lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
instruktorka boksu — Lorne Bay Gym
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś gasiła pożary, teraz przed nimi ucieka. Bawi się w instruktorkę boksu żeby mieć co włożyć do garnka i próbuje od nowa ułożyć sobie życie zawodowe, tym razem z dala od ognia.
✶ 9 ✶
Jak do tego doszło - nikt nie wiedział. No, może poza samą Valentiną, która, skuszona wizją dodatkowej gotówki, zgodziła się przywdziać na siebie obcisły kostium Catwomem i w ramach jakiegoś eventu dla nerdów paradować w nim po sklepie z komiksami. Dopiero po czasie okazało się, że niestety żadnych pieniędzy za to nie dostanie, ale już było jej głupio się wycofać, bo nie chciała wyjść na taką, która robi rzeczy tylko dla pieniędzy... choć te przydałyby jej się niewątpliwie, bo w dalszym ciągu nie znalazła niczego na pełen etat i chyba się nie zanosiło, żeby cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić. Jak tak dalej pójdzie to faktycznie będzie zmuszona przeprowadzić się na siłownię (już i tak prawie tam mieszkała, więc whatever), albo ewentualnie zwalić się na głowę rodzicom, choć to drugie to byłaby już ostateczna ostateczność. Bardzo nie chciała pokazywać, jak starsznie sobie nie radzi, dlatego, poza siłownią, łapała się póki co takich małych, dorywczych zadań, za które zdecydowanie należało się jakieś, choćby drobne wynagrodzenie. Wielka szkoda, że organizator komiksowego eventu najwyraźniej był innego zdania.
Nie spodziewała się spotkać tutaj żadnej znajomej twarzy, ale na wszelki wypadek i tak postarała się o dodatkowy kamuflaż, w razie gdyby ktoś jednak przypadkiem miał ją rozpoznać. Peruka oraz kolorowe soczewki, w połączeniu z maską i ciemną szminką, której zwykle nie używała dały pożądany efekt - kiedy stanęła przed lustrem, z zadowoleniem stwierdziła, że nie przypomina siebie ani trochę. Marne pocieszenie, biorąc uwagę, że zmarnuje w sklepie z komiksami całe popołudnie, które równie dobrze mogłaby spędzić na znęcaniu się nad workiem treningowym, no ale cóż, sama się w to wpakowała, więc teraz musiała się przemęczyć. Może wcale nie będzie tak źle jak zakładała? W końcu, jakby nie patrzeć, to tylko kilka godzin - tyle chyba będzie w stanie się przemęczyć, udając przy tym, że ma względnie dobry humor i że wcale nie wolałaby być gdzieś indziej.

Seth Reyner
ambitny krab
Brysia
bogacz/właściciel — LORNE BAY GYM
32 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
i've been looking love in you, but only thing i found was your angry and pain
5.


[akapit]

Seth po rozstaniu ze swoją małżonką robił ostatnio parę takich rzeczy, których pewnie by nigdy nie robił - to tylko mogło pokazać jak dziwne jest to życie. Czasami sytuacja życiowa czy też ludzie mają wpływ na pewne decyzje lub ich ostateczny brak. On sam w sumie po za siłownią i domem, nie miał za bardzo co robić a skoro już doszła do niego informacja o jakimś tam evencie z superbohaterami w tle jako tematyce - wszedł to po prostu. Co jak co ale małżeństwo, w które się wkręcił może rzeczywiście było za wczesną decyzją, za bardzo narzuconą mu przez wszystkich dookoła. Dzięki aktualnej wolności mógł na nowo przeżywać młode lata, które po części stracił wcześniej - tkwiąc w tej poważnej relacji. To też nie tak, że nie kochał swojej byłej, wręcz przeciwnie. Każde ich spotkanie było tej energii, uczucia które wciąż gdzieś w nich tkwiło, ale oboje byli chyba póki co za dumni i za bardzo rozochoceni aby znowu wrócić do tej puszki - jaką było małżeństwo.
Strój jaki sobie wybrał na dziś wyrażał jego przywiązanie do konkretnej potraci i filmu - może to było proste i za banalne ale uwielbiał Batmana. Zawsze lubił tą jego tajemniczość, ciemny strój i charakterystyczny znak czy to na środku stroju, czy na niebie, który wyświetlano. Osobiście był fanatykiem starszych wersji kinowych tego uniwersum, bo jego zdaniem aktualnie wszystko co tworzono było jedną wielką komercją.

[akapit]

W środku całego sklepiku z komiksami pojawiło się dosyć dużo młodych osób, przez co pewnie sam Seth nie miał za bardzo z kim zamienić słowo na dłużej. Do momentu. Jako iż dobrze znał narrację historii bohater za którego się przebrał, analogiczne było kogo będzie szukał w tym "tłumie". Kobieta kot przykuła jego spojrzenie, a że nie miał nic do stracenia a jego tożsamość ciężko było pewnie zidentyfikować po samym głosie i kolorze oczów - wszedł w to. Co prawda w swojej głowie szukał jakiejś kwestii godnego tego superbohatera ale aby się nie zbłaźnić ostatecznie, postawił na prostotę.
- Witaj Catwomen. - starał się popracować nieco głosem, ale pewnie wyszło to prędzej komicznie niżeli całkiem spoko, także od początku chyba było to spisane na porażkę, ta cała zaczepka i być może nawet i flirt jaki sobie zaplanował. No bo hej! Brał za pewnik iż za tym strojem w środku stoi kobieta a nie facet, no nie?

Valentina Goldsworthy
sumienny żółwik
nick
brak multikont
instruktorka boksu — Lorne Bay Gym
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś gasiła pożary, teraz przed nimi ucieka. Bawi się w instruktorkę boksu żeby mieć co włożyć do garnka i próbuje od nowa ułożyć sobie życie zawodowe, tym razem z dala od ognia.
Z kolei Valentina ostatnio raczej zamykała się w sobie i nie robiła nawet tych rzeczy, do których kiedyś byłaby pierwsza. Ograniczyła swoje życie do domu, siłowni, samotnych wyjść na plażę i jakichś sporadycznych spotkań ze znajomymi, ale tylko tymi najbliższymi, przed którymi później ewentualnie nie musiałaby się wstydzić, gdyby przypadkiem dostała kolejnego ataku paniki przez jakąś głupotę. Większość z nich wiedziała już na przykład, że nie powinno się przy niej palić, bo może się skończyć nieciekawie. No i że proponowanie jej wspólnego gotowania raczej też nie jest dobrym pomysłem - chyba, że ktoś za gotowanie uznawał odgrzewanie jedzenia na wynos w mikrofalówce. No, generalnie wolała nie widywać się z ludźmi, którzy nie wiedzieli jeszcze o jej schizach, bo chciała, żeby dalej uważali ją za normalną.
Nie spodziewała się dzisiaj żadnych większych komplikacji. Znaczy, na początku trochę się obawiała, że jej absolutnie minimlana wiedza na temat komiksowych bohaterów może być pewnego rodzaju przeszkodą, ale póki co wszytko szło chyba w miarę okej, więc może uda jej się dotrwać do końca, nie zaliczając po drodze żadnego przypału. No i - na szczęście! - nie rzucił jej się w oczy nikt znajomy, a to oznaczało, że nikt prawdopodobnie jej tu nie kojarzył... a nawet, jeśli kojarzył z widzenia, to teraz, przez kostium, i tak była praktycznie nie do rozpoznania.
Nie posądzała swojego szefa o zamiłowanie do tego typu imprez, dlatego nawet przez myśl jej nie przeszło, że to właśnie on mógłby się kryć za maską Batmana. Swoją drogą, wpasował się do niej ze swoim kostiumem wręcz idealnie, pewnie dlatego postanowił do niej zagadać... Valentynka była niemal pewna, że skądś kojarzyła ten głos i słyszała go już wcześniej więcej niż jeden raz, ale wspaniałomyślnie postanowiła to zignorować. Pewnie tylko jej się wydawało.
- Batman, no proszę! Cóż cię tu sprowadza? - wypaliła głupio, próbując choć minimalnie wczuć się w postać, której kostium nosiła... nie jej wina, że od zawsze była beznadziejną aktorką i totalnie nie potrafiła w udawanie! No i że do tego wszystkiego nie była największą znawczynią komiksowych uniwersów. Och, jakim cudem w ogóle się w to wszystko wpakowała!
Przysięgam, to jest ostatni raz! Nawet, gdyby mieli mi za to zapłacić!

Seth Reyner
ambitny krab
Brysia
ratowniczka medyczna — lorne bay fire station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młodsza siostra Josha, z którym była wychowywana przez babcię uznawaną za miejscową wiedźmę. Ratowniczka medyczna z powołania, fanka wszystkiego co azjatyckie i przyszywana mama kilku kotów przygarniętych przez jej współlokatora
Dla Teddy jedynym słusznym sposobem na odreagowania całego tygodnia pracy była wizyta w miejscowym sklepie z komiksami. Co prawda ubolewała nad tym, że nowości nie są uzupełniane z taką intensywnością, jak choćby w sklepie w Cairns, ale darowanemu koniowi… i tak dalej. Lubiła tu przebywać i zaszywać się na długie godziny, czytając swoje ulubione mangi partiami (uznała, że musi przestać z kupowaniem, bo Remi wywiezie ją ze swojego domu na taczkach, jeśli zajmie jeszcze kolejną półkę na całą masę swoich gramotów). Tutaj przynajmniej nikt jej nie oceniał, że zaczytuje się w bajkach – serio, jeden kolega z remizy tak właśnie określił komiksy, kiedy akurat Teddy dyskutowała o nich z innymi sanitariuszami i strażakami. Zero stresu, tylko ona, komiksy… no, i może jeszcze paru innych nerdów w tle.
W skupieniu przemierzała kolejne alejki, a jej włosy spięte w luźny koczek wystające znad półek przypominały pewnie płetwę rekina wynurzającą się znad wody. Tak jest, polowanie na komiksy często przypominało polowanie żarłacza błękitnego. I z intensywnością zbliżona do tego morskiego drapieżnika postanowiła rzucić się na upatrzoną przez siebie pozycję, nie zważając na to, że ktoś już właśnie kładł na niej łapę.
– Pierwsza! – krzyknęła bez zastanowienia, dopiero po chwili orientując się, kto był jej przeciwnikiem. Przynajmniej w jej głowie, w której odbyła prawdziwy bój o wybrany przez siebie komiks. – O jasna cholera – rzuciła wpatrując się w Lowella z niedowierzaniem. – Nie spodziewałam się, że trafię na takiego przeciwnika – dodała unosząc lekko brew, wciąż nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który wstąpił na jej twarz na widok dawnego przyjaciela.
lowell adelstein
właściciel sklepu — farmcraft lorne
27 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
when I'm around slow dancing in the dark, don't follow me, you'll end up in my arms
005.
Po ostatnich rewelacjach Lowell miał lekki problem ze znalezieniem sobie miejsca. Czuł się paskudnie zagubiony i nie bardzo wiedział, w jaki sposób miał teraz odnaleźć się w rzeczywistości, w której jednego dnia otrzymywał w spadku sklep. Tym bardziej że niosło to ze sobą całą masę komplikacji, które stale się nawarstwiały, nie ułatwiając mu ani znalezienia rozsądnego wyjścia, ani tym bardziej ułożenie sobie tego w głowie.
Kręcił się po miasteczko nieco bez celu, zamierzając na koniec zahaczyć o sklep. Przeciągał ten moment jednak skutecznie, w obawie, że jeśli pojawi się tam za wcześnie, natrafi na Kiarę, będącą jedyną osobą, z którą Lowell nie chciał rozmawiać — ani teraz, ani najlepiej nigdy. Dlatego przespacerował się tutejszym parkiem, zrobił niepotrzebne zapasy pieczywa, które teraz spoczywały na dnie jego plecaka, aż ostatecznie dotarł do sklepu z komiksami. Nie posiadał żadnej kolekcji, chociaż znał się na superbohaterach i ich historiach. Czytywał je czasami w sklepie, gdy nikt nie patrzył, ale nie kupował, bo jako nastolatek rzadko miał wystarczająco dużo pieniędzy, by sobie na to pozwolić. A kiedy zaczęło go być stać, to i tak zbyt dobrze rozumiał wartość pieniądza, by zmienić swoje przyzwyczajenia.
Tego dnia uznał, że to jednak zmieni. Sam nie bardzo wiedział czemu i po co, ale skoro miał już swój sklep, to chyba stać go było na kilka komiksów i mógł to zrobić. Może była to jakaś forma terapii, która pomoże mu lepiej uporządkować sobie w głowie wszystko to, z czym sobie nie radził — skoro nie był osobą wspomagającą się alkoholem, ani tym bardziej nie było mu po drodze, by poprosić o pomoc specjalistę. Zamierzał poradzić sobie samodzielnie.
— Hm? — mruknął nieprzytomnie, zaskoczony nie tylko nagłym krzykiem, ale i obcą ręką, która zacisnęła się lekko na komiksie, który właśnie zamierzał podnieść z półki. A kiedy jego zagubione spojrzenie przeniosło się na twarz kobiety, Loey wyglądał na całkowicie zbitego z tropu. — Teddy — stwierdził jedynie. W jego tonie zaskoczenie mieszało się z zagubieniem. Pobrzmiewała w nim także lekka radość, bo przecież miło było ją widzieć.
— Chcesz mi zwinąć komiks? — zapytał zaraz trochę oburzony, gdy już w głowie połączył wszystkie te fakty. Zmrużył oczy i lekko pociągnął go w swoją stronę, dając jej tym sposobem do zrozumienia, że nie zamierzał poddawać się bez walki.
ratowniczka medyczna — lorne bay fire station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młodsza siostra Josha, z którym była wychowywana przez babcię uznawaną za miejscową wiedźmę. Ratowniczka medyczna z powołania, fanka wszystkiego co azjatyckie i przyszywana mama kilku kotów przygarniętych przez jej współlokatora
Teddy, pomimo wielu miesięcy spędzonych w stolicy, nigdy nie przestała interesować się tym, co działo się w jej rodzinnym miasteczku. Znała większość mieszkańców Lorne Bay i ich historie nie tylko dlatego, że tutaj się urodziła i wychowywała, ale również z racji swojego zawodu. I vice versa – ludzie kojarzyli ją, zapewne tak samo jak większość ludzi pracujących w tutejszych służbach, i dzielili się z nią wieloma informacjami na temat tutejszego życia. Śmierć państwa Yarborough odbiła się w okolicy szerokim echem. Teddy rozważała nawet, czy nie powinna odwiedzić Lowella, uznając ostatecznie że mogłoby okazać się to niezręczne dla nich obojga. Niektóre relacje, które kiedyś były dla człowieka tak ważne, po prostu z czasem się kończyły. I nie potrzebowały do tego żadnego spektakularnego tła – czasami po prostu wygasały, kiedy do tego paleniska nie podrzucało się regularnie czegoś, co podżegałoby ten ogień. Teddy miała wrażenie, że tak samo było w przypadku jej i Loeya – nie było pomiędzy nimi żadnych kłótni oraz waśni. Po prostu kierunki przez nich obrane nie stykały się w trakcie przemierzania ich własnych życiowych ścieżek.
–Tak, to ja w pełnej krasie – odparła robiąc lekki obrót wokół własnej osi, jakby naprawdę próbowała dokonać tu przed nim pewnej prezentacji. Siłą rzeczy na chwilę oddała tę ich małą bitewkę walkowerem, po chwili jednak znowu kładąc dłoń na upatrzonym przez siebie komiksie.
– Nie, nie, mój drogi. To ty mi chcesz zwinąć komiks – odparła unosząc zaczepnie brew, zapierając się nieco dłonią, bo ona również nie zamierzała rezygnować tak łatwo ze swojego łupu. – Widzę dwa rozwiązania. Albo idziemy za sklep i urządzamy sobie jedyną słuszną bitwę na tazosy jak za dawnych dobrych czasów. Albo jak nudni dorośli wymyślamy kompromis w stylu składamy się na niego, a potem wymieniamy się łupem – przedstawiając mu drugą opcję teatralnie się skrzywiła, w międzyczasie jednak puszczając cel wolno, robiąc dwa kroki do tyłu i uważnie przyglądając się Loeyowi od góry do dołu. – Wow. Pamiętam cię jako takie pyrtka – pokazała dłonią wysokość sięgającą mniej więcej swojego biodra. - Spytałabym kiedy to się wydarzyło, ale pewnie wtedy kiedy ja sama zaczęłam wyrastać z absolutnie każdej ukochanej pary dzwonów - dodała z rozbawieniem.
lowell adelstein
ODPOWIEDZ