lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Zarobiłam kupę kasy na powieściach erotyczno-fantastycznych, a teraz pławię się w luksusach, kocham swoje życie, wszystkich partnerów i partnerki oraz czerwone, wytrawne wino.
pierwszy

Jeszcze nie potrafiła przyzwyczaić się do atmosfery panującej w miasteczku. Cisza sobotniego wieczora, spokój niedzielnego poranka czy brak korków zwiastujący dzień powszedni, tak bardzo różnił się od tego do czego przywykła mieszkając w Sydney. Dopiero niedawno przestała zakłócać milczenia własnego mieszkania dźwiękami głośnej muzyki czy ASMR rozbrzmiewającym głośnym łomotem jadącego pociągu czy zgiełkiem wielkiego miasta.
Obecnie, jedynym stałym punktem jej życia i osobą, którą dość dobrze znała była Cora, z którą co prawda przeżyła kilka miesięcy wcześniej lekki rozłam (nie była to jednak kłótnia, po prostu obydwie za bardzo zajęte były pracą czy typowymi, ludzkimi problemami), ale z którą, krótko przed jej powrotem do Lorne Bay znów zaczęła rozmawiać. To było odprężające, dawało poczucie bezpieczeństwa, bo chociaż normalnie nie miała problemów z nawiązywaniem relacji ludzkich to dobrze było mieć przy sobie kogoś na dłużej niż jedna noc przepełniona westchnieniami czy krótką rozmową zwiastującą powrót do domu.
Niezbyt długo nosiła się z tą myślą, pewnej nocy, gdy znów zaczytywała się w fanfiction tworzonych na podstawie książek jej autorstwa wpadła na pomysł, być może głupi, być może nieodpowiedzialny, jednak dla niej konieczny. Fani od dłuższego czasu próbowali dowiedzieć się, kim naprawdę jest Tuesday Robbins, a ona nigdy otwarcie nie opowiadała nikomu o swojej przeszłości w miasteczka, wszelkie pytania dziennikarzy czy przygłupich konferansjerów, kwitując tajemniczym uśmiechem i brakiem jakiegokolwiek komentarza. To była jej prywatna sprawa albo raczej nie do końca potrafiła pogodzić się z tym co przeszła w dzieciństwie. Stała się jednak silną, niezależną kobietą, a głód czytelników z dnia na dzień wzrastał, więc postanowiła, że przy pomocy innego autora stworzy własną biografię by raz na zawsze rozprawić z plotkami o tym kim była i dlaczego stała się osobą, jaką się stała.
Tak naprawdę tylko Corze potrafiła teraz zaufać, a szczególnie w tak delikatnej materii jaką było całe jej poprzednie życie. Ona już wiedziała o malutkich szczegółach, momentach, które zaważyły na decyzje kobiety, więc wydawała się najbardziej logicznym wyborem dla dość nielogicznej panny Robbins.
Pięknie tam pachniało; zapach herbaty harmonijnie komponował się z wonią suszonych drobinek kwiatów oraz owoców. Słodkie pomieszczenie, słodka właścicielka, czego chcieć więcej. W papierowej torebce ciążyła butelka dobrego wina, bo ona nie potrafiła rozmawiać o interesach w inny sposób nawet na pierwszym spotkaniu ze swoim wydawcą pojawiła się z flaszką w dłoni. Na szczęście mężczyzna okazał się człowiekiem do rany przyłóż, nie uznał tego za niesmaczne.
- Dzień dobry, zastałam Core? - rzuciła z lekkim uśmiechem w stronę dziewczyny przy ladzie, nie znała jej, nikogo nie znała, wszystkie młode twarze, gdy opuszczała dom Ci wszyscy ludzie dopiero wchodzili w wiek nastoletni, ale dobrze było być anonimowym, niewielu ludzi w jej wieku tu zostało. Trochę żałowała, że nie próbowała uprzedzić blondynki przed swoim najściem, zawsze mogła ją odwiedzić w domu, ale to była dość spontaniczna decyzja, kupowała wino na wieczór dla siebie, jedno z nich przypomniało jej o Corze, myśl o Corze przywiodła Tuesday do myśli o biografii i tak to się po krótce potoczyło.
Dwudziestolatka zniknęła na chwilę na zapleczu, by po kilku minutach wychylić się za drewnianych drzwi razem z właścicielką. Mimowolnie uśmiechnęła się jeszcze szerzej, przestąpiła z nogi na nogę, jakby była dzieciakiem, który podekscytowany oczekuje w kolejce na swoją kolej na kolanach Świętego Mikołaja. - Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale sama tego nie planowałam - chciała ją przytulić, złożyć na policzku delikatny pocałunek, ale ta pieprzona, szklana lada uniemożliwiła młodej kobiecie jakikolwiek ruch w stronę koleżanki. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że za nią też bardzo tęskniła i chociaż nie były ze sobą tak blisko, jak się mogło zdawać to ona Corę bardzo ceniła, a przede wszystkim obecność dziewczyny w swoim życiu. - Mam nadzieje, że bardzo Ci nie przeszkadzam, ale musiałam Cię zobaczyć, właściwie to mam interes - głupio to brzmiało, jakby tylko z tego powodu ją odwiedzała, a wcale tak nie było - Przepraszam, to źle zabrzmiało - na piegatych policzkach pojawił się delikatny rumieniec, odejmujący Tuesday kilka dobrych lat - Może porozmawiamy na osobności - uśmiechnęła się serdecznie, a w kącikach jej oczy pojawiły się urocze zmarszczki. Przez cały ten czas wlepiała w koleżankę brązowe tęczówki, bo podobno tym oczom nie dało się odmówić. Co prawda działało to na większość mężczyzn i parę kobiet, ale przecież nie bolało by spróbować tego również na Westwood.
Cora Westwood
powitalny kokos
nick
właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
#8

Czasem czuła, że się dusi. Musiała powstrzymywać się przed odruchowym pragnieniem ucieczki, które niemal sięgnęło zenitu, gdy Cora uświadomiła sobie, że życie w Lorne Bay nie będzie tak proste i sielskie, jak to sobie wyobrażała, pakując swoje rzeczy w mieszkaniu w Sydney. Jednak bardziej niż strach przed tym, co dalej, liczyło się to, że Westwood nie zamierzała dać okazji swojej matce do tego, aby ta mogła skwitować wszystko słowami a nie mówiłam? Nie miała wątpliwości, że Josephine pod płaszczykiem troski dałaby jej odczuć to, że przecież ostrzegała.
Poza tym, wcale nie była pewna, czy miałaby do czego wracać, gdyby zdecydowała się ponownie na Sydney. Korporacje rządziły się swoimi prawami i Cora była pewna, że tuż po złożeniu przez nią wypowiedzenia, jej stanowisko objął ktoś inny. Była tylko trybikiem w wielkiej machinie, a tutaj miała herbaciarnię, której prowadzenie nie było łatwe, ale jednak przynosiła stały dochód (bo copywritingiem zajmowała się ostatnio z doskoku, tym bardziej, że w Tingaree ciągle były problemy z siecią, więc musiała to robić w miasteczku), zresztą... lubiła to miejsce. Lubiła ciepłe wnętrze i zapach, który unosił się w powietrzu. Rzadko miała okazję stawać za ladą, bo ciągle było coś do zrobienia, uzupełnienia, wykonania telefonu, ale korzystała z tego przywileju, jak tylko mogła.
Był początek miesiąca, więc w ciągu ostatnich dni musiała skupić się na papierach. I miała tego serdecznie dość, dlatego kiedy jej pracownica wetknęła głowę do biura (które było też pomieszczeniem socjalnym i wszystkim innym), Cora od razu podniosła się ze swojego miejsca, gdy tamta rzuciła, że ktoś chce z nią rozmawiać. Jej twarz rozświetliła się w uśmiechu, kiedy tylko dostrzegła Robbins.
Tuesday, fantastycznie cię widzieć! – zawołała i wyszła zza lady, podchodząc do dziewczyny i na krótki moment zamykając ją w uścisku. Być może było to nieco egoistyczne myślenie, ale Cora naprawdę cieszyła się z tego, że Robbins także zawitała z powrotem do Lorne Bay, poniekąd także ze względu na siebie. Odsunęła się w końcu, wysłuchując swojej towarzyszki. Musiała przyznać, że Tuesday rozpaliła w niej dawną ciekawość. – Jasne, że mi nie przeszkadzasz. Właściwie marzyłam, żeby oderwać się trochę od papierów, więc można powiedzieć, że ktoś wysłuchał moich próśb i zesłał mi ciebie – skwitowała pół żartem, pół serio. Prawdę mówiąc, chyba niespecjalnie wierzyła w takie rzeczy. Pod tym względem była podobna nie do Anne, która uważała, że los ma dla człowieka swój własny plan, a do Josephine, która zawsze twardo stąpała po ziemi, takie rzeczy zbywając raczej śmiechem. – Oczywiście, chodźmy! – Zupełnie odruchowo złapała Tuesday za dłoń i pociągnęła za sobą. Puściła ją dopiero, kiedy znalazły się w jej prowizorycznym biurze. – Rozgość się. Napijesz się czegoś? No i zanim przejdziemy do tych interesów, opowiadaj, jak ci się znów mieszka w Lorne Bay? – Zwykle była bardziej stonowana i nie zarzucała ludzi gradem pytań, ale przecież Robbins nie była kimś obcym i wobec niej zachowywała się znacznie swobodniej.

Tuesday Robbins
wystrzałowy jednorożec
-
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
#1

Była wielbicielką herbaty i to chyba od zawsze. Działała na nią kojąco, uspokajająco, pomagała na przeziębienia czy ból gardła. Nie była naiwna, nie wierzyła, że herbata ma magiczne właściwości, które uleczą wszystko i każdego. Gdyby w to wierzyła, to pewnie kąpałaby nawet Philli'ego w herbacie, podawała by mu ją dożylnie i w tradycyjny sposób też. Gdyby tylko zwykła herbata tak umiała... Niemniej jednak ceniła sobie te kilka chwil w ciągu dnia, kiedy siadała w oknie z kubkiem ulubionej herbat w dłoni i pozwalała swoim myślom odpłynąć.
Z radością odkryła, że niedaleko ich nowego miejsca zamieszkania jest herbaciarnia. Mogła do niej zajść kiedy wracała z zakupów, czy z przychodni. W niewielu innych miejscach bywała. Farma rodziców, przychodnia, dom i sklep. Można by powiedzieć, że nudne i monotonne życie, ale egzystencja matki chorego dziecka jest daleka od nudnej. Nie mogli sobie pozwolić na wydawanie niepotrzebnie pieniędzy, dlatego każdy zakup musiał być dobrze przemyślany. Dlatego nie kupowała tej najdroższej herbaty, na co dzień pijąc "zwykłą" z torebki, kupioną w markecie. Czasem jednak pozwalała sobie na tą odrobinę szaleństwa i kupowała małą paczuszkę sypanej herbaty. Zaparzacz dostała lata temu od siostry, gdy szła na studia. Celeste powiedziała wtedy - "a bo ty pijesz tą herbatę jak jakaś Brytyjka, to chociaż pomyślisz wtedy o mnie'. Była przekonana, że Willow zrobi karierę jako skrzypaczka. Pewnie by to się nawet stało, gdyby nie to, że wszystko inne się popsuło i W. nie umiała zapomnieć o siostrze. Poświęciła więc swoje marzenia i skupiła się na Celeste, a potem na jej synu. I on jej po niej został, on, jej mąż i ten zaparzacz.
Obładowana zakupami weszła do herbaciarni i zaczęła rozglądać się po pułkach, szukając czegoś, co będzie w stanie uspokoić jej skołatany umysł, a co nie zostawi wyrwy w jej portfelu.
sumienny żółwik
nick
brak multikont
instruktor boksu — lorne bay gym
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi treningi boksu, mocno tęskni za Grishamem i stara się nie panikować na myśl o tym, że za kilka miesięcy dołączy do nich ktoś jeszcze.

Kilkudniowa choroba wykończyła nie tylko ich dwójkę, ale również herbaciane zapasy Gale. Niby nie była jakimś wielkim smakoszem, ponieważ na co dzień częściej pijała soki, a kiedy już sięgała po coś ciepłego, zazwyczaj była to ta wstrętna kawa, której jej partner tak nie lubił, ale właśnie te ostatnie dni obudziły w niej nową sympatię do herbaty. Korzystając z tego, że w końcu oboje poczuli się lepiej i mogli wrócić do szarej, choć po niemal tygodniu spędzonym w łóżku, wydawała się ona bardziej kolorowa, rzeczywistości, dzisiejsze popołudnie przeznaczone zostało na zgromadzenie spożywczych zapasów. Biorąc pod uwagę fakt, że ostatnie dni spędzili w mieszkaniu Gale, teraz dyżur miało pełnić lokum Grishama, w którym prawdopodobnie spędzić mieli kilka kolejnych wieczorów. Szczerze? Odkąd wrócili do siebie, a sprawy między nimi na nowo zaczęły się układać, Hobart już całkowicie przyzwyczaiła się do tego, że poza chwilami, kiedy wychodziła do pracy, całe dnie i całe noce spędzali razem. Praktycznie wyglądało to tak, jakby żyli ze sobą jak stare małżeństwo, choć oficjalnie każde z nich nadal posiadało swój kącik. Bardziej niż faktycznemu posiadaniu przestrzeni, sprzyjało to chyba posiadaniu pewnego rodzaju komfortu psychicznego, który wiązał się z tym, że żadne z nich nie czuło się jeszcze gotowe na kolejny krok. No, przynajmniej nie taki, ponieważ w nieco innej kwestii Gale poczyniła już pewne kroki, ale o tym zaraz!
Tuż przed wejściem do miejscowego marketu, brunetka postanowiła zaciągnąć Grishama do pobliskiej herbaciarni, w której mogli zaopatrzyć się w kilka opakowań herbaty na najbliższe dni. Choć nieczęsto bywała w takich miejscach, nigdy jakoś szczególnie nie czując potrzeby, teraz, kiedy na nowo rozbudziła w sobie miłość do tego napoju, poczuła się w tym miejscu trochę tak, jakby trafiła do raju. Już na wejściu uderzyły w nią przyjemne zapachy, a papierowe opakowania z opisami składników zachęciły do tego, aby uważnie je przestudiować. Właśnie tym zajmowała się od dłuższej chwili, ale kiedy wypatrzyła, że jedno z opakowań przyozdobione było kocim motywem, chwyciła je w dłonie bez zastanawiania się nad tym, co tak właściwie znajdowało się w środku. - O, a może ta? - zapytała, po czym podsunęła Grishamowi pod nos paczkę z herbatą. Później uniosła obie brwi ku górze i wciągnęła głębiej powietrze, jakby nagle o czymś sobie przypomniała. Nic bardziej mylnego, ponieważ o tej rzeczy pamiętała przez cały dzień i tylko szukała sobie okazji ku temu, aby o niej wspomnieć. - Właśnie! Miałam ci coś pokazać - oznajmiła, po czym wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni swój telefon. Odszukała w nim odpowiednią wiadomość, a później pokazała brunetowi zdjęcie przedstawiające małego, puchatego persa. - Śliczny, prawda? Koleżanka z pracy mi wysłała - wspomniała, jak gdyby nigdy nic. Chciała sprawdzić reakcję bruneta, bo kiedy pewien czas temu zasugerowała mu wspólne przygarnięcie kota, ten temat umarł gdzieś po drodze, co jednak nie znaczyło, że Gale się wycofała. Nie, nadal chciała to zrobić, ale musiała mieć pewność, że Grisham jej zdanie podzielał.

Grisham Hogarth
niedościgniony kangur
Magda
bezrobotny — n/a
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
czeka na przyznanie wizy, aby móc wrócić do Gale i ich maleństwa, które jest w drodze
Co to za bzdury?! Jakie nie lubił jej wstrętnej kawy? To była jego ulubiona kawa, bo może i smakowała źle, ale przygotowana była przez jego ukochaną osobę i to wystarczyło mu do tego, aby polubić picie jej. A już szczególnie posmakować mu mogła po tym, jak w ostatnim czasie jedyne, co w siebie wlewał, to była herbata. Nie, nie miał nic przeciwko niej. Tak, lubił ją i to całkiem bardzo, ale mimo wszystko kawa to była kawa, a Grisham nadal pozostawał jej fanem, dlatego cieszył się z tego, że mógł wrócić do popijania jej. Warto jednak nadmienić, że podobnie jak Gale, on również obudził w sobie nieco większą sympatię do herbaty, dlatego gdy tylko pojawiła się opcja uzupełnienia ich zapasów i to w coś lepszego niż marketowa oferta, brunetowi ten pomysł się spodobał i dał się wyciągnąć swojej partnerce na zakupy. Przyjemnie było również wyjść na zewnątrz, bo powoli miał już dość tkwienia w jej czterech ścianach. Choć miło było spędzić w jej towarzystwie nieco więcej czasu, miał problem z tym, że nie mogli nigdzie razem wyjść. Jedynie tkwili w łóżku i męczyli się z chorobą, której pożegnanie było dla niego jedną z lepszych rzeczy w ostatnim czasie. Co się zaś tyczy tego, że w ostatnim czasie, nawet jeszcze zanim się rozchorowali, ich życie zaczynało wyglądać tak, jakby mieszkali już razem, rzeczywiście coś w tym jest… Podobnie jak coś jest w tym, że pomimo tego, iż spędzali ze sobą aż tak dużo czasu, mieli powody, aby jeszcze tak oficjalnie nie zdecydować się na dzielenie ze sobą domu. Rzecz w tym, że dobrze było mieć świadomość, iż w każdej chwili każde z nich mogło wrócić do siebie, aby odpocząć od tego drugiego. Chociaż nie wyglądało na to, żeby tego potrzebowali, taka sytuacja mogła nadejść. Oni nadal mieli pewne sprawy do przepracowania, a ich związek w pewnym sensie był świeżą sprawą, więc możliwość dania sobie przestrzeni była im w tej chwili potrzebna.
Hogarth niemal od razu po wejściu do sklepu zajął się sprawdzaniem kolejnych opakowań herbat, szukając takich, które na oko mogłyby przypaść do gustu. Nie znał się na herbatach, zazwyczaj po prostu kupował pierwszą lepszą z marketowego regału, więc prawdę powiedziawszy tutaj nie potrafił odnaleźć się w ich nazwach, właśnie dlatego jedyne, czym mógł się sugerować, to ich dokładniejsze opisy. Te, które przypadały mu do gustu, trafiały na listę do rozważenia. - A z czym jest? - zapytał, w sumie nie przyglądając się dokładnie opakowaniu. Nie w pierwszej chwili. Zrobił to dopiero po tym, jak pod nos brunetka podsunęła mu swój telefon ze zdjęciem kota. Dopiero wtedy zwrócił uwagę również na tego na opakowaniu i rozbawiony uśmiechnął się pod nosem. - Uroczy. To jej kot? - zapytał, chyba jeszcze nie do końca orientując się w podstępie. Niby naszła go jakaś myśl, ale mogła być nietrafiona.

Gale Hobart
niedościgniony kangur
Edyta
instruktor boksu — lorne bay gym
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi treningi boksu, mocno tęskni za Grishamem i stara się nie panikować na myśl o tym, że za kilka miesięcy dołączy do nich ktoś jeszcze.
Na kolejne, wielkie kroki nie byli gotowi, dlatego dobrze, że nie postanowili rzucić się na głęboką wodę. Własne mieszkania rzeczywiście stanowiły formę zabezpieczenia dla ich związku, ponieważ mogły zdarzyć się momenty, kiedy potrzebowaliby chwili samotności. Gale miała jednak nadzieję, że taka chwila nie nadejdzie, ponieważ chciała, żeby teraz już wszystko układało się między nimi jak najlepiej. Mieli za sobą długie miesiące cierpienia i niepowodzeń, co teraz musieli w jakiś sposób zwalczyć. Spędzanie ze sobą sporej ilości czasu mogło okazać się ku temu pierwszym krokiem, ale na nich z pewnością czekało jeszcze kilka kolejnych. W chwili obecnej nie było to jednak szczególnie istotne, ponieważ mieli całą masę czasu, aby wspólnie to wypracować. Nie musieli robić tego w herbaciarni, heh.
Bardzo chciała mu pokazać tego kota, ok? Odkąd w jej głowie zrodził się pomysł wspólnej, kociej adopcji, raz po raz wracała do tego myślami. Może to nie tak, że w każdej wolnej chwili przeglądała strony internetowe celem znalezienia kociaka do adopcji, ale zdarzało jej się przejrzeć kocie rasy, podstawowe informacje na temat opieki, a także zorientować się w jakim miejscu znajdowało się najbliższe schronisko. Miała zamiar za jakiś czas wrócić z nim do tego tematu, raz jeszcze przedyskutować to, czy aby na pewno chcieli się na tego kota zdecydować, chociaż sama była do tego pomysłu w pełni przekonana. Potrzebowała jednak ostatecznego potwierdzenia z jego strony, dlatego naprawdę chciała rozegrać to we właściwej kolejności… ale nie wyszło. Kiedy jakiś czas temu wspomniała o tym swojej koleżance, a ona przysłała jej zdjęcie tego malucha, którego na świat wydała kotka jej siostry, Gale po prostu straciła dla niego głowę. Momentalnie została tym kociakiem zauroczona, dlatego miała nadzieję, że kiedy napomknie Grishamowi o tym, że to oni mogli zostać właścicielami tego szkraba, jej partner nie będzie miał z tym problemu. Musiała jednak znaleźć sobie jakiś pretekst, a tym okazać miała się herbata. - Z… kardamonem? - odpowiedziała, uprzednio zerkając na opakowanie, z którego przeczytała główny składnik. Od razu było widać, że wcześniej w ogóle nie zapoznała się z tą herbatą i pokazała ją Hogarthowi z zupełnie innych powodów. Ale teraz nie miała już nawet zamiaru udawać, że było inaczej. - Jej siostry. To znaczy, inaczej, jej siostra ma kotkę, która niedawno się okociła. To właśnie jej maluch - wyjaśniła, a potem uniosła ku górze jedną brew i przyjrzała się Grishamowi. Ewidentnie badała grunt i chciała poznać jego punkt widzenia, ale jeszcze nie próbowała zapytać o to otwarcie. Podchodziła go, w czym Grisham powinien połapać się bez problemu, bo przecież znał ją nie od dziś i wiedział, w jaki sposób się zachowywała.

Grisham Hogarth
niedościgniony kangur
Magda
bezrobotny — n/a
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
czeka na przyznanie wizy, aby móc wrócić do Gale i ich maleństwa, które jest w drodze
Oczywiście, że doskonale znał jej zachowania i od razu dostrzegał, gdy była zwyczajnie dziwna. A właśnie takie wrażenie sprawiała w tej chwili, co przyciągnęło jego uwagę na tyle, że postanowił lepiej się temu przyjrzeć. Może i mieli kilkumiesięczną przerwę od siebie, ale wcześniejsze doświadczenie, a także to, które zyskał dzięki temu, że w ostatnim czasie spędzali razem niemal cały czas, pomogło mu w wyuczeniu się jej na pamięć, dzięki czemu teraz nawet największe drobnostki odstające od normy, zwracały jego uwagę. Nie musiał też długo zastanawiać się nad tym, żeby połączyć kropki i zrozumieć, że ta herbata, a także zdjęcie kota, musiały być związane z ich wcześniejszą rozmową, o której nie zapomniał. Jasne, nie roztrząsał tego tematu i w przeciwieństwie do Gale żadnego researchu nie robił, ale pamiętał o tym na tyle, żeby teraz bez problemu skojarzyć to z jej zachowaniem. A wiedząc już tyle, nie musiał długo zastanawiać się, żeby dojść do tego, że być może Hobart chciała, aby ten maluch stał się ich. Miało to sens, prawda? Kotka znajomej, która niedawno się okociła, maluch najpewniej do wzięcia… Wszystko wskazywało na jedno, ale Hogarth nie dał po sobie poznać, że połapał się w jej podstępie. Nie, postanowił trochę ją pomęczyć, dlatego zwalczył uśmiech, który pchał się na jego usta i nie odwracał wzroku od ekranu telefonu i herbaty, na których nadal był skupiony. - To jakiś rasowy kot? - dopytał, zauważając, że ten maluch nie wyglądał jak zwykły dachowiec. Co prawda Grisham na kocich rasach zupełnie się nie znał, jak pewnie zresztą większość ludzi, bo o wiele bardziej spopularyzowane były psie rasy, a koty po prostu odróżnia się kolorami, ale ten maluch wyglądał mu na takiego, który był z nieco wyższej półki, choć oczywiście mógł się mylić. Nie był przecież znawcą tematu. - I wiadomo co zamierza z nim zrobić? Albo z nimi? Koty chyba przychodzą na świat po kilka, prawda? - ściągnął ku sobie brwi i zastanowił się na głos, wzrok w końcu przenosząc na swoją partnerkę. Nie miał pojęcia czy nie pomylił kotów z jakimiś innymi zwierzętami, ale wydawało mu się, że jednak dobrze kojarzył, choć na pewno nie miałby nic przeciwko temu, żeby usłyszeć od Gale potwierdzenie. Tak dla świętego spokoju, żeby ten temat później go nie prześladował, a do jego historii przeglądania nie dołączyło pytanie o kocią ciążę, bo od tego już blisko do jakichś dziwnych reklam, które później prześladowałyby go w internecie przez jakiś tydzień.

Gale Hobart
niedościgniony kangur
Edyta
instruktor boksu — lorne bay gym
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi treningi boksu, mocno tęskni za Grishamem i stara się nie panikować na myśl o tym, że za kilka miesięcy dołączy do nich ktoś jeszcze.
Był bezduszny, powiedziała mu to kiedyś? Jeśli nie, to chyba powinna, ponieważ takie znęcanie się nad nią i udawanie, że wcale nie zauważył jej podchodów, było po prostu wredne. Gale z niejasnych powodów nie chciała pytać go o to wprost, chyba trochę obawiając się tego, że kiedy już Grisham przemyślał sobie jej propozycję na chłodno, doszedł jednak do wniosku, że wcale nie chciał decydować się na coś takiego. Dopiero do siebie wrócili, cały czas odkrywali siebie na nowo, a chociaż Hobart zakładała, że w tym momencie ich relacji nie groziło już nic, Hogarth wcale nie musiał podzielać jej zdania. Aby było jasne, nie martwiła się tym jakoś szczególnie. Nie próbowała wmawiać sobie, że cokolwiek mogło się między nimi popsuć, ani też nie chwytała się myśli, że Grisham mógł mieć względem ich związku jakieś większe obawy, ale pozwoliła sobie założyć, że nie musiał podchodzić do kociej adopcji aż tak entuzjastycznie jak ona. Stąd próba wybadania gruntu i te delikatne sugestie, które miały pomóc jej ocenić czy brunet rzeczywiście chciał się tego podjąć. Szczerze? Gale miała cichą nadzieję, że krótka chwila wystarczy, aby ocenić jego preferencje, ale tym razem się zawiodła. Postanowił zabawić się z nią w jakieś podchody, tym samym sprawiając, że wyczytanie z niego czegokolwiek wydawało się niebywale trudne. A jednak poszła za ciosem i, w odpowiedzi na jego pytanie, skinęła lekko głową. - Pers. To te puchate chmurki, na pewno powinieneś kojarzyć - odpowiedziała, przy okazji starając się zadbać również o to, aby Grisham miał pełen obraz wspomnianej przez nią kociej rasy. Swoją drogą, był to kolejny sygnał ku temu, że pokazanie mu tego kociaka nie było przypadkiem. Gdyby chciała wyłącznie podzielić się z nim zdjęciem, raczej nie miałaby szczegółów w małym paluszku, co w tym przypadkiem było skutkiem wcześniejszej rozmowy z jej koleżanką. Gale wiedziała zatem wszystko, co powinna wiedzieć, gdyby zdecydowali się na przygarnięcie tego malca. - Mhm, dokładnie tak. Resztę rozdali po rodzinie, zostało im tylko to maleństwo. Dalej szukają mu domu, ale nie chcą oddać go byle komu. Zależy im na kimś, u kogo naprawdę będzie miał dobrze - wyjaśniła, a później odstawiła na półkę opakowanie z herbatą. Kardamon i tak nie był smakiem, za którym jakoś szczególnie przepadała, a skoro prawdopodobnie i tak zdradziła się już ze swoimi zamiarami, nie było sensu udawać, że tamta herbata interesowała ją jakoś szczególnie.

Grisham Hogarth
niedościgniony kangur
Magda
bezrobotny — n/a
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
czeka na przyznanie wizy, aby móc wrócić do Gale i ich maleństwa, które jest w drodze
Bez przesady. Po prostu trochę się z nią droczył, a jednocześnie sprawdzał jej determinację i przygotowanie. No i nie zamierzał przeciągać tej zabawy w nieskończoność, w porządku? Nie był aż tak podły, żeby zbyt długo trzymać ją w niepewności, chociaż wcale nie miał do przekazania jej złych wieści. Od czasu ich ostatniej rozmowy na temat kota swojego zdania nie zmienił, nadal uważał, że chciał podjąć się z nią tego. Nadal nie widział przeszkód ku temu, żeby razem podjęli się takiego zobowiązania, ponieważ był pewny ich związku, a także był zdania, że byli już na takim etapie, że mogli pozwolić się na ten całkiem spory krok. A poza tym, co już mówiłam, Hogarth lubił zwierzaki i naprawdę nie miałby nic przeciwko temu, żeby jakiś w końcu znalazł się pod jego opieką, dlatego gdy Gale ponownie poruszyła dziś temat kota i pokazała mu tego malucha, jeśli jego podejrzenia były zgodne z prawdą, to chciał go przygarnąć razem z nią. Co prawda jego wygląd nie był dla niego aż tak istotny, brunet pewnie równie chętnie zająłby się jakimś dachowcem, ale musiał przyznać, że ta puchata kulka ze zdjęcia rzeczywiście była urocza. - Chyba wiem o czym mówisz - przyznał i pokiwał głową, mając jakiś obraz persów w swoim umyślnie, ale na ile był poprawny to nie miał pojęcia. To jednak było nieistotne, dlatego jakoś szczególnie nie zaprzątał sobie tym myśli. Swoją drogą, kiedy kontynuowała opowiadanie mu o tym kocie, powoli zaczął tracić zainteresowanie dokuczaniem jej. Chwilę podtrzymał udawanie, że nie miał pojęcia co próbowała delikatnie mu zasugerować, ale tyle już chyba wystarczyło. Miał wrażenie, że przeciąganie tego byłoby już zwyczajnie złośliwe, dlatego w końcu na jego twarz wkradł się uśmiech, a on był gotowy wydać opinię na temat jej pomysłu. - I ty chciałabyś być tym kimś? - zapytał, dając jej w ten sposób do zrozumienia, że rozgryzł ją i wiedział co próbowała mu powiedzieć już dłuższą chwilę. - Bo jeśli tak, to możemy to przegadać - dodał po chwili, chcąc jej w ten sposób powiedzieć, że był za tym pomysłem. A jedyne, co chciał z nią przegadać, to wszelkie szczegóły dotyczące przygarnięcia przez nich kota, bo ich nie mieli przecież czasu ustalić, a warto omówić sobie takie rzeczy jeszcze zanim zaczęliby składać innym ludziom jakieś deklaracje, prawda? Kluczem do wszystkiego była organizacja, tym bardziej w ich sytuacji, która ze względu na to, że żyli na dwa domy, wciąż pozostawała skomplikowana.

Gale Hobart
niedościgniony kangur
Edyta
instruktor boksu — lorne bay gym
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi treningi boksu, mocno tęskni za Grishamem i stara się nie panikować na myśl o tym, że za kilka miesięcy dołączy do nich ktoś jeszcze.
Gale do niedawna również nie miała większych wymagań. Chciała po prostu zaopiekować się z nim jakimś zwierzakiem, a jego wygląd czy rasa nie miały dla niej znaczenia. Przecież w opiece nad czworonogiem chodziło przede wszystkim o jego usposobienie i wychowanie, choć Hobart była pewna, że gdyby nawet trafił im się jakiś mały złośliwiec, oni i tak obdarzyliby go miłością. Mało tego, taki zwierzak mógłby naprawdę do nich pasować, heh. Wracając jednak do kwestii adopcji tego konkretnego kota, gdyby nie jego zdjęcie, Gale prawdopodobnie nie byłaby na to aż tak nakręcona. Rzecz w tym, że kiedy zobaczyła to maleństwo, od razu się w nim zakochała. Zapragnęła być tą osobą, która da temu maleństwu dom i zadba o to, aby niczego mu nie zabrakło. Mogła zachowywać się trochę jak osoba, która za pewien czas zostać ma mamą, z tą różnicą, że jej oczkiem w głowie stać miał się kociak. Niemniej, chciała być na to odpowiednio przygotowana i chyba właśnie dlatego podchodziła do sprawy aż tak poważnie.
Skinęła lekko głową, kiedy Grisham przyznał, że rzeczywiście wiedział o czym mówiła. Nie oderwała od niego jednak spojrzenia, nadal czekając na to, aż brunet się rozwinie. Chciała poznać jego zdanie, dowiedzieć się tego, jak on zapatrywał się na przygarnięcie tego maleństwa. Kiedy zadał jej pytanie odnośnie tego, Gale wciągnęła głębiej powietrze. Już szykowała się do odpowiedzi, która nie byłaby zanadto entuzjastyczna, ale też dałaby mu do zrozumienia, że chciała to rozważyć, kiedy Hogarth odezwał się po raz kolejny. A to sprawiło, że po jej ciele rozpłynęło się przyjemne ciepło, a na ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. Dokładnie na taką odpowiedź liczyła, choć przez chwilę bała się, że jej nie dostanie. - Tylko jeżeli ty też byś chciał - odparła, w ten sposób zamierzając podkreślić, że z niczym nie chciała na niego naciskać. Jeśli od ich ostatniej rozmowy zmienił zdanie, mógł śmiało jej o tym powiedzieć, choć ta sugestia sprzed chwili dała jej do zrozumienia, że Grisham dawał temu pomysłowi zielone światło. A to sprawiło, że Gale uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Możemy odebrać go jeszcze w tym tygodniu - dodała, po raz kolejny zdradzając się z tym, że zdołała dość dokładnie zagłębić się w koci temat. Mało tego, ustaliła szczegóły, które ktoś inny mógłby uznać za wyrywanie się przed szereg, ale tym razem nie podjęła żadnej decyzji za niego, więc Grisham nie powinien mieć do niej żadnych pretensji. Całą resztę mieli zrobić wspólnie.

Grisham Hogarth
niedościgniony kangur
Magda
bezrobotny — n/a
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
czeka na przyznanie wizy, aby móc wrócić do Gale i ich maleństwa, które jest w drodze
Było widać, że z ich dwójki to Gale o wiele bardziej paliła się do pomysłu posiadania kota. To wcale nie znaczy, że Grishamowi ta wizja się nie podobała i z jej powodu nie odczuwał ekscytacji, ale mimo wszystko nie był tym aż tak nakręcony. Może to dlatego, że dopiero teraz pojawiła się jakaś opcja? Wcześniej po prostu o tym wspomnieli i więcej do tego nie wracali. Dopiero teraz Gale znalazła kandydata na ich pupila i Grisham chyba potrzebował chwili na oswojenie się z tym pomysłem, żeby móc odczuwać na myśl o tym jakąś ekscytację. Na razie to jeszcze nie do końca do niego dotarło i nie było dla niego realne, dlatego jego entuzjazm był nieco przygaszony. Ale chociaż nie było go teraz po nim widać, w minimalnym stopniu odzywał się w nim, szczególnie gdy obserwował Hobart i malującą się na jej twarzy radość oraz ten charakterystyczny błysk w jej oku. To na pewno sprawiało, że również on zaczynał się tym wszystkim cieszyć i powoli chyba docierało do niego to, do czego zmierzali.
Nie mógł dłużej trzymać jej w niepewności. Teraz widział, że to byłoby podłe, dlatego w końcu powiedział jej, że wciąż popierał ten pomysł i chciał przygarnąć z nią zwierzaka. Wizja tego, że mieliby zajmować się nim razem podobała mu się, a poza tym… Chyba po prostu cieszyło go to, że będzie mieć jakiegoś czworonoga, bo choć całe życie o jakimś marzył, nigdy żadnego się nie dorobił. Dopiero teraz pojawiła się ku temu okazja i wyglądało na to, że od razu miał dorobić się prawdziwego słodziaka, który po tym jednym zdjęciu spodobał się również Hogarthowi. - Pewnie, że chcę… Przecież już ci to mówiłem - przyznał, a w jego głosie nie pojawił się nawet cień zawahania. Zaraz też uśmiechnął się do Gale. Nie musiała się martwić, do niczego go nie zmuszała. Już raz o tym rozmawiali, a on od tamtej rozmowy miał sporo czasu na przemyślenia, więc gdyby zmienił zdanie, na pewno już by jej o tym powiedział. Tak jednak nie było, dlatego mogła być spokojna. - Widzę, że już wszystkiego się dowiedziałaś - odpowiedział wyraźnie tym rozbawiony. Nie postrzegał tego jako nic złego, podobało mu się to, jak zapalona była do tego pomysłu, bo dzięki temu również jemu ten zapał się udzielał. A to było dobre. Im bardziej Gale go nakręcała, tym prędzej dotrze do niego, że naprawdę to robili i będzie mógł w końcu razem z nią w pełni się tym cieszyć. Na razie wciąż czuł się tak, jakby tylko tę opcję rozważali, a nie faktycznie mieli to zrobić.

Gale Hobart
niedościgniony kangur
Edyta
ODPOWIEDZ