lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
34 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Nie panuje nad nałogiem i ranię wszystkich, którzy chcą mi jakkolwiek pomóc.
002
Skleroza nie boli, tak zawsze powtarzała, jego rodzicielka. Najwyraźniej Iris jednak mimo wszystko zabolała, bo po tym jak pomógł jej się zgarnąć z drogi samochód, któr odmówił posłuszeństwa, obiecała mu się odwdzięczyć. Obiecała kawę i nie dowiozła, bo nie pojawiła się w umówionym miejscu. Nie, żeby Hugo był facetem, który jakoś wyjątkowo bardzo przejmuje się takimi sytuacjami. Raczej napisał zabawnego SMS-a przypominając tym o sobie i po prostu olał sprawę. Pomyślał o tym, że najwidoczniej dziewczyna tak naprawdę nie bardzo chciała się odwdzięczyć. Zdarza się, przecież nigdy nie był do niczego zobowiązany, a on sam z siebie nie oczekiwał żadnego poświęcenia z jej strony.
Zdecydowała się jednak odpłacić grzechy i zabrać go na jedzenie do miejscowej niedrogiej burgerowi, którą oboje lubili. Podobała mu się tam opcja, tylko tym razem zobowiązał się, że po prostu ją zgarnie i na miejsce dotrą jego jednośladem. Nawet jeżeli ona zapomnij i nie wyjdzie przed dom to chociaż on zrobi sobie przejażdżkę i będzie miał kolejny powód do tego, żeby jednak nie wpadać w alkoholowy cug. Nie było to nic przyjemnego, ale za nic w świecie nie chciał stracić prawa jazdy. Ostatnio nie był stabilny, więc robił wszystko, żeby nie siedzieć samotnie i zorganizować sobie czas plus omijał wszelkie miejsce i sytuacje gdzie był alkohol. Nie sądził, że kiedykolwiek doprowadzi się do takiego stanu, jednak stało się, a teraz miał jasny cel. Wygrać walkę.
Siedział oparty o motocykl i dał znać Iris, że już jest na miejscu. Trzymał w rękach dwa kaski, co to by było bezpiecznie i czekała ich tylko krótka przejażdżka o kilka przecznic dalej. Poprosił ją, żeby wzięła plecak, bo nie miał zamiaru jeść burgera wśród rozwydrzonych dzieciaków i zapachu frytury. Plan był inny, bardziej chillujący, ale jedzenie nie mogło wystygnąć.
Uśmiechnął się na jej widok i wręczył jej kask, kiedy tylko się przywitali. Wskoczył na drive thru, zamówili, co chcieli. Akcja była szybka i zaraz znaleźli się w spokojniejszej części Lorne Bay, gdzie rozsiadając się na drewnianej ławce, mogli w spokoju zjeść po tym jakże chamskim burgerze, który nie raz dobrze działał na kaca Hugo: - Tym razem nie miałaś sklerozy. – Zagadnął między gryzem a pociągnięciem coli przez słomkę.
iris chataway
powitalny kokos
cattitude#5494
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
18.

Nienawidził powrotów do pracy po świątecznej przerwie. Wszyscy dokoła głosili swoje postanowienia noworoczne, chwalili się karnetami na siłownię i subskrypcją cateringu dietetycznego, a Rusty miał tego gadania po dziurki w nosie. Nowy rok to tylko zmiana daty w kalendarzu, nic więcej, nie czuł się jakoś gorzej, bo nie miał swoich postanowień, ale kiedy zaparkował samochód pod domem po powrocie z biura redakcji, postanowił się przejść, bo musiał to rozchodzić. Po drodze kupił kawę na wynos i dotarł do swojej ulubionej ławki. Znajdowała się w idealnym miejscu - była wystarczająco blisko plaży, żeby przy mocniejszym podmuchu wiatru poczuć na skórze zimną morską bryzę, a jednocześnie na tyle daleko, że ciężko było spotkać tu tłumy, ludzie częściej zostawiali w pobliżu zaparkowane samochody, żeby nie musieć płacić za parking bezpośrednio przy plaży.
Bazgrał w swoim notesie, nie mogąc szczególnie skupić się na niczym. Wypita kawa przestała być wymówką do dalszego siedzenia w jednym miejscu, a podejrzliwe spojrzenia przychodniów jasno dawały znać, że ławka jest pożądana również dla nich, postanowił więc skorzystać z późnej pory i chłodniejszej pogody, żeby przejść się jeszcze kawałek. Przystanął przy jakimś samochodzie, odkładając na jego maskę notes i papierowy kubek, żeby odpalić wyciągniętego z pomiętej paczki papierosa. I to by było na tyle, już miał odchodzić, ale usłyszał miaukniecie kota, dobiegające zza szyby. - Serio? - mruknął sam do siebie, ale dźwięk nie ustawał, a kiedy zajrzał do środka, zobaczył nieprzytomną sylwetkę, chyba kobiecą, a to by oznaczało, że kot nie jest jedynie porzuconym na pastwę losu zwierzęciem. - Halo! Halo!!! - zaczął krzyczeć, uderzając pięścią w szybę, ale kiedy nic to nie dawało, sięgnął po leżący przy ścieżce kamień i już miał nim rozbić szkło, kiedy postać w środku zaczęła się poruszać.

crea henderson
przyjazna koala
nata#9784
bezdomna dziennikarka — THE CAIRNS POST
30 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka, samozwańcza pani detektyw, która za wściubianie nosa w nieswoje sprawy, aktualnie szuka nowej pracy.
1.

Długo nie mogła w nocy zasnąć. Samochód przesiąkł resztkami jedzenia i zapachem energetyków, wydobywającym się ze świeżej plamy na siedzeniu kierowcy. Odkąd samochód stał się jej tymczasowym miejscem zamieszkania, nie potrafiła przywyknąć do tak niewielkiej przestrzeni, w dodatku w większości zajętej przez wciśnięte obok siebie walizki, no i kota, który był najmniej zadowolony z obecnej sytuacji, co zdawał się manifestować swoimi przeciągłymi miauknięciami, kiedy tylko była bliska odpłynięcia.
Nie mówiła o tym jeszcze rodzeństwu. Nie chciała psuć Zoyi wyjazdu, a Willowi dokładać kolejnych zmartwień, choć chyba największym powodem było zobligowanie do wytłumaczenia się, gdzie do cholery podziały się jej wszystkie oszczędności. Wszak stały dochód z sieci szkół nurkowania był wystarczający, żeby mogła zamieszkać w niewielkiej kawalerce zamiast aluminiowej puszki na kółkach.
Nie mówiła też o tym nikomu innemu, w sylwestrową noc prezentując się jak zazwyczaj - dobrze, w kiecce, a o północy żebrząc od siły wyższej o parę drobniaków na łazienkę. Była pewna, że jeśli niebawem nie wymyśli planu działania, ktoś posądzi ją o jakieś zbożne intencje, kiedy wreszcie nakryją ją pod prysznicem w tutejszym zespole szkół, który odwiedzała tylko dlatego, że woźny miał do niej słabość.
Gonitwę myśli wreszcie przepłoszył sen. Płytki, słaby, męczący. Z każdą kolejną godziną zamiast odpoczynku czuła jak jej głowa staje się cięższa, jakby ktoś postawił jej na głowie drewniany kloc. Albo kota. Cholera. Świadomość powoli zaczynała przejmować stery, wydając kolejno komunikaty do mózgu, rąk, powiek, ale zapominając o nogach. Najpierw zdjęła z siebie kota, który niemalże pozbawił ją oddechu, a potem zamrugała kilka razy ciężko, jakby jej powieki skleiły się czymś na amen. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niej, że ktoś przygląda jej się zza szyby.
Pierwszą reakcją był... W-R-Z-A-S-K. Drugą - przekleństwo, a trzecią panika, w której zaczęła szamotać się po samochodzie, kolejno zwalając z siedzeń sterty ubrań, notatki i pieprzonego powerbanka, którego nie powinna ruszać, bo kabel przerywał, a spędzanie wieczności w Maku żeby naładować telefon, nie należało do najprzyjemniejszych elementów dnia.
- Eeeee...eeeej! Kurwa, odłóż ten kamień! - właśnie w tej chwili zorientowała się, że mężczyzna trzymał w ręku szarą bryłę, którą celował w okno. Może i noce w Lorne bywały ciepłe, ale niespecjalnie chciała je spędzać na świeżym powietrzu, w towarzystwie komarów i potencjalnych zboków.
- C-co Ty tutaj robisz? - spojrzała na niego nieufnie, zrywając się do pozycji siedzącej. Co prawda to on powinien zadać jej to pytanie, ale nie myślała jeszcze trzeźwo. Przyjrzała mu się. Znała go ze szkoły. Ostatnim razem widzieli się tego dnia, kiedy zaczęła pracę w tym podłym czasopiśmie.

Rusty Overgaard
ambitny krab
nick
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
Jego pierwszym odruchem, jakże naturalnym, było rozwalenie szyby, żeby dostać się do środka. Może powinien wcześniej pomyśleć o złapaniu za klamkę i próbie otwarcia drzwi w mniej inwazyjny sposób, ale nie myślał zbyt trzeźwo, raczej pod wpływem chwili, dlatego trzymał ten kamień już nad głową, gotowy do zamachnięcia się, żeby bohatersko uwolnić kota i jego właściciela/właścicielkę z opresji. Nie pomyślał co by się stało, gdyby zrobił to niepotrzebnie. Mógłby zapłacić spore pieniądze za jakieś niszczenie mienia, chociaż tym nie przejmował się wcale, taki śmieszny przywilej ludzi, którzy zarabiali trochę więcej niż średnia krajowa, a do tego udało im się bogato urodzić, więc nie musieli się nigdy jakoś mocniej przejmować domowym budżetem. - Co jest? - zawołał, kiedy w środku zaczęła się prawdziwa szamotanina i przyłożył twarz do szyby, żeby wszystko lepiej widać, bo nie mógł przecież przejść obojętnie obok aktu przemocy! A myślał, że to w środku to dwie osoby, które się biją, dlatego był zaskoczony, kiedy dziewczyna usiadła już w miarę spokojnie i nie widział nikogo innego, prócz tego kota.
- Otwórz szybę - zażądał stanowczo, opuszczając rękę z kamieniem, chociaż dalej zaciskał wokół niego palce, tak na wszelki wypadek. Kto wie, czy nie miała w środku jakiejś broni? Z tego wszystkiego zapomniał nawet, że odpalił papierosa, który smutno leżał na płycie chodnikowej, przydeptał go więc butem, żeby przypadkiem nie zaprószyć jakiegoś ognia. - No ja to akurat spaceruję - mruknął, trochę spokojniejszy, bo chyba otworzyła te szybę, inaczej nie mieliby jak rozmawiać i musiałby wycelować kamieniem w jej aluminiową puszkę. - A ty? Co to za kot? - i czemu, na boga, trzymała tego kota w samochodzie, kiedy była na tyle zmęczona, ze albo zasnęła, albo zasłabła. Rozpoznał w niej tę irytującą kobietę z redakcji i może właśnie to sprawiło, że nie odszedl obojętnie, bo chociaż nie była mu w zaden sposób bliska, to jednak nawet jesli jej dobrze nie znał, to chociaż kojarzyl.

crea henderson
przyjazna koala
nata#9784
bezdomna dziennikarka — THE CAIRNS POST
30 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka, samozwańcza pani detektyw, która za wściubianie nosa w nieswoje sprawy, aktualnie szuka nowej pracy.
Gdyby nie fakt, że była ewidentnie wkurwiona tym zamachem na własne życie okno, być może doceniłaby chęć ratunku kota. Sama prawdopodobnie na jego miejscu zachowałaby się tak samo, tylko z jej temperamentem mogłoby to się skończyć znacznie gorzej, jeśli na przykład kamień przedostałby się przez szybę i trafił w głowę śpiącego delikwenta. Pewnie potem tłumaczyłaby się policji, że działała w obronie zwierzęcia, bo kto przy zdrowych zmysłach więzi zwierzę w samochodzie pozostawionym na parkingu, nawet jeśli razem z nim zostaje w środku? Cóż, człowieka jej nie szkoda, ale kota już by było.
- A co Ty jesteś z policji, że mi dyktujesz warunki?! - warknęła trochę niemiło, ale to była raczej kwestia tego, że łamało ją w krzyżu i była cholernie niewyspana, niżeli samych chęci bycia wrednym. Niemniej uchyliła okno, bo tak łatwiej było im się komunikować. Dopiero po chwili przypomniała sobie w jakim jest stanie i jak bardzo niegodnie się prezentuje, więc spróbowała palcami przeczesać włosy i poprawić trochę to co miała na sobie żeby prezentować się bardziej jak człowiek, a nie kocia utrzymanka.
- O takiej porze? I to z kamieniem w ręku? - otaksowała go spojrzeniem pełnym dezaprobaty. Góra-dół, góra-dół, jakby jej oczy nagle zmieniły się w skaner. Do tej pory nie dotarło do niej, że być może ów kamień pojawił się w jego dłoni raptem chwilę przed i wcale nie musiał odbębnić całego spaceru w pełnym uzbrojeniu.
- Ja? Um... - zamilkła na chwilę, gorączkowo rozglądając się po samochodzie. Przecież nie powie mu, że śpi tutaj piątą dobę z rzędu. - Przyjechałam tutaj i ee... Zasnęłam niechcący - to była najgłupsza wymówka w jej życiu, zważywszy na ubrania i walizki które ją otaczały albo na przykład poduszkę ulokowaną na siedzeniu tuż obok koca.
- To mój kot, uratowałam go kiedyś i razem podróżujemy - wytłumaczyła najspokojniej jak się dało, czując jak się spala od środka ze wstydu.

Rusty Overgaard
ambitny krab
nick
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- A to o jakiej porze nie można spacerować? - no dobra, może jakby spotkał drugiego takiego Rusty'ego w ciemnej uliczce to sam by się zaczął zastanawiać co ten robi o tej porze na spacerze. Ale Rusty sobie akurat lubił łazić, jak miał ogólną niemoc twórczą, a nie chciało mu się spać, więc czasem spacerował też w nocy. Poza tym było coś odprężającego w odległych falach, uderzających w ciemności o brzeg, bez masy turystów, którzy kręcili się po okolicy bez ładu i składu. - Kot ci przed chwilą miauczał, co miałem zrobić? Łokciem nie będę wybijał szyby! - no jeszcze go do reszty nie popierdoliło, żeby swoim własnym ciałem rozwalać jakiś samochód! Co prawda przy jakimś gwałtowniejszym czynniku, jakby samochód płonął żywym ogniem, albo wpadał w głębinę oceanu, może by się zebrał na takie kroki, ale tu ułamek sekundy raczej nie robił wielkiej różnicy, bo kot widocznie trochę dramatyzował, jak to koty mają w zwyczaju, dlatego właśnie nie przepadał za zwierzętami. - Mieszkasz obok? - nie był jakąś plotkarą, żeby znać wszystkich sąsiadów z okolicy, a blachy ludzie mieli najróżniejsze, do tego tez nie miał zadatków na Karen, a Crea nie była czarna, żeby na podstawie jej koloru skóry stwierdzał jakieś fakty.
- Z tego co kojarzę to koty średnio lubią podróżowanie i małe przestrzenie, on to już w ogóle nie wygląda na zadowolonego - zauważył, tak samo na ten cały chaos, który miała w środku. I jasne, niektórzy trzymali w autach sporo rzeczy, ale nie na tyle sporo co ona, coś mu tu śmierdziało. Wyciągnął kolejnego papierosa z paczki, włożył go do ust i już miał odpalać, ale się zawahał. - Chcesz? - wyciągnął prawie puste opakowanie w jej stronę, bo Rusty był strasznie uprzejmym facetem i nawet jeśli właśnie wciskał nos w nieswoje sprawy, to nie chciał być przy tym niemiłym. Pewnie dlatego Regan kopnęła go w dupę.

crea henderson
przyjazna koala
nata#9784
bezdomna dziennikarka — THE CAIRNS POST
30 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka, samozwańcza pani detektyw, która za wściubianie nosa w nieswoje sprawy, aktualnie szuka nowej pracy.
- Nie można! - zaperzyła się, tracąc resztki rozsądku, które zapobiegłyby tak absurdalnej odpowiedzi. Dopiero kiedy jej usta się zamknęły i popatrzyła na minę mężczyzny przed nią, dotarło do niej jak dziecinnie to zabrzmiało. Już miała coś dopowiedzieć albo chociaż przeprosić, ale nim spomiędzy warg wypadły jakiekolwiek słowa, zamknęła usta, bo... No nie najlepiej jej szły przeprosiny, a poza tym facet nachodził ją tutaj o jakiejś nieludzkiej porze, w dodatku celując w jej okno kamieniem! I kiedy sobie o tym wszystkim przypomniała, od razu poczuła się bardziej usprawiedliwiona tym swoim gadaniem.
- I co, jak usłyszysz miauczącego kota, rzucasz się na pomoc z kamieniem? - zaśmiała się pod nosem złośliwie, ale już po chwili znowu pożałowała swoich słów. W zasadzie to było całkiem miłe, że nie były mu obojętne losy jej kota i choć wcale na to nie wyglądało, zaskarbił sobie u niej plus dziesięć do sympatii, więc postanowiła poniechać dalszego burzenia się o nic. W końcu szyby jej finalnie nie wybił, więc nie było co płakać, zwłaszcza nad mlekiem, które się nie rozlało.
- W sumie, to dobrze. Nie zaprzestawaj tego. Tylko na przyszłość jak zobaczysz kogoś w środku, lepiej opuść kamień, bo wiesz, może to zostać źle odebrane - dodała już nieco pogodniej, starając się rozluźnić atmosferę, chociaż dalej nieufnie na niego łypała, w razie gdyby jednak coś mu się odmieniło. Psycholi na świecie nie brakuje, a chociaż oboje wychowali się w tym mieście, nie było to wyznacznikiem żadnej normalności.
- Um... Obecnie pomieszkuję to tuuu, to taam - wydukała, nieco się ociągając z odpowiedzią. Tak naprawdę cały myk polegał na tym, że jej miejsce zamieszkania zmieniało się w zależności od tego gdzie zaparkuje. A tutaj już nie miała zamiaru więcej tego robić. Miejscówka została oficjalnie spalona.
- Słuchaj no - zaczęła, już na końcu języka mając gadkę o tym żeby jej nie pouczał jak się koty wychowuje, ale w porę zdążyła się zamknąć. - Mef i ja zwiedziliśmy już trochę razem, no i ważne, że ma gdzie mieszkać, a nie błąka się gdzieś, czekając aż go coś potrąci - sama nie przepadała za puszczaniem kotów na podwórka. Trochę była nadopiekuńcza pod tym względem, bo bała się, że rzeczywiście za każdym rogiem czyhają na nie niebezpieczeństwa.
- A chętnie, dziękuję - od razu jej oczy zabłysły. Ostatnio jej się nie przelewało, więc darmowe papierosy były w cenie. Jednak całkiem miły ten Rusty, jakby nie patrzeć. - Często tak sobie łazisz o takiej godzinie? - zapytała, starając się zabrzmieć równie uprzejmie, zwłaszcza że chyba nie zrobiła najlepszego, pierwszego wrażenia.

Rusty Overgaard
ambitny krab
nick
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- A co, ty byś usłyszała miauczącego kota i sobie poszła? - uniósł brwi wysoko do góry, bo wydawało mu się to jakoś skrajnie nieodpowiedzialne. No jasne, nie każdy musiał wszystkich ratować w potrzebie, ale nie wyobrażał sobie, żeby bez jakiejkolwiek reakcji przejść obok tego bogu ducha winnego kota! Albo o, jakby na przykład trafił na jakąś bójkę. Rusty co prawda był na tyle z dobrego domu, że nigdy się nie nauczył bić po szkole, a jednocześnie z niewystarczająco bogatego, żeby płacić za treningi z każdego sportu świata z zawodowcami, albo znudzonym czerpać rozrywkę z rozbijania sobie mordy po mieszance wszystkich możliwych narkotyków, jakie można było kupić w okolicy. Ale próbowałby choćby zadzwonić po jakąś pomoc. No cokolwiek. I tak samo próbował zrobić cokolwiek w sytuacji ratowania kota, nie powinna się śmiać, tylko być mu wdzięczna! - Jak zobaczę kogoś nieprzytomnego w samochodzie następnym razem to pewnie, przemyślę ten kamień - rzucił zgryźliwie w odpowiedzi, bo przecież jej tego okna wcale nie rozwalił, a próbował jedynie pomóc. Tak w ramach obywatelskiego obowiązku.
- Ach, taki z ciebie obywatel świata - bo przecież nie pomyślał, że mieszka w samochodzie. I to z kotem. Wyglądała całkiem... normalnie? Tak, normalnie to było chyba dobre określenie. Wyglądała jak ktoś, kto po prostu przysnął w samochodzie, a że tych rzeczy miała sporo, to może... może była na przykład w trakcie przeprowadzki? Szczególnie, jeśli zmieniała często miejsca zamieszkania. Powodów mogło być mnóstwo, a on chyba nie do końca powinien tutaj cokolwiek drążyć. - Ale może ci teraz uciec przez okno. Chyba, ze ma jakąś smycz - może nie dostrzegł, bo światło z ulicznej latarni nie docierało tu tak wyraźnie.
- Czasem często - odpowiedział, choć w tej odpowiedzi nie było ani grama informacji. - Lubię Lorne jak jest ciszej i nie ma turystów - a w lato bywało o to cholernie ciężko, bo nawet o drugiej w nocy potrafili się wydzierać na plaży, na którą miał widok ze swojego domu, przez co niejednokrotnie już się zastanawiał nad wzywaniem policji, ale za każdym razem dochodził do wniosku, że nie może być zgorzkniałym starym dziadem, skoro jest przed trzydziestką.

crea henderson
przyjazna koala
nata#9784
bezdomna dziennikarka — THE CAIRNS POST
30 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka, samozwańcza pani detektyw, która za wściubianie nosa w nieswoje sprawy, aktualnie szuka nowej pracy.
- Ja pewnie bym go zabrała - uśmiechnęła się, odpowiadając pół żartem, pół serio, bo w rzeczywistości jej kot sam był znajdą i prawdopodobnie, widząc że ktoś mógłby źle traktować własnego (a nie oszukujmy się, trzymanie kota w samochodzie nie należało do podstawowej opieki nad zwierzętami), mogłaby dać się ponieść emocjom i naprawdę spróbować komuś go skonfiskować. Jak dobrze, że Rusty nie wpadł na taki sam pomysł, bo wtedy na bank by się nie polubili. Pomijając fakt, że obecnie samochód był najlepszym co mogła swojemu Kotu zaoferować, na co dzień lepiej starała się o niego dbać. Był dla niej jak dziecko, tylko o niebo lepszy. W pewien sposób więc rozumiała, że facet znalazł się po prostu w złym miejscu, o złym czasie i w dodatku trafił na nią, czyli pewne odstępstwo od reguły w postępowaniu ratunkowym kotów.
- W gruncie rzeczy to chyba całkiem dobry z Ciebie chłopak. Ktoś inny pewnie przeszedłby obojętnie, więc to miłe - dodała już pozbawiona zarozumiałego grymasu, który pewnie nie działał wcale na jej korzyść. Znieczulica społeczna szerzyła się po świecie, a ludzie omijali znacznie gorsze przypadki, tłumacząc sobie, że pan w podeszłym wieku, leżący na środku ulicy wcale nie dostał zawału, tylko jest pijakiem. Crea zaś też w głębi serca była dobrym człowiekiem i chociaż okazywała to czasem w sposób, który niekoniecznie o tym świadczył, to między innymi dlatego wyrzucili ją z poprzedniej redakcji. Bo chciała pomóc tylko robiła to niewłaściwie, a jej przełożonemu się nie spodobało, że wbrew zakazom, pakuje nos tam gdzie nie powinna.
- Lubię podróżować i robiłabym to częściej, ale na razie chcę spróbować odnaleźć się w nowej pracy, w redakcji - zwłaszcza, że z poprzedniej ją wylali i pozostała bez środków do życia, a choć rodzeństwo mogłoby w zasadzie jej pomóc, wychodziła z założenia, że lepiej nie dokładać im problemów, zwłaszcza, że Will ostatnio przeżywał po raz kolejny to co się stało z Primrose. Ale o tym nie musiała opowiadać. Łatka podróżniczki jej się znaczne bardziej podobała niż bezdomnej, pomieszkującej na parkingach.
- A, to nie, on jest takim leniem, że dopiero gdybyś zamachał mu jakąś rybką przed nosem, rzeczywiście próbowałby ucieczki - mógł też być zmęczony tym niestandardowym trybem życia jaki mu fundowała. Obejrzała się jeszcze na wszelki wypadek, sprawdzając czy aby na pewno kot nie szykuje się do spierdolki.
- Tajemniczy jesteś - uśmiechnęła się na jego odpowiedź, z której niewiele mogła mogła wywnioskować. - W sumie też lubię takie ustronne miejsca. Czasami człowiek ma dość i woli odpocząć od tego codziennego syfu, oczyścić myśli, a kłębowisko ludzi w tym nie pomaga - pokiwała głową, pozwalając sobie przesunąć spojrzeniem po jego sylwetce, celem ewentualnej weryfikacji. Poza tym po prostu chciała mu się przyjrzeć, bez zbędnego tłumaczenia. - Masz w tym jakiś cel, czy po prostu lubisz być sam? - zapytała, wychylając się trochę bardziej poza okno, żeby nie nadymić w środku papierosami. Nie było nic gorszego niż zapach dymu tytoniowego, który wżarł się w tapicerkę.

Rusty Overgaard
ambitny krab
nick
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Och, wow - początkowo tak tylko zareagował na jej komplement, nie do końca pojmując skąd ta nagła zmiana w nastawieniu, ale przypomniał sobie zaraz entuzjazm Regan na myśl o ślubie znajomych, który szybko zniknął, kiedy tylko przekroczyli próg swojego hotelowego pokoju. Może więc coś było w tym powiedzeniu, że kobieta zmienną jest? - Staram się - i naprawdę to robił! Zdawał sobie sprawę z tego, że był dość mocno uprzywilejowany. Bogata rodzina, łatwy dostęp do edukacji i do wszystkiego, czego w życiu zapragnął, owocny start w życie. Wiele osób nie dostawało takiej szansy od losu, albo jej nie wykorzystywało. Rusty zajmował się tym, co lubił, co było jego pasją, a przez to miewał momenty, w których próbował zrobić coś więcej dla świata. Właśnie przez to pomagał Calie, swojej redakcyjnej koleżance w poszukiwaniu informacji, dowodów i poszlak, które mogły potwierdzić defraudację rządowych pieniędzy, wkładanych w ośrodek pomocy społecznej.
- I jak ci to wychodzi? - nie była jedną ze stażystek, które próbowały złapać się każdego możliwego zajęcia, żeby zdobyć szansę na publikację swojego artykułu, a przez to były dosłownie wszędzie. - Nie wiem jak w twojej poprzedniej pracy, ale w Cairns Post jest całkiem przyjemnie - bez wielkich ekscesów, ani romansów, co było aż dziwne z naczelnym, łudząco przypominającym Wiedźmina. Rusty nie angażował się specjalnie w życie towarzyskie w pracy. Wychodził z założenia, że to jednak głównie praca. - A ptaszkiem? - w końcu dużo ptaków latało w okolicach plaży, licząc zapewne na zdobycie okruchów z burgerów, albo frytek.
- Słyszałem to już gdzieś - Rusty nie mówił dużo bez potrzeby i najczęściej potrzebował trochę czasu, zanim otwierał się przed kimś nowym. - Chyba lubię być sam. Czasem. Nie jestem jakimś pustelnikiem, który stroni od obecności ludzi, ale lubię sobie poukladać coś w głowie, trochę jak ty - nie dałoby się go wcisnąć w introwertyczne ramy, po prostu lubil te swoje spacery.

crea henderson
przyjazna koala
nata#9784
bezdomna dziennikarka — THE CAIRNS POST
30 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka, samozwańcza pani detektyw, która za wściubianie nosa w nieswoje sprawy, aktualnie szuka nowej pracy.
Crea starała się odbiegać od stereotypu zmiennej kobiety, ale trzeba było przyznać, że nader często dawała się ponieść emocjom, co w ogólnym rozrachunku wychodziło przeważnie na minus. Jak w przypadku utraconej pracy albo nocy spędzonej w areszcie (bo taka też się zdarzyła) za niewinną (w jej mniemaniu) pyskówkę urządzoną policjantowi na miejscu śledztwa.
- To dobrze, nie przestawaj - skinęła głową z niekrytym uznaniem, choć jeszcze kilka minut temu była pierwsza żeby rzucić mu się do gardła za ten kamień. Na szczęście szybko szła po rozum do głowy, a na pierwszym miejscu rzecz jasna stawiała dobro zwierząt. Ludzkie już trochę mniej ją obchodziło, chociaż i tutaj nie pozostawała obojętna, o ile chodziło o kogoś bezbronnego.
- Cóż... - mina jej trochę zrzedła. Mogłaby na ten temat się nieco uzewnętrznić, ale przygryzła tylko wargę w niemej konsternacji i wzruszyła ramionami. - Jeszcze nie jestem w stanie na to odpowiedzieć. Minęło za mało czasu, alee... Wydaje mi się, że odnajdę się. To chyba nie jest miejsce, w którym ucisza się ludzi, którzy chcą nagłaśniać prawdę, co? - pytanie było w połowie retoryczne. Od samego początku właśnie to najbardziej spodobało jej się w tej redakcji, a jednak... Doświadczenia z poprzedniego miejsca pracy wciąż były z tyłu jej głowy, dlatego wolała poznać opinię kogoś, kto pracował tam dłużej niż kilka marnych dni. - Na pewno ludzie są życzliwi i baaardzo skorzy do pomocy - uśmiechnęła się z uprzejmej złośliwości, trochę pijąc do tego w jaki sposób zaczęła się w ogóle ta rozmowa. W duchu cieszyła się, że zeszła z niebezpiecznych torów, które były bliskie zdemaskowania jej bezdomności.
- Ptaszkiem może i bardziej - zerknęła przez ramię na kota, który ewidentnie miał w dupie ptaszki i rybki, za to korzystał z wschodzącego na nieboskłon słońca, rozciągając się na siedzeniu.
- Może coś w tym jest, ale jeśli czujesz się przez to szczęśliwy to chyba nic nikomu do tego - wychodziła z założenia, że pewne rzeczy warto zachować dla siebie, nawet jeśli ktoś był wyjątkowo natrętny i próbował ze wszystkich sił wyciągnąć jakieś wyznanie. Rusty miał rację. Crea też nie lubiła zgiełku. Potrzebowała czasem pewnej odskoczni, ułożenia sobie myśli, a nawet w domu czasami bywało to niemożliwe, przebywając cały czas wśród tych samych czterech ścian.

Rusty Overgaard
ambitny krab
nick
ODPOWIEDZ