fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
007.
You've been through enough but I can't live without you
so if you say the word Say it's time
{outfit}
Miała ręce pełne roboty. Jej życie kręciło się wokół remontu na farmie, pracy w stadninie i Venus Embrace. Od kiedy się tam zatrudniła, jej kieszeń nie była tak zupełnie pusta, więc mogła zająć się instalacją hydrauliczną w domu. To, co zrobili z Masonem było prowizoryczne, a teraz ekipa z prawdziwego zdarzenia rozkuwała, wymieniała stare rury i robiła wszystko, żeby dom wyglądał dobrze. Nie były to wyłącznie kosmetyczne zmiany, więc remont trwał naprawdę długo. Melis była tym już mocno zmęczona, jak również podróżami między Lorne Bay a Cairns i potrzebowała spokoju.
Był Sylwester. Zdecydowała, że posiedzi w domu. Może zacznie sprzątać bałagan i rozglądać się za meblami kuchennymi, które ucierpiały w powodzi, którą spowodowała pęknięta rura. Ale najpierw chciała spotkać się z Aaronem. Ten rok był obfity w jego obecność i Melis nie sądziła, że po jakimś czasie będzie za nim tęsknić, kiedy nie będą widzieć się kilka dni z rzędu. Skoro obiecali sobie podarować sobie coś wzajemnie, Huntington zdecydowała, że to najlepszy czas by to zrobić. Nie chciała zawracać mu głowy. Podejrzewała, że pewnie ma jakieś plany ze znajomymi lub rodziną, dlatego nie wybierała się do niego wieczorem. Chciała wpaść po południu, wręczyć mu prezent, złożyć życzenia osobiście i zniknąć. Kupiła mu koszulę. Hawajską, bo kiedyś o takiej wspominał. Prezent miał być śmieszny. W kopertę włożyła kilka jego zdjęć, które zrobiła mu na plaży, jedno ich wspólne i krótki list. Tym razem od siebie. Ich znajomość toczyła się wokół listów i od nich się zaczęła, dlatego tym razem chciała podarować mu kilka słów z własnego serca. Zawierał w sobie głównie podziękowanie za to, że okazał się przyjacielem i że dzięki niemu czuje się dobrze. Nie mogła wylać swoich romantycznych uczuć, bo wiedziała, że to nie byłoby w porządku, ale te przyjacielskie tak. Bo pomimo że lubiła go bardziej niż wydawało jej się na początku, to nadal pozostawał jej bliski również w sferze przyjacielskiej. Wpadła do niego o szesnastej, zapukała do drzwi, a kiedy wpuścił ją do środka, wręczyła mu prezenty. - Randkowa koszula - powiedziała, kiedy materiał znalazł się w jego dłoniach.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Ten okres między świętami, a Nowym Rokiem, zawsze był dla Aarona leniwy. Było tak zarówno w młodości, gdy przez tych kilka dni nie trzeba było iść do szkoły, później w małżeństwie też pozwalali sobie z Julią na na takie kilkudniowe lenistwo i próbę oderwania od codzienności, no i teraz, gdy jest sam, to wygląda to podobnie. Dość szybko po świętach wrócił do siebie, choć nie miał właściwie dużo pracy, bo na uczelni trwała przerwa od zajęć dydaktycznych, a do pracy badawczej jakoś niespecjalnie go ciągnęło. Dopisał sobie jako jedenaste postanowienie na liście, że musi skupić się na pracy, może poszukać jakichś nowych, fascynujących projektów, bo konkurencja nie śpi, kilku obecnych studentów ma potencjał na kontynuowanie pracy naukowej po obronie dyplomów. Teraz nikt z wydziału nie garnie się do prowadzenia badań, które nie służyłyby podniesieniu stopnia naukowego, więc czas wydaje się być dla niego idealny.
Kiedyś z Julią wymieniali się karteczkami, na których spisywali swoje postanowienia, a potem wyśmiewali się z siebie na wzajem, że pewnie już trzeciego stycznia o nich zapomną. Aaron nie zastanawiał się długo nad wysłaniem takiego spisu Melis, choć jak teraz sobie myślał, to może powinien, może jednak wprowadzał ją do swojego życia, bardziej, aniżeli ona by sobie tego życzyła. Dziś się okaże, czy jego przydługa wiadomość coś zmieniła, bo mieli spotkać się pierwszy raz od tamtego wieczoru, w którym wysłał smsa. Jakoś w natłoku przygotowań do świąt i innych codziennych czynności, mieli czas tylko sporadycznie wymieniać się wiadomościami. Barnard przez to wyrobił sobie nawyk cowieczornego wchodzenia na komunikator i odpisywania na wiadomość od Melis, o której w ferworze dnia często po prostu zapominał.
Nie miał planów na Sylwestra, z racji jego doświadczeń z przeszłości, właściwie nie świętował tej nocy już od kilku lat. Dziś nie miał jeszcze ochoty tego drastycznie zmieniać. Może w przyszłym roku.
Spojrzał na pudełko, które leżało na stoliku przy kanapie już od kilku dni i zamknął laptopa, z którego wcześniej wysłał kilka służbowych maili. Miał właśnie iść ubrać swoją randkową koszulę w hawajskie motywy, bo niestety nie miał okazji przesłać Melis jeszcze tego obiecanego zdjęcia, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Musiał więc porzucić ten pomysł i przywitał kobietę.
- Czekaj chwilę. W takim razie mam dodatkowy prezent. - powiedział i zniknął w sypialni, gdzie założył swoją starą, pogniecioną koszulę. - Tadam. - tak szybko, jak zniknął, tak i powrócił do salonu. A potem przekazał Melis pudełko z prezentem od siebie. - Mam nadzieję, że Ci się spodoba. - stwierdził. Chciał kupić coś na żartu, na przykład zestaw narzędzi dla złotej rączki, bo dom Huntington ostatnio mocno się sypał, ale ostatecznie zdecydował się na coś bardziej przydatnego. Podarował Melis obiektyw, podobno jakiś super fajny, nie znał się na tym, ale wierzył sprzedawcy. A na dnie było coś nostalgicznego. Jako nastolatek napisał opowiadanie, chciał zaimponować Julii. Było ono o superbohaterce, w tej roli obsadził swoją dziewczynę, ale niedawno się na nie natknął i przypomniał sobie, że Melis też odgrywa w nim dość istotną rolę. Stwierdził, że podzieli się nim z przyjaciółką.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Jakikolwiek dłuższy odpoczynek sprawiał, że Melis zakopywała się w swoich myślach. Naprawdę starała się już nie wracać do przeszłości, zająć tym, czym powinna była się zająć. Głównie pracą, ale utrata dziecka i długoletniego związku nie były czymś, o czym dało się łatwo zapomnieć. Nostalgia przychodziła w takich momentach jak ten. Koniec roku, nowy etap, początek czegoś nowego, a Melis nie miała żadnych postanowień. Niczego, czego mogłaby się przytrzymać, kiedy chwile były naprawdę słabe. Tak bardzo zafiskowała się na jednej sprawie, że resztę - swoje życie towarzyskie, miłość, jakąkolwiek prywatność zostawiła w tyle. Może to i dobrze, może to miało jej pomóc wyjść z cholernego dołka. Im bardziej wydawało jej się, że już jest poza tym wszystkim, tym gorzej znosiła te momenty, kiedy pozwoliła się sobie poużalać.
Dziś nie chciała tego robić. Zresztą, przy Aaronie naprawdę zapominała o tym, co jest złe. Dobrze się przy nim czuła, świetnie im się rozmawiało, czuła, że ich znajomość naprawdę weszła na inny etap. Już nie byli wyłącznie bliskimi osobami Julii, nie łączyła ich wyłącznie przyjaciółka. To wcale nie znaczyło, że Melis o niej zapominała. Bo w każdym zakątku tego mieszkania czuła jej obecność. Zresztą, Julia już na zawsze miała pozostać w ich sercach. Nadal brakowało Melis jej obecności, bo Julia wiedziałaby, co powiedzieć w chwilach zwątpienia, ale czasu nie dało się cofnąć.
Zaśmiała się cicho, kiedy zobaczyła go w koszuli. - Świetna, ale ta, którą ci kupiłam jest zdecydowanie lepsza. Kolor będzie ci pasował do oczu - powiedziała. A kiedy wzięła od niego pudełko ze swoim prezentem, podskoczyła jak małe dziecko. Kochała dostawać prezenty. - Wooooow - szepnęła, kiedy je otworzyła. - Dziękuję. Musiałeś zapłacić fortunę - powiedziała. To naprawdę nie były tanie sprawy, Melis doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale była mu tak wdzięczna, że rzuciła mu się na szyję i mocno go uściskała. - Naprawdę dziękuję - nie dało się opisać słowami jak bardzo się cieszyła. Również dlatego, że czuła od niego wsparcie, by robiła to, co kochała. Ten obiektyw był na to dowodem. - Książka? - spytała, dokopując się do kartek.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron nie był dobry w takim analizowaniu czyjegoś życia. Choć ma w sobie sporo empatii, to chyba nie potrafiłby pomóc poprzez taki właściwy sposób rozmowy. Zresztą uważał, że terapia to bardzo dobra rzecz, nie ma powodu do wstydu, bo masz akurat trudności w życiu i potrzebujesz jednego albo kilku drogowskazów. Po to ludzie uczą się na psychologów i innej specjalizacji terapeutów, żeby korzystać z ich usług. Tak samo chodzimy przecież do fryzjera albo mechanika, bo wiemy, że oni zrobią coś lepiej, aniżeli sami byśmy próbowali grzebać pod maską samochodu, gdy nie mamy o tym większego pojęcia.
Cieszyłoby go jednak, gdyby kiedyś Melis powiedziała mu wprost, że w jakimś tam sensie okazał się być dla niej wsparciem w gorszym momencie życia. Nawet jeśli to wsparcie wypływało ze wspólnego pieczenia pianek nad ogniskiem albo spaceru po plaży. Poza tym naprawdę z przyjemnością spędzał czas z kobietą. Kiedyś myślał, że kolegują się ze sobą tylko przez Julię, bo czasami mamy taki znajomych, którzy są naszymi znajomymi, tylko dlatego, że trzymamy się w jednej paczce. Te kilka miesięcy pokazywało, że oni sami, jako autonomiczne jednostki, też są całkiem dobrymi przyjaciółmi i nie potrzebują żadnego spoiwa. Chociaż nawet jeśli nie będą już do tego w ten sposób podchodzić, to gdzieś podświadomie jego żona, a jej przyjaciółka, zawsze będzie dla nich takim łącznikiem. W każdym razie, już nie podczas każdej rozmowy poruszają jej temat.
- Dobra, w takim razie to ostatni raz, gdy mam na sobie tę. A od nowego roku zaczynam podryw. - wygładził dłońmi koszulę. Nie mówił na poważnie, nie wiedział nawet jak miałby teraz podejść do randkowania. Kluby nigdy nie były jego bajką, w beach barach z pewnością spotka swoich studentów, kilkoro mieszka nawet w samym Lorne Bay. Będzie pewnie tak, jak kiedyś wspominał, jeśli nadarzy się okazja, to po prostu spróbuje przed nią nie uciec.
- Uznaj to za podwójny prezent, z okazji świąt i rozpoczęcia nowej pracy. - powiedział śmiejąc się szczerze i przytulając brunetkę w pasie. Początkowo myślał o jakimś drobiazgu, apaszce albo czymś takim, ale w dniu, w którym Melis napisała mu o nowej pracy, on natrafił na tę ofertę. Uznał, że to nie może być przypadek, no i kupił, zapominając o wszystkich wcześniejszych pomysłach. - Sprzedawca mówił, że najlepiej sprawdza się w przyciemnionych miejscach. - dodał, choć pewnie kobieta w parę momentów zorientuje się gdzie i w jakich warunkach obiektyw sprawuje się najlepiej.
- Opowiadanie, które pisałem na początku chodzenia z Julią. Ostatnio je odgrzebałem i jestem ciekaw czy odgadniesz jaka postać jest inspirowana Tobą. Mam nadzieję, że się pośmiejesz. - wyjaśnił.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Nie myślała o tym. Generalnie nie traktowała swoich spraw jako problemów na tle psychicznym, bo chyba każdy w takich sytuacjach nie czułby się ze sobą dobrze. Ale może powinna poprosić kogoś o pomoc? Specjalistę? To była jakaś myśl, na którą Melis jeszcze nie wpadła, bo zgrywała zbyt zajętą. Ale rzeczywiście coś w tym było. Czasami nie warto było udawać, że świetnie sobie radzimy albo że w ogóle sobie z czymś poradzimy, kiedy zbyt długo to trwa i nadal jest źle. Wtedy nadchodzi czas, żeby coś zmienić. Melis wiele razy podchodziła w ten sposób do tych kwestii, ale jakoś zawsze działo się tak, że wracała do punktu wyjścia. Nadal była na farmie, nadal w stadninie, nadal narzekała. Na szczęście od niedawna ten etap się skończył. Praca w Venus Embrace dała jej dużo radości. Przede wszystkim mogła powrócić do swojej pasji, a to sprawiło, że poczuła się zdecydowanie lepiej, a dobre zarobki w klubie sprawiły, że mogła spłacić część długów rodziców i zająć się podupadającą farmą. Remont dobrze jej robił, mimo że większość ludzi wykańczał finansowo i psychicznie, to Melis, widząc, że coś się dzieje, że zmienia się na lepsze, czuła się wyjątkowo dobrze.
- Naprawdę tego chcesz? - zapytała. Nie tylko jako jego przyjaciółka, ale również pod wpływem ukłucia zazdrości. Trudno było jej słuchać o jego randkach, nawet jeśli na żadną jeszcze nie poszedł. Fakt, że w ogóle gdziekolwiek się wybierał, sprawiał, że jej serce przyspieszało, ale nie tak, jak tego chciała. - Jest naprawdę świetny. A trochę się na tym znam - odpowiedziała. Pracowała jako fotograf w profesjonalnej gazecie podróżniczej. Miała kilka świetnych aparatów w swoich rękach, a jeden w domu i wiedziała, że obiektyw jest porządny i na pewno jej się przyda. - Wspaniale sprawdzi się w Venus Embrace. Musisz tam kiedyś przyjść. Tańce burleski, piękna muzyka, zakochałam się w tym miejscu - opowiedziała trochę, ale nie chciała zbyt bardzo się ekscytować. Chociaż chyba bardziej się nie dało, dostała cudowne prezenty i stała obok Aarona. W tym momencie nie mogła bardziej się cieszyć. - W takim razie przeczytam w domu i dam ci znać - odpowiedziała. Włożyła obiektyw do pudełka i zamknęła je. - Wybierasz się gdzieś? Nie chciałabym ci przeszkadzać - powiedziała, przestępując z nogi na nogę. Nie chciała również wychodzić, ale jeśli Aaron musiał zacząć przygotowania, to mogła w każdej chwili zniknąć.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Utrata dziecka to coś naprawdę poważnego. Nawet jeśli ono jeszcze się nie narodziło, to takie doświadczenie może pozostawić po sobie traumy, które wyjdą na jaw w momencie największej słabości. Z tym że to nie jest, że każdy musi chodzić do specjalisty, przynajmniej w takie jest na ten moment podejście Aarona do tej sprawy. Bo czasem radzimy sobie sami, pomaga np. znalezienie sobie nowej pasji, spotkanie dobrych ludzi na naszej drodze. Aaron chciałby, żeby te wszystkie problemy w życiu Melis w nadchodzącym roku w końcu się rozwiązały. Tak metaforycznie, żeby nad jej farmą na dobre wyjrzało słońce.
- Tak na serio? - spojrzał na kobietę pytająco. Trochę się zgrywał z tym randkowaniem, takie teksty też skutecznie ucinały wszelkie pytania związane z jego życiem uczuciowym, więc Barnard zaczął traktować te żartobliwe teksty, jak dobrą wymówkę. Przed Melis jednak nie musiał udawać, nie są jeszcze tak blisko, by trudno byłoby mu coś ukryć, ale wychodził z założenia, że akurat jej może bez obaw powiedzieć, co tam mu leży na wątrobie czy tam sercu. - Szczerze mówiąc, cieszę się, że tamta aranżowana randka nie doszła do skutku. - przyznał. W wielu aspektach życia stał się już realistą, ale jeśli chodzi o sprawy uczuciowe, to ciąż idealistycznie wierzy, że nowe uczucie po prostu pojawi się w odpowiednim momencie. Może to być zupełnie nowo poznana osoba, a może ktoś, z kim znał się od bardzo dawna, ale przeznaczenie zrobi swoje i jak będzie miał stworzyć nowy związek, to tak po prostu się stanie.
- Nie wiem, czy to tak do końca moje klimaty, ale skoro polecasz, to wpadnę po nowym roku. - stwierdził i nie było to tylko takie wymijające zapewnienie. Faktycznie zamierzał w któryś weekend wpaść do Venus Embrace, choć pewnie będzie chciał to zrobić w wieczór, w który Melis będzie miała choć kwadrans, żeby z nim porozmawiać. Nie był to obskurny klub nocny, więc raczej nie będzie miał z tyłu głowy, że tancerki mogą być do czegoś przymuszane, no i ostatecznie to też jest jakaś forma sztuki, więc pewnie nawet się nie spodziewa, że może się tam dobrze bawić.
- Jak nie dasz rady przez to przebrnąć, to też się nie przejmuj. - machnął ręką. W końcu piętnaście lat temu nie podchodził do pisania na poważnie, więc jego ego nie ucierpiałoby z tego powodu. Pisarze są wrażliwi, ale Aaron jeszcze tego literackiego debiutu nie ma za sobą, jedynie naukowy. W każdym razie akurat tego opowiadania nie traktował w takich kategoriach.
- Nie mam żadnych planów. Nawet od wizyty u rodziców się wykręciłem. - przyznał, może nieco zakłopotany tym, że ktoś przyłapał go na uciekaniu w samotność. Jako że była to akurat Melis, to szybko mu minęło to uczucie.- A Ty? Masz czas choć na szybki toast ze starym przyjacielem? - odbił pytanie.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
I to było jej jedyne postanowienie w tym roku. Zawsze patrzeć w stronę słońca. Skupiać się wyłącznie na plusach, myśleć pozytywnie. Zawierać nowe przyjaźnie, pomagać rodzinie, fotografować i uśmiechać się najwięcej jak się da. Melis, wbrew pozorom, była optymistką i z każdej sytuacji chciała wyciągnąć same dobre doświadczenia. Utrata ciąży uświadomiła jej, że właśnie tego chce. Chce mieć kiedyś rodzinę, kochać, być kochana i szczęśliwa. Wyciągnęła z tego porządną lekcję. Z rozstania z Charlesem też. I była silniejsza, czuła to.
Skinęła głową. Tak całkowicie poważnie chciała od niego usłyszeć, co o tym wszystkim myślał. Czy te randki to naprawdę coś, czego chciał? Czy był na to gotowy? Już nie ze względu na jego małżeństwo, śmierć Julii. Tylko czy sam rzeczywiście uważał, że to mu da prawdziwe szczęście? - Aranżowane randki są głupie. Nigdy nie widziałeś tej osoby, nie wiesz, czy będziesz mieć z nią wspólne tematy. Najlepsze randki są z kimś, z kim czujesz chemię albo kto wpadł ci w oko - odpowiedziała. Tak przynajmniej jej się wydawało. Od wieków nie była na żadnej randce. - Cieszę się, jeśli ty się cieszysz. Kiedyś przyjdzie czas, że wpadniesz na tę osobę i poczujesz gotowość - dodała, bo najważniejsze było to, czego chciał Aaron. Nie bliscy, nawet, jeśli chcieli dla niego dobrze, to chyba próbowali zrzucić z siebie odpowiedzialność bycia przy nim. Melis nie zamierzała go zmuszać do randek (nie tylko z egoistycznych pobudek), bo nie miała problemu z tym, żeby spędzać z nim czas i słuchać nie tylko o dobrych chwilach, ale również złych.
- Zapraszam - odpowiedziała. To nie było jej miejsce, ale naprawdę czuła się tam jak dobrze i była gotowa pokazać Aaronowi same wspaniałe rzeczy, które można tam zobaczyć. Nie tylko lejący się alkohol, nie tylko rozbieranie się tancerek, ale taniec, cudowne stroje, fantastyczną muzykę, kolory. To dawało niesamowity efekt.
- Chyba żartujesz! Oczywiście, że to przeczytam - chciała poznać swoją bohaterkę i dowiedzieć się, co siedziało w głowie Aarona parę lat wcześniej. Na dobrą sprawę, wtedy go nie znała, bo nawet jeśli Julia ich łączyła, to zazwyczaj były to po prostu spotkania przyjaciółek. Dopiero teraz mogła przekonać się jaki Aaron jest naprawdę. Między innymi dzięki temu opowiadaniu. I może też, co sądził o Melis w przeszłości. Bo to mogło mieć jakieś minimalne odzwierciedlenie.
- Całkiem szczerze? Też się nigdzie nie wybieram. Zamierzałam… właściwie sama nie wiem, co zamierzałam. Może upić się? Dlatego toast nie musi być szybki i nie musi kończyć się na jednym - powiedziała, chyba ostatecznie wpraszając się na jego kanapę. Zdjęła buty i ruszyła do salonu, czekając aż Aaron przygotuje drinka. Uśmiechała się, bo naprawdę cieszyła ją myśl, że spędzi z nim trochę czasu w tym wyjątkowym dniu.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron tak głęboko w sobie też nie porzucił swoich marzeń o stworzeniu rodziny, posiadaniu dzieci, nawet jedno byłoby dla niego spełnieniem. Teraz co prawda nie myśli o jego spełnieniu, ale to prawie pewne, że kiedyś nadejdzie na to odpowiedni moment. Może Barnard nie był człowiekiem, który szukałby miłości na siłę, ale tak naprawdę nie wyobrażał sobie siebie samotnego już do końca życia. Nawet jeśli ma sporą rodzinę i są szanse, że jego rodzeństwo doczeka się dzieci, to jest to zupełnie inny rodzaj posiadania rodziny, niż taka, z którą dzielisz wspólny dom. Gdyby jednak już miało mu się nie ułożyć, to pewnie znajdzie dla siebie jakiś sposób na ucieczkę, praca, książki czy chociażby gra w szachy w parku, jednak nie byłoby to życie jego pełnią. W gruncie rzeczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak nasze życie będzie wyglądało za kilka lat, a Aarona życie nauczyło już mocno stąpać po ziemi, więc nie wybiega jakoś bardzo w przyszłość. Na ten moment cieszy się, że w jego życiu coś po prostu zaczęło się dziać.
- A jednak niektórym parom z tych wszystkich reality show udaje się utrzymać związki. - stwierdził. Nie był znawcą tego tematu, tak po prostu rzucił, bo ostatnio ktoś się komuś oświadczał w programie śniadaniowym, a on czytał newsy w tej sprawie, że para poznała się właśnie w jednym z tych ostatnio modnych programów. - W każdym razie dziękuję za prezent. - uśmiechnął się. Nawet jeśli nie na randki, to hawajskie koszule są znacznie odpowiedniejsze w tym klimacie, niż te flanelowe, których Aaron jest podejrzanie dużym fanem. Może to trochę w myśl powiedzonka, że człowiek ze wsi może wyjść, ale wieś z człowieka nigdy.
Aaron jest człowiekiem, który prawdopodobnie byłby w stanie docenić artyzm pokazów burleski, sama atmosfera miejsca też byłaby dla niego ważna, a nie tylko odsłonięte tyłki. Choć pewnie różni klienci się zdarzają, niektórzy mogą mylić kulturalny klub ze speluną, w której tancerki są przymuszane do rozbierania się, a to dopiero początek ich niespodziewanych "obowiązków".
- Dobra, to szampana zostawiamy na później. Teraz zrobię jakieś drinki. - stwierdził wesoło. Tak sam przed sobą, Aaron był nieco zaskoczony, że tak entuzjastycznie zareagował na możliwość spędzenia tego wieczoru z Melis. Chyba nie powinien tak bardzo tego czuć, więc wmawiał sobie, że to po prostu przyjaźń, że czuje się komfortowo przy brunetce, niczego nie musi przed nią udawać, ani nic ukrywać.
- Chcesz porobić coś konkretnego? Może w coś pograć, ale mam scrabble i talię kart. - zapytał, podając kobiecie jedną z napełnionych szklanek.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Nie warto było porzucać marzeń. Nie wiadomo, w którym momencie mogły się spełnić. A te nie były zwykłymi, małymi marzeniami. To było coś dużego, co miało mu sprawić wiele szczęścia, dlatego nie mógł tak po prostu sobie odpuścić. Jeśli to miało dać mu pełnię radości, to właśnie do tego powinien dążyć. Ba, to nie powinno być jego marzeniem, tylko życiowym celem. I to był również życiowy cel Melis. Na szczęście, oboje byli jeszcze młodzi i wiele na nich czekało. Melis nie poddawała się, wbrew wszystkiemu, nadal wierzyła, że czeka na nią coś dobrego. Nie wiedziała, za którym zakrętem, ale spodziewała się czegoś wielkiego. Co zmiecie ją z nóg, co sprawi, że każdego dnia będzie się uśmiechać aż będą ją bolały policzki. Bo na każdego czekało coś dobrego, wystarczyło dać szansę każdej dobrej rzeczy, doceniać drobnostki, być wdzięcznym za to, co się ma. I Melis była. Za to, że stan jej taty się nie pogarszał, za to, że mama nadal potrafiła się uśmiechać, że dawała sobie radę w stadninie, że Aaron dobrze się miewał, że Raine spełniała swoje marzenia o byciu inżynierem. Naprawdę, pomimo wszystkiego, chciała widzieć tylko dobro. Nie zapomni o swoim utraconym dziecku nigdy, bo było jej częścią, ale pomogło jej zrozumieć wiele, że nadal miała bardzo dużo. - Naprawdę jestem pod wrażeniem, że tak łatwo pokazują swoją prywatność - odpowiedziała. Melis nie umiała się tym dzielić, było niewiele osób, których naprawdę kochała i którym powiedziałaby wszystko. Chociaż przez większość czasu milczała, nie chciała nikogo martwić, a już zwłaszcza mamy, która miała masę spraw na głowie. Skinęła głową. Nie miał za co dziękować. Tym bardziej, że sam nie poskąpił jej czegoś fantastycznego. - Świetnie! - rzuciła, przyglądając się mu uważnie, kiedy przygotowywał im picie. - Może ci jakoś pomóc? - zapytała jeszcze, chciała być kulturalna, skoro już wprosiła się na wieczór sylwestrowy. Napisała mamie krótkiego smsa, że zostanie u Aarona przez jakiś czas, bo nie wiedziała, o której wróci do domu. Napiła się łyka i ten łyk chyba sprawił, że poczuła się odważniej. - A nie chciałbyś… zatańczyć? - zapytała. Skoro to była ostatnia noc w roku i teoretycznie powinno się obchodzić ją hucznie, to dlaczego nie?
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Posiadanie dzieci było celem, gdy Julia żyła i był akurat ten moment, w którym jej choroba była w stadium remisji. Sporo się wydarzyło od tamtego czasu, więc jednak sam dla siebie określa tę konkretną rzecz, jako marzenie. Kto wie, może w przyszłości znów to się zmieni. Życie nie jest jedną wielką niezmienną stałą, zobaczymy, co będzie za rok albo dwa. Tak samo jak wierzył, że dla Melis wkrótce zaświeci słońce, tak dla siebie chciał, by dla siebie samego w niezmiennym tempie ono wychodziło. Niedawno przekonał się, że nagła zmiana nie byłaby dla niego, dlatego akurat w tej sprawie jest zwolennikiem małych kroków.
- Ja bym chyba nie potrafił w ten sposób. - stwierdził. On jednak nie miał medialnej natury, nie wstydził się publicznych wystąpień, te są przecież jakąś częścią jego zawodowego życia. Mówienie jednak na temat, z którego przecież wcześniej trzeba było się przygotować, jest jednak czymś zupełnie innym, niż mówienie światu, a przynajmniej własnemu krajowi, że nie jest się w stanie samodzielnie znaleźć żony czy męża i potrzebuje się do tego telewizyjnej swatki. Pewnie więc nawet jeśli jego dorosłe życie potoczyłoby się w zupełnie inny sposób, to prawdopodobnie wciąż próbowałby na własną rękę. - Już nie mówiąc o tym, że wtedy już ojciec by mnie wydziedziczył na 100%. - powiedział pół żartem, pół serio. Względy niepokazywania swoich problemów szerokiej publiczności to jedno, ale papa Barnard do dziś tak do końca nie przetrawił drogi zawodowej, jaką wybrał dla siebie Aaron. Kariera naukowa w kierunku humanistycznym to nie był wcale tak ciężki kaliber, więc trochę strach się bać, jak by postąpił, gdyby któreś z dzieci postawiłoby go przed bardziej kontrowersyjną decyzją. To nie jest tak, że ojciec Aarona nie kocha swoich dzieci. Może nigdy nie potrafił tego okazywać tak wprost, ma też swoje małomiasteczkowe przekonania, więc nie jest ojcem roku, ale też Aaron zdaje sobie sprawę, że inni muszą radzić sobie ze znacznie bardziej skomplikowanymi relacjami rodzinnymi.
- Dzięki. - powiedział, gestykulując przy tym dość żywo. Może nie był na najwyższym poziomie w znajomości składników drinków, ale wydawało mu się, że sam był w stanie to wszystko ogarnąć. - Możesz pomyśleć, czy chcemy zamówić coś do jedzenia, póki jeszcze działa dowóz. - rzucił. Nie był przygotowany na dzisiejszy wieczór, nie miał też pustej lodówki, więc ostatecznie dałoby się coś ugotować, chyba aż tyle czasu nie chciało mu się spędzać w kuchni.
- Masz jakiś konkretny pomysł? - spojrzał na kobietę pytająco. Raczej nie miał nic przeciwko temu, choć są jakieś tam szanse, że robi się niezręcznie, nie przejmował się jednak tym póki co. Zastanawiał się za to, czy włączyć przypadkowy kanał muzyczny w telewizji, pewnie na wielu lecą dziś sylwestrowe kompilacje albo te posumowania konkursów na hit roku. Aczkolwiek pewnie nie będzie wśród nich niczego, do czego można się po prostu pobujać.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Oczywiście, że musiał robić wszystko tak, jak mu odpowiadało. Jeśli wolał metodę małych kroczków, to powinien właśnie tak postąpić, bo nikt nie miał prawa mówić mu jak żyć. Jeśli nie był gotów na randki - w porządku, powinien z tym zaczekać. Nie było sensu zmuszać się do czegoś, czego wcale nie chciał. Miał absolutne prawo czekać na to, co przyniesie los. Po wszystkim co przeszedł nie mógł być do czegokolwiek zmuszany. A Melis była tutaj po to, żeby wspierać go w każdej decyzji, ale nie tylko. Dopingować go, kiedy stawiał sobie jakiś cel i pomagać w spełnianiu marzeń, jeśli tylko to potrafiła. Skinęła głową, bo sama również nie potrafiłaby sprzedać swojej prywatności. W świecie fotograficznym otoczyła ją jakaś sława, ale Melis nigdy szczególnie się nie wychylała. Jej instagram nie był pełen followersów, a ona nie zamierzała zostawać influencerką. Chciała być sławna, ale ze swoich zdjęć, ze sztuki. Zresztą, ostatecznie została dziewczyną z prowincji i nie miała szczególnie czym się chwalić. - Właśnie, co z twoim ojcem? W postanowieniach wspominałeś, że chcesz polepszyć z nim kontakty? - spytała, bo rzeczywiście coś o tym wspominał jak o masie innych rzeczy. Melis obiecała sobie, że będzie go wspomagać, więc zamierzała to zrobić. Może na razie rozmową? I wspólnym zastanowieniem się jak tę kwestię rozwiązać? - Pizza? Może chińczyk? - zaproponowała. Było jej wszystko jedno. Właściwie nawet nie zdawała sobie sprawy, że ma ochotę cokolwiek zjeść, dopóki Aaron o tym nie wspomniał.
Pożałowała swojej propozycji natychmiast, kiedy powiedziała to na głos, ale było już za późno, dlatego wstała z miejsca i podeszła do pilota, by włączyć jakąś składankę. Może nie była to wolna melodia, ale przynajmniej mogli rozluźnić kończyny, by później odreagować zmęczenie na czymś wolniejszym. - Można prosić? - zapytała, podchodząc do Barnarda z uśmiechem.
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Wbrew pozorom nie tylko to jedno jest najważniejsze w życiu. To znaczy życie w samotności, jeśli się tego akurat nie chce, nie jest wcale miłe, ale akurat Aaron odnajduje teraz radość w spotkaniach ze znajomymi, poznawaniu nowych ludzie, wracaniu do starych pasji, tutaj szczególnie wspinaczka i góry już praktycznie śnią mu się po nocach. No i praca, w niej też odnajduje spełnienie. Nie zgodziłby się, więc gdyby ktoś powiedział: O biedny Aaron, taki samotny. Nie czuł się samotny, miał co prawda spory bagaż przeżyć do dźwigania, ale najgorsze już za nim. Poza tym, kto tak naprawdę nie niesie swoich życiowych ciężarów? Mało jest dorosłych ludzi, takich w okolicach trzydziestki, którzy nie mieli jeszcze żadnych trudnych doświadczeń w życiu. Melis nie ma jeszcze trzydziestki, a już straciła dziecko. Niby takie ryzyko wpisane jest w okres starania się o potomka, ale żadna mądra głowa nie jest w stanie zminimalizować bólu. A to przecież w jej przypadku też dopiero wierzchołek góry lodowej, bo przecież nagła choroba ojca, a co za tym idzie, w pewnym stopniu przekreślenie jej marzeń. Takie rzeczy kumulują się z każdym kolejnym rokiem życia. Konkluzja jest więc taka, że Aaron wiedział, że nie tylko on miał ciężko w życiu i nawet w tym najgorszym okresie nie chciał, by ludzie klepali go współczująco po ramieniu. 
- Przepraszam Cię w ogóle za tamtą wiadomość. Może się trochę zapędziłem. - podjął temat. Przed laty to z Julią podrzucali sobie takie listy postanowień, a Melis przecież była mu bliska i była też bliska jego żonie, gdy ta jeszcze żyła, właśnie dlatego pomyślał wtedy, że tych kilka postanowień wysłanych do Melis, nie będzie złym pomysłem. Niby nie napisał nam nic, o czym brunetka wcześniej nie miałaby chociażby mglistego pojęcia, ale dopiero po czasie naszła go refleksja, że mogłoby to być jednak dla niej niekomfortowe. - Z ojcem przestaliśmy się dogadywać, gdy postanowiłem pójść na studia i to humanistyczne, zamiast zająć się gospodarstwem. Wiesz, syn pierworodny i tak dalej. Niby przez lata trochę odpuścił, ale nadal czuć dystans. - wyjaśnił. 
Skinął głową na propozycje kobiety, ale to będzie musiało poczekać, bo zaproszeniu do tańca się nie odmawia, w końcu nie wiadomo kiedy nadarzy się kolejna taka okazja. Fakt, piosenka, która akurat leciała, była taka średnio szybka, mogli się po prostu pobujać i zrobić kilka obrotów, więc zupełnie na luzie. Było fajnie, przynajmniej Barnardowi nie przeszło przez myśl, że robi coś nie w porządku, takie tańce są na porządku dziennym na różnych imprezach. Następna piosenka była już jednak wolniejsza, Aaron jednak nie odpuścił, spojrzał jednak w oczy Melis, by wyczuć czy to jest dla niej nadal okej. Sądził, że znają się już na tyle, że będzie w stanie wyłapać to bez takiego bezpośredniego pytania.

melis huntington
ODPOWIEDZ