sprzedawczyni — sportspower lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła studia z dietetyki, jej kariera gimnastyczki skończyła się po wypadku, więc póki co pracuje w sklepie sportowym, robi sporo głupot i została dziewczyną Rydera.
Przygryzła wargę, starając się z całych sił nie parsknąć śmiechem, podczas gdy wysłuchiwała relacji Chandry. Przez ten ostatni czas, kiedy nie miały możliwości się kontaktować, Lyrze trochę brakowało obecności – nawet takiej wirtualnej – przyjaciółki w swoim życiu. Chandra była zupełnie inna niż jej znajomi z Lorne Bay, co z pewnością częściowo mogło być wynikiem różnic kulturowych, które mimo wszystko pomiędzy nimi występowały.
No, nie jest to tak całkiem zmyślone. Ponoć szczególnie upodobali sobie mięso jasnowłosych dziewic – skwitowała złośliwe, obrzucając Ginsberg spojrzeniem od stóp do głów. – Pewnie nie powinnam ci tego mówić, jeśli chcę cię zatrzymać w Lorne, ale od wielu lat mamy tu częste zaginięcia młodych kobiet. Najwięcej jest ich na początku wiosny – powiedziała konspiracyjnym tonem, bo przecież niedługo zbliżał się wrzesień, czyli wiosna w Australii. Jednak Lyra nie była tak dobra w zachowywaniu pokerowej twarzy i kłamaniu, więc Chandra prawdopodobnie dość szybko mogła się zorientować, że Raynott tylko ją wkręca. Zresztą sama Lyra jako dziecko też pewnie nasłuchała się dziwnych opowieści o społeczności aborygeńskiej – zwłaszcza ich tajemniczych tradycjach! – ale ta kwestia nigdy szczególnie jej nie zajmowała. Może dlatego, że na co dzień nie miała z nimi żadnego związku.
Przecież w Ameryce też macie pająki! – wtrąciła się, bo gdzieś w niej odezwał się najwyraźniej lokalny patriotyzm. Rzeczywiście pod względem różnego robactwa, czy ogólnie niebezpiecznych zwierząt, Australia nie była wymarzonym miejscem, ale dla Lyry chyba i tak najgorsze były węże. To one budziły w niej prawdziwy strach!
Pochyliła się, żeby zobaczyć, co też Chandra wypisała w tym ogłoszeniu i po przeczytaniu w duchu uznała, że chyba też by się nie zgłosiła. Uwielbiała przyjaciółkę, ale nigdy w życiu nie chciałaby jej usługiwać. Ani dla niej pracować.
Hmm, dziwne – mruknęła pod nosem, nie przyznając się do prawdziwych myśli. Uniosła wzrok na Chandrę, a na jej twarzy wyraźnie odmalowało się zamyślenie. Przez chwilę kalkulowała. – W porządku, możemy pójść do mnie. Ale nie mieszkam sama, tylko ze współlokatorem i jego psem – zaznaczyła, nie wiedząc, czy ostrzega Chandrę przez tamtą dwójką, czy raczej powinna zrobić odwrotnie. – Za ile zjawi się twój szef? – dopytała.

Chandra Ginsberg
lyra raynott
Ola
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
- Jeśli to była sugestia, że powinnam wrócić do swojego naturalnego koloru włosów i zrezygnować z blondu, to mogłaś użyć mniej obrzydliwych argumentów - stwierdziła z grymasem niezadowolenia, chwytając między palce kosmyk jasnych, krótkich włosów. Tuż przed wyjazdem zmieniła fryzurę i do tej pory była zadowolona z efektów. - Chociaż… i tak nie spełniam drugiego warunku, więc chyba mogę czuć się bezpieczna - dodała chichocząc pod nosem. Pierwszy raz miała już za sobą i choć nie było fajerwerków, ba! było wręcz beznadziejnie, to chwaliła się, że przeżyła niezapomnianą przygodę, która wyniosła ją na szczyty przyjemności.
Była co prawda o krok, by uwierzyć w te wczesnowiosenne zaginięcia, ale po tym jak spojrzała na twarz Raynott i widziała czające się w kącikach warg rozbawienie, posłała przyjaciółce kuksańca w bok.
- Powinnam załatwić sobie jakiegoś ochroniarza? Masz może jakiegoś kandydata do tej roli? - zapytała z zadumą, jakby faktycznie rozważała tę opcję. Może oprócz poszukiwania kucharki i pomocy domowej, powinna jeszcze poszukać pakera, który chroniłby ją choćby przed słońcem? Ginsberg będzie musiała rozważyć plusy i minusy takiego układu.
Chandra pokręciła przecząco głową.
- Nie tyle. No i nawet u pająków rozmiar ma znaczenie! Poza tym na nasze owady coś działa, a na te… nic! Zaczęłam poważnie myśleć, czy nie owinąć się moskitierą - jęknęła zrezygnowana - tylko jak bym się z niej później wyplątała? - zapytała samą siebie, ciężko przy tym wzdychając. - Muszę się chyba przyzwyczaić, no chyba, że znasz jakieś sekretne techniki jak pozbyć się tego czepiającego się dziadostwa? - zapytała z nadzieją, wierząc, że skoro Raynott przeżyła tyle lat w Lorne Bay, to umie zaklinać wszelkie dokuczliwe stworzenia.
- Prawda? - zapytała, nie czekając na odpowiedź, biorąc Lyrowe dziwne za poparcie niezrozumienia wyrażonego przez Chandrę. - Wydrukuję je i powieszę w lodziarni. Ty nadal pracujesz w sklepie? To też ci dam kopię - zdecydowała, potakująco kiwając głową, bo przecież ten pomysł był świetny i to nie podlegało dyskusjom…
Ginsberg pierw uniosła brwi, a później je zmarszczyła, próbując przypomnieć sobie, czy przyjaciółka wspominała jej kiedykolwiek, że nie mieszka sama. Mogło się tak zdarzyć, ale Chandra uznała to za nieistotne, zwłaszcza gdy nie wiązała się z tym jakaś afera. Pewnie była to jedna z wielu informacji, którą Amerykanka puściła mimo uszu…
- Jest niegroźny? - zapytała, nie precyzując, czy chodzi jej o współlokatora przyjaciółki, czy jego pupila.
Jak na zawołanie, tuż po pytaniu Lyry, do lodziarni przyszedł właściciel, więc Chandra szybko pozbyła się fartuszka i jak najszybciej ulotniła się z miejsca pracy, ciągnąc za sobą towarzyszkę.
- Szybciej, szybciej! Znając życie zna twoich rodziców i będziecie gadać w nieskończoność - stwierdziła, przewracając oczami. Widziała już takie akcje, że pod koniec jej zmiany nagle ostatni klient okazał się długo niewidzianym znajomkiem, z którym trzeba w kilka minut nadrobić kilka lat braku kontaktu. - Daleko stąd mieszkasz? Wezwać taksówkę? - zapytała, gdy już znalazły się w bezpiecznej odległości.

Lyra Raynott
chandra ginsberg
◠‿◠
sprzedawczyni — sportspower lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła studia z dietetyki, jej kariera gimnastyczki skończyła się po wypadku, więc póki co pracuje w sklepie sportowym, robi sporo głupot i została dziewczyną Rydera.
Potrząsnęła głową z rozbawieniem.
Cóż, biorąc pod uwagę wczesne inicjacje seksualne obawiam się, że jeszcze trochę, a nawet bycie nie dziewicą nie będzie gwarantem bezpieczeństwa – roześmiała się. Właściwie było to ciekawe, skoro we wszystkich tych historiach to właśnie dziewice były zawsze najbardziej narażone na różnego rodzaju niebezpieczeństwa. Według samej Lyry to oznaczało mniej więcej tyle, że nie warto być dziewicą i lepiej zacząć uprawiać seks jak najszybciej. Nie była tylko pewna, czy rzeczywiście takie przesłanie kryło się za podobnymi historiami. Ale jeśli w taki sposób chciało zachęcać do zachowania czystości, to ktokolwiek to wymyślił – kiepsko mu szło.
Obawiam się, że nikt z moich znajomych nie szuka aktualnie pracy – powiedziała prędko, jednocześnie próbując sobie wyobrazić, jak Chandra przechadzałaby się ulicami Lorne Bay z ochroniarzem. O matko, ale by wzbudzała sensację. Wprawdzie Lyra nie sądziła, by to przyjaciółce przeszkadzało, niemniej jednak ta wizja wydała jej się trochę jak z kosmosu.
Przez chwilę się zastanawiała.
Na pozbycie się niestety nie znam żadnego magicznego sposobu. Z własnego doświadczenia polecam unikanie miejsc, w których można je spotkać. Ach! I nigdy, przenigdy nie zaglądaj pod siodełko roweru. Ani właściwie w żądne inne miejsca, które mogą wydać się pająkolubne. Cokolwiek byś w nich nie zostawiła, pogódź się ze stratą – dodała pół żartem pół serio. Sama kiedyś była świadkiem, jak pająk zagnieździł się w jednym z jej butów i od razu spisała tę parę na straty. Cóż, może właśnie dzięki temu jeszcze żyła? W starciu z pająkami (i wężami!) godziła się z tym, że to ona musi ustąpić.
Póki co jeszcze nikomu krzywdy nie zrobił – parsknęła cichym śmiechem, również nie konkretyzując o kim właściwie mowa. Zanim zresztą pociągnęłaby ten temat, Chandra już wyciągała ją z lodziarni. Może to i dobrze, bo jedno spojrzenie na twarz właściciela wystarczyło, by miała poczucie, że skądś go zna. Pewnie przyjaciółka miała rację i mężczyzna znał się z którymś z jej rodziców. – No co ty, to niedaleko! Najwyżej kilkanaście minut spacerem. To jak ci się w ogóle podoba w Lorne, ale tak serio? – wyrzuciła wszystko z siebie niemal na jednym wydechu, bo trochę martwiła się, że Chandra sprzeciwi się nawet krótkiemu spacerowi. Poza tym jednak była szczerze ciekawa jej wrażeń.

Chandra Ginsberg
lyra raynott
Ola
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Prawdopodobnie do podobnych wniosków doszła kiedyś Chandra, uznając, że lepiej się przezornie zabezpieczyć przed jakimś smokiem czyhającym na jej dziewictwo. Teraz więc śmiała się razem z Lyrą, bo i tak na ten moment nie mogła odpowiednio zadbać o swoje bezpieczeństwo. Poza tym, spędzając sporą część swojego życia na planach filmowych, na wiele zagrożeń patrzyła jakby te były dobrze wyreżyserowane i faktycznie nie mogły wyrządzić jej krzywdy, co raczej nie było zbyt mądre. Plusem było to, że nie od razu panikowała.
- Nie zaszkodzi, jak popytasz - powiedziała niezrażona szybką odpowiedzią Raynott, dodatkowo poklepując ją pocieszająco po ramieniu. - Jeszcze przydałby mi się szofer - dorzuciła po krótkiej chwili zamyślenia, widząc sporo korzyści z posiadania kierowcy gotowego wozić ją po okolicy, kiedy tylko najdzie ją taka ochota. - Tylko koniecznie z jakimś fajnym i czystym samochodem. Z klimatyzacją! - wyliczyła kolejne zachcianki, wierząc, że Lyra ma jakiejś dobre układy z dżinem albo inną złotą rybką i będzie w stanie spełnić jej życzenia.
Otworzyła szerzej oczy, słysząc o pająkach. Odruchowo mocniej przycisnęła do piersi komórkę, w obawie, że ta może spaść jej, na przykład pod ladę, gdzie wolała nawet nie zaglądać.
- Zapamiętam! - przyrzekła, omiatając spojrzeniem lodziarnię, by dostrzec jeszcze przynajmniej dwie potencjalne czarne dziury, które mogłyby pochłonąć jej rzeczy, bo za żadne skarby nie wsadziłaby tam ręki. - Nie ma jakiejś pułapki na pająki? Skoro na myszy wymyślili, to na pająki się nie da? - Popatrzyła na Lyrę z nadzieją, bo starsza dziewczyna była jej zdecydowanym guru jeśli chodzi o przetrwanie w trudnych warunkach - w końcu mieszkała tu całe życie!
Z zadowoleniem kiwnęła głową, wstępnie aprobując współlokatora przyjaciółki. W wyobraźni Ginsberg mieszkanie, do którego się wprosiła miało ogromny metraż, więc w razie gdyby chłopak jej się nie spodobał, to liczyła, że da się od niego oddalić na tyle, żeby zapomnieć o jego obecności… Nie miała pojęcia, że czeka ją kolejne zderzenie z brutalną rzeczywistością, od której chwilami była mocno oderwana.
- No ooookeeeej. - Chandra zgodziła się na spacer, mając nadzieję, że przy okazji lepiej zapozna się z okolicą, bo póki co wielką trudność sprawiało jej zapamiętanie ulic i tras; ślepo ufała nawigacji w komórce, nawet nie biorąc pod uwagę, że ta może kiedykolwiek odmówić jej posłuszeństwa i narobić problemów.
- Nie podoba mi się tu. Gdyby nie to, że mam do załatwienia kilka spraw, to myślę, że już by mnie tu nie było - odpowiedziała patrząc przed siebie. Brak atencji, znajomych, wygód do których przywykła, do tego wizja chodzenia do pracy i użerania się z ludźmi. Nie, to nie było coś, co Chandra uważała za fajne. I choć widoczki były bajeczne, to nie mogły w pełni zrekompensować minusów, których codziennie przybywało. - Może dzięki tobie zmienię zdanie? - zapytała, zerkając na przyjaciółkę. - Chcę zrobić coś nielegalnego! - szepnęła konspiracyjnym szeptem, przykładając dłoń do ust i by zagłuszyć chichranie. - Masz jakieś propozycje?

Lyra Raynott
chandra ginsberg
◠‿◠
sprzedawczyni — sportspower lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła studia z dietetyki, jej kariera gimnastyczki skończyła się po wypadku, więc póki co pracuje w sklepie sportowym, robi sporo głupot i została dziewczyną Rydera.
Lyra kiwała głową, jakby potwierdzała słowa dziewczyny, chyba po prostu chcąc jak najszybciej zakończyć ten temat. Styl życia Chandry mimo wszystko był jej obcy, nawet jeśli dobrze znała go z opowieści. Zdecydowanie nie była największą fanką sprzątania, korzystania z komunikacji miejskiej ani wczesnego wstawania do pracy, nierzadko przy tym narzekała, ale właściwie świat, w którym nie musiałaby wykonywać tak prozaicznych czynności był poza jej zasięgiem. Teraz, od zakończenia kariery sportowej nawet jeszcze bardziej niż kiedyś.
Nooo nie wiem – przyznała zgodnie z prawdą, marszcząc brwi. – Ale jeśli nie ma to możesz coś takiego stworzyć! – podsunęła. Z drugiej strony, czy istniały jeszcze jakieś rzeczy, których nie dałoby się w ogóle znaleźć w internecie? Czasem Lyra miała wrażenie, że tam jest dosłownie wszystko. Nawet te rzeczy, o których wolałaby nie wiedzieć, że są. Może popełniła błąd, że do tej pory nie szukała rozwiązań na tego typu problemy?
Ruszyła w stronę swojego mieszkania, jednocześnie słuchając Chandry. Nie odzywała się, bo nie sądziła, by mogła przekonać Ginsberg; zresztą Lorne Bay raczej nie umywało się nawet do amerykańskich miasteczek. Sama Raynott nie miała w zwyczaju zachwalać swojego rodzinnego miasta i zawsze jej się wydawało, że nie jest do niego szczególnie przywiązana. Wyobrażała sobie, że bez żadnego problemu mogłaby jej opuścić na zawsze. Ale kiedy ostatnio wróciła po podróży, dotarło do niej, że trochę tęskniła za tym miejscem.
Zerknęła na przyjaciółkę.
Myślę, że znajdę coś takiego – powiedziała, uśmiechając się delikatnie. W jej głowie klarował się już najwyraźniej jakiś plan. – Chcesz iść od razu? – Wolała się upewnić, żeby wiedzieć, jaki obrać kierunek. I gdy Chandra zdecydowała, od razu wcieliła swój plan w życie.

  • / ztx2


Chandra Ginsberg
lyra raynott
Ola
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Leo nie był typem chłopaka, który otwierał przed dziewczyną drzwi, podawał jej rękę gdy wysiadała z samochodu, czy z uprzejmości mówił na dzień dobry ślicznie wyglądasz. Nie to, że nie potrafił, ale zwyczajnie nie starał się zbytnio, no bo po co? Jeżeli nie widział w jakimś działaniu swojej korzyści to zazwyczaj nie podejmował się go. Oczywiście owe profity mogły mieć różny charakter. Krótkofalowy bądź długoterminowy, jednorazowy bądź powtarzalny. Tak czy inaczej, jeżeli mógł coś ugrać i to jeszcze niewielkim wysiłkiem, to był pierwszy do wykorzystania takiej okazji. Tym bardziej jeżeli ktoś wobec niego zachowywał się nie fair. Tym razem tym ktosiem okazała się Chandra. Może Specter wcale nie uczepiłby się jej tak mocno, ale olewała go. A to ugodziło w jego męską dumę, chociaż trudno powiedzieć dlaczego, bo bardziej typowe dla niego byłoby machnięcie na dziewczynę ręką. Ale jeżeli miał takową możliwość, żeby jakoś podziałać to postanowił ją wykorzystać…
Tylko prostując na samym początku. Leonard nie robił tych zdjęć z takim zamiarem. Zresztą nie robił ich wcale po kryjomu, bo wtedy upalona dziewczyna nie wyglądała jakby miała cokolwiek przeciwko. Zresztą na niektórych był on sam, więc siebie też mógł pogrążyć. Tylko, że jego już chyba bardziej się nie dało, więc to on nie miał nic do stracenia. Ale skoro już te zdjęcia miał, a Chandra okazała się bardzo niekulturalna i nie odbierała jego telefonów, to postanowił wykorzystać tą okazję.
- Cześć, gwiazdeczko - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, przekraczając próg lodziarni i dostrzegając dziewczynę za ladą. Użył akurat tego pieszczotliwego określenia specjalnie, bo przecież już zdążył się trochę nasłuchać o tym, kim to panna Ginsberg nie była. - Wiesz Chandra, jak na przyszłą diwę kina to bardzo łatwo cię znaleźć. Powinnaś chyba pomyśleć nad jakąś ochroną - powiedział prześmiewczo, zatrzymując się tuż przed ladą. Wcześniej był o wiele bardziej miły, ale wtedy jeszcze nie był bezczelnie spławiany, więc teraz grał w trochę inną grę, no i… przecież miał mocne karty. - Więc, co dobrego możesz mi zaproponować? - zapytał, chociaż jego wzrok wcale nie powędrował w stronę lodów. Wręcz przeciwnie niemal wiercił dziurę w twarzy dziewczyny, oczekując jakiejś rezolutnej odpowiedzi.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
:crab: 22 :crab:

To miał być dzień jak co dzień; nudni klienci, rozwrzeszczane bachory, ciągnące się w nieskończoność godziny, które Chandra i tak poświęcała na przeglądaniu social mediów, niż przykładnej pracy. Od pewnego czasu też skutecznie ignorowała połączenia od typka, który namolnie do niej wydzwaniał. Na początku nawet podobało jej się zgrywanie takiej niedostępnej (choć była świadoma hipokryzji jaka za tym szła), bo to podbijało jej i tak przerośnięte ego. Była pewna, że chłopak stracił dla niej głowę, choć właściwie to o swoją powinna się martwić, zwłaszcza, że niewiele pamiętała z ich wspólnej nocy, gubiąc w drodze do jego mieszkania poczucie wstydu i jakąkolwiek kontrolę.
Była właśnie w trakcie podjadania świeżo przygotowanej porcji bitej śmietany, która wokół jej warg pozostawiła zdradliwy biały ślad, kiedy do lodziarni wszedł chłopak, którego Ginsberg zaszczyciła tylko przelotnym spojrzeniem, nieszczególnie chętna by zapytać go: co podać. Dopiero gdy się odezwał, tytułując ją w ten pieszczotliwy sposób, zmrużyła oczy i zatrzymała na dłużej spojrzenie na jego twarzy. Tuż po tym ciężko westchnęła i przewróciła oczami.
- No, heja - odpowiedziała z taką łaską, jakby wymówienie tych kilku głosek było bardzo wymagającym zadaniem, a ona niezmiernie musiała mu się poświęcić. Już otwierała usta, by dopytać po co przylazł, ale wystarczyło kilka sekund, by to on kontynuował, więc Chandra zamieniła się w słuch.
- I fatygowałeś się, żeby mi o tym powiedzieć? No, spoko. Pomyślę o jakimś napakowanym twardzielu - odparła z zuchwałym uśmieszkiem, pod koniec swojej wypowiedzi wymownie patrząc na posturę rozmówcy. - Chociaż, czy coś mi grozi…? - zapytała z kpiną, parskając przy tym śmiechem.
Miała zamiar się nim nie przejmować. W końcu skoro udało jej się ignorować jego połączenia, to tym bardziej na żywo powinno pójść jak z płatka. Nie miała pojęcia o tym, że Leo nie zjawił się tu z pustymi rękami i powinna poświęcić mu trochę uwagi, a nie jeszcze bardziej go obrażać, szczególnie nie wiedząc do czego może być zdolny. Korzystała jednak ze słodkiej nieświadomości, demonstrując swoją wyższość nad typkiem, z którym, owszem, fajnie się bawiła, ale póki co nie chciała tego powtarzać.
- No chyba nie loda - odpowiedziała na tyle dwuznacznie, że mimowolnie kąciki ust drgnęły jej w łobuzerskim uśmieszku. Skoro on nie spuszczał z niej wzroku, także Chandra podjęła tę walkę na spojrzenia. - Mów czego chcesz, bo, jak widzisz, jestem bardzo zajęta - ponagliła mężczyznę, bezceremonialnie zanurzając palec w bitej śmietanie, którą miała zamiar zaraz wylizać.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
- Żeby ci o tym powiedzieć? Nie, skądże. Raczej, żeby cię ostrzec. Bo wiesz, świat jest pełen różnych dziwnych typków, na których możesz trafić. A co więcej, twoja niezrozumiała pewność siebie i egocentryzm wcale ci nie pomagają, przez co możesz stać się bardzo łatwą ofiarą… - zaczął mówić zupełnie swobodnie, bez większego przyjęcia czy zainteresowania tematem. Jakby wcale nie chciał jej ostrzegać, przynajmniej nie bezinteresownie. Raczej robił wstęp do tego, co miało nastąpić potem, w ten sposób też poniekąd dając jej szansę, żeby jeszcze zeszła z tonu póki mogła. Nie chciał też, żeby zaraz zrobiła się milutka i potulna, w ostateczności mogłaby być taka, gdyby ponownie wylądowali razem w łóżku, ale w rozmowie przyciągał go właśnie jej charakter. Tak więc swoim zachowaniem nie miał zamiaru sprowadzić ją całkowicie do parteru, tylko niejako kontynuować grę, w którą jeszcze Chandra nie miała świadomości, że grała…
Po jej jakże retorycznym pytaniu, uśmiechnął się do niej szeroko. Bo myślała, że co? Taki durny komentarz i wykpienie go sprawi, że Leo nagle się skuli, schowa i odejdzie? Skądże. Chyba w myślenie nie szło jej najlepiej, bo akurat ten argument mógł bardzo szybko powalić. - Gdybym chciał, żeby ci coś groziło to tak uprzejmie bym z tobą nie rozmawiał… - odpowiedział pokrótce. W ten sposób nie przyznawał się do niczego. Nie był, aż tak zepsuty żeby rzeczywiście wykorzystywać swoją przewagę fizyczną nad dziewczyną. Nawet tak niewychowaną jak Chandra. - Zresztą nie muszę tego sprawdzać, bo dobrze pamiętam jak robiłem z tobą, co chciałem, więc myślę że ostatecznie i tak nie miałabyś szans… a ty, pamiętasz? - zapytał na sam koniec bezczelnie uśmiechając się i prostując, dzięki czemu jeszcze bardziej mógł popatrzeć na nią z góry i uważnie obserwować każde następne reakcje, bo sam przecież dopiero się rozkręcał, Szczerze wątpił w to, że dziewczyna mogła dysponować pełnym obrazem sytuacji z tamtej nocy. Oczywiście prostując, nie wykorzystał jej, nic z tych rzeczy. Ale jednak mieszanka alkoholu i tabletek mogła zrobić swoje i nie chodziło tylko o poluzowanie hamulców, których wtedy panna Ginsberg nie okazywała.
- Akurat liczyłem właśnie na loda, bo w końcu… jesteś lodziarą, czyż nie? - zapytał bez najmniejszych skrupułów. Niby odnosząc się do miejsca, w którym się znajdowali i deseru, który rzeczywiście mogła mu zaproponować, a tak naprawdę… jego wyraz twarzy zdradzał, co dokładnie miał na myśli. Lecz nim zdążyła jakkolwiek odpowiedzieć to wymownie westchnął i opuścił ramiona, po czym zaczął przecząco kiwać głową. - Oj Chandra, Chandra… powiedz mi, tak szczerze, dlaczego mnie tak nieładnie olewasz? Nie podobało ci się? Nie chciałabyś zaliczyć jeszcze jednej takiej imprezki? Czy wręcz przeciwnie, podobało i to trochę cię przeraża? - zapytał, opierając się przedramionami o blat i pochylając się do przodu w jej kierunku. Tym samym zmniejszając odległość między nimi. - Lecz zanim odpowiesz, to zastanów się uważnie. Pomyśl o swoim zachowaniu, tym teraz i tym wtedy. I o tym jak… dobrze wychodzisz na zdjęciach. Jesteś naprawdę fotogeniczna. Ciekawe, czy kamera też cię tak lubi jak aparat… - zaczął swoje insynuacje, nie mówiąc o niczym wprost, bo przecież nie chciał jej otwarcie szantażować… chociaż, może trochę chciał. W końcu była dla niego naprawdę niesympatyczna. Cóż, jeszcze dawał jej szansę. Mogła skorzystać bądź nie. Tak czy inaczej, Leonard świetnie się bawił.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Zmrużyła oczy i lekko przechyliła w bok głowę, żeby spojrzeć na bynajmniej nieproszonego gościa pod innym kątem.
- Ostrzec, uhm. Tak z troski? - zapytała, udając przy tym wielkie zdziwienie, które nie tylko wybrzmiało w jej głosie, ale też zmieniło wyraz twarzy na zupełne, mocno przerysowane zaskoczenie. - Prawie się wzruszyłam - dodała, przykładając dłoń do klatki piersiowej na wysokości serca, czemu towarzyszył unoszący się w drwiącym uśmiechu kącik ust. - A może szukasz pracy i chcesz robić za mojego bodyguarda? Będziesz chronić moje… tyły? - Niby tak od niechcenia przejechała ręką od talii po pośladek, po czym zachichotała głupiutko, oczywiście nie biorąc na serio swoich własnych słów. Ciężko jej było wyobrazić sobie jak mogłaby wyglądać ich współpraca, skoro teraz, gdy nic ich nie łączyło, był tak namolny…
Parsknęła śmiechem, słysząc kolejną niedorzeczność z ust Leonarda. Dobrze było pod tym płaszczykiem kpiącego rozbawienia ukrywać słabość, którą w tym przypadku była luka w pamięci, którą posiadała. Nie mogła jednak dać tego po sobie poznać, a już zwłaszcza temu facetowi, bo jeszcze okaże się, że nie jest tak głupi na jakiego wygląda i będzie mógł to wykorzystać! Och, gdyby wiedziała, że właśnie to robi, to może niekiedy ugryzłaby się w język, zamiast pogrążać się coraz bardziej…
- Oczywiście, że pamiętam! - odpowiedziała zbyt szybko, co już było podejrzane, ale nie zamierzała się tym przejmować. - Pamiętam, ŻE ROBIŁEŚ TO, CZEGO CHCIAŁAM, ale czy rzeczywiście byłeś tak dobry…? To jakoś niekoniecznie utkwiło mi w pamięci - stwierdziła, podkreślając tę część zdania, która świadczyłaby o tym, że wszystko miała pod kontrolą i nie podlegało to dyskusji. W międzyczasie uciekła spojrzeniem, bo zaczynało ją irytować to, jak Leo świdruje ją wzrokiem. Miała wrażenie, że doskonale przejrzał jej blef, ale nie chciała tego do siebie dopuścić. Do tego ta jego poza… To prężenie i nagłe górowanie nad nią… Ginsberg trochę zaczynała tracić tę swoją napompowaną pewność siebie.
Ledwie zdążyła przewrócić oczami na jego słowa o lodziarze, gdy miała ochotę na powtórkę, bo zasypał ją pytaniami, które Chandra najchętniej by olała, nie mając zamiaru nikomu i z niczego się tłumaczyć. Z drugiej strony, jaką miała pewność, że typek nie pojawi się tu znów, kiedy pozostawi go z tyloma niewiadomymi. Uznała, że dla świętego spokoju połechta to jego ego, to może da jej spokój.
- Och, tak. Poraziła mnie twoja zajebistość. Oślepiła wręcz. Poczekaj… - zrobiła pauzę, by sięgnąć pod ladę i odszukać ciemne okulary, które natychmiast wetknęła na nos. - O, tak lepiej. Wiesz, że ja lubię błyszczeć, a przy tobie czułabym się jak w cieniu, dlatego chociaż bawiłam się cudownie, to niestety… wybacz… - odparła, bezradnie rozkładając ręce. Nie posłuchała jego dobrej rady, by się zastanowić nad tym, co mu powie, bo możliwe, że weszła mu w słowo, wyłapując dopiero wzmiankę o zdjęciach.
- Zdjęciach? O czym ty mówisz? - zapytała, szczerze nie rozumiejąc do czego Leo pije. - Wyczaiłeś mojego insta? - dopytała, unosząc brew ku górze, bo coś jej się jednak nie podobało w tym wyznaniu. Aż zsunęła okulary, żeby lepiej widzieć rozmówcę i tym samym ukazać mu swoją słodką nieświadomość…

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Po tej jakże nieszczerej propozycji Leonard głośno się roześmiał. Bawiła go ta sytuacja, a dokładnie to że dziewczyna była kompletnie nieświadoma swojej słabej pozycji, a grała tak jakby to ona rozdawała karty. Chociaż samowolnie jego wzrok podążył za jej dłonią, przejeżdżając po jej sylwetce. Lecz dał się wybić z równowagi tylko na moment, gdy przestał myśleć mózgiem a zaczął penisem. Na swoje szczęście szybko się opamiętał. Szczególnie, że po zachowaniu dziewczyny mógł łatwo wywnioskować, że tamta noc była ich jedyną wspólną. Było mu troszeczkę przykro z tego powodu, bo jednak mógł ją zaliczyć do udanych. Tą noc oczywiście. - Tyły? Szczerze mówiąc, jeżeli już to wolałbym przody, bo są trochę lepsze - odpowiedział przy tym wykrzywiając się nieco. Sama zaczęła się go czepiać, więc sam nie miał oporów by robić to samo. Chociaż zazwyczaj nie bywał tak bezczelny. Chyba że usilnie próbował kogoś spłacić. Tak czy inaczej, sama nadała ten ton ich rozmowie, więc Leo sam z siebie nie był prędki do jego zmiany.
- Tak, pewnie. Okłamuj samą siebie dalej, dziecinko - powiedział prześmiewczo odnośnie tego, że niby ona kontrolowała całą sytuację. Inaczej to zapamiętał i był przekonany, że nie wydawało mu się. Ale jeżeli przyjęła taką taktykę i liczyła, że spławi go w ten sposób to mogła próbować dalej. Mogła mówić mu dosłownie wszystko, ale to ona wewnętrznie musiała przyznać się przed sobą do prawdy. A ona jej raczej nie sprzyjała… Oglądał to dalsze przedstawienie z niezmiennym uśmiechem na swojej gębie. Nie odzywał się ani słowem tylko wodził za nią wzrokiem i słuchał kolejnych ciętych ripost, gdy doszła do tego fragmentu, w którym zupełnie przestała wiedzieć, o co mu chodziło. Wtedy dał sobie jeszcze moment, by poczuć ten wewnętrzny trumf, który go ogarnął. Jednak Chandrze należała się w końcu jakaś odpowiedź, więc… wyprostował się i wykonując zamaszyste ruchy zaczął jej głośno klaskać. Trwało to moment, aż jego złożone ze sobą dłonie zastygły w miejscu. - Świetne przedstawienie. Może naprawdę będzie z ciebie dobra aktorka, kto wie… tylko na przyszłość, zanim zdecydujesz się na odgrywanie jakiejś roli to pierw powinnaś zapoznać się z całym scenariuszem - skomentował, nie tłumaczyć wszystkiego od razu. Szybkim ruchem odebrał jej okulary i wsunął sobie, od razu przemieszczając je na włosy. - O zdjęciach. Twoich. Częściowo naszych. Chociaż bardziej twoich, bo mimo iż twoje poprzednie szczere słowa odnośnie mojej zajebistości były bardzo miłe to… jednak ty jesteś główną gwiazdą, Chandra - kontynuował, licząc że te insynuacje może coś rozjaśnią w jej pięknej główce. Chociaż nie musiała długo czekać na jego wyjaśnienie, bo jego dłoń powędrowała do tylnej kieszeni spodni, skąd wyciągnął telefon. Trwało dosłownie chwilę, aż otworzył zdjęcie na widok którego ponownie uśmiechnął się szerzej. Odwrócił komórkę do niej przodem, przenosząc wzrok na jej buzię. - A ten moment kojarzysz? To już było po. I raczej nie wyglądasz tutaj na niezadowoloną - powiedział, zerkając ponownie na ekran i zaraz szybko wycofując swoją dłoń, zanim dziewczyna wpadłaby na pomysł odebrania mu urządzenia.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
To jeszcze był moment, kiedy Chandrze bardzo było do śmiechu. Święcie przekonana o swojej przewadze, puszyła się i pławiła w swojej zajebistości, podkreślając co to nie ona, choć mądrzej byłoby przybastować i wysłuchać Leonarda…
Komentarz o przodach w tej sytuacji (i w wykonaniu Chandry) mógł mieć tylko jedną kontynuację: Ginsberg wolno, bardzo wolno przesunęła dłonią po piersi, a kiedy kątem oka upewniła się, że wzrok chłopaka podąża za ruchem jej dłoni, ostatecznie decydując się na jej ściśnięcie. Z jednej strony spławiała gościa, z drugiej zaś lubiła te samcze wygłodniałe spojrzenia, kiedy choć na chwilę przestawali trzeźwo myśleć. Tego typka - w jej, prawdopodobnie mylnej, ocenie - łatwo było sprowokować i owinąć sobie wokół palca, zwłaszcza, gdy było się kimś tak fantastycznym jak ona!
- Niechętnie, ale muszę się z tobą zgodzić - przyznała. Najchętniej teraz przeglądnęłaby się w lustrze, by nasycić swoją próżność, bowiem świadoma była swoich atutów (często aż za bardzo…).
Może nie od razu, ale stopniowo pękała bańka mydlana, w której beztrosko unosiła się Chandra. Coraz mniej podobały jej się słowa chłopaka, czemu dała wyraz w bardzo dojrzałym tupnięciu nogą, przypominającym bardziej reakcję małej dziewczynki, niżeli pannicy, która chciała być postrzegana jako bardzo dorosła.
- Wcale siebie nie okłamuję! - rzuciła z pretensją, robiąc niezadowoloną minę. - W ogóle nie wiem, o co ci chodzi i co ty mi tu insynuujesz. - Chciała nonszalancko wzruszyć ramionami, ale skradający się wewnątrz ciała dziewczyny niepokój, już nie pozwalał na taką lekkość bytu, którą prezentowała jeszcze kilka minut temu...
Choć lubiła owacje, ba! już szczególnie te na stojąco, tak tym razem bardziej była skonfundowana, niż ucieszona na widok tych braw. Nie rozumiała o jaki scenariusz chodzi i w ogóle co ten człowiek wygaduje, na domiar złego bezczelnie sięgając po jej własność!
- Ej, zostaw! To moje! - warknęła, bezskutecznie próbując przechwycić okulary, które... szybko okazały się najmniejszym problemem. - O czym ty gadasz? Jakieś selfie sprzed baru? Tym się tak podniecasz? - Starała się brzmieć pewnie, choć zdawała sobie sprawę, że strzela ślepakami. Nie mogła sobie przypomnieć żadnych zdjęć z ich udziałem, bo po tym jak gość zaoferował jej tabletkę, odpłynęła do krainy rozkoszy, świetnie się przy tym bawiąc. To, że gdzieś po drodze urwał się jej film było łatwym do zaakceptowania skutkiem ubocznym. Aż do teraz…
Już sama nie wiedziała, czy lepiej mrugać, czy pozwolić oczom wyjść z orbit na widok tego, co dostrzegła na ekranie telefonu Leo. Zrobiło jej się gorąco, a policzki zaczęły piec od rumieńców, które momentalnie przybrały na sile. Nie miała wątpliwości, że widziała siebie. Ale jak to się stało?!
- Oddawaj!!! - Rzuciła się przez ladę (strącając przy tym ulotki reklamowe), bezskutecznie próbując przechwycić komórkę chłopaka, nim ten zabierze ją z jej zasięgu. Gdy ta próba spaliła na panewce, niemal wybiegła zza zamrażarek, by dopaść Spectera. - Daj mi to, słyszysz! Wykasuj! Nikt nie może tego zobaczyć! - Podskakiwała przy nim jak piłeczka, żałując, że nie jest wyższa i bardziej wysportowana, bo pewnie wtedy łatwiej byłoby jej wykorzystać moment jego nieuwagi i zgarnąć smartphona z tymi kompromitującymi ujęciami. Bo, że było ich więcej mogła się tylko domyślać…
W końcu dała za wygraną, czując zmęczenie tym ocieraniem się o typka, który i tak nie odpuszczał.
- Uchhh, jak ja cię nienawidzę! - warknęła, kręcąc głową. Popatrzyła na Leo spode łba. - Czego chcesz za te fotki? - zapytała, bynajmniej nie siląc się na przyjazny ton.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Wzrok Leonarda faktycznie samowolnie powędrował za dłonią Ginsberg, ale cóż był młodym, zdrowym facetem bez jakichkolwiek zobowiązań, więc mógł sobie pozwolić na takie bezwarunkowe reakcje. Zresztą dla Spectera to nie była żadna jego słabość czy jej przewaga, bo właśnie w ten sposób zachowując się sprawiała, że on sam zaczynał patrzeć na nią jedynie przez pryzmat jej ponętnego ciała. Odsuwając na bok jej cięty i nietypowy charakterek. A ponieważ sama go prowokowała to trudno, żeby nie ulegał temu sposobowi myślenia. Więc mógł patrzeć na nią jako na swoje potencjalne źródło podniecenia i późniejszego zadowolenia, ale… przecież dopiero co nabijała się z niego, prawda? Na początku pośrednio wyśmiała jego wygląd, potem umiejętności łóżkowe. Tym samym, wprost pokazując że ta droga nie była dla niego dostępna. Podsumowując, jeżeli jej osobowość już wcześniej straciła na znaczeniu - ten jej kawałek którym właśnie go raczyła wcale mu się nie podobał - a jej ciało mimo iż kuszące pozostawało dla niego nieosiągalne to właśnie… szybko doszedł do wniosku, że nie było jakichkolwiek przyczyn, dla których miałby się nią jakkolwiek przejmować. Zresztą ona od samego wejścia do lokalu mieszała go z błotem. Wcześniej byłby chętny, żeby tą całą sytuację obrócić w żart. Jako „karę” zaproponować powtórzenie tamtej imprezy. Ale skoro nie było żadnych powodów do zastosowania taryfy ulgowej, to Leo miał zamiar troszeczkę pobawić się tą sytuacją.
Widząc jej rozwścieczoną reakcję jedynie uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że właśnie wygrał i miał ją w garści. Gdy na niego ruszyła to jedyne co musiał zrobić to wyprostować rękę w górę. Mogła sobie skakać i krzyczeć, ale zupełnie bezskutecznie. - Chandra, gdzie podziała się twoja chłodna powściągliwość? - zażartował sobie bezczelnie, nie przejmując się tą całą histerią. Gdy już przestała zachowywać się jak gumowa, mała piłeczka to wolną dłoń położył na jej ramieniu, odsuwając ją od siebie, po czym szybko zabrał łapę. - Teraz mnie nienawidzisz? Przed chwilą miałaś mnie kompletnie gdzieś - powiedział, wskazując jej to wcześniejsze zachowanie, którego teraz powinna zacząć żałować i wykorzystać swoją szansę, gdy jeszcze ją miała. - Uprzedzając, odebranie telefonu nic ci nie da, bo zrobiłem sobie kopię tak na wszelki wypadek - poinformował ją, gdyby miała jeszcze zamiar robić jakieś dziwaczne podchody, chowając smartfona z powrotem do swojej tylnej kieszeni. Po pytaniu, które zaraz wybrzmiało potrzebował chwili na zastanowienie. W końcu jego pierwotny plan nie wypalił, a teraz nawet nie miał zamiaru go jej proponować. Musiał więc na prędko wymyśleć coś innego. - Chcę żebyś nabrała trochę szacunku do otaczających cię ludzi - powiedział to gdy jego pewne siebie spojrzenie utknęło w jej tęczówkach. Jego usta w tym czasie zaczęły układać się w coraz to szerszym uśmiechu, gdy przedstawiona przez niego wizja zaczęła rozwijać się w jego głowie. - Zobaczyła jak to jest, gdy ktoś tobą pomiata. Bawi się tobą. I traktuje jak gówno - kontynuował, obserwując dokładnie jej reakcje i napawając się swoją przewagą.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
ODPOWIEDZ