na takich zajęciach, gdzie uczono zaplatać koszyk z kory. I co prawda, wróciła z ranami na dłoniach, ale sama potrzebowała się o tym przekonać. – Może lepiej odpuśćmy miss mokrego podkoszulka. Nie chcę, żebyś przez to stał się bardziej bezpruderyjny – zaśmiała się, ale oczywiście tylko żartowała.
A z jakim progiem punktowym musisz wnijść… To znaczy sorry, przejęzyczałam się, chciałam powiedzieć wejść – zapytała ze szczerym zainteresowaniem i troską poniekąd. Też się tym przejmowała trochę, ale jednocześnie wierzyła w niego i wiedziała, że jego szanse na pewno nie są niczym aklina i są zdecydowanie większe od zera. – Wolałabym jednak odpoczywać z tobą… – powiedziała z westchnieniem i lekko się do niego uśmiechnęła w geście wsparcia i dodania otuchy.

Dexter Wheatley
sumienny żółwik
anu
lorne bay — lorne bay
23 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wcale nie żywił pretensji do Poppy - w końcu sam na dobrą sprawę odciął się od najbliższych. Miał ku temu powody. Wolał trzymać ich z dala od własnych problemów, zdecydowanie nie chciał ich w to wszystko wciągać. Tym bardziej, że sami mieli swoje własne. Jakim byłby więc przyjacielem, żeby dokładać im jeszcze swoje? Musiał wziąć się w garść, przestać myśleć, że powoli nie panował nad prawie każdą rzeczą. Powoli miewał wrażenie, że wszystko zaczynało mu się rujnować i wcale nie był z tego powodu zadowolony - bo skoro teraz ledwo dawał radę ze wszystkim to co będzie później, jak skończy studia? Jak zdobędzie pracę w swoim zawodzie? Nie chciał być przecież marnym prawnikiem, do którego nikt się nie zgłasza o pomoc. Nie tak to wszystko sobie wyobrażał. I przerażało go to co raz bardziej. Coś musiał z tym zrobić i doskonale to wiedział. W porę przypomniało mu się przecież, że zawsze mógł liczyć na tą dwójkę - czy to na Rivera, czy właśnie Poppy. Trochę nagromadził sobie zresztą wyrzutów sumienia, że zdążył ją tak bardzo zaniedbać i serio źle się z tym czuł. Ponadto, przerwa od książek zawsze mu dobrze robiła, tak samo od pracy. Prawdę mówiąc był takim troszkę leniuszkiem, któremu ostatnio nic nie chciało się na dobrą sprawę robić. Mógłby spać całe dnie, był tak okropnie zmęczony tym wszystkim. Dodatkowo wciąż będąc przygnębiony zerwaniem z Nyą - strasznie się z tym czuł, że akurat widziała go w najgorszej możliwej akcji; akurat musiał się w tamtej chwili całować z kumplem? Naprawdę nie mógł sobie znaleźć gorszego momentu na zrywanie z dziewczyną, na której przecież mu zależało. A skoro już jesteśmy przy tym punkcie, to nawet w tej sprawie ostatnio Dexter doświadczał sporych problemów - co raz częściej dostrzegał, że nie tylko podobała mu się przeciwna płeć. I chyba musiał w końcu o tym z kimś pogadać, ale niemiłosiernie się krępował poruszać właśnie ten konkretny temat. Bo sam tak do końca nie wiedział czy naprawdę coś zaczynało mu się zmieniać czy była to po prostu chwila, sposób na poznanie czegoś innego. I co go trochę przerażało jeszcze w sobie, wcale się nie brzydził tego wszystkiego. Mętlik w głowie niemalże niepojęty, dlatego taki zamyślony siedział na skarpie jednej i wpatrywał się w widok przed nim, ledwie spostrzegając przybycie przyjaciółki.
-Zdecydowanie jestem za, zresztą... po ostatniej akcji jaką zaliczyłem i przez to Nya mnie zostawiła to trochę mam pecha do nich - przyznał przyjaciółce rację, cmokając ją w skroń na przywitanie. Często tak robił, nie odczuwając żadnych najmniejszych problemów aby się z nią tak widać. Nie miał oporów przytulać się do Poppy, czy opierać głowę o jej ramię czy kłaść ją na brzuchu dziewczyny i patrzeć na nią z dołu. Sam nie wiedział dlaczego obydwoje w ten sposób do siebie podchodzili. Chociaż ostatnio powstrzymywał się od takich gestów, co raz rzadziej je dawał dziewczynie, widząc z boku jak relacja z Riverem co raz to bardziej skręca w coś bardziej poważnego. Nie zamierzał przecież przeszkadzać kumplowi - i wcale nie odrzucał od siebie myśli, że Poppy mu się podobała. Podobała się i to bardzo. - Najlepiej jak najlepszym - westchnął odwracając wzrok przygnębiony od przyjaciółki. Bo ostatnio nawet nie było go stać nawet na przeciętny, a co tu dopiero mówić o czymś lepszym - Nie chciałbym psuć ci humoru, ale jestem taki...zmęczony...totalnie nic mi się nie chce... - i właśnie teraz pozwolił sobie oprzeć się o bok przyjaciółki, wtulając się w jej ramię, na moment przymykając oczy - I wciąż nie byłem u Nyi, tchórz ze mnie...powinienem ją chociaż przeprosić, ale...czy ty byś po czymś takim chciała mnie w ogóle widzieć? - bo jak nie zapytać dziewczyny o taką sprawę, jak to one właśnie najlepiej się na tym znają!
poppy weasley
sumienny żółwik
avada kedavra
brak multikont
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
To nic złego powiedzieć, że coś nas przytłacza i gdyby Dexter nieco więcej mówił o swoich uczuciach, to zapewne to właśnie by usłyszał od Poppy. Bo ona jednak zawsze była gotowa go wysłuchać i przytulić. Od tego przecież ma się przyjaciół. W dodatku może by go uświadomiła, że jednak doskonale sobie radzi i panuje nad sytuacją. A przynajmniej robi, co może i samo to się liczyło. A Poppy zawsze była gotowa, by z nim porozmawiać o problemach; czy to tych związanych z nauką, czy tych miłosnych, czy tych tożsamościowych. Zresztą, akurat temat biseksualności zupełnie nie był jej obcy. Sama przecież niespecjalnie ukrywała, że dziewczyny też jej się niektóre podobają, nawet miała taki swój mały epizod z Marlee, ale o tym wolała raczej nie mówić, bo Marlee nie potraktowała jej wcale za ładnie i do tej pory Poppy miała o to pretensje. Ciężko jej było wybaczyć i zapomnieć o niektórych rzeczach. Zwłaszcza, że ona wtedy troszkę bardzo się wkręciła w tą sytuację – nawet jeśli gdzieś tam z tyłu głowy wciąż kołotał się River. Dlatego chyba była odpowiednią osobą do tego tematu, ale wiadomo, nawet jeśli wiedziała, co sprawiło, że Nya zerwała z Dexterem, to nie zamierzała się wtrącać i przepytywać go o nic. Czekała aż sam będzie chciał o tym gadać. I jeśli by nie chciał wcale, to też przecież w porządku i Poppy to szanowała.
Automatycznie się uśmiechnęła, gdy przywitał ją buziakiem w skroń. Jakoś tak tęskniła za nim, tak samo jak tęskniła za rozmowami z Dexterem. Nic dziwnego zatem, że momentalnie się uśmiechnęła. Też zupełnie nie miała problemów z bliskością. Dexter był dla niej ważny i bardzo go lubiła, i nigdy nie miała problemu z przytulaniem go czy w ogóle z naruszaniem jakichkolwiek stref komfortu. Zresztą, byłaby hipokrytką, gdyby nie przyznała się, że lubi się bawić jego włosami, gdy tak nieraz leżał na jej kolanach. No halo, byli przyjaciółmi, więc wolno im było. Nawet poprawiła się nieco, żeby obojgu było wygodniej, gdy Dex tak ułożył głowę na jej ramieniu. Westchnęła tylko, bo jakoś tak podświadomie chyba czuła, że Dexterowi jest chyba jednak trochę przykro. I chyba się wcale nie pomyliła, bo po chwili napomknął znów na temat Nyi. – Oczywiście, że tak – oznajmiła z determinacją, ale i lekkim rozbawieniem i nagle uśmiechnęła się szeroko i ujęła jego brodę palcami. – Masz tak uroczą mordkę, że ciężko nie wybaczyć – zażartowała, ale zdała sobie sprawę, że być może nie powinna, więc po chwili tylko ciężko westchnęła. – Słuchaj… Ja pewnie nie chciałabym cię widzieć i rzuciłabym w ciebie tym kubkiem, który kupiłeś mi wtedy, gdy zaczęłam pracę w domu kultury, bo jednak zdrada to zdrada, ale znasz mnie przecież. A Nya… ona wydaje się trochę mniej emocjonalna… – powiedziała w końcu, mając nadzieję, że choć trochę pomogła.

Dexter Wheatley
sumienny żółwik
anu
MAGAZYNIER — WINFIELD'S CRAFT
21 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
03
Kiedy tylko mam wolne chwile, zazwyczaj nie spędzam ich marnując wolne chwile przed telewizorem. Ja bardziej celuję w bardziej ambitniejsze aspekty swojego życia. Zazwyczaj uczę się czegoś nowego lub spędzam czas przy moim motocyklu, który pewnie nie ruszy się z miejsca. Ale przez takie sprawy, można świetnie się jednak bawić. Czy żałuję tego wszystkiego? Oczywiście, że nie. Dlatego dzisiaj postanowiłem, że postawię na deskę. Dawno na niej nie byłem, nawet do pracy na niej ostatnio nie jechałem, po zakupy no to tak ciężko. Ale jak mam jeździć po skateparku, obserwując dzieciaki i ich nowe triki, sam fakt sprawia że chce mi się wręcz zabrać swoją paroletnią deskę i jeździć po naszym pięknym mieście.
Droga do tego miejsca była dość skomplikowana, ponieważ starsze babcie narzekały na hałas, jaki tworzyła deska. Ale nie oszukujmy się, byliśmy blisko miejsca, gdzie one jest wręcz stworzone do takich rzeczy. A nie do siedzenia i oglądania ludzi, którzy by w sumie mogli tylko chodzić, bo nawet przy rolkach dla nich byłoby za głośno. Jednak z czasem zignorowałem totalnie ich narzekanie. Ponieważ przekroczyłem linię, gdzie zaczynało się miejsce tylko dla nas. Pomachałem do nich rozbawiony, parę razy przeskoczyłem drążek, aż nie ogarnąłem że muszę podkręcić kółka, ponieważ zaczęły się one dość mocno rozkręcać. Podszedłem do automatu z narzędziami, czekając w kolejce. Przed mną stał chłopak, chyba nawet w podobnym wieku do mojego, nie był na pewno gówniakiem jak reszta wokół nas.
- Jeśli wymienisz kółka na bardziej kauczukowe, będzie niezła zabawa jeździć tak po prostej powierzchni. Trochę jak na rolkach, ale no wiesz z rozpędem i zjechaniem na sam dół, będzie nawet spoko - Zwróciłem się do chłopaka obok mnie. Nie zawsze udzielam rad, nie jestem jakiś specem od desek ale lubię je, a widać po nim że o nie jednak dba. W sumie trochę jak i ja. To już chyba coś, a może całkowicie mi się zdaje i działa moja wyobraźnia od tego słońca.

Royce Callahan
powitalny kokos
M
19 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I'm not afraid to tear it down and build it up again It's not our fate, we could be the renegades
I'm here for you
Are you here for me too?
007


Jazda na deskorolce była jego hobby odkąd tylko pamiętał.
Pierwszą deskę dostał, gdy miał siedem lat. Kilka dni przed urodzinami, idąc z ciocią i wujkiem na zakupy, dostrzegł za szybą deskę z czaszkami. Była jakaś promocja na tego typu rzeczy, więc jak to bywa z małymi dziećmi... Pociągnął ciotkę za płaszczyk, informując, że chciałby dostać deskorolkę, bo nigdy nie jeździł, a przecież jest taka ładna. Tego dnia usłyszał odmowne nie, bo ciotka nie miała przy sobie aż tylu pieniędzy. Do tej pory nie był w stanie zapomnieć, jak przykro mu się wtedy zrobiło i było tak za każdym razem, gdy przechodził obok tego sklepu i smętnie zerkał w kierunku deski.
Kilka dni później miał urodziny, a gdy zobaczył dość długie opakowanie, domyślił się, że była to jego wymarzona deskorolka. Po otworzeniu okazało się, że miała nieco inny wzór, ale to mu nie przeszkadzało — była piękniejsza niż ta wcześniejsza. Jeszcze tego samego dnia wyszedł przed dom, na kostkę którą był pokryty podjazd i zaczął ćwiczyć. Deskorolka pochłonęła go do reszty i na tyle, by na kilka godzin zapomnieć o prawdziwym świecie.
Nie zawsze było pięknie i idealnie, bo kilka razy wyłożył się tak mocno, że pościerał kolana. Raz nawet rozbił sobie głowę, bo nie zdążył wyhamować, tylko się wyłożył. Nie zmieniało to jednak faktu, że na skatepark, wciąż przychodził chętnie i spędzał tu sporo czasu. Tym razem inaczej nie było, miał zamiar trochę pojeździć i doszedł do wniosku, że skatepark to miejscówka, jak wiadomo, idealna. Przywitał się z kolegami, z którymi był umówiony i poszedł do warsztatu, żeby poprawić koła. Na początku nie zwrócił uwagi na chłopaka, który do niego podszedł, do czasu, aż ten się nie odezwał.
Royce odwrócił głowę w jego kierunku, po czym uśmiechnął się delikatnie.
— Kauczukowe? Nie próbowałem, może to jest jakiś pomysł. Powinny mieć chyba lepszą przyczepność, no nie? — Zastanowił się głęboko i poważnie, bo w tym momencie chłopak mu po prostu do myślenia. Może to faktycznie był jakiś pomysł, może ułatwi mu to jakoś zadanie i będzie czerpał większą przyjemność z jazdy na desce.

Teddy Wood
ambitny krab
blueberry#4059
lorne bay — lorne bay
23 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dexter poniekąd był wstydniesiem - nie lubił przyznawać się głośno do swoich wad. Nauczony od małego, rywalizacją z rodzeństwem, że zawsze trzeba było dążyć po swoje, nawet po trupach. Oczywiście, nie wymyślali krwawych intryg, ale poniekąd wyrzeźbiło to w nim to chęć radzenia sobie ze wszystkim samemu. Zdecydowanie nie było to jego mocną stroną, aby prosić się o pomoc i dobrze o tym wiedział. Ba, nawet próbował walczyć z tą głupią manierą, trochę się otwierając przy tym i wpuszczając bliżej innych. Nie było to takie proste i trochę to trwało, zanim zrozumiał, że przynajmniej może liczyć na swoich przyjaciół. Brzmiało to totalnie banalnie, a jakie trudne do wykonania!
Poppy była jego iskierką, która rozświetlała zawsze gdy miewał paskudny nastrój - i naprawdę nie wiedział, ale za każdym razem jej się to udawało. Trochę żałował, że ostatnio tak mało czasu jej poświęcał w tym całym zabieganiu i trochę odetchnął z ulgą, że wreszcie mogli się zobaczyć. Dlatego nie podarował sobie tego buziaka w skroń, chociaż wiedział, że to ledwie ociupinka aby wszystko mogli sobie nadrobić ze spokojem, tak jak zawsze to robili. Przy Poppy nie czuł nigdy żadnej krępacji i tylko ona mogła bawić się jego włosami, nikomu innemu na to nie pozwalał hehe nawet swojej mamie. I tak przez cały czas zastanawiał się czy poruszyć temat swojej byłej, ale Poppy w sumie była jedną z nielicznych, która wiedziała o tej sprawie każdy szczegół. Dosłownie. -hmm już podobne słowa gdzieś słyszałem.. - stwierdził w namyśle, próbując sobie przypomnieć z kim ostatnio rozmawiał na podobny temat i aż dziwne, że miał taką sklerozę, że totalnie nie mógł sobie teraz przypomnieć -Ah, poczekaj...chyba już się..gadałem o tym z Riverem niedawno też... - a poniekąd czasem opowiadał Pops o tym jak wyglądały ich spotkania.
- Wiesz, to była niefortunna sytuacja wtedy, przegrałem zakład i ten koleś mnie pocałował...i wiem, że powinienem go odepchnąć gdy tylko zobaczyłem Nyę, ale tak mną sparaliżowało, że do teraz nie umiem wyjaśnić, dlaczego tego nie zrobiłem... - westchnął ciężko na samo wspomnienie tamtego wydarzenia, które niestety doprowadziło do jego zerwania z czarnowłosą, za którą teraz zwyczajnie tęsknił.
poppy weasley
sumienny żółwik
avada kedavra
brak multikont
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
Choć trochę zdziwił ją jego nadmierny przejaw czułości, to jednak pozwoliła na to. Z wielu względów – po pierwsze dlatego, że stęskniła się bardzo za Dexterem. Po drugie dlatego, że naprawdę nie miała nic przeciwko. Był jej najlepszym przyjacielem i to tłumaczenie w zupełności jej wystarczało. Sama zresztą doskonale rozumiała, że Dexter w ostatnich tygodniach/miesiącach po prostu zwyczajnie nie miał dla nich czasu. I wcale mu się nie dziwiła, a już na pewno nie miała mu tego za złe w żadnym stopniu. Zwłaszcza, że znała go na tyle dobrze, by wiedzieć jak wielką presję Dexter sam na siebie narzuca. Zwłaszcza w niektórych kwestiach, w których River czy Poppy zwyczajnie luzowali. Nie dlatego, że nie byli na tyle ambitni, ale chyba po prostu mieli nieco więcej luzu w podejściu do niektórych spraw. I chyba nikt nigdy na nich nie naciskał zbytnio. Jasne, cioteczka Ronnie czasem coś tam od siebie wtrąciła, jeśli chodziło o prywatne życie Poppy, ale w gruncie rzeczy wcale się nie wtrącała.
Co się zaś tyczyło bycia iskierką – Poppy chyba tak do końca nie była tego świadoma. Za to uwielbiała spędzać czas zarówno z Riverem, jak i z Dexterem; zarówno z każdym w pojedynkę, jak i całą świętą trójcą. Ale musiała przyznać, że odkąd odkryła w sobie uczucia względem Rivera, to jednak o wiele łatwiej, lżej i prościej rozmawiało jej się paradoksalnie z Dexem. – Och, poważnie?! – zawołała z udawanym oburzeniem i lekko go szturchnęła – niby, że ze złością. – Najpierw gadałeś o tym z nim? Nieładnie. – Oczywiście tylko żartowała, co zaraz dała mu do zrozumienia promiennym uśmiechem. Nie miała mu przecież za złe, że obgadywał takie sprawy z ich wspólnym przyjacielem. Żadne z nich przecież nie miało siebie nawzajem tak całkiem na wyłączność w tej przyjaźni. To by się zresztą bardzo kłóciło z definicją przyjaźni, prawda? Choć trochę ją zdziwiło, że River plotkara ani słówka nie wspomniał o tym, że rozmawiał – ba, że widział się! – z Riverem w ostatnim czasie.
Niektóre sytuacje chyba tak po prostu ciężko jest wyjaśnić i tyle – oznajmiła filozoficznie i wzruszyła przy tym ramionami. – Idziemy stąd? Chodźmy do ciebie, nie żebym się wpraszała, ale u mnie ostatnio łatwo wpaść na Ronnie, a ona chyba i tak już jest dość skonfundowana tym, że przesiaduje na przemian w twoim i w Rivera towarzystwie, więc… rozumiesz – oznajmiła, szczerząc się szeroko do swojego przyjaciela i podniosła się z betonu.

Dexter Wheatley
/zt x2 zwijamy się już <3
sumienny żółwik
anu
lorne bay — lorne bay
31 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Miała być malarką, ale z racji niepowodzeń, zdecydowała się zostać pielęgniarką w tutejszym szpitalu.
W sieci wciąż krąży filmik, na którym ucieka sprzed ołtarza, a jej wszystkie dotychczasowe związki... No cóż, nie udały się.
Niesamowita z niej niezdara, ale za to z wielkim sercem.
- 2 -


Opatuliła się szczelniej kurtką, przedzierając się przez dawno niekoszone, podwiędłe trawy. Krajobraz był jakiś ponury, ale miało to związek z pogodą, bo ledwie widoczne promienie słońca, bezskutecznie próbowały przebić się przez gęste, szare chmury. Tylko jej włosy zupełnie nie pasowały do otoczenia i przydużej, jeansowej kurtki. Światło odbijało się w nich, przypominając przechodniom o minionym lecie.
Pogrzebała w plecaku zarzuconym na jedno ramię i wyciągnęła z niego czapkę, którą naciągnęła sobie aż na uszy. Znacznie lepiej. Wybór skateparku nie był najlepszym pomysłem, ale od czego mieli starą, dobrą przyjaciółkę czystą? A no właśnie, ale jeszcze nie widziała przyjaciela w zasięgu wzroku. Nawet kiedy przymrużyła oczy i mocno się skupiła, nie pojawił się magicznie przed nią. No nic. Podeszła do murku i siadła na nim żeby kilka sekund później zeskoczyć. Niewygodnie. Postanowiła więc się o niego oprzeć, a przy okazji odpaliła papierosa, który był jej jedynym towarzyszem w tym momencie.
Zanim kolejny obłok pary zmieszanej z dymem zdążył wyjść z jej ust, na horyzoncie pojawiła się znajoma, potargana czupryna. Uśmiechnęła się mimowolnie pod nosem i podniosła jedną rękę do góry żeby pomachać.
- Hej! - rzuciła na powitanie, kiedy znalazł się wystarczająco blisko. Do tego jeszcze obłok dymu, który rozbił się o jego twarz. Niezbyt przyjemne, ale Effie rzadko kiedy zastanawiała się nad takimi rzeczami. Żyła chwilą, a te mijały w zawrotnym tempie. Zbyt szybko, żeby móc rozpatrzeć wszystkie za i przeciw kierowania strumienia papierosowego dymu.
- Jak się trzymasz? - zapytała z troską, uważnie oglądając każdy centymetr jego twarzy. Jak matka, która sprawdza czy dziecku nic się nie stało po wywrotce. Wiedziała co go spotkało i to... Wprawiało ją w mieszane uczucia, ale przede wszystkim nie chciała żeby cierpiał. - Mam coś co poprawi Ci humor - uśmiechnęła się, wyciągając przed siebie plecak żeby mógł do niego zajrzeć i ocenić zawartość.
ambitny krab
nick
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
23.

Powypadkowe perypetie w życiu młodego Fitzgeralda były dla niego nowością. Dosyć często obijał się o barierki, schody, kamienie, drzewa i wszystko, o co tylko dało się obić, jeżdżąc na deskorolce, ale nieczęsto zdarzało mu się skakać z wagonika kolejki linowej, który chwilę później uległ... cóż, zagładzie. Dla niego i tak wszystko skończyło się bardzo pozytywnie, czego nie można było powiedzieć o Lyrze, która musiała siedzieć w domu ze złamaną nogą i chociaż starał się spędzać z nią każdą wolną chwilę, towarzysząc przez okres rekonwalescencji, postanowił w końcu pójść do skateparku, żeby przypadkiem nie wyjść z wprawy.
Przy sobie miał nieodłączną, wymiętoloną paczkę papierosów z jednym blantem w środku i kiedy zaczynało się powoli ściemniać, a ludzie zbierać, wyciągnął ją z kieszeni, przysiadając gdzieś z boku i obserwując tę jedną ostatnią osobę, która właśnie przekroczyła ogrodzenie. - W skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo chcesz się przyłączyć? - zawołał, machając w powietrzu jointem, jakby jaranie było w Australii w pełni legalne. Nie przypominał sobie jednak wizyty policji w tym miejscu, ani tego, żeby ktokolwiek kiedyś palaczom zwracał jakąś uwagę, więc ani trochę nie przejmował się tym, czekając aż Astrid dołączy, żeby odpalić w końcu blanta. - Wiesz, obiłem sobie ostatnio tyłek tak, że nawet trochę boli przy siedzeniu - uśmiechnął się pod nosem, wydmuchując pierwszą porcję gęstego dymu. - Ale jakoś nie wiem, dziwnie by było nie jeździć - jeśli dałoby się wybrać w Ryderze kilka rzeczy, bez których nie wyobrażał sobie życia, zdecydowanie była to deskorolka, surfowanie, blanty i jedzenie. W tym wszystkim zawierali się też przyjaciele i... - Widziałaś już w ogóle mojego wąsa? - dopytał zaraz, odwracając się w jej stronę i chwaląc, już nie takim nowym, ale dalej całkiem świeżym dodatkiem do jego wyglądu, jednocześnie podając dziewczynie śmiesznego papierosa.

astrid baker
ryder fitzgerald
nata#9784
ODPOWIEDZ